Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-10-2014, 18:26   #621
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Złota korona trafiła w ręce Lotara. A więc jednak ten głupi tłuk wyszedł z jamy... Rosetiego niepokoiło tylko jedno. Nie był pewien czy to możliwe, lecz co jeśli smok wróci, wyczuje zapach kogoś kto do jego jamy się wdarł..i zacznie go szukać?

Tymczasem reszta starała się poskładać elfkę, co słusznym niby było, ale jednak zostawać tu za długo nie było co. Zwłaszcza, że ich chwilowy pracodawca zaczynał wkurwiać się i nakręcać.

Tymczasem, otrzymawszy rozkazy, chwycił graty i ruszył na czujkę. Szkoda, że z tym narwanym kretynem. Warto było zapamiętać kto był tak głupi by wejść do jamy smoka.
 
vanadu jest offline  
Stary 13-10-2014, 12:05   #622
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Powiadają że, głupi ma zawsze szczęście i w przypadku Gomeza tak też chyba było. Akrobata wszedł do jamy smoka w poszukiwaniu skarbów i choć kilku towarzyszy obstawiało że nie wróci żyw z tej podróży, to jednak nic złego mu się nie przytrafiło. W tym samym czasie, cyrulicy zajmowali się ranną elfką. Niestety to co mieli przy sobie mogło tylko czasowo uśmierzyć ból i przygotować ją do dalszej podróży. Dwalin niechętnie, aczkolwiek bez głośnego sprzeciwu, udostępnił miejsce na jednym z wozów. Koce, poduszki..tak by poparzone ciało elfki, jak najmniej ucierpiało podczas dalszej drogi. Wykonał także jeszcze jeden gest, który mógłby zaskoczyć niejednego, bowiem koło elfki zawsze miał być czujny i zwarty jeden krasnolud. Gdyby coś się działo miał jej bronić i doglądać.

Nim pierwsze promienie słońca przywitały wędrowców, już byli w drodze. Musieli jednak poruszać się wolniej ze względu na elfkę, co miało wydłużyć podróż o kilka dni więcej. Także jej stan zdrowia wymuszał częstsze postoje i rozpalanie więcej ognisk wokół obozu. Nie można było dopuścić do wyziębienia organizmu, a większość drogi ranna po prostu przesypiała. I choć w ciągu dnia świeciło słońce, to jednak noce były mroźne i zimne.

Kolejne dni również nie były lepsze, ani też gorsze. Śnieg powoli topniał, lecz przez to drogi były bardziej śliskie, nie pewne a to również utrudniało drogę. Na szczęście podróżnicy nie byli przez nikogo nie niepokojeni, choć w nocy z oddali dochodziły ich słuchy orczych bębnów i rogów. W wyższych partiach gór wojna rozgorzała na dobre, o czym mogły świadczyć ognie, widoczne z daleka. Milano pamiętał kiedyś , jak chłopi mówi o czymś takim jako o ‘ognistym robaku”, który wędruje przez góry i zbiera krwawe żniwo. Przesądy chłopów były różne, ale z drugiej strony, gdzieś tam w każdym z nich tkwiło ziarenko prawdy.


Po siedmiu dniach podróży w końcu można było opuścić górskie trakty i skierować się ku leśnej ścieżce, prowadzącej do Styrarii. Tutaj nie było śladu po śniegu, choć deszcz z pewnością przez kilka ostatnich dni, gęsto padał. Podmokła, zapadająca się w sobie droga sprawiła, że Dwalin zarządził w postój, gdy tylko trafią na jakąś osadę. Deszcz padał zarówno cały dzień i całą noc, co sprawiło że większość drużyny po przebudzeniu czuła się źle. Katar, lekki kaszel, niewyspanie. Uroki życia podróżującego najemnika. Na szczęście fart chciał, że następnego dnia trafili na zajazd. Pomimo że stał on na uboczu lasu, stajnie jego były prawie pełne. Musiało znaczyć, że nie był on opuszczony i przyjmował pod swój dach wędrowców.


Gdy tylko dotarli na miejsce Dwalin rozkazał napoić i nakarmić konie i dać im chwilę odpoczynku. Dwóch krasnoludów miało pilnować dobytku, podczas gdy reszta miała udać się do środka z nim, na posiłek za który zamierzał zapłacić.

