Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-07-2012, 08:43   #1
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed.] Za garść złotych koron - III




Za garść złotych koron - cz. III

************************************************** *******

Od czasu ostatnich wydarzeń, drużyna miała czas oswoić się Salkalten. Zdobyli wpływowego sojusznika, wzbogacili się znacznie.

Aptekę przejęła administracja elektora, zapowiadając za jakiś czas przetarg na nią. W samym mieście powstała straż obywatelska, która miała wspomagać tą miejską. Dzięki, dobremu słowu hrabiego, pozycja Slavko Ponomareva została zaproponowana Aliquamowi. Aaronowi natomiast zaoferowano, nową pozycję, pozycję specjalisty medycznego. W straży obywatelskiej znalazło się miejsce dla Alexa i pozostałych, którzy przyjęliby tam posadkę.

Wołodia natomiast został zaproszony na rozmowę przez właściciela Słonej. Laurentij Spiakov, jak się zwał, zainteresował się młodym kozakiem. Słyszał, że wspomógł w odnalezieniu winnych ostatnich morderstw i widząc potencjał Zarubieva, zaoferował mu współpracę. W ten sposób, wraz z Wujaszkiem, mogli zdobyć kolejną cenną znajomość, która zaprocentuje, gdy ich własna karczma powstanie. Laurentij wszak sam był właścicielem karczmy, jak i pobliskiej gorzelni. Spiakov, chciał zlecić Wołodii zadanie odnalezienie metalowego alembiku, wykonanego przez krasnoludy, dla ostatniego właściciela starej gorzelni. Urządzenie to umożliwiało hurtową produkcję, wysokiej jakości alkoholu. Alembik ten, jak i inne rzeczy ich właściciela zostały skradzione. Choć ciężko ukryć wielką, metalową rzecz, nikt nie wiedział gdzie ona jest.

Do uszu bohaterów doszło również, że i sam nowy właściciel gorzelni, Metrious Hals, jest w stanie słono zapłacić za wspomniany przedmiot, którego brak odkrył w trakcie remanentu.

Dziwne spotkanie, z postacią ubraną w charakterystyczny na północy Imperium ubiór, miał Ignatz. Był to osobnik o gładko wygolonej twarzy i blond włosach, w trakcie spotkania przedstawił mu pewną propozycję.

Wujaszek natomiast, dzięki swojej smykałce do interesów i dobieraniu sobie odpowiednich kontaktów. Stawał się w Salkalten coraz bardziej popularny i wpływowy. Wiedział jak i co do kogo zagadać, jak się zaprezentować, a to się wśród elity ceniło. Hrabia szybko się zorientował, że łatwo może zyskać sojusznika, który może reprezentować interesy, zwłaszcza tam, gdzie nie są one zbyt pewne. Hrabia, jak i w stosunku do pozostałych, był wdzięczny za udział w śledztwie i swą wdzięczność starał się okazywać. Zapewne nie bez celu.

Anzelm szybko dowiedział się, że w mieście trwa rywalizacja między administracją księcia Raukva, a Małą Radą, sprzyjającą niektórym z bogatszych rodzin, a w szczególności von Hellom. Von Viehmann wspierał Elektora, uważał że jego obecność w mieście jest korzystna zarówno dla Stolicy, jak i jego interesów. Uważał, że dni Małej Rady są policzone, a sam Elektor będzie potrzebował nowych ludzi, którym będzie ufał. Hrabia załatwił Anzelmowi wejście na salony, zaprosił go na parę spotkań w których pojawiali się bogaci ludzie. Dał jasno jednak Wujaszkowi zrozumieć, że te wszystkie przywileje będą trwały tak długo, jak długo Anzelm będzie popierał jego stanowisko.

Eryk, który przebywał teraz dość często w świątyni, widział jak najwyższy kapłan wpada w coraz większą paranoję. Wszędzie widział działanie sił Chaosu, wszędzie węszył spiski . W dodatku na mieście zaczęło pojawiać się coraz więcej plotek wymierzonych w kapłana. Mówiły one o jego chorobie umysłowej, podburzały lud. Atmosfera napięcia była coraz większa. Słychać też było, że Sigmaryta staje się coraz większą solą w oku Księcia-Elektora, który ponoć nawet zwrócił się do Wielkiego Teogonisty z pytaniem o możliwość wymiany największego przedstawiciela świątyni w Salkalten.

Von Viehmnann, zaoferował Wujaszkowi, a także jego kompanom, którzy przyczynili się w ocaleniu go, nieodpłatny wynajem niewielkiego domku. Nieodpłatny, przynajmniej na razie, ale to zawsze coś. Miejsce w którym mogą się zatrzymać, miejsce, do którego mogą wrócić.
 
AJT jest offline  
Stary 19-07-2012, 12:19   #2
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Powiadają że świat poszedł na przód. Zaprawdę prawda i to. Wujaszek Anzelm został wprowadzony w całkiem nowy świat, i za pewne nikt by nie uwierzył że jeszcze nie dawno człowiek, który wchodzi na salony, poznaje najbardziej jeszcze nie dawno żywił się na śmietniku i nawet pies omijał go z daleka. Już nie wspominając o tym że Wujaszek nie potrafił ani czytać ani pisać, choć na szczęście do tej pory nikt o tym nie wiedział.
Jednym z takich ludzi był Joachim Reck, urzędnik zajmujący się podatkami. Człowiek o szerokich horyzontach, od którego decyzji zależało wiele. To on stał za podpisami przy umowach sprzedaży gruntu, czy nawet za decyzją o wynajmie lokali. Tak więc nie dziwne było że Wujaszek "zaprzyjaźnił" się z tym skrytym człowiekiem.
Oczywiście to wszystko miało swoją cenę..cenę lojalności i poparcia dla interesów Von Veichmana. Polityka nigdy nie interesowała Anzelma, choć zawsze słuchał uważnie, wyciągał wnioski i po jakimś czasie wiedział kto za kim się opowiada, kto jakie ma poglądy a słodzić Wujaszek umiał.

Wujaszek najbardziej rad był z podarunku ich pracodawcy; domu. Miejsce spokoju i odpoczynku. Tam też gdy tylko Aaron miał czas, lub Eryk przybywał Wujaszek prosił ich o pomoc nauczeniu się czytania i pisania w staroświatowym. A ta umiejętność mogła być mu wkrótce bardzo potrzebna. Trwało to dość opornie, bo jak się okazało Wujaszek miał większy talent do robienia dowcipów swoim "nauczycielom" niż do nauki. A to książkę z której miał nauczyć się konkretnych wersów, zastąpił książką pełną rysunków, szkiców czy dziecinnymi malowankami. Oczywiście Ci mieli dość sporo wyrozumiałości, tym bardziej że jak trzeba było się przyłożyć to Wujaszek się przykładał.

