Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-11-2012, 15:16   #11
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ledwo rozległ się krzyk, w dłoniach Detlefa znalazła się kusza. Nim do końca przebrzmiał drugi szlachcic skierował gotową do strzału broń w kierunku skąd wrzaski dobiegały.
Nie strzelił jednak, bowiem człek, który wyłonił się z krzaków, nie wyglądał na groźnego. Wprost przeciwnie - zdawać by się mogło, że nie zdołałby on skrzywdzić nawet muchy. I że wnet sam stanie się łupem nie tylko much, ale i robali różnego rodzaju.
- Na demony z siedmiu piekieł... Co go dopadło? - zdumiał się Detlef, widząc rany, jakie tamten odniósł. Odgryziona ręka, kolczuga rozszarpana niczym karta pegaminu. Aż dziw, że z takimi obrażeniami zdołał się wyrwać z łap bestii, która go tak urządziła.
Od przyczyny obrażeń zdecydowanie ciekawszy był niesiony przez umierającego skarb. Detlef wile szlacheckich siedzib odwiedził, wiele skarbów widział, ale czegoś takiego - nigdy. Perła była... za duża. Nienaturalna wprost.
- Przed kim uciekałeś? - Detlef przyklęknął przy konającym. Pomóc mu już raczej nie mogli, ale warto było wiedzieć, czego się mogą spodziewać. Wielce prawdopodobną rzeczą było, że teraz zainteresowanie sprawcy tych ran przeniesie się na innych.
Zagadnięty mężczyzna nie odpowiedział. Dychał jeszcze, ale przytomność stracił, co dla niego z pewnością było błogosławieństwem.
- Iść? Teraz? Gdy się wreszcie zrobiło ciekawie? - skomentował pytanie Estalijczyka.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-11-2012, 13:53   #12
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Kroczący raźno do przodu Imrak zarechotał wesoło, słysząc niosący się w powietrzu kobiecy wrzask. Z babami zawsze tak było, zwłaszcza z ludzkimi. Kilka lat już na tym padole krasnolud żył i spotykał się z czymś takim wielokrotnie, ale bawiło go to zawsze, zwłaszcza, jak człeczyny zwiewały z podkulonymi ogonami. To i teraz zrobiło mu się na chwilę całkiem zabawnie, gdy długonogi z dziwacznym akcentem zrejterował w podskokach.
- Nigdy nie wiesz, kiedy trafi się trochę rozrywki!

Słowa te niemal proroczymi się stały, gdy wrzask kolejny usłyszeli, tym razem wcale nie kobiecy i nie przepełniony strachem, a zamiast tego bólem i strachem. Topór, solidna krasnoludzka robota, nawet jak nie utrzymywana w idealnym stanie, sam wyskoczył zza paska, bo po procę czasu już sięgać nie było. Tyle, że szybko się okazało, że to coś, co z krzaków wyczłapało, to wystarczyło pchnąć , aby wygrać potencjalną potyczkę.
Zresztą sprawę sam ułatwił, padając nieprzytomny i jak na gust Imraka to obudzić się już nie miał. Za to miał sakiewki. Krasnolud nie zwykł darowanym koniom między zęby zaglądać. Wziął tą z monetami.
- Będzie na gorzałkę w tej wsi przed nami.
Szturchnął Franca jednoznacznie dając znać, jak spędzą najbliższy wieczór. Tym, że jakiś człeczyna zdychał tuż obok nie wydawał się przejmować w najmniejszym stopniu.

Perła jednakowoż, problemem być już mogła. Szczurołap na tym to znać się nie znał. Kopnął Skurwiela, który już szarpał ubranie niepełnego jeszcze trupa i zadumał się.
- To wiemy, za co go tak pocięli. Sporo gotowizny, tylko pewnikiem kulasy będzie trzeba rozprostować, by gotowiznę obronić. Bierzem?
Imraka w sumie powstrzymywało tylko jedno - perła wyglądała tak nienaturalnie, że mogła być spaczona lub co gorsza magiczna, toteż wolał, by ktoś ją inny najpierw podniósł.
 