W środku jak się okazało byli już goście, których obsługiwała jedna kelnerka. Dziesięciu mężczyzn, sprawiających wrażenie twardych i żyjących z wojaczki, spojrzało nieprzychylnie na nowo przybyłych .Jednak żaden z nich nie wykonał żadnego gestu, który mógł by prowadzić do zwady. Widok elfki, okrytej kocami i bandażami, wywoływał co jedynie podłe, skryte uśmieszki oraz jakieś ciche drwiny. Ciężko było jednak zgadywać o co mogło im chodzić. Dwalin wskazał dwa długie, niezajęte i w miarę czyste stoły po czym przywołał do siebie karczmarza. Starszy, prawie dobiegający pięćdziesiątki mężczyzna o imieniu Ludwig, pospiesznie ruszył do krasnoluda, którego obecność w tak dużym gronie, mógł zwiastować tylko i wyłącznie czysty zysk. Khazad nie patyczkował się, tylko zaczął zamawiać jadło i napitek, żądając jednocześnie by ktoś zajął się także końmi. Te były zmęczone długą podróżą i należało się nimi zaopiekować odpowiednio.

Milano Rosetti

Gdy tylko zamówienie padło z ust Estalijczyka, ten poczuł jak zaczyna cisnąć go pęcherz. Chcąc, nie chcąc musiał on wyjść na chwilę z zajazdu, co by oddać się czynnością mającym ulżyć mu w “bólu”. Ustronne miejsce znalazł za stajnią, gdzie mógł spokojnie oddać mocz. Dzień był chłodny, co sprawiało, że co jakiś czas Milano wzdrygał się i trząsł. W końcu skończył i gdy miał już wracać doszła go rozmowa, dochodząca ze stajni. Początkowo nie zwracał uwagi na nią do pewnego momentu..

-To za ile dni, będzie ten grubas ?
-Szef mówił, że maksymalnie za trzy, może cztery..
-Ilu ma mieć w obstawie..?
-Podobno mniej niż dziesięciu, choć więcej niż pięciu..średnio zbrojni..
-Robota prosta..ciężko będzie ją spierdolić..
-Ta tym bardziej, że się nie spodziewa ataku przed samym miastem..Hehehe
-Baron nim się obejrzy, skończy z poderżniętym gardłem.. Pieprzona gruba świnia..Dobrze nam za nią zapłacił..

Z tego co widział Milano w stajni było tylko dwóch ludzi. Jeden był na pewno wyższy od Estalijczyka i szerszy w barach. Drugi choć niższy, również był krępej budowy. Obaj byli dość dobrze uzbrojeni, bowiem każdy z nich miał przewieszony miecz oraz sztylet przy boku. Zza pasa widać było, u każdego z nich, po jednej sztuce pistoletu. Na razie nie zorientowali się, że ktoś może ich podsłuchiwać.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 15-10-2014, 13:41   #623
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Zabójcze pomysły Milano

Lać skończywszy weteran nie jednej burdy minę przybrawszy otępiało chwiejąc się lekko ruszył ku stajni. Lekkim wężykiem skierował się ku wrotom, idąc z pochyloną głową człeka który pragnie ją co najprędzej złożyć. Skoro pistolety mieli, jako uczyła praktyka, liczyło się by gdy do zwarcia dojdzie, jak najszybciej walką wroga związać… i szanse wyrównać. Zasadniczo cieszyła go ta okazja. Był zmęczony i sfrustrowany, a oni, jak miał nadzieję, mieli zapewnić mu trochę rozrywki.

Milano wszedł przez drzwi do stajni i zastał dwóch mężczyzn w środku. Obaj na sobie mieli długie, szare, luźno zwisające płaszcze. Obaj tak samo mieli zarośnięte i zakazane mordy, z którymi zapewne w Imperium, nie zrobili by furory na salonach. Ci byli przez dosłownie zaskoczeni widokiem mężczyzny, by od razu rzec mu:
-Spierdalaj stąd menelu… - jeden z nich położył rękę odruchowo na rękojeści pistoletu. Drugi natomiast wydawał się dziwnie spokojny.

