Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-04-2012, 08:28   #1
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed.] Cz.3 - Burza nad Kreutzhofen






BURZA NAD KREUTZHOFEN

************************************************** *******


W dniu, w którym bohaterowie Taugegebrg byli umówieni z Tiluschem, spotkali się ponownie. Załatwili swoje sprawy, starali się jednak nie wychylać zbytnio, po wydarzeniach w Heisenburgu. O dziwo wszyscy, bez wyjątku stawili się we wskazanym miejscu. Niektórzy powątpiewali, że i Remermann się tam zjawi, jednak przyszedł. Widać słowo jego, było cenne. Z nadzieją więc zapatrywali się na obiecaną nagrodę. Grafitowy zaprowadził ich na spotkanie ze swoim przełożonym - Niklasem Kech.

Miejsce, do którego zostali zaprowadzeni, z pewnością nie było główną siedzibą organizacji, ta musiała zostać tajna. Ale było i miejscem gdzie mieli wystarczająco ciszy i spokoju, by dogadać wszelkie sprawy. Był to zwykły dom, jakich w Nuln stało wiele.

Pierwszym tematem, który Kech poruszył, było podziękowanie za czyny dokonane na górze Taugegeberg. Poza słowami gratulacji i wdzięczności za bezinteresowną pomoc, uzyskali również materialną nagrodę. Coś co znacznie powiększyło objętość ich sakiewek. Bohaterowie zaś oddali Kechowi ‘Skrzynię Konrada’, opowiedziawszy o wszystkich wydarzeniach ostatnich dni.

Po tej ‘oficjalnej’ części, Kech zaproponował dalszą współpracę.
- Cóż byście powiedzieli, na najęcie do kolejnej misji? – zapytał zerkając na każdego z osobna – Ludzi mam obecnie niewiele, a wszyscy oni pracują nad swoimi sprawami. Ostatnio męczy mnie sytuacja w Kreutzhofen, leżącego na południu tej krainy, zaraz przy górach, na ziemiach Hrabiego Pfeifrauchera. – Mówił wyraźnie zaniepokojony – Otóż od kilku tygodni, nad tamtejszymi górami szaleją burze, nieprzerwalne burze. Podobno nikt już tam nawet na gromy, uwagi nie zwraca. Wody w rzekach wezbrały, podmywają brzegi, zalewają pola. Plony stracone, winne grona zgnite, krowy mleka nie dają, a zwierzęta inne wypłoszone zostały. Parę dni temu nawet kilkoro górników zginęło w kopalni, którą zalało. – Wyliczał. - Zastanowić się możecie, cóż naszemu bractwu do tego? Ale patrzcie – wyciągnął z kieszeni srebrną monetę – Oto moneta, nadesłana nam z Kreutzhofen. Zwróćcie uwagę na symbol wybity na niej, byczy łeb. Może nie wiecie, ale jest to symbol Krasnoludów Chaosu. To i sytuacja panująca w okolicy nie może być przypadkiem. Należy ją zbadać. A wierzę, że w stanie jesteście to zrobić. Poza tym… wielkiego wyboru teraz nie mam.

Po chwili, w której Niklas bacznie obserwował reakcję ‘gości’ i ich zawahanie, dodał. – Może zachęci was dodatkowo również fakt, iż wójt ogłosił nagrodę. Pięćset złotych koron dla tych, którzy znajdą przyczynę ustawicznych burz i sprawią, że wszystko powróci do normalności. Myślę, że jeśli walka z Chaosem, nie jest dla was wystarczającym powodem, to ta pokaźna suma powinna na wyobraźnie zadziałać. Zadziałała? – Zapytał, lekko się uśmiechając.

Otrzymawszy odpowiedź twierdzącą kontynuował. - Nie wyślę was jednak samych, oto osoby, które pracują już dla Bractwa od pewnego czasu. Podejdźcie– zawołał czwórkę siedzącą, do tej pory, przy ścianie. - Oto wasi nowi kompani. Brat Otto – akolita Vereny. Amir zwany ponoć Lwem z włócznią, przybysz spoza Imperialnej krainy, Arabii. Franc - wojak z Ostlandu. Zybert Munzer z Altdorfu, współpracujący już z nami ostatnio. Zaciekły przeciwnik Chaosu, który wspomógł nas znacznie niedawno. Jak i wy, przez przypadek, z własnej woli walki z siłami ciemności - Niklas przedstawił po krótce nowych kompanów

