Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-04-2012, 20:43   #11
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Hans ucieszył się bardzo widząc nowe twarze. W szczególności jedną. Uśmiechnął się szeroko widząc tę dwójkę na koniach. Kogoś mu przypominali... nie wiedział kogo, a może ta twarz kiedyś mu się śniła? Mimo wszystko zerknął po chwili na swoich towarzyszy z trudem odrywając wzrok od rudowłosej piękności. Ludzie i elf chyba byli obojętni towarzystwu tych wędrowców, jednak Falgrim... krasnal coś kręcił nosem. Hans zawsze był negatywnie nastawiony do niskich, brodatych z grzebieniem włosów na głowie. To byli pieprzeni tradycjonaliści. Niczego nie można było ich nauczyć, do niczego innego się nie nadawali. W sumie to zabójcy mieli jedną zaletę, chcieli zginąć. To był największy plus. Jakoś krasnoludy z miast ludzi nie bawiły się w takie honory i inne brednie.
Hans ruszył i przywitał się ciepło z przybyszami ignorując zabójcę.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 22-04-2012, 23:41   #12
 
Raevell's Avatar
 
Reputacja: 1 Raevell nie jest za bardzo znany
Ehhh, wychodzi na to że w tej kompanii można polegać jedynie na krasnoludzie. Reszta to dzieciaki patrzące maślanymi oczkami na tą pannicę. No... może poza jednym. To z nimi trzeba będzie zacząć współpracować. A ci niby przypadkowi podróżni... nie wyglądają na ludzi wędrujących samotnie nocą po dziczy. Czym dalej od nich tym lepiej dla nas.
Do Roche zostało trochę drogi, mam nadzieję że reszta w końcu zda sobie sprawę z naszej sytuacji i W KOŃCU zacznie rozmawiać.
Tej nocy i tak nie zasnę... trzeba sobie poobserwować.
 
Raevell jest offline  
Stary 23-04-2012, 13:42   #13
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
Otto miał bardzo złe przeczucia co do dwójki przybyszów. Było w nich coś co nie dawało mu spokoju. Jak gdyby delikatne mrowienie, mówiące mu by nie ufał żadnemu z ich ruchów. Z tym jednak nie mógł nic zrobić. Ale doprawdy, kobieta tej urody, podróżująca z jednym zaledwie towarzyszem? Albo jest niewiarygodnie głupia, albo nie jest tym na co wygląda. Naprawdę, na pierwszy rzut oka wyglądała na sługę slaanesha. Kto wie, może było to i prawdą.
Co prowadziło do następnej gwiazdy wieczoru. Hans. Otto śmiał się w duchu na samą myśl o nim. Za jednym zamachem udało mu się przeciągnąć krasnoluda i elfa bliżej swojej strefy wpływów, i upokorzyć idiotę. Kto wie, może uda się go nawet wyeliminować? Osobiście, Otto był bardzo ciekaw jak uda mu się wyjaśnić znajomość jednego z wielkich demonów. Oraz imienia jego pana. Khorne. Tak samo bez taktu i subtelności jak Hans. Ale to dobrze. Posłuży mu to za zasłonę dymną. Słudzy czterech potęg czają się w wielu miejscach. A Otto zamierzał użyć tej grupki do zdobycia prawdziwej potęgi. Tak by piąć się jak najwyżej, na sam szczyt. By stamtąd zmienić świat na lepsze.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline  
Stary 24-04-2012, 23:34   #14
 