Ostatnim czasy jednak Wujaszek zaczął myśleć coraz poważniej o tym by znaleźć sobie kogoś. Przyjaciele to jedno, kochanki to drugie lecz on pragnął kogoś kto by go wspierał w jego misji. W jego dążeniu do.. bycia kimś. Kobietę, która by trwała przy nim, bo jednak Wujaszek mimo swojego talentu do wodolejstwa miał szczodre i ciepłe serduszko.Gdy miał chandrę Wujaszek schodził do piwnicy domu i siedział tam ze swoim wózeczkiem rozmawiając o tym jak to podbije Wujaszek świat. Na szczęście takie "smutne" dni nie zdarzały się za często, bowiem Wujaszek często zaglądał do karczmy by móc zobaczyć jak to wygląda od wewnątrz. Może nie samo funkcjonowanie, ale jak zarządzać ludźmi, zasobami ludzkimi a w tym Wujaszek chciał być mistrzem. Toteż pozwalało mu to dość często widywać się z Wołodią.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 20-07-2012, 00:53   #3
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Wiele nowego nastało w życiu Aarona Stolzmanna… choć właściwie to wcale nie! Choć miejsce i towarzystwo się zmieniły, to znów dom, praca - pewne schematy pozostawały takie same. Po przyjemnym podnieceniu i zastrzyku energii, jakie dał cyrulikowi udział w poprzedniej przygodzie, teraz następowała stagnacja.

W przeciwieństwie do Wujaszka, Aaron nie wyruszył na podbój salonów. Nigdy nie miał drygu do polityki i dworskich układów. Miał do tego za sztywny kark. Według niego zdobywanie wpływów wśród możnych było sztuką lizania ich butów i wspinania się wyżej i wyżej - aż dadzą ci wylizać swoje zadki. Stolzmann w ciągu dziesięciu lat życia w Wolfenburgu, nigdy nie osiągnął więcej, niż pracę felczera. Dziesięć lat starań o członkostwo w Gildii Medyków i dziesięć lat niepowodzeń - trudno o lepszy dowód braku politycznego talentu.

Tak, Aaron Stolzmann potrafił być fachowym rzemieślnikiem. Potrafił być też rzutkim i pomysłowym poszukiwaczem przygód. A teraz, gdy przygoda z niedoszłym zabójcą von Viehmanna dobiegła końca, nieświadomie wracał do roli rzemieślnika.

Tymczasem wykorzystał zarobione pieniądze i udał się miejscowy rynek. U krawca zamówił szykowny strój - piękny i wygodny. Z przyjemnością czuł na ciele dotyk jedwabnej koszuli, delikatnej wełny spodni, miękkiej skóry trzewików. Ale tak wyśmienite ubranie należało zachować na szczególne okazje - na co dzień Aaron powrócił do zwykłego, mieszczańskiego stroju.

Następnie udał się do kaletnika, gdzie wykonano dla niego skórzaną kurtkę. Z lubością przeglądał się w lustrze. Czarna skóra nabijana ćwiekami grubymi jak palec idealnie komponowała się z wielkim brzuchem i gęstą brodą. Na plecach kurtki Stolzmann kazał wymalować emblemat trupiej czaszki. Zdecydowanie w tym stroju stał wysoko w rankingu osób, których nie chcielibyście spotkać w ciemnej uliczce.

Gdy ubiór na różne okazje znalazł się w szafie, cyrulik skorzystał jeszcze z usług miejscowego zbrojmistrza, u którego wymienił swój sfatygowany tasak na porządny miecz. Prawdziwy miecz - broń bohaterów - znajdzie użytek w jego dłoni. Zaś na koniec mężczyzna odwiedził stajnie, wypatrując dla siebie odpowiedniego wierzchowca. Upatrzył sobie krępego, karego rumaka. Nie planował na razie podróży, więc odkładał zakup, lecz wolał mieć rozeznanie w ofercie masztalerza.

W międzyczasie bohaterowie mogli ze zdziwieniem spostrzec, że na wyposażeniu ich wspólnego domu znalazły się dziwne sprzęty alchemiczne. A to po prostu Stolzmann, nim administracja elektorska zajęła aptekę, wyszabrował nieco ciekawostek spośród własności ich przeciwnika. Szybko też odnalazł w sobie rzemieślniczą żyłkę i rozpoczął gotowanie jakichś tajemnych preparatów. Długimi godzinami odmierzał, podgrzewał, destylował, warzył… Okrutnie smrodliwy dym wydobywał się przy tym z chemicznej aparatury, zmuszając do wietrzenia mieszkania. „To ważne!” - ze skupieniem odpowiadał zapytany Aaron. Wreszcie skończył eksperymenty, napełnił pięć butelek dziwnym, mętnym płynem. Po czym schował butelki do kuchennej szafki. „Przydadzą się” - tłumaczył z uśmiechem.

Tak więc, oto był Aaron Stolzmann. Chodził na zakupy, siedział w domu i pracował. Spytajmy więc - czy zdziadzieje dokumentnie, czy jakaś przygoda znów obudzi w nim żyłkę awanturnika?
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 20-07-2012, 12:06   #4
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Slavko Ponomarev... Aliquam za cholerę nie mógł sobie przypomnieć kim był ten człowiek. W ogóle go spotkał? W ogóle ma to znaczenie? Ważne jest to jaki los spotkał ów Slavka i jakie następstwa miało to w życiu khazada.
Posada w straży miejskiej... pozycja jakby stworzona dla niego, zawsze to dobry sposób na dorobieniu paru groszy i pomocy innym, szczególnie, że towarzysze na razie nie mieli w planach ruszanie się z Salkanten. Krasnolud z ukrywaną przyjemnością i radością, przyjął stanowisko.

Nowe stanowisko wymagało oczywiście nowego image. Khazad kiedy tylko mógł szukał dla siebie lepszej zbroi, młota i tarczy, pieniędzy mu na razie nie brakowało, ale i na gwałt nie szukał uzbrojenia, więc cierpliwie czekał aż w ręce trafi mu się coś naprawdę wyjątkowego i odpowiedniego dla osoby jego pokroju.

Uważał też, że warto trzymać się Wujaszka, który stawał się w mieście zadziwiająco znaczący i rozpoznawalny. Khazad sądził, że Anzlem nie będzie miał nic przeciwko w byciu widywanym w towarzystwie członka straży miejskiej, zawsze można było poczuć się bezpieczniejszym i bardziej bezkarnym w interesach, kiedy po swojej stronie miało się prawo, a i Aliquam mógłby swego czasu zaczerpnąć z tego jakieś zyski. Poza tym Wujaszek był całkiem zabawny i Aliq go zwyczajnie polubił, jak choćby Wołodię. Zresztą tak jak i mądremu, wykształconemu Aaronowi należał się szacunek wynikający z jego wiedzy, tak Anzlemu należał się z racji przebiegłości i zaradności bez użycia przemocy.

Często odwiedzał też Wołodię, co było przy okazji dobrym pretekstem do wypitki, co Aliq robił coraz częściej, w przeciwieństwie do lat kiedy nie znał jeszcze obecnych kompanów, przez nich wracał do korzeni, a może raczej dzięki nim.

