Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-09-2012, 20:01   #1
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
[Warhammer 2ed.] Zew Karak Azgal

Akcja zaczyna się w jednej z rozklekotanych chat Martwych Wrót. Mieści się w niej gniazdo rozpusty, hazardu, lichwy i innych nieciekawych interesów. Właścicielem przybytku jest niejaki Laen „Gwiezdne Oko”, który ogłosił, że poszukuje ludzi do zyskownego przedsięwzięcia. Jesteście jedynymi osobami, które się zgłosiły i po wstępnej selekcji zaproszono was na spotkanie w sprawie omówienia szczegółów. W miejscu tym obowiązuje jedna zasada, której bezwzględnie należy przestrzegać- Morda na kłódkę i nie odzywać się niepytanym.


***

RODZIAL I: "ZEJŚCIE"

-Słuchajcie uważnie! Straciłem na tym już sporo pieniędzy. Moi najlepsi ludzie nie wrócili na powierzchnię. Przepadli. – Twarz elfa przybrała nieprzyjemny wygląd. Ostatnie słowa cedził przez zęby jak gdyby wprawiały go w irytację. Przerwał na chwilę, a nikt nie śmiał mu się wtrącić, tak więc zapanowała dłuższa cisza. Mogliście się rozejrzeć dookoła, po tym dziwnym pokoju, do którego was wprowadzono.

W pomieszczeniu panował półmrok, a kłęby fajkowego dymu wypełniały przestrzeń. Wpadające przez małe okienko promienie słoneczne rzucały snop światła na stół przy którym siedzieliście. Wasza siódemka i on. Zwali go Laen „Gwiezdne Oko” i wśród Martwych Wrót cieszył się szemranąą sławą. Z jednej strony mecenas sztuki i kolekcjoner artefaktów, z drugiej zabijaka i sutener dążący do przejęcia jak największych wpływów.

Słyszeliście o nim co nieco. Zaczynał jako zwykły siepacz ulicznych band. Z czasem dorobił się na rozbojach. Kupił sporych rozmiarów budę i przerobił ją dom publiczny, w której można było zaspokoić wszelkiego rodzaju zachcianki. Była to mordownia, burdel i kasyno w jednym. A tutejsze turnieje w „rzutki z przeszkodami” cieszyły się wielką popularnością. Laen robił sporą konkurencje „Jabłecznikowi”- najbardziej znanej gospodzie Martwych Wrót, ale także inne karczmy łypały na niego spod byka.

Siedzieliście sącząc mocne trunki z kryształowych kielichów. Było to dziwne doświadczenie, ponieważ znajdowaliście się w ruderze śmierdzącej zatęchłym drewnem, rozklekotany drewniany stół ledwo trzymał się na nogach, a jednocześnie popijaliście najdroższe importowane trunki, z kielichów, które były warte więcej niż wasze życia. Zza ściany dobiegały was odgłosy pijackiej libacji, a na piętrze rytmicznie skrzypiało drewniane łóżko. Po odgłosach, które towarzyszyły skrzypieniu niejeden oblałby się ognistym rumieńcem.

- Ostatni przed wami był Conrad, ufałem jemu i jego umiejętnościom. Miał wrócić parę dni temu, ale przepadł. Drugi raz nie poślę tam nikogo w pojedynkę. Robota miała być prosta, a tu masz! Trzy trupy w ciągu dwóch tygodni! Zejdziecie tam całą drużyną. Jak jeden oddział. – Mowie elfa towarzyszyły wyszukane gesty rak, a jego fioletowy żakiet, bujny żabot i kapelusz z pawim piórem tworzyły zabawne połączenie. Nikt jednak nie śmiał się nawet zaśmiać. Plotki o niespotykanej brutalności i zapędach sadystycznych Gwiezdnego Oka dotarły nawet do was.

-Przejdźmy więc do szczegółów, bo przecież po to tu jesteście. – Laen momentalnie spoważniał .
-Niedawno stałem się szczęśliwym posiadaczem pewnej rzadkiej mapy. Jednak na tym moje szczęście się skończyło. Stworzył ją jakiś szalony kartograf, który za cel swojego życia postawił sobie opisanie podziemi Karak Azgal. Co za głupiec! Pewnego dnia po kartografie ślad zaginął i minąłby już niemal rok, jak nikt o nim nie słyszał, gdyby nie to, że jedna z drużyn znalazła jego szczątki w bocznym korytarzu podziemi. Jak się potem okazało, przywódca tej drużyny był moim dłużnikiem, nie miał pieniędzy na spłatę długów, chciałem dać mu ekhem… nauczkę, ale ten zaoferował wtedy, że odda mi tą mapę. Do dziś nie rozumiem dlaczego się zgodziłem. – Elf wstał i zaczął przechadzać się po izbie. Zwrócił się twarzą do kominka i puszczał powoli kółeczka dymu ze swej fajki.

-Na mapie zaznaczona została lokalizacja jakiejś… krypty? Trudno stwierdzić, bowiem napis trochę się zamazał. Jednak zachował się przy niej symbol używany w gildiach kartografów na oznaczenie miejsca ukrycia skarbu. Jak się już domyśliliście posłałem tam kilkukrotnie swoich ludzi. Bez powodzenia. – Nagle Laen obrócił się i uderzył pięścią w stół.

-Odnajdziecie kryptę i przyniesiecie mi to, co w niej znajdziecie. Ja sprzedam łupy. Otrzymacie czterdzieści procent zysku ze sprzedaży do wspólnego podziału. Nie targujcie się, bo i tak wam się to nie uda. Zainwestowałem sporo w znalezienie tego miejsca i nawet nie myślcie o tym, żeby mnie wykiwać. – Elf zawiesił głos wbijając wzrok w usługującego wam pachołka, który właśnie co wszedł z dzbanem wina, aby postawić go na stole.

-Podejdź tu mój kochany. – Gwiezdne Oko zwrócił się do chłopaka.

Gładząc ręką jego policzek w delikatnym i troskliwym geście zapytał. – Jak cię zwą?

-Axel, mój panie. – Odpowiedział mu chłopak.

-Ach… Axel. – Laen zamachnął się gwałtownym gestem, coś błysnęło w powietrzu, szybko poznaliście kształt sztyletu, zapewne miał go ukrytego w rękawie. Ostrze przecięło szyję chłopca. Elf chwycił go za włosy przytrzymując go tak, aby nie upadł. Śmiał się szaleńczym śmiechem a krew tryskała we wszystkie strony. W końcu puścił chłopaka, a ten stoczył się na posadzkę.
-Zabrać go- rozkazał obmywając ręce w srebrnej misie, którą podsunęła mu przerażona służąca. Łysy tłuścioch z nagim torsem przepasanym skórzanym pasem schylił się i chwytając Axela za nogi odciągnął go do drugiego pomieszczenia.

