Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-10-2012, 14:52   #61
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
W piwnych oczach krasnoluda zabłysnęła nienawiść.
- Nie kłamał - rzekł sam do siebie. - Szczury są tutaj. - Ściągnął przymocowany do plecaka dwuręczny kilof. Z wściekłością uderzył w maskę, jakby chciał ją zniszczyć.
Opamiętał się dopiero gdy maska i tkwiąca w niej głowa zostały doszczętnie zmiażdżone. Uniósł wzrok i napotkał zdziwione spojrzenie szlachcica.
- Wiesz... - zaczął, próbując jakoś wytłumaczyć swoje zachowanie, gdy z zewnątrz dobiegł ich zniekształcony krzyk. Ktoś chyba wołał pomocy. Ktoś z kim tu przybyli, a teraz wyszedł z tego tunelu... Kislevita i jeszcze tamten drugi gość, którego wynajęli. Ktoś musiał ich zaatakować. I tym kimś z pewnością były skaveny.
- Chodźmy na górę - rzucił do milczącego Edmundusa. - Uratować ich to ich nie uratujemy, ale chociaż pomścimy ich śmierć.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 19-10-2012, 15:32   #62
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Nathander

Bez większych problemów znalazł to czego szukał. Chore zwierze miało prawie obdartą ze skóry łapę. Kot miotał się próbując się wyrwać. Raz prawie nawet uciekł, ale Nathander miał szybsze ręce. Złapał zwierzaka i posmarował mu kończynę maścią od cyrulika.
Tak opatrzony kot został zostawiony w stajni za karczmą. Tamtą noc Nathander spędził poza świątynią.
Kolejnym celem na tę noc było odnalezienie jakiegoś pijaczyny. Tutaj też los uśmiechnął się do mężczyzny. Oberża, bijatyki, prośby o pomoc pijanym. Nie trzeba było długo czekać, aby ktoś oberwał butelką przez łeb, a wykidajło wynieśli nieszczęśnika poza karczmę. Pokrwawiona głowa pijaczyny uderzyła o bruk przed oberżą zdzierając jeszcze więcej skóry.
Nathander natarł mężczyznę maścią i zaciągnął go do stajni. Tam chłopak stajenny chwile protestował, ale za szylinga stwierdził, że zajmie się i tym mężczyzną i kotem.

Noc mijała spokojnie. Jednak coś przyciągało do spróbowania tej maści. Nathander nie chciał być już pokryty szramami. Może warto było uwierzyć w to co mówił cyrulik? Ranek pokaże.

I pokazał. Pierwszą rzeczą, którą Nathander sprawdził po wyjściu z oberży była oczywiście stajnia. Kot był zdrowy. Jego łapa teraz była w stu procentach sprawa. Skóra odrosła momentalnie, futerko dopiero zaczynało. Chłopak stajenny powiedział, że mężczyzna, którego tutaj wczoraj zaciągnięto wyszedł po świcie. Był dziwnie zadowolony i trzeźwy. Jakby nic nie pił poprzedniego wieczora.


Siegfried i Aldric


Siegfried porozmawiał ze strażnikami. Jakimś cudem udało mu się zagadać gwardzistów samego inkwizytora. Dowiedział się kilku ciekawych rzeczy. O tym, że w sumie to ich płaca taka wielka nie jest. Każdy ze strażników chciałby służyć u tej całej Markizy. Niestety ma już ona dwóch swoich egzotycznych bliźniaków, którzy strzegą jej posiadłości.
Aldric po chwili usłyszał krótką wymianę zdań:
- Więcej wiecie o tym, że w chacie były ukryte przepisy od Herr Wiktora? – zapytał Eryk.
- Inkwizytor siedział na stole patrząc się na cyrulika. Od czasu do czasu oglądał półki i szafki. Przeszukiwał je. Podniósł jakiś słoiczek, odkręcił go i powąchał. Następnie cyrulik odpowiedział:
- Tak, Herr Weiß. Od n-niego samego. Nawet nie pytałem. Sam mi o tym p-powiedział.
- Mówił co dokładnie ma tam być? Tak po prostu powiedział, że może warto tam zajść?
- Tak jest. D-d-dokładnie tak! – utwierdzał w swoich słowach Brudder.
- Co grozi za kłamstwo wiecie? – zapytał surowo Eryk.
- Z pewnością jakaś o-okropna kara.
- Za kłamstwo utrudniające śledztwo wyrywa się język. Chyba chcecie jeszcze kiedykolwiek móc mówić? Prawda? – zapytał łowca.
- T-tak! O-oczywiście Panie! – praktycznie wykrzyczał mężczyzna.
- Więc pokaż mi wszystko, co masz z chatki. – rozkazał Eryk, a Karl poprowadził go do innego pomieszczenia w swojej kamienicy.

