Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-03-2015, 13:41   #721
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
W kopalni niczego już nie mogli znaleźć. To co zostało odkryte nikogo nie zadowoliło. Tragedia, smutek, niedosyt, gniew... Wszystko to było udziałem ich i Bragthorne'a który umknął przed zemstą, tylko ją potęgując. Kierunek podróży był oczywisty. Wszystkie wskazówki jakie znaleźli wskazywały na Arabię. Teraz już jednak nie ścigali się z czasem. Sługus Nagasha, jeśli jest tak jak przewidział mag ametystu, powrócił ponownie na południe. Wolf nigdy nie lubił zostawiać za sobą śmieci i gruzowisk po spalonych mostach. Był też człowiekiem słownym. Należało uporządkować i zamknąć sprawę baronii do końca.

Zabrali ciało Mercuccia. Drewna w kopalni z nadwyżką wystarczyło na wykonanie noszy, które przywiązali do konia. Znalazło się też jakieś płótno, którym owinęli ciało niedoszłego barona. Wolf zdjął jedynie pierścienie z jego palców, które przerzucił do sakiewki. Doskonale wiedział jak ciężko zdejmuje się biżuterię z napuchniętych kończyn kilkudniowych nieboszczyków. Na drugich noszach ułożyli Youviel. Spała wycieńczona ostatnimi wydarzeniami. Wolf był za to wdzięczny. Nie wiedział, czy był w stanie teraz rozmawiać o utraconym dziecku - szansie na rzucenie tego wszystkiego w cholerę i cieszeniu się z życia. Ten temat zaś sam by znalazł drogę do ich ust. Przygnieciony ciężarem własnych myśli nie potrzebował kolejnego brzemienia.

Milcząc ruszyli w drogę powrotną do zamku.


Droga dłużyła się niemiłosiernie. Śnieg dawał się we znaki koniom, a zimno przenikało przez płaszcze i derki, do drętwiejących i zastygłych w bezruchu ciał jeźdźców. Świat dookoła nich podzielał ich nastrój i również milczał. Wolf od czasu do czasu podjeżdżał do noszy kobiety i przyglądał się jej umęczonej twarzy przez długie minuty. Na postojach zaś zawsze był przy niej sprawdzając jej stan oraz doglądając, czy nie potrzebuje opieki cyrulika.

Dopiero gdy na horyzoncie zamajaczył się niewyraźny kształt kasztelu unoszącego się nad murami, odrobina otuchy wdarła się w serce Wolfa. Zdążył wszystko przemyśleć i w splądrowanym przez gniew i smutek umyśle, obok ślepej chęci zemsty, zaczęła kiełkować determinacja i plan.

Wciąż żyli. Mając w sakwie pierścienie, a w nazwisku tytuł szlachecki, miał też możliwości, których wcześniej nie posiadał. Żałował że Sioban wyzionął ducha, gdyż byłby z pewnością lepszym baronem niźli Wolf. Nie zamierzał jednak się poddawać. Mieli bowiem ślad, za którym mogli podążać. Wszystko to składało się na cień szansy, że odnajdą i wymierzą Bragthorne'owi karę, na jaką niewątpliwie zasłużył. Kreatura odebrała rycerzowi wiele i chęć zemsty przepełniała wolę poszkodowanego. Jeśli zaś mieliby przy tym powstrzymać przebudzenie pradawnego zła, to czemu nie? Z jakiegoś powodu Wolf wciąż nie spotkał za zakrętem wejścia do ogrodów Morra i nie został wezwany na wieczny spoczynek. Bogowie mogli i w ten sposób dawać mu znać, że ma coś zrobić na tym świecie. Widział Burzę Chaosu i wychował się w Stirlandzie, gdzie bajki o ożywieńcach były na porządku dziennym. Teraz gdy już odczuł je na własnej skórze, czuł się w obowiązku ubić je w zarodku.

Gdyby zaś mieli jeszcze to wszystko przeżyć, to Youviel miała rację - mógł wziąć sobie jakąś inną dziewkę i z nią spłodzić syna. Miałby dwie kobiety przy boku oraz dziecko, które przedłużyłoby jego nazwisko. Szczęście gdzieś zawsze umykało, a nieszczęście pchało się jak niechciany pies. Pierwsze trzeba było usidlić, a drugie przekuć zgodnie z własną wolą. To była jednak sprawa, którą mógł zająć się dopiero po wszystkim. O ile będzie żył i nie oszaleje gdzieś po drodze tak jak Torik.

***


- Mercuccio nie żyje.