-Wracając do interesów. Tu macie mapę, a tu przepustki. Do podziemi wchodzicie przez Studnię Zambora, która mieści się w Fortecy Skalfa. Tu są pieniądze na myto – rzucił sakiewkę – wybiorę też wam przywódcę, którego każe łamać kołem ku mojej uciesze, jeśli opuścicie podziemia z pustymi rękami. Ty- zwrócił się do Rorana Hergsonga - wyglądasz mi na silnego wojownika. Będziesz dowodził tą wyprawą i odpowiadasz za jej powodzenie przede mną. A wy macie się go słuchać. Nie obchodzi mnie to, czy wam ten wybór pasuje, czy też nie. Jeśli nie, to zabijcie krasnala zaraz po wejściu do tunelów i wybierzcie lidera między sobą. - Ogłosił wyraźnie znudzonym głosem.

A teraz zejdźcie mi z oczu robaki. – Odparł z obrzydzeniem strzepując kurz z ramienia. Następnie zakląskał w dłonie, a dwójka ochroniarzy wysokich i postawnych jak skały stanęła przy was, żeby wskazać wam drzwi. –Aha, jeszcze dwie sprawy. Po pierwsze, wprowadźcie tu ponownie tego śmierdziela- mówił o krasno ludzkim rzemieślniku, który przyszedł z wami i który faktycznie cuchnął niemiłosiernie- a każę wasz wszystkich obdzierać ze skóry. A po wtóre, jeśli bylibyście mili, to gdy natraficie tam na dole na truchło Conrada przeszukajcie go. W kieszeni powinien mieć coś co należy do mnie. Chciałbym to z powrotem. Wyruszajcie niezwłocznie. - Elf udał się do wyjścia a za nim podążył jego malutki orszak służących pomniejszony o biednego Axela.

Zabrawszy mapę wyszliście z pokoiku. Poprowadzono was z powrotem wąskim korytarzem, po którego obu bokach znajdowały się rzędy drzwi. Przekraczając próg wyjścia znaleźliście się wprost na pokrytej odchodami ulicy.

***


FORTECA SKALFA:


Legenda:

1. Wielka Świątynia Przodków

Jest to świątynia wybudowana przez Skalfa, aby okazać szacunek bogom. Sławi ona cały panteon krasnoludzkich bogów, wyraża również szacunek dla przodków oraz pamięć tych, którzy oddali życie w obronie rodzinnych domów.

Od zewnątrz świątynia przypomina ogromną rotundę, otoczoną przez osiem mniejszych wieżyc. Posiada szerokie okna ozdobione witrażami. Do jej wnętrza prowadzi osiem par drzwi. W środku pozbawiona jest podpór, a sklepienie wspiera się na mistrzowsko wykonanych lukach. W samym centrum budowli stoją trzy posągi bogów. Ściany i sufity pokrywają mozaiki przedstawiające różne aspekty krasnoludzkiego życia. - Roran


2. Świątynia Mirmydii
3. Świątynia Shallyi
4. Świątynia Gorlaza Złotego

Znalazłeś się przed okazałym budynkiem z białego piaskowca ze spadzistym dachem i podpartym kolumnami. Minąłeś drewniane wrota wejścia. W centralnym punkcie świątyni znajdowała się wysoka na ponad trzy metry statua przedstawiająca krasnoludzkiego boga, Gorlaza, trzymającego w uniesionej dłoni monetę.

Przyjrzałeś się wiernym, którzy oddawali się modlitwom. Wszyscy byli odziani w bogate szaty i złotą biżuterię, jawnie nosili oznaki bogactwa.

Wysłuchałeś inspirującego kazania, napominającego, że należy się bogacić i tłumaczącego, że złoto i kamienie szlachetne są potrzebne, aby przywrócić piękno i blask krasnoludzkim dziełom.

Nigdy wcześniej nie słyszałeś o tego typu bogu, od wiernych dowiedziałeś się, że jest to miejscowy kult. Jego przywódcami są Hegakin Rokrison oraz Elgrom Smokobójca, potomek samego Skalfa Smokobójcy.

Oprócz tego świątynia świadczy usługi bankowe, przechowując w bezpiecznym skarbcu gotówkę i skarby. - Roran.



5. Forteca Skalfa
6. Srebrna Fontanna
7. Pomnik Skalfa Smokobójcy
8. Siedziba Klanu Norgunson
9. Siedziba Klanu Durgarson
10. Siedziba Klanu Rorganson
11. Siedziba Klanu Voragosdotr
12. Siedziba Klanu Damirson
13. "Nagroda Górnika" - najstarsza karczma w mieście
14. Studnia Zambora - zejście do podziemi na poziom pierwszy
15. Magiczny kram Toda Muellera
16. "Złoty Kufel" - karczma
17. Składzik Towarów Grondelli
18. Targ Czarnorynkowy
19. Bełkocząca Fontanna
20. Kamienny Plac
21. Gildia Kamieniarzy
22. Gildia Złotników
23. Gildia Górników
24. "Smocze Oko" - karczma
25. Koszary

MARTWE WROTA:



1. "Jabłecznik" -karczma
2. "Krwawa Jama" - arena gladiatorów
3. Skład Towarów Tobaro
4. "Kryształowy Pałac" - karczma
5. "Lodowa Dziewica" - zajazd, kasyno
6. Kult Ranalda
7. Teatr "Klatka dla Ptaków"
8. Opancerzenie i uzbrojenie Siegfrieda
9. Cmentarz na Kopcu
10. Pałac Umarłych - zejście do podziemi, poziom pierwszy
11. Ściana Bohaterów


GM info:
-Tradycyjnie w pierwszym poście możecie przedstawić swoją postać innym graczom, nawiązać pierwsze interakcje, planować. - Proszę każdego o zaglądanie na doc. Link otrzymaliście w wiadomości informującej o rozpoczęciu sesji
- W drodze do zejścia możecie odwiedzić karczmę, sklep, świątynie. Ograniczam ilość lokacji, do których możecie zajść po drodze do Studni Zambora do dwóch. Decyduje przywódca, albo demokratyczny wybór na google doc. Nie musicie opisywać pobytu w tych miejscach. Jak się dogadacie, gdzie idziecie to każdy poinformuje mnie w komentarzach co tam robi.
- Mapę krypty posiada przywódca.
-Proszę wgrać avatara. Szerokość powinna mieścić się w granicach 180-200 pikseli.
-Pytania, wnioski, skargi proszę kierować na PW albo umieszczać w komentarzach.

Życzę wszystkim powodzenia, Mortarel.
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 04-10-2012 o 20:06.
Mortarel jest offline  
Stary 29-09-2012, 21:44   #2
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Roran Hergson jest sporym, imponującym choć nie niezbyt starym krasnoludem. Ma zadbaną brązową brodę jak i włosy oraz równie zadbane ubranie i wyposażenie. Ma miłą, przyjazną choć bynajmniej nie naiwną twarz.