Millano zatrzymał się jak wryty i skuliwszy się z lekka drżącym głosem poprosił wskazując w bliżej nieokreśloną przestrzeń stajni.
-Wiee wielmozni pany, jeno tobołek...tobołek ja wziąć chciałem. Ja nie chcem przeszkadzać, tobołek jeno wziąć chcem

Ten większy spojrzał groźnie na Estlalijczka i spojrzał się na boki:
-Tu nic twojego nie ma.. Spadaj pókim dobry..nędzniku..Won mi… bo mi powietrze zatruwasz.. - pogroził palcem

Cofnąwszy się pół kroczku Milano ciągnął swoje:
-Ależ jest wielmożny panie, jest. Przy koniu pana o, takowym ciemnym, co panienka na nim jeździ. Panie, błagam, jeno chwycę i ni ma mnie. Muszem ja panu co zanieść, bo jak sam zejdzie to mi życia nie da

Wysoki odsunął się nie pewnie udostępniając drogę. Niższy wciąż trzymał dłoń na rękojeści pistoletu, wpatrując się w kompana.
-No to ruchy… - dał znak ręką by ruszył dupę.

- Dziękuje przewasza wielkość, dziękuję wciąż drżącym głosem mamrotał najemnik człapiąc chybotliwie do przodu i nie przestając mówić by rozproszyć dwóch osiłków -Niech wszech bogowie dostojnym panom dobrem wynagrodzą
Gdy zaś znalazł się w ich bezpośrednim zasięgu potknąwszy się znów lekko, szybkim ruchem po miecz sięgnął i dwukrotnie ciął niższego z przeciwników.

Milano potknął się znów lekko, wyciągając miecz chcąc zaatakować niższego przeciwnika. Gdy tylko zamachnął się, poczuł uderzenie, bowiem w tym samym czasie wyższy przeciwnik zauważył ten ruch i uderzył w głowę Estalijczyka. Cios ten jednak nie miał zabić śmiałka, ale ogłuszyć, co mu się udało. Milano padł jak długi na glebę.
 
vanadu jest offline  
Stary 17-10-2014, 23:00   #624
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Gomez przez ostatnie dni był jakiś taki przygaszony i chyba wynikało to z tego że niepokoiły go koszmary senne. Śniło mu się że idzie ciemnym tunelem, cuchnącym, wilgotnym i w pewnym momencie dochodzi do dużej jaskini w której leży ogromny złotych monet i szlachetnych kamieni. We śnie szczęśliwy rzuca się na ten stos i kąpie w nim, niczym dziecko w letni dzień w jeziorze. Beztroskie nurzanie się w bogactwie zostaje przerwane przez złowrogie pomruki. Gomez wstaje i patrzy, a w jego kierunku zbliżają się dwie postacie. Z daleka widać że to kobiety i po chwili rozpoznaje w nich dwie znajome twarze. Pierwsza to Laura jego zdradziecka żona, którą w nienawiści wyprawił na tamten świat. Druga to też Laura z tym że jest to fanatyczka, która obudziła w nim coś co od dawna uważał za martwe. Obie trupio blade z nienawiścią w oczach i wyciągniętymi dłońmi zmierzały ku niemu, pomrukując nienaturalnie. Widać było że ich jedynym celem jest zabicie Gomeza. Cyrkowiec zaczyna uciekać, ale złoto robi się niczym bagno i nie pozwala mu na ucieczkę. Im bardziej stara się wyrwać do przodu tym bardziej zapada się w kosztownościach. Stos bogactw nie przeszkadza natomiast jego upiornym prześladowczyniom. Wkrótce już są przy nim i zaczynają go dusić. W tym momencie Gomez zazwyczaj budził się zlany potem, próbując łapczywie opanować nerwowy oddech.

Również teraz w karczmie, cyrkowiec był w niezbyt dobrym nastroju, chociaż było ciepło i przytulnie. Gapił się w blat stołu i prawie bezwiednie sączył piwo z ledwością skupiając się na rozmowie kompanów.
 
Komtur jest offline  
Stary 19-10-2014, 16:26   #625
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Dla jednych podróż mogła się wydawać męcząca, ale dla Lotara po spotkaniu ze smokiem był to w zasadzie spacer. Przyjemny spacer, zakłócony dwiema sprawami. Lotara cały czas dręczyła obawa, że smok w końcu zmieni zdanie i jednak postanowi złożyć im rewizytę. No i pozostawała sprawa Youviel. Może gdyby ją powstrzymał, to nie doszłoby do tej tragedii. Tylko nie bardzo wiedział, jak. Elfka była nie tylko dorosła, ale i uparta, a dać jej w łeb i związać... Co było lepsze - smok, czy wściekła elfka?
W końcu jednak dni mijały, smok się nie pojawił, elfka stale żyła, więc humor Lotara stale się poprawiał. A gdy jeszcze dotarli do gospody, to złe myśli całkiem zniknęły. Prawie że domowe jedzenie, w miarę wygodne łóżka, solidny dach nad głową. Czy trzeba czegoś więcej?
Co prawda niektórzy goście wyglądali bardziej na bandytów, niż na zwykłych podróżnych, ale każdy wiedział, że pozory mogły mylić, a za sam wygląd nie wsadzało się nikogo do lochu. Zazwyczaj.

