Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-07-2013, 09:45   #91
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Dał się prowadzić bez oporu. Bywało że gorzej obrywał, jak choćby w zeszłym roku, gdy wpadli w zasadzkę zwierzoludzi. Jeden z gębą rosomaka wraził Ekhartowi zaostrzony kij w brzuch. Szczęściem nie uszkodził nic poważnego, ale wtedy strażnik dróg musiał leżeć bykiem przez miesiąc, a kolejny zajęło mu wrócenie do jakiej takiej sprawności. Teraz nie było tak źle, ale Rigel widząc przejęcie Hanny darował sobie odgrywanie twardziela. Co było złego w tym, że chciała się nim zaopiekować? Na chwilę pozwolił sobie na słabość, na myśl że nie jest sam. Ale szybko się otrząsnął.
Był sam i w pewnym sensie już zawsze będzie. Nie da się cofnąć czasu, a umarli nie wrócą do życia.

Do Trumny Kowala dotarł późno, ale już porządnie zszyty i opatrzony. Nie udzielał się jednak specjalnie w dyskusji. Odpoczywając i regenerując siły, jakie spodziewał się, że będą mu potrzebne do nocnego wypadu do zatopionych garbarni.

Gdy niektórzy podawali psu Klausa różne rzeczy do wąchania, tylko wzruszył ramionami.
- Rex już zdążył mnie obwąchać, jak śmierdziałem po odsiadce w lochu. Na pewno zapamiętał mój zapach.

Ekhart sączył wino przy tlącej się fajeczce. Chwila leniwego, wieczornego odpoczynku była miła. Obserwował z lekkim uśmiechem przekomarzanie się Almosa z Hanną. Na moment można było zapomnieć o mroku czającym się na zewnątrz. Niestety tylko na moment.

Irmina przyniosła bowiem wiadomość o rozmowie z matką zaginionej Ute. Pierwsze znane im zniknięcie kobiety. Nietypowe dla sprawy i przez to bardzo niepokojące. Gdy przypomniał sobie, co groził Hannie po porwaniu przez ludzi Czarnego Kaptura miał jak najgorsze przeczucia co do Ute. Polubił ją. Szkoda by było, gdyby coś jej się stało.
- Irmino. – zwrócił się do dziewczyny szeptem – Mam prośbę. Czy byłabyś tak miła i wolnej chwili mogłabyś mnie nauczyć pisać i czytać? Przekonałem się ostatnio, że to wielce przydatna umiejętność. Niestety nie wiem co mógłbym Ci zaoferować w zamian. Pieniędzy nie mam, a ochroniarza Ci nie trzeba. – dodał strapiony.

Na rozmowy nie było zbyt wiele czasu. Podjęli bowiem wspólnie decyzję, że jednak wyruszą do garbarni tego wieczoru. Pogoda dopisywała. Co oznaczało że nie pada i znając sposób działania porywaczy mogli mieć nadzieję, że nie będzie także zaginięć. Choć po akcji z Hanną mocno nadepnęli Czarnemu Kapturowi na odcisk i w sumie nie wiadomo było, jak się zachowa.

Wizyta w zatopionych budynkach przyniosła przełom w śledztwie. Choć Rigel nigdy by sobie nie życzył takiego zwrotu. Nie takim kosztem

Ekhart stanął tuż nad dołem i długo wpatrywał się w twarz Ute. Jedynie pobielałe kłykcie dłoni ściskających rękojeść miecza i pistoletu, a także zaciskanie szczęk świadczyły o jego wzburzeniu. Z jego ust wydobył się chrapliwy głos pełen pasji, której próżno było szukać w jego wcześniejszych wypowiedziach.
- Zapłacą za to. Ktokolwiek to zrobił, zapłacą za to. Tak jak i inni. Mannsliebie … - uniósł twarz w stronę księżyca - przysięgam Ci.
Przyrzeczenie, które złożył najwyraźniej go uspokoiło, bo ogień w jego oczach przygasł.
Ekhart zakrył usta i nos opończą i przykucnął nad dołem przyglądając się ciałom.
- Trzeba ich wydobyć i przeszukać, ale wstrzymajmy się z tym. Almos ma rację. Obejrzyjmy wpierw dom.
Reakcja Ekharta była dziwna. Goethe patrzył na jego przysięgę ze zgrozą i zaczął myśleć czy aby człowiek ten nie ma czegoś wspólnego z tą całą sprawą... czegoś bardzo osobistego. Akolita przerzucił poły szaty na plecy, tak by mieć wolne ręce.
- Lecz wpierw wyciągnijmy Ute. - Ekhart spojrzał na Hansa - Niech nie leży w tym dole. Pomożesz mi?
Hans zaprzeczył ruchem głowy, odpowiadając tym na pytanie Ekharta. Trochę niepewnie, ale objął Irminę i odsunął ją dalej.
- Zabieram cię stąd - powiedział cicho, a dziewczyna pokiwała głową. - Pójdę z nią i z Hanną poszukać straży. A potem Morrytów.
- Trzeba jeszcze zawiadomić arcymaga -
Irmina otarła dłonią łzy wyraźnie starając się opanować.

Klaus milcząco skinął głową zgadzając się z kompanami. Krzywiąc się nieco na twarzy,i ustawił się wraz Ekhartem na dołem ze zwłokami. Czekając aż ten podsunie mu ramiona martwej dziewczyny.

Almos tymczasem uchylił drzwi, które o dziwo nie wydały z siebie dźwięku, jakby ktoś zajął się odpowiednio zawiasami. Święcący mu nad ramieniem Thomas oświetlił pierwszą część pomieszczenia. Smród ze środka uderzył w nozdrza, i tak już mocno podrażnione. Było w nim jednak coś poza typowym odorem garbarni. Coś metalicznego. Jak krew.
A Jeździec Równin dostrzegł ledwie kilka kroków od wejścia, leżący na ziemi, zakrwawiony nóż. Ten sam, którym trafił uciekiniera.