Po wyjściu z tej dość oryginalnej rozmowy powitalnej przystanął i rozejrzał się uważnie po swoich towarzyszach i rzekł uprzejmym tonem:
- Proponuje tak jako że każdy z nas ma zapewne jakieś sprawy do załatwienia przed wyruszeniem a pracodawca upiera się przy słowie natychmiast to co wy na to by każdy z nas ruszył załatwić co potrzebuje, byle względnie po drodze i za około dwie godziny spotkamy się przy tym nieszczęsnym wejściu. Pasuje? Dobrze, kolejna sprawa: jak stoimy z ekwipunkiem –macie potrzebny sprzęt? Zapasy? Jeśli możecie to przybliżcie co kto ma byśmy wiedzieli czego nam brakuje i co trzeba jeszcze zdobyć. Ja mam narzędzia, trzydzieści metrów liny, żywności dla siebie na tydzień i małą niespodziankę. Jeśli zaś chodzi o mnie jestem wojownikiem i to już od ładnych paru lat. Ale tego się już chyba sami domyśleliście. Cieszę się z okazji poznania was. Wierzcie lub nie ale tak jest. Pobyt w tym miejscu jest dla mnie ważny jako dla krasnoluda ale i jest wyzwaniem. Nie mówiąc już o okazji do zarobku. Pracowałem w różnych miejscach – lepszych i gorszych , u baronów, miast i kupców. Jeśli coś odkryłem, to to że razem nasze szanse rosną i im bardziej zgrani będziemy tym z lepszym efektem pójdzie wyprawa. No, tyle ode mnie.

Po czym wysłuchawszy innych dodał:
-Dobra, ruszajmy, do zobaczenia. Mam po za tym nadzieje że nasza współpraca będzie owocna dla nas wszystkich i wrócimy cało i bezpiecznie. Gdyby ktoś miał jakąś sprawę do mnie będę chwile wcześniej, po za tym możemy porozmawiać po drodze jeśli ktoś idzie w tą samą stronę. JA osobiście idę do dzielnicy świątynnej. Jako że wyznaczono mnie na waszego dowódcę, za co mam nadzieje nie czujecie urazy, pójdę złożyć ofiarę za siebie i was aby Valaya, pani miast podziemnych, wsparła nas w tej sprawie. Po czym skłonił głowę swym towarzyszom.

Po czym sięgnął do sakiewki otrzymanej od elfa i rozdzielił każdemu sumę myto miejskie i ruszył w stronę bramy Fortecy Skalfa, przyglądając się jej w zamyśleniu i planując wyprawę. Drużyna sprawiała dobre wrażenie. Liczył że się nawzajem nie zwiodą i wszyscy będą zadowoleni. Minąwszy bramę i zapłaciwszy myto skierował swe kroki najpierw do Świątyni Golarza Złotego o której mu wspominano. Była ona ogromna choć kazania tam wygłaszane nie wprawiły Rorana w zachwyt. Złożył ofiarę ze srebrnej monety i skierował się do Wielkiej Świątyni. Tam zabawił dłużej oddając się gorącym prośbom. Całą resztę posiadanej gotówki złożył tam w ofierze, prosząc kapłanów o modlitwę za niego i jego kompanów. Następnie udał się pod studnie i czekał na swych towarzyszy, zastanawiając się co ich czeka.
 

Ostatnio edytowane przez vanadu : 29-09-2012 o 22:26. Powód: akapit się nie wkleił, a teraz mi się powtórzyło zdanie
vanadu jest offline  
Stary 30-09-2012, 11:28   #3
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Siedzieli tam już jakiś czas. Dwójka znających się najemników. Starzec o potężnej posturze i młody, wątłej budowy osobnik. Ulf, bo tak się zwał największy z całej zbieraniny mąż miał prawie dwa metry wzrostu spoglądając na każdego z góry. Był olbrzymem. Wysoki, postawny i krzepkiej budowy. Ciało jego chroniła skórzana zbroja, na którą miał narzuconą warstwę ubrań. Długi do kostek płaszcz, oraz niedźwiedzie futro, którego nie można było pomylić z żadnym innym, za sprawą sporego łba zwierzęcia, zaczepionego rzemieniem do lewego barku osobnika. Ulf nie mógł być z Imperium. Wskazywało na to zbyt wiele cech. Miał sporą głowę i pociągłą twarz. Jego cera była blada niczym księżyc w nowiu. Oczy miał błękitne niczym skuty lodem brzeg morza. Obok niego, oparty stał o blat stołu przy którym siedzieli wielki, dwuręczny miecz, którego ostrze schowane było pod warstwą szmat i strzępów futer. Gdy rozmawiał półszeptem ze swym kamratem dało się usłyszeć charakterystyczny ackent dla północniaków. Bez wątpienia, Ulf pochodził z Norski.

Z Marusem przybyli do podnóża twierdzy, by zarobić. On miał być od miażdżenia wrogów, Marus od myślenia i kombinowania. Charakterystyczny duet, który w praktyce miał spore szanse na powodzenie. Północniak wiercił się na małym dla niego stołku, krzywiąc w grymasie niezadowolenia nieogoloną od dni twarz. Twarz, na której znajdowało się mnóstwo zmarszczek i starczych przebarwień. Mimo to, każdy kto na niego spoglądał czuł pewien dystans jakby coś podpowiadało w duchu obserwatorowi, że ktoś kto dożył tak dalece posuniętego wieku i ciągle włada sprawnie mieczem nie jest byle kim. O tak. Nawet z oczu patrzyło mu budzącą dreszcze na plecach chłodną powagą, która nakazywała spuszczania wzroku przy konfrontacji na spojrzenia.
Ciężko było kreślić po tak krótkim czasie obserwacji jakiego typu jest człekiem. Przypominał raczej cierpliwego nestora o sporej życiowej wiedzy. Z czasem miało się okazać, jaki jest na prawdę.


Ich pracodawcą miał być elf. Jak to go nazywały krasnoludy wąskodupiec. To musiał być niezwykły osobnik. Żył u podnóża twierdzy khazadów i całkiem nieźle się prowadził zdobywając sobie wrogów ale i sojuszników w tym parszywym półświatku. Co sądził o nim Ulf? Wisiał mu koło chuja. Grunt, że płacił. A jeśli płacił to mógł go sobie wyzywać od darmozjadów i robaków. Gorsze obelgi słyszał w swoim życiu, nie reagując na nie zbyt intensywnie. Gdy elf zaczął opowiadać o szczegółach ich wyprawy i wspomniał o krypcie pełnej skarbów Ulf spojrzał na siedzącego obok Marusa. Ich spojrzenia na chwilę się spotkały. Wielkolud z Norski był pewien, że myślą o tym samym.
Chwilę potem, na ich oczach elf zamordował jakiegoś chłopaczka, który przyniósł do izby wino.
-Małdman...- burknął w rodzimej mowie wielkolud unosząc lekko brew.

