Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-03-2013, 19:42   #21
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Niziołek skradał się uliczkami, podchodząc przy tym tak blisko, jak tylko było to możliwe. Udało mu się nawet podsłuchać urywek rozmowy, który jednak nie rozjaśnił mu wcale sytuacji. Mrok nocy, która nadchodziła ułatwiała mu zadanie.

Kiedy kobiety zniknęły za drzwiami, Niklaus postanowił, że jego eskapada zakończy się w tym właśnie miejscu. Na wszelki wypadek postanowił zapamiętać gdzie się znajduje. Zwrócił uwagę na wygląd i kształt budynków, położenie ulic, kształt drzwi. Jednym słowem na wszystkie cechy charakterystyczne tego miejsca. Starał się też odtworzyć w myślach trasę, którą tu szedł. Kto wie, może kiedyś ta wiedza do czegoś się przyda.

Wracając miał w pamięci beczkę, do której chyba coś wyrzucono. Rondelek wprost umierał z ciekawości, aby do niej zajrzeć i sprawdzić, czy faktycznie znajdzie w beczce jakiś przedmiot. Jeśli tak, to oczywiście zamierza go zatrzymać.

W dalszej kolejności skieruje swe kroki do karczmy, aby odnaleźć towarzyszy i zdać im relację z tego co widział i słyszał. Kiszki grały mu marsza i musiał jeszcze przygotować kolacje. Postanowił przyśpieszyć kroku.
 
Mortarel jest offline  
Stary 15-03-2013, 10:37   #22
 
Yaneks's Avatar
 
Reputacja: 1 Yaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputację
Hans
Krążyłeś po karczmie, od czasu do czasu zagajając do nieznajomych. Starałeś się wybierać ludzi wyglądających na miejscowych, by przypadkiem nie napatoczyć się na jakiegoś mordercę ukrywającego się z Grunheim przed wymiarem sprawiedliwości, albo innego kultystę szukającego tutaj ochrony pod skrzydłami lokalnego zgromadzenia.
Przeczucie zaprowadziło Cię do dwóch jegomości raczących się miodem, siedzących zaledwie kilka metrów od wejścia do drugiego pomieszczenia, gdzie jakiś czas temu weszli strażnicy.
- Zacny dziś dzień był, mości panowie dobrodzieje. I diabli niech wezmą tego, co zepsuje równie przyjemny wieczór w dobrym towarzystwie, jeśli panowie pozwolą... - zacząłeś, opierając jednocześnie rękę o krzesełko stojące przy ich stoliku.
- Prosimy do ławy kolegę przybysza. Zaiste z daleka, nie ma co! - odrzekł jeden z miejscowych. Jego ton był zachęcający, więc usiadłeś, i kontynuowałeś nawiązywanie rozmowy.
- Z daleka, mości panowie, dalekiego, dalszego daleka, nie bliższego niż połowa ćwierci odległości dwukrotności drogi ze środka dalszego... - przerwały Ci śmiechy dwóch rozmówców. Osiągnąłeś, co chciałeś osiągnąć. Udało Ci się ich rozbawić plotąc, co ślina na język naniosła. Gdy śmiechy przycichły, ten sam osobnik, który zaprosił Cię do stolika, ponownie przemówił.
- Co sprowadza tak młodego osobnika w te trudne strony? Niebezpieczne dziś czasy, zbyt niebezpieczne, by bezbronne chłopięta szlajały się po karczmach. Mniemam zatem, że kolega o zacnej i sprytnej mowie przybywa tu w konkretnym celu? Heinrich Brauster rzadko spotyka takowych, i na szlaku, i poza nim.
Jego ton był rzeczowy i dociekliwy, ale też uprzejmy. Widać trafiłeś na inteligentnego, rozgarniętego rozmówcę. Drugi z nich, od samego początku czekał w milczeniu, przyglądając się Tobie z uwagą. W jego wzroku było coś ciekawego. Ten człowiek nie był chyba czystej krwi człowiekiem. Jego oczy przypominały nieco oczy elfa, choć mężczyzna ten był potężnej budowy osobnikiem. W tle dało się słyszeć skrzypienie i głośny trzask drzwi z drugiego pomieszczenia.

Helvgrim
Wyszedłeś z karczmy. Na ulicy było praktycznie pusto. Większość mieszkańców musiała już pochować się w domach. Karczma znajdowała się przy porządnie oświetlonej ulicy. Ciepłe światło latarni padało na bruk, pozwalając Ci iść nieco szybciej, niż jakby tego światła wcale nie było. Skierowałeś swe kroki w stronę targowiska. Zajrzałeś w pierwszą alejkę za karczmą. Dostrzegłeś jakiś szybki ruch na końcu przelotowej "uliczki", choć w gruncie rzeczy był to ciasny przesmyk między dwiema ulicami otaczającymi karczmę. Zdołałeś tylko zobaczyć stopę jakiegoś osobnika przechadzającego się spowitą mrokiem ulicą po drugiej stronie. Uznałeś, że i tak nie zdążysz sprawdzić co to było, więc szedłeś dalej w stronę targu.
Na głównym targowisku Grunheim było niemal pusto. Na codzień tętniące życiem centrum zajmowało jedynie kilka, może kilkanaście osób. Jakiś jednonogi mężczyzna "przechadzał się" między opuszczonymi straganami, wyraźnie poszukując jakichś resztek po handlarzach. Jakiś bezdomny szedł na wskroś targowiska, rozglądając się, czy w pobliżu nie ma straży, która mogłaby sprawiać mu problemy. Jakaś pijana młódka zwracała nadmiar alkoholu do rynsztoka na drugim końcu placu.
Ogarnąłeś ogrom targowiska, poszukując śladów po swoim przyjacielu. Nie miałeś pewności, w którą stronę mógł udać się Rondelek, więc postanowiłeś poczekać kilka chwil na targowisku. Z doświadczenia wiedziałeś, że poszukujący się zagubieni towarzysze będą mijać się blisko siebie, nigdy się nie odnajdując. I oto, ku potwierdzeniu Twojego doświadczenia, z Twojej prawej strony, z wejścia na plac najbliższego temu, z którego Ty wyszedłeś, wychynęła powoli postać niziołka.