Siedzieli w sali jadalnej skupieni przy kominku. Świat ograniczył się w tej chwili do tego jednego kąta oświetlonego paleniskiem. Reszta sali pogrążona była w ciemności. Wygodne krzesła, gorzki smak grzańców oraz ciepło rozchodzące się po przemarzniętych członkach przygniatały wędrowców. Wolf właśnie tłumaczył Deuvallowi co się stało. Wszystkie notatki jakie znaleźli oraz księgi leżały na stoliku, do wglądu kapitana. Rycerz nie zamierzał przed nim zatajać żadnej informacji. Z pomocą reszty drużyny opowiedział o ich misji, która wynikła na pierwszym miejscu z machinacji opętanego Mercuccia. Każdy dodawał coś od siebie dopełniając historię. Teraz jednak już nie byli pionkami i w miarę jak mówili jasnym było, że zamierzają przejąć kontrolę nad wydarzeniami. Zamierzają ruszyć tropem swojego nemezis, które dało się wszystkim we znaki.

Wolf doszedł do końca swej opowieści. Stworzył obraz Merccucia, który siłą lub w wyniku mrocznego paktu, został opętany przez Bragthorne'a. Zabił barona i zajął jego miejsce. Wszystkich dookoła zaś wykorzystywał we własnych chorych planach..

- My do tego po części doprowadziliśmy i bez względu na okoliczności, czy inne motywacje, musiałem naprawić swój błąd - rzekł chrapliwym od długiej rozmowy głosem. - Trzeba było to ukrócić. Dla Mercuccia było już za późno. Był niewolnikiem mrocznych mocy, odprawiającym jakiś rytuał w dziwnej mowie. Zabiliśmy go, lecz sam Bragthorne umknął. Zamierzamy ruszyć jego śladem.

Wolf upił łyk grzanego wina. Ciepła gorycz przepłukała gardło i dała ulgę. Choć wcześniej to wiedział, to jednak po opowieści i zebraniu tego wszystkiego w całość, uświadomił sobie w pełni ile zawdzięcza pozostałym drużynnikom. Bez nich nie dałby rady wciąż stąpać po tej dziwnej ścieżce jaką mu narzucił los i bogowie.

Laurze, która choć była pełną nienawiści fanatyczką, okazała się być niezastąpioną towarzyszką broni. Jej korbacz wielokrotnie odpędzał napastników. Jej cięty język zaś kazał się dwa razy zastanowić nad podjętą decyzją. Mówiła prawdę, nawet tą niewygodną. Jako jedna z niewielu też podążała za Wolfem - krytykując, ale koniec końców nie kwestionując podjętych wspólnie decyzji.

Galvinowi, który zawsze okazywał się bezdenną studnią mądrości. Zawsze zdawał się mieć odpowiedź, a Wolf za każdym razem głowił się skąd on je bierze. Chociaż miewał swoje khazadzkie humory i często ścierał się z Laurą, był godzien zaufania. Pełnego i bezwzględnego. Jego kusza zaś wielokrotnie zadawała równie bezwzględną śmierć zielonym, którzy się napatoczyli przy stanicy.

Gomezowi, który zaczepiając fanatyczkę tańczył na krawędzi przepaści. Jednak sprawiał wrażenie człowieka, któremu to nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Wolf z uśmiechem wspominał jego brawurowy skok na trolla, podczas obrony stanicy. Choć nie znał w pełni motywacji nożownika, wiedział że chce go mieć przy boku, gdy zacznie się robić gorąco. Nieświadomie był też sumieniem Wolfa. Gdy stracili Milano, mieli dylemat, czy nie gonić za bandytami. Gomez był bardziej oddany towarzyszowi niż misji. To było pocieszające.

Karlowi, którego zdolności cyrulika wielokrotnie uratowały im skórę przy obronie stanicy i później. Wydawał się też być mocno zainteresowany większymi niż on sprawami. Podczas rozmowy w czarnej cytadeli był nader zainteresowany i aktywny. Wolf nie lubił polityki, lecz Karl zdawał się czuć podczas tych rozmów jak ryba w wodzie.

Lotarowi, który był najrozsądniejszy z nich wszystkich. Życie stawiał na pierwszym miejscu. Tam gdzie brawura udzielała się innym on był ostoją spokoju. Wolf szanował go za to i dziwił się, że Lotar jeszcze nie wraził nikomu sztyletu w bebechy za głupie pomysły.

Youviel, która nie wahała się tak często jak Wolf. Elfce, która zawsze miała na podorędziu jakąś radę, miała język równie ostry jak Laura, choć rzadziej z niego korzystała. Przez zły los cierpiała zwykle jako pierwsza. Była jednak twarda i zawsze wychodziła z opresji obronną ręką.