Miał jedynie nadzieje, że schematyczne życie nie okaże się zbyt szybko nużące, szczególnie, że powodów do bitki nie mógł znaleźć z nikim, co powoli budziło w nim dawną frustrację, podobną do tej, którą odczuwał przy braku trupów u swoich stóp po walce. Oby więc szybko znalazł się odpowiedni powód.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 20-07-2012, 16:53   #5
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Alex niezbyt długo cieszył się słodkim ciężarem ponad dwustu złotych monet, które były efektem wykonania ostatnich zadań, tudzież pewnego dobrego uczynku. W końcu nie o to chodzi, żeby mieć pieniądze dla samego ich posiadania. Co wtedy miałby z nimi robić? Ustawiać w zgrabne stosiki? Kulać? Cieszyć się ich kolorem, ciężarem czy brzękiem, z jakim upadają na stół czy podłogę? Wszak nie był dzieckiem.
Pieniądz rodzi pieniądz. Tak przynajmniej mawiano. Dlatego też nie warto było trzymać z trudem zarobionego złota w skarpetce lub skrytce pod podłogą. Oddać do banku, na pewien procent? Może jednak lepiej było zaufać Anzelmowi, powierzyć mu garść złotych koron i z przyjemnością obserwować, jak interesy kwitną, a pieniądz się mnoży? To by chyba nie był zły pomysł. Tylko co robić samemu? Siedzieć i czekać, aż z nieba zacznie lecieć złoty deszcz?
Straż obywatelska... Nazwa była szumna i dumna, ale ale Alex miał wrażenia, że raczej chodzi o stworzenie małej prywatnej armii, całkowicie podległej hrabiemu i jego poplecznikom. Z jednej strony byłoby to ciekawe - mieć dobrze płatną posadkę i nie musieć się przejmować tym, co się włoży na obiad do garnka, z drugiej... Alexowi niezbyt odpowiadało bycie chłopcem na posyłki, czy człowiekiem od brudnej roboty. Ale, w gruncie rzeczy, czemu by nie spróbować? Może nie będzie to aż tak złe? Alexander Ranelf, sierżant straży przybocznej. To wcale nie brzmiało źle. A że trzeba było w końcu dukanie trzeba było zastąpić umiejętnością czytania i pisania? Cóż było robić. Coś za coś, jak powiadano.

Na szczęście hrabia dał się przekonać i nie wymyślił żadnego dziwacznego stroju, z barwy przypominającego pawia czy innego dziwnego stwora. Zwykły skórzany pancerz, ozdobiony jedynie herbem miasta. Nic rzucającego się w oczy. A jeśli założyło się płaszcz czy pelerynę, to już w ogóle można było zachować anonimowość. Co czasami mogło się przydać.
 
Kerm jest offline  
Stary 21-07-2012, 19:17   #6
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Dzień po tym jak grupka awanturników dokończyła śledztwo i ostatecznie uratowała hrabiego przed niechybnym końcem, kompani za prośbą Wołodii spotkali się wspólnie nim każdy ruszył w miasto załatwiać swoje sprawy. Człek wiedział, że każdy ma wiele na głowie i nie miał zamiaru z każdym z osobna rozmawiać.
-Słuchajta.- rzucił bez ceregieli -Trza nam ustalijić jak długo tu będzijem i co dalej. Dobrze nam współpraca przebijega ale trzeba jakiś plan ułożyć, szto?- wejrzał na każdego z osobna -Co robijimy? Wracamy do kapłanki, jej służki i Saraijid?- spytał unosząc brew.
- Na razie - stwierdził Alex - zostajemy tutaj. Zdaje się, że uśmiechnęła się do nas fortuna, mamy, że tak powiem, protektora, wysoko ustawionego. Jeśli interesy ktoś planuje rozwinąć, to zapewne tu będzie pole do popisu. A do kapłanki wrócić będzie można, gdy tu odpowiednie więzy zostaną zawiązane. Znajomości i kontakty to ponoć podstawa interesów wszelakiego kalibru.

Wujaszek jak to Wujaszek uśmiechał się cały czas, zadowolony z życia rzekł:
- Miasto ma wielkie możliwości, które warto wykorzystać moi przyjaciele. Kontakty, piękne damy, których serca pragną poznać wielkich mężów czy Zlate Franze spadające do sakiewki to coś - zadumał się na chwilę - co warto wykorzystać. Kapłanka, cóż przykro mi to mówić ale większość z nas nie jest..no..ten.. - znów się biedaczek zadumał - altruistą, o właśnie...altruistą. Poza tym co by nie mówić Wołdia... Jeśli pragniesz tej karczmy Wujaszek pomoże ale popytałem, poszperałem i kontakty. Kontakty, bo bez tego ani rusz - uśmiechnął się szczerze i radośnie
- Taaa. Możemy tu chwilę zostać, jeszcze trochę dorobić koron, a potem wróćimy. -Mruknał Aliquam, sądząc iż Wujaszek powiedział już wszystko, co khazad by chciał rzec.

- Ja na dobrą sprawę jechałem do Salkalten, gdy się spotkaliśmy - odezwał się Aaron - Teraz, gdy z Aliquamem mamy tu fuchę w straży... zostaję, chyba, że macie widoki na robotę gdzieś indziej.
Wołodia skinął głową -Upewnijić siję chcijał ja tylko.- rzekł gromko. Kozak nie miał zamiaru dłużej zawracać kompanom głowy. -Zatem... Do potem.- rzekł z uśmiechem -Anzelm, mogę na chwijilę?- podszedł do Wujaszka -Chcijałem inwestować moje złoto, ale przyda mi siję nowa zbroja. Moja już uszkodzona mocno...- zrobił skwaszoną minę. Chciał odkładać swoje zarobki, a ciągle miał jakieś nowe potrzeby. Jednak była to inwestycja na przyszłość, wszak lepsza zbroja dawała mu lepszą ochronę a lepsza ochrona oznaczała pewniejszą przyszłość. Gdy Wujaszek dał Wołodii jego złoto, które dzień wcześniej kozak mu powierzył.

~***~



-Zdrastwoj!- krzyknął przekraczając próg niewielkiej kuźni obok sklepu z brońmi i zbrojami. Starszy, grubszy człowiek podniósł wzrok znad kowadła i przetarł czoło podwiniętym rękawem. Wołodia wiedział, że kupowanie bezpośrednio u kowala bardziej się opłaca, gdyż to towar z pierwszej ręki.
-Uważaj. Gorące tu wszystko. Czegoś chciał?- burknął bucowato człek.
-Zbroiji szukam.- wyjaśnił bez ogródek.
-Panie, dwadzieścia kroków stąd jest sklep, w którym mój syn wydaje towar.- wyjaśnił kręcąc głową.
-Aj tam. Z młodymi ludźmi to nije da siję dogadać nijak, da.- odpowiedział smutno -Tylko złoto, złoto i złoto. Nije poznali prawdzijiwej wojaczki, nije docenijają dobrej jakości broni i ochrony jaką daje pożądna zbroja.- skomentował kozak.

Kowal odłożył swój młotek obok rozgrzanego ostrza.
-Masz rację.- stwierdził chłodno kowal -W czasie burzy wielu młodzieńców, miast bronić swej ojczyzny przed siłami chaosu kryli się jak tchórze po lasach i podziemiach zamków.- stwierdził zniesmaczony. Kozak przytaknął mu głową. -Co dokładnie Cię interesuje przybyszu?- burknął po chwili namysłu.
-Zbroja. Kolcza, da.-
-Mhm...- zastanowił się spoglądając na Wołodię dokładnie, jakby chciał ocenić jego wymiary. -Coś mam. To powinno być dobre...- rzekł pochylając się pod jednym ze stołów, gdzie w drewnianym kufrze trzymał dwie zbroje. Kozak podszedł, odebrał pancerz i sprawdził wzrokiem.
-O tym mordercy słyszał? Ponoć zabity i spokój w mieście zapanował.- rzekł kowal.
-Da. Nije było łatwo go wytropijić, ale w końcu siję udało.- odrzekł Wołodia.