Rondelek
Rozsądek podpowiedział Ci, że nie uda się wejść niepostrzeżenie do budynku, kiedy jego drzwi skrzypią jak cała orkiestra piekielna. Chociaż ciekawość kazała jednak wejść, to poprzestałeś na zapamiętaniu miejsca, do którego weszła pani Veronika z tą drugą, podejrzaną.
Doszedłeś do beczki, którą udało Ci się zapamiętać jako tą, do której któraś z pań coś wrzuciła. Zajrzałeś do środka. W okrutnych ciemnościach nie dało się wiele zobaczyć, ale Twój bystry wzrok wypatrzył na dnie coś, co mogło być przedmiotem, którego dwie kobiety mogły chcieć się pozbyć.
Był to zwitek papieru, poczerniałego i zamoczonego. Udało Ci się rozwinąć go bez podarcia. Pismo było rozmyte, w większości miejsc nieczytelne. Przynajmniej tak Ci się wydawało - do czasu aż przypomniałeś sobie, że i tak nie jesteś w stanie przeczytać żadnej z tych literek. Na dole zwoju widoczna była pieczęć, również częściowo zniekształcona. Skonsternowany przyglądałeś się chwilę listowi aż skojarzyłeś, że niziołek grzebiący w beczce w środku miasta może wyglądać nieco podejrzanie. Skierowałeś się w kierunku karczmy, by odnaleźć towarzyszy. Po drodze, na targowisku, spotkałeś Helvgrima.
 
Yaneks jest offline  
Stary 15-03-2013, 11:48   #23
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Mniemam zatem, że kolega o zacnej i sprytnej mowie przybywa tu w konkretnym celu? Heinrich Brauster rzadko spotyka takowych, i na szlaku, i poza nim.

Mężczyzna wydawał się być pewny siebie, prawie z pewnością podróżnik – a tak przynajmniej siebie określił. Nikt inny nie szlajał się „na szlaku”. Na kupca nie wyglądał, a towarzystwo w jakim przebywał sprawiło, iż Hans zastanawiał się poważniej z kim też mu przyszło rozmawiać. Było mało prawdopodobne aby był miejscowy – co najwyżej od krótkiego czasu...

- Cel chyba jak u wszystkich, wzbogacić się nieco, ustawić i może dalej w szlak wybyć dokąd los poniesie. No i nie znowu taki bezbronny – Hans uśmiechnął się tuszując lekki niepokój. Zwykli mieszkańcy nie interesowaliby się tym czy Hans potrafi sobie poradzić. Jednocześnie poprawił wiszący przy boku miecz chcąc by rozmówcy zwrócili nań uwagę. – W końcu wiem jak się tym posłużyć a z drugiej strony nie mam znowu przy sobie tak wiele by komuś opłacało się narażać własne zdrowie przy próbie odebrania mi tego.

- Karczmarzu donieś piwa !

- zawołał i jakby na potwierdzenie poprzednich słów wyjął chudą sakiewkę w której na próżno by szukać blasku złota. Pojedyncze zaś sztuki srebra nikły w przeważającej liczbie miedzi. Podróżnik taki jak Hans, syn kupca, dobrze wiedział i to nie od dziś, że złoto najlepiej chować w ubraniu – butach, pasie i w tym podobnych. Nawet jego skórzany płaszcz miał podszycie w którym schowane były monety.

- No ale w tym celu właśnie się rozpytuję, czy tu zajęcia jakiegoś ciekawszego nie ma do roboty?

Po dłuższej przerwie w której miał czas przyjrzeć się rozmówcom, starając się nie tylko dobrze ich spamiętać w razie potrzeby co wynaleźć insze szczegóły które do tej pory nie rzuciły mu się w oczy, powiedział:

- Mało kto dziś podróżuje na szlaku panie Heinrich, chłopy siedzą w chałupach, mieszczki z miast nosa nie wystawiają , jedynie ci odważniejsi lub zdesperowani
– w tym miejscu podrapał się po brodzie , co w języku złodziejskim oznaczało dosłownie „poszukiwani” – szukają miejsca dla siebie w świecie.
Niejednemu w końcu inwazja zniszczyła domostwa niejednych do drogi zmusiła... A panów jakie wiatry tu przygnały? – dopytywał.

Nie tak wyobrażał sobie te rozmowy, z drugiej strony czyż nie chciał poznać co ciekawszych osobników z miasta? Miał ku temu właśnie okazję i żałował trochę, że z karczmy wybył krasnolód w jego towarzystwie czuł się jednak znacznie bezpieczniej...

