Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-09-2012, 20:18   #11
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Zwierzoludzie byli usłuchliwi niczym tresowane psy. Mimo iż żaden nie przemawiał w imperialnej mowie, rozumieli słowa Eckhardta i wypełniali jego rozkazy tak jak chciał. Cieszył go fakt posiadania własnych słóg. Przez chwilę zastanawiał się nawet jak to się w ogóle stało? Jednego dnia maszerował szukając godnego przeciwnika, którego czaszkę mógłby umieścić pod tron Khorna, drugiego dnia zaś dostał polecenia od samego swego boga, a przynajmniej jego demonicznego sługę. No i miał swoją małą armię. Zwierzoludzie nie byli uzbrojeni i opancerzeni tak, jakby tego chciał, ale na początek mu wystarczali. Eckhardt miał swiadomość, że odnalezienie elfa nie będzie łatwe, a kiedy już to zrobi nie zaszarżuje na niego z bandą mutantów za plecami.

Mężczyzna wziął sobie na poważnie słowa demona. Najbliższe miasto, w którym mógł zaczerpnąć języka było Obelheim. Do wieczora nie było daleko, tym bardziej wiosną, kiedy dni jeszcze były krótkie i mroźne. Eckhardt wiedział, że nie dotrze do Obelheim przed zmierzchem, ale z drugiej strony, lepiej było przejść po zmroku kilka godzin i odpocząć w gospodzie niż nocować w lesie.
Gdy odchodził na wschód zwierzoludzie znikali gdzieś w leśnej gęstwienie. Pozostał jeden, jakby czekał na powrót swego pana, by zaprowadzić go do nor swych współplemieńców. Eckhardt był pewien, że po powrocie jego sztandar będzie gotowy.
Chłodny wiatr z północy chłostał go po twarzy, dostając się przez szczeliny w hełmie. Nie przepadał za tym uczuciem...

Pod bramy Obelheim dotarł koło północy. Niebo było przysłonięte ciemnymi, deszczowymi chmurami. Miał szczęście. Lada moment mógł spaść deszcz. Brama w murze była raczej skromna, ot zbita z desek, wysłużona, zbytnio nawet nie wzmacniana. Gdyby zaszła taka potrzeba można by było wedrzeć się do miasta z pomocą zwykłego tarana w kilka chwil.
-Kim jesteś i co tu robisz tak późną porą?- spytał strażnik, który wyszedł przed bramę. Był przeciętnej postury, odziany w szaty z herbem lokalnego księcia. W lewicy trzymał lampę naftową, prawa dłoń zaś spoczywała na rękojeści miecza, schowanego w pochwie.
-Na bogów! Co Ci się stało?- spytał z niedowierzaniem przybliżając lampę do zbroi Eckhardta. Dopiero teraz doszło do niego, że ma na swym pancerzu sporo zaschniętej krwi po pokonanych przeciwnikach pod kopcem z kości...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 12-09-2012, 22:13   #12
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Eckhardt uśmiechnął się widząc miasto. Gdyby jego mała armia liczyła nieco więcej zwierzoludzi z pewnością uderzyłby mordując i paląc wszystko i wszystkich na swojej drodze. Gdy tylko liczebność jego wojska wzrośnie na pewno wszelkie miasteczka pokroju Obelheim będą drżały na widok sztandaru z głową byka.
Tymczasem Eckhardt zupełnie przyzwyczajony do krwi na swojej zbroi nie zwrócił na to żadnej uwagi. Niestety strażnicy widać byli chłopkami z ulicy i krew była dla nich czymś nienormalnym - przynajmniej w mniemaniu Schwartzhauta tak było. Odpowiedział im:

- Jestem jednym z rycerzy z Siegfriedhof. Z zakonu Morryckiego. Spotkałem w lesie kilku zwierzoludzi. To wszystko. Wpuścicie mnie czy pozwolicie aby deszcz zastał pogromcę mutantów?
Mężczyzna spojrzał ze zdziwieniem Eckhardtowi na zasłoniętą hełmem głowę, jakby chciał spojrzeć mu w oczy.