Zadowolony z panującego w gospodzie ciepła Lotar rozsiadł się przy stole i oddał się urokom stołu (a raczej tego, co na nim stało).
 
Kerm jest offline  
Stary 19-10-2014, 18:24   #626
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
post wspólny

Wolf ułożył Youviel na grubym kocu, przy kominku zaraz obok stolika, który zajęli całą grupą. Drugim pledem okrył ją luźno. Zależało mu na tym aby się ogrzała i trzymała ciepło. Zostawił ją w tej pozycji i usiadł na ławie. Był świadom, że każdy dotyk i ruch, był dla niej niekomfortowy, jeśli nie bolesny. Wrócił uwagą do pozostałych drużynników i powiódł po nich wzrokiem. Uniósł kufel lekko do góry w milczącym toaście i upił solidny łyk. Uznał że wszyscy muszą pogadać. Nawet jeśli to ma być pusta gadka. Napięcie i resztki strachu wijące się jeszcze w żołądku musiały znaleźć sposób ujścia.
- Mieliśmy nie lada szczęście - rzekł ponuro to, o czym i tak wszyscy zapewne myśleli. - Pierwszy raz widziałem taką bestię.

- Będzie o czym opowiadać - stwierdził Lotar. Powtórzył gest Wolfa, lecz jego toast był skierowany w stronę elfki. - A i tak niewielu się znajdzie, którzy uwierzą w tę opowieść.
Karl uniósł kielich w górę w niemym toaście. Co jak co, szczęście mieli i mieli go dużo, bardzo dużo. Tak jakby sami bogowie nad nimi sprawowali pieczę.
- Żyjemy, ale kto uwierzy? Lepiej puścić to w niepamięć, lepiej na tym wyjdziemy.


W tym samym czasie gdy drużyna zaczęła wznosić toasty, do karczmy wszedł jeszcze jeden mężczyzna. Niski, krępy, żylasty o twarzy bandziora. Spojrzał się na was, a potem podszedł do stolika, przy którym już siedziała ów grupa mężczyzn. Podszedł on do jednego z nich i zaczął mu mówić coś na ucho. Tamten tylko kiwał głową potakująco, by na końcu sam coś mu cicho odpowiedzieć. Ten tylko kiwnął głową i ruszył do drzwi, by wyjść z przybytku. Jako że toasty trwały, i odległość między siedzącymi była spora, nikt nie mógł niczego usłyszeć. Chwilę potem “przywódca”, bo najprawdopodobniej ów człowiek nim był, dał znać że czas się zwijać. Oczywiście na stole zostawili zapłatę, i spokojnie zaczęli kierować się do drzwi.

Wolf spojrzał za wychodzącymi, ale zaraz wrócił uwagą do piwa. Nie interesowały go sprawunki innych o ile nie dotyczyły jego osoby lub towarzyszy. Miał nadzieję, że nieznajomym nie przyszedł do głowy karkołomny plan ograbienia silnego oddziału zbrojnych.
- Takich rzeczy nie puszcza się w niepamięć - kontynuował rozmowę rzucając krótkie spojrzenie na Youviel. - Ale też nie zamierzam się bawić w bajarza opowiadając o tym w każdej mijanej wsi. Krasnoludy zdaje się miały większe pojęcie co to było. Od razu wołały że to Drak. Galvin… znasz jakieś opowieści?


Lotar rzucił okiem na wychodzących, ale zaraz ponownie spojrzał na kompanów.
- Dobra opowieść to dobra rzecz - poparł przedmówcę.