Kopalnia

Edmundus i Mogund zobaczyli wracającego z niezbyt wesołą miną Siggiego. Co się stało chyba nie musieli tłumaczyć. Stali tak chwilę przy wejściu do kopalni w milczeniu zastanawiając się co począć.

Ciszę przerwał strzał. Potężny huk muszkietu rozległ się w okolicy. Echo poniosło się po kopalni. Kolejnym dźwiękiem było krzyknięcie. Edmundus dostał w nogę. Szlachcic złapał się za bolącą kończynę ściskając ją oburącz. Kula z muszkietu utkwiła w środku, czuł ją. Mogund dobrze wiedział jakiej amunicji używały szczurki.

Kolejny wystrzał. Zielonkawa kula z trzaskiem uderzyła o skałę nad głową krasnoluda. Trzeba było stać czym prędzej uciekać. Nie wiadomo ilu strzelców się tu jeszcze czaiło. Ruszyli biegiem w dół drogi. Przez cały ten czas słyszeli szelest w krzakach, jakieś syki i popiskiwania. Utykającego Edmundusa wspomagał Siggi. Po niedługim czasie byli już na trakcie. Pogoń chyba odpuściła. Gdy byli przy drodze do miasta mogli w końcu odetchnąć.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 19-10-2012, 18:56   #63
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Efekt działania maści zaskoczył niebywale Nathandera. Mimo iż miał teraz ogromną ochotę sprawdzić na sobie, czy będzie ona w stanie pomóc mu z poprawą wyglądu, to powstrzymywał tą chęć. Testy jeszcze nie zostały zakończone. Maść działa, to fakt. Ale czy efekty uboczne będą, to miało się dopiero okazać. Wiedział o tym dobrze i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Całe szczęści nigdy używanie rozumu nie było mu obce, więc i teraz musiał mu zaufać. Postanowił zakopać maść w pobliskim lesie, dokładnie zapamiętawszy to miejsce. Co się odwlecze, to nie uciecze… pomyślał. Tyle życia miał szramy na mordzie i całym ciele, że jeszcze te parę dni go nie zbawi. Teraz miał zamiar co jakiś czas doglądać i kota i mężczyznę, sprawdzając efekt jaki przynosił specyfik.
 
AJT jest offline  
Stary 22-10-2012, 15:41   #64
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Szlachciura i brodacz byli przy wejściu. Spoglądali gdzieś za Sigismunda, jakby szukając wzrokiem Ostlandczyka.
- Kozaczyna nie wróci - wypalił prosto z mostu. - Jakiś wielki szczur wypatroszył go jak rybę - dodał. - Zwiał, skurczybyk, zanim go dopadłem... - odpowiedział na niezadane pytanie, które pewnie zaraz by się pojawiło.
- Tam wyżej - machnął ręką w stronę, w którą ruszył po wyjściu z kopalni - czyjeś gnaty leżą, może kogo wilki poszarpały, albo te szczury, paskudne ich mordy, mówię wam!
- Jak tam pójdziemy, to pokażę, gdzie kozak leży - zaproponował.

Zamiast odpowiedzi ciszę rozdarł huk wystrzału i wizg przelatującego pocisku. Fircyk dostał i zwinął się na ziemi. Kolejne kule przelatywały niebezpiecznie blisko. W oczach krasnoluda wyczytał nieme "trzeba wiać!".

Siggi zerwał się i wyprysnął na zewnątrz. Zamarł, przez co przeznaczona mu kula o dłoń minęła jego twarz i z furią wgryzła się w kamieniste zbocze. Wielkolud obrócił się na pięcie i pognał z powrotem. Dźwignął jeszcze rannego pracodawcę, jakby ten ważył tyle, co dziecko i nie zważajac na jego syki i protesty przerzucił go sobie przez plecy. Mając po jednej stronie głowę szlachciury, a po drugiej jego nogi mógł w miarę swobodnie biec za zadziwiająco szybko zmykającym krasnoludem. Niespożyta siła i postura Nulneńczyka przydały się aż nadto w tej szaleńczej ucieczce. Dziw, że nie powykręcali nóg na nierównościach, albo w jakimś wykrocie. Ważne, że pogoń ustała. A przynajmniej nie było jej słychać.