-Oczywiście...- syknął, po czym otwarł małe drzwi zamontowane w większych, drewnianych wrotach -Ilu było tych zwierzoludzi? Ostatnio coraz częściej o nich docierały do nas doniesienia.- rzekł gdy tylko przeszli próg murów.
- Siedmu. Gdy rozrąbałem ich jeleniogłowemu szamanowi głowę reszta zwiała. W praktyce padło czterech. - odpowiedział Eckhardt.
Gdy przeszli przez wrota Schwartzhaut zapytał strażnika:
- Znacie może imię Aesherian? Szukam tego elfa. - zapytał chociaż mało prawdopodobne było to, aby jakiś tam strażnik wiedział kim jest ten długouchy.
-Elf? Nigdy w życiu takiego nie widziałem, a jedyny elf, którego kojarzę to Teclis.- zażartował -Tu w gospodzie “Czyste posłanie” od trzech dni przebywa twój ziomek. Znaczy duchowny Morra. Zaprowadzę Cię do niego.- rzekł maszerując w stronę gospody.
- Dobrze, prowadźcie. Może on będzie wiedział. - powiedział Eckhardt w duchu przeklinając. Nie chciał spotykać się z żadnym kapłanem czy innym władającym magicznymi sztuczkami.
Strażnik nawet nie musiał nalegać. Eckhardt wiedział po prostu, że wzbranianie się, przed spotkaniem z kapłanem będzie podejrzane. Karczma, do której się udali była skromna i przeciętna, jakich wiele. W rogu głównej sali, samotnie siedział czarnowłosy mężczyzna o wskazującym stanie upojenia alkoholowego. Świadczył o tym gliniany dzban oraz szklanka, których nie musiał z nikim dzielić.
-To on.- syknął strażnik -Dozobaczenia i powodzenia.- dodał życzliwie, po czym wyszedł.
Eckhardt zmarszczył czoło widząc Morrytę. Zadowolony był jednak, że klecha się upił. Może nie będzie aż taki podejrzliwy. W sumie wydało się to Schwartzhautowi dziwne, że taki milczek jak kapłan Morra spędza wieczór chlejąc w oberży. Mimo wszystko podszedł i usiadł obok.
- Witajcie bracie. Me imię Petr, jestem jednym z zakonników z Siegfriedhof.
-Aaaa bądź pozdrowiony, niech Morr oczyści wszystkie twoje sny...- odrzekł tak głośno, jakby rozmawiał z głuchym.
- Co się stało, że jeden z kapłanów spędza wieczór przytulając butelkę? - zapytał Eckhardt z pogardą. Pijany pewnie i tak tego nie usłyszy.
-A takie tam... Problemy osobiste.- machnął ręką -Co cię tu sprowadza? A?- spytał uśmiechając się lekko i głupkowato.
- Mam wiadomość dla elfa Aesheriana. Szukam go, bo z tego co mi wiadomo często zmienia swoje miejsce pobytu. To sprawa priorytetowa. Nie zabawię tu długo. - powiedział Eckhardt ściszając głos, tak aby postronne uszy nie wiedziały o czym mowi.
-Aha.- odrzekł kleryk lejąc sobie do szklanki wina z dzbana.
- Nic wam to imię nie mówi? - zapytał Eckhardt.
-Jakie imię?- spytał zdziwiony.
- Aesherian - powiedział Eckhardt przewracając oczyma. Klecha już do denerwował.
-Eeee... Nie, a powinno?- wzruszył ramionami.
- Nie. Chlejcie dalej. - powiedział z uśmiechem i podszedł do karczmarza.
- Mięsiwa dużo, krwistego. Porządnie chcę zjeść oberżysto. - powiedział zdejmując hełm.
Niedługo potem jedna z dwóch służących przyniosła do stolika Eckhardta spory stek.
Schwartzhaut nie mógł się teraz wydawać podejrzany. Zapłacił jak każdy normalny człowiek. Chwilę później jednak jadł jak barbarzyńca. Odkrawał spore kawałki mięsiwa i nabijając je na nóż podkładał sobie do ust. Rozglądnął się po karczmie. Dalej nie wiedział nic o tym chędożonym elfie.
