Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-11-2012, 21:30   #111
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Na początku była ciemność. I ból głowy.
Dopiero później pojawiło się zdziwienie. Głowa bolała, to znaczyło, że żył. A to było nieco dziwne, skoro ostatnie, co pamiętał, to był wielki wampir, szyderczo wyszczerzający kły. A może to był wytrzeszcz ze złości?
Szkoda, ze nie strzelił mu między oczy. Ale teraz było za późno.

Dni ciągnęły się i ciągnęły. A może nie były to dni... Dość trudno w ciemności mierzyć czas, jeśli jedynym wyznacznikiem są skąpo wydzielane posiłki.
Jedyne, czego mu nie brakowało, to czasu. Czasu na zastanawianie się, co tu się, na demony, dzieje. Czemu wszyscy jeszcze żyją? Tego można się było domyślić, chociaż perspektywa udziału w jakimś rytuale, była - delikatnie mówiąc - mało obiecująca.

Ucieczka Rolfa stanowiła małe światełko w otaczającej ich ciemności.
Bardzo małe i bardzo szybko przygasające. Bo jaka była szansa, że łucznik znajdzie kogokolwiek, kto zechce udzielić im pomocy? I na dodatek zdoła jeszcze pokonać wampira i jego kompanów.
A czy to, że fakt zniknięcia Rolfa stanowił powód do niezadowolenia, ba - przerażenia pilnujących, było pocieszające? Raczej nie. Skoro potrzeba im było trójki, trzech ofiar (Detlef wzdrygnął się), to wniosek był prosty. Brak trzeciej ofiary nikogo nie powstrzyma. Brakującą ofiarę się znajdzie. Choćby wśród swoich, skoro jeden z kandydatów na ofiarę ulotnił się.

Widok, wśród uczestników imprezy, Allana Sreibera, wywołał u Detlefie jednoznaczne uczucia - mocne, acz z gatunku zdecydowanie negatywnych.
Gdyby miał wolne ręce, udusiłby sukinsyna.
Niestety, nie miał wolnych rąk.
Górnolotna ceremonia.
Kretyn używał słów, których nie znał.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-11-2012, 13:20   #112
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Cal est Thel resztę podróży w stronę faktorii spędził w milczeniu. Oddawał się w ten sposób swoistej żałobie po stracie młodej i dzielnej elfki. Był pewien, że mogła osiągnąć wiele, tyle lat wszak jej jeszcze zostało. Lecz jak się okazało wszystko zmarnował jeden rządny mocy człowiek. Plugawiciel Wiatrów Magii, ignorant nie widzący w czym leży prawdziwa potęga, jak większość ludzi. Ograniczonych i błądzących po omacku. Jeśli przewodnictwo elfów miało zapobiec podobnym sytuacją, to wybór był oczywisty, trzeba uchronić ludzkość przed samozniszczeniem.

Elf z umiarkowanym entuzjazmem przywitał widok prymitywnych ludzkich budowli składających się na Faktorię. Nie miał zamiaru, jednakże marudzić, był wdzięczny za to co w podzięce zaoferowali mu mieszkańcy tego miejsca. Za co, oczywiście, sam podziękował im miłym słowem. W tej chwili nie gnały go żadne sprawy, mógł odpocząć po wielu dniach podróży. Osoby, które poznał na trakcie były chyba podobnego zdania choć zdawało się, iż mają jakieś jeszcze zadanie do wykonania. Kiedy ci skupieni byli na świętowaniu, Cal zamknął się w przydzielonym mu pokoju i zaczął prowadzić badania nad pierścieniem. Elfy nie sypiały, było to w takich chwilach bardzo wygodne, co prawda musiał co jakiś czas wchodzić w trans podobny do ludzkiego snu, ale tylko na krótki okres czasu. Niemal cały czas spędzony w Faktorii poświęcił badaniom. Z przykrością musiał przyjąć fakt, że jego wiedza okazała się niedostateczna by odkryć wszystkie tajemnice tego świecidełka. Postanowił zasięgnąć rady pozostałych. Khazad w szczególności przykuł jego uwagę, wszystko bowiem wskazywało na to, iż nie jest zwykłym wojownikiem. Dlatego też do niego pierwszego zwrócił się elf.