-Nie rozumiem. Chcesz mi powiedzieć, że pomagałeś przy zabiciu tego mordercy?- uniósł lekko brew.
-Da... Pracujem dla hrabijego. Myśli, że skąd bijedny kozaczyna z północy mijałby na nową zbroję złoto. A tak poza tym... Ile ona kosztuje?- spytał kowala.
-Eeee...- zastanowił się -Sto pięćdziesiąt.- rzekł po chwili właściciel kuźni.
-Ale myślę, że możemy się dogadać. Spuszczę do stu, jeśli wstawisz się u hrabiego, by brał ode mnie sprzęt.- rzekł wyraźnie podniecony swoim pomysłem. Wołodia spojrzał na starego człeka, po czym raz jeszcze zbadał trzymaną zbroję.
-Robijisz porządne rzeczy, da. Wijesz co to odwaga. Hrabija byłby zadowolony z współpracy z tobą... Spróbuję go przekonać. Myślę, że w cijągu kijilku dni kto siję do cijebie zgłosi.- uśmiechnął się do kowala a ten odwzajemnił uśmiech i uścisnął spoconą, brudną dłonią, dłoń Wołodii. Kozak zapłacił za zbroję w ten sposób pozbywając się całego swojego złota. Teraz musiał znaleźć tylko jakąś pracę by się nieco odkuć...

~***~

Południem, kiedy kompani rozeszli się po Salkalten by załatwić swoje sprawy kozak udał się do Słonej, gdzie miał swoje rzeczy w izbie na piętrze. Wielu rodaków, którzy przebywali w środku nie zwróciło na niego większej uwagi. Dla nich był jednym z wielu, którzy szukają skrawka ojczyzny z dala od domu. Tylko niektórzy podchodzili i gratulowali, kilku natomiast na jego widok szeptało coś przy stoliku. Kozak miał to gdzieś. Udał się prosto do gospodarza uśmiechając się szeroko.
-Polej wać pan.- rzekł gromko.
Spiakov ruchem ręki zaprosił do stołu Wołodię. Był to mężczyzna o typowo kozackiej facjacie, którą zdobiły długi wąsik, nie przystrzyżony równo i broda. Włosy na głowie miał wygolone, poza kosmykiem znajdującym się po środku. Nalał Wołodii kielich i potem i sobie.
- Siadaj przyjacielu – rzekł z uśmiechem.
Kozak usiadł wygodnie rozglądając się dookoła -Ciężkie dni ostatnio.- rzekł w rodzimej mowie -Mordercy żeśmy się z kamratami pozbyli, co to zabijał od jakiegoś czasu i straż miejska go szukała.- dodał -Kawał skurczybyka...- zadumał się na chwilę nie wierząc, że sam to powiedział. Nieco przygasł na myśl o moralnych konsekwencjach służby u hrabiego. -Polewaj.- dodał uśmiechając się niezbyt szczerze.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 31-07-2012, 07:42   #7
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Kolejnego, słonecznego dnia. Jeden z podróżników z Nordlandu, który zorganizował wyprawę po terenach zniszczonych przez Burzę. Urządził targ z przedmiotami, które w trakcie niej zgromadził. Parę miesięcy temu, wyruszył na nią z paroma wozami, do których ładował po drodze wszystko co miało jakąkolwiek wartość. Wszystko miał zamiar sprzedać z dużym zyskiem, idealnym więc było stworzenie takiego targu.

Przechadzając się po rozłożonych straganach dało się dostrzec między innymi wielkiego, pluszowego półtorametrowego smoka. Uwagę mogła zwrócić także pięknie zdobiona lampa oliwna, księgi, narzędzia do ważenia mikstur, pięknie wykonana klepsydra o z pewnością ogromnej wartości, siodło z szlacheckim emblematem, gobelin przedstawiający kislevski step. Aliquam od razu dostrzegł topór bardzo przyzwoitej jakości , z pewnością krasnoludzkiej roboty. Był także wieszak, piękny jak i zresztą większość przedmiotów, naszyjniki ze znakiem Sigmara, czy też podobno oryginalne relikwia. Wśród towarów uwagę przykuwała również misternie wykonana kula z zatopioną wewnątrz mosiężną lalką, pergaminy, czy przyrządy piśmiennicze, a nawet proporce kislevskie, czy instrumenty muzyczne, które o dziwo coraz bardziej wydawały się przypadać do gustu Ignatzowi. Ogólnie wiele, wiele rzeczy, które jednym mogły wydawać się skarbami, innym bezwartościowymi bzdetami.

W związku z tym, na targowisku znalazło się bardzo wiele wpływowych osób, von Viehmann, Spiakov, nowy przyjaciel Wujaszka, Joachim Reck. Zamożni uznali, że dla nich też z pewnością coś ciekawego, drogiego, znajdzie się do kolekcji. Hrabia polecił więc też Wujaszkowi, by się zjawił. Anzelma nie trzeba było długo przekonywać. On sam dłużej musiał rozmawiać o tym z pozostałymi, ale ostatecznie się tam udali. W trakcie dnia targowego, spostrzegawcze oko Wujaszka wypatrzyło również, że do miasta przybyło dwóch szlachciców. Rozmowa z von Viehmannem to potwierdziła, ponoć to była dwójka która zjawiła się w mieście, usłyszawszy, że bardzo łatwo teraz tu uzyskać tytuł ziemski.

Tego samego dnia, nieco wcześniej, Eryk dowiedział się, że do Salzenmundu został wysłany na posługę arcykapłan, a jego następca ma się pojawić w ciągu kilku najbliższych dni. Młody akolita był coraz bardziej rozpoznawalny w mieście, biedacy doceniali jego gest z posiłkiem, a także z uwagą wysłuchiwali jego czytań.

Również i licytacja apteki została zaplanowana na ten dzień. Popołudniu, po targu mogli się na nią udać. Cena wywoławcza była bardzo niska, pięćset złotych koron.
 
AJT jest offline  
Stary 31-07-2012, 09:00   #8
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Wujaszek na zakupach