Sekal jest offline  
Stary 18-11-2012, 17:58   #13
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Jo! - odpowiedział brodaczowi z krzywym uśmiechem. Wódki i pacierz w końcu nie odmawiał. Sam schylił się po perłę. Zabrał sakwę i wrzucił ja do swej bez oglądania.

- Jebać to. Powiemy w wiosce, co i jak a jak kto zapłaci za rozwiązanie problemu to w las idziem, a jak nie, to ich problem. A jak kto będzie chciał zabrać to cacko, to cóż... Dawno czerepy żadne nie latały hehehehehe! - Maurer zaśmiał się chrapliwie, po czym schylił się po trupa i zarzucił go sobie na ramię. - Trza by chłopa zakopać. Nie idzie go tak tu zostawić. We wsi pewnie cmentarz mają. -

Z trupem na plecach ruszył dalej traktem w kierunki wioski, rozglądając się tylko baczniej, czy co z lasu nie wyskoczy i okazji do ścięcia czerpu jakiego nie będzie.
 
__________________
naturalne jak telekineza.
malahaj jest offline  
Stary 19-11-2012, 20:27   #14
 
Blady's Avatar
 
Reputacja: 1 Blady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemuBlady to imię znane każdemu
Drax wzruszył tylko ramionami do Ramireza kiedy ten z zawodem odchodził od powozu. Popatrzył jeszcze przez chwile w stronę człowieka którego zignorował Estalijczyk po czym dołączył wraz z nim do towarzyszy.

Chwycił mocniej łuk i błyskawicznym ruchem dobył strzały kiedy z lasu wyszedł im naprzeciw człowiek. Nie założył jednak strzały na cięciwę widząc że ten kto zmierza w ich kierunku słania się na nogach wyglądając jakby miał upaść za moment. Zamiast puścił się szybkim biegiem w stronę tego człowieka nie tracąc czujności i co jakiś czas zerkając między drzewa których pobliżu wyszedł nieznajomy. Nie zdążył. Rany zadane były zbyt okropne aby jeszcze udzielać pomocy.
„Na zęby Talla. Co tak zmasakrowało ciało tego człowieka?”
Elfa przeciwnie do towarzyszy którzy dotarli po chwili w ogóle nie zainteresował dobytek ofiary. Zerknął tylko przez chwile na wielką perłę. Ciekawe czy ocaliła tego nieszczęśnika dając mu uciec bestii i dojść aż na trakt gdzie miał czekać upragniony ratunek? Czy może była jego klątwą i przekleństwem za którą oddał życie? Dokładnie przyjrzał się ranom człowieka oraz porozrywanemu odzieniu. Dokładnie obejrzał również buty.

Drax nie ociągając się bez słowa ruszył śladami umarłego tropiąc ślady jakie mógł pozostawić na poszyciu. Zarówno odcisków podeszew ale i krwi jaka wylewała się z nadwyrężonego ciała oraz kawałków pociętego stroju. Założył strzałę na cięciwę i nisko trzymał bron w pogotowiu.

„Nie ma czasu na podróż do miasta i potem ewentualnie z powrotem. Wtedy już nigdy nie znajdę śladów. Muszę znaleźć bestie która to zrobiła” - myślał elf bacznie oglądając otoczenie. - „Ach, znów ten zapach lasu...”
 
__________________
What do you see in the dark, when the Demons come for you?
Blady jest offline  
Stary 20-11-2012, 04:32   #15
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Elf nigdy nie spodziewał się być świadkiem czegoś takiego. Przede wszystkim zadziwiło go szczęście i determinacja jaką okazali ludzie. Po raz kolejny przypomniał sobie słowa swojego mentora i znowu rozmyślania przepełniły jego umysł na kolejne dni. A te minęły szybko, szczególnie dla niego, długowiecznej istoty z legend, dla której długie lata zdawały się tylko chwilami. Jako, że postanowił towarzyszyć dalej tej dziwnej kompanii podejmował sporo prób nawiązania rozmowy podczas kolejnych postojów. Udawało mu się to z większym, lub też mniejszym, skutkiem. Niemniej wiedział o nich coraz więcej,co pozwalało mu przewidywać ich zachowania. W przyszłości mogło się to przydać.