Gdy poziom buzującej w żyłach adrenaliny zmniejszył się, Siggi zaczął odczuwać coraz dokuczliwiej ciężar rannego. Krasnolud jakoś nie kwapił się do pomocy, a sam Sigismund miał przed oczami nagrodę za wyniesienie szlachcica z miejsca, gdzie niechybnie by scezł.
"Byle tylko dożył wypłaty..." - myślał, krok za krokiem zbliżając się do miasta. Wreszcie zatrzymał się.
- Odpoczniemy tutaj, albo będziesz nosił nas obu... - wyrzucił z siebie chrapliwym ze zmęczenia głosem. - Pomóż mi gdzieś go położyć...
- Odpoczniemy chwilę i ruszamy dalej - zaproponował - Może kto będzie wozem jechał na targ? - powiedział jeszcze, chociaż nie miał zbyt wielkiej nadziei.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 01-11-2012, 10:06   #65
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Siegfried / Aldric

Fanatyk czekał aż Eryk wyjdzie od cyrulika a gdy tak się stało zapytał:
- I co się dowiedziałeś, Eryku ?
- Musimy sprawdzić Wiktora Treunchmana z ratusza. - powiedział krótko.
Po chwili dodał:
- Siegfriedzie, wiem, że twoje oddanie tej sprawie jest godne pochwały. Jednak zważ na to co mówiłem. Musimy zachować dyskrecję. Chaoci też mają uszy i gdy będziesz zbyt się afiszował ze swoją misją, to momentalnie zaczną być podejrzliwi i zwodzić cię swoimi sztuczkami. Każdy w mieście ma długi jęzor. Uwierz.
Sigmarita słuchał w milczeniu kazania Łowcy. Eryk miał rację, toteż tylko Siegfried skinał głową i uderzył się w pierś z pokorą;
- Moja wina Eryku. Wybacz, postaram zachować się większy umiar w mym poszukiwaniu prawdy. Kim jest ten Wiktor i co go wiąże ze sprawą ?
- Jest urzędnikiem w ratuszu. Osobistym doradcą burmistrza. W tajemniczny sposób skutecznie doradził Herr Karlowi, aby przeszukał chatę wiedźmy. Tak, jakby doskonale wiedział co tam jest.
- Tak więc … co proponujesz? - zapytał bowiem on najchętniej wydusił by wszystko od takiego człowieka - Myślę że może wogóle nam nie chcieć pomóc..że jak z nami porozmawia to będzie dobrze..oczywiście jeśli ma to być delikatnie załatwione..chyba że..masz Ty albo Aldric jakiś plan - zapytał
Aldric, który w międzyczasie zdążył wrócić z miejsca, gdzie zajmował się niezbyt szlachetną działalnością podsłuchiwania, miał coś do powiedzenia na ten temat.
- Ktoś jest zainteresowany człowiekiem, który wyniósł papiery z chaty wiedźmy - powiedział. - Nie wiemy, kto to, ani jaki jest jego cel, ale sądzę, że warto się tym zainteresować.
Sigmarita zamyślil się na chwilę po czym rzekł:
- Aldricu to może udajmy się tam we trójkę.. chyba że Eryk ma lepszy pomysł? Osobiście nie za bardzo widzę sens siedzenia na dupie, gdyż równie dobrze mogę się rano spakować i ruszyć dalej. Wybacz Eryku ale siedzenie i podglądanie, szpiegowanie ludzi nie jest dla mnie. Z drugiej strony latać do kogoś a potem do Ciebie jest bez sensu. Jeśli mamy coś zdziałać wystaw nam pismo upoważniające, gdyż tak naprawdę wyglądamy jak stado błaznów latające na Twoje wezwania i gdy tylko pojawi się problem to przychodzimy do “tatusia by odkręcił słoik z dżemem” - Siegfrieda zirytowała cała ta sytuacja - Mówicie o zagrożeniu a na razie jedyne co widzieliśmy to spaloną czarownicę, niejasną przepowiednie i bandę chaosytów, którzy za pomocą plugawej magii się odgrodzili od świata tak że nie można się do nich dostać. Niby Czwórka ma przyjść, a na dobrą sprawę siedlisko zarazy jest blisko tylko że my tam nie mamy wstępu. Wybacz Eryku...jeśli mamy pomóc niech to będzie kreatywna pomoc, a nie latanie na posyłki.
 