Wujaszek z samego rana udał się na targ, albowiem stwierdził że warto coś kupić. Zjadłszy śniadanie i ubrawszy się należycie Wujaszek ruszył. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to ładna, zdobiona, klepsydra. Normalnie jak się patrzyło można powiedzieć cud miód. Taka błyskotka nie mogła ujść uwadze znakomitemu śmieciarzowi, albowiem miał co do niej wielkie plany. Chciał ją dać w prezencie Joachimowi Reckowi, licząc że w ten sposób utrwali i umocni swoją znajomość. W końcu ten urzędnik będzie miał coś co będzie dodawało powagi jego osobie, klepsydra będzie wskazywać że czas który dłużnicy mają zbliża się do końca, że czas na załatwienie pewnych dokumentów upływa nieubłaganie. Sądził że pójdzie mu gładko a tu się nadział na prawdziwego wyjadacza:
- Witam szanownego Pana - zaczął kramarz - Widzę że ta piękna klepsydra wpadła Panu w oko. No tak, prawdziwy unikat. Antyk rzekłbym. Jedynie 15 złotych koron
Wujaszek prawie się udławił gdy usłyszał tą cenę. Oczy mu wyszły prawie z orbit a usta rozszerzył i wydukał:
- Coo kurwa?? Piętnaście Zlatych Franców. Panie, pięć to ja mogę dać a nie piętnaście. Za piętnaście to mogę mieć dwie Panie na całą noc z czego jedna będzie mi tą lampę całą noc trzymała i nawet cyckami ją rozpali. Panie na Sigmara, zróbmy interes a nie okradajmy się.
Kramarz pokręcił głową:
- No co to nie.. Dziesięć i moje ostatnie słowo - pewność biła w głosie
Wujaszek czekał na to. W końcu gdy kupiec raz schodzi z ceny to zejdzie i drugi. Wujaszek wyłożył siedem złotych koron i rzekł:
- No to Panie.. siedem i zabieram to cacko do domu.
Wujaszek nagle zobaczył Ignatza który się zbliżał. Pomachał więc do niego ręką, bo co z tego że Wujcio odpicował się jak Jaśnie Ten Teges Pan, skoro zachowania ma pewne..dość prostackie i dziecinne.
Kasimir podszedł z uśmiechem do Wujaszka i spokojnie zmierzył mężczyznę oraz jego zakup wzrokiem.
- Witaj, witaj Anzelmie – powiedział. - Ładną klepsydrę sobie upatrzyłeś, ile za nią dajesz?
- Jakieś siedem koron..prezent dla przyjaciela.. - odpowiedział Wujaszek lekko zmartwiony że Ignatz też się zainteresował lampą
Kasimir uniósł brwi w wyrazie zdziwienia przez moment, ale zaraz się opanował.
- Drogo trochę, ale ładna jest. Bierz, a jak już zapłacisz to chodź, chciałbym pogadać - odparł wskazując ruchem głowy w stronę innego straganu.
Wujaszek zapłacił i udał się za towarzyszem.
- Tak? W czym Ci mogę pomóc ? - zapytał uprzejmie
- Nie chciałem Ci psuć interesu przy sprzedawcy, ale powiem Ci Wujaszku, że nie lada cacko wytargowałeś – odpowiedział Ignatz. – Wiesz, czytałem trochę o historii i sztuce... No, mniejsza o to, w każdym razie mam znajomego który takie rzeczy kolekcjonuje i myślę, że zapłaciłby za nią z pięć razy tyle za ile ją kupiłeś. Może nawet troszkę więcej. Pomyślałem że jeżeli nie czujesz się jeszcze do niej przywiązany to można by zarobić parę koron.
- Hmm.. wiesz chciałem ją dać w prezencie ale... - uśmiechnął się - powiedz mi o niej coś więcej a być może dogadamy się. Faktem jest że będę musiał kupić coś innego temu Reckowi lecz cóż..chce się mieć biznes trzeba czasem zdobyć się na poświęcenie kilku złotych Franców. Skąd wiesz że może być ona warta aż pięć razy więcej ? - gdyby to było możliwe teraz oczy Wujaszka zamieniły by się w dwie złote korony lśniące i obracające się o 360 stopni ciągle.
- Stara, Nordlandzka robota, może mieć nawet ze sto pięćdziesiąt lat na moje amatorskie oko – zaczął Kasimir, ważąc spokojnie każde słowo. – Motywy zdobień są typowe dla rzemiosła chłopskiego, ale tutaj to dzieło sztuki. Rzadko się spotyka przedmioty raczej nie wykorzystywane przez chłopstwo z takimi zdobieniami. Sama w sobie może nie jest jakaś wiele warta, ale jeżeli się zna kolekcjonera takich rzeczy... To może być chętny kupić coś takiego za dobrą cenę.
Wujaszek zadumał się chwilę. Miał orzech do zgryzienia. Ignatz troszkę zagmatwał jego plan co mu w ogóle nie było na rękę, z drugiej strony okazja do zarobku była a tego Wujaszek nie lubił przepuszczać. Zlatych Franców nigdy za wiele, toteż rzekł tak:
- Kasimirze będę szczery, zaintrygowałeś mnie. Jeśli nic nie znajdę tutaj ciekawego równie, to niestety muszę zrealizować mój plan. Pewne rzeczy jak sobie zakładamy musimy je zrealizować by potem nie żałować, że się porzuciło pierwotne plany. Rozejrzę się więc i jeśli coś znajdę to chętnie poznam Twojego przyjaciela. Zyskiem oczywiście się podzielimy pół na pół, w końcu przyjaciół nie można oszukiwać.
Kasimir wzruszył ramionami bezradnie.
- Rozumiem, rozumiem. Weź tylko pod uwagę Wujku, że jeżeli zarobisz na tej klepsydrze, będziesz mógł pieniądze wydać na jeszcze piękniejszy prezent. Cóż, zrób w każdym razie jak uważasz, do niczego na pewno nie będę Cię przymuszał. W razie czego daj mi znać.
- Dobrze. Na pewno dam Ci znać. A powiedz mi Kasimirze jak Ci się wiedzie i cóż to słychać u Ciebie? - Wujaszek czasem cierpiał na zaniki pamięci, och przecież nie może każdemu zawsze dogodzić i wspomóc. Pamiętać o każdym. Biedna głowa Wujaszka.
- A dobrze się wiedzie – odpowiedział grzecznie Ignatz. – Jak chyba nam wszystkim od czasu tej hecy z Hrabią. Kupiłem sobie nawet to – dodał wyciągając z uśmiechem bałałajkę ze swojego plecaka. – Uczę się na niej grać. Póki co kiepsko mi idzie, ale może jeszcze kiedyś o mnie usłyszysz. Ty Anzelmie również, z tego co widzę, w dobrej formie, można powiedzieć zaczynasz interesy w wielkim świecie, co?
- Faktycznie powoli mi się lepiej wiedzie - dodając ściszonym głosem - wyobraź sobie minę tych ludzi na salonach gdyby dowiedzieli się że zadają się ze zwykłym śmieciarzem - Wujaszek uśmiechnął się szeroko- Ale faktycznie, Hrabia dopomógł mi wielce i uczę się od niego jak zachowywać się pośród wielkich. Miasto ma wielkie możliwości tak jak i my. Trzeba mieć Kasimirze wizję czegoś i brnąć do tego krok po kroki. Tak jak Wolodia.. Karczma. Piękne marzenie - głos Wujaszka rozmarzony się stał - No to ucz się grać bo mi zagrasz na ślubie. Hehe. Tylko żonę pierw muszę znaleźć
- Z twoim urokiem myślę, że nie zajmie Ci to długo przyjacielu – odparł Ignatz. – Cóż, rzeczywiście to miasto otworzyło nam wiele drzwi, tak jak mówisz. Czy kto chce zbudować karczmę, znaleźć żonę, czy po prostu nauczyć się grać – uśmiechnął się. – Zdaje mi się jednak Wujku, że wpierw warto skupić się na interesach, bo wprawdzie to urokiem zdobywa się serce damy, ale nie ukrywajmy, że najpierw trzeba zdobyć zainteresowanie. A kobiety najczęściej zainteresowane są plotkami i błyskotkami, takie to już proste istoty.
Wujaszek się zawstydził albowiem w tych tematach skromny był. Troszkę się jąkając rzekł:
- Czy ja wiem? Wiesz ja to obycia nie mam z damami. Zbyt nieśmiały jestem a poza tym..mi się taka wielka miłość marzy. Taka szczera i prawdziwa..Ach..zobaczymy pożyjemy.. A powiedz mi czego ty tutaj szukałeś na tym ryneczku, oprócz klepsydry?
- Ach, różnych rzeczy. Bardziej z ciekawości przyszedłem i zobaczyłem kilka ładnych rzeczy które przykuły moje oko. Bardzo podoba mi się jedna zdobiona lampa, i gobelin kislevski. Zdaje mi się że ten gobelin też może być coś wart, ale pewnie tak tanio się go nie kupi. Ty Wujku pewnie też przecież z przypadku się tu znalazłeś i akurat klepsydra Ci w oko wpadła, nieprawdaż?
- Lampę powiadasz? To czemu jej nie kupiłeś, no nie mów że za droga dla ciebie? Klepsydra i coś jeszcze ale to tajemnica. Zobaczycie jak kupię - uśmiechnął się szeroko znów. Wujaszek to ogólnie wyglądał jakby się naćpał czy co, bo ciągle taki szczęśliwy i pełen optymizmu był.
-Jeszcze nie kupiłem, Anzelmie, jeszcze – uśmiechnął się Kasimir. – Dlatego chyba muszę zaraz pędzić, bo zdaje się, ktoś mi ją podkupuję. Nie mogę się doczekać żeby zobaczyć twój drugi zakup - zapewnił już powoli odchodząc.
- To powodzenia Kasimirze a ja też pędzę - rzekł Anzelm i pobiegł po smoka