Hans zwrócił też uwagę na skrzypienie i trzaski dochodzące z drugiego pomieszczenia - tam gdzie udali się strażnicy. Nie trzeba było być specjalnie sprytnym, by zauważyć, że znaki dawane przez karczmarza, strażnicy, zamknięte pomieszczenia dawały dość nietypową mieszankę budzącą co najmniej ciekawość i podejrzliwość. Hans zachodził w głowę jakie tajemne spotkania się tam odbywały, a może jakieś podziemne przejścia z których nie jedna karczma słynęła, spiski , szajki ? Cokolwiek się nie kryło pod pozorami spokojnej karczmy, Hans był zbyt ciekawski by przymykać na to swoje oczy i uszy...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 15-03-2013 o 15:11.
Eliasz jest offline  
Stary 19-03-2013, 23:45   #24
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Jakież zdziwienie zagościło na twarzy Helvgrima gdy ten spostrzegł że niziołek, którego brał za Niklausa, w rzeczywistości nim nie jest. Z daleka i od tyłu, mężczyzna wyglądał podobnie, jednak kiedy Helv podszedł bliżej, coraz to więcej szczegółów się niezgadzało...od fryzury, aż po buty. Sverrisson był jednak od krok od nieznajomego, prawie że wyciągnął rękę by położyć ją na ramieniu przyjaciela i zagaić pół żartem... kiedy jednak spostrzegł swoją pomyłkę było już za późno... niski jegomość odwrócił się i spojrzał na khazada z zaciekawieniem w oczach, pytając wprost.

- Czy my się znamy mości panie, że zachodzisz mi pod kram jak do swego? Niziołek nie wydawał się być zaskoczony, może i dlatego że Helvgrim wcale się nie skradał...zresztą, jak tu podkraść się do niziołka?

- Har har har... Helvgrim roześmiał się tubalnie i pogładził swą jasną brodę. - ... a to ci dopiero, wybacz ale wziął żem cię za mego towarzysza... on ci też niziołkiem jest, a wielu was w tych stronach nie widziałem, to i żem się pomylił szczerze. Sverrisson zganił się za swą nieuwagę... powinien dostrzec że to nie Rondelek, no i przecież ten tu, sam u boku kramu i wozu stał... ~ com ja ślepy już jest, a może mi miód do łba uderza? Zastanawiał się krasnoludzki goniec, niedowierzając w swój błąd.

- Hmm, drogi panie, nic się bez woli bogów nie dzieje...to oni los twój przywiedli do mnie... tak miało widać być. Niziołek klasnął prawicą o udo i odrzucił skórznię która okrywała towary na jego dwukołowym wozie. - Mam ci ja cudo co to twoje oczy uradować może... pochodzi z mroków pod górami. Powiadam ci. Kupiec dodał konspiracyjnym tonem, po czym się przedstawił. Zwą mnie Turgi... Atelva, kupiec ze wschodu. Niziołek ukłonił się i nie czekając na uprzejmości ze strony Helva zaczął grzebać między swymi towarami.

- Jam jest Helvgrim Sverrisson, poznać cię jest herr Turgi zaistym szczęściem. Jednak szczerze wątpię byś miał na swym wozie khazadzki wyrób i to taki co to go cudem nazwać można. Daje ci kredyt jakoś kupiec, ale znam mych kuzynów i wiem że nie sprzedają ...cudów, jeśli jakies mają. Helvgrim zakręcił wąs, rozejrzał się... i musiał przyznać że z zaciekawieniem czekał co niziołek z wozu wyciągnie... nie liczył na wiele, ale Helvgrim był khazadem i jak każdy khazad był ciekawski.

- Ha, prawdę prawisz synu Svera. Jednak cudo to dostało się w me ręce innym sposobem. Dziewka jedna, co to winna mi była złota nieco, przyniosła to...skąd, tego nie wiem... zepsute jest nawet...ale jak zobaczysz tego piękno to zrozumiesz czemu jej żem dług odpuścił. Teraz Turgi zachęcił Helva do obejrzenia przedmiotu już jak trzeba. Kupiec był zręcznym mówcą, Helvgrim to wiedział i postanowił się nie dać nabrać gdyby niziołek chciał mu wcisnąć jakiś rupieć...ale tak tylko myślał, bo Turgi był zręczniejszym kupcem niż Sverrisson myślał.

Turgi wciąż szukał czegoś na wozie. Helv czuł że niziołek coś kombinuje jednak postanowił poczekać i zobaczyć jak to się skończy...i co tam kupiec chce mu pokazać. Oczekując postanowił zagaić na temat pani Veroniki. - Herr Turgi, słyszał żeś może o szlachciance takiej...Veronika ma na imię, żona dowódcy straży w tym mieście?

Niziołek przerwał przewracać do góry nogami, towary na swym wozie i spojrzał z zaciekawieniem na krasnoluda. - ... a po cóż ci ona krasnoludzie? Ta kobieta to kłopoty są same, wiem co mówię, słyszałem to i owo choć w Grunheim jestem tydzień zaledwie. Jutro ruszam w drogę powrotną, na wschód. Lepiej byś może ze mną ruszył. Khazadzki topór podczas podróży by mi się przydał. Po tych słowach Turgi wrócił do szukania tajemniczego przedmiotu.

- Na wschód podążasz powiadasz? Mnie to w smak, niestety nie teraz, przyjaciela szukam, znać go możesz, niziołek, Niklaus ma na imię. Zresztą sprawa poważniejsza jest. Skerif Gunndarsson, to krasnolud co to go szukam ode dawna...poznał żeś to imię gdzieś? Dopytywał się Sverrisson.