Kiedy spotkali kolejnego elfa, uradował się niezmiernie. Nie pochodził z Ulthuanu tak jak Cal, ale to nie miało teraz znaczenia. Instynktownie uczeń czarodzieja trzymał się bliżej przedstawiciela Leśnego ludu. Zauważył także, że milczący Zbedeusz woli zdecydowanie towarzystwo dwóch długouchów niźli pozostałych. Nie winił go za to, Franc i Imrak, krasnoldu, który do nich niedawno przystał, potrafili do siebie zniechęcić swoim barbarzyństwem i nieokrzesaniem. Jednak jako Asuryan, Cal Es Thel widział ich jako młodszych, nieudolnie stawiających swoje pierwsze kroki, braci. Potrzebujących nieustannej opieki i nauki by wkroczyć w czekający ich świat. Coraz bardziej zdawał się rozumieć słowa mistrza. A to sprawiało, że czuł się lepiej, wiedząc, iż sam uczy się z każdym kolejnym dniem coraz więcej. Nadchodziła burza, elf wyczuł ją zanim jeszcze na niebie pojawiły się pierwsze jej oznaki. Oczywiście nie omieszkał ostrzec przed nadchodzącym deszczem resztę. W końcu teraz podróżowali razem i razem winni się ochraniać.

Spokojne dni miały, jednak się zakończyć. Pierwej spotkali grupę najemników chroniących najwyraźniej bardzo rozwścieczoną damę. Elf z lekkim uśmiechem obserwował jak Ramirez próbuje nawiązać z nią kontakt. Mina, z jaką wrócił mówiła sama za siebie. Najwyraźniej odmówili pomocy, cóż, według elfa nie należało się w tym wypadku narzucać i reszta drużyny myślała podobnie, co niektórzy nie omieszkali zaznaczyć w typowy dla siebie sposób. Później, tego samego dnia na horyzoncie ujawniła się palisada pobliskiej wioski. Nie dane im było, jednak zawitać tam w spokoju. Śmiertelnie ranny mężczyzna błagający o pomoc konał u ich stóp, a oni nie mogli nic zrobić. Wybiegł spośród pobliskich drzew, lecz elf miał przeczucie, że uciekał z wioski, a ta albo jest albo zostanie zaatakowana.

Ku zniesmaczeniu ucznia z Ulthuanu towarzysze poczęli grabić mężczyznę z jego dobytku.
-Wypadało chociaż poczekać aż do końca jego dusza ciało opuści miast rzucać się jak zwierzę na to co zostało.- odpowiedział chłodno. Nagle, jednak jego wzrok zmienił się, wyraz twarzy także. Wszystko w momencie, gdy oczy elfa dostrzegły perłę.
-Ostrożnie...- ostrzegł ich podchodząc bliżej do ciała i wyciągając dłoń w geście, który sugerował aby podano mu perłę
-To nie byle błyskotka, drzemie w niej magia, człek ten nie bez powodu ją niósł. A to, iż parł do przodu nie bacząc na własne rany sugeruje, że perła musi być bardzo ważna. Dla niego bądź dla kogoś mu bliskiego.- powiedział spoglądając na pozostałych -Podajcie ją, muszę się jej bliżej przyjrzeć.- ponaglił ich spokojnie.
 
Blackvampire jest offline  
Stary 20-11-2012, 08:38   #16
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz milczał gdy mężczyzna padał. Milczał gdy towarzysze zaczęli przywłaszczać sobie jego rzeczy. Ożywił się na widok perły, lecz pozwolił by to Cal się pierw przyjrzał temu cudeńku. Zebedeusz uklęknął przy martwym sprawdzając czy nie ma nigdzie tatuaży, lub jakiś medalionów mogących stwierdzić czy jakiemuś Panu ofiara służyła.