Wujaszek i smok


Wujaszek znalazł chodząc po tym dziwnym straganie coś co zawsze chciał mieć. Smoka. Pluszowy bo pluszowy ale smok. Będzie go woził w wózeczku i wyprowadzał na spacer wiec musi go mieć. Gdy podszedł zaczął rozmowę grzecznie:
- Witam..szukam czegoś takiego dla mojego bratanka. Ile mnie ta przyjemność będzie kosztować Panie?
- Ach bite 5 złotych koron - rzekł poważnie kupiec
-Panie, rozbój w biały dzień.. 8 srebrników to mogę dać..normalnie chcesz mi powiedzieć że będziesz zdzierał z chorego chłopca, dla którego to będzie prezent na urodzony? nie masz sumienia - Wujaszek zrobił smutną minkę
- No dobra.. jedna złota korona - rzekł stanowczo handlarz i już miał dobić targu gdy nagle usłyszał:
- Mamcia, mamcia, ja cem smoka! - Zaczęło krzyczeć jedno z dzieci, gdy tylko ujrzało półtorametrowego pluszaka.
Wujaszek spojrzał na dziecko i poczekał aż zobaczy sobie. Gdy przybiegła matula rzekł jej na ucho:
- Cholernie drogi.. trzy złote korony dziad jeden chce - mówił to tak by “dziad” nie usłyszał.
Wujek już miał prawie dogadany interes a tu znowu. Ach pewnie Bogowie się sprzysięgli przeciw niemu. Ach biedny Wujcio. No cóż..nie zamierzał wydawać fortuny. Oj nie zamierzał. Choć słyszał głos smoka wołający “Wujaszku..Wujaszku. Kup mnie i uratuj. Zły człowiek mnie wyrzuci i skrzywdzi”.
- Mamcia, daj czy złote kolony! Plosę - krzyknęło dziecko.
- Zwariowałeś chyba pędraku! - Mamcia zdawała się pobierać lekcje u mistrza ciętej ripsty. Chwilę później z płaczącym w nibogłosy dzieckiem odeszła. Wujaszek mógł z zadowoleniem obserwować, jak konkurent się oddala.
Wujaszek więc wyłożył złotą koronę i zabrał smoka. Nie zamierzał czekać. A co!! Skoro zapłacił to smok jego. Nikt mu go nie odbierze. Nawet dziecko. Smok radosny krzyczał: “Wujcio Wucjio on najlepszy jest, on najlepszy jest”
A z oddali wciąż dało się usłyszeć szlochanie... Jeszcze ostatni raz zderzył się wzrok z dwóch par oczu, tych zapłakanych, z tymi rozradowanymi. Ale tak to już jest w tym złym świecie, ktoś musi płakać, by inny mógł się radować.
Wujaszek spojrzał na smoka. Pogłaskał go i rzekł:
- Będziesz nazywać się ...Filipek
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 31-07-2012, 11:10   #9
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
“Idziesz ulicą i patrzysz, czy wszędzie jest porządek. Jeśli tak, to jak najszybciej powinieneś zmienić ulicę.”
Takie hasło zawisło w siedzibie straży obywatelskiej, na którą przeznaczono skromny dość domek, własność jednego z dalekich krewnych szlachetnie urodzonego pomysłodawcy. Domek miał salonik, małą sypialnię, kuchnię (z której zwykle nikt nie korzystał) i całkiem pokaźne piwnice.
Domek położony był niezbyt daleko od targu, i bardzo blisko niewielkiej knajpki o nazwie “Złoty błysk”. Jej właściciel, Crump Wise, nie pierwszej już młodości niziołek, na kucharzeniu znał się jak mało kto i z tego też powodu knajpkę odwiedzali ci członkowie straży, co nie stołowali się w domu. Jedzenie było dobre, trunki niezbyt drogie. Po co więc się męczyć?

Czy do obowiązków straży publicznej należało włóczenie się nocą po zakazanych rejonach miasta? Prawdę mówiąc nikt jeszcze nie stworzył porządnego Regulaminu Straży Obywatelskiej. Hrabia, tytularny dowódca straży, zapewne nawet nie pomyślałby o czymś takim, a Alex był zbyt leniwy, by tworzyć wielopunktowe regulaminy. W związku z tym instrukcje były tylko i wyłącznie słowne. I bardzo krótkie.
Postępujcie mądrze i nie narażajcie imienia Straży na szwank. Bo jak podpadniecie, to hrabia was przerobi na dywanik. Mieszkańcom trzeba pomagać. Co się opłaci stokrotnie. Łapówek się nie bierze. Co innego pączek lub małe piwo. A gdy drugiego dnia okazało się, że jakiś cwaniaczek ze świeżo założoną odznaką uznał, że wolno mu nie płacić za trunki. Jak dostał kopa, to się obudził za bramą miejską.

- Już dziesiąta na zegarze, gasić światła, gospodarze! - zawył jakiś zabłąkany przedstawiciel straży miejskiej. Głos dobiegał z dość daleka i strażnik, choćby był obdarzony jak najlepszym słuchem nie byłby w stanie usłyszeć zduszonego i urwanego w połowie okrzyku “Na po...!”
- Dawaj sakiewkę!
Dwóch drągali pochylało się nad przyklejonym do ściany mieszczaninem. W świetle księżyca lśniły długie ostrza noży. Ani Alex, ani towarzyszący mu Herman nie żadnych wątpliwości co do tożsamości jednego z opryszków. Pełna krost twarzyczka jednego z rabusiów wyśmienicie zastępowała imię i nazwisko. Tyle tylko, że do tej pory Pryszczaty występował sam. Czyżby zaczął montować większy zespół? Nie można było czegoś takiego tolerować.
Kusze szczęknęły ledwo słyszalnie. Bełty z cichym świstem przecięły powietrze. Dwa ciała osunęły się na chodnik, zaś strzelcy ruszyli w stronę niedoszłej ofiary, która przez moment nie była pewna, czy czasem nie wpadła z deszczu pod rynnę. Nie zamierzali pozostawać anonimowi - w końcu sława Straży powinna rosnąć.
Być może hrabia wolałby jakieś brawurowe aresztowanie, pokazowy proces i równie pokazową egzekucję, ale w niektórych sytuacjach nie należało czekać. A jeśli hrabia będzie miał jakieś uwagi... Jeśli chce, to może sam sobie biegać po ulicach.
 