Jedzenie smakowało wyznawcy Khorna. Niestety, obserwacja w gospodzie nic mu nie dała. Nie było nikogo niezwykłego w pobliżu. Żaden z gości nie wyglądał jakby mógł mieć wiedzę na temat elfów.
~ Niech to kurwa przeklęte miasto ogary Pana Czaszek pożrą. Łącznie z kamieniem murów, belkami domów i wszystkim co napotkają. - pomyślał wściekły Schwartzhaut.
- Karczmarz? Za ile zamykacie? - powiedział głośno nie odwracając się nawet do szynkwasu.
-Bo ja wiem? Jak goście się wyniosą, albo schleją jak wieprze.- odrzekł żartobliwie.
- Mhm... - odpowiedział konstruktywnie Eckhardt i wyszedł z oberży rzucając jeszcze pogardliwe spojrzenie na Morrytę. Gdyby tylko nie uznawano go w tym momencie za człowieka podobnego do niego naplułby mu w twarz i zmieszał go z błotem za karczmą. Nie pojmował jak można było być wyznawcą jakiegoś bóstwa i marnotrawić tak czas. Khorne przykazuje doskonalenie swoich umiejętności bojowych i robienia z nich użytku.
~ Ech... Imperialni i ich bóstwa, nie ma się co dziwić, że Chaos zatryumfuje. - pomyślał i udał się przejść ulicami miasteczka. Może akurat ktoś go napadnie i zrobi tu tę uciechę.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 19-09-2012, 00:24   #13
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Spacer samotnego wojownika chaosu uliczkami miasta nie przyniósł mi niczego pozytywnego. Nikt, wbrew oczekiwaniom go nie zaczepił, nie dał powodów do rozpłatania wielkim mieczem. Wyznawca Khorna nie spotkał na swej dordze nikogo, kogo mógłby spytać o poszukiwanego elfa. Po powrocie do karczmy Eckhardt dostrzegł, kilku gości mniej, oraz spitego do nieprzytomności Morrytę. Ostatecznie człek udał się do wynajętej kwatery, gdzie przenocował do rana. Bóg mordu nie szedł swemu wyznawcy na rękę. Khorne nie zesłał mu nocą żadnego snu, czy wizji. Nic z tych rzeczy. Rankiem, tuż po świcie człeka zbudziło budzące się do życia miasto. Eckhardt odmówił modlitwę, założył zbroję i zszedł na śniadanie. Musiał obmyślić plan dalszego działania.
Źle się działo. Elf nie będzie czekał na to, aż Eckhardt przyjdzie i rozchlasta jego chuderlawe ciało. Skoro Khorne chce aby długouchy padł, to pewnie ma to jakiś sens i nie wiadomo czy nie jest on uprzedziony o wizycie sługi Pana Czaszek. Cholerne magiczne sztuczki!
Schwartzhaut zszedł na dół i zjadł to co mu karczmarz przyniósł. Następnie wzrokiem poszukał Morryty.
Człek siedział już w głównej sali, przy stoliku pod oknem. Był zmarnowany i blady, ale to właściwie Eckhardta nie dziwiło ani trochę...
Schwartzhaut uśmiechnął się szczerząc zęby. Nie było tego jednak widać spod hełmu. Przysiadł się do Morryty i zapytał go po cichu nie kryjąc pogardy:
- Pamiętacie bracie jak wczoraj bluźniliście? Zdziwiony jestem, żeście jeszcze nie spaliliście się ze wstydu, że wam w ogóle Morr się obudzić pozwolił.
Duchowny wyprostował się nagle i rozejrzał dookoła, jakby nie był pewien, czy słowa Eckhardta są kierowane do niego.
-My... My się znamy?- spytał zdziwionym tonem.
- Nawet nie pamiętacie wczorajszej rozmowy? Jestem z Siegfriedhof. Jednym z rycerzy tamtejszego zakonu. Widzę, że alkohol wystarczająco was ogłupił. Herezje jakie wczoraj tu wygadywaliście pewnie też odeszły w niepamięć?
Kleryk zbladł jeszcze bardziej a przez chwilę nawet rozdziabił usta ze zdziwienia
-Na Morra i wszystkie mi znane dobre dusze! Co takiego?- spytał kręcąc głową.