Jeśli niczego by nie znalazł zamierzał udać się do wioski. Tam też chciał odpocząć i porozmawiać z Calem czego dowiedział się o tej błyskotce. Na wspomnienie Franca o latających czerepach wzruszył ramionami i pokręcił głową. Jak zawsze pierwsi do bitki, ostatni do myślenia. Nie odzywając się jednak, nie komentując ruszył do wioski.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 21-11-2012, 12:21   #17
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Jak się można było spodziewać, perła szybko stała się własnością Franca, lądując w jego ekwipunku. Przynajmniej na ten czas nie zdały się prośby Cala, by przekazał mu magiczne, jak uważał elf, znalezisko. Wojak postanowił ją zatrzymać i ewentualnie pokazać elfiemu czarodziejowi w wiosce. Imrak w międzyczasie uznał, że nieboszczyk przybiegł do nich, by zafundować im wieczorną imprezę... Jakże miło z jego strony.

Maurer oprócz perły postanowił zabrać i całego nieboszczyka. Może nie przestrzegali praw Morra, by go nie okradać, ale w zamian za to mieli mu zamiar zapewnić pochówek. Wcześniej oglądnięty dokładnie przez Zebedeusza i Draxa mężczyzna, nie miał żadnych tatuaży, czy czegokolwiek świadczącego, że komuś usługiwał.

Ruszyli w kierunku wioski. Drax mimo braku wsparcia pozostałych, postanowił zboczyć z trasy i znalazłszy tropy odbił w leśną gęstwinę. Może i dobrze, że ruszył sam. W lesie mógł mieć większe szanse, niż całą tą nieokrzesaną, głośną kompaniją…


*** Drax ***

Robiło się już ciemno, aczkolwiek elfowi bardzo to nie przeszkadzało. Przeszkadzać mogło za to to, że coraz mocniej zaczynało padać, a z oddali dało się już słyszeć pierwsze gromy. Ciekawość elfa była jednak nieposkromiona.

Pogoda nie sprzyjała tropieniu, parę razy zgubił ślad, ale ostatecznie udawało mu się go odnaleźć. Trop zaprowadził go do miejsca masakry. Pół tuzina zwłok, każda z nich zmasakrowana, bez zbroi, broni i bagażu. Przy umarlakach pozostały jednak sakwy, Lotherr jednak, przynajmniej jak na razie, nie sprawdzał ich zawartości. Obserwację terenu przerwały mu dźwięki, które dotarły jego uszu. Spomiędzy drzew wyraźnie było słychać warczenie, bulgotanie i mrożące krew w żyłach ryki. Po odgłosach Drax zrozumiał, że z pewnością w pobliżu są zwierzoludzie i to do nich te dziwne prychania należały. Był cicho, więc nie powinni wiedzieć, o jego obecności, ale równie dobrze mógł być właśnie na ich ścieżce.


*** Wszyscy (bez Draxa) ***

Gdy dotarli do bramy było już ciemno. Wmontowane w palisadę wrota były już zamknięte, zawieszony był jednak przy nich specjalny dzwon. Po skorzystaniu z niego, w mgnieniu oka, jeden z chłopów zjawił się i po krótkiej rozmowie wpuścił podróżnych do wioski.

Franc ‘przekazał’ nieboszczyka, nie mając zamiaru się dłużej nim zajmować. Niech sobie robią z nim co chcą, on już zrobił co uznał za słuszne.

Cała osada, poza jednym budynkiem – karczmą, była już skąpana w ciemnościach. Od razu dało się usłyszeć gwar dobiegający stamtąd, a także światło lamp, wylewające się przez okna. Drewniana, bez piętrowa konstrukcja wspierała się na wysokiej podbudówce. Byli już zmęczeni podróżą, głodni, spragnieni, a także zaczynali być powoli przemoczeni i zziębnięci. Detlef mógł zostawić swoją chabetę w stajnie, gdzie było już obecnie pięć innych zwierząt.