- Oj nie nie...takiego imienia żem nie słyszał, ów Gunndarssona nie dane poznać mi było. Niklausa za to znam troszki, kręci się tu spryciula jeden, przegadać go trudno, oj prawda to. Zatem przyjacielem mu żeś? To się chwali...zatem jak to krasnoludzkie cudeńko do gustu ci przypadnie to i cenę dam niższą. Turgi gadane miał nie od parady, to przyznać mu trzeba było. Helv tylko zachodził w głowę czy wszystkie niziołki takie wygadane są.

- Dobra, to się obaczy jeszcze czy co tam masz mi się spodoba. Prawdę ci jednak przyznać muszę, Niklaus głowę ma do interesów i towarzysz z niego tęgi...ale, ale, powiedz że no co o tej panience Veronice. Helvgrim nie dawał za wygraną.

- Znalazłem... a to ci dopiero cudo...patrzaj mości krasnoludzie. Turgi wyciągnął zawiniątko...Sverrisson mógłby przysiąc że kupiec owinął tę rzecz kocem, ukradkiem kiedy szukał przedmiotu. Kupiec wiedział jak zakręcić biznes i oszukać ciekawego klienta... ~ jednak teraz miał do czynienia z khazadem z Azkrah. Myślał sobie Helvgrim.

~ Co jak co, ale niech se krasnolud myśli że przejrzał mnie na wylot... ci to lubią jak myślą że nad wszystkim panują. Śmiał się w duchu Turgi i zaplanował wycisnąć trochę złota z Helvgrima.

- ...a co do tej pani Veroniki, to wiesci tylko złe o niej chodzą...posłuchaj zatem, ale czasu nie trać i okiem zaszczyć ten pięknej roboty... Helvgrimowi oczy zabłysły kiedy ujrzał przedmiot pokazany przez kupca...historyjek o Veronice słuchał już tylko trzy po trzy.

***

Uradowany Helvgrim szedł przez prawie że pusty targ. Rozglądał się uważnie w poszukiwaniu Niklausa...myśli jego jednak były skierowane głównie na temat przedmiotu który zakupił od wędrownego kupca. Pragnął poznać jego historię, dzieje poprzedniego właściciela, w jakich okolicznościach został tak potwornie uszkodzony. Kiedy tylko myśli Helva zbaczały na przyziemny tor, khazad miał czas przeklinać skąpstwo niziołkowego kupca...szczęściem Sverrisson dostrzegł Rondelka. Teraz był pewien że to jego druch. Dwa razy tego wieczoru pomylić się nie mógł...bogowie uchrońcie.
 
VIX jest offline  
Stary 24-03-2013, 23:29   #25
 
Yaneks's Avatar
 
Reputacja: 1 Yaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputację
Hans
- Nas, mości panie nieznajomy, nic tu nie przygnało. Żyjemy tu sobie spokojnie, dostatnio. Mamy to, czego brakuje wielu. Wie pan, o czym prawię? O spokoju. Niezmąconym, cichym spokoju. Nie jesteśmy już młodzikami, swoje w życiu zwojowaliśmy. Twierdzi pan, że umie posługiwać się mieczem. Gwarantuję, że choćby tu, w Grunheim, nawet w najbardziej zapyziałej, brudnej alejce, znajdzie się brudny bezdomny co pokaże, w jakim błędzie pan jest. Dobry miecz się liczy - powiedział, wysuwając lekko swój miecz z pochwy leżącej na ławie obok. Przez krótki moment zdołałeś dostrzec pięknie inkrustowaną rękojeść i fragment lśniącej klingi. - Tak samo jak wprawna dłoń. Walcząc z gracją i wprawą, władając wspaniałą bronią, znajdzie pan śmierć szybciej, niż by się panu wydawało. Będąc wprawnym szermierzem wyróżnia się pan, a świat nie znosi wyjątków. Niech więc pan nie chwali się, że umie posłużyć się mieczem, bo zaraz znajdzie się dziesięciu chętnych do udowodnienia, że jest inaczej. Inna rzecz, skoro pan raczy pytać o ciekawe zajęcia w nudnym Grunheim, wprawny szermierz zawsze jest w cenie. Nie ten adres jednak pan obrał. My rąk walką nie brudzimy, ani swoich, ani cudzych. Skoro ciekaw młody towarzyszu jesteś tutejszych zajęć i obyczajów, to z pewnością swoją mową oczarujesz niejednego szlachcica, a oni tu wszyscy, jak zresztą wszędzie, knują swoje występki przeciwko drugim. Z pewnością zechcą skorzystać z pańskich usług. A teraz, jeśli pan pozwoli... - zakończył, spoglądając za Ciebie. Obejrzałeś się, i zobaczyłeś dwie kobiety stojące za Tobą. Ich ubiór wskazywał jednoznacznie na zawód, jaki pełniły.
- Jesteśmy tu niemal codziennie, panie nieznajomy. Młodej krwi zawsze chętnie doradzimy, karczmarza niech się pan nie obawia zapytać o Heinricha Braustera.
Dwóch mężczyzn wstało od stołu, i udało się schodami na górę karczmy. Zostałeś sam, pośród pijanej gawiedzi drącej się wniebogłosy, z resztą piwa w ręce. Przez chwilę zastanawiałeś się nad słowami niejakiego Heinricha Brauster. "Niech się pan nie chwali, że umie posłużyć się mieczem". Dlaczego ten człowiek uważał, że może Cię pouczać? W gruncie rzeczy... Widać było po nim, że ma w sobie chyba trochę krwi elfów, a one uwielbiają wszystkim przekazywać swe "bezcenne" rady dotyczące życia, śmierci, i ewentualnych stanów pośrednich - agonalnych.
Po kilku minutach do karczmy wszedł krasnolud Helvgrim, sam, bez niziołka. Ten drugi musiał zgubić się gdzieś w mieście. Khazad wyglądał na zasmuconego, i wyraźnie się nad czymś zastanawiał. Wyraźnie Cię nie zauważył, gdyż od razu wyciągnął ze swego tobołka topór w stanie wyraźnie wskazującym na wysoki stopień zmasakrowania, i zaczął go dokładnie oglądać.