Ryder's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputacjęRyder ma wspaniałą reputację
-Cóż, jeśli nie przeszkadza to moim współtowarzyszom , z chęcią ogrzejcie się przy ognisku. Macie może jakąś strawę lub popitek?- odparł Darian z pierwszym od chwili wyjazdu uśmiechem . Chyba kusiła go owa rudowłosa piękność. Zamierzał podziwiać ją w dobrym tonie.
Falgrim po raz kolejny skrzywił się nieprzyjemnie, nie miał najmniejszej ochoty na nocowanie w towarzystwie jakichś nieznajomych człeczyn, wystarczajączym zmartwieniem, byli jego niedoszli towarzysze. - Nie wydaje mi się - warknął gramoląc się na nogi i chwytając za topór - Nie widzi mi się wasze towarzystwo, bez względu na to co te chuchra zamierzają. Żegnam - Dokończył mierząc ich badawczym spojrzeniem.
Co za nieopierzony krasnolud, pomyślał Darian. Nie lubił ich, choć podobno bo bliższym spotkaniu to dobrzy kompani. Może warto było razem się opić. Bo czemu by nie. Flein nie mieszał się do sytuacji po raz kolejny. Może było nawet lepiej jeśli sobie pójdą. W zasadzie taki silny krasnolud wydawał się wartościowy jeśli chodzi o wojaczkę.
Dotychczas zachmurzony Jurgen wyrwał sie z marzeń o swoich codziennych przyjemnostkach. Zmierzył krasnoluda wzrokiem, i skrzywił się lekko. Dziwiło go niepomiernie zachowanie brodacza- miał ich za bardziej twardo stapajacych po ziemi. Opanowanie nie należało do dobrych stron Jugrika: - Niby to krasnolud, a focha i psioczy jak cieknąca kobita. A żegnaj, żegnaj, na zdrów. Prychnał donośnie.
Zabójca momentalnie spojrzał na na człowieka, zacisnął szczęki i ruszył niespiesznym krokiem w stronę lalusia. - Nie bądź taki pewny siebie chłopczyku, wycedził, jeśli masz ochote przenocować sobie z tą parką to droga wolna, znajdzie sobie inne obozowisko, tyczy się to każdego z was - Dodał zwracając się do reszty, po czym znów spojrzał na Jurgena - Uważaj na to co mówisz człeczyno, bo źle skończysz.
- Ach, mówiłam ci, że to niezbyt grzecznie tak się wpraszać, ty nietaktowny gburze - powiedziała z uśmiechem kobieta, następnie zwracając się do drużyny - Przepraszamy zatem za najście, rozłożymy się nieopodal, gdzie nie będziemy przeszkadzać.
Sander wydglądał na nieco zakłopotanego ale bez słowa ruszył za towarzyszką.
-Rozumiem, krasnoludzie, że bardzo pragniesz by twoje bebechy rozplatał jakiś bandzior, ale kilku z nas w zasadzie chciałoby przezyć. Juz niedługo będziemy w środku nigdzie. Tak, zamiast dodatkowej pary rąk, mamy gówno. Powiedział Jurgen, dosyć cicho do krasnoluda.
- Nie bądź taki pewny człowieczku - Zabójca zbliżył się o kolejny krok spychając Jurgena do tyłu i spoglądając nieco w górę na niego i zaciskając dłoń na toporze. - Usiądź sobie i pozwól mądrzejszym od siebie zająć się gadaniem albo nawet Morr cię nie rozpozna kiedy z tobą skończe.
-Czcze groźby? “Pewny siebie”? Mądrzejszym? Ostatnie słowo było powiedziane lekko głośniej niz poprzednie. -To, że sie szuka śmierci nie znaczy, że umie sie ją zadawać. Ty też bacz na słowa, krasnoludzie.
- Wątpisz w to człeczyno? - Rzucił wściekły i spróbował trzasnąć trzonkiem topora w twarz Jurgena, jednak ten z łatwością się uchylił.
Virael, dotychczas siedzący nieco na uboczu obozowiska, wstał i podszedł do rozmawiających towarzyszy.
-Nie miałem najmniejszej ochoty się wtrącać w waszą dyskusję, ale niechętnie muszę przyznać rację imć Falgrimowi. Jak któryś z was, dzieci, ma ochotę wlepiać swoje gały w tą kobietę - droga wolna. Może faktycznie rozłożyli sie nieopodal, droga wolna. Tacy podróżnicy nie wróżą nic dobrego, szczególnie w naszej.. dość delikatnej sytuacji. Po chwili zadumy dodał jeszcze: - Okolica nie jest zbyt ciekawa, warto byłoby rozdzielić warty na całą noc. Jeśli nikt nie ma nic przeciwko, wezmę pierwszą.