Elfka była zmęczona i do tego poirytowana. Jazda na wozie zapadłą głęboko w pamięć kobiety. Każdy ruch sprawiał, że oparzona skóra odzywała się krzykiem. Teraz juz było lepiej. Jej ciało leczyło się ale zanim będzie z nią zupełnie dobrze minie jeszcze sporo czasu.
Do tego wszystkiego nie mogła się wyspać. Położyli ją w głównej sali i ględzą jak najęci odpędzając sen. W końcu będzie tak wykończona że zaśnie mimo ich gadania, ale teraz wbijała tylko poirytowany wzrok w sufit. Bezczynność działała na nerwy.
 
Asderuki jest offline  
Stary 20-10-2014, 11:41   #627
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
- Jest taka jedna... saga. - rzekł powoli piwowar z zwrokiem wlepionym w pianę na piwie, jakby starał się z niej wyczytać jakieś znaki co do najbliższej przyszłości.

- Ale to bardzo długa historia… ta saga… Saga Kurika Kaznagara. - dodał cicho - O smoku, który swego czasu terroryzował Karak Azul - Stalowy Szczyt. Przedstawię ją krótko, aby was nie zanudzić...


- Było to za czasów kiedy Stalowym Szczytem rządził Król-Than Kazgar. Cała sprawa zaczęła się od spalonych pól na jednym wzniesieniu w okolicach Azul. Trzech farmerów uprawiało rolę na stokach góry, jednak pewnego dnia, kiedy wozy z Karaku przybyły po ładunek zastały pola i domostwa zniszczone, a właścicieli nigdzie nie było. Szybki rekonesans po okolicy pozwolił odkryć obozowisko jakiegoś małego orczego plemienia i właśnie zielonych obwiniono za zniszczenie farm. Wysłano zbrojną ekspedycję, jednak kiedy dotarła ona na miejsce z obozu nic nie pozostało. Wszystko wypalone, a ciała ubitych zielonych rozszarpane. - mówił Galvin - A to dopiero był początek dziwnych zdarzeń. Popłoch wśród skavenów, którzy znów weszli do kopalń, a wyglądali tak jakby się tam znaleźli uciekając przed czymś straszliwym. Dziwny potężny tunel wyryty w skale nieznanej roboty. Nikt nie podejrzewał że może być to smok, bowiem w okolicach Azul nigdy ich nie było. Ale oto w końcu wyprawa jednego z inżynierów ruszyła wspomnianym tunelem i doszła do jego końca. Do gigantycznej pieczary wypełnionej skarbami. Niestety wielu uczestników tej podróży dostało szału na widok takiej ilości złota. Wyobraźcie sobie wzgórze monet i klejnotów, a będzie to porównywalne. Skarbiec godny krasnoludzkiego króla. Niestety biada głupcom, których złocisty blask ogłupił! Bowiem w kopcu tych bogactw drzemała istota odpowiedzialna za wiele nieszczęść i dziwnych zdarzeń. Drakk. Jaszczur zabił wszystkich, a tych paru którzy przetrwali wrócili do Karaku, aby donieść o straszliwym wrogu, który uwił leże w podziemiach. Król nie mając wyjścia wydał polecenie zebrania grupy śmiałków, która zarżnęłaby chciwe, łuskowate bydle nazwane Mordrakiem. Poprowadzić ich miał Than Durik Kaznagar, który poprzysiągł zgładzić bestię. Niestety z jego grupy nie przeżył nikt, a że nie zdołał wypełnić swojej przysięgi oznaczało to że przeszła ona na jego potomków, a on sam zasiądzie do wiecznej uczty w Halach Grungniego, póki nie zostanie ona dokonana. Jednak jedynym zdolnym do walki potomkiem był jego młody syn Kurik, który pozostał w twierdzy, aby pocieszać swoją pogrążoną w rozpaczy matkę. Wysłano potem kolejną grupę pod dowództwem innego Thana. Nie byli to już wojownicy klanowi, a legendarni Łamacze Żalaza oraz inżynierowie z Gildii z rynsztunkiem i oporządzeniem jak do walnej bitwy. Podróżował z nimi spamiętywacz, którego księgę potem odnaleziono w tunelu, kiedy po przegranej potyczce z drakkiem próbował powrócić do twierdzy. Jego ciało było zwęglone i ohydnie zniekształcone przez ognisty dech jaszczura. Z księgi wynikało, że walka poszła całkowicie nie po ich myśli.

Galvin przerwał i pociągnął długi łyk z kufla.