Tymczasem Ekhart próbował jelcem, trzymanego za owinięte szmatą ostrze miecza, zahaczyć za ubranie Ute. Jednak szybko przekonał się, że bez wejścia do dołu nie da rady wyciągnąć ciała. Musiał upaprać spodnie mazią, której składu nie miał zamiaru dociekać. Jednak zrobił to, by po chwili szarpaniny wydobyć Ute. Odciągnął ją na bok i ułożył ciało składając bezwładne ręce na piersi martwej dziewczyny. Wyciągnął rękę i zamknął jej oczy powiekami. Przynajmniej tyle mógł dla niej zrobić.
- Mniej ją w opiece Morze. Daruj winy i mniej wzgląd na wszystko dobro jakie w życiu uczyniła. Daj spokój jej duszy. - zmówił krótką modlitwę.
Wstał z westchnieniem i poszedł w stronę włamującego się do budynku Almosa.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 26-07-2013, 10:31   #92
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Klaus milcząco ruszył za nim, jednak tylko po to by się upewnić, iż nie ma niebezpieczeństwa w miejscu w które zagląda Almos a także po to, aby rozejrzeć się za wyjściem przez które kultyści dostawali się do środka.

- Uważajcie na ewentualne wyjścia, skądś musieli się tu dostać i na pewno nie wejściem którego myśmy użyli. - stwierdził Treser po chwili dodając
- Jeżeli z zewnątrz nie będzie widocznych zmian to być może udałoby się tu urządzić zasadzkę na porywaczy. Może nawet oddelegowano by do tego kilku strażników. - ostatnie zdanie wypowiedział z kwaśna miną, nie za bardzo wierząc aby tak się stało, z drugiej strony nie mając zbyt wielkich chęci na samodzielne czatowanie w tym miejscu.

- Cichaj - przerwał Klausowi Almos. - Nie mamy pewności czy nikogo tu nie ma.

Przyklęknął i podniósł zakrwawiony nóż z podłogi.
- To mój nóż - powiedział zaskoczony znaleziskiem koczownik. - Przyświećcie no dalej.

Ostrożnie, z nożem w dłoni, ruszył w głąb pomieszczenia.
Goethe również ruszył do środka, za Almosem. Stary akolita wytężał wzrok i starał się trzymać środka, między Almosem, Ekhartem a Klausem. Szedł z pochodnią i starał się być użyteczny na ile to możliwe, dlatego na każde wezwanie Almosa o odrobinę światła, zjawiał się z pochodnią i robił co mógł by koczownik miał dobrze oświetlone pole widzenia.

W środku panowała zupełna cisza. Ciemność zaś, rozpraszana przez światło z lamp, tworzyła długie cienie, czające się w każdym zakamarku pomieszczenia, do którego wkraczali, stąpając po nie do końca jeszcze zakrzepłej krwi. Bo to musiała być krew. Lepiła się do butów, a jej odór ciężko było z czymś pomylić. Pierwsze, do czego tu prowadziła, to był ustawiony na środku, duży stół. Cały we krwi. Ofiarom wyrywano lub wycinano serce. Właśnie tu. Obok wszędzie leżały narzędzia, czy to zrzucone na ziemię, normalne przedmioty obecne w garbarni, czy te zakrwawione, którymi dokonywano tego czynu.

Co więcej, w świetle latarń, na podłodze, w kurzu, krwi i nieczystościach, rozpoznać można było ślady stóp. Przynajmniej dwa rodzaje, z czego tylko jeden przypominał te zostawiane przez człowieka. Drugi wydawał się nieco mniejszy i zdecydowanie bardziej zwierzęcy. Ekhart, który na tropieniu znał się najlepiej, szybko ocenił, że pazury i rozmiar stóp nie pasują do żadnego leśnego stworzenia. Zdecydowanie bardziej odpowiadały szczurowi. Znacznie powiększonemu i chodzącemu na dwóch łapach szczurowi.

- Wygląda na to, że jednak mamy do czynienia ze skavenami. Jeśli i inne plotki o nich są prawdziwe, to mogą ukrywać się w kanałach. - stwierdził Rigel przyglądając się śladom.

- Sprawdzę, czy da się wytropić dokąd te ślady prowadzą. Nie kręćcie się bez potrzeby. Zatrzecie tropy - dodał szeptem.

- Ja niczego nie zatrę - odparł cicho, lecz stanowczo Almos. - W stepie nie raz tropiłem bandytów lub zwierzynę, pomogę ci. Ojcze, podajcie mi pochodnię a sami stójcie gdzie stoicie - zwrócił się do Goethego i przejął odeń źródło światła. W blasku pochodni nomada analizował ślady i oglądał szczegółowo pomieszczenie szukając interesujących przedmiotów lub tajnych przejść.

- Więc to wcale nie bujda, z tymi wielkimi szczurami, co? - Westchnął kręcąc głową z niedowierzaniem. - Ale przecie ten, którego goniłem miał ubranie i dzierżył broń, jak człowiek. Czy te skaveny znają też ludzką mowę? I na co im ludzkie serca? Proszę, powiedzcie, że to zły sen zesłany za karę przez Morra.

- Obawiam się że tak nie jest herr Almos. Potwory istnieją i weszliśmy w ich gniazdo. - Odpowiedział półszeptem Thomas i podał pochodnię Almosowi. Akolita postanowił zastosować się do rad innych i nie kręcił się po pomieszczeniu. Wyglądał za to raz po raz przez dziurę w ścianie, przez którą weszli... przeczuwał że coś złego się stanie. To było przeklęte miejsce.

Klaus tymczasem rozglądał się bacznie stojąc w miejscu. Uzbrojony w miecz i tarczę gotów był do natychmiastowej obrony lub ataku. Jeżeli stwory te nie miały stąd innego wyjścia a takowego póki co nie dostrzegł, mogły czaić się gdzieś w mroku, zagonione w pułapkę. - Jeżeli tu są, to jak każde zwierze zagonione w pułapkę są dwakroć groźniejsze. Uważajcie - rzekł półszeptem do towarzyszy, później milknąc na dobre i robiąc użytek także ze swojego słuchu.
 
Eliasz jest offline  
Stary 26-07-2013, 14:56   #93
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Almos rozglądał się wokoło czyniąc od czasu do czasu ochronne znaki przeciw złym mocom. Jeździec Równin dziękował teraz Verenie, że dała im ku ochronie swego sługę w osobie Thomasa. W obecności ojca Goethe nomada znacznie mniej obawiał się czarnoksięstwa.