Gdy dotrzecie na miejsce udacie się do krewnej Braciszka. Sam on jej od dawien dawna nie widział, ale teraz okazja się nadarzyła, by tam zawitał. Sandra, jak się zwie i jej mąż, kupiec i miejscowy rajca Urlich Weidner, zobowiązali się udzielić wam dachu pod głową. Dom mają wielki i wydzielą w nim jedną izbę. Opowiedzą wam oni więcej o samym mieście i panującej sytuacji. Udacie się więc wpierw do nich. Droga przed wami długa, prowincję całą przebyć trzeba. Wyruszyć jutro o świcie zatem polecam. Dzisiaj przenocujecie tutaj, zapoznajcie się. Z mojej strony to wszystko. Liczę na was! Po wszystkim powróćcie w to miejsce, będzie ono czekać na was. Powodzenia i bywajcie zdrów. – Rzucił na odchodne. Nie czekając na pytania, opuścił domostwo, zostawiając grupkę.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 28-04-2012 o 15:23.
AJT jest offline  
Stary 27-04-2012, 11:30   #2
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
-Witajcie towarzysze - przywitał się Otto. Był młodym mężczyzną średniego wzrostu o bystrym i przenikliwym spojrzeniu.- Z łaską i pomocą Vereny uda się nam na pewno rozwiązać tajemnicę burz szalejących nad górami leżącymi na ziemiach Hrabiego Pfeifrauchera. - Zapewnił Brat. Kiedy zaś mówił odciągnął z głowy kaptur ukazując swą twarz. Jego włosy były czarnego koloru, tak samo jak broda. Zdawał się uważnie przyglądać każdemu z osobna. Ze sposobu w jaki się wyrażał i jak akcentował poszczególne słowa, można było wynosić, że jest osobą uczoną.

-Droga przed nami długa i naznaczona trudem, ale u celu powita nas moja kuzynka, Sandra, wraz z mężem Urlichem. Jestem przekonany, że ugości nas należycie. - kontynuował. -To prawda, że nie widziałem jej dawno, ale w mojej pamięci jest to kobieta sprawiedliwa i dobra, tak samo jej mąż. Wysłałem do niej wiadomość z informacją, że przybędziemy, tak więc będzie nas wyczekiwać. - skończył poprawiając swoje białe szaty, znak rozpoznawczy jego kultu.

Na jego piersi można było dostrzec zawieszony amulet przedstawiający sowę. Bez wątpienia był osoba duchowną. Jego strój wskazywał na Verenę, tak jak zostało to już wspomniane.

-Przy szykowaniu się do drogi zalecam, abyście wznieśli modły do bogini mądrości i rozwagi, tak żebyście nie zapomnieli zabrać ze sobą niczego, co mogłoby się okazać przydatne. Ja zaś pomodlę się, aby nasza podróż była wolna od zła. Spiszę w tej intencji krótką modlitwę i złożę ją w darze na ołtarzu w głównej świątyni, do modlitwy załączę jedną z mych świec, bowiem są to ulubione dary Vereny. - Otto mówił spokojnym, pokrzepiającym tonem, jak gdyby chciał powiedzieć, że z łaską jego bogini wszystko pójdzie dobrze. -Pod wieczór udam się też do miejskiej strażnicy. Jeśli będę miał szczęście komendant wskaże mi zbrodniarza, na którym będę mógł dokonać egzekucji ku chwale bogini. - skończył i skłonił się lekko. Gestem reki oznajmił, że nie zamierza już nic dodać i inni mogą się również wypowiedzieć. Akolita miał przy pasie przypięty miecz, tak więc słowa o wcieleniu się w rolę kata musiały być na poważnie.