Po czym z powrotem udał się na swoje wcześniejsze miejsce.
Imbecyle. Pracuję z Imbecylami. Takie myśli zaśmiecały w tej chwili głowę Otta. Co nie znaczyło że nie wykorzysta sytuacji. Może napuści na siebie krasnoluda i elfa by mieć nieco śmiechu gdy jeden z nich będzie konał w kałuży krwi. Mamrotał przez chwilę pod nosem dźwięki których nikt nie mógł zrozumieć, po czym zapytał w miarę głośno, lecz tak by nowo poznani... przejezdni nie mogli ich usłyszeć:
- Czy nie jesteście zbyt ufni, panowie? Rozumiem wiele, ale polujemy na kulty chaosu. Zło czai się w każdej postaci. - to powiedziawszy cicho odszedł na bok, starając się przysłuchiwać konwersacji nowoprzybyłych i Hansa, myśląc który moment będzie odpowiedni by wkroczyć.
Kłócą się, wymieniają zdania, bluzgi, groźby, tymczasem Hans po prostu podszedł do nowoprzybyłych, którzy właśnie się oddalali. Ukłonił się grzecznie i zapytał:
- Czy mogę w czymś pomóc?
Następnie przywitał się uściskiem dłoni z mężczyzną i przeprosił go:
- Wybaczcie Pani nietaktowne zachowanie tej kompanii. Prości ludzie, brakuje im nieco ogłady. Nazywam się Hans. Hans Geistfreu. Proszę więc nie zrażajcie się do nich, zasiadajcie. Skąd przybywacie? - zapytał starając się rozluźnić atmosferę.
Kobieta wyraźnie się ucieszyła na dźwięk głosu Hansa, od razu się odwróciła i odkłoniła się wdzięcznie.
- Cóż, skoro tak stawiasz sprawę, Hans... Z miłą chęcią skorzystamy z oferty, podróżujemy sami już wiele dni z dalekiego południa... Interesy wzywają nas do Altdorfu.
- Do Altdorfu? - Hans uśmiechnął się szeroko.
- Więc mam dla was zarówno dobrą jak i złą wiadomość. Dobra, to to, że my również podróżujemy do stolicy naszego Imperium, a zła to ta, że... sami pewnie się domyślacie.
Szlachcic spróbował lekko sparodiować zabójcę trolli. Skorzystał z tego, że oddalili się nieco i wzrok kranoluda nie mógł ich dosięgnąć. O ile w ogóle był zwrócony w ich kierunku.
- Wspaniale - rzekł Sander - Arkadia bywała już męcząca, dobrze będzie pogadać z kilkoma zacnymi porządnymi chłopami, Hansie.
- Jeszcze czego! - oburzyła się rudowłosa - on chyba czeka na dobry moment żeby mi jakąś niedwuznaczną propozycję złożyć, opamięta się może przy was, bo wie, że nie ma szans, ha! - odparła, szturchając go w bok.
- Herr Sander z pewnością żartuje panienko Arkadio. Nie jest możliwe, aby kobieta o tak podnadprzeciętnej urodzie i wdzięku mogła u jakiegokolwiek … - tutaj obejrzał się i zerknął w stronę swoich kompanów, przekręcił oczyma, podniósł palec do góry jakby szukał odpowiednich słów.
- … jakiegokolwiek ludzkiego mężczyzny wywoływać negatywne odczucia.
W komplementach był chyba dość dobry... chyba...
Słysząc te słowa Arkadia schowała twarz w dłoniach. Po chwili, gdy już można było ją zobaczyć, widać był lekki rumieniec, który wpłynął na jej do tej pory blade policzki.
- Ach, Panie Hans... przesadza pan. Wystarczy tych uprzejmości już może na te pierwsze chwile, chodźmy do ogniska, chciałabym się nieco rozgrzać... - rzekła i ruszyła zwiewnym krokiem ku obozowisku.
- To żeś trafił, stary - powiedział Sander - uważaj, jeszcze jej się spodobasz, a to będzie katastrofa! - i wybuchnął gromkim śmiechem.
- Przyjacielu, toż to żadna katastrofa, tragedią było, gdy jakiejś magnatce się spodobałem. Bodajże... córce czy tam... siostrzenicy hrabiny Nuln. To była tragedia. O ile wiesz jak tamta kobieta wygląda... - Hans nieco się skrzywił jakby myślał o czymś obrzydliwym. Dawał wyraźnie znaki, że tamto wspomnienie nie należy do doświadczeń szlachcica z napiękniejszymi okazami urody.