Nie wyglądało na to, by skaveny, jeśli faktycznie to one były sprawcami, znajdowały się w tym budynku. Kilka długich chwil, jakie poświęcili na badanie śladów, nie przyniosło rezultatu w znalezieniu ich właścicieli. Prawie żadne nie prowadziły na górę, jeśli nawet wchodziły tam, to bardzo rzadko. Co innego na dół, kilka wyraźnych odcisków zachowało się w krwawym błocie, delikatnie pokrywającym niektóre części podłogi. Piwniczka wyglądała podobnie jak ta w drugim budynku, przy czym tę opróżniono z wody i wymalowano lekko mieniącą się i fosforyzującą mazią w dziwaczne wzory. Przypominało to wyglądem jakieś paskudne wycieki z laboratorium alchemika. Być może przygotowywano się tu do czegoś, być może było to magicznej natury. Irmina jednakże była zbyt daleko.
A jeśli chodziło o inne tropy, to prócz tych prowadzących do tylnych drzwi, nie znaleźli więcej. Ziemia obok budynku, po ulewie z poprzedniego dnia, wyczyszczona została ze wszelkich śladów.

- Wiesz co myślę Almos? - powiedział Ekhart, próbując patykiem zdjąć trochę mazi ze ściany. - Że ukryły się w kanałach. Nie używają butów. Nawet jeśli noszą czarne kaptury, to po pazurzastych stopach łatwo by było je rozpoznać. Myślę że powinniśmy działać systematycznie. Najpierw wyciągnąć z dołu i przeszukać ciała. Trzeba sprawdzić, czy są tam wszyscy zaginieni. Może znajdziemy jakieś wskazówki. Potem dopiero wejść do kanałów.
Spojrzał na Thomasa.
- Wielebny, masz jakąś fiolkę, słoiczek, albo pojemnik? Trzeba wziąć tą maź do zbadania. Nie zdziwiłbym się, gdyby w jej składzie był jakiś egzotyczny składnik.
- Masz na myśli tą wyprawę, co wróciła z dalekich krain? - Wtrącił Almos. - Może i coś jest na rzeczy, ale trudno będzie tego dowieść. Tak czy inaczej ja słoika nie mam i dotykać się tego plugastwa nie zamierzam. Ale niech wam będzie, jak chcecie zejść tam na dół to zlezę. Jeno wpierw znajdźmy i przesłuchajmy tych garbarzy. Muszą coś wiedzieć o tym co się tu dzieje, albo choć powiedzą kto im zapłacił za to by nic nie widzieli. Bo trochę dziwnym jest, że choć ich interesa padły to wciąż ich stać na trunki i stołowanie się w karczmie.
 
Bounty jest offline  
Stary 26-07-2013, 19:25   #94
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Irmina wysłuchała uważnie prośby Ekharta i uśmiechnęła się lekko:
- Mogę zacząć cię uczyć, ale to nie jest umiejętność, którą można posiąść w jeden wieczór. Obiecuję jednak, że jak długo będzie to możliwe, i gdy będzie na to odpowiedni czas, będę ci pomagała w nauce. I nie mówmy o zapłacie. Może kiedyś ja będę potrzebowała twojej pomocy.

***

Gdy nastał wieczór wszyscy razem wyruszyli na rekonesans w zalanych garbarniach. Młoda czarodziejka szła pełna entuzjazmu. Miała przeczucie, które nie opuszczało jej od czasu rozmowy z Matildą, że znajdą tam odpowiedzi na kilka z pytań, który zrodziły się podczas poszukiwań. Gdy dotarli do blokującego drogę i zabezpieczonego solidna kłódka płotu rozwiązała troki spódnicy i zdjęła ją jednym ruchem. Podeszła z ubraniem do Hanny:
- Proszę przypilnuj tego. Wolałabym nie paradować w obcym towarzystwie w tych obcisłych gatkach. Zupełnie nie pomyślałam, że mogą już na mnie niezupełnie pasować. - Popatrzyła na służkę – Uważaj na siebie, jeśli zobaczysz coś podejrzanego, ukryj się. Jeśli coś cię zaniepokoi, krzycz ile sił w płucach.

Potem śmiało ruszyła za resztą bez problemu i niczyjej pomocy przechodząc przez niezbyt wysokie, drewniane ogrodzenie. Dzieciństwo spędzone na wspinaniu się po drzewach teraz przynosiło owoce.

Sprawdzanie pierwszej garbarni nie przyniosło żadnych efektów. Ruszyli obejrzeć drugą. Irmina rozświetlała swoją drogę lampą pożyczoną od kupca. Jej myśli krążyły wokół mrocznych historii, które bracia opowiadali wieczorem przy kominku. Nie mieli pojęcia, ze ich podsłuchuje. Teraz przypominały jej się nazwy wszystkich stworów, które nagle wyłaniały się z ciemności. Smuga światła przesuwała się po ciemnej ziemi, gdy nagle zabłysła na czymś zdecydowanie bielszym. Panna Brehm przystanęła i by sprawdzić co to było wyżej uniosła latarnię oświetlając masakryczny widok. Jednak to nie na wpół rozłożone, zmasakrowane zwłoki i zakrzepła krew wywołało w niej największy wstrząs. Najgorszy dla młodej dziewczyny był widok martwego ciała Ute leżący na wierzchu.
Widziała już martwych ludzi. Słyszała o tych wszystkich zaginionych, to jednak były tylko słowa, a ludzie ci byli jej obcy. Młoda artystkę jednak poznała osobiście i zdążyła polubić, a teraz dziewczyna leżała martwa. Jej delikatne, zdolne dłonie nigdy już nie wydobędą dźwięku ze zniszczonego jak życie jego właścicielki instrumentu... Wielkie zimno, jakby promieniujące od serca, objęło jej ciało, które zaczęło drżeć niczym osika na wietrze. Przez długą chwilę wpatrywała się w szeroko otwarte, puste oczy, a dławiąca gula przemieszczała się coraz wyżej i wyżej by w końcu utkwić w gardle młodej czarodziejki, przez które przecisnęło się tylko jedno krótkie słowo:
- Ute...
Łzy, nad którymi nie była w stanie zapanować, spływały po jej policzkach gdy drżąca i oszołomiona odwróciła się do osoby, którą w całej grupie darzyła największym zaufaniem. Potrzebowała ciepła i pocieszenia. Jak wtedy gdy była małą dziewczynka i stłukła sobie kolano, a rodzice przytulali ją do siebie i mówili, że wszystko będzie dobrze. Ale tym razem nie będzie dobrze, bo nikt już nie przywróci życia tym, którzy odeszli zabici przez potwory, które najwyraźniej rozpleniły się w Averheim.
Gdy poczuła ciepło, ludzkiego ciała i obejmujące ją niepewnie ramiona wybuchnęła szlochem, którego nic nie mogło zatrzymać. Tak jakby poprzez łzy mogła dać upust wielkiemu smutkowi, który ogarnął jej ciało. Może zresztą właśnie tak było?

