Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-12-2012, 14:31   #1
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed.] Za garść złotych koron - IV




Za garść złotych koron - cz. IV

************************************************** *******

Za to, co uczynili ostatnimi czasy w Salaklten, zostali sowicie nagrodzeni. Za swe szczególnie bohaterskie czyny każdy z nich, z rąk urzędników, otrzymał list z podziękowaniami, podpisany przez samego Elektora. Większości nie ucieszył on ich, tak jak mieszek, ciężki mieszek pełen koron, stu złotych koron! Który miał wynagrodzić im poniesione straty, a także stanowić zaliczkę na kolejną, zleconą specjalnie dla nich misję…

… a misja ta miała polegać na udaniu się do Nordlandu i przyniesieniu z tamtych ziem wiarygodnych informacji o aktualnej sytuacji w tamtym rejonie. Czy ziemie są bezpieczne po ataku Sił Chaosu, w jakim stanie są osady, ogólnie rozpoznanie. Wyszczególnione też zostało miasteczko Beeckerhoven, znajdujące się niedaleko Salzenmundu. Tam też docelowo mieli zawitać. Było to miasteczko z którym Salkalten onegdaj prowadziło współpracę handlową, jednak ta podczas najazdu sił Chaosu ustała. Elektor chciał wiedzieć, czy można liczyć na odnowienie kontaktów handlowych, ułatwiających przyspieszenie odbudowy Salkalten.

Za zaliczkę mogli teraz się solidnie wyekwipować do tej wyprawy, zakończyć wszystkie sprawy, jakie jeszcze w Salkalten zostawili otwarte i gdy tylko będą gotowi wyruszyć w drogę…
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 03-12-2012 o 19:10.
AJT jest offline  
Stary 05-12-2012, 09:05   #2
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wojna jest po to, by mężowie zbrojni łupy brać mogli.
Gdy bitewna zawierucha do końca umilkła Alex i jego kompani ze straży zajęli się tym, co z dobytku wszelakiego pozostało po czarowniku i tych, co nie do końca skutecznie chronili jego głowę i zadek. A trochę tego było - i z broni, i z pancerzy.
Podział zysków był prosty - jedna trzecia dla dowódcy, dwie piąte dla tych co z magiem się zmagali, tudzież wdów po tych, co nie przeżyli. Reszta dla pozostałych strażników szła, jeśli w walkach w mieście przeżyli. Co i tak w znaczną kwotę stanowiło i nikt nie narzekał.
Sobie zaś pistolet Alex zostawił, wraz z amunicją. Proch jedynie dokupić musiał, jako że to, co mieli, przeciw norsmeńskim korabiom zużyli.

Miło jest być bohaterem. Dzieci obsypujące cię kwiatami; nieznajomi, obsypujący cię gratulacjami i pochwałami i częstujący piwem w ilościach przekraczających możliwości zwykłego człowieka; panny, wdowy i mężatki obsypujące się całusami, rzucające ci się na szyję, i nie tylko.
Żyć nie umierać.

Ci, co znają dobrze życie wiedzą, iż nic nie może trwać wiecznie. Ileż można wypić piwa, ile panienek... hmmm... obściskiwać. A jeśli nawet to się człowiekowi nie przeje, to w końcu przyjdzie taki jeden, co mu się wydaje, że wszystko może i zaczynają się kłopoty.Szczególnie gdy ów ktoś ma rację i powiedzenie mu “nie” byłoby życiową pomyłką, może i ostatnią.
Wtedy faktycznie lepiej było zwinąć swoje manatki i ruszyć w drogę.
Szkoda co prawda było się żegnać z wygodnym stołkiem, tudzież z ludźmi ze straży obywatelskiej, ale jak mus, to mus...
No i papier Alex za pazuchę schował, pieczęciami opatrzony, na którym stało, iż w misji zleconej jadą, a nie oszustami jakowymiś są.