Ulf był zdziwiony, że krasnoludy, które jakby nie patrzeć były panami tych ziem, dawały się obrażać elfowi, który żerował na nie swoim miejscu.
Niedlugo potem grupka opuściła elfi burdel a głos wziął brodacz, którego elf wybrał za przywódcę. Ich pracodawca na szczęście nie widział problemu w zmianie przywódcy to też Ulf ucieszył się w duchu z zbliżających się wyborów na nowego "szefa grupki".
-Kurdupel ma racje...- zwrócił się do Marusa -Trza by było kupić jakieś żarcie, bo ciężko będzie tam na dole bez zapasów...- wzruszył ramionami. Czekał na propozycję kompana.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 30-09-2012, 18:40   #4
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Ich pracodawca był draniem bez serca. Być może psychopatą a na pewno mieścił się w Marusowej definicji "potwora". Zabicia chłopaka było zbędnym pokazem siły. Nie robił to na nim osobiście żadnego wrażenia. Naoglądał się śmierci i to o wiele drastyczniejszych już nie raz. Kiedyś być może będzie miał okazje się z nim policzyć. Jednak teraz życie zmusiło go do pracowania dla tego chodzącego elfiego ścierwa. Równie gładko przyjął wybranie brodacza na dowódce. Miał taki przydział dość głęboko. Przydzielono im pieniądze czas i miejsce spotkania. Gdy się rozdzielili jego przyjaciel Ulf rzekł:

-Kurdupel ma racje...- zwrócił się do Marusa -Trza by było kupić jakieś żarcie, bo ciężko będzie tam na dole bez zapasów...- wzruszył ramionami. Czekał na propozycję kompana.

-Trzeba będzie kupić nie tylko jedzenie. Woda może być równie deficytowa.
Resztę rzeczy do takiej głuszy już mam.
-potrząsnął pełnym plecakiem Marus
-Na razie jesteśmy ogólną zbieraniną, może jednak coś z tego będzie. Jak zejdziemy do podziemi trzeba będzie “usunąć” naszego szefa ze stanowiska. Ciężko widzę dowodzenie kogoś kogo zupełnie nie znamy. Niby krasnolud to i pewnie honorowy i uczciwy. To jednak w takich miejscach jak to tak samo zaleta jak i wada. Proponuje byśmy póki co rządzili demokracją. Póki nie wyłoni się jakiś naturalny lider, trzeba by ich wszystkich lepiej poznać. Trzeba ich będzie wyczuć, bo ten elf na pewno nie dostanie takich stawek jakich żąda. Możemy się też póki co nie sprzeczać z brodaczem. I mieć wszystko co powie a byłoby nie wygodne w poważaniu-zakończył obaj wiedzieli, że lojalność ich obu kończy się głównie na ich dwójce.
 
Icarius jest offline  
Stary 01-10-2012, 08:58   #5
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Magnus trafi do Gwiezdnego Oka w poszukiwaniu Garilla. Krasnolud znowu gdzieś się zapodział. Ostatnio gadał, że chce zejść w podziemia w poszukiwaniu skarbów i przeciwników. Teraz Magnus skojarzył, że wiele jego kompan gadał o tej karczmie, o Oku. W końcu i on się do nie udał. Garilla nie było tu. Ponoć niedawno zlazł już w poszukiwaniu złota.

Mimochodem Moppenheimer podsłyszał propozycję zarobku. Spojrzał na swą sakwę… no niewiele monet się już tam obijało. A w tym całym Karak na litościwość innych nie miał co liczyć. Postanowił się zgodzić, może odnajdzie w ruinach swego kompana, jak dotychczas jedynego kompana.

Elf, jak i zarazem cała jego karczma, wywarła na młodym chłopaku bardzo, ale to bardzo negatywne wrażenie. Nie znosił takich person i miejsc. Jakby tylko mógł nie przyjąłby tej roboty. Doszedł jednak do wniosku, że co mu szkodzi. Elfa nie będzie widział, tego tłocznego miejsca też nie. Do pokoju wszedł jako ostatni, niepewnie. Alkoholu elfa do ust nie wziął. Jeszcze nie przywykł do pijatyk. A już na pewno nie z nieznajomymi.

Chłopak siedział spokojnie. Był potężnej postury, ale bardzo młodziutki. Na jego twarzy dopiero gościł pierwszy wąsik. Choć młody, to na jego twarzy gościły już rysy cierpienia, blizny. Nie mówił wiele, właściwie nic nie mówił, słuchał…

Robota, jak robota. Przyjął ją. Wolał ratować, wolał pomagać, ale to nie w tym miejscu chyba… Najpierw coś dorobi, odnajdzie Garilla i ruszą dalej. Nieść pomoc potrzebującym. Tego chciał…

Gdy elf zabił chłopaka. Chciał się rzucić na niego. Nie miał pojęcia co go powstrzymało, ale nie mógł poruszyć nogami. Nie mógł pozwolić na coś takiego, ale nie mógł się ruszyć. Nie mógł być to przecież strach? A może mógł?! Nie miał pojęcia co się właśnie z nim stało. Nie miał pojęcia czemu nie zareagował w obronie niewinnego. W tym momencie poprzysiągł sobie jedno… odpłaci się temu elfowi. Zginie… jeszcze kiedyś zginie z jego rąk. Ale jeszcze nie teraz, przyjdzie na to pora…

Gdy spojrzał na nowo mianowanego dowódcę miał mieszane uczucia. Nie chciał, by ktoś nim dowodził. Zbyt długo tak było, zbyt długo musiał słuchać słów innych. Nie po to odzyskał wolność, by znowu ktoś mu mówił, co ma czynić. Jego nastawienie się nieco zmieniło po tym, jak krasnolud przemówił. Nie był taki, jak sobie go Magnus od razu wyobraził. Nie przemawiał jak inne krasnoludy. Był taki… uprzejmy. Dziwne… Może był bardziej podobny do Magnusa, niż chłopak początkowo myślał. Postanowił dać mu szansę. Poczekać na pierwsze ‘rozkazy’ i jak się rozwinie jego ‘sposób’ dowodzenia. Jedno było pewne despotyzmu nie przyjmie. Mądrość tak…

- Ja posiadam latarnię i olej do niej. A poza kilofem łopatę jeszcze, jakby kopać trza było - rzekł cichutko, nieśmiało w odpowiedzi na pytanek o ekwipunek. - A ja Magnus - bardzo, bardzo krótko opowiedział o sobie.

***

Magnus opuścił to okropne miejsce, tak szybko, jak tylko mógł. Musiał się teraz wyciszyć, uspokoić. Pomyślał, że najlepszym miejscem na to jest świątynia. Tylko jaka? Nie znał się na tych bogach. Pamiętał Rhyę z dzieciństwa. Ale tak długo nie miał okazji dziękować jej za wszystko. Tu nie było jej świątyni. Udał się więc do tej Myrmidii.