Obiecał sobie, powiedzieć im to przy najbliższej okazji. Jak już skończą rozmawiać z Deuvallem i będą mogli w spokoju i bez pośpiechu raczyć się grzanym winem mając w perspektywie wypoczynek w łóżku. W łóżku.

- Z tego co jednak wiem nie nosicie tytułu kapitanie i nie możecie oficjalnie przejąć baronii. Ja posiadam tytuł. Choć otrzymałem go z rąk Mercuccia, to wciąż jest w mocy. Działajmy razem. Tym razem świadomie i w dobrym celu, którzy sami obierzemy - zaproponował. - Zamierzam rozesłać listy i poczekam na odpowiedź. Tak, czy siak, z pomocą innych, czy bez, ruszymy do Arabii. Wy zostaniecie by dalej porządkować sprawy baronii oraz pilnować jej dobra wobec pazernych sąsiadów i wobec Waagh. Co powiecie?
 

Ostatnio edytowane przez Jaracz : 07-03-2015 o 14:14.
Jaracz jest offline  
Stary 07-03-2015, 14:35   #722
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Groteska - tak w skrócie można było nazwać przestawienie z plugawym magiem, elfką i jednookim najemnikiem w rolach głównych. Kobieta w czerwieni z trudem, ale powstrzymała szyderczy śmiech, rodzący się gdzieś w głebi trzewi. Jeszcze w Styratii mówiła im jak to sie skończy. Tłumaczyła bardzo dobitnie i bardzo obrazowo, że magom nie wolno ufać, szczególnie tym renegackim i ściganym przez sama Inkwizycję. Może i w głębi serca Eckhardt był dobrym człowiekiem, lecz tacy ludzie pierwsi padali ofiarą demonicznych mocy, bądź innych potężnych sił mroku. Nekromacni zdecydowanie zaliczali sie do tej drugiej kategorii.

Życie-wyszeptała, obracając słowo na języku i smakując jego znaczenie. Życie to krew, a krew musiała płynąć. Spojrzała w stronę nożownika i posłała mu pełen goryczy uśmiech.
Rozwaga, powściągliwość i zimna kalkulacja...taak, szkoda że sama nie potrafiła stosować się do tych uniwersalnych zasad. Wszystko z miejsca stałoby się proste i jasne.
Zbędne komplikacie...na pewno jakieś się pojawią, to było pewne. Zastanawiała się ile czasu minie, nim Gomeza spotka los podobny pewnemu szlachcicowi. W końcu wybierali się do Arabii, siedliska nekromantów, nekrofilii i tego wszystkiego, czego fanatyczka z całego serca nienawidziła, ale dała słowo.
Nie miała już odwrotu.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 07-03-2015, 21:30   #723
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Powiadają, że koniec każdej historii oznacza nowy początek. Ten miał miejsce w kopalni niedaleko Baronii. To tam powrócili najemnicy licząc, że zakończą swoje sprawy. Nie dość, że nie zakończyli, to rozpoczęli nowe. Już nie chodziło nawet o powstrzymanie zła, ale o zemstę. Każdy z nich miał jakiś powód, by chcieć zakończyć plugawy żywot istoty zwącej się Bragthornem. Złoto przestało mieć znaczenie, a pozostała jedynie zemsta, choć niektórzy mogli by tytułować ją sprawiedliwością. Nim jednak do niej dojdzie, grupa Wolfa musiała odzyskać siły. Ranna elfka potrzebowała trochę czasu, by wyleczyć rany. Były nie tylko fizyczne, ale i psychiczne. W każdym z członków drużyny kipiał gniew i gromadziła się wściekłość. Nim jednak dadzą jej upust, muszą być gotowi. Muszą być przygotowani. Wróg nie był pierwszym lepszym oprychem, ale kimś wyjątkowym. Istotą, mającą za sobą wieki doświadczenia i wiedzę. Ten wróg mógł być ich ostatecznym sprawdzianem.

Złoto. Czym ono jest, gdy w grę wchodzi honor, duma, zasady czy zemsta. Staje się czymś mało istotnym. Środkiem do celu. Niczym więcej. Naiwnym jest ten, który sądzi, że wynagrodzi ono każde zło. Bowiem, nic nie osłodzi bólu tak, jak zemsta. A ta, najlepiej smakuje podana na zimno.