Miał również zamiar udać się do Zakonu Tajemnic, czołowej organizacji świątynnej Vereny, gdzie był zaledwie adeptem, czekającym na możliwość wykazania się i dostąpienia zaszczytu przyjęcia święceń kapłańskich i uzyskania pełni praw związanych z przynależnością do Zakonu. Chciał poinformować swojego opiekuna o miejscu, do którego zmierza. Być może jego przełożeni będą mieli dla niego jakieś specjalne zadanie w tamtej okolicy, które będzie mógł wypełnić przy okazji wykonywania misji głównej.
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 27-04-2012 o 11:34.
Mortarel jest offline  
Stary 27-04-2012, 12:17   #3
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Detlef bez komentarzy przysłuchiwał się wypowiedzi Niklasa Kecha. Bo i co tu było komentować. Misja cudem jakimś zakończyła sie powodzeniem, bo i skrzynię przywieźli, i elektorka przeżyła. Słuchy co prawda chodziły, że jej stan jest kiepski, że długo będzie się leczyć, jeśli w ogóle do poprzedniego stanu zdrowia powróci, ale i tak lepsze to było, niżby miała z Heisenburgu w trumnie wrócić. A na dodatek, co było w sumie niezłą niespodzianką, pozbyli się Melissandry, kultystki Khorna.
Same sukcesy.

Kolejna misja zapowiadała się równie ciekawie, jak poprzednia. Czyli była w stylu, który średnio Detlefowi odpowiadał. Jakoś nie czuł powołania do knucia czy gmerania w cudzych sekretach. Pewnie dlatego nie miałby żadnych szans na dworze któregoś z panujacych, bo tam tego właśnie typu działania stały u podstaw wspinania się po stromej i trudnej drabinie kariery.
Ale, prawdę mówiąc, i tak nie miał nic ciekawego do roboty. A może, jakims trafem, wpadnie na jakiś dobry pomysł i pomoże rozwiązać zagadkę. Oferowana nagroda też była zachęcajaca, chociaż... im więcej osób do podziału, tym mniej zysków przypada na głowę. Jednak czy pieniądze były najważniejsze? Z pewnością nie dla niego. Poza tym wzrastała ich siła bojowa, co w walce z przedstawicielami sił Chaosu mogło byc przydatne.

- Detlef von Halbach - przedstawił się, gdy jeden z 'nowych' przestał w końcu mówić. - Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie udana.

Nadzieję może i miał, ale wiary w to, co powiedział, dużo mniej. Brat Otto wyglądał na nadętego dupka, na dodatek z klapkami na oczach. Nie mógł im los zesłać akolitki Shallyi? Albo chociaż akolity tej bogini? Ale wybierać sobie kompanów w takiej sytuacji nie można było. Można było jedynie liczyć na to, że w praktyce braciszek okaże się bardziej strawny.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 27-04-2012 o 12:32.
Kerm jest offline  
Stary 27-04-2012, 16:47   #4
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Odkąd Albert uciekł z więzienia był jakiś dziwny. Wyciszył się. Nie mówił wiele, nawet do Knuta, którego najbardziej lubił z kompani, nie odzywał się zbyt często. Gdy już dotarli do Nuln Albert wybył na cały dzień. Wrócił z pełnym plecakiem, jednak nikomu nie ujawniał jego zawartości. Widać było, że jego pakunek jest sporych gabarytów. Przy pasie Lynre natomiast widniał porządny młot krasnoludzkiej roboty, zdobiony napisami w trzech językach. Albert nie znał ich znaczenia, ale kowal u którego zakupił ten oręż zapewniał, że są to ostrzeżenia dla przeciwników. Dziwnie się uśmiechał, ale Albert zaufał Khazaldowi. Młot był poręczny, lekki, nawet włóczykij mógł nim walczyć bez większych problemów.

Albert przyglądnął się nowym towarzyszom. Nikt oprócz Araba nie zwrócił jego szczególnej uwagi przywitał się ze wszystkimi.
- Witajcie, jestem Albert, największy obieżyświat Starego świata!
Do obcokrajowca powiedział coś w jego języku.
- Chodźmy się napić!
W Tilei widział jak jeden z marynarzy właśnie takimi słowami przywitał się z kupcem z Arabii. Albert tylko domyślał się co mogą oznaczać te słowa.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 27-04-2012, 18:06   #5
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Wiele działo się w umyśle Knuta od czasu wyruszenia na szlak. Po sukcesie w Taugegebergu wypełniała go euforia i poczucie siły. Z poczucia siły wykluła się pycha i pogarda dla słabszych, w efekcie których chłopak stracił stanowisko dziesiętnika milicji. A potem nadeszła misja Konrada, a z nią zimny prysznic, gdy Szłomnik okazał się za cienki w uszach, by rozwiązać zagadkę i powstrzymać katastrofę. Frustracja i zniechęcenie po nieudanym śledztwie szybko jednak ustąpiły. Raz jeszcze dał się poznać chłopski upór Knuta, który kazał mu iść do przodu i nie poddawać się wątpliwościom. Szłomnik miał długi czas na przemyślenia, gdy prowadził wóz szlakiem biegnącym do Nuln. Musi być skuteczniejszy - stwierdził - bardziej zdyscyplinowany, skoncentrowany i praktyczny. Ta decyzja poprawiła mu humor.