Nigdy nie był w takim miejscu. Kaplica wzniesiona dla bogini wojowniczki była niskim, dwupiętrowym budynkiem, w kształcie litery L. Zewnętrzne jej ściany ozdobione były tarczami, na których wyryto insygnia wojsk z całego Starego Świata. Od frontu mieściła się arena, na której kapłani ćwiczyli umiejętności walki. Ich ćwiczeniom przyglądała się groźna, dzierżąca włócznię statua bogini.

Magnus wszedł do wnętrza przybytku. Wnętrze kaplicy było skromnie wykończone. Udał się do głównego sanktuarium, mieszczącego się w zachodnim skrzydle. Chcąc pomodlić się przed złotą tarczą i włócznią Myrmidii pouczono go, że cały czas należy stać na baczność. Tak też zrobił

Następnie udał się, aby porozmawiać z akolitami i kapłanami. Dowiedział się, że kaplicy przewodzi Gaetano Rivera, który jest wybrańcem bożym z Tilei. Kapłani zapytani o to, jakich przeciwników można spotkać pod ziemią, wymienili całą rzeszę strasznych stworów. Orkowie, gobliny, skaveni, nieumarli. Gdy usłyszał skaveni, krew w nim wezbrała, a ciśnienie skoczyło. Poczuł tą ogromną nienawiść, co zwykle. Teraz już pragnął tam się udać. Pragnął zabić każdego pieprzonego szczurowatego. Oj pragnął tego bardzo. Opowieści tych, którzy przeżyli starcie z tymi bestiami na nowo odżywały w ustach charyzmatycznych duchownych. Był to dopiero początek listy, bowiem tak na prawdę nikt nie wiedział co dokładnie może tam żyć, choć wszyscy zgadzają się co do tego, że wielość istot, które tylko czekają na to, żeby kogoś upolować, jest zatrważająca. Magnus dowiedział się, że za drobną opłatą, można wykupić prywatny trening u samego Gaetano Rivera. Ta drobna opłata to było 25 złotych koron. Za dużo na ten czas. Na szczęście dostał błogosławieństwo na wyprawę. Poczuł się dzięki niemu pewniej. Na wyjściu kupił jeszcze medalik na sznurku, na którym wyryty był symbol Myrmidii, tarcza i włócznia.

Wymienionych przez kapłanów wrogów nie obawiał się, może nieco truposzy chodzących. Przerażała go sama myśl o nich. Ponoć są specjalne bronie do walki z nimi, o których słyszał. Postanowił sobie coś na nich sprawić. Magiczny kram, to mogło być takie miejsce. Udał się tam ze swoimi ostatnimi pieniędzmi. Był to niewielki sklepik zastawiony stołami, na których porozstawiane były różnego rodzaju magiczne przedmioty. Na pierwszym planie wyróżniały się poukładane bez ładu i składu skrzynki z fiolkami wypełnionymi różnokolorowymi cieczami. Na półkach porozstawiane były różnego rodzaju figurki, a także bliżej niezidentyfikowane przedmioty niewiadomego pochodzenia. Na specjalnych wieszakach wisiały medaliony i amulety o przeróżnych właściwościach.

Za ladą sklepu stał sam Tod Mueller, odziany w bogate szaty. Na jego szyi wisiał pokaźnych rozmiarów złoty medalion, zapewne warty fortunę. Tod zaprosił Magnusa i wypytał dokładnie czego potrzebuje. Dowiedziawszy się, że młodzian szuka broni na potwory, które mogą czaić się w podziemiach polecił mu niezawodny olej na truposze. Była to specjalna mikstura, która miała odstraszać złe duchy, a także przeklętych, którzy nie zaznali spokoju po śmierci. Okazało się, że olej kosztuje 8 zk, akurat tyle ile chłopak miał. Przypadek? Czy młodzian musi się dopiero nauczyć handlować. Pewnie to drugie... Uboższy o 8 złotych koron, dostał jeszcze propozycję zakupu Leczniczego Likworu, który chroni przed zatruciami i jadem, a także talizmanu z kępki futra wilka z Middenheim, który zapewnia powodzenie w walce i przynosi szczęście. Nie miał już jednak na to funduszy.

O umówionej porze zjawił się przy Studni.
 
AJT jest offline  
Stary 01-10-2012, 19:48   #6
 
Barthirin's Avatar
 
Reputacja: 1 Barthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodze
Derlin, typowy, korpulentny krasnolud, podrapał się po żółtej brodzie sięgającej pasa. Przed przybyciem do Martwych Wrót nie znał żadnego elfa. Podróżował jakiś czas z człowiekiem, który przy każdej okazji podawał się za członka starszej rasy i próbował zachowywać się jak jeden z nich. Ale bynajmniej nie było to zachowanie i styl życia, jaki prezentował ten chudzielec, ich zleceniodawca. Krasnolud już wiedział, dlaczego jego pobratymcy tak ni lubią elfów.

Gdy Laen zabił młodzieńca twarz Derlina wykrzywił grymas zdziwienia. Z ust wyrwało mu się tylko ciche: „o kurwa”. Popatrzył na współpracowników, ale szybko spuścił głowę, ponieważ zdał sobie sprawę, że wygląda komicznie. Nie jesteś tu, by robić sobie wrogów, pomyślał, wyobraź, że tworzysz Mistrzowską Runę Derlina Pogromcy. Uspokoił się, wyobrażając sobie siebie tworzącego istne arcydzieło wśród run, a którego zarys już powstawał w jego głowie. Kiedyś zrobi taką runę. I nazwie ją swoim imieniem.

Z rozmyślań wyrwał go elf wyganiający ich na zewnątrz. Gdy stanęli na podwórzu ich „demokratycznie” wybrany przywódca wygłosił swoją przemowę. Derlin nie wiedział jak się zachować. Ich lider nie użył żadnego przekleństwa. Nawet najmniejszej kurwy. Runotwórca również nie należał do rzucających bluzgami na prawo i lewo wojaków, ale czasem kurwy, jako przecinka, wręcz należało użyć.

- Ja, tego, kurwa… - zaciął się nie wiedząc, czy powinien ograniczyć ilość epitetów, czy nie.

- Ja, kuźwa – kontynuował wybrawszy jego zdaniem mniej chamskie słowo – runy tworzę, co nie? Ale i przypierdolić potrafię! A z ekwipunkiem to, tego, kurwa, nic takiego, szczególnego.

I splunął, ponieważ przekleństwa kleiły mu się w ustach, chcąc wyjść na wolność.

Następnie ruszył w swoją stronę nie oglądając się na innych. Miał do wykonania swoją misję. To było jego główne zadanie, a nie znalezienie jakiegoś skarbca, czy pies wie czego tam innego. Słyszał plotki, że w Fortecy Skalfa stała karczma, której właścicielka, krasnoludka, wiedziała sporo o członkach brodatego ludu. Po pewnym czasie dotarł do przybytku.