Hans zaproponował opuszczenie tego strasznego miejsca, a dziewczyna nie wahała się nawet chwili. Bez oporów dała się poprowadzić z powrotem do płotu i przeszła na druga stronę z niewielką tylko pomocą ochroniarza. Nie było już w niej tej energii, która promieniowała idąc w przeciwną stronę. Czuła się niczym pęknięty pęcherz z które nagle wyciśnięto cała zawartość. Zaniepokojona bladą twarzą czarodziejki Hanna podeszła do nich prędko pytając co się stało.
- Znaleźliśmy ciała – Słowa wychodził z trudem z jakby zdrętwiałych ust Irminy, która odebrała od towarzyszki swoją spódnice i szybko zaczęła zakładać, ponownie ukrywając obcisłe spodnie. - I znaleźliśmy Ute, martwą, porzuconą na stosie innych ciał jak śmieć na śmietniku! Och Hanno! To było okropne, dobrze, ze tego nie widziałaś. Nikt nigdy nie zdoła zapomnieć takiego widoku. Musimy powiadomić straż, Morytów i arcymaga. W tamtym miejscu dzieją się jakieś okropne rzeczy!
 
Eleanor jest offline  
Stary 27-07-2013, 13:32   #95
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Konistag, 30 Nachhexen
Noc


Nie znaleźli nic więcej w przesiąkniętej krwią i śmiercią garbarni, opuszczając ją z niewielką ulgą. Czekało bowiem zajęcie inne i jeszcze bardziej nieprzyjemne. Nie było mowy, by sami i bez przygotowania poradzili sobie z wydobyciem wszystkich ciał. Niektóre tkwiły tam od wielu dni, w dole zbierała się woda, a rozkładające się zwłoki miękły i gniły, obecnie nawet lekkie ich poruszenie mogło sprawić, że odpadnie nie tylko kawałek mięsa, ale i cały członek, za który się złapało. Potrzebowali chociaż płacht, na które można by było przenieść zmarłych i dopiero wyciągnąć ze środka. Niesamowity, zatykający smród i grząskie podłoże złożone z miękkiej tkanki nie pozwalały jedzeniu utrzymać się w żołądku.
Wydobyli jeszcze dwa ciała, te z samej góry. A może te, które wydawały im się najłatwiejsze do zidentyfikowania. Bo mimo paskudnej rany na czole, Almos bez trudu rozpoznał Miklosa. Drugie, znacznie większe męskie zwłoki, musiały należeć do Rolfa, członka gangu Wernera Klebba. Świadczył o tym szczurzy tatuaż na piersi. Ironia losu, Nabrzeżny Szczur zabity przez coś takiego.
Wyciąganie innych wymagało czegoś więcej niż chęci. Splątane ze sobą, częściowo zasypane, leżące w mokrym błocie, rozkładające się zwłoki równie dobrze mogły sprezentować im nie tylko koszmary, ale również paskudne choroby.
Na straż jednakże nie musieli czekać zbyt długo.


Hanna i Irmina, eskortowane przez dwóch ochroniarzy, dwu i czworonogiego, musiały aż opuścić doki, by wreszcie napotkać pięcioosobowy patrol, a jeszcze kolejne chwile trwało przekonywanie ich. Wielce pomógł tu glejt i fakt, że dowodzący grupą sierżant umiał czytać. Posłał jednego ze swoich do koszar w celu sprowadzenia posiłków, a sam z kobietami wrócił do garbarni, gdzie reszta grupy zdołała wydobyć dwa kolejne ciała.
Na strażników widok ten również nie wpłynął dobrze. Gdy przybyły posiłki, posłano po Morrytów, kapitana i arcymaga, a biali z przerażenia i obrzydzenia mężczyźni wyciągali coraz to nowe ciała, układając je w równym rzędzie. Było ich osiem. Irmina była pewna, że gdyby przyjrzała się każdemu, rozpoznałaby w jednym z nich Willa. Nie musiała jednakże robić tego sama. Sierżant nie stracił głowy i sprawnie dowodził swoimi ludźmi, sprawdzając budynki, rozsyłając wieści i posyłając po obu garbarzy.
- Ten budynek należy do Linusa Altzwiga, ale sprowadzimy obu. Czy wiecie coś jeszcze, co może się nam przydać? Nie ma sprawców. Nie ma też... tego co im wycinano. Trzeba koniecznie podążyć za tropem i dorwać ich. Inaczej mogą pojawić się kolejne ofiary. Te tutaj zostaną przetransportowane do Ogrodów Morra, gdzie bliscy będą mogli przyjść i pożegnać się, a także pomóc nam ich zidentyfikować.
Sądząc po wyglądzie trupów, z niektórymi mógł być spory problem.

Obu garbarzy sprowadzono szybko, przerażonych i pijanych. Dieter od razu zwymiotował, gdy tylko poczuł odór śmierci. Drugi trzymał się lepiej, starając się nie podchodzić bliżej. Kręcił głową zawzięcie, tłumacząc się szybko i mało składnie, acz desperacko. Chyba bardzo szybko też trzeźwiał.
- Jam niewinny! Nie... nie miałem pojęcia, że ktoś tu przychodzi! Ponad dwa tygodnie wcześniej do mnie i Dietera posłaniec przybył, w ubraniu z tej, no, "Czerwonej Strzały", papier miał z pieczęcią. Że budynki trzeba zamknąć, bo zalane. Naprawić, bo zawaleniem grożą! Pieczęć miał, a od tamtej pory regularnie pieniądze nam do "Białego Konia" dostarczają. Więcej niż wcześniej zarabialiśmy!
Czy mógł to sam wymyślić? Raczej wątpliwe, zwłaszcza, że Jochutz powtarzał dokładnie to samo. Obaj przerażeni i bladzi.
Nie zmieniało to również faktu, że ktokolwiek używał tej garbarni, w tej chwili nie było go w środku budynku i nic nie wskazywało na to, że właśnie tam miałby mieszkać. Przybyli Morryci, ciągnąc za sobą wózki. Niestety Jego Świetlistość Konrad Mauer nie pofatygował się, a wysłany do niego strażnik powiedział, że na pukanie do jego pokoi odpowiedziała mu tylko głucha cisza, a w oknach było ciemno. Nikt z pozostałych nie potrafił powiedzieć co mogłyby oznaczać wzory wymalowane na ścianach i podłodze piwniczki i nikt też nie chciał ich dotykać.
 