Wnętrze gospody dla kogoś, kto kilka dni spędził na szlaku, stanowiło prawdziwą rozkosz dla ciała i umysłu. Z ustawionego pod ścianą kominka biło bardzo przyjemne ciepło. Cała główna sala była oświetlona i tłoczna. Przy kilku ławach siedzieli miejscowi chłopi, wesoło rozmawiając i popijając tanie piwo. Jedną z narożnych ław zajęło kilka kobiet, dyskutując sobie zapewne o babskich sprawach. Może nie były one przedniej urody, ale miały wszystko co według niektórych powinna taka baba mieć. Widać było, że przystojni podróżnicy przykuli wzrok kilku z nich. Drugi róg był okupowany był przez samotnego mężczyznę, który jednak zaraz nałożył na głowę kaptur i opuścił karczmę, przy okazji zwalniając miejsce nowoprzybyłym. Przy środkowym, okrągłym stole w kości grało natomiast trzech, podobnych jak trzy krople wody, krasnoludów. Wokół nich zgromadziło się kilku mieszkańców wioski, wysłuchujących z radością, opowiadanych raz po raz, nieprawdopodobnych historii z podróży trzech krasnoludzkich włóczęgów. Po wnętrzu krzątał się również nastolatek, z tego co zauważyli, prawdopodobnie syn właściciela, realizujący kolejne, liczne, zamówienia. Za ladą, naprzeciwko drzwi wejściowych, stał natomiast drobnej budowy karczmarz. Za nim były drzwi na zaplecze, dostępne tylko dla niego, a dalej, z boku, drugie drzwi, które prowadziły na podwórze, a także do sąsiadującego zajazdu.

Jak się prędko dowiedzieli, piwo kosztowało dwa miedziaki, było też wino, jak i możliwość zamówienia posiłku. Za równo tego zwanego ‘zwykłym’, jak i ‘dobrego’. Na życzenie można było też dostać specjał okoliczny, piwo Złocista Kropla, które kosztowało jednego srebrnika. Khazady raz po raz krzyczały, że mogą się z kolejnym śmiałkiem założyć, że odpowiedzą lepszą historię, a stawką miała być zamówienie zwycięzcy owej Kropli. Jak i nie mieli również nic przeciwko, by ktoś się do gry w kości dołączył. Atrakcji może było co niemiara. No może brakować mogło niektórym tego, że nikt nie kwapił się, by przez swą arogancję dostać po mordzie.
 
AJT jest offline  
Stary 22-11-2012, 10:58   #18
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Imrak nie zastanawiał się nad problemami, które zastanowienia nie wymagały. Należał do tych problemów trup i perła i ewentualne bubki, które by tej perły chciały. Czyli wszyscy. Nienawidził zastanawiać się nad czymkolwiek dłużej niż bardzo krótką chwilę, na dobrą sprawę prawie nieistniejącą chwilę. Tak samo teraz wparował do karczmy, brudząc buciorami całe przejście, zanim większość błota nie odpadła, dając służbie coś do roboty. Ale przecie, to zwykła wiocha była, zapadła dziura, w której ktoś umieścił tę parodię prawdziwej oberży. Miała jednakże dach, stoły a oberżysta wyglądał na takiego, co za szynkwansem chowa okowitę. Krasnolud już się oblizywał na jej wspomnienie, przez pieprzonego wampira i inne ścierwa, od jakiegoś czasu nic nie miał w gębie. Szybko wyjął "znaleźne" i rzucił na ladę.
- Na początek gorzała, najmocniejsza jaką masz.
Nie miał pojęcia na ile starczy pięć srebrników, ale trochę gotowizny to było, a i nie jego, to co miał sobie żałować? Sobie i innym, popijawa miała być przecie grupowa, bo co to samemu żłopać?