Helvgrim
Podbiegłeś do niziołka rad, że w końcu udało Ci się odnaleźć Rondelka.
- Czego chce, nie widzi, żem zajęty? Da mię spokój...
To nie był Rondelek. Po chwili przyglądania się tej dziwnej istocie... To nawet nie był niziołek! W stercie śmieci grzebał ludzki chłopiec. Mógł mieć najwyżej dwanaście wiosen, i wyraźnie nie podobało mu się Twoje towarzystwo. Rad nie rad, musiałeś poddać się w poszukiwaniach przyjaciela, i wrócić do karczmy w nadziei, że nie spotkało go jakieś nieszczęście. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Miałeś teraz więcej czasu, by zapoznać się ze swoim nowym nabytkiem - krasnoludzkim toporem.
Gdy wszedłeś do karczmy, zacząłeś oglądać topór w świetle lamp wiszących na ścianach. Widoczne były na nim nieznane Ci runy, jednak ich moc musiała ulecieć wraz ze zniszczeniem broni. Trzon topora uchował się w nienaruszonym stanie, jednak głownia wraz z ostrzem była spękana, a w jednym miejscu wyżłobiona praktycznie do połowy całej broni.
Dłuższa analiza run, inkrustacji i ogółem całej broni pozwoliły stwierdzić Ci, że te runy nigdy nie działały. Nie były one nawet runami. Były to znaki namalowane farbą, która pod wpływem wieku zaczęła się już łuszczyć. Sam topór, chociaż niegdyś dobrej jakości, był kompletnie bezużyteczny. Cóż, tym razem Ci się nie poszczęściło. Może jednak uda się opchnąć to żelastwo jakiemuś ludzkiemu kolekcjonerowi...
Wyrwałeś się z letargu i dostrzegłeś, że od dłuższej chwili przygląda Ci się Hans - młodzian, którego poznałeś pod bramą.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Tłum w karczmie nieco przerzedził się. Została najwytrwalsza garstka mieszczan, godnie ubranych i niegodnie pijanych. Nie znaczy to, że nie było tłoczno. Ciągle wchodzili i wychodzili, raz czyści i trzeźwi, drugi raz brudni od piwa, jadła, i kompletnie pijani. Spotkanie w drugiej izbie najwyraźniej nadal trwało, gdyż drzwi nadal były zamknięte.
Karczmarz bez przerwy podawał gościom jadło i napitki, od czasu do czasu zagadując niezbyt ciekawe, podejrzane postacie. Chyba poczuł się zobowiązany przez złotnika Helvgrima. A może po prostu udawał, by wydusić z uczciwego krasnoluda więcej pieniędzy?
 
Yaneks jest offline  
Stary 25-03-2013, 01:30   #26
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Heinrich Brauster był zagadką, którą Hans najwyraźniej zbyt wcześnie próbował odgadnąć. "Czy źle oceniłem jego intencje?" - zastanawiał się w duchu młody podróżnik, przez chwilę analizując całokształt rozmowy. Sugestia jakoby Hans był bezbronny, kazała mu instynktownie zaprzeczyć takiej ocenie. Oczywiście Hans nie był wprawnym szermierzem, ani też za takiego nie starał się uchodzić, ale nie mógł pozwolić by brano go za zupełnie bezbronnego - to bowiem przyciągało szumowiny wszelkiej maści, niczym sępy wietrzące łatwy łup.

Z pewnością w rozmówcy było coś więcej niż na pierwszy rzut oka wyglądało, Hans zastanawiał się, czemu wspominał on o szlaku, jeśli uchodził za miejscowego, który nie podróżuje. "A może podróże i szlak to jego odległa i zamknięta przeszłość ?" - zastanawiał się w duchu, na potwierdzenie przypominając sobie rękojeść miecza, która z pewnością nie należała do standardowych. Hans podejrzewał, że miał do czynienia z jakimś poszukiwaczem przygód, awanturnikiem, być może wojskowym... nie potrafił jednak połączyć obecności niezwykłego oręża ze słowami o nie paraniu się wojaczką. Liczne wątpliwości i podejrzenia miał jednak - zgodnie z radą - rozwiązać zasięgając informacji u karczmarza.

Hans czasami potrafił rozwlekać pewne sprawy niczym kot bawiący się kłębkiem nici, czasami jednak - tak jak kot przyczajony na mysz, uderzał konkretnie, wprost na cel.

- Pozwól karczmarzu na słówko - zagaił Krępego. - Heinrich Brauster mówił, żeś zdolny powiedzieć coś o nim, zdaje się, że rozmawiałem z jakąś sławetną personą, przynajmniej w tych okolicach a skromność pewnikiem nie pozwalała mu się przechwalać ... - do głowy przyszła mu po chwili alternatywna możliwość - chyba, że ma tak złą reputację, że opowieści o sobie pozostawia innym ... - dodał przyciszając nieco głosu i nerwowo zerkając na karczmarza, wyczekując odpowiedzi.