Kerm jest offline  
Stary 01-11-2012, 11:16   #66
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Siegfried / Aldric

- Siegfriedzie, rozumiem twoje poirytowanie, jednak pamiętaj, że musimy dbać o dyskrecję. Jeśli ludzie dowiedzą się o czterech nikomu nieznanych kultystach w mieście, to popadną w paranoję i obłęd. Każdy będzie próbował na siłe wyszukiwać kultysty. Plotki pewnie będą opowiadać o nagrodzie w postaci kufra ze złotem, stanowiska elektrora prowincji i ręki córki Karla Franza. Zwróci to na pewno też uwagę samych kultystów, którzy będą mieli ułatwione działanie. Cierpliwości. Przede wszystkim musimy odnaleźć piętno chaosu na tych, którzy są naznaczeni. Mroczne bóstwa obdarzają swoich kultystów mutacjami. Wiecie do czego zmierzam. Khornita może mieć na przykład stalową skórę na nogach, nurglita drugą twarz na plecach plującą ropą. Musimy także pamiętać, aby nie nakazywać rozbierać się do naga każdemu napotkanemu podejrzanemu. Działajcie zgodnie z rozsądkiem. W razie kłopotów macie pewność, że was z nich wyciągnę. - powiedział spokojnie inkwizytor.
- Eryku masz rację lecz kto będzie chciał z nami rozmawiać. Z obcymi w dodatku. Nie sądzisz, że jakiegolwiek referencje mogą nam pomóc w … nawiązaniu rozmowy i rozwiązaniu języków - rzekł spokojnie fanatyk
- Rozumiem Siegfriedzie, że chcesz otrzymać glejt potwierdzający twoją służbę w imieniu kościoła Sigmara? - zapytał łowca.
- Taki dokument może się przydać - wtrącił swoje trzy grosze Aldric. - Z tym jednak, że nie można nim machać na prawo i lewo.
- Dokładnie. To ma być ostateczność. Można powiedzieć, wasze ubezpieczenie.
- Jak się wieść rozniesie - mówił dalej Aldric - że pracujemy dla kościołą Sigmara, to każdy kultysta na nasz widok ucieknie gdzie pieprz rośnie. Może lepiej udawać, że pracujemy na własną rękę? Dla złota, które chcemy zarobić, a nie dla ideałów? Może wtedy ktoś się do nas zgłosi sam z siebie?
- Też bardzo dobry pomysł. Podoba mi się twój tok rozumowania Aldricu. Mozliwości jakie daje nam praca dla świątyni są ogromne, jednak ma to też swoją wadę.
Aldric skinął ze zrozumieniem głową. Każda moneta ma dwie strony. Papier zapewniłby im dojście do paru osób... i odciął dostęp do wielu, wielu innych. A pewnie i znalazłoby się paru takich, co posiadacza glejtu ze świątyni chętnie by ujrzało metr pod ziemią.
Fanatyk przysłuchiwał się całej tej rozmowie w milczeniu, kiwając tylko głową. On wolał rozpalić stos. Dużo stosów tak by wrogowie wiedzieli że on tu jest. Że on czeka. A gdy się pojawią on ich oskarży, osądzi i wyda wyrok. A ten może być jeden: winny. Dyplomacja..pomyślał..to nie dla mnie. Niech inni rozmawiają, dywagują. On jest czynem, które poprzedza słowo. On jest słowem które stawało się czynem. On jest Synem Sigmara. I nikt tego nie zmieni.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 02-11-2012, 16:28   #67
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Siggi