Widząc poczciwego brodacza elf skinął mu głową i podszedł
-Zacny Khazadzie, zbadałem pierścień jaki odnaleźliśmy przy truchle nekromanty, niestety nie jestem w stanie określić dokładnie jaka jest moc tego przedmiotu. Wiem tyle, iż może być związana z nieumarłymi, które tworzył. Prawdopodobnie wzmacniało je znacznie.- żywo gestykulował tłumacząc khazadowi -Może wy posiadacie jakąś wiedzę mogąca pomóc rozwikłać zagadkę? Widziałem runy na twej broni, czułem też bijącą od nich magię. Nie jesteś zwykłym żołdakiem.-
Krasnolud odchrząknął jakby ktoś właśnie odgadł jego życiową tajemnicę.
-E tam... Zaraz nie jesteś zwykłym żołdakiem...- burknął -Pokaż no ten pierścień.- brodacz poszedł za elfem w ustronne miejsce, gdzie wcześniej Cal w spokoju badał magiczną błyskotkę.
-Żaden fakt z magią związany nie umknie twoim bystrym oczom, he?- uśmiechnął się zawadiacko -Jestem czeladnikiem run z Karaz - a- Karak. Nauczał mnie sam Barrun Herginson Siwobrody.- wyznał z dumą w głosie -Co prawda potrafię umagicznić dobrej jakości broń, jednak działa to tylko krótką chwilę...- wyjaśnił po czym przyjrzał się pierścieniowi.
Ulthuański uczeń bez wahania podał brodaczowi błyskotkę z zaciekawieniem mu się przyglądając. Jak się okazało, razem z khazadem i jego ludzkim kompanem udało im się mniej więcej rozgryźć moc tego przedmiotu, choć nadal skrywał przed nimi swoje prawdziwe oblicze. Musieli na to poświęcić więcej czasu, którego nie mieli aktualnie gdyż grupa była zdecydowana ruszyć dalej. Cal czując, że towarzysząc im zdobędzie odpowiedzi na swoje pytania, i nie mając lepszego pomysłu na dalsza wędrówkę, dołączył do nich. Wkrótce wyruszyli.

Ślad zniszczenia, którym podążali smucił Cal'a. Pozostawała mu nadzieja, że dalej będzie lepiej. Znaleźli ślady mężczyzn, których szukała reszta kompanii. Podążyli tym tropem. Pewnej nocy, spędzonej na trakcie niespodziewanie wpadł na nich spanikowany mężczyzna, bełkoczący coś o rytuale, wampirach i złych cieniach. Nie zapowiadało się dobrze. Elf ostrzegł drużynę, że mogą natrafić na istoty, którym nie podołają. Niemniej uczeń z Ulthuanu ruszył dalej za resztą. O poranku przybyli do kolejnej zniszczonej mieściny. Swąd krwi i śmierci był niemal przytłaczający. Oblicze elfa wykrzywiło się nieznacznie. W powietrzu unosiło się coś jeszcze, chyba tylko Cal to wychwycił. Jako elf był czuły na różnorakie anomalie. Miało się tutaj coś wydarzyć, nie był, jednak pewien co. Wraz z resztą zakradli się do głównego placu, a to co zobaczyli nie pocieszyło ich w żadnym wypadku. Niemniej elf nie wykonywał na razie żadnego ruchu, czekał aż zareagują jego towarzysze. W umyśle zaś analizował całą sytuację szukając najlepszego z niej wyjścia.
 

Ostatnio edytowane przez Blackvampire : 08-11-2012 o 16:53.
Blackvampire jest offline  
Stary 09-11-2012, 07:31   #113
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Miał ochotę komuś przyjebać. To co się tu działo, to już był szczyt. Za dużo jak na jednego żołdaka po przejściach, ze skłonnością do flaszki. Najpierw jakiś sodomita morduje wszystkich dokoła, żeby ich pozamieniać w żywe trupy a jak już go utłukli, jak trzeba, to wyskoczył następny. Co oni ich tu na tuziny wytwarzają, czy jak? W głowie żołdaka dźwięczał płacz skrępowanego dziecka i wwiercał się w umęczony umysł i dusze. Franc żadnym uczonym nie był, ale widział co się tu szykuje. Gdyby widział szanse na uratowanie dzieciaka... Gdyby byli tu trochę wcześniej... Teraz jednak chodziło już tylko o to, aby to coś, co formowało się za galancikiem, nie dostało dzieciaka. Z tej perspektywy, śmierć, zwłaszcza szybka, była aktem łaski. Jakoś nie poprawiło mu to humoru. I chuj.