***

Nordland był krainą dość dużą i jeżdżenie to tu, to tam w poszukiwaniu jakiegoś tam Beeckerhoven, wydał się Alexowi pomysłem mało rozsądnym. Powiadają niektórzy, że koniec języka za przewodnika. Jeśli się zamierzało korzystać z takiej rady, to im szybciej, też lepiej. Innymi słowy - zanim się w ogóle wyruszy w drogę.

Nikt nie wiedział lepiej, gdzie co leży, niż urzędnicy, a w mieście, ostatnio, było ich więcej niż zwykle.
Na fali sławy, tudzież powołując się na otrzymane rozkazy, udało się Alexowi zdobyć kilka ciekawych informacji.
- Z Salkalten jedźcie na południe - mówił jeden z ‘wiedzących’ - aż dojedziecie do szlaku na Middenheim, potem ruszycie na zachód.
- Dotrzecie do Schuten i pojedziecie dalej prosto. Parę mil za Skjalberg skręcicie na południowy zachód, stale podążając szlakiem na Middenheim. Miniecie Luftberg i jakieś pięćdziesiąt mil dalej traficie do Beeckerhoven.
- Jakieś dwieście mil z okładem - dodał na koniec.

***

Garść złota w sakiewce, dobry koń, garstka zaufanych kompanów. Czy trzeba czegoś więcej?
Ktoś, kto dużo podróżuje, powie od razu, że parę drobiazgów z pewnością by się przydało. Jedzenie na kilka dni, jakieś picie. Trzeba było uzupełnić amunicję. No i jeszcze dokupić parę drobiazgów.
 
Kerm jest offline  
Stary 05-12-2012, 21:23   #3
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Aliquam otrząsnął się po bitwie, dobrą godzinę po zabiciu ostatniego wroga. Poczuł zmęczenie, każde najdrobniejsze zadraśnięcie (a trochę ich było). Mimo to nie kładł się wtedy do łóżka. Był na nogach dopóki nie doszedł do wniosku ile strażników miejskich zginęło, dopóki nie dopilnował by każdy z rannych podopiecznych dostał odpowiednią opiekę medyczną. Sam jej odmawiał. Ostatnio miał jej dość. Dzięki szale, który po raz pierwszy od dawna zaczął płynąć w jego żyłach, był bardzo rozbudzony.

Jednak było coś jeszcze... czuł dziwny niepokój w głowie, coś w tym stylu... nie żeby się bał, ale coś mu nie grało jak powinno. Jakby miał za mało problemów z banią!! Amnezja i jeszcze to! Na starość wariował. Oczywiście w przenośni, w końcu to cały świat był zwariowany.

***

Dziwnie się stało z ich drużyną. O kozaku i cyriliku słuch zaginął. Aliquam słyszał o śmierci Ignatza. Szkoda. Kislevczyka naprawdę polubił, nawet się zaprzyjaźnił, a Aarona podziwiał i szanował za jego wiedzę i inteligencję. Ignatza zaś tak naprawdę nigdy dobrze nie poznał. Przynajmniej odnalazł się Eryk... nie żeby przepadał za nim, stare utarczki wciąż pozostawał w niemiłych wspomnieniach, ale bądź co bądź, sporo razem przeszli i sobie nawzajem pomogli. Jednak dołączyli do nich inni. Dwóch z nich, od razu przypadło mu do gustu, głównie dzięki wspólnej rasie i ich wyczynom w bitwie. Mordirin i Jemioła wydawali się być obiecującymi kompanami, to jednak jeszcze przyjdzie mu ocenić. W razie czego zawsze miał obok siebie Alexa i Wujka.

Po tym jak ich wynagrodzili nalegał by poszli to porządnie opić na koszt Wujka Wielkiego Szlachcica. A pić było za co! Alex co by tu nie mówić uratował miasto, przez co zyskał niepomiernie w oczach krasnoluda (dawny spór odszedł wręcz w zapomnienie), a Wujek... Wujek to był cwany lis! Na tym ich balu wszyscy się potruli, ale nie on! Już to Aliq widział siebie samego odmawiającego trunku o specyficznym smaku...