Gdy już pożartowali ruszył do ogniska za Arkadią i pomógł nanieść drewna na noc. *
Krasnolud pchnął człowieka i odwrócił się, zobaczywszy parkę zbliżającą się do ogniska, ruszył w ich stronę ze znudzoną i poirytowaną miną. - Nie czujcie się zbyt pewnie, chyba zapominacie o tym co powiedziałem , nie zamierzam się powtarzać - rzucił w ich stronę podchodząc bliżej. - Jeśli ktoś ma coś przeciwko... - Wysyczał wznosząc jednoznaczcie topór.
- Kranoludzie odstąp od nas. Poszukaj sobie jakiegoś trola i na nim wyładuj swoje niespełnione potrzeby seksualne... - Hans rzucił w stronę zabójcy, Sander wyglądał na wojownika. W razie czego we dwóch... może wybronią się przed krasnoludem.
- Dość tego człeczyno... - Falgrim przyspieszył kroku unosząc topór tym razem nie próbując ogłuszyć przeciwnika trzonkiem, a ciąć na wysokości korpusu.
Hans wojownikiem nie był. Jednak takie zachowanie nie podobało mu się. Po prostu siedział dalej.
- I co? Zaciukasz mnie na śmierć gdy nie mam nawet ze sobą broni? Dalej krasnoludzie, plam swój honor. Wtedy nawet śmierć z ręki samego krwiopijcy Khorna nie zmaże twych win.
W połowie zdania człowieka, jeszcze bardziej rozjuszony Zabójca dopadł do niego i ciął na odlew dwuręcznym toporem, jednak Sander szybkim kopnięciem zbił topór Falgrima.
- Nie jesteście czasem z jednej ekipy?- rzekł twardo Sander - Daj spokój, zacny krasnoludzie, on ci nic nie uczynił.
Ryk wściekłości wydobył się z gardła krasnoluda, który teraz już rozjuszony do granic, wymierzył powrotne cięcie w przybysza.
Hans jedynie się uśmiechnął i popatrzył najpierw w górę tak jakby wymieniał z kimś uśmiech, a następnie ukłonił się Sanderowi. Widząc jednak jak zabójca odwraca się w stronę jego towarzysza Hans wstał i stanął za Falgrimem.
Nie wstając ze swojego miejsca, Virael zawołał do przybyszów: - Kimże jesteście, skoro tak bardzo zależy wam na pozostaniu tutaj? Jak widać... nie jesteście mile widziani. Dla własnego dobra, odejdźcie jak najdalej. Ten krasnolud robi do czego został stworzony i zapewne nikt nawet nie spróbuje go uspokajać. Parsknął śmiechem. - A Ty dziecko - zwrócił się do Hansa - przestań się w końcu ślinić na widok tej kobiety... jakież to żałosne.
Hans na słowa elfa się tylko uśmiechnął i pokiwał głową.
Otto był przez moment w szoku. Po chwili otrząsnął się z niego, ruszył się szybciej niż myślał że jest to możliwe i... uderzył Hansa prawym sierpowym prosto w twarz, po czym ryknął w jego kierunku.
- Nigdy więcej nie używaj imienia jednej z niszczycielskich potęg w mojej obecności, ty niekompetentny, niedorozwinięty kretynie! Zrób to jeszcze raz, a oberżnę ci jądra tępym nożem, upiekę je na wolnym ogniu i zmuszę cię byś je zjadł! Powinieneś wiedzieć lepiej.
Cios który zmierzał w kierunku Hansa i przybysza zatrzymał się zanim jeszcze się zaczął, krasnolud zerknął jak kolejny człeczyna dołącza się do bójki, bo nie mógł nazwać tego porządną bitką i zdziela gogusia pięścią, ryk wściekłości urwał się i po chwili, ułamku sekundy zabójca wybuchnął rubasznym smiechem. Spojrzał ponownie na przybyszy i uznał w myślach, że nie są warci jego topora, a ten kurdupel, cóż, są inne sposoby.
W tym całym zamieszaniu do środka zbiorowiska wcisnęła się rudowłosa kobieta, lekko rozsuwając na boki wszystkich, co ich rozpierała energia.
- Panowie - rzekła spokojnie - zaprzestańcie tej nierozsądnej bójki, nie chcemy, żeby nikomu cokolwiek się stało. Dajcie spokój, chodźcie. Zasiądźmy przy ognisku.