Sekal jest offline  
Stary 29-07-2013, 23:33   #96
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Wróciła na miejsce razem z Hanną, Hansem i nieufnym strażnikiem. To było ostatnie miejsce jakie miała ochotę ponownie oglądać. Czasami jednak człowiek musi robić rzeczy, na które wcale nie ma ochoty. Może na tym właśnie polega dorosłość?
Irmina wiedziała, że tej nocy czekają ją jeszcze inne nieprzyjemne chwile, Jej serce rozpadało się na kawałki, pod wpływem zdenerwowania, na myśl o rozmowach jakie ją czekają. Mimo to, powiedziała wszystkim, że osobiście zawiadomi panią Herz o tym, co stało się z jej ukochaną córką. Poprosiła jednak Hannę by jej towarzyszyła:
- Hanno chciałabym byś została z matka Ute i poszła z nią później do Ogrodów Morra. Ja muszę powiadomić kupca Hazelhoffa, a ona chyba nie powinna być sama po otrzymaniu takiej wieści.
Jak można było się spodziewać, usłyszawszy koszmarne wieści kobieta wpadła w rozpacz. Jednocześnie płakała, złorzeczyła światu i prawie wyła z rozpaczy. Śmierć jedynego dziecka, najgorsza rzecz jak może się przytrafić kochającej matce.
Skoro młoda czarodziejka odczuwała taki bezbrzeżny smutek, co czuła matka? Tego pewnie nie zrozumie nikt, kto nie przeżył tego samego.

***


Rozmowa z panem Hazelhoffem była jednocześnie trudniejsza i łatwiejsza niż z matką Ute.
Widziała smutek i rozpacz w oczach starca. Powiedziała mu co się stało Willem i czego może się spodziewać w ogrodach Morra starając się jednocześnie nie wgłębiać w makabryczne szczegóły. Czasami lepiej przygotować rodzinę na taki widok, jednak lepiej zrobią to powołani do tego kapłani.
Tak jak od początku przypuszczała, to nie była łatwa rozmowa, tym bardziej, że Irmina doskonale zdawała sobie sprawę, że właśnie wypełniła zadanie dla którego została wysłana do Averheim. Nie chciała jednak tak zakończyć tej sprawy. Nie chciała jeszcze wracać do Altdorfu. Nie wtedy, kiedy wynaturzeni mordercy chodzili wolny po ulicach tego miasta.
Nie przerywała jednak pełnej rezygnacji zadumy mężczyzny. Właśnie stracił swojego następcę. Jedynego siostrzeńca. To do niego należała decyzja, czy miała dalej uczestniczyć w poszukiwaniach z jego patronatem. Tak naprawdę jednak już zdecydowała. Gdyby zrezygnował z jej pomocy, przeniosłaby się do karczmy, do reszty. Miała pieniądze, za które mogła utrzymać siebie i opłacić Hansa do zakończenia sprawy.
W końcu kupiec podniósł głowę i popatrzył w jej oczy. Poczuła jego ból, jakby to ją zraniono prosto w serce. Wstała z krzesła podeszła do starca i ukucnęła dotykając delikatnie jego ramienia:
- Panie Kuno. Tak mi przykro, że musiałam przekazać panu te okropne wieści. Tak bardzo mi przykro... - Po jej policzku spłynęła samotna łza. Nigdy nie było szans na odnalezienie Willa żywego. Nawet, gdyby zamiast początkującej adeptki sztuk magicznych, przybył do Averheim jej mistrz, on już dawno był jedną z wielu martwych ofiar, a jednak czuła się winna.
Gdy starzec łamiącym się głosem poprosił o kontynuowanie śledztwa, wcale nie poczuła się lepiej.
Nic nie mogło martwym przywrócić ich gwałtownie odebranego życia.

***


Po powrocie do swojego pokoju Irmina wyciągnęła pergamin i kałamarz, zaostrzyła pióro i zaczęła spisywać wszystko co się wydarzyło. Wiedziała, ze i tak nie zaśnie. Zresztą nie chciała zasypiać. Tej nocy z pewnością przyśniłyby się jej koszmary. Przelała na papier smutek, który ją wypełniał, ból, który odczuwała i grozę, której była światkiem, a potem zapaliła ogień w kominku i dokładnie spaliła zapisane kartki.
Kiedyś dawno siostra Geraldyna opowiedziała jej o takim sposobie radzenia sobie z negatywnymi emocjami. Niewiele pomogło, ale przynajmniej ułatwiło doczekanie świtu.

Gdy czerń nocy przerodziła się w szarość obmyła swoje ciało, przebrała się w czyste ubranie i wyruszyła z powrotem do doków. Sprawa morderstw nie została jeszcze rozwiązana, a graf Kaufman zaliczał się do grona podejrzanych. Należało pojawić się na umówionym spotkaniu z jego przedstawicielem.
 
Eleanor jest offline  
Stary 30-07-2013, 05:59   #97
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Znaki... znaki, dziwne, przeklęte, demoniczne, złe znaki. Tylko tak można było określić dziwne symbole na ścianach. Thomas wiedział że musi je skopiować, i choć Ekhart napomknął by je przepisać to i tak akolita miał już to w zamyśle. Te dziwne bazgroły mogły być czymś ważnym dla śledztwa, może ich natura była wskazówką z czym tak naprawdę Averheim miało do czynienia. Goethe nie myślał już o tym więcej, zabrał się za przepisywanie podejrzanych symboli.

Pióro w kałamarz, a później na kartę pergaminu, ale albo Thomasowi się wydawało albo przerysowane znaki mieniły mu się w oczach... wykręcały i emanowały złem nie z tego świata. Trud było orzec czy te emocje są prawdzie, czy oczy nie zwodzą starca. Jednak trwoga w sercu tkwiła ogromna, a samo spojrzenie na nakreślone, dziwne kształty, przyprawiało o wymioty i zawroty głowy... nawet papier jakby buntował się pod piórem odrobinę i nie chciał przyjmować na siebie spaczonych kształtów. Zmuszony nie miał wyjścia jednak... ale tak zapisany zwój śmierdział herezją już na milę stąd.