Pomimo iż khazad nawiązał z miastem pewną emocjonalną więź, najwyższy czas nastał by je opuścić. Mieszkańcy może i go nie polubili, ale na pewno szanowali. Starał się jak mógł jako sierżant i w ostatniej bitwie rozłupał niejeden i nie dwa łby. Trzymał porządek jak potrafił najlepiej. Na dodatek to, że narażał dla dobra mieszkańców życiem, a nawet prawie je przypłacił, wzmocniło jego przywiązanie.

Ale dupa go bolała od siedzenia za biurkiem! Bitwa przypomniała mu jak świetnie można się bawić w podróży w poszukiwaniu Chaosu i kłopotów.
Aliquam był skory zapłacić za wóz, czy cokolwiek co ma koła i nie wymaga jazdy na koniu. Wysokie, wredna bydlęcia! Srają pod siebie, nie patrząc czy przypadkiem nie idzie tamtędy krasnolud, który łeb swój ma akurat na wysokości końskiego zada.

Wóz, albo nie jedzie. A nakupił sobie jeszcze jedzenia i trochę wina w bukłaku. Na starość zaczął przekonywać się do tego trunku. Widać wszystkie elfy są stare i zmęczone. Pewnie dlatego tak słabo walczą...
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline  
Stary 05-12-2012, 23:00   #4
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Kargun był zadowolony z pobytu w Salkalten. Za trochę jatki i guza na czole otrzymał spory mieszek złota i uznanie miejscowych ludzi. Na dodatek zyskał też nowych towarzyszy, którzy według tego co słyszał nie należeli do takich co to tylko siedzą w domu i myślą o dupie Marynie. Zresztą wartość niektórych już poznał i czuł, że w takiej kompanii jest spora szansa na zrealizowanie swoich celów.

Zadanie zlecone przez ludzkiego wielmożę, nie wyglądało na specjalnie trudne, ale i tak trzeba się było przygotować. Kargun wybrał się więc na zakupy dziwiąc się jednocześnie, że władca tego regionu nie potrafi odpowiednio wyposażyć swoich ludzi. Łażąc przez pół dnia po miejscowych sklepikach i wykłócając się z handlarzami w końcu udało mu się kupić w rozsądnych cenach żarcie podróżne z zapasem na dziesięć dni, beczułkę przedniego krasnoludzkiego piwa (kupiec nie chciał ujawnić dostawcy) i trochę bandaży. Oczywiście uzupełnił też zapas bełtów do kuszy, których miał już razem dwadzieścia. To było prawie wszystko. Prawie, bo gdy padła propozycja zakupu wozu, Kargun co prawda niechętnie, ale zgodził się dorzucić do niego. W końcu dość już się nabiegał w tę i we w tę, żeby teraz mając solidny mieszek, zapieprzać przez pół świata na butach.
 
Komtur jest offline  
Stary 06-12-2012, 22:33   #5
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Jeśli potrafisz o czymś marzyć, to potrafisz także tego dokonać.

Dorośli od małego wmawiają dzieciom, że jeśli czegoś chcą i ciężko na to pracują, mogą osiągnąć wszystko. Anzelm udowodnił to, że rzeczywiście gdy los Ci sprzyja a gwiazdy spoglądają na Ciebie serdecznie to ciężka praca może dać Ci wszystko. Jemu dała tytuł szlachecki, nowe imię oraz herb, który musiał obrać. Wiedział, że czas w Saalkaten, dobiega końca toteż ostatnie dni ciągle biegał i biegał. A to biżuteria, którą powinien mieć, a to strój szlachecki w którym powinien „paradować” ulicami miasta. Wszystko to pochłonęło wielkie fundusze, które Wujaszek tak misternie zbierał i gromadził. W końcu udało mu się jedynie herb i nowe imię przysparzały mu trudności.. Siedział z różnymi krawcami, heraldykami nad tym zawiłym jak dla niego problemem i dumał. W końcu imię samo się wymyśliło Anzelm von Müll. Oczywiście przyjaciele mogli mówić do niego Wujciu albo Anzelmie. Oficjalnego tytułu używać zamierzał tylko w towarzystwie, choć i tak ciężko było mu się przestawić na to.
Pozostał herb. Chciał by był on oryginalny i jednocześnie pasował do niego. Do jego osobowości, charakteru i tego kim był. Lecz i rozwiązanie tego problemu okazało się dość banalne.