Baronia

Dotarcie do twierdzy nie trwało długo i od razu Karl wraz z miejscowymi medykami poświęcił całą swoją uwagę Youviel. Ta miała dość czasu, by dojść do siebie i pielęgnować w sobie pragnienie zemsty. Dnia 9. Vorhexen, czyli dokładnie za 49 dni, Wolf zamierzał wyruszyć. Liczył, że do tego czasu otrzymają jakieś wsparcie. Listy, które miał wysłać na dniach, były treściwe i konkretne. Musiał mieć wiarę, że zostaną one potraktowane serio. Arabia była dla całej jego grupy, włącznie z nim, miejscem tajemniczym i nieznanym. Odległe miejsce, o którym tylko słyszał od pijanych marynarzy. Miejscem legendarnym, okrytym mroczną sławą. Miejscem, skąd wywodził się sam Nagash, a to nie wróżyło nic dobrego. Do tego musiał dopilnować, by pod jego nieobecność Baronia była odpowiednio zarządzana, a sojusze zawarte przez Pazziano nie padły. W końcu, czym jest mężczyzna bez swojego słowa.

Laura i Gomez, dzięki temu mieli więcej czasu dla siebie, więcej chwil na ustalenie na czym ich relacje będą się opierały. Fanatyczka nie była osobą łatwą w komunikacji, a co dopiero w jakiejś głębszej relacji. Gomez natomiast miał swój przykry i ciężki bagaż doświadczeń życiowych, co mogło sprawić, że ich relacje będą ciekawe i na pewno nie nazbyt proste.

Karl mógł zająć się swoim laboratorium, w którym mógł tworzyć wszelakie mikstury i eliksiry. Te na pewno będą przydatne w nadchodzącej wyprawie. W końcu nie wiadomo było, co ich czeka. Choroby, zatrucia, oparzenia - to wszystko mogło ich spotkać, a cyrulik wolał być gotowy. W końcu Sigmar chroni.

Galvin, znając plany Wolfa, mógł udać się do Barak Varr, by przygotować swój browar do działania. Dzięki znajomościom w Baronii i dogadaniu się z miejscowymi karczmarzami, mógł zacząć ich zaopatrywać. Oczywiście na wszystko trzeba było czasu, ale po wybraniu odpowiednich czeladników i nabraniu pewności, że browar funkcjonuje prawidłowo, krasnolud miał na starość zabezpieczenie. O ile, oczywiście wróci żywy z Arabii.

Lotar. Dla zwiadowcy ów czas mógł dłużyć się niemiłosiernie, albo mógł poświęcić go na szkoleniu się w walce. Mógł również przygarnąć sobie jakąś miłą dziewkę, co by wieczorami jej piersi go ogrzewały. W końcu nadchodziły zimne dni, a ślubów czystości nie składał. Łowca nagród mógł również myśleć, co miał na myśli Bragthorne pisząc w swoim pamiętniku “Ciekawe co by rzekł, gdyby poznał całą prawdę o Gustavie.

Czterdzieści dziewięć dni dzieliło drużynę od wyruszenia w podróż. Był czas na wszystko. Na gojenie ran, miłość, pielęgnowanie nienawiści, czy oczekiwanie. Nikt nie mógł przewidzieć, co będzie dalej. Czy ktokolwiek odpowie na wezwanie Kawalera Wolfganga. Jedno było pewne, dzięki wydarzeniom jakie miały miejsce, Baronia dała każdemu coś dla niego. Każdy tu znalazł swoje “złoto”.

Epilog

Zmęczony Wolf postanowił przed snem napisać jeszcze parę listów, które nad ranem gońcy zaniosą do ich adresatów. Księżyc schowany był za ciemnymi chmurami, a z mrocznego nieba padał gęsty śnieg. Wszyscy jego kompanii zaszyli się już w swoich komnatach, a jego Youviel smacznie spała. Powolnym krokiem otworzył drzwi do komnaty, którą kiedyś zajmował Pazziano i ruszył w kierunku biurka. Drogę oświetlał sobie małą świecą, która rzucała blady blask na pomieszczenie. Instynktownie wyczuł, że nie jest w nim sam i z wyciągniętym ostrzem, odwrócił się błyskawicznie. W fotelu, w samym rogu pokoju, siedział młodzieniec, którego Wolf już kiedyś poznał. Fircyk, który pracował dla kolegium magii, siedział nad wyraz spokojnie i wpatrywał się w rycerza. Uśmiechnął się, a Wolfowi przeszły ciarki na wspomnienie ich umowy jaką zawarli.
-Słyszałem, że… - zaczął mówić powstrzymując się od śmiechu. To nie wróżyło niczego dobrego.

Koniec części pierwszej

 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172