Czuł się dobrze. Dostrzegał, jak ostatnimi czasy rozwinęły się jego umiejętności. Był silniejszy i bardziej sprawny, niż gdy wyruszał z rodzinnej wioski kilka miesięcy temu. W trakcie treningów jeszcze zręczniej posługiwał się orężem, a coraz ciaśniej opinająca barki kurtka świadczyła, że mięśni tylko mu przybywa. Nie był już wioskowym ochotnikiem - był fachowym żołnierzem. Coraz częściej dumał o przyszłości. Mógłby wrócić do Stirlandu i zakręcić się wokół kariery sierżanta w oddziałach lokalnego wielmoży. Tylko czy naprawdę tego chciał? Dowodzenia ludźmi, walki z ich gnuśnością i niezgulstwem, odpowiedzialności za tych, którzy sami za siebie nie odpowiadają? Może wolał zostać samotnym wojownikiem, mistrzem miecza - żyć szałem walki i pragnieniem krwi, samemu wyrąbać sobie drogę do sukcesu? Zaiste, Knut zwany Szłomnikiem dużo w tych czasach myślał o przyszłości. Ale był już wszak mężczyzną dwudziestoletnim, czyli w kwiecie wieku i był to najwyższy czas, by swą przyszłość sprecyzował.

A póki co znalazł się w Nuln. Zaraz po przybyciu, onieśmielony nieco wielkością miasta, wybrał się na przechadzkę handlowymi uliczkami. Podziwiał wystawione w zakładach rusznikarskich garłacze i samopały - w życiu nie miał takiej broni w rękach, a tu było jej mnóstwo. U płatnerza spędził długie chwile oglądając pięknej roboty napierśniki, lecz ich ceny - co za drożyzna! - zaczynały się od siediemdziesięciu sztuk złota. W końcu zakupił tylko pikowane nogawice do swej przeszywanicy i kilka drobiazgów. Był gotów do dalszych przygód.

Nowe zadanie wydawało się skomplikowane, lecz żołnierz nie podupadał na duchu. Ich grupa rozrosła się i pozostawało mieć nadzieje, że ludzie różnego pochodzenia i profesji sprawdzą się w skomplikowanej misji. Bo, gdy przyjdzie do rąbanki, Knut wiedział, że nie zawiedzie. Na razie jednak przedstawił się.

- Knut. Szłomnik. - Skinął głową. To było powitanie wojownika, powitanie bez wielkich słów. Z resztą Stirlandczyk nigdy nie lubił odzywać się pierwszy.

Nowi towarzysze mieli przed sobą młodego chłopaka o muskularnej budowie. Z jego niedokładnie ogolonej twarzy biła prostota i opanowanie. Za ubranie służył Szłomnikowi prosty, zielony mundur stirlandzkiej piechoty, głowę chronił świetnej roboty kapalin, zaś w ekwipunku wojownika znajdowała się pokaźna kolekcja uzbrojenia - na czele z wielkim berdyszem.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 27-04-2012, 18:55   #6
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację

Amir nie czuł się zbyt pewnie w towarzystwie nieznajomych mu ludzi. Ten świat, wciąż pozostawał dla niego obcy. Wyglądem nie przypominał zwykłego kmiota, czy kupca i tylko to było jego jedynym atutem poza rzecz jasna miłością do walk. Był wysoki. Miał prawie sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, a przy tym był świetnie zbudowany. Miał gabaryty prawdziwego gladiatora. Mimo to wyglądał dość niewinnie i niegroźnie, przypominał trochę przygłupa, który nie bardzo wie, po co przybył w wyznaczone miejsce spotkania. Nie był nim, jednak do tej pory nie opanował w zadowalający go sposób mowy Imperialnej i zwyczajnie nie nadążał za słowami Niklasa. Amir miał długie, czarne włosy spięte zachodzące za uszy. Ciemna karnacja nawet niedowidzącemu, zdradziłaby pochodzenie rosłego wojownika. Uzbrojony był skromnie. U jego boku, o ścianę oparta stała włócznia, do pasa przytwierdzoną miał pochwę z mieczem, zaś pod ławką, na której siedział, leżała stalowa tarcza.