Na reszcie mógł poświęcić czas Filipkowi i swoim przyjaciołom. Wiedząc, że wyruszają w drogę, postanowił załatwić im wóz wraz z koniem, bowiem kto chciałby ciągle podróżować o własnych nogach. Oczywiście liczył że przyjaciele zrzucą się wspólnie na tą przyjemność a Wujaszek będzie miał miejsce na swój wózek pełen cudów.
Wujaszek, jako szlachcic i arystokrata przyszły, podróżował na własnym wałachu, którego nazwał Brutus. Filipek, którego szyję obwiązał, znalezioną kiedyś na jakimś trupie, apaszką z wyhaftowanym misiem powędrował do worka. Wór ów przywiązał do siodła, tak by smok był zawsze pod ręką do nękania wrogów Wujcia.





Wujaszek więc był praktycznie gotów do wyruszenia. Prawie, gdyż jak się okazało Wujaszek musiał kupić sobie szpadę i lewak, tak by na prawdziwego szlachcica mógł pozować. Nikt nie widział, że ten sprzęt był bardziej pokazowy niż bojowy albowiem Wujaszek za cholerę nie potrafił walczyć szpadą. Od tego miał swój stary, wyszczerbiony ale jakże zasłużony miecz i sztylet, który zawsze trzymał za pasem. Walka nie była domeną Wujaszka, dlatego nie zwracał on uwagi na takie pierdoły. Od tego był Aliquam, którego pięści potrafiły przekonać najbardziej topornego jegomościa do zmiany stanowiska.

Radosny i uśmiechnięty Wujaszek czekał na wyruszenie ku nowej przygodzie. Ku nowym Zlatym Francom, które miały spaść im z nieba. A przynajmniej nasz optymista miał taką nadzieję.

A... i znalezienie żony!! To też było ważne dla niego, lecz na razie jego serce dopiero co zagoiło się po stracie Markizy i używając znanej metafory Wujaszek mógł jedynie rzec "Moje serce jest zamknięte"
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 06-12-2012, 23:30   #6
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Eryka nie cieszyło nic. Stoczyli bitwę w obronie Salkaten. Sam akolita nie mógł w niej brać udziału. Nie trzymał się nawet dobrze na nogach. Chciał wspomóc swoich chociaż modlitwą. Przyklęknął w świątyni i prosił Sigmara o odwagę i ducha walki dla obrońców. Wtedy był jeszcze nieświadomy, że największy cios ma dopiero przyjąć.
Noc tamtą spędził na pomocy przy zbieraniu ciał, opatrywaniu rannych i paleniu zwłok Norsmenów. Niektórzy z nich byli naprawdę odrażająco pomutowani. Barbarzyńskie plemiona z północy nie znały umiaru w doskonaleniu swoich możliwości bojowych. Sięgali nieraz nawet po wypaczone metody. Mutowanie swojego ciała.

Wiadomość o śmierci jego przyjaciela niemal zwaliła go na kolana. Akolita przyjął tę wiadomość w milczeniu. Następnie oddalił się od kompanów i przysiadł w ogrodach Morra. Patrzył się w krzew czarnej róży przez dobre kilka godzin. Zerwał jeden z kwiatów i powąchał go. Zapach róży z tego ogrodu przyprawiał o przygnębienie, a nie przyjemność.
Eryk wziął kwiat w dłoń i ścisnął łodygę. Kolce wbiły się w dłoń akolity. Na jego szatę spadły dwie krople krwi i dwie łzy. Niemal równocześnie. Miotały nim różne uczucia. Od gniewu, przez rozpacz, aż po nic… czystkę w umyśle. Wieczór spędził stojąc przy przygotowanym na pogrzeb ciele Ignatza.

