lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer]Dzieje jednego krasnoluda... (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/12116-warhammer-dzieje-jednego-krasnoluda.html)

Nathias 21-02-2013 21:27

W momencie, gdy krasnolud wypowiedział pierwsze słowo, dwóch łuczników w mgnieniu oka wymierzyło mordercze groty strzał w intruza. Trzeci nadal mierzył w babunię.
-Dyplomacja nigdy nie była waszą mocną stroną krasnoludzie. Nie jesteś w pozycji do negocjacji. Ta wiedźma odpowie za zbrodnie parania się czarnoksięśką magią, a jeśli jesteś z nią w zmowie, podzielisz ten sam los.
Babunia, ciągle zaskoczona zaistniałą sytuacją, nie była w stanie wydać z siebie żadnego słowa. Wpatrywała się tylko w grot strzały, wymierzony prosto w jej serce. Hans także zamarł widząc elfów. Widocznie zupełnie się tego nie spodziewał. A jeszcze bardziej zaskoczyła go grubiańska docinka krasnoluda. Widać mężczyzna nie zaznał jeszcze krasnoludziej subtelności.

daamian87 21-02-2013 23:29

Unold nie przejmował się elfickimi groźbami. Szczerze mówiąc miał ich głęboko w dupie.
-Odważnyś w gębie, pachołku pierdolony. Strzelać z łuku każda baba potrafi, ale powalczyć patrząc przeciwnikowi to już nie masz odwagi, co kurwa? Trzech pierdolonych strzelców jedną starą kobietę atakuje? Pierdolone elfy, nauczcie się co to honor kurwa!- brodacz był coraz bardziej zdenerwowany sytuacją.
-Widzisz gdzieś debilu kogoś kto para się czarnoksięską magią? Bo ja tu widzę kurwa starą kobietę zbierającą zioła, żeby wyleczyć rannych. Którzy walczyli z pomiotami chaosu, pierdolony tchórzu. Nie siedzimy w krzakach i drzewach chowając się jak pojeby tylko walczymy z tym gównem. Więc morda w kubeł i spierdalaj mi stad, chyba że chcesz pomóc.- krasnolud nie dawał za wygraną.

Nathias 22-02-2013 09:07

-Przestrzelmy mu ten kudłaty łeb - powiedział jeden z elfów do dowódcy.
-Spokojnie. Na to też przyjdzie czas - odparł spokojnie elf.
-Mów szybko wiedźmo. Co robisz sama w dziczy?! - łucznik znów zwrócił się do Babuni, która odzyskała już rezon, ignorując krzykliwego krasnoluda.
-Nie jestem wiedźmą. Zbieram zioła lecznicze, o zobacz.
-Ona mówi prawdę - wtrącił się w końcu Hans, podchodząc trochę bliżej. Jest naszą jedyna uzdrowicielką i opiekuje się grupą sierot z Untergardu.
Elf przyjrzał się uważnie, zarówno mężczyźnie, jak i świeżo zerwanym ziołom, które Babunia nadal trzymała w dłoni.
-Wybaczcie, musimy być ostrożni - opuścił łuk i gestem nakazał reszcie towarzyszy to samo.
-Zwą mnie Gilmir. Nasz oddział patroluje tą część lasu. Nasz klan od wielu tygodniu prowadzi podjazdową wojnę z wrogiem, choć ostatnio spotykamy tylko niedobitki mutantów. Uznaliśmy, że ta kobieta do nich należy. Niewiele osób ma odwagę zapuścić się w te rejony. Co tu robicie?
-Uciekamy do Middenheim - odpowiedziała Babunia, chowając zioła do torby - przed zwierzoludźmi, którzy niedługo uderzą na ruiny Untergardu.
-Zwierzoludzie?
-Tak. Cała armia - odparł Hans.
-To bardzo ważna informacja. Musimy iść.
Dowódca skinął ręką. Każdy z elfów zrobił krok w tył i zniknął na oczach obecnych w gęstwinie, pogrążonego w nocy lasu. Tym razem obyło się bez rozlewu krwi. Babunia podeszła do Unolda i Hansa i podziękowała za ratunek. Wszyscy skierowali się w stronę obozowiska.
-Wydawało mi się, że wasz rodzaj ma więcej rozumu - odparł Hans
-Jedno słowo więcej i skończyłbyś ze strzałą w sercu. Myślałem, że czegoś się nauczyliście w ciągu tych kilku stuleci. Elfi zwiadowcy nie chybiają.

Radości z powrotu Babuni nie było końca. Sieroty wyraźnie przestraszone jej zniknięciem otoczyły ją na powitanie. Noc minęła spokojnie, choć niektóre z dzieci nie mogły zasnąć ze zbyt wielkiej dozy emocji poprzedniego wieczoru. Z pewnością nadrobią to podczas nużącej jazdy następnego dnia. Poranek budzi wszystkich ciszą i spokojem. Po ostatnich wydarzeniach jest to aż nienaturalne. Ciemna ściana lasu nie dodaje podróżującym otuchy. Wręcz przeciwnie. Zdaje się, jakby rosła i miała za chwilę runąć na konwój pochłaniając go w mroczne ostępy dziczy. Całego obrazu grozy dodaje też przenikliwa cisza. Żadnych ptaków, szumu liści, czy choćby złowieszczego wycia. Nie wiadomo co gorsze.

Po południu wracają zwiadowcy, przynosząc niezbyt dobre wieści. Na pobliskich rozstajach znaleźli ślady zasadzki. Droga jest zablokowana przez ciała zabitych. Aby wozy mogły dalej przejechać niezbędne będzie oczyszczenie szlaku z trupów. Kapitan Schiller zarządza postój i zaczyna zbierać mężczyzn aby uporać się z przeszkodą.

daamian87 28-02-2013 09:07

Sprawa z elfami została załatwiona nieco inaczej, niż wyobrażał to sobie brodacz. Nikt nie stracił zębów, krew nie splamiła ziemi a łuki i zielone płaszcze pozostały całe. Cóż, niestety i tak bywa. Na słowa Hansa nie zareagował w żaden sposób, nie miał ochoty na dyskusje. Szczególnie z głupim człowiekiem.

Noc minęła spokojnie. Krasnolud wyspał się dość dobrze, wydarzenia dnia poprzedniego zmęczyły go nieco i spał jak zabity. Wyruszenie w dalszą drogę nastąpiło szybko, jednak sama podróż do miłych nie należała. Cisza. Wszędzie w około cisza. Nienaturalna i dziwna. Zupełnie tak, jakby oznaczała początek burzy.

Wiadomości dostarczone przez zwiadowców nie były zbyt pomyślne. Czekała ich ciężka praca w zagrożeniu. Krasnolud niechętnie wystąpił z karawany zgłaszając się do grupy, która ma oczyścić drogę.
-W końcu musicie mieć kogoś, kto jest silny. - mruknął krasnolud, poprawiając uchwyt na swojej prowizorycznej broni.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:38.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172