- Schlaliście się i złorzeczyliście. Wiedz jednak, że Morr jest miłosiernym bogiem i pozwolił mi abym ułatwił ci wymazanie swojej winy - tak mi powiedział w moim śnie. Potrzebuję znaleźć elfa Aesherina. Musisz mi w tym pomóc. Nie jestem stąd, a mam ważne poselstwo dla niego. - powiedział Eckhardt pół-głosem.
-Znaleźć elfa? W środku Imperium?- otwarł oczy jeszcze szerzej -Nidy w życiu takiego elfa nie widziałem. Skąd mam zaczerpnąć informacje jak go znaleźć... Niech mnie Morr przeklnie...- zasępił się.
- To niech klnie, zasłużyłeś. Masz wybór albo mi pomożesz, albo dowiesz się o swojej zbrodni po śmierci będąc wrzuconym w otchłań. - powiedział Eckhardt składając propozycję nie do odrzucenia.
-Dobrze... Dobrze... Postaram się czegoś dowiedzieć. Ale... Ale nie wiem czy uda mi się to jeszcze dzisiaj.- dodał na koniec.
- A na kiedy? Wiem, że pan snów jest cierpliwy, ale ja niestety wiele czasu nie mam.
-Nie wiem... Nie wiem... Musze popytać, poszukać w księgach...
- To na co tu jeszcze głupcze czekasz?! - ponaglił klechę Eckhardt.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 22-09-2012, 11:44   #14
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Morryta zerwał się z miejsca i nie czekając na śniadanie zamówione u gospodarza prawie wybiegł z karczmy. Eckhardt wziął głęboki wdech. Cierpliwość nie należała do jego atutów, a miał świadomość, że odnalezienie przeklętego elfa było rzeczą trudną i czasochłonną. Sam nie miał zamiaru tracić czasu. Nie czekając na powrót Morryty, sam udał się na miasto, by wypytać o Aesheriana. Ludzie śmiali się i żartowali, kręcili głowami i wzruszali ramionami. Prawdopodobnie żaden z wypytywanych ludzi nigdy nie widział na oczy żywego elfa, a co dopiero znać jakiegoś po imieniu. Eckhardt powoli zaczął tracić cierpliwość. Reakcje pytanych ludzi doprowadzały go do szału. Miał ochotę dobyć miecza i ucinać łby jeden po drugim ku uciesze Pana Mordu. To był jednak sprawdzian. Nie miał przed sobą żadnego, godnego przeciwnika a jedynie zwykłą chołotę, nie wartą sięgnięcia po miecz.

Południem, kiedy zgłodniał postanowił wrócić do karczmy. Mimo żądzy krwi i elfiej głowy czuł też ludzkie potrzeby, w tym głód. Wybór gospody był oczywisty. Wrócił tam, gdzie wrócić powinien i Morryta. Wiele się nie pomylił, bo tuż po zjedzonym obiedzie do wnetrza głównej sali wszedł zapijaczony sługa jednego z imperialnych bogów.
-Chyba coś mam...- syknął lekko podniecony, siadając obok Eckhardta.
-Udało mi się znaleźć w jednej z ksiąg w bibliotece w ratuszu... Nie mam nic o tym Aesherianie, ale znalazłem informacje, na temat kogoś kto mógłby pomóc.- sięgnął ręką do kieszeni i wyciągnął pogniecioną kartkę.

-Gustaw von Brauer. Kiedyś ponoć był odpowiedzialny za kontakty handlowe z elfami w Altdorfie, ale ktoś życzliwy doniósł na niego, że potajemnie czyta zakazane księgi i tylko ze względu na swoją długoletnią służbę nie skończył na stosie.- wyjaśnił.
-Ten cały Gustaw mieszka w mieście Grunwald. To kilkanaście dni drogi konno na północny wschód, tutaj w prowincji Talabecland. Po drodze jednak czeka cię kilka innych miast i nie wiem czy prędzej w nich się czegoś o tym Aesherianie nie dowiesz. No i bliżej masz do Talabcheim.- dodał na koniec, wyczekując reakcji Eckhardta.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 23-09-2012, 19:13   #15
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Eckhardt był bardzo zadowolony z tego, że Morryta nieświadomy niczego służył mu jak przestraszone dziecko. Uśmiech na twarzy Khornity nie schodził gdy kapłan zadzyszany wpadł do karczmy tłumacząc co i jak.