Sam pogrzeb Eryk przemilczał. Powiedział tylko jedno zdanie, właściwie sam nie był pewny czy tego nie pomyślał:
~Żegnaj szary magu – przyjacielu.

Następnego dnia miał święcenia. Powinien być szczęśliwy z powodu kolejnego stopnia w służbie Sigmarowi. Przytłaczające jego umysł myśli jakoś jednak nie dawały mu spokoju. Męczyły go wspomnienia. Nie mógł zasnąć. Dodatkowo spora część akolitów i kapłanów podczas ataku na miasto poległa. Kościół Sigmara w Salkaten stracił na tym wiele.
Sam sakrament święceń nie był przyjemny. Spodziewał się radosnej ceremonii. Zawsze przynajmniej sobie tak to wyobrażał. Zamiast zgromadzonych licznie młodych akolitów oczekujących tej chwili, kapłanów radujących się z nowego brata w ich szeregach, było tylko sześć osób. Garstka ocalałych.
Gdy Eryk przyklęknął i zamknął oczy, a kapłan położył dłonie na jego głowie mężczyzna poczuł dziwny dreszcz. Wszystkie złe wspomnienia nagle wróciły. Widział wszystkie sceny z jego życia, które odbiły się na nim. Przekleństwo wiedźmy w dzieciństwie, choroba, którą zaraził się od Nurglitów, jego przyjaciółkę z dawnych lat, poparzenie w karczmie, latarnie, walkę z bestią… Stracił przytomność zaraz po słowach: „Teraz idź. Jesteś godny służyć Sigmarowi.”
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 06-12-2012, 23:31   #7
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
~ Masz ci los, dopiero co bramy Salkelten przekroczyłem w jedną stronę to już za chwilę oglądał je będę przez ramię jedynie. Trudno, trzeba iść tam gdzie los prowadzi i gdzie złoto błyszczy się ciut bardziej. Myślał Matthias opierając się o płot jednej z posesji, która przylegała do karczmy. We wnętrzu alkoholowej nory nie było miejsca ani krztyny, stać nawet ciężko było...Matthias cieszył się choć że kupił kufel piwa...świeżego i zimnego. ~ Widać karczmarz dopiero co beczkę z piwnicy przytargał. Jedna z dziewek służebnych rzucała przelotne spojrzenia w stronę Matthiasa, od czasu do czasu, bynajmniej nie dlatego że taki był urodziwy, a jedynie pilnowała by klientela co na zewnątrz się raczy piwem, winem czy mocniejszymi trunkami, nie oddalała się z kuflami i szklanicami. Matthias patrzył przed siebie i nadziwić się nie mógł. Przecież bitwa była, ludzi poległo niemało, a w mieście tak było gwarno że przejść się nie dało...jakby po tej rzezi ludzi przybyło a nie ubyło...widać wojna napędza wszystko, począwszy od straganiarzy, poprzez rzemieślników i kończąc na zwykłych chłopach co to teraz ubytki w parobkach w sypialniach nadrabiać będą. ~ Wojna to w sumie to sprawa dziwna jest...zabija, ale po niej ożywienie przychodzi, jak po wiosennym paleniu trawy na pastwiskach. Ramię w ramię walczyć przychodzi z ludzmi z którymi na codzień słowa zamienić by się nie chciało...braterstwo ponad podziałami... Z takimi myślami borykał się Matthias kiedy nastoletni chłopak zaczął do niego mówić i przywołał go z wyżyn wybujałej wyobraźni.

- Panie...panie, słyszysz mnie mości paniczu...znalazłem coś chciał i oszukać się nie dałem, nawet jednej twej monety nie utraciłem umyślnie.