Zasiadł przy stole, który opuścił zakapturzony, nie poświęcając mu nawet jednej nienawistnej myśli. Dupą ławę ogrzał, a Imrak myślał już o piciu. Z tego wszystkiego nawet o żarciu zapomniał, to więc zamawiał ze środka izby.
- A żarcia jeszcze dajcie! Byle ciepłe i gęste!
Nie był zbytnio wybredny, zwłaszcza, że za to już płacił ze swoich, których za dużo nie miał. Dopiero jak garniec z gorzałą postawili, to zaśmiał się radośnie. Pociągnął najpierw prosto z chochli, a już niedługo potem pochłaniał strawę, siorbiąc i nie wszystkim trafiając bezpośrednio do ust. Ale często polewał i równie często pił. Dopiero po zaspokojeniu pierwszego głodu rozejrzał się po izbie. Jego pobratymcy uwagę przyciągali, ale Imrak nieszczególnie lubił swoją rasę. Aktualnie to ich nienawidził, tyle, że trochę mniej od innych. Odezwał się jednak głośno.
- To kto chce posłuchać, jak żem znalazł stadko pozieleniałych szczurów o sześciu łapach?!
Czy to co widział w oczach wszystkich wokół to było chore zaciekawienie tą historią? Przepłukał gardło...
 