Hans na słowa Otta tylko się uśmiechnął. Taki mamy świat, demony istnieją, mroczni też istnieją. Co się kryć. Przecież nie przyjdą jak ich się zawoła. Śmieszny ten mieszczuszek.
Falgrim rzucił w stronę kobiety - Niczego się nie nauczyłaś? Żegnam. - jedną ręką wciąż dzierżąc broń, drugą zagarnął Otta i poprowadził do wozu - No człeczyno, musisz się ze mną napić.
Hans znów się uśmiechnął. Mimo sytuacji, która omal nie pozbawiła go życia był w dobrym humorze. Przez dłuższą chwilę milczał i patrzył się w niebo.
- No trudno, panie Hansie - wtrącił niezręcznie Sander - i tak za dużo rumoru narobiliśmy, Arkadia, idziemy - powiedział, łapiąc kobietę za ramię - Gdybyś chciał pogadać, będziemy niedaleko - nie brnąc w zbędne wypowiedzi, ruszyli ku swoim rzeczom.
Szlachcic jednie popatrzył na Sandera. Mężczyzna wyrwał go z zamyślenia.
- Gdybyście potrzebowali czegoś lub po prostu towarzystwa zapraszam do siebie. Ja jak narazie... - przerwał i podniósł palec...
- Ja idę się przejść po lesie... - gdy Sander i Arkadia odeszli, Hans jak powiedział tak zrobił. Po prostu po chwili wszedł między drzewa aby porozważać sobie...
Otto odetchnął głęboko, uspokajając się.
- Masz rację - powiedział w kierunku zabójcy - stanowczo muszę się napić. Ten idiota tak mi podpadł że jeśli zaraz się nie uspokoję, będę musiał go zabić w wyjątkowo brutalny sposób.
- Wy człeczyny jesteście zbyt porywcze - Oznajmił przemądrzałym głosem znawcy, co zabrzmiało wybitnie niestosownie w jego ustach, wykrzywił się dziwnie co musiało oznaczać uśmiech a broda mu się zatrzęsła. - W swoim czasie. Teraz piwo. - rzekł po czym zaczął przekopywać się przez zapasy w poszukiwaniu trunku.
Otto potrząsnął głową i odezwał się spokojnie.
- Nie chodzi tylko o jego zachowanie. To było niewiarygodnie głupie, ale mógłbym to ewentualnie wybaczyć. Ten... skończyły mi się określenia. Wypowiedział imię jednego z czterech bogów chaosu. Słyszałem opowieści. Nawet najgorsi z czcicieli chaosu boją się je wymawiać. To zwraca ich uwagę. Mamy szczęście. Normalnie skończyłoby by się to cięzkimi mutacjami dla niego i niewiarygodnym bólem dla nas.
- Ja tam nie narzekałbym gdyby pojawiło się kilka demonów - rzucił obojętnym tonem - Idealny przeciwnik... AHA! - Wyszarpnął dwa kufle, z czego jeden wcisnął Ottowi do ręki i nalał do pełna. - No to, do dna! - Łyknął zdrowo, opróżniając kufel stopniowo, po czym z pianą na brodzie beknął donośnie i westchnął krzywiąc się na smak ludzkiego sikacza ale mimo to dolał sobie więcej.
Otto również łyknął potężnie z kufla.
- Mam złe przeczucia do tych przejezdnych. Coś jest z nimi nie tak, choć nie potrafię dokładnie wskazać co. Mam tylko nadzieję że nie zapłacimy krwią za ich obecność.
Zabójca rzucił krótkie spojrzenie na dwójkę ludzi - Jeśli chcą krwi to chętnie im jej dostarcze - Zarechotał - Nie martw się człeczyno, nie tacy się trafiali.
Virael uśmiechał się patrząc na całą tą sytuację. Nie było tak źle... Choć nieco dziwnym jest, że najgłupszy z całego towarzystwa jest człowiek. W końcu to dzieciak, może być i tak. Po raz kolejny niechętnie uznał że krasnolud wcale nie jest taki zły... cóż, ja sobie towarzystwa nie wybierałem. Podszedł do pijącej dwójki i zapytał: - można się dołączyć? Jedynie wasza dwójka myśli tu jeszcze racjonalnie... i trzeźwo. Zaśmiał się. - Do celu naszej podróży nie jest wcale tak daleko. Przydałoby się opracować jakikolwiek plan działania w Roche.
Falgrim warknął coś niezrozumiale w kierunku elfa i wzruszył ramionami nie dodając nic więcej.