Franc po prostu wyszedł z uliczki na plac. Nie ukrywał się, nie skradał, zwyczajnie wyszedł. Na jego drodze stał jakiś bydlak, obserwujący ceremonie, więc nawet go nie widział. Maurer nie wyciągnął nawet broni. Zwyczajnie złapał go za czerp i ukręcił mu łeb. Zanim jeszcze trup upadł na ziemie, złapał trzymaną przez niego pochodnie. Zdjął z pleców wór pełen flaszek z oliwą, podpalił od pochodni i cisnął na sam środek zbiegowiska. Trzeba było zrobić zamieszanie. Detlef, jak jest taki cwany, będzie wiedział jak je wykorzystać. Franc tym czasem ujął garłacz i wypalił prosto w trzymającą dziecko postać. Nie liczył, że go zabije, ale nie sądził tez, że ma na podorędziu kolejnego noworodka. Potem zaś, będzie już mówił tylko Scyzoryk.
 
__________________
naturalne jak telekineza.
malahaj jest offline  
Stary 09-11-2012, 11:19   #114
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Najszybciej zareagował Franc, gdy tylko Wampir podnosił noworodka, jego uszu dochodził już chrzęst wykręcanego karku. Oj jak on uwielbiał ten dźwięk, wprost muzyka dla uszu tego żołdaka. Nie miał czasu jednak, by się nim delektować, od razu chwycił garłacz i wypalił w kierunku postaci, mającej właśnie zamiar wbić rytualny krzyż w ciało noworodka. ~ Cel uświęca środki ~ jak zwykł mawiać i przestrzegać tej zasady. Pewnie zabije noworodka, ale według jego opini i tak by zginął. Franc za to wierzył, że poświęcając ciało, ocali mu duszę. Strzelił! Morderczy grad opuścił lufę garłacza. Jednak w momencie wystrzału, stało się coś niespodziewanego. Czarna mgła spowiła wszystko w promieniu paru metrów od wampira.

Franc zrozumiał, że jego plan się nie powiódł. Zawiódł! Demon z pewnością właśnie wychodził na powierzchnię. Maurer, a ni nikt inny, już nie widział demonicznej sylwetki, która górowała nad postacią. Teraz wszystko skłębiło się w wielki, gęsty dym. Coś przybywało…

***

W tym samym czasie pierwsze promienie wpadły już na plac. Część z obserwujących rytuał nagle stanęła w ogniu. Najwyraźniej ulegli samospaleniu, gdy tylko pierwsze promienie słońca na nich padły. Wąpierze. Wąpierzy rytuał nie uratował ich, zapewne wbrew obietnicom. Został jeden… ten spowity w mroku. Jeden, ale z pewnością dużo groźniejszy, niż pozostali wzięci razem.

Na placu jednak nie znajdowały się same wampiry, byli i ludzie im służący. Poza przeznaczonymi na stracenie, zostało jeszcze kilka osób. Między innymi ten z medalami, czy Allan który sprowadził tu Detlefa. Z przerażeniem złapali za broń, wpatrzeni to na Franca, to na płonące wampiry, to na wielkiego demona.

Za Francem na plac boju wbiegł Durin, gotowy by wybijać to co zostało, gotowy by stoczyć kolejną walkę z demonem. Na plac wpadł i jeszcze jeden czarnowłosy krasnolud, a za nim kolejna postać, co musiało zdziwić ich wszystkich. Wyglądał na szczurołapa, był wściekły, był jakiś taki… dziwny...
- Nieeenaaawidzęęę!!! – z takim krzykiem wpadł na plac. Imrak jak się, co miało się okazać, zwał, nienawidził ludzi to fakt. Mimo to, on pierwszy podbiegł do Detlefa i pozostałych uwięzionych zwalniając ich więzy. Bo mimo tego iż ich nienawidził, to bardziej od nich nienawidził wapmiprów i tych wszystkich tu obecnych, którzy pozbawili życia to miasto. Obecnie jego miasto, którego w gruncie rzeczy nienawidził. Choć w sumie szczury, które najmniej nienawidził, zostały. Ale co mu z samych szczurów? Nienawidził i z tej nienawiści, aż kipiał. Uwolni tych, pomogą mu w walce z demonem i będzie na powrót mógł ich nienawidzić, jak i nienawidził wcześniej.
- Skurwiel, bierz ich – krzyknął, po czym zaraz przy khazadzie zjawił się niewielki pchlarz.

Spojrzał na plac. Parę kroków przed klęczącymi, byłymi więźniami, był komendant straży, fircyk z medalami. Jakże już nienawidzony przez Detlefa. Obok szlachcica był jeden ze spalonych wampirów, a przy nim leżał bezpański miecz. Około pięciu metrów na prawo od Imraka był jeden z sługusów wampira, który sięgał już po swoją broń. Po lewej stronie podobnie. Franc również na oku miał dwóch, stojących zaraz przy mgle i przy postumencie. Durin kolejnego.