Korzystając zaś z przerzedzonego tłumu chwilę później dopytywał karczmarza o to co próbował ustalić z miejscowymi, kto jak kto, ale karczmarz winien wiedzieć najlepiej z czego owe miasteczko słynie, gdzie tu można ciekawszą pracę znaleźć, czy kto w mieście jest godzien uwagi lub przynajmniej wiedzy... Próbował też dowiedzieć się co mówiono o zatrutych studniach.
Swe pytania przeplatał zamówieniami, które starczyć miały na następne dni, suszonym mięsem, bukłakiem piwa, miodu albo wina ... - nie omieszkał bowiem rozpytać jakie ma trunki i w jakich cenach. Wiedział, że za zamówienie w karczmie zapłaci więcej niż gdyby kupował na rynku, była to jednak cena informacji jakie zamierzał z karczmarza wyciągnąć.

Gdy pojawił się w karczmie krasnolud Hans przywitał go uśmiechem świadczącym o tym, że wzbogacił się własnie o wiedzę a przynajmniej o trunek ... a może to ilość wypitego do tej pory piwa rozjaśniła oblicze Hansa? Młodzieniec poczuł to gdy chciał przywitać się na nowo z Helvgrimem, beknął radośnie i zdał sobie sprawę , że na dziś ma dosyć. Odchodząc od baru zabrał ze sobą w połowie opróżniony dzban piwa. Odpuściwszy sobie wieczorne powitania machnął jedynie przyjaźnie ręką i ruszył do pokoju. O kuflu zapomniał, nie była to jednak przeszkoda dla podchmielonego Hansa który przed snem dopijał trunek wprost z dzbana.
 
Eliasz jest offline  
Stary 25-03-2013, 18:52   #27
 
Yaneks's Avatar
 
Reputacja: 1 Yaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputacjęYaneks ma wspaniałą reputację
- Zajęty żem jest nieco, chłopcze, ale chwilę znajdę na pogaduszki z przyjezdnymi. Heinrich Brauster? Ho ho, poznałeś nie byle kogo! Tu się wszyscy znajo ze sobo, ale Heinrich dodatkowo cieszy się wcale niemałym szacunkiem. Od paru latek mieszka tutaj na stałe, nie wychyla nosa z miasta jeśli nie musi, bo swoje już się po świecie nachodził. Moje znajomki mówio, że wiele krwawych bitew stoczył w służbie miłościwego Karla Franza, potym się zajmował... Niech no se przypomni ja... Dorabiał na szlaku jako ochrona, aż w końcu wrócił do Grunheim na stałe jakieś dziesięć lat temu. Z tego co mi mówiono, to zajmował się pośredniczeniem w handlu między karawanami, ale nie pytaj mnie, chłopcze, co dokładnie przez to rozumieć bo ja sam tego nie rozumie. A tak... Równy chłop z tego Heinricha, jak burdy wszczynajo lokalni pijacy, to pomoże zaprowadzić spokój, jak straż problemy robiła za sprzedaż... Nie do końca legalnych napitków... To pomógł przekonać ich, jakimiś gadkami, koneksjami, pojęcia nie mam, żeby mi karczmy nie odebrali. Kto go wie, czym się zajmował za dawnych lat, mi nie wiadomo nic o złej reputacji jegomościa, dla mnie jest z niego równiacha i dobry klient. Jak chcesz go trochę poznać lepiej, to bywa tu codziennie na wieczór, a i z pewnościo nie spotkasz się z odmowo, bo on lubi młodym niedoświadczonym rad udzielać od serca, i w sztuce mowy i szermierki doszkalać.
 
Yaneks jest offline  
Stary 26-03-2013, 00:25   #28
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Helvgrim dostrzegł Niklausa z oddali, nie był pewien czy ten ostatni go widzi więc ryknął jak organy w sali modlitw pod górami w Azkrah. - Oj, zważ że tu. Kilka osób odwróciło głowy w kierunku krasnoluda i spoglądało z zaciekawieniem, jednak najważniejsze by dostrzegł go niziołek. Do licha, to niemożliwe, a jednak. Drugi raz tego wieczoru Helvgrim pomylił się. Czyżby demony tego miasta igrały ze wzrokiem hardego khazada? Ten kogo Helv wziął za niziołka okazał się nikim więcej jak ludzkim szczenięciem... mógł mieć z górką dwanaście wiosen... nie więcej. Sverrisson poczuł się zrezygnowany. ~ Gdzież jest Niklaus na zęby mego dziadka? Stało się co pewnie, dobrze to nie wygląda! Helvgrim wiedział że coś jest nie tak... za to nie wiedział zupełnie gdzie może znajdować się Rondelek. Samemu trudno byłoby przeczesać wszystkie alejki. Krasnolud postanowił wrócić do karczmy i poprosić Hansa o pomoc w poszukiwaniach. Prawda, nie znał go, ale człeczyna wyglądał na poczciwego i może do pomocy skorego. Trza to było sprawdzić i ruszać na poszukiwania zagubionego mości niziołka.

***

Zniknięcie Niklausa mocno odbiło się na Helvgrimie... krasnolud żałował że nie poszedł wtedy z niziołkiem... gdyby byli razem, to może... Helvgrim nie był oszczedny w besztaniu swojej osoby w duszy. Wszedłszy do karczmy skierował swe kroki od razu do stolika. Zignorował skąpe spojrzenie karczmarza oraz nienawistne razy jakie pewnie miał teraz w głowie mały złodziejaszek siedzący przy drzwiach... Helvgrim był w ponurym nastroju i niechciał z nikim rozmawiać, z nikim oprócz Hansa.

