lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [Warhammer II ed] Złoto dla naiwnych (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/12465-warhammer-ii-ed-zloto-dla-naiwnych.html)

Zombianna 26-06-2013 01:48

Laura obróciła się w samą porę, by dostrzec jak grupa zombiaków pochyla się na omdlałym khazadem. Polubiła dziada, piwo miał dobre, gadał z sensem nie można mu było zarzucić leserstwa. Zrobiła pierwszą rzecz, jaka przyszła jej do głowy. Rzuciła się do ataku, olewając cienki głosik, wrzeszczący wewnątrz jej głowy. Przeciwnik miał przewagę liczebną, nie myślała jednak o tym.

Dopadła do jednego z przeciwników i uderzyła, posyłając go krok w tył, drugi atak źle wymierzyła i na tym skończyła się jej dobra passa. Pierwszy cios w żebra pozbawił ją oddechu. Zacisnęła zęby, starając się pozostać na nogach. W tym czasie drugi zdechlak, nie chcąc zmarnować doskonałej okazji, zamachnął się łapą. Świat zwolnił, Laura widziała pazury nieumarłego zbliżające się powoli, acz nieuchronnie ku jej twarzy i nic nie mogła na to poradzić. Zdążyła jeszcze pomyśleć że przynajmniej nie umrze na kolanach. Jakoś ją to pocieszyło, a potem zapadła ciemność.

Nie wiedziała ile czasu spędziła nieprzytomna, to że się obudziła stanowiło już niespodziankę samą w sobie. Uniosła się na łokciu ignorując ból połamanych żeber i krew skutecznie zaklejającą lewe oko. Nie chciała nawet myśleć o tym co brudne szpony zrobiły pewnie z jej twarzą, miała poważniejsze zmartwienia, niż próżne żale. Reszta wrogów leżała martwym trupem, a pozostali członkowie gromadki, mniej lub bardziej ranni, dochodzili do siebie. Zauważyła że krasnoludowi również udało się przeżyć. Odetchnęłaby z ulgą, gdyby była w stanie. Przynajmniej jej wariacki atak nie poszedł na marne.

Pokręciła tylko głową, gdy ktoś z drużyny zaoferował jej pomoc. Na lizanie ran przyjdzie jeszcze czas. Podniosła się ciężko z ziemi, zaciskając zęby i sycząc pod nosem. Schowała korbacz, nie była w stanie pewniej stanąć na nogach, a co dopiero wymachiwać dwuręczną bronią. Zamiast niej wyciągnęła miecz, ukryty do tej pory miedzy fałdami szat.
- Nikt nie żyje wiecznie, Estalijczyku - mruknęła, przechodząc obok Fernanda.

valtharys 26-06-2013 12:11

*Pogromcy potwornych Zombie*

Ah wielkie odnieśliście zwycięstwo, gdy ostatni trup z tej niepokonanej i mężnej hordy padł na ziemię, by więcej już z niej nie powstać. Nie ma słów, które mogły by opisać wasze męstwo i hart ducha, gdy stawialiście zaciekły opór tak potężnemu, świetnie zorganizowanemu i przebiegłemu przeciwnikowi, jakimi okazały się chodzące trupy. W końcu jednak ten koszmar zdawał się mieć koniec i mogliście odsapnąć chwilę, obwiązać krwawiące rany, usiąść. Bogowie, widząc waszą dzielną postawę, zapewne postanowili poddać was jeszcze jednej próbie, bowiem okazało się że korytarzem, przybyły inne “zgubione owieczki”. Lotar sądził, że będzie ich piątka, lecz prawda okazała się brutalniejsza. Trzy razy tyle chodzących trupów szło tym wąskim korytarzem, dając wam okazję do wykazania się kunsztem taktycznym i zmysłem walki z przeważającymi siłami wroga. Łucznicy i kusznicy pruli salwę za salwą strzał i bełtów, powalając człapiących w tak zawrotnym pędzie, że Bernhard zdążyłby ugotować jakiś dobry posiłek, a Ci co przeżyli pierwszą falę, napotykali drugą. Dzierżący dłonie w mieczach, stali przy wejściu i siekli to, co przekroczyło “próg” komnaty. Trup za trupem padał i korytarz coraz bardziej robił się zapełniony zwłokami, tworząc coś w rodzaju kopca trupów. Idealna nazwa dla tego, co powstało w tym wąskim korytarzu.