- Tego było jednak za wiele. Młody syn Thana Kaznagara - Kurik nie mógł znieść tej sytuacji i złożył przysięgę Zabójców, goląc swoją głowę i pozostawiając na niej czub, który zabarwił na rudo. Tak wielka była bowiem jego rozpacz z plamy na honorze jego rodu. Dołączyły do niego ocalałe z pierwszej wyprawy krasnoludy również stając się Zabójcami. Król-Than na Stalowym Szczycie zezwolił, aby podjęli kolejną próbę wypędzenie Mordraka z jego leża. Jednak ta wyprawa miała być zupełnie inna. Jeden z mędrców, widząc determinację młodzieńca i błogosławieństwo Grimnira, jakie Bóg-Przodek na niego zesłał obdarował go potężną bronią. Toporem o przedwiecznym rodowodzie, który za starożytnych czasów zakończył żywot wielu smoków. Tak wyposażony Kurik wraz ze swoimi braćmi-w-przysiędze ruszył do leża Mordraka.

Zamilkł na kilka chwil piwowar bujając się i patrząc gdzieś w przestrzeń jakby starając się sobie przypomnieć.

- Kurik okazał się bardzo przebiegłym i sprawnym wojownikiem pomimo młodego wieku. Stojąc na górze złota walczył ze smokiem przez trzy dni i trzy noce odrąbując z ciała Mordraka płaty łuski, którymi zasłaniał się przed ognistym oddechem. Uciął mu szponiaste paluchy, wyrąbał oko i ranił niezliczoną ilość razy. Jednak i sam po takim czasie był padnięty i nieżyw prawie. Lecz kiedy smok miał w końcu zadać mu śmiertelny cios, Kurik zakrzyknął ile sił w płucach, tak że jego zew poniósł się przez wiele kilometrów po podziemnych korytarzach. Był to znak. Kurik miał bowiem plan. Kiedy przez ten długi czas walczył i skupiał na sobie uwagę jaszczura, jego towarzysze podkładali ładunki prochowe i alchemiczne. Teraz te ładunki na krzyk Zabójcy zdetonowano. Tysiące ton skał zawaliło się grzebiąc zarówno thanowego syna, drakka jak i morze skarbów jakie jaszczur zgromadził. W ten sposób Kurik Kaznagar pomścił swojego ojca, wypełnił jego przysięgę i dołączył do niego w Halach Grungniego z wielkimi honorami. - Galvin sięgnął po kufel i wzniósł go - Za pamięć Kurika Kaznagara, pogromcy Mordrakka! - rzekłwszy toast piwowar wychylił całe piwo jakie pozostało w naczyniu i otarł usta wierzchem dłoni.
Lotar natychmiast ponownie napełnił kufel Galvina.

Wolf uniósł kufel do toastu. Potrafił docenić dobrą opowieść. Zwłaszcza taką, która niosła ze sobą echo wielkich czynów. Takie rzeczy podtrzymywały na duchu w czasach, takich jak te. Spełnił toast i rozejrzał się po towarzyszach.
- Jestem ciekaw komu przyjdzie zgładzić bestię, którą my spotkaliśmy. Na jakiego śmiałka czeka.
Najemnik z chęcią by posłuchał dłuższej wersji tej sagi. Wiedział jednak że nie ma na to czasu. Wieczór chylił się ku końcowi, piwo powoli usypiało, a perspektywa porannego ruszenia w dalszą drogę nie pozwalała się odprężyć. Domyślał się też że opowiadanie pełnej wersji legendy mogłoby zająć dłużej jak jeden cały wieczór.
Spojrzał na Youviel. Elfka powinna już złapać ciepło kominka. Miał nadzieję, że wytrzyma podróż do miasteczka. Tam będzie większa szansa na znalezienie alchemika lub zielarza, który poratuje ich maściami na oparzenia.
Zamierzał posiedzieć jeszcze chwilę z towarzyszami, a następnie poprosić Lotara o pomoc we wniesieniu elfki do pokoju. Ta myśl wywołała lawinę kolejnych. Rzucił podejrzliwe spojrzenie na Lotara, ale zaraz zaczął szukać wzrokiem Milano. Nie dostrzegając go wyraźnie się odprężył. Po kolejnych kilku chwilach zapomniał o tym co takiego wywołało w nim niepokój.