- Pokaż co przyniosłeś...jak złom to nie biorę, żeby później nie było że nie mówiłem, zrozumiałeś mały cwaniaczku? Matthias odpowiedział nastolatkowi.

- Ma się rozumieć...tu tego nie mam, ale u ojca w stodole wszystko pod sianem...jeno strażnikom nic nie mów Panie...upustu damy ile trzeba, sam rozumiesz, czasy cięzkie, a w Salkelten ostatnio przybyło kilku oficerów co to nie daje się przekupić czy pogadać nawet, szczególnie taki krasnoludzki sierżant nam się we znaki dawał... rozgadał się umorusany chłopak.

- Dobra, dobra młody, rzecz rozumna, prowadź do stodoły i czasu nie traćmy, ja sprawy mam swe a i ty pewnie jako taki zacny kupczyk nie możesz sobie cały dzień o pierdołach gaworzyć, co? Odpowiedziąl Matthias do chłopaka.

Chłopak się uciszył ale jakby zadowolony słowami Matthiasa ruszył raźno przed siebie, mówiąc. - Tu zaraz to jest, kufla piwa nie dokończysz a już na miejscu będziemy. Chłopak wskazał palcem gdzieś na koniec Koening Strasse.

Matthias odstawił kufel na stół i znalazł wzrokiem służkę by widziała jak naczynie zostawia...ta lekko kiwneła głową na znak porozumienia i uśmiechneła się. Matthias odwzajemnił uśmiech i ruszył za chłopakiem, mówiąc. - Ten krasnolud, sierżant znaczy, straży miejskiej...tym się nic nie martw, opuszcza Salkelten niebawem...na północ rusza. Chłopak się uśmiechnął szczerze i szczerzył żółtawe zęby tylko przez krótką chwilę bo następne słowa Matthiasa spowodowały nie tylko ciarki na plecach chłopaka ale i to że dziś towar był za pół darmo w jego kramie w stodole. - Obiecuję nic sierżantowi Aliquam'owi nie mówić o twoim handelku w stodole, widać innych opowieści będę musiał szukać by czas umilać sierżantowi w drodze na północne rubieże. Matthias zaśmiał się głośno widząc mine chłopaka po tym jak zakomunikował swą znajomość z sierżantem straży miejskich.

***

Z zakupów u chłopaka i jego ojca Matthias był zadowolony. Pełna salada, trochę tylko obstukana młotkiem, cztery proste noże do rzucania i długi sztylet do walki wręcz przeznaczony. Wszystko zabójcze ale i tępe, nie zdobione i miejscami zakrwawione, prostota wojennego rzemiosła w pełnej krasie. Matthias wiedział że chłopak i jego ojciec fortuny może i nie zarobią na sprzedaży broni i pancerzy które zrabowali po bitwie pod kasztelem i na miejskich placach, ale do przyszłego roku o strawę nie muszą się martwić. Mordrin rozmyślając o tym skierował swe kroki do świątyni Vereny, po chwili zatrzymał się i skarcił za swą bezmyślność. ~ Tak przed Sprawiedliwą nie stanę i pokłonu nie złożę. Matthias w myślach postanowił się najpierw doprowadzić do porządku, spoglądając na swe zniszczone ubranie i pancerz kolczy. Zawinął broń i hełm w swój stary koc i takie zawiniątko przerzucił przez ramię. Wsłuchał się w odgłosy miasta i kierując się odgłosami uderzających o metal młotów ruszył w ich stronę raźnie. Na nowo zaczął rozglądać się po mieście i kiedy jego myśli zaczeły znów tańczyć po swojemu, na ziemię ściągnął go ból w miejscu gdzie włócznia krasnoluda chaosu przeszyła mu bok. Matthias zagryzł grymas bólu na twarzy i wolną ręką rozmasował wciąż dotkliwie bolące miejsce w dolnej części tłowia. Kiedy bół odchodził powoli Matthias przekraczał właśnie próg miejskiej kuźni. - Bogowie z wami mistrzowie, w takiej sprawie przychodzę... Zaczął Matthias rozmowę i wypakował broń i pancerze na podłogę.
 