Spokój. W końcu. Każdy z was zajął się opatrywaniem swoich czy towarzysza ran. Zmęczenie dawało znać każdemu z was. Obolałe mięśnie piekły, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Każdy wyjął trochę prowiantu i szybko zjadł, bowiem żadne z was nie zamierzało tu nocować, a każdego ciekawiło co tak kopały owe trupy.

W komnacie zaczął panować dość nieprzyjemny zapach. Trupy zaczęły strasznie śmierdzieć, jakby proces gnicia lekko przyspieszył. Być może była to reakcja na to, iż ożywione zwłoki znów zmarły, a może magia jakaś miała w tym swój udział. Ciężko to było stwierdzić, a wy mieliście inne sprawy do robienia.

Zapaliliście wszystkie pochodnie i lampy jakie mieliście, dodatkowo znaleźliście kilka porozrzucanych po kątach, toteż światło, jako tako oświetlało wam tą część jaskini, którą się interesowaliście. Płomienie z palących się pochodni zaczęły rzucać blask w miejsce, gdzie truposze z dziwnym uporem kopały.

Waszym oczom ukazały się stare, żelazne wrota składające się z dwóch skrzydeł, które zdawały się sięgać prawie do sufitu jaskini. Potężne drzwi, których nie sposób było ruszyć, bowiem nie było na nich żadnych kołatek, zdawały się być nienaruszone przez upływ czasu.



Całość była pokryta dziwnymi symbolami i znakami, które wyglądały jak krasnoludzkie runy. Runy były usytuowane bardzo wysoko i przechodziły przez całą szerokość wrót, tworząc jakąś inskrypcję lub ciąg czegoś. Spojrzeliście na Galvina, jakby oczekując od niego słów wyjaśnienia, lecz ten tylko w milczeniu i skupieniu przyglądał się drzwiom.

Na lewym skrzydle, gdzieś od połowy jego wysokości, ktoś wyrzeźbił dziwną istotę, przed którą klękali ludzie. Istota ta była przedstawiona w zbroi płytowej, i pierwsze co wam rzuciło się w oczy to to, że pomimo masywnego ciała, jej nogi były bardzo chude oraz zgarbione, i co najciekawsze nie przypominały ludzkich. Niestety lata jakie upłynęły sprawiły, że pewne fragmenty rzeźby były już zniszczone. Drugą rzeczą jaka wam się rzuciła w oczy była twarz istoty, nienaturalnie mała, jakby twarz dziecka z oczami emanującymi pustką, wręcz nicością. Nos miała normalny, a pod nim widniały maleńkie usta. Widać było, że rzeźbiarz przyłożył się do pracy, bowiem postać zdawała się być prawie jak żywa. Patrzyliście na To przez chwilę jak zahipnotyzowani, a po waszym ciele przeszły ciarki.

Na prawym skrzydle poza krasnoludzkimi znakami, widniał wykuty okrąg wewnątrz którego dziwne symbole, których znaczenia nie znaliście. W środku okręgu był kolejny o mniejszym promieniu, na którym opisano kolejne symbole. Gdy oświetliliście to pochodnią symbole zaczęły delikatnie iluminować. Środek okręgu, który początkowo był czarny i pusty teraz zaczął wypełniać się symbolami Imperialnych Bogów następującymi po sobie po kolei.