Ku jego zmartwieniu karczmarka nie wiedziała nic o dziadku Derlina, Maggarze Potężnym. Jednak za odpowiednią opłatą mogła wskazać kogoś, kto może coś na jego temat wiedzieć. Derlin próbował ją przekonać, by spuściła nieco z ceny, ale gdy przebywa się wyłącznie w warsztacie tworząc runy, nie trenuje się zdolności przekonywania, toteż zapłacił, mając nadzieję, ze jego pieniądze nie pójdą na marne.

Dowiedział się, że istnieje pewien kamień, na którym wyryte zostają imiona poległych w tunelach krasnoludów. Udał się tam niezwłocznie. Stanął przed obeliskiem i zaczął szukać znajomego imienia, mając nadzieję, że go nie znajdzie. Ale znalazł. Maleńka łza pociekła mu po policzku. Dziadek był Derlinowi bliższy, niż inni członkowie jego rodziny. Otarł szybko łzę, by nikt nie ujrzał tej oznaki chwilowej słabości. Gdy dowiedział się, że imię zostało wyryte tydzień temu, po trzytygodniowej nieobecności Maggara na powierzchni, humor runotwórcy poprawił się. Była jeszcze nikła nadzieja, że jego dziad żyje. Nie mogło być inaczej. To silny i pomysłowy krasnolud.

Z poczuciem nowej energii na poszukiwania Derlin udał się do Studni, gdzie zamierzał spotkać współpracowników, którzy niedługo mogą stać się jego bliskimi druhami.
 
__________________
Ash nazg durbatuluk,
Ash nazg gimbatul,
Ash nazg thrakatuluk,
Agh burzum-ishi krimpatul!

Ostatnio edytowane przez Barthirin : 01-10-2012 o 20:46.
Barthirin jest offline  
Stary 02-10-2012, 21:15   #7
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Wielki inżynier nie był zadowolony z tego, że jakiś tam długouchy go wygonił. Powinno mu się go szanować ze względu na to co przeżył. Gdyby nie zdrada członków jego klanu na pewno w dalszym ciągu cieszyłby się dobrą opinią i służył jako jeden ze strzelców. Obecnie chował swoje oblicze ze wstydu. Spod kawałka szmaty przypominającego kaptur nie wystawała krasnoludzka broda, która była oznaką dumy tej rasy. Nawet oczy były zasłonione przez jakieś połyskujące gogle. Kardel widział tylko przez dziury w zasłaniającej jego oblicze parodii kaptura. Także głos nie był taki jak każdego Khazada. Słowa cedzone powoli przez Kardela były wypowiadane półszeptem. Słychać było, że jest chory. Wychudzony i niski osobnik nosił ze sobą jednak zawsze nieco zniszczony muszkiet. Niemal wyższa od samego inżyniera broń była jego nawiększym skarbem. Pilnował jej jak oka w głowie.
Kardel kręcił się niedaleko miejsca, gdzie go wyrzucono. Czekał na resztę. Od czasu do czasu sięgnał po wódeczkę. Gdy jego towarzysze wyszli poczekał aż ktoś będzie bliżej niego i zapytał:
- Coście się dowiedzieli?

- Mamy podążyć w Głąb podziemi i dotrzeć do rzekomego zaznaczonego na mapie od trupa skarbu. Mamy zatrzymać 40% a reszta dla tego tu elfa skrobanego. No ale zobaczymy. Masz coś jeszcze do załatwienia? Zbieramy się za 2 godziny przy studni. Ja mam przewodzić grupie.

-Ehe...
- Kardel tylko kiwnął głową i wyszeptał na znak, że zrozumiał. Nic nie powiedział ponieważ zakasłał głośno i potrzepał głową.

- Cholerne choróbsko, stary się już robię. To muszę isć wódeczki nakupić. Pomoże na pewno. - powiedział półgłosem.

- Chodź ze mną to pomogę ci po drodze, muszę tylko na moment w dwa miejsca skończyć lecz zajmie to chwile a miło będzie pogawędzić z krasnoludem, zbyt długo służyłem w Imperium
- tęsknie za swoimi.

- Pomocy mnie nie trza młodzy krasnoludzie, jednak jak pogaworzyć ze staruszkiem chcecie, to dobrze. To chodźcie. Coś na inżynierii się znacie?

- W pewnym zakresie miałem z nią do czynienia, strzelało sie parę razy z muszkietów, baliste raz się użyło a i umiem złożyć i rozłożyć sokowirówkę napędzaną przez mechanizm z pedałami.

- A myślicie, że co znajdziemy z naszych starych krasnoludzkich mądrości? Jakieś plany? Jakbym dorwał je to bym je po tysiąckroć z moimi towarzyszami udoskonalił.


- Rad byłbym wielce, może w skarbcu pradawnym lub w dawnych bibliotecznych składach - byle te zielonoskóre bydlaki nie zniszczyly boć to za mądre dla nich. Marzy się to niemal niczym zbroja z gromlitu.

- A zbroja, ja już zbroi nie uniese. Za chuderlawy jestem. Jednak, czołg parowy. Jakbym znalazł tylko te zwoje z planami tej maszyny! Cudy i dziwy bym zrobił z takim. Wielkie działo! O ! Takie, że jak stąd by strzelało to by ten elfi grajdoł roztłukło!

- Słusznie, słusznie. Tak między nami ci powiem że ten elf mnie drażni i chyba za swoje dostanie. Czy to z czołgiem parowym czy bez niego. ale na razie ta dwójka posępna mnie martwi. Czy nas wszystkich w problemy nie wpędzą. W zeszłym roku dość Norsmenów siem naspotykał że do zdechnięcia starczy-a nie chciałbym by mi to przyspieszył. A co do planów i ja liczę na to, wparło by to znacznie naszych. Bo choć miasto zacne to daleko mu do dawnej światłości.
- Odparł smutno Roran.

Kardel jedynie kiwnął ledwo widocznie głową.

- Oj oj tak tak ! - widząc, że Roran chce wejść do świątyni inżynier powiedział:

- Ja tutaj poczekam. Wolałbym nie kalać swoją obecnością tego przybytku.

Po wyjściu ze światyni Roran wraz ze swym towarzyszem ruszył w stronę studni.

- Mam nadzieje że drużyna okaże się zgrana i skuteczna - dodał z cicha. - Liczę na nich i zadbam o nich jak umiem - wyszeptał jeszcze ciszej.

- Oj tak tak. Obyśmy nie natrafili na żadne podziemne stwory. Dużo takich. Dużo.