VIX jest offline  
Stary 07-12-2012, 16:43   #8
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Felix, o dziwo, był zadowolony. Przeżywszy mord na przyjęciu i norsmeński najazd, życie jak na razie, przez krótką chwilę, mogło być tylko lepsze. Paradował więc pełen radości po miejskich ulicach, oglądając co też takiego wystawiają kupcy na rynku i szukając czegoś, na co mógłby wydać zarobione złoto. Pełna sakiewka była głównym i jedynym powodem zadowolenia chłopaka; niby dostał też list z podziękowaniami od samego Elektora, ale co jemu po jakichś bazgrołach na papierze opatrzonym pieczątką? Ino w wychodku się przydadzą, jak wybije czarna godzina.

Ale ze złotem sprawa miała się inaczej. Pawie Piórko złoto bardzo lubił, a co można było za nie kupić - jeszcze bardziej. Nawet wypatrzył już kilka rzeczy - nabył kilka bełtów, coby pustej kuszy nie nosić przy sobie; kupił sztylet do rzucania; kazał sobie sprawić w miarę elegancki, ciężki płaszcz i przerobił bandolier tak, by mógł z przodu trzymać swój ukochany długi nóż, a z tyłu kuszę. Prawdziwe cacuszko jednak wypatrzył na tym samym straganie, na którym zakupił kolejną bransoletę do kolekcji i buteleczkę perfum. Stragan ten należał do estalijskiej pary i oferował multum przeróżnych egzotycznie wyglądających rzeczy. Felixowi spodobało się to stoisko; spodobał mu się również jeden z tych dziwnych sztyletów, które bardziej obeznani w fechtunku nazywali lewakami.

Estalijczyk nawet nie musiał się zbytnio trudzić, by przekonać Pawie Piórko do zakupu. Gdyby mężczyzna był dobry w swoim fachu, to widząc świecące się oczy chłopaka, podbiłby cenę w górę i utarg miałby o wiele większy. Ale nie był, całe szczęście. Felix wielce zadowolony z zakupów i obwieszony dopiero co nabytymi rzeczami ruszył w stronę gospody, pałaszując czerwone jabłko zwinięte z jednego ze straganów.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline  
Stary 07-12-2012, 16:47   #9
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Nie trwało to długi czas, by byli gotowi i zaopatrzeni odpowiednio w podróż. Kolejnego ranka zebrali się przy wozie i swych wierzchowcach, by następnie wyruszyć. Czekało ich wiele, wiele dni drogi. Z Salkalten do Beeckerhoven było jakieś 200 mil… dużo. Oprzyrządzili wóz wrzucając na niego większość ekwipunku i wyruszyli...

Mijał dzień za dniem. Było wystarczająco dużo czasu, by poznać się z nowymi towarzyszami. Dni zwykle przebiegały spokojnie, choć też nie zawsze. Tu musieli przekonać bandytów, że nie mają zamiaru im oddawać wszystkiego co posiadają, tam przegonić kilkoro wygłodniałych wilków. Raz po raz wypadało też dobić grupkę błąkających się zwierzoludzi. Nic nadzwyczajnego. Nocami bywało ciężej, tu jednak nieoceniony był Aliquam, potrafiący bez problemu dopatrzyć się zagrożenia, przy oświetleniu dobiegającym jedynie z gwiazd. Oczywiście jeśli tylko mu się chciało…

Większość terenów była zniszczona, toteż zwykle musieli wybierać noclegi pod gołym niebem, rezygnując z i tak wątpliwych wygód przydrożnych karczm. Pamiętali też ‘gorące’ doświadczenie, z czasów gdy jeszcze podążali do Vogelsang. Ci, którzy tam nie byli, oglądając poparzoną twarz Alexa i jego reakcje na takie niesprawdzone miejsca, mogli sobie sami dopisać historię. Nie było to jednak regułą, czasami po prostu trzeba było porządnie się wyspać, przemyć, zjeść przygotowany specjalnie dla nich posiłek.