Mniej więcej na wysokości waszych twarzy zarówno z lewego jak i prawego skrzydła otworzyły się ukryte schowki, z których wysunęły się rolki pergaminu. Początkowo niechętnie ale w końcu, Wolf wziął oba. Wszyscy oczekiwaliście ukrytej pułapki, otwarcia ukrytych drzwi przez, które wpadły by hordy kolejnych przeciwników ale nic takiego się nie zdarzyło. Gdy schowki się zamknęły zobaczyliście, że we wrotach są maleńkie otwory, dwa dokładnie, do których potrzebne są “klucze”. Otwory kształtem przypominają ostrosłup z wierzchołkiem skierowanym wewnątrz drzwi, o podstawie kwadratu.

Rozwinęliście pierwszy pergamin, lecz był on napisany w języku krasnoludzkim. Znów spojrzeliście na Glavina wręczając mu papirus.

Drugi był w języku już staroświatowym, choć widać było że styl pisania jest dość prosty.

Kto pragnie zdobyć to co zakazane niech szuka orka, z którego oczu wypływają łzy. Podążaj za nimi, o wschodzie słońca dostrzeżesz drogę do celu. W ciemnościach zagłębić się trzeba, strach swój pokonać i słabość by klucz jeden odnaleźć.

Stalowy 26-06-2013 12:53

Krasnoludzki piwowar przyglądał się wszystkim znakom w wielkim skupieniu. Widać było że był to dla niego wysiłek. W końcu odchrząknął i zaczął mówić.

- Trudno to przeczytać. Nasz język nie zmienił się specjalnie od tysięcy lat, ale niektóre słowa wyszły z powszedniego użycia. Ta... brama miała chronić lub powstrzymywać coś. Inskrypcja przy nich mówi mniej więcej "Ja Gibun Balin syn Nasura upominam by drzwi zostały zamknięte i niech pieczęci mych nikt nie rusza. Przestrogą me słowa niech będą albowiem dziecko co śpi znów mroku pożądać będzie. Krew niewinnych znów spłynie i umrą Ci których krew jest naznaczona”. Ech... dobrze że to nie robota elfów, one to już w ogóle zagadkami walą... Wygląda na to że w tej krypcie uwięziono jakiego demona, a otwarcie bramy uwolni go, oczywista oczywistość.

Potem krasnolud zabrał się za krasnoludzki zwój. Oblizał wargi, zmrużył oczy. W końcu znów się odezwał.

- "Podążaj śladem Bragthorne’a, ścieżką wiodącą ku zgubie. Khazadów próbę przejść pierw należy, napić się z rzeki krwi i znaleźć zaginioną dolinę. Tam szukać trzeba wieży z kości stworzonych a w niej klucz odnajdziesz. Strzeż się jednak bowiem cokolwiek weźmiesz daniną okupić trzeba." Ech... pewnie dla twórcy był to jakiś konkret, ale po kilkuset latach dla innych...

Kerm 26-06-2013 13:12

- Znaleźć to, co zakazane? - skrzywił się Lotar. - Przeklęty pomysł. To nie wróży nic dobrego. Całą przeklętą kopalnię należałoby zasypać i tyle.

Nie miał zamiaru ani otwierać drzwi, za którymi kryło się jakieś diabelstwo, ani szukać nie wiadomo czego, pewnie jakiegoś przeklętego artefaktu.
Z pewnością owe oczy orka oznaczały jakąś fontannę w kształcie orka, z którego oczu płynęła woda. Strumyk zapewne doprowadziłby ich do klucza, przez jakieś jaskinie zapewne.
Ale czy sens był szukać czegoś takiego, jak klucze do drzwi, których otwierać nie wolno było?

AJT 26-06-2013 13:31

I Dirk pomyślał podobnie, jak i Lotar. Pewnie jakaś skała przypominajca orka, bądź nawet tak nazywana. Przypuszczał, że pewnie na tej górze ma swe źródło jakiś strumyk, rzeczka, czy cosik podobnego. Idąc za nim trafi się na miejsce, które oświetlone będzie tylko odpowiednim światłem. Pewniakiem jakieś miejsce do kolejnej strasznej jaskini. Jednak ponownie, jak i Lotar, do tej strasznej jaskini, pokonywać swój strach i słabość, by uwolnić cosik jeszcze gorszego, Dirk już nie chciał iść. To był zły pomysł, popierał von Treskowa. Zero korzyści, a strachy wielkie.