Kerm jest offline  
Stary 31-07-2012, 19:21   #10
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Wujaszek Anzelm i Aaron

Gdy tylko Wujaszek dowiedział się o planowanej licytacji apteki, wpadł na genialny plan. Uśmiechnięty od ucha do ucha Wujaszek udał się do swojego nowego przyjaciela Aarona. Gdy tylko go znalazł rzekł:
- Aaronie, Aaronie.. - konspiracyjny głos Wujaszka - ja w takiej nietypowej sprawie do Ciebie przyszedłem. Otóż widzisz.. sprzedają Aptekę, toteż mam plan. Co byś powiedział gdybyś był w jej posiadaniu, lub przynajmniej połowy udziałów. Kasę Wujaszek jakąś ma, lecz nie całą toteż - zamyślił się - można by wziąć Hrabiego do spółki, jednakże ja Ty byś się widział jako jej szef. Umiałbyś sprawić by zaczęła ona funkcjonować..Wiem, wiem że nie osiedlimy się ale..może do tego czasu znalazłbyś jakiegoś mądrego uczniaka i go przyszkolił. A podczas naszej nieobecności, Hrabia by tu zarządzał. Czy jednak nie jest to coś..co by Ci odpowiadało?
- Widzisz, Wujaszku - odparł z dość kwaśną miną Aaron - jeśli jest coś, czego nauczyłem się przez długie lata mieszczańskiego życia, to niezależność w interesach. Primo, postępując według Twego planu, stałbym się właścicielem ledwo mniejszości udziałów w aptece, a tym samym przypieczętowałbym swój los hrabiowskiego najmity. Los, który korzystny w chwili obecnej, może stracić na użyteczności w razie jakiegoś odwrócenia sojuszów w mieście. Secundo, jestem po prawdzie cyrulikiem, a nie aptekarzem - różnica dla ignorantów może nieznaczna - dla mnie istotna. Tertio, z aptecznych ruchomości, co chciałem, już zajebałem. Quatro, zaproponuję lepsze rozwiązanie: namów hrabiego, by kupił aptekę na własność i posadził tam własnego protegowanego - najlepiej jakiegoś młodego studenta, mogę mu nawet pomagać się urządzić. W ten sposób, póki jesteśmy w sojuszu z von Viehmannem, uzyskamy dostęp do pomocy aptekarskiej. A, jeśli polityczne roszady postawią nas przeciw hrabiemu - pal sześć takie interesa, nie będziemy po aptece płakać.
Wujaszek pokiwał głową tylko i uśmiechnął się
- Rad jestem że Cię poznałem Aaronie. Mądrość bije z twych ust a i kompan do interesów z Ciebie idealny. Zrobię jak mówisz, może da radę coś jeszcze z Hrabiego by wycisnąć. A i nad zarobkiem trzeba by się rozejrzeć, bo jednak.. Wołodia chciał karczmę a do tego pieniądze potrzebne. Może i ty byś podążył ze mną na tą licytację, co jak co warto by się dowiedzieć kto z poważniejszych graczy posiada poważne kwoty. To może..nam pomóc.
- Tak zrobimy, Wujku - odparł cyrulik - Pójdziemy na licytację. Wszak mądrzy ludzie mawiają, że nawet jeśli nie chcesz wyryćkać dziewuchy, to na jej tyłek popatrzeć warto.

Wujaszek i Hrabia

Gdy tylko Wujaszek zgadał się z Aaronem i zrobił zakupy udał się do Hrabiego. Doprosił się audiencji i gdy tylko wszedł radośnie rzekł:
- Witam Panie Hrabio. Mam nadzieję że dni mijają dobrze, a zdrowie i dopisuje i oczywiście pieniężeczki do kabzy napływają ? - zaczął przyjaźnie
- No witam Anzelmie, widzę, że humor jak zwykle dopisuje. - Odpowiedział z uśmiechem. - U mnie wciąż dobrze... dobrze - rozsiadł się wygodnie na krześle. - Siadaj - wskazał Anzelmowi miejsce. - Cóż cię do mnie sprowadza?
Anzlem usiadł grzecznie gdzie mu wskazano, choć nigdy nie pokazywał tego po sobie to jednak możliwość obcowania z możnym tego miasta troszkę go peszyła. Nadal. Wujcio więc podrapał się po brodzie i rzekł:
- Ach widzisz Panie.. mam pomysł i chciałem się Ciebie zapytać o radę - zaczął ostrożnie
-Jak wiesz dziś będzie miała miejsce licytacja apteki.. Tak wiem tej nieszczęsnej apteki lecz pomyślałem sobie.. że to doskonała okazja dla Ciebie Panie - uśmiechnął się czekajać na to pytanie “a czemu dla mnie”
- Słucham uważnie - odezwał się po chwili wzdrygnięcia - jakaż to okazja dla mnie?
- Otóż jak Hrabia wie cena nie jest zbyt wygórowana. Budynek musi zostać sprzedany. A gdy tak go Hrabia kupił. Oczywiście na co Jaśnie Hrabiemu apteka, lecz.. - zrobił pauzę - już tłumaczę. Otóż nie dość że pokaże się Jaśnie Hrabia jako człowiek wielkiego serca, chcący wspomagać ludzi, to przecież może Hrabia zatrudnić kogoś. Młodego człowieka. Dając mu pracę, my mu pokażemy co i jak, znów Hrabia wyjdzie na osobę, do której zawsze można przyjść z pomocą. W tych czasach warto mieć po swojej stronie ludność, gdy jednak każdy głos, każde poparcie liczy się. Dodatkowo zyska Hrabia w oczach Elektora, którego obaj popieramy, który będzie widział w Hrabim człowieka za którym lud pójdzie. Zyska na tym Hrabia nie tylko w oczach ale i … stanowiskowo. Tytuł to tytuł oczywiście, królem nie zrobimy Hrabiego ale.. bycie tuż obok Elektora.. - zrobił taką Wujcio rozmażoną minę - to już awans..wtedy miałby Hrabia realny wpływ na decyzje..wpływ na Elektora.
Hrabia zaczął gładzić bródkę, wyraźnie zastanawiając się nad słowami Wujaszka.
- Interesujące to co mówisz i widzę, że zyskać na tym wiele można. Jednak to licytacja i pewnie nie jedyni będziemy chętni na tą... aptekę. Musiałbym się zastanowić za ile warto ją brać, tak by był to opłacalny interes, a nie przepłacony. To interes zyski więc, muszą przewyższyć straty.- Rzekł zamyślonym tonem, wciąż gładząc bródkę.
- - Hrabio realnie patrząc to myślę że więcej niż 600 złociszy nie warto dawać. Może uda się nawet kupić po cenie wyjściowej..no chyba że kupców nie będzie. Bądźmy szczerzy nie każdego stać by wydać od razu taką kwotę a miastu na tym zależy - rzekł spokojnie Wujaszek.
- Hmm... może być mało...- hrabia nieznacznie pokręcił głową. -Ziemia, wyposażona i gotowa działalności apteka. Teraz tu coraz więcej szlachciców przybywa z nadzieją na uzyskanie praw ziemskich. To dla nich cudna okazja. Ale może masz rację, pewnie nie warto więcej dawać nam za tą ruderę. Cóż spróbujemy i zobaczymy. Ale myślisz sprawnie... bardzo sprawnie, dobrze mieć ciebie u boku. - Pochwalił Anzelma.
Wujaszek skromnie uśmiechnął się i podziękował za te miłe słowa. Bo ileż słowa znaczą. Czasem więcej niż cały wór pieniędzy. Po tym poprosił Wujaszek napił się jeszcze wina z Hrabią i udał się na licytację.