W głowie akolity pojawiła się myśl by sporządzić dwie kopie takowych symboli... i choć zmusić się mu przyszło podwójnie do tego czynu, to sprostał zadaniu i już wkrótce kieszenie ukryte między połami szat wypełniły się przeklętymi kartami papieru. Również próbka owej dziwnej i jakże tajemniczej, fosforyzującej substancji, znalazła się w posiadaniu Thomasa. Do jej nałożenia użył jednego z wielu narzędzi garbarskich które zalegały na stołach... a docelowo, maź tą umiejscowił w małym puzderku, które być może właściciel trzymał na jakieś chemikalia lub tytoń, albo przyprawy, kto to mógł wiedzieć, i właściwie jakie to miało teraz znaczenie? Zupełnie żadne.

W głębi ducha starszy mężczyzna cieszył się z faktu że Hanna nie widziała makabrycznego dzieła złoczyńców w postaci masowego grobu. Ten widok niestety nie pozostał obcy pannie Irmnie, osobie z natury dobrej i uczynnej, niczego niewinnej i takiej która niczym sobie na takie obrazy nie zasłużyła. W tak młodym wieku tylko tego jej trzeba było... koszmaru w myślach na kolejnych wiele lat. Choć trzeba było mieć nadzieję że jej światły umysł szybko odsunie w czeluście niepamięci takie wstrętne przeżycia i wizje.

Żal było patrzeć na męki Almosa. Ten mężny człowiek odnalazł wreszcie swego kuzyna, jednak okoliczności w jakich się to stało były gorsze niż można byłoby przypuszczać. Nikt nie zasłużył sobie na taką śmierć i na mękę w życiu po odnalezieniu członka rodziny w takim stanie... kogoś kto zginął tak straszliwą śmiercią. Akolita chciał pocieszyć w jakiś sposób Almosa, ale nie wiedział jak, dobry sposób nie istniał. Obiecał sobie jednak że uroczystość pogrzebowa dla Miklosa powinna być zacna. Kiedy kapłani Morra przybyli na miejsce kaźni, Goethe wziął jednego z nich na bok i w dłoń wcisnął mu srebrną monetę prosząc o pochówek godny człowieka zacnego... akolita wiedział że morryci każdego traktują jednakowo, ale ta jedna świeca więcej robiła różnicę, może nie Miklosowi czy Almosowi, ale Thomasowi, jego poczuciu winy i bezsilności w pomocy towarzyszowi.

Ciało za ciałem... tak były wyciągane ze wstrętnego grobu, a Goethe modlił się głośno do Vereny o zesłanie sprawiedliwości na złoczyńców i o zapewnienie miejsca pośród ich przodków w zaświatach. Widok martwej Ute też był dla straca straszliwym ciosem. Choć Goethe nie darzył jej jakimś szczególnym uczuciem to przez chwilę pomyślał o tym że mogła to być Hanna. Za ten brak współczucia dla rodziny martwej Ute, Thomas zganił się w myślach i wiedział że czeka go pokuta... ale nie mógł się okłamywać. Cieszył się że to nie panna Elberg leży w tej zbiorowej mogile.

Każdy robił swoje. Strażnicy, kapłani, śledczy. Jednak kiedy na miejsce ściągnięto właścicieli garbarni, Goethe był zły jak głodny niedźwiedź. Oskarżycielsko wskazywał palcem na Altzwiga i nie wierzył w jego niewinność... Thomas zaklinał się na Verenę i przekonywał strażników i kapitana że nawet jeśli człek ten nie jest w pełni winien to powinien otrzymać on karę za to że nie dopilnował swego mienia i przez to stała się tragedia. Rzemieślnik powinien wiedzieć lepiej... interesować się swym domem i warsztatem, a nie przepijać splamione krwią monety w wyszynku. To może i nie była wina Altzwiga - bezpośrednio, ale było on w jakiś sposób winien śmierci tych ludzi, on i Jochutz, obaj powinni zgnić w lochach pod Averheim. Przebaczenie jest dla tych którzy choć złą idą drogą to szukają tej lepszej, a nie dla tych którzy w dniach srogich topią ludzkie żywota w kuflach i kielichach za skrwawione złoto.

... i choć było ciężko, to Goethe zdobył się na to by przyjżeć się bliżej zamordowanym w okrutny sposób ludziom. Starał się zapamiętać każdy szczegół, wszystko mogło okazać się ważne. Po kilku chwilach, akolita poinformował towarzyszy że spotka się z nimi ponownie już w Ogrodach Morra lub karczmie... gdyż musiał pomodlić się za zamordowanych, później planował powrócić do karczmy na spoczynek, nie wiedział jeszcze że tej nocy nie zmruży oka.

Stary świątynny sługa przygotował list do Adele Ketzenblum, poznanej przez grupę zatwardziałej przeciwniczki sił zła. W liście zawarł wszystkie fakty z jakimi śledczy mieli do czynienia w ostatnich dniach, wytłumaczył też kim jest on sam - ten co list ów złożył. Dokładnie wytłumaczył znalezisko w garbarniach i załączył do listu notę ze skopiowanymi ze ścian znakami z garbarni Altzwiga. Wytłumaczył też istotę owego listu. Chciał by łowczyni wiedziała że choć Thomas i inni śledczy potykają się z siłami zła oraz że mają do czynienia ze spaczonym pomiotem, to sami są gotowi na poświęcenie i złem są nietknięci. Ten list miał być swego rodzaju zabezpieczeniem przed rychłymi decyzjami ze strony kapituły zakonu sigmarytów, jako że ci znani byli ze swej szybkiej i okrutnej oceny tych których drogi przeplatały się z drogami naznaczonych znakiem spaczenia. Thomas zostawił list dla łowczyni w karczmie gdzie kobieta rezydowała. Karczmarz miał jej dostarczyć tę wiadomość, a spotkanie i osobiste opowiadanie wszystkiego było by chyba zbyt trudne dla akolity, a może i nie całkiem bezpieczne. Targany różnymi myślami, Thomas kierował się do domu Olgi Kilisnki. Opowiedział jej o odnalezieniu kilku ciał w garbarniach i poprosił by kobieta udała się z nim do Ogrodów Morra by zidentyfikować ciało męża. Samo proponowanie tego kobiecie było ciężkie, a co jeśli odnajdzie tam ona męża, o tym było lepiej nie myśleć nawet.

Na później Thomas musiał zmienić plany, miast iść do karczmy... został w świątyni Morra i modlił się noc całą. Uronił łez więcej niż sam podejrzewał że jest w stanie. Miał czysty umysł, tej nocy nie myślał o śledztwie i dniu jutrzejszym... ta noc była zarezerwowana dla zmarłych i modlitwy o spokojną drogę dla ich dusz.
 