- Opuśćmy to miejsce! Wróćmy! Tu źle, straszy i niedobrze. Dirk mówi, że trzeba wrócić do dającego nam pieniądze i powiedzieć, co się stało. A stało się to, że tu martwi ze grobów se powstali. I te górniki się w te żywe nieżywe zamienili. Tu zło się czai… zło. Chodźmy, chodźmy stąd. Zdziałać tu nie zdziałamy wiele więcej. A zła, przecież zła uwalniać nie będziemy. Chodźmy… chodźmy… pójdźmy - niemal wypiszczał, wystrachanym głosem.

vanadu 26-06-2013 15:22

Sioban zgadzał się i z Lotar i Dirkiem. Nie ma co kusić chaosu, i tak był on zbyt blisko. Należało się stąd wynosić, najlepiej zasypując cały ten szajs i tyle. Orka mógł znaleźć, pewnie ale chyba tylko po to by go zabić.

- Spadajmy stąd, nie ma co trzymać się przekletych miejsc. Gorzej z tym co powiedzieć baronowi - wolałbym by ten baran nie wysłał nas tu z powrotem albo sam nie polazł potęgi szukać. Trzeba będzie to dobrze rozegrać.

Jaracz 26-06-2013 21:38

Wolf zwinął zwój i schował go plecaka. Spojrzał raz jeszcze na drzwi i splunął na ziemię krwawą flegmą. Znów go zakuło w boku. Obawiał się że ma strzaskane żebro, albo i kilka. Wiedział że po zadaniu, będzie musiał zostać dłużej w jednym miejscu, by w łóżku lub na sienniku odzyskać siły i pozwolić ciału zaleczyć rany.

- Nie pójdziemy stąd, póki nie zbadamy reszty kopalni. Przeklęte czy nie, wciąż mamy zadanie do wykonania. Baron zaś nie będzie wiedział jak otworzyć te drzwi.

vanadu 26-06-2013 21:52

-Jak nie będzie wiedział to się do nas przyjebie. Lepiej policzyć czy się liczba trupów z obsadą górniczą zgadza, sprawdzić co z drugą odnogą, ale byle szybko i bez problemów i wynosić się na powierzchnię. Tam też będzie wesoło - obóz sam się nie spalił, ani Lotar sam się nie postrzelił. - odparował Sioban. Temu Wolfowi się poważnie za dużo wydawało.

Asderuki 26-06-2013 22:05

- To nie zagadki Galvinie, tylko zwykła mowa - odezwała się spokojnie Youviel uśmiechając na jedną stronę. Wpatrywała się w drzwi i z każdą chwilą miała coraz mniejszą ochotę przebywać w tej jaskini. Ze względu na ostatnia ranę elfka przenosiła ciężar ciała na zdrową nogę i utykała przy każdym kroku. Miała wielką nadzieję, że nie wda się żadne zakażenie jeśli będą zwiedzać resztę kopalni.

- Czymkolwiek są te drzwi, lepiej żebyśmy ich nie otwierali. Przeczucie mi mówi, że Baron nie powinien o nich wiedzieć - przerwała na chwilę by syknąć z bólu. Ciężko było ciągle stać na jednej nodze, a przecież nie podeprze się o żadnego z ludzi. Krasnolud i niziołek byli zwyczajnie za niscy.
- Lepiej stąd chodźmy. Cokolwiek chce otworzyć te drzwi, będzie chciało nas zabić - elfka machnęła krótko ręką przy ostatnim słowie.

vanadu 26-06-2013 22:07

Sioban pokiwał głową, zgadzał się z elfką. Ludzie mieli przykrą skłonność do otwierania drzwi które powinny zostać zamknięte.

-To co, jeszcze kogoś trzeba opatrzyć? Czy ruszamy do drugiego korytarza?


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:34.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172