* * *

Jakkolwiek niezręczna była ta sytuacja, spośród drużyny tylko Darian i Hans zdawali się to zauważać. Para podróżników rozłożyła się tuż poza zasięgiem głosu, podczas gdy towarzysze odpoczywali nie niepokojeni przy skaczących płomieniach ogniska. Ten, kto pisał się na wartowanie, nie miał okazji się wykazać w żaden sposób. Jedynie Hans, gdy była jego kolej, podszedł do drugiego obozowiska, o wiele skromniejszego niż ich, lecz zastał podróżników śpiących jak zabici i wrócił do swoich.

Tuż przed świtem kompanię zbudziła nagła ulewa. Choć wszyscy skryli się pod prowizoryczną osłoną koron drzew, Jurgen, który pierwszy odczuł ciężką kroplę na swoim nosie, zauważył, że oberwało już niezły kawał chmury, droga poczęła już zamieniać się w bagnistą breję, a ich dach nad głową właśnie zaczął przeciekać. Prędko zbudził resztę towarzyszy, by ocalić od wilgoci, co się jeszcze dało. Arkadia i Sander już siodłali swoje wierzchowce, ale było widać, że czekają na nich. Gdy wszystko było gotowe, wyruszyli pośpiesznie, z dwojgiem jeźdźców u boku. Tym razem powożącym został Falgrim.
- Przed nami długa droga - oznajmił Sander, naciągając mocniej kaptur na głowę - Jak dobrze pamiętam, do Altdorfu mamy około półtora dnia drogi, żadnych siół po drodze nie licząc tych bezpośrednio przylegających do miasta. Popędź nieco te szkapy, to może będziemy tam jutro około południa. Rzygam tym deszczem, z radością powitam twardą zimę.... - odwrócił się do swej rudowłosej towarzyszki, prawdopodobnie coś powiedział, ale słowa porwał wiatr, deszcz i tętent kopyt.
- Co ty sobie myślisz, ty... - zaczął khazad - ale tamci już wdali się w galop i oddalali się powoli. Przez chwilę był zadowolony, że tamci zniknęli, ale im bardziej Falgrim mókł, tym mocniej musiał się opierać chęci popędzenia koni mimo tego, że niezbyt znał się na powożeniu. Koniec końców zdecydował się jednak postąpić za radą człowieka, kląc pod nosem siarczyście. Bądź co bądź jazda w ulewnym deszczu nie należała do przyjemnych. Impulsywnie zaciągnął lejce i ryknął "jazda!"...

Jeżeli jest coś gorszego od niewprawnego woźnicy szarżującego w rzęzistym deszczu, jest to krasnoludzki zabójca w roli woźnicy szarżujący w rzęzistym deszczu. Konie słysząc donośny ryk Falgrima wyrwały gwałtownie do przodu, pociągając krasnoluda brutalnie za sobą, skutkiem czego ten spadł z kozła w błoto i o mały włos nie został przejechany przez wóz, któym powoził. Słysząc miotane przez brodacza przekleństwa towarzysze wyjrzeli jeden po drugim z zadaszonej części w poszukiwaniu kłopotów, jednak ujrzeli jedynie Falgrima trzymającego się za ramię w błotnistym rowie. Virael ruszył pośpiesznie uspokoić konie, co udało mu się po chwili starań, następnie Jurgen i Otto ruszyli wciągnąć Falgrima do środka. Był cały w błocie i miał lekko obite ramię, ale nic więcej poza zranioną dumą mu się nie stało. Zniesmaczony Elf zajął miejsce krasnoluda na koźle i ruszyli dalej. Virael utrzymywał dobre, średnio forsowne tempo i był szczerze przekonany, że trzeba być totalną niezdarą, żeby coś zepsuć w takim prostym zadaniu.

Po południu ulewa przerodziła się w dobrze znaną wszystkim mżawkę, stąd dalsza podróż była chociaż nieco mniej nieznośna. Zmożeni nudą towarzysze drzemali w wozie podczas gdy Virael wiózł ich do celu. Demokratycznie zdecydowali się na jazdę również nocą.

Jasna połówka księżyca raźnie oświetlała drogę elfowi, gdy ten dostrzegł jeźdźca w oddali, podążającego w zgodnym z nimi kierunku. Po chwili jego bystym oczom ukazała się również ciemna sylwetka drugiej postaci, idącej pieszo tuż obok. gdy zbliżył się do nich wszystko stało się jasne.
- Ach, to wy, nareszcie! - wykrzyknęła Arkadia, odrzucając kaptur, choć i bez tego Virael mógł poznać ją po głosie.
- Co wam się stało? - odparł szorstko elf, zwalniając konie.
- Jej koń złamał nogę w tym bagnie i musieliśmy go zostawić - rzekł znużonym głosem Sander - sprawiłem mu szybką śmierć.
Hans, który nie spał wtedy, od razu wyjrzał zobaczyć, co się stało i jak to miał w zwyczaju, wkroczył do akcji.
- Jak dobrze się stało, żeśmy na was trafili! Prędko, wsiadajcie, mamy dla was miejsce z tyłu - jeszcze nie skończył mówić, a już prowadził Arkadię za rękę.
- Zaczekaj... - warknął Virael, namyślając się chwilę - Szlag... chyba nie mamy wyjścia. Tylko żadnych sztuczek. Weź pan chcecie od siebie i ładujże się, byle szybko.
Na całe szczęście Falgrim miał już dość przygód i spał jak kamień...