VIX jest offline  
Stary 30-07-2013, 11:13   #98
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Z dołu wydobyto osiem ciał. Mniej więcej tylu zaginionych szukali. Jeśli do tego grona doliczyć Kurta Gutha, co do którego zaginięcia nie byli pewni. Jednak po wstępnych oględzinach mogli rozpoznać tylko troje. Ute, Miklosa i Rolfa. Rigel tłumiąc obrzydzenie pobieżnie, by nie ryzykować załapania jakiegoś choróbska przeszukał ciała, ale niestety bez powodzenia.

Tymczasem straż sprowadziła dwóch wystraszonych garbarzy. Właścicieli budynków, których tłumaczenia mogły kogoś bardziej nerwowego doprowadzić do szewskiej pasji. Tym niemniej powiedzieli coś ważnego.

Ekhart wciąż czuł mdłości. Osłona z opończy tylko częściowo pomagała. Zdobył się jednak na jej zsunięcie z twarzy, by zadać pytanie:
- “Czerwonej Strzały”? Jak wyglądał ten człowiek? Jak oni się ubierają? - Rigel lekką drżącymi rękoma próbował skrzesać ogień do fajki, by dymem stłumić, ten wstrętny trupi odór.
- Jaka to była pieczęć? Miejska, czy firmy przewozowej? Gdzie to pismo? - głos mu się łamać, a ostatnie zdanie niemal wykrzyczał - Czy któryś z Was ciule w ogóle umie czytać?
Byłby skłonny założyć się o złotą koronę, że tych dwóch durni więcej tego pisma nie widziało.
- Wielebny … - zwrócił się do Thomasa - Czy mógłbyś skopiować na papier te wzory z mazi? Łatwiej będzie nam o nie popytać. – zaproponował.

- Tak. Już się za to biorę herr Ekharcie. - Akolita nie czekał by go prosić dwa razy, zresztą w zamiarze miał by owe znaki ze ścian skopiować. Wyjął pióro, kałamarz oraz kartę pergaminu i począł mozolną pracę kaligrafa.

Garbarz wzruszył ramionami.
- Oni wszyscy podobni. Młody jakiś, z gęby nijaki, w tej całej, no, jak jej tam... liberii latał, ze strzałą. Sporo ich tu biega, ale głównie dyliżansami na długie trasy jeżdżom. A pieczęć to i zwyczajna taka, co ja na pieczęciach się znam? Pięniędze przychodzą, to co miałem narzekać, skoro to więcej niż zarabiałem? Pismo w karczmie mam, pokazać moge. Ale tam wypisane tyle co już żem powiedział.

Jednak Rigel pomylił się i pismo mieli. Ekhart wyraził chęć niezwłocznego zobaczenia papieru i w asyście straży poszedł z garbarzami do „Białego Konia”. Pismo faktycznie wyglądało na urzędowe. Miało pieczęć z wyglądu miejską. Jeden ze strażników biegły w piśmie przeczytał treść, że niby budynki zagrożone, mają je opuścić, ma się rozpocząć remont, za niedogodności płacą srebrem i tyle. Nic ciekawego, po za tym, że zostało dostarczone przez firmę przewozową.

Rigel nie miał jakoś ochoty przeszukiwać kanałów. Miał dość jak na jedną noc. Wiedział jednak, że trzeba będzie je przeszukać. Teraz jednak udał się do „Trumny Kowala”. Zgłodniał, ale nie był w stanie niczego przełknąć przynajmniej dopóki nie pozbędzie się tego potwornego trupiego odoru z ubrania. Na szczęście ani Riehid, ani Inga nie spali. Poprosił o kąpiel i ciuchy na zmianę, a także flaszkę mocnej wódki.
Gdy już się wyszorował z brudu i przebrał poszedł do kompanów i rozlał do kubków mocny trunek. Mieli dobry powód, by się napić.

Następny ruch wydawał się oczywisty. Należało spotkać się rano z Curdem Weissem w biurze Czerwonej Strzały przy Plenzerplatz. Sprawa była piekielnie śliska i niebezpieczna. Ekhart wychylił duszkiem kubek wódki.
- Ehh. – chuchnął w kułak – Musimy być ostrożni. Wpierw posłuchajmy co ma do powiedzenia ten cały Curd. Może chce nas wybadać, może zastraszyć, a może porwać? Licho go wie. Dobrze by było zostawić kogoś na straży. Swoją drogą dałbym wiele, by się dowiedzieć, gdzie się podziewa arcykapłan Mauer. Mam wrażenie, że może być w to zamieszany. Ktoś tu odprawia parszywą magię i do czegoś są mu potrzebne ludzkie serca. W dodatku skumał się ze skavenami. Graf Kauffman, jak na mój gust jest głównym podejrzanym.
Stwierdził lekko już wstawiony.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 31-07-2013, 11:54   #99
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Przebywanie wśród tylu zwłok okazało się gorsze od przewidywań Klausa. Myślał, że jest oswojony ze śmiercią. Fakt, iż zabijał, dawał mu spora dawkę obojętności i znieczulenia na widok zwłok. Na te widoki nie był jednak przygotowany, co gwałtownie opróżniany żołądek zdawał się potwierdzać. Właściwie to nawet po ogarnięciu masakry w garbarni wciąż nie wiedział, czy to towarzystwo czułych osób tak na niego wpłynęło czy też rozmiar i sposób dokonanej zbrodnii. Widział, że nie mylił się specjalnie podejrzewając kultystów, choć ślady wskazywały także na udział skavenów – a przynajmniej tak mówili inni, którzy bardziej się na tym znali. Ciężko mu było w nie uwierzyć i nie wykluczał, że ktoś specjalnie upozorował szczurze ślady aby zmylić ścigających. Czemu jednak nie sfałszował obu śladów? I czemu nie ukrył lepiej zwłok, skoro tak się przejmował pościgiem?

Pytania wciąż się mnożyły, ale nie można było zaprzeczyć, że odnalezione zwłoki stanowiły odpowiedź na co najmniej jedno zadane wcześniej pytanie. Wiedzieli już gdzie są porwani i że nie żyją. Po wyciętych sercach można się było domyślać, że chodzi o jakiś rytuał, po cóż innego wycinać by te organy? Motyw rytualny potwierdzały także mroczne znaki wymalowane wewnątrz garbarni.