- Co ma być to będzie, damy radę, jeśli tak nam pisane. No i jeśli nic nie pójdzie bardzo źle - odparł rozglądając się po placu.
Kardel jedynie kiwnął głową na znak, że się zgadza.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 03-10-2012, 11:19   #8
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Musiał przyznać, że wino było rzeczywiście wyborne. Chyba estalijskie... Kiedyś splądrował estalijski statek i mieli tam świetne wino. Smakowało podobnie.
Z uwagą słuchał słów elfa. Laen "Gwiezdne Oko" - jego nowy pracodawca - na pierwszy rzut oka był kompletnym psycholem. Na drugi również. Obojętnie z której strony spojrzeć na wydarzenie, które miało miejsce, dochodziło się do wniosku, że długouchy nie był zbyt normalny... Ale Vittorio się tym nie przejmował. Dla niego Laen mógł równie dobrze zjadać noworodki, ważne byleby dobrze płacił. Jeśli ilość złota byłaby odpowiednia mógłby im nawet podrzynać gardziołka własnym nożem.
Liczyło się tylko złoto.

Wypowiedź krasnoluda przerwało pełne pogardy prychnięcie.
- A ja pracowałem dla tileańskich najemnych kompanii, brałem udział w wojnach miast-państw i granicznych księstewek, pływałem na "Morskiej Dziwce" i ochraniałem karawany na Złych Ziemiach. Walczyłem ze skavenami, ludźmi i orkami - zareklamował się skromnie. Jego naród miał tendencję do wyolbrzymiania, lecz wszystko co on mówił było prawdą. Przynajmniej tak wam się wydawało, jeśli spojrzeliście na jego pewną minę i bezlitosne szaroniebieskie oczy. Był wysokim, żylastym mężczyzną. Odpowiednio szeroki w barach, umięśniony, lecz mimo tego szczupły. Miał śniadą cerę oraz czarne, półdługie włosy. Wygląd wskazywał na to, iż pochodził z południa. Akcent podpowiadał, iż musiała to być Tilea.
Ubiór zdradzał, że parał się wojaczką - miał na sobie skórzaną kurtę, na którą zarzucił kolczy kaftan. Po prawej stronie skórzanego pasa wisiał prosty miecz. Najemnik nosił go ze swobodą i nonszalancją człowieka, który potrafi się nim posługiwać. Do plecaka miał przypiętą trójkątną tarczę - zwykłą, drewnianą, bez żadnych zdobień. Prócz tego za pasem miał jeszcze sztylet... lecz można było być pewnym, iż ukrywa w zanadrzu coś jeszcze.
- Jeśli coś odkryłem, krasnoludzie, to to, że im więcej mi płacą tym lepiej wykonuję swoje zadanie - zakpił z brodacza, mimo iż w duchu musiał mu przyznać rację. Gadanina krasnoluda brzmiała zbyt podobnie do frazesów którymi karmił go jego starszy brat, Silvestro. "Współpraca, honor, szlachetna walka"... Głupota.
Liczyło się tylko złoto.

Właśnie w poszukiwaniu złota Vittorio opuścił słoneczną Tileę i przybył na te Złe Ziemie, pełne zielonoskórych, krasnoludów i innych potworów. Gdyby nie możliwość zarobku nigdy nie wyruszyłby w drogę do osławionego Karak Azgal.
Szczerze powiedziawszy to nie było tu aż tak źle jak się spodziewał. Martwe Wrota stanowiły miły kontrast dla smutnej i ponurej Fortecy Skalfa. I dawały możliwość zarobku takim jak on - te pazerne krasnoludy nigdy nie wpuściłyby go do swych czcigodnych tuneli jeśli nie zapłaciłby haraczu, który zasponsorował Laen.

- Nigdy nie widziałem krasnoluda który z taką chęcią słuchałby elfa - rzucił jeszcze na odchodne, po odebraniu swojej działki pieniędzy.
Miał dwie godziny? Cóż z nimi zrobić?
Najsensowniej chyba byłoby pójść się zabawić z jakąś panienką, gdyż w podziemnych korytarzach raczej nie można było liczyć na jakąkolwiek kobietę, nawet dziwkę, lecz tutejsze kobiety... Cóż, nie chciał, by go dopadło jakieś choróbsko.
Udał się więc do "Składu Towarów Tobaro", by zakupić trochę ekwipunku, który może się przydać podczas wyprawy.
Zakupił bukłak (który później napełnił wodą), zapas prowiantu na tydzień, pudełko zapałek (20 sztuk), dziesięć pochodni, worek do którego wrzucił pochodnie oraz linę wraz z kotwiczką. Zapłacił za to prawie 6 złotych koron i ledwo upchał to wszystko do plecaka.
Miał nadzieję, że mu się to wszystko przyda.

Po zakupach nie miał już nic do roboty, więc udał się na miejsce zbiórki.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 04-10-2012, 17:27   #9
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Trzeba będzie kupić nie tylko jedzenie. Woda może być równie deficytowa. Na razie jesteśmy ogólną zbieraniną, może jednak coś z tego będzie. Jak zejdziemy do podziemi trzeba będzie “usunąć” naszego szefa ze stanowiska. Ciężko widzę dowodzenie kogoś kogo zupełnie nie znamy. Niby krasnolud to i pewnie honorowy i uczciwy. To jednak w takich miejsach jak to tak samo zaleta jak i wada. Proponuje byśmy póki co rządzili demokracją. Póki nie wyłoni się jakiś naturalny lider, trzeba by ich wszystkich lepiej poznać.- rzekł Marus.
Ulf uniósł brew słuchając słów kompana -Naturalny lider?- zaśmiał się -Coś jak samiec alfa...- zażartował. Z większości swoich żartów śmiał się tylko on sam.
-Zobaczym, co to będzie z tym liderem.- dodał po chwili wzruszając ramionami.

-Alfa sralfa ktoś będzie musiał zarządzać tym pierdolnikiem.- odrzekł młodszy kompan.
-Masz coś konkretnego na myśli?- olbrzym uniósł brew spogladając na towarzysza. Ulf był człowiekiem doświadczonym przez życie, ale miał świadomość, że towarzyszący mu adept magii był sprytniejszy i mądrzejszy, on zaś sam był tylko silnorękim -W razie czego masz moje poparcie, co chyba jasne, nie?- uśmiechnął się -A jakby tamci protestowali to można z nimi pogadać.- wyszczerzył zębiska, wszak nie o dialog mu chodziło, rzecz jasna.
-Wiem przyjacielu, wiem że zawsze mogę na ciebie liczyć. Póki co grajmy ostrożnie, na wszystko przyjdzie czas.-