Elf, nie doświadczony w takich bojach, zajmował jeszcze swoją pozycję rozważając i zastanawiając się jak wkroczyć do walki. Pierw pewnie chciał zobaczyć z czym przyjdzie mu się mierzyć. Co to włąśnie przybywa do tego świata...

Po paru sekundach i Lienz wyszedł. Zebedeusz wyszedł spokojnie z ukrycia podążając za Francem. Uśmiechnął się szyderczo i gdy zobaczył jak mrok pochłania postument, rzekł spokojnie:
- Wybaczcie ale nie chciałem by dziecko oglądało mordę Detlefa.
Żak szedł dalej spokojnie i mamrotał coś pod nosem. Jego oczy nie wyrażały absolutnie niczego. Kroki stawiane przez Zebedeusza już nie były niepewne jak wiele razy wcześniej, na twarzy nie malowało się zdenerwowanie. Zebedeusz wyglądał tak jakby demony, wampiry to był chleb powszedni dla niego.

Wszystko trwało bardzo szybko. Po chwili usłyszeli wielki ryk, przeraźliwy wrzask. Wampir musiał się łączyć z demonem. ~Może lepiej uciekać, miast z nim walczyć? ~instynktownie przeszło im przez myśl. Nagle zobaczyli, jak rzucone przezeń dziecko opuściło strefę mroku. Leciało zakrwawione, martwe, upadając niedaleko od Franca. W nkolejnej sekundzie mrok zanikł. To koniec!

***

To co się jednak stało zaskoczyło wszystkich. Demona nie było, stał tylko mężczyzna w płaszczu. A gdy spadły na niego promienie słoneczne, z przerażeniem spojrzał na słońce, ryknął jeszcze raz, ostatni raz, po czym stanął w płomieniach… Nie tego się pewnie spodziewał. Powstrzymali go… Franc go powstrzymał…
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 09-11-2012 o 13:18.
AJT jest offline  
Stary 09-11-2012, 13:44   #115
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Coś najwyraźniej nie wyszło.
Bez względu na to, jak rytuał miał wyglądać, to z pewnością nie przewidywał unicestwienia kilkunastu wampirów, które wrzeszcząc z bólu rozpłynęły się w promieniach słońca.
Ci, któzy zostali, z zaskoczeniem wpatrywali się w ogrom zniszczenia... i w parę osób, które pojawiły się nie wiadomo skąd, rozrabiając przy okazji za trzydziestu.
Nim ludzcy sojusznicy wampira zdołali się otrząsnąć z zaskoczenia, Detlef miał już wolne ręce.
- Dzięki - rzucił w stronę szczurołapa, który już rozcinał więzy Konrada.
Sam Detlef miał w tej chwili nieco inne plany. Na placu stale znajdował się jeszcze sam dowódca straży, Mirco. Ten sam drań, który udawał, że o niczym nie wie. Szlachcic schylił się po leżący na ziemi miecz.

Opodal rozległ się wrzask. To Konrad dopadł Allana i nie zważając na stawiany przez tamtego opór przymierzał się do powolnego skręcenia mu karku. Zapewne chciał przedłużyć przyjemność.
Krzyk Allana wyrwał Mirco z zaskoczenia, ale dla dowódcy straży było już za późno na ucieczkę. Jednak Mirco nie zamierzał się poddawać bez walki - sięgnął po miecz i uderzył pierwszy. Detlef uchylił się, a miecz wroga przeciął powietrze. Przeciwnik zachwiał się, co wykorzystał Detlef by wyprowadzić szybki cios, które zmusił jego wroga do cofnięcia się.
Mirco zrewanżował się wypadem z prostym pchnięciem na korpus. Detlef obrócił się nieco usuwając tułów z linii pchnięcia. W tej samej chwili wykonał cięcie, które jednocześnie sparowało pchnięcie wroga oraz trafiło go w udo. Niestety cios był troszkę za słaby. Trafiony zaklął głośno i cofnął się o krok, sięgając równocześnie po długi sztylet. Było to wykonane szybko i sprawnie i świadczyło o dużej wprawie.
Detlef zaatakował z góry tnąc na skos na wysokości lewego obojczyka. Klinga miecza trafiła na ostrze sztyletu. Ruch krótkiego ostrza miał wytrącić miecz Detlefa z linii ataku, ale plan ten powiódł się tylko częściowo. Kolejna krwawa plama pojawiła się na stroju Mirco, tym razem na lewym ramieniu. Dowódca straży zachwiał sztylet, jednak nie rezygnował z walki. Zadał kolejny cios. Uderzenie z góry, które Detlef sparował. A potem przeciwnik wyprowadził następne uderzenie. Proste pchnięcie, które miało umieścić ostrze miecza w brzuchu Detlefa. Ten odchylił się nieco w bok i przechwycił cios.
Kontruderzenia Mirco nie zdołał obronić.
Z malującym się na twarzy wyrazem zdziwienia padł na ziemię. Detlef na wszelki wypadek sprawdził, że Mirco nie żyje, a potem wytarł ostrze miecza w kaftan leżącego.
Teraz trzeba było przywitać się z kompanami i spróbować odzyskać swój ekwipunek, co należało zacząć od przeszukania najpierw kieszeni dowódcy straży, a potem jego biura.
 