Sekal jest offline  
Stary 22-11-2012, 11:02   #19
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz przekroczywszy próg karczmy zamówił sobie Złocistą Kroplę a także jakiś posiłek. Spożył go w spokoju unikając wzroku kobiet, które łapczywie spoglądały na niego. Nie miał ochoty na amory, przynajmniej na razie gdyż swój wzrok skierował na krasnoludy.Gdy Imrak coś tam przebąknął o szczurach Zebedeusz pokręcił głową uśmiechając się.
Chętnie się zamierzał przekonać jakim jest opowiadaczem, więc podszedł do nich i rzekł:
- Panowie, chętnie przyjmę wyzwane na “kto lepiej bajarzy”. Sądzę że uczciwie będzie jak lud tu obecny zdecyduje czyja powieść jest najlepsza. A skoro wy rzucacie wyzwanie toteż zacznijcie.. - rzekł kładąc na stole 3 srebrniki mające starczyć na 3 piwa. - zapewne wygracie toteż pierw wy mnie uraczcie dobrą opowieścią... Zwą mnie Zebedeusz - zakończył czekając na rozwój wypadków
- Jam Gringir, a to Gringor i Gringar - przedstawił siebie i pozostałych jeden z krasnoludów. - Albo to Gringor, a tamten Gringar... kto to wie - dodał po chwili z uśmiechem. - Rzeknijcie pierwej, co do opowiedzenia macie. Jak pewnikiem słyszycie, to nam się jadaczka tu nie zamyka i raz po raz my musimy opowiadać. Dobrze będzie, jak w końcu kto nas wyręczy. Mówcie zatem wędrowcze - rzekł, a wszyscy swe gały wbili w Zebedeusza, czekając na jego opowieść.
- Chcecie historii więc słuchajcie... tą historię usłyszałem od dziada mego, który usłyszał ją od swego a tamten od dziada pradziada. To on zafascynował mnie podróżami i to dzięki niemu odkryłem swoje powołanie. Mój dziad, który od dziecka fascynował się podróżami w wieku trzynastych urodzin opowiedział mi historię a z kolei ja wam ją mówię. Historia, której początki sięgają prawie początku świata. Kiedy to smoki panowały nad nieboskłonem a lud prosty czcił je jako bóstwa. Na jednej z wysp, gdzieś poza Imperium narodził się ptak. Nie był to zwykły ptak, albowiem gdy Morrslieb i Mannslieb ukazują się jednocześnie w pełni a zdarza się to niezwykle rzadko i żaden z nich nie jest przyćmiony chmurami wtedy ptak ożywał. Wielki niczym smok, którego powiew skrzydeł mógł by zmieść z powierzchni ziemi małą wioskę, zwie się - zawiesił tetralnie głos - Huananoche. Tak mityczny ptak Huananoche istnieje. Wierzcie mi lub nie lecz jak legenda głosi gdy ptak się budzi, i unosi w powietrzu zawsze gubi pióra. A pióra są z Gromrillu. Nie, to nie bujda, wiem bo mój ojciec nim wyzionął ducha rzekł mi: widziałem go, widziałem ptaka Huananoche. Mówię wam.. oczy tej istoty mienią się na złoto, a skrzydła lśnią nocą. Mityczne stworzenie, które kiedyś pradawni ludzie czcili jako bóstwo, bowiem dzień po jego pojawieniu się, wyschnięte rzeki znów zapełniały się wodą, przegniła ziemia wydawała obfite plony, zwierzęta chore znów wracały do zdrowia a bezpłodne kobiety zachodziły w ciążę. Ptak który był kiedyś posłańcem bogów, który sprawiał że wiara w to co Wielkie i Dobre odradzała się. Ten kto miał pióro tego ptaka tego szczęście po kres życia nie opuszczało. Lecz biada temu kto próbował ptaka schwytać bowiem wtedy mityczne stworzenie przeinaczało się w bestię. Obok jednej głowy pojawiała się druga, i obie .. wierzcie mi na słowo .. obie ziały ogniem mogącym stopić najtwardszy metal. Złoty ogień to był. Tak.. Bestia umiała bronić siebie i swego życia.. bowiem Ci którzy sprzeciwili mu się obróceni zostali w kamień. Wzrok bestii był bowiem straszny..ale tak.. to ogólnie to dość łagodne stworzenie - zaśmiał się Zebedeusz. - Z zapisków jakie znalazłem na Uniwersytecie, uczeni powiadają, , że gdy ptak zapłacze i na ziemię upuści łzę, złotą łzę to wpatrując się w nią przez chwilę można dostrzec.. - zawiesił głos - Przyszłość!! Nie wierzycie to lepiej zacznijcie. Cztery lata temu wyruszyła ekspedycja, nikt nie wrócił poza jedną osobą.. Wycieńczona, na w pół martwa majaczyła. Gorączka nie opuszczała jej przez 3 dni i 3 noce a podczas tych majaków mówiła ciągle - podniósł głos ponownie - “Szliśmy sześć dni i sześć nocy. Spaliśmy po 3 godziny i przedzieraliśmy się przez mroczne gęstwiny lasu aż w końcu musieliśmy odpocząć. Dwóch stało na warcie a reszta spała. Gdy rankiem się obudziliśmy straż znikła.. bez śladu... choć szybko odnaleźli się ... martwi. Ciała ich były zmiażdżone a środek czaszki otwarty.jakby coś wyżarło ich mózgi. Nie przeraziło nas to, głupców jak się potem okazało, i ruszyliśmy dalej. Dotarliśmy do podnóża góry, lecz tam była wielka jama. Gdy Horacio zbliżył się na dziesięć kroków do niej, coś długiego,ciemnego wyskoczyło z mroku złapało biedaka za głowę i porwało. Tak.. myśleliśmy też że to wąż, albo inne jakieś bydle. Jednak to co czaiło się w środku było gorsze niźli można wymarzyć. Stwór czarny jak smoła, długi na 15 metrów z paszczą wielką niczym ryj smoka. Jednak w środku miał pięć rzędów malutkich zębów, które mimo swojej maluczkości potrafiły posiekać człowieka na drobne.. Stwór ten miał jeszcze jakieś dziwne wydłużające się macki, zakończone gąbczastą przyssawką która zasysała się na głowie ofiary.. Widziałem jak trzem naszym towarzyszom ta przyssawka oderwała głowę, krew latała się jakby ktoś z wiader nią chlusnął ale co dziwne bestia swą paszczą nie zaatakowała nas tylko konie... które stały się pożywką dla tego czegoś... Zostałem ja i mój towarzysz Eusebio..Postanowiliśmy iść dalej w końcu spotkanie dwóch księżyców blisko... Głupcy!! Haa!! Nim księżyc pojawił się na nieboskłonie las ożył. Biegliśmy. Uciekaliśmy przed czymś.. Nie widzieliśmy tego lecz czuliśmy.. Czuliśmy obecność...W końcu to coś dopadło mego towarzysza...Przybiło go do pnia drzewa i powoli...zjadło żywcem. Pazury rozrywały jego ciało..wydłubywało oczy by je wsysać powoli..a krew która lala się z niego stała się napitkiem... Potem przyszła kolej...” - zawiesił głos i rzekł normalnie - Co dalej nie dokończył bowiem Morr wezwał go do siebie - zakończył dodając - A to czy w to uwierzycie zależy od was i tego czy macie dość wyobraźni na to...
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 22-11-2012, 11:25   #20
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Do bezceremonialnego opróżniania cudzych sakiewek (w wykonaniu Franca) Detlef zdołał się już przyzwyczaić. Zazwyczaj właściciele owych sakiewek i kieszeni byli już martwi, zwykle z powodu własnej głupoty i pojawieniu się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie i nieodpowiednich zamiarach. Kiedyś ktoś tak samo potraktuje Franca. Silniejszy pożera słabszego, potem sam zostaje pożarty. Odwieczne prawo natury.
Na plus trzeba było Francowi zapisać to, że nie zostawił swego dobroczyńcy na szlaku, tylko zatargał go do miasta.