Karl był ukontentowany sagą, choć skróconą na potrzeby, ale jednak, sagą. W dziękach uniósł kielich w toaści. To była saga godna toastu. Wielkie czyny… kto wie czy i im nie będzie dane jakiego sprawić, lecz nie miał zamiaru kłopotać się rzeczami które już były za nim. Teraz liczyła się ta chwila wytchnienia. Ten krótki postój, ulotna przerwa w wyprawie.
- Nie nasz problem, lecz kiedy kto temu podoła, będziemy zapewne wiedzieć. Wieści szybko się rozchodzą, a i takowa bez echa by się nie rozeszła. - stwierdził Karl po czym upił złotego trunku i leniwym spojrzeniem zlustrował salę. Wiedział, że pierwszy od stołu nie wstanie, choć już myślami był przy posłaniu.
 
Jaracz jest offline  
Stary 20-10-2014, 11:46   #628
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Karczma

To co miało być krótkim postojem w karczmie przerodziło się w dłuższą posiadówkę. Smaczny, a przede wszystkim gorący posiłek, zaczął rozgrzewać zmarznięte ciała podróżników. Kufle wypełnione piwem, które nie było aż tak rozcieńczone jak zwykle się spotykało, co jakiś czas stukały o siebie. Toast szedł za toastem, i nawet Dwalin wydawał się być zrelaksowany. Ogień z kominka, sprawiał że nikomu nawet do głowy nie przyszło, by wychodzić na zewnątrz tym bardziej, że poczciwy Galvin zaczął snuć swoją opowiastkę. To przy niej czas zaczął uciekać, tak że gdy się zorientowali wszyscy, okazało się, że ćwierć spalonej świecy za nimi już. W końcu jednak Dwalin dał znak, by każdy się zaczął się zbierać. Krasnoludy ciężko wstały podnosząc swój dobytek i broń, gdy nagle jeden z nich rzucił:

-A ten wasz towarzysz to gdzie poszedł ? - trafne spostrzeżenie padło, bowiem Estalijczyk nie wrócił, a miał wyjść tylko za potrzebą.

Na dworze jak się okazało nie było go, choć po krótkich oględzinach stajni, Lotar doszedł do wniosku, że jakiś czas temu miała tutaj miejsce walka, choć ślady krwi były znikome. W sianie znaleziono kuszę i bełty, miecz oraz hełm skórzany który z pewnością należał do Rossetiego. Na jego brzegach można było dostrzec zaschniętą krew. Jednak po samym najemniku nie było żadnego śladu. Tak samo po koniach, które wcześniej stały w stajni, i zapewne należały do tamtej grupy poszukiwaczy przygód.

Milano

Milano ogarnęła ciemność, na jak długo nie wiedział, tak samo jak nie wiedział gdzie się znajduje. Gdy tylko otworzył oczy, ciemność nadal go otaczała, a on sam czuł się mocno skrępowany. Ktoś związał go fachowo, na tyle, że więzień nie miał co myśleć o ucieczce. Także w ustach czuł szmatę, którą ktoś mu wepchnął by nie krzyczał za głośno. Z tego co również wyczuł, ktoś przełożył go przez koński grzbiet. Próbował się oczywiście jakoś ruszyć, zrobić cokolwiek, ale gdy otrzymał kilka ciosów, w plecy i w potylicę, ostudziło to jego zapędy. Nie pozostało mu nic innego jak czekać.Sam nie wiedział ile czasu był tak wieziony, ale o ile początkowo droga była w miarę równa, to później jego wędrówka trwała po jakiś wertepach, pagórkach. Co rusz podskakiwał do góry, obijając się o muskularne końskie ciało. Nie było to komfortowe, przyjemne i nie wróżyło niczego dobrego. W końcu został brutalnie zrzucony z konia, i gdy tylko wylądował na ziemi, poczuł jak zostają mu wymierzone silne kopniaki. Nie które trafiły go w brzuch, inne w twarz i poczuł jak krew zaczyna spływać mu po ustach.
Gdy worek, który miał na głowie, został zdjęty w pierwszym odruchu zmrużył oczy bowiem światło słoneczne, zaczęło razić go. Dwie silne dłonie podniosły go z ziemi, ale tak by klęczał na kolanach. Sznur z nóg został mu ściągnięty, choć dłonie nadal miał związane zza plecami.Ktoś złapał go za włosy i mocno pociągnął je do tyłu, tak że głowa poszła do góry. Przed nim stał mężczyzna, którego głowa była całkowicie ogolona. Był dobrze zbudowany, choć brzuch miał dość spory, zapewne było w nim więcej tłuszczu niż mięśni. Spoglądał z podłym uśmieszkiem na Milano, zakładając przy tym na dłonie kastety. Nie spieszył się z tym. Było widać, że delektuje się tą chwilą.