Na trakcie nie raz spotykali uchodźców wracających do swych wiosek, z nadzieją że jeszcze one stoją. Na drzewach wokół traktu gdzieniegdzie dyndały sobie mutanty, którym ktoś w tę sposób wymierzył ‘sprawiedliwość’.

I właśnie na jeden z takich samosądów wzburzonych chłopów przyszło trafić, gdy przejeżdzali przez znajdującą się przy trakcie wieś,
- Zabić tego padalca – krzyczał jeden z podżegaczy.
- Podpalcie już stos, niech ten heretyk skwierczy - krzyczał drugi podżegacz wskazując pospiesznie ułożony stos, a po środku niego przybity pal, z przywiązanym doń osobnikiem. - Widziałżem na własne oczy, jak złym magicznym płomieniem dwóch żebraków ubił. - wskazywał ekspresywnie dwa spopielone ciała . - A oni go tylko o odrobinę strawy prosili! Strawy! Ogniem zwalczać ogień! – wykrzykiwał. Chłopom za to nie trzeba było wiele, by uwierzyć w te słowa i z animuszem reagować na słowa krzyczącego. Osądzany był ubrany w poszarpaną i obrzuconą błotem szatę. Był to ubiór nowicjusza z Altdorfskiego Kolegium Płomienia, ale mężczyźni krzyczeli mimo to.
– Jakiż że to sługa Imperatora pali ludzi żywcem? Heretyk! Wiedźmiarz! Zabił i przywłaszczył czyjeś rzeczy. Zabić! Spalić - darł się wniebogłosy. Uwięziony, mając zawiązane usta, nawet nie miał jak się tłumaczyć. Choć pewnie i tak widząc wzmagającą się agresję sporego tłumu, a także rozpalające się już pochodnie, na niewiele by się to zdało.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 07-12-2012 o 16:52.
AJT jest offline  
Stary 07-12-2012, 17:21   #10
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Anzelm jechał z przodu. Dziwnie milcząc lub czasem podśpiewując

- Ich straszne białe oczy
Widzę białe oczy
Zombie za mną kroczy
Zjeść mnie chce


lecz ten sielankowy nastrój nagle prysł. Oto chłopy chciały spalić jakiegoś nowicjusza ubranego w strój nowicjusza z Altdorfskiego Kolegium Płomienia. Wujaszkowi zrobiło się żal dzieciaka, bowiem powolna śmierć w płomieniach była straszna. Poza tym magów winno się palić, ale piromantów topić jak mawiali kapłani Sigmara. Oczywiście nie zamierzał mówić głośno lecz nie zamierzał pomagać biednym ludziom w dokonaniu samosądu.Tym bardziej że biedni nie wiedzieli, że jeśli tego dokonają mogą sprowadzić na siebie gniew Mistrzów Kolegium Płomienia, a gniew tych ludzi bywa straszny. Więc nie wiele myśląc, ściągnął lejce Brutusa, który zarżał głośno a Wujaszek krzyknął:
- Dość!!! W imieniu Imperatora mówię Pokój!!! - głos Wujaszka był ostry ale i pełen czułości dla tych ludzi. - Jest z nami Eryk Weiß czcigodny sługa Sigmara i Zakonu Płomienia, którego mądrość i wiedza i umiejętność poznawania sług mrocznych Bogów, pomoże nam. Radujcie się ludzie bowiem oto sam Sługa Boży, Młot na Czarownice i Bicz Boży w skromnej osobie sługi Sigmara, Weiß’a sprawdzi czy ten tutaj młodzieniec jest rzeczywiście winien - głos Wujaszka stawał się coraz bardziej podniosły wręcz patetyczny by ludzie spoglądali na Eryka z nabożnym szacunkiem i pobożnością
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172