Schwartzhaut jedynie kiwnął głową na znak, że zrozumiał.
- Teraz idź do świątyni i błagaj aby bogowie mojej misji przychylni byli, jednocześnie za twój grzech bluźnierstwa przepraszaj. Jeśli moje zadanie wykonam wiedz, że masz w nim udział. Usłyszysz z pewnością o mnie gdy tylko cel spełnię. – powiedział. Miał nadzieję, że gdy tylko Morryta za jakiś czas zrozumie co zrobił popełni samobójstwo lub coś w ten deseń. Wyobrażenie podcinającego sobie żyły kapłana wywołało u Eckharda uśmiech. Przewodnik duchowy, który nie wtrzymuje presji. Co za ironia losu.

Khornita udał się na targ. Tam zdobył mapę prowincji i poprosił o zaznaczenie mu Grunwald. Nie chciał zahaczać od Talabecheim. Na ten moment było to zbyt ryzykowne. Miasto przecież liczyło ponad 70 000 mieszkańców. Na pewno było tam mnóstwo jakiś oszukańczych czarodziei i kapłanów. Magiczne sztuczki zawsze dawały nieuczciwą przewagę.

Wrócił do lasu. Na miejsce potyczki. Tam doglądnął czy jego mały oddział zwierzoludzi jest gotów i czy odpowiednio zajęli się niemowlęciami. Ruszali na wschód, do dwóch osad, które Eckhardt uznał za łatwy cel. Uderzenie planował na godzinę przed świtem. Gdy chłopi spali i dopiero za jakiś czas mieli wychodzić na pola, do pracy.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 26-09-2012, 23:15   #16
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Dzieci mój panie...- jeleniogłowy mutant przywitał wojownika niskim pokłonem -Trafiły do naszej szamanki... Zadba o nie...- syknął szczerząc wielkie zęby. Mutant kroczył między gotowymi do wymarszu współplemieńcami. Eckhardt był zdziwiony w jak mistrzowski sposób stwór władał wspólną mową. Nie chodziło tylko o znajomość odpowiednich zwrotów i słów. Mutant mówił niczym zwykły człek, jakby w jego pysku nie było olbrzymich zębów do żucia trawy i wielkiego ozora. Dopiero teraz czarny wojownik miał dość czasu by na spokojnie mu się przyjrzeć. Kroczył pokracznie ale zdawał się być trochę szybszym i zwinniejszym od sługi Khorna.
-Jak panie kazałeś zrobilimy sztandar dla Ciebie i twej hordy.- znów pokłonił się nisko. Sztandar skłądał sie ze skóry, włóczni poległego norsmena, oraz głowy zwierzęcia pokrewnego mutantowi, z którym Eckhardt rozmawiał.
-Nie było czasu by wyrysować symbol jaki nakazałeś. Ale zapewniam cię, że przy najbliższej okazji to zrobimy. Szykowaliśmy broń i zbroje.- wyjaśnił wskazując ekwipunek pozostałych bestii.


Stwory miały skórzane zbroje, które mogły być prawdopodobnie ściągnięte z ciał pokonanych mutantów z innych – wrogich plemion. Kto wie. Niektóre zbroje wyszły z pod ręki człowieka, to oznaczało, że stwory miały na sumieniu nie jednego podróżnika. Broń, jaką dzierżyli to włócznie, miecze i toporki. Jeden stwór o byczej głowie miał w ręku robiący wrażenie korbacz o sporej kuli najeżonej kolcami.
-Ten wielkolud to Uma.- rzekł wskazując potwora, któremu buchnęła para z nozdrzy -Jest najlepszym wojownikiem w naszym plemieniu. Jest na twe usługi.- syknął. Eckhardt przedstawił jeleniogłowemu plan na najbliższą przyszłość. Pozostali zwierzoludzie ucieszyli się słysząc o mordowaniu, paleniu i gwałtach, jednak nie przewodzący im duchowo Muro – jeleniogłowy.