Sverrisson siadł i kazał sobie podać kufel piwa, zrobił to głośnym rykiem, bez uprzjmości. Rozejrzał się po sali i niedostrzegł młodego awanturnika Hansa. Krasnolud postanowił zapytać o niego służkę lub karczmarza, zależnie od tego kto przyniesie mu kufel do stołu. W czas ten, wyciągnał z torby swój nowy zakup. Pęknięty topór za który zapłacił jak za królewską szatę. ~ Ten przeklęty niziołek Turgi, ma teraz pewnie niezły ubaw. Myślał Helvgrim. Myśli te niestety wróciły go znów na temat tego co mogło stac się z Niklausem. Widać niziołek do niziołka prowadzi. Sverrisson odwinął szmaty w które zawinięty był topór i zaczął studiować znaki na nim wyryte i namalowane. Po chwili wiedział już że topór nie ma szczególnej wartości dla człeka czy elfa... nawet nie dla każdego khazada, ale dla Helva miał i to ogromne. Sverrisson wiedział już co musi zrobić z toporem... wszystko ma swe przeznaczenie, każdy krasnolud to wie.

Z zamysłu wyrwał go przyglądający się z ciekwością Hans. Helvgrim zawinął topór w szmaty i schował go na powrót do torby, co dziwne, piwo stało już na stole. Helv nie wiedział newat kiedy karczmarz je przyniósł. Teraz jednak nie było to takie ważne gdyż młody człowiek odnalazł się, zupełnie odwrotnie niż niziołek.

- Trzeźwiej mości Hohenzolern. Potrzeba jest byś mi pomógł. Sverrisson przeszedł od razu do sprawy.
 
VIX jest offline  
Stary 26-03-2013, 11:07   #29
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Trzeźwiej mości Hohenzolern. Potrzeba jest byś mi pomógł. Sverrisson przeszedł od razu do sprawy.

Hans zrezygnował z uroków wypoczynku do jakich zapraszała go noc , niczym kochanka wtulająca się w ukochanego. Dzban piwa , pokój i nocleg pod ręką, dach nad głową , uczucie sytości po dobrej kolacji ... tak dobrze nie czuł się od tygodni, jednak potrzebował go Helvgrim. Nie jeden raz jeszcze będzie mu dane korzystać z uroków życia i wygody jakie oferują karczmy, ale usłyszeć prośbę od krasnoluda to zdarzyło się Hansowi po raz pierwszy i nie zamierzał ignorować zaproszenia losu.

- Już momencik - odrzekł, odstawiając dzban przy stoliku w którym goście karczmy najwięcej zdradzili mu plotek. Dzięki nim wiedział już, że specjalnością miasta są pyszne sery Olafsona, a także że babcia Jadwiga pędzi najlepszy bimber w mieście. Nie omieszkał rzecz jasna wywiedzieć się adresu. Doradzali zakup klingi u krasnoluda Harrapa który materiał do nich ściągał ponoć z odległych - choć nie znanych biesiadnikom stron. Dowiedział się też, że i zioła można zakupić u niejakiej Ingrid - co było dla Hansa o tyleż ważną informacją iż możliwość zakupu oznaczała też możliwość sprzedaży, a przy odrobinie szczęścia i uroku może można było się wywiedzieć gdzie i jakie zioła zbiera...

Przemyślenia z korzyści płynących z tej nocy Hans uskuteczniał w pokoju gdy co rusz zanurzał swój łeb w misce wody przygotowanej gościom przez karczmarza. Na koniec wracając do krasnoluda wyciągnął z torby korzeń zarostu i począł go rzuć. Ostry i gorzkawy posmak korzenia wykrzywiał twarz Hansa w wyraźnym geście niesmaku. Co chwila powstrzymywał się od chęci wyplucia korzonka, którego smak był trudny do zniesienia, jednakże pobudzał zmysły jak mało który specyfik i potrafił dość szybko przywrócić każdego do stanu przynajmniej względnej trzeźwości. Gdyby jeszcze miał działania zwalczające kaca, zapewne byłby szeroko znanym i drogim ziołem.

- Jestem gotowy - rzekł po chwili Kelvgrimowi, krzywiąc się nieznacznie - wciąż na skutek korzonka. Upewnił się, że ma przy sobie pełne uzbrojenie a także gąsiorek świeżo zakupionego wina, wiedział, że niebawem będzie musiał kilkukrotnie przepłukać gardło i wypluwać zacny trunek, aby pozbyć się smaku i osadu po korzonku. Przełknąć byłoby nierozsądnym, a jeszcze głupszym byłoby nie wypłukać zawartości jamy ustnej. W ciągu klepsydry cała morda zaczęłaby go piec i swędzieć od zażytego specyfiku. Zwykła woda nie pozbyłaby zaś posmaku jaki pozostawiał korzonek.
Mimo tych różnorakich efektów ubocznych, na szczęście Hansowi znanych, niewątpliwą korzyścią korzonka zarostu był fakt, iż do czasu wyjścia z karczmy z głowy Hansa znikło zaburzenie równowagi, wzrok stał się ostrzejszy i z powrotem skupiony na celu, a myśli nie fruwały w obłokach, lecz skupiły się na wykonywaniu zadania, postawionego przez krasnoluda.