Kiedy został przedstawiony, powstał i pokłonił się lekko. Mimo iż od długiego czasu był wolnym człekiem wciąż dręczyły go przyzwyczajenia z służby Azurowi. Nie tylko to mu pozostało z ów służby. Liczne blizny ( w większości skryte pod ubraniem i zbroją) do tej pory nie pozwalały mu zapomnieć kim był kiedyś.
Amir miał daleko do myśliciela, czy innego filozofa. Nie zastanawiał się nad dalekim planowaniem przyszłości, nie rozmyślał jak zagospodaruje swoje złoto. Mimo iż nie potrafił liczyć znał wartość dziewki, nowego oręża, czy dzbana wina. Jego potrzeby były zaś skromne jak ascety, żyjącego w celi klasztoru. Pragnął być pojedzony, chciał kończyć dzień kielichem wina i od czasu do czasu oddać się w ręce czarnowłosej kurwy, która pewnie czerpała więcej przyjemności z uprawiania miłości z takim osobnikiem jak on, niż on sam.

Marzenia? Miał jedno. Ci, którzy je znali (a było ich niewielu) mogli porównać cel Amira do celu charakterystycznych istot jakimi byli krasnoludzcy zabójcy trolli. Nie, nie była to chwalebna śmierć. Śmierć pragnął zadawać tylko potężnym przeciwnikom, sobie zaś chciał zapewnić chwałę. Teraz miał ku temu okazję. Kiedy jeden, z mężów, z którymi miał pracować odezwał się w mowie Amira, gladiator zmrużył oczy i zmarszczył czoło. Słowa Alberta zrozumiał bez większego problemu. Amir wstał z ławy raz jeszcze i zrobił krok w stronę człeka.
-Takululakum fi emna luchach?- uniósł brew. Widząc jednak minę człeka Amir uśmiechnął się lekko -Gdzie się nauczył mowy Amira?- spytał wspólnym językiem, poklepując Alberta po ramieniu.
-Amir walczy. Amir zna taktyki. Amir gladiator. Amir „Lew z włócznia”.- dodał po chwili spoglądając po kolei na każdego z nieznajomych, zebranych w pomieszczeniu.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 27-04-2012, 19:51   #7
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Albert wyszczerzył zęby pierwszy raz od dłuższego czasu. Cieszył się, że jego dobry słuch w Tileańskim porcie spisał się na tyle, że przywitanie Araba brzmiało dobrze, a jego pamięć była na tyle dobra, że zapamiętał wszystkie dziwne słówka.
Włóczykij odpowiedział Arabowi:
- Ha! Tak to się witali z kupcami z Waszego odległego kraju żeglarze ze Starego świata. Czyli pamięć mnie nie myli. Co dokładnie znaczą te słowa? Jakieś błogosławieństwo? Tak? To ostatnie słowo brzmi jak imię jakiegoś bóstwa! - mówił gestykulując i ciesząc się jak dziecko ze swojej znajomości różnych języków.

Wyglad Amira był... dziwny. Chyba wszyscy wojownicy z obcych krain tak mają. Norsmeni blond włosy, jasna skóra, ubrani w skóry niedźwiedzi, Kozacy z Kislevu takie śmieszne stroje, czapy i fryzury, a Arabowie? Oni przecie prawie bez ubrań. Nie zimno mu tak?
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 28-04-2012, 23:24   #8
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Kurwa Franc, kapitan nie żyje! Rozerwało go na strzępy! Zostaliśmy tylko my! Są wszędzie, rozumiesz! Co, my teraz zrobimy, Franc?! Ja... Ja nie chce umierać! Franc, rozerwało go na strzępy, rozumiesz!
...
- Franc? Nie przeżyjemy, prawda? Co my teraz zrobimy... Franc? Gdzie idziesz? Zwariowałeś? Co, Ty robisz? Franc, co chcesz zrobić?! -