Drużyna, która udała się do kopalni stała zdyszana na leśnym trakcie. Krasnolud zaczął nieco mamrotać:
- A tam. Przecie ten szlachcic taki ciężki być nie może. W końcu człowiek. Pewnie tutaj możemy bezpiecznie odpocząć. Szczurki są tchórzliwe, jak ich nie ma wielu to za nami pewnie nie pobiegły. Nigdy nie atakują, jeśli nie mają przewagi.
- Jesteś pewny Mogundzie? Wydawało mi się jakbym słyszał jeszcze chwilę temu jakieś kroki za sobą. - powiedział szlachcic zerkając w stronę, z której przybiegli.
- A... co się przejmujesz. Słyszysz swoje serce jak bije, a nie kroki. Jakby były za nami to już dostalibyśmy po bełcie czy czymś gorszym.
Los w Starym Świecie zawsze lubił platać figle. Krasnolud jak na zawołanie usłyszał strzał. Złapał się za pierś, która zaczęła obficie krwawić. Muszkiet spaczeniowy miał potężny zasięg. Jak widać szczurza inżynieria doganiała tę krasnoludzką, o ile nie była bardziej skuteczna ( i ryzykowna zarazem). Ten dzień należał jednak do pechowych.
Mogund upadł na kolana i nie mógł złapać oddechu. Patrzył się jak krew cieknie spod jego ubrania. Po chwili upadł i skonał.
Świst. Siggi zdążył się odsunąć. Nóż do rzucania o dziwnym kształcie wbił się w plecy Edmundusa. Przebił jego płuca. Szlachetka dusił się. Zamiast powietrza, nabierał do płuc krwi.
Mieszkaniec Nuln nie miał wiele do myślenia. Wziął nogi za pas. Wiał przed siebie w obawie o swoje życie. Mimo zmęczenia jego nogi nie odmawiały posłuszeńtwa. W życiu Siggi tak szybko nie uciekał. Po kilku minutach jednak padł na ziemię. Zadyszany odwrócił się jakby za nim biegło stado szczuroludzi. Nikogo jednak tam nie widział. Wrócił do miasta. Kolejny dzień, kolejna flaszka musiała utopić te wrażenia.

Nathander

Postanowił do końca dnia zdobyć nieco informacji. O cyruliku dowiedział się niewiele. Wszystko jednak jakoś dziwnie nie pasowało. Spora część ludzi klęła na niego. Bo skąpiec, bo negocjuje ceny podczas zabiegów, bo ogólnie był z niego kawał skurwiela. Podobno jednej osobie poczas upuszczania krwi mówił, że jak nie zapłaci podwójnie to nie zatamuje krwawienia. Czyżby Herr Brudder odgrywał jakiś teatrzyk?

Mężczyzna na targu, z którym Nathanderowi bardzo dobrze się rozmawiało nieco zmieszał się gdy usłyszał o jakimś spotkaniu na cmentarzu. Popatrzył w niebo, podrapał się po głowie i powiedział:
- A no panie, ja żem słyszał, że to jakieś tydzień temu ktoś jakiś grób otworzył i ciało ukradł. Grabaż panie jest u nas ślepy prawie, a jak się go pyta ile trumna stoi to odpowie, że dziękuje, że się dobrze czuje. Taki dziadek. Sympatyczny bardzo, ale stary. Trzeba by nowego grabarza w mieście. Ale to spotkanie dziwne mnie martwi. Może to jakieś martwiejce chcą wzywać?! - ostatnie pytanie wypowiedział ze strachem. Zagryzł wargi i popatrzył na strażników.
- Oby patrole były tej nocy czujne.

Gdy Nathander wrócil do świątyni kapłani odprawiali nabożeńswo. Niczego o Eryku ani o braciszku się nie dowiedział. Coś jednak wywołało uśmiech na jego twarzy. Kaplani w sali, w której wszyscy jedli rozmawiali o kulcie Rannalta. Podobno w Bretoni narodził się jego syn. Plotki głoszą, że jest dzieckiem zrodzonym z dziewicy, który ma uwolnić kult jego ojca od prześladowań. Wszyscy zaśmiali się słysząc tę opowieść.

Nastał późny wieczór. Nathander udał się do oberży, aby tam sprawdzić jak idzie jego eksperyment. Wyglądało na to, że maść działa. Mężczyzna, który wczoraj poważnie oberwał tym razem sprowadzil do parteru dwóch napastników. Gdy Nathander zbliżył się do lady, gdzie ten jegomość właśnie zamiawał piwo usłyszał jak mówi:
- Nie wiem co mnie tak podniosło na sile, ale chce tego więcej.