Kerm jest offline  
Stary 14-11-2012, 12:39   #116
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz spoglądał ze stoickim spokojem na towarzyszy a lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Znów na ich drodze pojawiły się przeszkody, lecz tym razem Zebedeusz nie wyglądał jak by go to przerastało. Gdy tylko wrogowie zostali pokonani młodzieniec usiadł na kamieniu i na chwilę zasępił się a potem z uśmiechem podszedł do miejsca gdzie stał wampir. Wzruszył ramionami i mruknął:
- No chłopie rozsypałeś się z tej starości - widząc kupkę popiołu uklęknął nad nią i palcem namalował oczka i uśmieszek i rzekł:
- Widzisz prawie jesteś jak nowy - zaśmiał się chyba po raz pierwszy od dawna
Rozejrzał się po polu bitwy jakby chciał coś dodać lecz nie było to potrzebne. Słowa, nie zawsze są potrzebne. Zeb spojrzał tylko na elfa i kiwnął głową, nie zamierzał na razie nic więcej dodawać ani mówić. Rytuał się nie udał, wrogowie leżeli martwi. On i towarzysze jego przeżyli..choć nie wszyscy. Część odeszła ... na zawsze w blasku Morrslieba.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 14-11-2012, 13:40   #117
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Kurwa. - skwitował sprawę Franc i pociągnął z flaszki. Nie tego się spodziewał. Te wampiry to jednak chujowe istoty. Nie idzie takiemu pogrzebać żelaziwem w bebechach, jak na człeka przystało. Maurer spojrzał na rzucone do jego stup dziecko, potem na dwójkę pozostałych przy życiu uczestników rytuału. Reszta jego kompanów i jacyś nieznajomi, mordowali już innych, on ruszył ku tym.

Jeden miał dość odwagi i zaatakował. Franc nawet nie obdarzył go wyciągnięciem broni. Złapał go za przegub trzymającej miecz ręki i zdzielił po ryju, pozbawiając przytomności. Drugi próbował uciekać. Franc posłał za nim sztylet, który unieruchomił go na dobre. Żyli obaj. O to chodziło. Żołdak raz jeszcze spojrzał na martwe, przebite sztyletem dziecko, po czym rozejrzał się po placu. Będzie mu potrzebne parę rzeczy...

*****

Maurer przyglądał się przedstawianiu pociągając do czasu do czasu z flaszki. Za paskiem zatknięty miał wampirzy sztylet. Przed nim, na środku placu, siedziało dwóch mężczyzn, przewiązanych do sporych beczek. Między nimi płonęło ognisko. Zanim je rozpalił dał im do trzymania spory dzban pełen nafty. Jednemu z jednej strony, drugiemu z drugiej. Musieli dobrze wyciągać palce aby go utrzymać. Pod ich wyciągniętymi łapami wesoło trzaskał ogień. Powoli liżąc rękawy ubrania i skórę pod nimi. Darli się w wniebogłosy już od dobrych kilku pacierzy. Franc co prawda za cholerę nie wiedział ile zajmuje taki przykładowy pacierz, ale zdążył już obalić jedną flaszkę, co ponoć zajmowało mu mnie więcej tyle samo. Tak przynajmniej twierdził pewien znajomy kapłan Morra...

W końcu ten z prawej nie wytrzymał i cofnął dobrze już skwierczące dłonie. Dzban nafty natychmiast runął w dół i rozbił się w kamieniach ogniska. Łatwopalny płyn ochlapał obydwu mężczyzn i natychmiast zmienił ich w żywe pochodnie. Krzyczeli i błagali o litość jeszcze kilka długich chwil. W końcu zamilkli się na dobre, skwiercząc tylko z cicha i śmierdząc palonym mięsem.

- Kurwa - zaklął Franc pod nosem i przesunął w stronę towarzyszącego mu krasnoluda monetę. Obstawiał tego z lewej...
 

Ostatnio edytowane przez malahaj : 14-11-2012 o 13:43.
malahaj jest offline  
Stary 25-11-2012, 09:40   #118
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
-=== Koniec części 4 ===-
 
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172