W tym momencie cieszył się że natura i nocny tryb życia jaki często prowadził sprawiła, że nawet przy słabym świetle dość dobrze widział w ciemnościach, dość szybko przyzwyczaił wzrok do otaczających go ciemności i skąpego światła jakie dawały rozpalone gdzieniegdzie pochodnie oraz światło księżyca i gwiazd. Jego zmysł orientacji także nie był od parady i zamierzał posłużyć się nim w trakcie poszukiwań halflinga, próbując ustalić gdzie Niklaus ruszył lub mógł ruszyć... W najgorszym razie zmysł ten pozwoli mu przynajmniej systematycznie przeczesać miasto bez błądzenia i wracania po tych samych ścieżkach. Dodatkową korzyścią z nocnej eskapady była możliwość poznania miasta, przy krasnoludzie czuł się bowiem niemal bezpieczny. A w przypadku napotkania złodziei także zamierzał zachować czujną krew i posłużyć się tym co umiał. Nawet włoski na plecach zjeżyły mu się nieznacznie gdy ruszał w głąb miasta oczekując i wypatrując wszelkich oznak zagrożenia - wielokrotne nocne podróże Hansa , a także długa podróż po nieznanym , wyczuliły go na wszelkie oznaki zagrożenia, do tego stopnia iż niemalże je czuł, zanim dały o sobie znać...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 26-03-2013 o 11:13.
Eliasz jest offline  
Stary 29-03-2013, 13:11   #30
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Posępny krasnolud nie czekał długo, dopił piwo i ruszył szybkim krokiem z karczmy w towarzystwie Hansa. Człowiek szedł u boku Helvgrima i przeżuwał coś nieustannie, pluł przy tym i krzywił twarz. Helv nosił się z zamiarem pytania co tak Hansowi nie smakuje i po co to je, ale nieobecność Niklausa skierowała myśli khazada ku innym sprawom. We dwóch opuścili karczmę 'u Krępego' i poszli w stronę targowiska. Ulice były już prawie puste o tej porze, tylko w bocznych alejkach widać było że podejrzane persony przemieszczają się i załatwiają podejrzane interesy. Patrole straży miejskiej skutecznie wypędzały wszelakiej maści złodziejaszków i przemytników. Wystarczy że strażnicy pojawili się gdzieś a robiło się głośniej w okolicy, dało się słyszeć szybkie kroki i odgłosy niezadowolonych kotów kiedy obcy przebiegali tyłami domostw. Tak działała straż, nikogo nie zaczepiała, nikogo nie aresztowała... wystarczało że pojawiła się aby po chwili w danym miejscu robiło się cicho i spokojnie.

Po drodze, Hans i Helvgrim, zostali dwukrotnie zatrzymani przez patrole straży. Zaciekawieni milicjanci, kiedy zdali sobię sprawę że zatrzymana dwójka szuka przyjaciela, puszczali ich bez słów a i starali się być pomocni... a to tylko dlatego że sami nie chcieli szukać po nocy obcego w alejkach. Dawali kilka rad, rzucili nazwami miejsc do których niziołek mógł się udać, obiecali że będą mieli oczy szeroko otwarte... ich pomoc była bez wartości.

Człowiek i krasnolud dotarli wreszcie do targowiska. Szli właściwie bez słów, Helvgrim nie miał wielkiej ochoty na dywagację, a chyba i Hans coś nie był w sosie... choć oczka mu się szkliły po wypiciu pewnie kilku kufelków. W khazadzkiej normie było to niczym, zatem Hans jak najbardziej nadawał się do pomocy, pracy czy walki... przecie jak tu pomagać, walczyć czy pracować bez kilku kufelków jasnego pełnego? To się przecież nie godzi by bez napitku tyrać.

Na targowisku było gwarno. Mieszkańcy i przyjezdni zakończyli na dziś już swą pracę i sprawunki, zatem nocni mieszkańcy targu rozpoczeli swoją ucztę. Szczury i myszy, latające wokół targowiska kruki i czające się na obrzeżach placu koty. Teraz one wszystkie wskrzesiły gwar targowiska. Zwierzęta walczyły ze sobą o ochłapy. Bezpańskie psy goniły koty, te zaś puszczały się pędem za szczurami. Szczury walczyły między sobą a ich pisk był donośny. Od czasu do czasu jeden z nocnych lataczy osiadał na ziemi by uszczknąć jakiś kąsek, krakał wtedy głośno, szczególnie kiedy jakiemuś kocurowi się poszczęściło i dopadł kruka w swe pazury. Gdzieś przy zachodniej ścianie targowiska, do pracy szykowała się grupa szczurołapów, mdłe światło latarni, sieci, klatki, bosaki i inne narzędzia potrzebne w ich profesji... nie sposób było ich pomylić z kimś innym.

Helvgrim i Hans weszli na plac przez nikogo niezatrzymywani... jedynie szczury uciekały im spod nóg i wbiegały szybko do kanałów. Helvgrim zatrzymał się i rozejrzał... w końcu spojrzał na Hansa i powiedział.

- Tutaj zaczniemy. Niklaus na pewno na targowisko dotarł, ważne gdzie później się udał. Te ulice i tamte już sprawdziłem wcześniej... Helv wskazał ręką na północną stronę od market placu... ale trza by to raz jeszcze przejrzeć wszystko. Lepiej razem się trzymajmy, wolniej to nam pójdzie, ale nie chciałbym później szukać jeszcze ciebie herr Hans. Helvgrim ruszył przed siebie i po chwili dodał. Albo żebyś ty szukać mnie miał... chociaż khazadzi się nie gubią. Ruszajmy raźno.
 
VIX jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172