Przesłuchanie garbarzy naprowadził go jednak na pewną ciekawą poszlakę którą podzielił się z resztą gdy już byli sami

- Myślicie , że to przypadek, że ktoś z Czerwonej Strzały chce nas zatrudnić właśnie teraz gdy prowadzimy śledztwo? Jak myślicie, chodzi o to by zając nam czas bzdurami, obserwować czy tez pozbyć się po cichu ?

Treser nie wierzył w taki zbieg okoliczności. Był już pewny, że zatrudnienie ich było spowodowane zupełnie inną przyczyną niż chęć wytropienia skradzionych dóbr... które równie dobrze mogli sami schować, aby mieć pretekst do zatrudnienia śledczych. Co prawda zeznania garbarzy to było za mało dla straży aby wyprowadzić jakieś konsekwencje wobec firmy i jej właścicieli, dla Tresera jednak było to wystarczająco wiele, by mieć daleko idące podejrzenia.

Zgodnie z planem, nie odstępował Thomasa na krok, poszedł więc z nim do domu Olgi Kilisnki by następnie odprowadzić kapłana do świątyni Morra. Po drodze próbował dopytać się o znaczenie dziwnych znaków w garbarni, wyglądało jednak na to , że i dla kapłana były one zagadką. Pobyt i nocleg w świątyni Morra to było jednak za wiele jak dla człowieka pokroju Tresera. Wrócił tym razem wyłącznie w towarzystwie Rexa do karczmy obiecując, że po śniadaniu przyjdzie po kapłana do świątyni, chyba że ten wcześniej zjawi się w karczmie. Miał jednak nadzieje, że kapłan nigdzie nie będzie się samotnie przechadzał, stanowił bodajże najłatwiejszy i jeden z najcenniejszych łupów dla ludzi którym mogli się do tej pory narazić.

W karczmie zgodził się z przypuszczeniami Ekharta , jedynie na zarzut skierowany wobec Kauffmana wzruszył ramionami nie mając własnego zdania. Nie sięgał aż tak daleko w głąb , zwłaszcza polityczny, nie mając bezpośrednich zarzutów.
 
Eliasz jest offline  
Stary 01-08-2013, 11:47   #100
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Angestag, 31 Nachhexen
Ranek


To była ciężka noc. Dla wszystkich związanych z tą sprawą, od zwykłych strażników, przez członków drużyny "śledczych" aż po rodziny i znajomych ofiar. Oni oczywiście rozpaczali i przeżywali najbardziej. Olga Kilinski bez trudu rozpoznała męża, mimo jego marnego stanu. Zalewała się łzami i rozpaczała. Zupełnie inaczej niż kupiec Hazelhoff, który przyjął to milczącą rezygnacją. Płakała także matka Ute. I nawet wielka Hermenegilda siedziała bez śladów życia na twarzy. Któryś ze strażników najwyraźniej ją zawiadomił i rozpoznała swojego syna.
Niewiele zaznano snu. Kapłan Vereny spędził ten czas na modłach, Irmina na pisaniu, inni na piciu i przewracaniu się z boku na bok, aż zmęczenie zwyciężyło.
Do życia przywróciło ich dopiero wiszące już dość wysoko na niebie słońce, zapowiadające ładną pogodę.


Zajazd "Koniec Podróży" nie był przybytkiem, na odwiedzanie którego mogłoby sobie pozwolić którekolwiek z nich. Oprócz Irminy, rzecz jasna, chociaż i ona najpierw musiałaby poprosić o jakieś dodatkowe środki, bo pewnym było, że tutaj można się zrujnować. I wielu tutejszych mieszkańców, odpowiednio bogatych, często właśnie to robiło. Oni jednakże minęli wspaniałe elewacje, kierując się do bocznej części stojącego przy głównym placu Averheim budynku, do pomieszczeń towarzystwa przewozowego "Czerwona Strzała". Choć wynajmowano część samej karczmy, to wejście było tu osobne. Stały przed nim obecnie dwa dyliżanse, kręciło się też kilku ludzi w żółto-czerwonych liberiach. Wozownie i stajnie umiejscowione były raczej gdzieś indziej, mimo tego tutaj właśnie prowadzono większość prac, zwłaszcza tych związanych z załadunkiem.
Obok tętniło życie, a tłum ludzi tworzył specyficzny gwar, do którego przywykli już wszyscy przebywający w stolicy Averlandu odpowiednio długo.

Gdy weszli do środka, do wnętrz bardzo gustownych i urządzonych z lekkim jednak przepychem, i powiedzieli w jakiej sprawie, od razu skierowano ich do gabinetu, w którym przywitał ich Curd Weiss. Mężczyzna od wczorajszego dnia nie zmienił się zupełnie. Uśmiechnął się na ich widok i wskazał krzesła. Nie wydawał się niczym przesadnie zmartwiony, szybko też wyszło na jaw, że nie otrzymał żadnych wieści o odnalezieniu zaginionych. Lub świetnie udawał tę niewiedzę. Najwyraźniej jednak martwił się zupełnie czymś innym.
- Witajcie, cieszę się, że byliście w stanie dotrzeć. Jak wasze śledztwo?

Było to pytanie grzecznościowe, na które wcale mógł nie chcieć znać odpowiedzi. I niezależnie od niej, miał własną sprawę, którą przedstawił niedługo potem.
- Tak jak wspominałem wczoraj, mamy pewne problemy. Chciałbym, byście zbadali jeden z nich. Niestety, prawdopodobnie zajmie to cały dzień, ale nie mam żadnych ludzi, których mógłbym do tego wysłać. Otóż, w zeszły marktag zaginął jeden z naszych wozów. Wiemy, że dotarł do "Pożądanego Odpoczynku", pierwszej lub ostatniej przystani przy Averheim. Zajazd ten znajduje się tylko dziesięć mil od miasta. Ale po wyjechaniu z niego, ślad po transporcie zaginął. Jeśli podejmiecie się tego, zapłacę każdemu pięć szylingów, dodatkowo dam list dzięki któremu będziecie mieli darmowe wyżywienie a nawet nocleg w "Pożądanym Odpoczynku". Chciałbym tylko wiedzieć, co się tam wydarzyło. W razie odzyskania części dóbr przewiduję dodatkowe wynagrodzenie.
Skończył, patrząc to na jedno, to na drugie i wyczekując na decyzję. Trzymał się dość sztywno, ale nikomu nie wydał się człowiekiem próbującym wciągnąć ich w pułapkę.
 
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172