Licytacja

Późnym popołudniem zaczęła się aukcja, przed którą Wujaszek zgrabnie po mieście zaczął rozpuszczać plotki. A że tam odbywały się dziwne praktyki, żywych ludzi kroił na kawałki morderca jeden. A do tego spółkował z martwymi ciałami przed tym wszystkim. A gdy sam zmarł to poprzysiągł straszyć każdej nocy to miejsce. I Tak się teraz dzieje.

Cena wywoławcza wynosiła pięćset złotych koron. Niewiele biorąc pod uwagę, że sprzedany miał zostać budynek z całym wyposażeniem oraz ziemia. Zastrzeżono też od razu, że gdyby ktoś chciał zapłacić wekslami, to uznane będzie ich tylko trzydzieści procent realnej wartości. Władzom miasta zdecydowanie zależało na gotówce, za to miejsce.

- … cena wywoławcza pięćset złotych - rozpoczęła się aukja.
Wśród zainteresowanych budynkiem dało się zauważyć dwóch reiklandzkich szlachciców, Aldrica Reiter (właściciela Wielkiego Kufla), koło którego stał jeszcze jeden mężczyzna, którego nie znali, hrabia von Viehmann wraz z Anzelmem i Aaronem, czy też kolejny nieznajomy mężczyzna, który pierwszy krzyknął:
- Pińćset!
Wujaszek czekał rozglądając się po zebranych. Starał się ich sobie dobrze zapamiętać. Spojrzał na Hrabiego i kiwnął głową że lekko podbije:
- Pińćset dziesięć, i tak dach wymaga remontu.. - dodał obojętnym tonem

Wśród tłumiu gapiów dało się słyszeć plotki, które wcześniej puścił Anzelm.
- czterdzieści - krzyknął niepewnie reiklandczyk, podnosząc rękę.
Wucjio miał plan.. Spojrzał na Aarona i rzekł jakby do niego ale dość głośno:
- Widzisz Aaronie, nie dość że morderca, gwałciciel co dopuszczał się okrucieństw na zwłokach to dom zostawił ach szkoda słów. Podłogę z krwi trzeba będzie wyszorować, dach naprawić bo przecieka, okna przeciekają a i podobno szczury założyły kolonię..No ale sam mówiłeś że trzeba..
- Pięćdziesiąt – krzyknął jeden z nieznajomych, najwyraźniej nie przejęty tym co Anzelm mówił. Natomiast reiklandczyk, który licytował wcześniej najwidoczniej zrezygnował z dalszych prób z uwagą słuchając Wujaszka. Odwrócił się i poszedł.
- Siedemdziesiąt.. - rzekł Anzelm i dodał do Aarona - ale jak się matula dowie to będzie się działo
- Osiemdziesiąt - krzyknął drugi ze szlachciców.
- Dziewięćdziesiąt - dorzucił nieznajomy.
- Sześcset - Wujaszek przebił
- Sześćset dwadzieścia - krzyknął Reiter.
- Sześćset pięćdziesiąt - krzyknął donośnie hrabia, co pewnie zaskoczyło Wujaszka. Chyba von Viehmann w ferworze licytacji również zapragnął zabrać czynny udział.
- Śześćset siedemdziesiąt... pięć! - rzekł nieznajomy, a Aaron w tym momencie zauważył, że nieznajomy gestami konsultuje swe decyzje z Reiterem i jego znajomym.
Wujcio spojrzał na Hrabiego:
- Albo odpuszczamy albo przebijamy o dziesięć i zobaczymy co zrobią.. - szepnął - Twoja decyzja Hrabio. Choć sądzę że są na wykończeniu. Co najwyżej jak podbiją to odpuścimy i nie stracimy a oni więcej zapłacą, jeśli jednak nie podniosą wygramy. Tak czy siak wygramy. - uśmiechnął się szelmowsko
- Podbij - skinął głową hrabia.
- Sześćset - poczekał chwilę potęgując napięcie, chcąc zobaczyć reakcję tamtej grupy - osiemdziesiąt pięć
- Siedemset - podbił jeszcze szlachcic. Ani on ani Reiter, który właśnie dodał -... dwadzieścia... - nie mieli zamiar ustąpić. - Pięćdziesiąt dodał nieznajomy - po czym Reiter najwyraźniej odpuścił machając ze zniechęceniem ręką. Tym razem i Wujaszek zauważył gest towarzysza właściciela Wielkiego Kufla, zachęcający nieznajomego do przebicia oferty.
Wujaszek uśmiechnięty od ucha do ucha kiwnął głową Hrabiemu i dał znał że czas wyjść.
- W życiu trzeba nauczyć się kiedy warto się wycofać, gdyż nie zawsze bycie pierwszym jest wygraną. Hrabio, chciałem podziękować jednak za, ostrą i agresywne włączenie się do licytacji. Zaskoczył mnie Hrabia. Choć poczekajmy na jej koniec, chętnie dowiem się kto wygrał.
Hrabia z uśmiechem skinął głową. Widać chełpiły go słowa Wujaszka. Wyraźnie cieszył się, że mógł komuś zaimponować, szkoda że nie wygrał aukcji. Ale cóż nie było warto...
- Idealne zagrania z twojej strony Anzelmie - zrewanżował się. - Również jestem ciekaw.
A licytacja trwała nadal...
W jej trakcie Stolzmann zmarkotniał, siedział cicho, nie dawał się ponieść ekscytacji przebijających. Gdy Anzelm skończył kadzić hrabiemu, Aaron szepnął do kolegi:
- Może to i dobrze. Na cholerę komu taka apteka? Masz dom, gabinet, potem przychodzi wojna i wszystko idzie z dymem. Taa...
Po czym dodał ciszej, jakby do siebie:
- A jakby nowy aptekarz wchodził mi w szkodę, to mu się czerwonego kura puści. I chuj.
- Może i dobrze - odpowiedział - lecz zaufaj Wujaszkowi Aaronie. Wszystko co robię ma jakiś cel i sens. Nie zawsze od razu widać efekty ale cóż...przynajmniej wiemy jedno; pojawiła się nowa siła w mieście, z którą należy się liczyć. Ciekawi mnie czemu tak bardzo uparli się na to miejsce, wszystko pewnie okaże się. Wcześniej lub później. Chyba odwiedzę Wołodię. Może nawet napiję się z nim. - poklepał Aarona po plecach po przyjacielsku.
- Mądrość płynie z Twych ust, Wujku. Chodźmy się napić!
- Ależ oczywiście tylko poczekajmy na wynik końcowy. Poza tym.. a to Ci powiem przy kielichu. Wołodię warto by znaleźć, jak sądzisz?

- Tysiąc - ponownie usłyszeli gromki krzyk licytacji. To Reiklandzki szlachcic agresywnie przebił.
- Tysiąc sto! - Chwilę później zawtórował mu nieznajomy,
- Tysiąc dwieście! - Nie poddawał się reiklandczyk.
- Tysiąc trzysta! - Jego oferta kolejny raz została przebita. Kolejnego słowa szlachcica jednak już brakło. Sprzedana, apteka została sprzedana szerzej nieznanemu osobnikowi. Pewnie wywietrzył bardzo dobry interes, oby się nie przeliczył wydając na nią aż tak wielką sumę.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172