Zostawiwszy wierzchowca pod dobrą opieką (tak Detlefa przynajmniej zapewniano) szlachcic udał się do karczmy.
Jego kompani już zajęli miejsce przy jednym ze stołów, pozostawało zatem zatroszczyć się o siebie. A dokładniej - o własny żołądek. Dobiegające z kuchni zapasy były całkiem interesujące...
Detlef podszedł do lady, za którą stał karczmarz, odrobinę tylko wyższy od Imraka.

- Coś porządnego na kolację poproszę, tudzież wino. Oraz, jeśli to możliwe, pokój na noc i kąpiel.
- Oczywiście, że pokój się znajdzie - karczmarz skinął głową. - Carola, moja żona, zadba o wszystko. Zechce wielmożny pan usiąść, to Fritz zaraz poda do stołu.


Detlef wyszedł z karczmy ledwo Zebedeusz wystartował w konkursie na najlepsze opowiadanie. Nie chodziło nawet o niechęć do udziału Detlefa w rozrywkach pospólstwa. Zebedeusza miał okazję nieraz słyszeć. Prawdę mówiąc często nie dało się go nie słyszeć i czasami warto było od tego odpocząć.
No i warto było pomyśleć i o tym, jak często kończą się tego typu zawody, bez względu na to, czy dotyczą picia, siłowania się czy opowieści.


- Pokój dla wielmożnego pana? - Stojąca za ladą niewiasta, posturą przypominająca szafę, była równie uprzejma, jak jej małżonek. - Znajdzie się, oczywiście. Woli pan od podwórza?
Otoczone płotem podwórze zdało się Detlefowi bardziej przyjaznym, niż puste pole między palisadą a zajazdem, na dodatek sąsiadujące z cmentarzem, z którym Detlef miał - z oczywistych względów - nie najlepsze skojarzenia. A chociaż płot do najbardziej okazałych nie należał, to jednak był w stanie powstrzymać byle pijaczka od wtarabanienia się na podwórze.
- Może być. - Detlef łaskawie skinął głową. - A kąpiel?
- Zaraz każę wnieść wodę - zapewniła Carola. - Czy życzy sobie pan może coś specjalnego?
- Nie, dziękuję - odparł Detlef, któremu “coś specjalnego” skojarzyło się z żoną karczmarza, pakującą mu się w nocy do łóżka. Chyba że miała na podorędziu jakąś chętną panienkę, co za garść grosza spędzi noc z gościem. Ale Detlef od dawna uważał, że nie warto tracić srebra czy złota na coś, co można mieć za darmo.

Zdecydował się na trzeci pokój, licząc od wejścia. Izba, choć niewielka, okazała się całkiem przyjemna. Na do pościel była czysta, a woda w balii - całkiem ciepła.
Detlef wykąpał się, a gdy wyniesiono balię zamknął i zabezpieczył okiennice, zasunął skoble (i sprawdził ich jakość), a potem, podsunąwszy stołek pod drzwi, a stanowiącą wyposażenie pokoju miednicę pod okno poszedł spać.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172