-Panie... Rad byłbym, gdybyś mych rad wysłuchał. Zbroja twoja charakterystyczna. Jeśli ktokolwiek jakim cudem by umknął z pod topora, albo jakoś przeżył... Wszędzie cię rozpoznają panie.- wyjaśnił.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 03-10-2012, 23:27   #17
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Eckhardt przyznał, że był zaskoczony. Nie miał pojęcia, że zwierzoludzie mogą być tak inteligentni. Zawsze miało się ich za tępe i bezmózgie istoty, które chcą tylko zabijać. Okazuje się, że są po prostu ludźmi obdarzonymi zwierzęcymi talentami. Są czymś więcej niż ludzie.

Sztandar spodobał się Schwartzhautowi. Uśmiechnął się podnosząc go do góry. Jeśli istniała jakaś sztuka, to tylko taka sprawiała mu przyjemność.
Szaman nie oszczędził Eckhardtowi przyjemności. Ujrzawszy Umę kiwnął głową z podziwem. Z pewnością wiele głów i kości zostanie zmiażdżonych przez tego woja. Trzeba było jednak zając się działaniem, a nie westchnieniami.

- Wszędzie mnie rozpoznają? Hm... Sugerujesz, żebym zmienił tę zbroję na jakąś inną, czy po prostu zdarł tę szmatę? Bez ciężkiej zbroi nie czuję się swojo. Możemy też po prostu... wyrzynać wszystkich. Jesteście szybcy w lesie. Dobrze tropicie. Talabecland jest praktycznie wielkim lasem. Gdzie ludzie uciekną? W wasze naturalne środowisko? Łatwiej będzie ich wtedy schwytać. - powiedział Eckhardt do szamana.
-Tak panie, tak panie... Ale miast przeć do przodu, będziemy błądzić po lesie i szukać ewentualnych uciekinierów...- podał swój argument.
- Też prawda, co więc radzisz? Mam pokazać twarz? Wówczas też mnie rozpoznają.
-Panie... Kilkanaście mil stąd, wgłąb lasu zamieszkuje plemię takich jak my odmieńców... Ich przywódca to rosły gor... Jeśli go powalisz na ich oczach, a w to nie wątpię... Zyskasz grupę kolejnych sług, które pójdą za tobą w ogień... Wtedy będziemy mieć pewność, że nikt nie ucieknie z pod ostrza twego miecza i naszych toporów...- pokłonił się polecając swe rady na przyszłość.
- Plemię odmieńców? Odmieńcy to ludzie, którzy nie uznają Chaosu! Skoro mówisz, że przyda nam się dodatkowa siła, to prowadź do tego lasu. Pan Czaszek na pewno będzie zadowolony, gdy kolejna głowa upadnie pod jego tron, a sam Khorne, będzie mógł ją rozdeptać.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 04-10-2012, 18:26   #18
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Eckhardtowi maszerowało się znacznie gorzej niż jego sługom. Miał cięzki pancerz, który nie ułatwiał mu marszu. Każdy dodatkowy kilogram był utrapieniem na wzgórzystym terenie, porośniętym wysoką trawą i bujną roślinnością. Maszerował jednak bez narzekania. Komuś takiemu jak on nie przystało marudzić. Khorne był łaskawym bogiem mimo iż dał Eckhardtowi ambitne zadanie. Grupie zwierzoludzi z czarnym wojownikiem na czele udało się odnaleźć poszukiwane miejsce jeszcze przed zmrokiem. W leśnej gęstwinie jeleniogłowy szaman wskazywał co jakiś czas przywódcy symbole i tajemne znaki, które były rozpoznawalne dla zwierzoludzi. Stanowiły one granicę terenów poszukiwanego plemienia.