Towarzysze mieli większość sprzętu, który był im potrzebny. Po co mieli kupować dodatkowe liny, haki i inne pierdoły, skoro pozostali z pewnością o to zadbali. Po drodze Ulf kupił cztery najtańsze bukłaki, po czym napełnił je wodą i przymocował do plecaka. Dyndały w dość irytujący sposób, poklepując wielkoluda po pośladkach, gdy szedł szybszym tempem, jednak w gruncie rzeczy było to niezbędne. Ręce musiał mieć wolne, by móc walczyć, a z wody zrezygnować się nie dało. Ulf nie patrzył towarzyszowi na rękę. Nie widział, co chłop kupował dla siebie i szczerze nie interesowało go to. Marus był bystrzakiem, potrafił o siebie zadbać, dlatego Ulf był o to spkojny. Niedługo później dwójka znajomków dotarła na umówione miejsce.
-Chyba już tylko na nas czekają...- burknął przez ramię. Byli ostatni.
-No i jak tam bando chuja?!- zagrzmiał uśmiechając się złowrogo -Gotowi kurwa mać?- spytał po chwili spoglądając na każdego z przyszłych ziomków po kolei.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 04-10-2012, 19:19   #10
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
„Wiele lat temu krasnolud imieniem Zambor wybudował swój dom w miejscu, gdzie później odkryto zejście do podziemnego miasta. Władca Karak Azgal uznał, że dobrym pomysłem byłoby otworzenie oficjalnego wejścia dla poszukiwaczy skarbów, dlatego odkupił działkę od Zambora. Dom został zrównany z ziemią, a nad wejściem do sztolni wzniesiono niewielki budynek, gdzie urzędują Prawodawcy kontrolując wejście do podziemi i sprawdzając ważność licencji na poszukiwanie skarbów oraz pobierając odpowiednie opłaty. Osoby powracające na powierzchnię są dokładnie przeszukiwane, aby wyeliminować przypadki przemycania przedmiotów, które stanowią kulturowe dziedzictwo krasnoludów.

Wejście do podziemi jest otwarte całą dobę, a porządku pilnuje sześciu Prawodawców. Trzech pilnuje na zewnątrz, wpuszczając do środka tylko tych, którzy umieścili opłatę za wejście, a druga trójka przeszukuje powracających.”
Źródło: Zew Karak Azgal



Wszyscy

Rozeszliście się w różnych kierunkach, aby załatwić swoje sprawy. Jedni oddawali się modlitwom, inni odpoczywali w karczmach, jeszcze inni kupowali potrzebny sprzęt. Każdy starał się jakoś przygotować na to, co może czekać na dole.

O umówionej porze zebraliście się pod studnią Zambora. Przed wejściem stało trzech prawodawców pobierających opłaty. Dokładnie sprawdzili wasze zezwolenia, a także odliczyli stosownej wielkości myto. Kiedy uznali, że wszystko się zgadza zaprosili was do środka. Wewnątrz budowli spotkaliście trzech kolejnych prawodawców, którzy przeszukiwali powracającą grupę. Przyjrzeliście się im i to co zobaczyliście nie napawało was optymizmem. Wszyscy byli potwornie pokiereszowani i poranieni. Niektórzy w miejscu kończyn mieli poszarpane kikuty obwiązane rzemieniem dla zatamowania krwawienia. Wszyscy ledwo stali na nogach i nieomal mdleli. Mimo to Prawodawca przeszukiwał ich powoli i dokładnie.

Ktoś się przewrócił. Uznano, że umarł z wykrwawienia i nie przejmując się tym faktem kontynuowano rewizję. Słyszeliście przekleństwa poszukiwaczy, kiedy okazało się, że cały zdobyty łup podlega konfiskacie- były to krasnoludzkie artefakty.

Nie pomogły próby przekonywania obecnego w grupie krasnoluda, że ma prawo do wyniesienia zdobytych artefaktów, gdyż należą one do niego z racji pochodzenia. Prawodawcy stwierdzili bowiem, że nie ma dowodu na to, że zdobyte skarby są własnością jego rodu, a obowiązek dowodzenia spoczywa na krasnoludzie, który twierdzi, że wynoszone artefakty to rodzinne dziedzictwo.



Skierowano was w stronę kamiennych spiralnych schodów. Były one bardzo kręte i ciasne. Prowadziły pionowo w dół. Stopnie były niemal czerwone od zaschniętej krwi, a z dołu dochodził was zapach zgnilizny i śmierci. Schodziliście ostrożnie, jeden za drugim. Trwało to niezwykle długo, bowiem schody biegły niemal trzydzieści metrów w głąb ziemi. W końcu znaleźliście się na dnie.

Trafiliście do sporych rozmiarów naturalnej jaskini. Jej dno usłane było szczątkami różnych istot. Pod nogami chrupały kości, które nadepnięte pękały pod ciężarem ciała. Z głębi tunelów dochodziły was przeróżne odgłosy. Zewsząd dało się słyszeć ujadania i jazgoty, a gdzieś w oddali co jakiś czas rozbrzmiewał mrożący krew w żyłach ryk. Zaraz też odczuliście chłód panujący tu, na dole. Zimne i wilgotne skały, które nigdy nie czuły na sobie promieni słonecznych uderzały swoją surowością i pogłębiały uczucie zimna i zamknięcia w małej przestrzeni. Czuliście się jakbyście wkroczyli do innego świata, pozostawiając za sobą ten na powierzchni. W jaskiniach panowała kompletna ciemność i nawet osoby widzące w ciemności nie mogły nic dostrzec.

Pozostało wam wybrać drogę, którą wyruszycie. Wyciągnęliście mapę. Wynikało z niej, że krypta znajduje się na obszarze oficjalnie nieopisanym. Do mapy dołączona była wskazówka, co do tego, którym korytarzem należy podążać.




- Znak "X" oznacza wasze położenie.
-Jeden kwadrat na mapie to 5 metrów.

-Miejsce, w którym przebywacie w tej chwili podpisane jest "Studnia Zambora", jak się przyjrzycie to dostrzeżecie kręte schodki.
-Czerwona strzałka wskazuje tunel, który prowadzi na obszar nieopisany, gdzie leży krypta.



GM info:
-Zdecydujcie kto będzie miał mapę. Przy każdym skrzyżowaniu dróg będę robił test czy mapa została odczytana poprawnie i czy nie zboczycie z trasy.
-Podsumowałem ekwipunek, który kupiliście. Pod uwagę brałem tylko to, co zamieszczone zostało w postach. Jeśli coś ominąłem (a jest to prawdopodobne), to proszę mi dać znać.
Magnus: olej na truposze; Vittorio: bukłak z wodą, zapas prowiantu na tydzień dla 1 osoby, pudełko zapałek (20 sztuk), dziesięć pochodni, worek, lina wraz z kotwiczką; Ulf: cztery bukłaki z wodą,
-W tej turze zapoznajcie się z mapą, wybierzcie drogę, dogadajcie oświetlenie, załatwcie kwestię przywództwa jeśli chcecie, ustalcie ostatecznie szyk i inne, a następnie wyruszajcie.
 

Ostatnio edytowane przez Mortarel : 04-10-2012 o 19:52.
Mortarel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172