Kot, który był cały czas w stajni czekał tam na Nathandera. Chłopak stajenny wypuścił go z klatki i głaskał siedząc i doglądając koni. Futrzak gdy ujrzał nadchodzącego mężczyznę podbiegł i zamruczał. Zaczął się ocierać o nogę Nathandera jakby prosił o jedzenie.

Aldric i Siegfried

Eryk poprosił obydwu mężczyzn do siebie. W swojej celi wypisał stosowne dokumenty.
- Pamiętaj Siegfriedzie. Nie możemy popadać w skrajności. Jeśli będziemy żądni krwi tak samo jak chaoci, to staniemy się tak samo barbarzyńscy i niegoni prawa do życia jak oni. Wiem, że sprawa ta wiele dla ciebie znaczy, jednak nalegam, dyskrecja. - powiedział spokojnie łowca.
Następnie rzekł:
- Jutrzejszego dnia ten cały Wiktor z ratusza ma iść razem z krasnoludzkim inżynierem w stronę kopalni, która ma być przywrócona do pracy. Dobrze byłoby wykorzystać tę sytuację i pośledzić tego jegomościa. Ja wtedy postaram się dowiedzieć czegoś w ratuszu. Na ten moment idźcie i odpocznijcie. Musimy dokladnie przemyśleć nasze plany.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 06-11-2012, 14:37   #68
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Szarpnął drzwiami gospody, aż walnęły w tynkowaną ścianę. Zdało się, że cały budynek się zatrząsł. Wkroczył do środka.
- Szczuroludzie! Szczuroludzie w kopalni! - zawołał, chociaż głos miał już niemal spokojny. W zaułkach Nuln łatwo było stracić życie i Siggi zwyczajnie oswoił się z niebezpieczeństwem. Wprawdzie nigdy dotąd skaveny nie próbowały zrobić z niego tarczy strzeleckiej, jednak zagrożenie życia i emocje z tym związane mijały szybko. Musiałeś być opanowany lub kończyłeś płynąc majestatycznie jednym z wielu kanałów wpływających do Reiku, Stiru, czy rzeki Aver. W towarzystwie zachwyconych twą obecnością rybek...

Niespecjalnie przejmując się reakcją bywalców podszedł do kontuaru, za którym kryła się tak potrzebna mu substancja.
- Wódki. - Powstrzymał karczmarza wyjmującego mały kubeczek, jakim zwykle wznosiło się toasty i sięgnął po odwrócony dnem do góry cynowy kubek stojący na tacy. Zgarnąwszy oba naczynia poszukał wzrokiem stołu, jednak zanim zasiadł, rzucił jeszcze do gospodarza.
- Miskę ogórków kiszonych, pół bochenka chleba, smalec i jakiejś zupy, tylko gęstej... - zaznaczył.
Sigismund problemy zajadał albo zapijał. Tym razem postanowił połączyć metody.

Karczmarz podał wszystko, o co Siggi poprosił. Można jednak było zauważyć dziwny uśmieszek i nieco podniesione brwi. Jakby to, co wielkolud powiedział, nie było traktowane poważnie. Gdy Siggi rozejrzał się po oberży, sporo osób zachowywało się podobnie. Gdzieś tam można było usłyszeć:
- Szczuroludzie... i może jeszcze smoka tam widział.
- Jak żem mały był, to mnie takimi matka straszyła...

Nuleńczyk czuł na sobie spojrzenia miejscowych. Miał ich gdzieś. Konkretnie w dupie. Żałował trochę, że nie wziął ze sobą jakiegoś dowodu, choćby ostrza, które zabiło szlachciurę - rzuciłby to tym łachudrom przed ślepia i mogliby wtedy dziwić się do woli. Pies im mordy lizał.
Nie było czasu się zastanowić - sam ledwie uszedł z życiem. Najgorsze, że będą pytać. Widzieli go wychodzących z tamtymi. Nie mają żadnego dowodu, nie wziął żadnej rzeczy należącej do zabitych, a która mogłaby sugerować, że to on zamordował. Ale gadać będą. I pytać.
"Może już czas stąd zniknąć..."