Do Altrofu dotarli dwa dni później, nieco przed południem. Najwyraźniej orientacja Sandera nie należała do najlepszych. W każdym dotarli na miejsce. Mniej lub bardziej chciani towarzysze podróży zabrali się z wozu tuż przy bramie, zasypując kompanów wylewnymi podziękowaniami, a ci ruszyli ku najbliższej karczmie. Zawitali więc do "Między Młotem a Kowadłem". Po załatwieniu przechowania wozu, ulokowali się w głównej sali. Jeszcze chwilę przedtem pusta, miała trzy ogromne niskie stoły z polerowanego drewna, a niski sufit sprawiał, że elf czuł się bardzo nieswojo mimo tego, że nie musiał się schylać. Za ladą stał czarnobrody khazad wycierający brudną szmatą brudne kubki. Druzyna spozyła pierwszy porządny posiłek od ładnych maru dni. Pierwszy cel został osiągnięty.
 
Ryder jest offline  
Stary 25-04-2012, 17:21   #15
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Młody Flein zjadł porządne udo z kurczaka, dopijając sporym kuflem piwa. Ziemniaki również były niczego sobie. Jadł samotnie i odłączył się od grupy. Chciało mu się lać , więc wyszedł za karczmę. Jakaś chuda panienka z podkrążonymi oczami również załatwiała sprawę. Widok niby normalny całkiem go podniecił. Panna należała do tych prostych i zamiast się skrępować jak przystało na damę , poczęła robić to jeszcze bardziej pokazowo. Koń przywiązany do pachołka głośno prychnął. Kiedy skończyła wstała i z udawaną skromnością spuściła oczy kusząco się uśmiechając. Jej dość krzywy nos wyglądał dość miło w takiej pozycji.

Zapewne skusiły ją , moje tileańskie ubrania.

Darian bez wątpienia miał zamiar wykorzystać tą dziwną sytuację, jednak nie widział do końca co winien zrobić. Dziewczyna odparła pierwsza:

-Pierwszy raz w stolicy?

Flein jeszcze lekko podniecony zaczerwienił się i odparł:

-Tak.

Delikatnie wyszczerzyła zęby.

-Widziałeś wielką świątynie Sigmara?

Lekko zdziwiło go to pytanie, przed chwilą bezwstydnie rozkraczała swoje nogi podczas przyziemnej czynności a teraz odnosi się do religijności.

-Nie...- po chwili dodał z uśmiechem i popatrzył na jej fiołkowe oczy, pomimo młodego wieku w kącikach miała już zmarszczy a jej czarne włosy straciły swój blask- Z chęcią zobaczę. Jak ci na imię?

-Jestem Katrien- odparła i pochyliła się z całkiem sporą gracją.

-Miło mi- podał jej dłoń- Jestem Darian.

Widocznie moje wdzięki ją ujęły.

Poczuł przypływ samozadowolenia. Chciał wtopić się w jej popękane wargi i złapać za chude pośladki. Nie wiedział czy to pierwsze dość perwersyjna chwila spotkania rozbudziła w nim taką żądze czy po prostu czuł się samotnie w nowym mieście i chciał uciec od drużyny, która kojarzyła mu się z przymusowym związaniem losu. Wiedział, że czyni nie odpowiedzialnie idąc bez uprzedzenia, ale wstydził się wrócić do kompani. Szczególnie w stosunku do tego elfa. Młoda parka ruszyła przepełnionymi ulicami Altrofu. Ku zdziwieniu Dariana , Katrien nie okazała się taką zupełną prostaczką jak mógł przypuszczać, była całkiem wrażliwa i , jak na biedne mieszczaństwo, inteligentna.

Po prostu umiała wykorzystać okazję i skorzystać ze swoich wdzięków.

Co dało się zauważyć unikała tematu swojego obecnego położenia. Mogła być prostytutką (co sugerowało zachęcające zachowanie) lub złodziejką czy paserką, choć jej spracowanie dłonie świadczyły o chłopskiej przeszłości. Była naturalna w kontakcie i już po paru chwilach trzymali się pod ramieniem. On również sprawiał wrażenie tajemniczego. Unikał tematu przyjazdu i mówił po prostu o wyprawie w celach edukacyjnych. To bardzo jej zaimponowało. Z racji swojego chłopskiego pochodzenia, do którego się przyznała, nie miała wielkich perspektyw. Jednak dość szybko zmieniła temat i poczęła rozprawiać o cudownościach wysokich katedr i świętości jaką niosą.