Knebel z ust został mu, lecz nim Milano cokolwiek zdołał powiedzieć, pierwszy cios nadszedł. Pięść uzbrojona w metal, trafiła idealnie pojmanego w usta, rozcinając je. Krew poleciała z nich, choć na szczęście obyło się bez wybicia zębów. Wtedy dopiero bijący go odezwał się:

-Będą padać pytania. Za brak odpowiedzi, lub kłamstwo, będę cię bił. Zapewniam cię, że lubię to robić. Pytanie w jaki sposób wolisz odejść stąd. O własnych siłach czy też jako ledwo dyszący kaleka ? - padło pierwsze pytanie
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 23-10-2014, 09:09   #629
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Nie podoba mi się to... - stwierdził Karl patrząc na miejsce w którym zapewne zniknął Milano. - Powinniśmy ruszać śladem koni. Dziwne, że nie zabrali broni.
- Ciekawe, jak ich dogonisz
- mruknął Lotar. - Dziwne, że nic nie wzięli, to fakt. Ja bym zabrał to wszystko - dodał. - Ale przynajmniej możemy mieć nadzieję, że Milano nie zginął, tylko żyje.
Chociaż i tak brak ciała nie gwarantował przeżycia zaginionego kompana.
- Co sugerujesz? - zapytał cyrulik.
- Musimy spróbować - rzekł Wolf kucając przy stogu siana gdzie pozostawiono broń Milano. - Nie zostawimy go, jeśli jest szansa że jeszcze żyje. Kto pamięta ilu ich było?
Rozejrzał się po stajni szukając wierzchowców. W takiej chwili z chęcią by kilka “pożyczył”.
- Dziesięciu. Mniej więcej - odparł Lotar. - Raczej więcej.
Dwalin przysłuchiwał się waszej rozmowie kręcąc głową, i gdy nagle usłyszał, że chcecie udać się na poszukiwanie towarzysza warknął:
-Herr Wolf, chyba zapominacie o czymś.. - wskazał siebie i swoje wozy.
Spokojnie Galvin położył dłoń na ramieniu Dwalina.
- Spokojnie. Zostanę z tobą Dwalinie, a oni pozostawią swoje rzeczy, aby nie obciążać koni. Załatwią sprawę i wrócą. Jeżeli nie, będziesz mógł sprzedać “zastaw” i zostanie odnotowana Uraza wobec nich za nie wywiązanie się z obowiązku.
Dwalin chwilę pomyślał a potem kiwnął głową, na znak że sie zgadza.
Wolf rzucił kupcowi ponure spojrzenie ale nie wypowiedział cisnących się na usta obelg. Zamiast tego skierował wzrok na Galvina i kiwnął głową w podzięce.
- Wrócimy - rzekł. - Ale nie zostawiamy towarzyszy w potrzebie.
Chciał jeszcze dodać że na trakcie, to jest ważniejsze i cenniejsze od złota, ale miał tyle oleju w głowie, by nie antagonizować Dwalina.
- Zbierajcie się - rzucił do swojej drużyny wstając znad porzuconego dobytku Milano. - Weźcie tylko to co potrzebujecie i ruszamy.
Podszedł do Galvina.
- Pozbieraj rzeczy Milano i zaopiekuj się Youviel podczas naszej nieobecności. Za to drugie już teraz masz moją dozgonną wdzięczność. Będziemy z powrotem zanim się obejrzycie.
Uścisnął dłoń krasnoluda w przedramieniu.
- Bywaj.
 
Kerm jest offline  
Stary 23-10-2014, 15:50   #630
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
W krótkich słowach krasnolud życzył towarzyszom powodzenia, pożegnał się z nimi mocnymi uściskami rąk i zajął się zbiórką tego co porywacze zdarli z Milano, ale nie zabrali ze sobą. Zawinął to wszystko w koc.

Miał nadzieję, że towarzysze spełnią jego "życzenie" odnośnie szybkiego powrotu. Zdecydowanie nie uśmiechało mu się pozostawać piastunem poparzonej elfki i rzeczy, które w sumie bez słowa będzie musiał oddać Dwalinowi jeżeli coś się stanie.
 
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:07.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172