Gdy w końcu ujrzeli niewielkie szałasy i "zbudowane" z gałęzi i wszystkiego co dała natura chaty. Widzieli zwierzoludzi, podobnych im samym, jak kręcili się po swym obozie. Samce i samice. O głowach sarn, wołów, czy nawet dzikich kotów. Kiedy jeden z osobników ujrzał zbliżającą się grupę wartko wzniósł alarm. Stwory rozbiegły się szybko i w ciągu kilku chwil ustawiły się w okręgu z przygotowaną do boju bronią. Każdy jeden miał zamiar walczyć o swoje życie i swój dom. Po chwili z jednego z szałasów wyłonił się ich przywódca. Potężny jak norsmen, którego Eckhardt zabił podczas walki przy kopcu z czaszek. Może nawet i większy. Dzierżył topór krasnoludzkiej roboty. Z całą pewnością skradziony jakiemuś pokonanemu brodaczowi. Stwór stanął metr przed swoim stadem i czekał.

-Łucznicy...- syknął jeleniogłowy wskazując dwóch ukrytych mutantów, których dostrzegł na czas.
-Nie będą petraktować... Zaryzykujesz panie szarżę, czy też mam tam pójść porozmawiać i spróbować ich przekonać do kapitulacji?- spytał spoglądając na swego przywódcę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 09-10-2012, 23:50   #19
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Jeleniogłowy szaman czekał na jakikolwiek znak od swego pana.
Eckhardt zmarszczył brwi słysząc słowo, które budziło niemal tak samą odrazę jak magia. “Łucznicy”. Przeklęci niehonorowi tchórze. Ryzykować głowy szamana nie chciał. Był dla niego zbyt cenny. Schwartzhaut stwierdził, że sam to załatwi. Wyszedł tak samo jak przywódca napotkanych zwierzoludzi przed swoich.
- Tyś tu jest wodzem? - zapytał wskazując na wielkiego zwierzoludzia.
Stwór buchnął parą z nozdrzy, uniósł swój wielki topór, który trzymał jedną ręką i zawył głośno, jakby mobilizując swoje plemię do walki. Stwory zawtórowały bestii i po całym lesie rozległ się donośny ryk...
- Szamanie, przekaż im, że chcę wyzwać go na pojedynek o walkę! Chyba nie rozumie co do niego się gada! Nie podchodź jednak. - rozkazał Eckhardt.
Od czasu do czasu nerwowo zerkał w krzaki gdzie byli widziani łucznicy.
-Rozumie mój panie, doskonale rozumie.- wyjaśnił szaman -W ten sposób podbudowuje swoje plemię, sposobi je do walki.- dodał.
- Wychodzisz do pojedynku o władzę czy nie?! Boisz się, że człeczyna zrobi ci parę nacięć? Stań do walki! - wrzasnął Eckhardt opierając miecz o ramię.
Stwór raz jeszcze uniósł swój topór. Milczał jednak. Jego wzrok skierował się na dwójkę łuczników. Najpierw na jednego, potem drugiego. Następnie złapał broń oburącz i wystąpił przed szereg. Szedł spokojnie jakby był pewny swego. Jego inteligentne spojrzenie wbite było w Eckhardta.
- Ha! Z pomocą tych oszustów łuczników chcesz walczyć? Dobrze, graj muzyko! - powiedział Eckhardt z pogardą.
Następnie uniósł miecz do walki i podszedł bliżej.
- Za Boga Krwi! Graj muzyko! - wrzasnął ruszając z mieczem wprost na gora.
Wódz zwierzoludzi tylko rynął wznosząc topór oburącz. Przygotowany na serię ciosów Eckhardta zwinnie manewrował unikając cięć miecza. Ostrze świsnęło kilka razy nad jego głową i dwa razy niemal zahaczając o ścięgna w nodze. Niestety żaden z ciosów niespowodował ryku bólu, który tak bardzo chciał usłyszeć Schwartzhaut. Ta niecelna próba dosięgnięcia gora przynajmniej zaskutkowała zmęczeniem przeciwnika. Topór uderzył w ziemię wbijając się do połowy.
Ten moment Khornita wykorzystał doskonale. Dwa potężne cięcia trafiły w nogę i głowę zwierzoludzia. Nareszcie polała się krew. Jej widok i zapach wprowadził Eckhardta niemal w ekstazę. Jego oczy otworzyły się szerzej. Schwartzhaut zrobił głośny wdech. Jakby chciał zassać powietrze z krwistymi oparami.