- A zabije ich wszystkich. -

*****



- Franc Maurer -

Przedstawił się krótko, podchodząc do wspólnego stołu. Głos miał zmęczony, jak ktoś, kto po raz kolejny musi powtarzać rzeczy oczywiste, bez żadnej nadziej, że jego słuchacze tym razem je zrozumieją. Wyskoki i dobrze zbudowany, choć nie tak jak przybysz z Arabii, trzymał się sztywno, na wojskową modłę. Na sobie miał mundur choć był tak znoszony, brudny i zniszczony, że nie sposób było rozpoznać jaki. Na twarzy kilkudniowy zarost, niedbale przycięte, czarne włosy i zaczerwienione oczy, dopełniały obrazu całości.
Przy pasie zwisł przypięty jednoręczny młot. Po drugiej stronie zatknięty sztylet. Mundur narzucony był na skórzany pancerz. Przez ramie przewieszona okrągła tarcza. Na tym wszystkim górował miecz. Wielki, dwuręczny oręż, prawie tak długi jak włócznia przybysza z Arabii, obok której opierał się o ścianę. Franc lubił nosić to ostrze oparte na ramieniu, tak, że widać je było z daleka. Odkrył, że oszczędza mu to wielu problemów w kontaktach międzyludzkich.

Nie to, żeby mu się w Nuln nie podobało. Wręcz przeciwnie. Po chwilowym wrażeniu zagubienia, szybko odnalazł dla siebie miejsce. Było nawet tu niedaleko. Obskurna mordownia, ale zawsze można było napić się tam mocnej, podłej gorzały, za srebrniki wygrane w kości. A gorzała było mu potrzebna jak powietrze. Bez niej coraz trudniej było mu zasnąć. Bez niej co raz trudniej było mu wstać...

- Ciekawa błyskotka... - mruknął obracając w dłoniach dziwną monetę. Krasnoludy chaosu... Cóż, nie miał jeszcze okazji takich mordować, ale przypuszczał, że nie rożni się to zbytnio od mordowania innych. No, może trzeba będzie się trochę do nich schylić. To niedobrze. Od schylania bolały go plecy.
Hmmm... Góry i krasnoludy. To najpewniej oznacza podziemia, albo inksze lochy. Znów niedobrze, mało miejsca do machania „Scyzorykiem”... Trzeba będzie dokupić parę rzeczy, przed wyjazdem. I gorzałę. Dużo gorzały, wszak nie wiadomo, co na miejscu się zastanie...

- Co do mnie, to zasadniczo zajmuje się tym samym, co szanowny braciszek. - przemówił do reszty, zupełnie jakby dopiero teraz sobie o nich przypomniał. Przy okazji schował za pazuch srebrną monetę. Może się jeszcze przydać.
- Też przeprowadzam egzekucje. Tyle, że darowuje sobie, te wszystkie poprzedzające ją formalności i od razu przechodzę do wykonanie wyroku... -
Franc uśmiechnął się do nich najszczerzej jak umiał. W rezultacie przez pijacką facjatę przeszedł trudny do zdefiniowania grymas.

- Idzie ktoś na wódkę? -
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 29-04-2012 o 01:29.
malahaj jest offline  
Stary 29-04-2012, 00:13   #9
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
- Poznalimy jednego razu krasnoluda chaosu. Czcił Nurgla. Bestia twarda była - posłałem mu bełt w brzuch i ustał na nogach. Dopiero przebity mieczem na wylot zdech.

Szłomnik wspominał minione przygody. Fakt, że khazad z tej historii nijak nie był krasnoludem chaosu. Lecz: krasnolud chaosu, krasnolud czczący chaos - czy rąbie się ich zdecydowanie odmiennie?

- Na wódkę pójdę - dał się zachęcić Franzowi - Słyszysz, Bert? Na wódkę idziem, co?

Lynre był ostatnio nie w sosie i Knut postanowił znaleźć sposób na rozweselenie kompana. A i sam chętnie zobaczy, jakie uciechy oferuje wielkie miasto - ten żołnierz w uświnionym mundurze zdawał się być odpowiednim przewodnikiem.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 29-04-2012, 01:10   #10
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Albert uśmiechnął się delikatnie na propozycję napicia się.
- Cóż... przy pieniądzach to ja nie jestem na ten moment, ale skoro stawiacie to chętnie się napiję. Tak wnioskuję z propozycji. - odpowiedział nieco weselej.
Sięgnął do sakiewki, tam pogmerał chwilę i sprawdził jej stan. Nie było wiele, ale na wódkę będzie.
 
Aeshadiv jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172