-Ostatnio do Św. Herberta przywieźli relikwię Szlachetnego Rycerza Cydrona. Jego miecz , tarczę i dłoń odrąbaną przez heretyków z Arabii - mówiła to z prawdziwym zapałem. Sam Darian nie był szczególnie religijny, ale doskonale zdawał sobie sprawę jaką sacrum odgrywało wśród ludu.

-Jeśli chcesz możemy tam pójść.

-Nie- odparła smutno- relikwia jest na razie nie dostępna dla wiernych.

Flein popatrzył z zaciekawieniem, z jakiegoś powodu ręka mu zadrżała. Katrien wyczuła to, ale nic nie powiedziała.

-Nie wiesz czemu?

-Nie.

Spacerowali tak długo aż dotarli do Głównej Świątyni Sigmara.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 25-04-2012 o 17:38.
Pinn jest offline  
Stary 30-04-2012, 00:25   #16
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Hans przez całą dwudniową podróż był nadwyraz zadowolony. Stanęło na jego zdaniu mimo gadania elfa, uwag Otta i sprzeciwów krasnoluda. Chyba Bogowie są po jego stronie.
Siadł gdzieś z tyłu wozu i zaczął przeglądać ostatnie strony swojego pamiętnika patrząc czy kto aby nie patrzy mu przez ramię i upewniwszy się, że krasnolud śpi. Ku swojemu zdumieniu odkrył, że księga jest pusta. Wszelkie notatki zniknęły.
Hans przekartkował swój pamiętnik od deski do deski. Zdziwiony przetrzepał go całego.
- Czystka? Jak to? - szepnął do siebie.
Przez dłuższą chwilę Hans był jakiś przygnębiony. Nawet nie miał ochoty na prawienie komplementów rudowłosej. Nieraz zagryzał wargi patrząc się dookoła, czasem po towarzyszach... Może ktoś podmienił pamiętniki...?
Po chwili podczas jednego z postojów postanowił coś naskrobać. Myślał kto mógłby mu usunąć całe jego notatki. Jak zwykle... pisał o tym.
Nie wiem co tu się dzieje. Cały mój dobytek wspomnień i rozważań tak o zniknął? Może to ktoś mi go podmienił? Ci tradycjonaliści? Przecież jedynie elf może tu umieć czytać, no może ten żak... ale do czego im mój pamiętnik? W ogóle... podpis jest mój. Czyżby magia? Kto mógłby chcieć wyczyścić … w sumie mnie. Wszystko co pisałem. Całe moje życie, nie rozumiem tego. Czas pokaże...
Zamknął na chwilę pamiętnik, zamyślony. Chwilę potem otworzył go ponownie, a strony po raz kolejny okazały się czyste. Wszystko, co przed chwilą napisał, zniknęło...
Hans popatrzył wytrzeszczając oczy. Czy wszystko tak będzie od teraz znikać? Może to sen? Stwierdził, że narysuje coś... cokolwiek... bez znaczenia co. Rozglądnął się po okolicy, po sobie. Dłoń... narysuję dłoń. Jak pomyślał tak zrobił. Na ostatniej stronie swojego dziennika spróbował na szybko narysować odciśniętą dłoń.
Otworzył i zamknął... pustka. Napisał coś, popatrzył w niebo i ponownie otworzył i zamknął, znów czystka. Zacisnął mocniej pióro, prawie je złamał. Uspokoił się po chwili i znów zaczął pisać. Gdy po raz któryś już ujrzał czyste kartki zamknął z trzaskiem pamiętnik, wrzucił go do torby i poszedł się przejść ignorując wszystko i wszystkich.
Wrócił po pół godziny w jakiś sposób doganiając towarzyszy, którzy już ruszyli.

Gdy już dotarli do Altdorfu także postanowił się przejść. Obszedł główny plac miasta, który był już mu znany. Alejami ruszył w stronę dzielnicy szlacheckiej. Tam widząc jedynie straż niewpuszczającą wszystkich cofnął się uśmiechając. Przeszedł także obok katedry. Tam z czymś w rodzaju pogardy, czy też przepełniony pewnością siebie podniósł wysoko brew i odsłonił gardło, jakby chciał rzucić Sigmarowi wyzwanie. Odszedł dalej. Ponownie otworzył pamiętnik dopiero przy fontannie na placu targowym. Usiadł i począł od nowa spisywać swoją historię. Poczynając od jego domu, rodziców, ich przyjaciół, jego kontakty...
 
Aeshadiv jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172