Chwila nieuwagi kosztowała jednak wybrańca Chaosu niewielką dawkę bólu. Gor wyrwał swój oręż z ziemi i uderzył Eckhardta w głowę. Khornita przekręcił głowę na bok i wpadł w szał. Rąbał niemal na oślep nie zwracając uwagi na celność ciosów. Nie minęło dwie sekundy, a fala kilku ciosów została wymierzona w gora. Pierwsze z celnych trafień oskalpowało przeciwnika, który złapał się za wystającą czaszkę. W oczach zwierzoludzia widać było strach, który w tym momencie był pokarmem Khornity. Nie ma litości.
- Krew! Kreeew! Kreeeew! DLA BOGA KRWI! DLA KHORNA! KREEEEEW! - wrzeszczał opętańczo skracając gora o rękę.
Mimo tego, że szok spowodował już śmierć jego przeciwnika Eckhardt ciął dalej. Ostatni cios rozpłatał dawnego wodza zwierzoludzi na pół. Czarna krew trysnęła z wątroby i przyzdobiła zbroję wojownika.
Eckhardt stanął nad rozchlastanym na pół gorem. Chwycił miecz i wbił go w mostek. Trachnięcie kości byłoby okropne dla każdego człowieka. On człowiekiem jednak nie był. Był kimś więcej.
Schwartzhat włożył rękę do klatki piersiowej gora. Chwilę w niej grzebał w końcu sięgając po jeszcze bijące serce. Wyszarpał je wraz z żyłami i odsłaniając swoją twarz powiedział.
- Teraz jam jest waszym wodzem! Na kolana! - rozkazał i wycisnął sobie krew z serca ich dawnego przywódcy prosto do gardła.
Następnie wyszczerzył zęby w krwawym uśmiechu. Zerkając na szamana.
- Teraz możecie iść … negocjować... - powiedział akcentując w śmieszny sposób ostatni wyraz.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 14-10-2012, 15:27   #20
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kiedy walka dobiegła końca dało się usłyszeć szepty rozmawiających ze sobą mutantów. Zarówno tych po stronie Eckhardta jak i tych których przywódca przed chwilą poległ w bólu i cierpieniu. Zdecydowanie nawet tak okrutne stwory jak zwierzoludzie musieli nigdy nie widzieć na oczy tak bestialskiego i żadnego bólu człeka. Stwory padły na kolana przed Eckhardtem, nawet te, które za nim tu przyszły. Jedynie byczogłowy mutant, który miał być osobistym ochroniarzem Eckhardta, oraz jeleniogłowy szaman nie uklękli jakby czuli się lepszymi od pozostałych, bardziej wartościowymi pośród tego służalczego ścierwa. Szaman skinął głową i ruszył w stronę pokonanego plemienia. Przemawiał kilka chwil. A tamci słuchali. W końcu niedługo potem wrócił do Eckhardta. -Kobiety i dzieci udadzą się do naszej szamanki, gdzie zostawiliśmy niemowlęta, które kazałeś nam wychowywać. Zdolni do boju pójdą za tobą podbijać wioski.- wyjaśnił. Wszystko układało się po myśli czarnego rycerza.

~***~

Nowo pozyskani wojownicy bali się Eckhardta jak ognia. Mijali go szerokim łukiem i szukali swojego miejsca jak najdalej od rycerza. Ten wzbudzany przez rycerza strach napawal go dumą. Co musieli czuć zwykli wieśniacy, którym niebawem przyjdzie się spotkać z ostrzem wielkiego miecza Khornity.
Trzy dni energicznego marszu doprowadziły bandę zwierzoludzi, którym przewodził Eckhardt na wzgórze, skąd widać było osadę Badau. Niewielkie miasteczko nie miało muru obronnego, ani nawet palisady. Kilku strażników z oliwnymi lampami krążyło wokoło garstki chat i domów.
-Czy masz panie jakąś taktykę?...- spytał jeleniogłowy.
-Wbić topór i zrobić miazgęęę....- burknął gor, który nie odstępował Eckhardta na krok -Rozbić jak zgnity owoc grrrr...- zasugerował Eckhardtowi.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172