Skończył posiłek. Wydawało się, że był już spokojny, ale wciąż buzowało w nim napięcie. I gniew.
Rzucił pieniądze na stół i kierując się do wyjścia podszedł do miejsca, gdzie siedziało kilku miejscowych. Spojrzał nieprzyjaźnie na jednego z obszczymurów.
- Dzisiaj życie straciło trzech niewinnych ludzi, ubitych jak świniaki przez przeklęte pomioty Chaosu. - Zaczął mówić głośno, tak, aby wszyscy słyszeli, wolno cedząc słowa i wpatrując się prosto w oczy mężczyzny. W miarę, jak mówił, drwiący uśmieszek tamtego zmieniał się w niepewny grymas. - Pierwszy padł niedaleko kopalni, na plecach wyniosłem stamtąd szlachciurę... Patrz! To jego krew z postrzelonej nogi... - wskazał ciemne plamy na swej nogawicy - ale dopadli nas niedaleko miasta. Tam zginął z krasnoludem... - kontynuował.
- Jeśliś taki chojrak, to chodź ze mną po tych dwóch... trzeba im wyprawić jaki pogrzeb, zanim ich dzikie zwierzęta obgryzą... - Siggi znów spojrzał wyzywająco w oczy moczymordy, a pięści same zaciskały się, gotowe bezpardonowo rozkwasić na miazgę parchaty nos tamtego, gdyby tylko spróbował zażartować ponownie.
- Zostaw mnie... - ten tylko niewyraźnie wymamrotał, próbując zniknąć z pola widzenia wielkoluda, a przynajmniej schować się za czyjeś plecy.
- Tak myślałem... - krótko podsumował Siggi - Dobrze słyszałeś, gospodarzu, dzisiaj straciłeś kilku zacnych gości, a te parchy... - wskazał na coraz mniej skorych do docinków bywalców szynku - nie mają nawet dość jaj, by przegonić szczuroludzi zanim te dobiorą się wam wszystkim do tyłków... Tylko ozorami mleć potraficie, jako baby... - zakończył i wyszedł.

Siggi jeszcze nie do końca sprecyzował, co zrobi. Gdyby udało mu się jakiś wóz znaleźć, zwierzę pociągowe albo i taczkę chociaż, to może wróci w miejsce, gdzie zginęła ostatnia dwójka i przetransportuje ciała do miasta. Jeśli zaś czas będzie naglił, to uda się na umówione spotkanie z Vincentem i po zarobieniu kilku dodatkowych karli wyruszy dalej. Gdziekolwiek. Decyzja podjęta.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 06-11-2012, 16:44   #69
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mniej więcej było wiadomo, co czeka Aldrica w najbliższym czasie.
Mając w perspektywie noc spędzoną na czuwaniu wolał coś zjeść i wypocząć.

- Jak się zrobi ciemniej, to się zjawię koło chaty - powiedział do Siegfrida. - Gdyby coś się miało nagle dziać, to będę w gospodzie.

Jeśli kiepsko pójdzie, to całą noc spędzą na wypatrywaniu ewentualnego włamywacza, czyli osoby, która się kręciła wokół chaty Vincenta. Jeśli, oczywiście, Vincent nie wymyślił sobie owej wizyty, aby odwrócić uwagę od siebie i swoich poczynań.


- Coś do jedzenia i do picia - powiedział, siadając na jednym z wolnych miejsc.

Kelnerka wnet postawiła przed Aldricem miskę z jedzeniem i kufel z piwem, więc najemnik mógł się poświęcić “rozkoszom” stołu.
Posilał się w najlepsze, gdy nagle do karczmy wpadł w wielkim hałasem osiłek, znany Aldricowi z widzenia, Siggi bodajże.
Wieści przyniesione przez Siggiego były, delikatnie mówiąc, ciekawe. W znajdującej się niedaleko Ohlsdorfu kopalni pojawili się, ponoć szczuroludzie.
Jakiś wysyp pomiotów Chaosu, pomyślał Aldric. W przeciwieństwie do pozostałych bywalców karczmy Aldric nie założył natychmiast, że Siggi kłamie. Skoro koło chaty wiedźmy był jakiś szaman, to czemu nie szczuroludzie w kopalni? No ale nie miał zamiaru tego sprawdzać. Przynajmniej nie teraz. Czekało go całkiem inne zajęcie - zdecydowane nie tak niebezpieczne, jak wyprawa do kopalni pełnej stworów uznawanych przez wielu za nieistniejące.

Skończywszy jeść Aldric poszedł do swego pokoju, by odpocząć przed nocnym czuwaniem.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172