Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-08-2013, 20:24   #121
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Hanna cieszyła się, że mimo trudności, nikomu nic się nie stało. Thomasowi miały zostać siniaki, ale przecież sam był sobie winny i mimo, że dziewczyna martwiła się o niego, to w myślach ganiła za straszną lekkomyślność. Przecież mógł zginąć. Dookoła nich i tak było bardzo wiele śmierci. Służka nie zbliżała się do mutantów, również do tego przesłuchiwanego, zostawiając to zupełnie w gestii mężczyzn. Dopiero, gdy było po wszystkim, dołączyła do grupy przy wozie.
Resztę czasu w oczekiwaniu na przybycie pomocy, Hanna spędziła na nauce władania mieczem. Było to straszne w pewien sposób. Dzierżyć coś, czym tak łatwo można było uśmiercić człowieka! Ciężko było sobie także wyobrazić stawianie czoła prawdziwemu przeciwnikowi.
- W jaki sposób możecie pozostać opanowani, walcząc z chcącym za wszelką cenę was zabić przeciwnikiem? Patrząc mu w oczy i blokując jego ciosy? Ja się boję, że zastygnę w przerażeniu w takiej sytuacji!
Słowa te skierowała do wszystkich zaznajomionych z walką. I zastanawiała się nad tym aż nie dotarli do karczmy.
Tam służka otworzyła jedno wino. Nawet nie wiedziała kiedy się skończyło. Nie brała udziału w rozmowach z kimś spoza ich grupy. Głowę ciągle zbyt mocno wypełniały jej okropności.

Kiedy Jeździec Równin skończył rozmowę z kupcem dołączył do reszty kompanii przy stole. Odpalił fajkę i pykał chwilę zamyślony, puszczając kółka dymu pod sufit.
- Nie wiem co o tym wszystkim myśleć - stwierdził. - Tyle dobrze, że nie była to zasadzka na nas. Może Weiss chciał jeno wejść z nami w komitywę, żeby wyciągnąć nieco informacji o śledztwie. A może chciał pozbyć się nas na jakiś czas z miasta? Ciekawym, czy Striganie, o których mówiła kobieta to ci sami co handlowali pod miastem. Każdemu wiadomo, że żaden Strigan nie skalał rąk uczciwą pracą. Pasują do nich takie interesy.
- A może to zwykły zbieg okoliczności i pan Weiss nie jest w nic złego zamieszany? -
Hanna popatrzyła po wszystkich zebranych na stole, nie czując się przekonana i upewniona w tej całej podejrzliwości. - I nie sądzę, by tacy Striganie wzięli coś co mogło być prochem, a zostawili drogi jedwab - ściszyła głos. - Nie wiem jaką premię nam obiecywał, ale to na pewno jest o wiele więcej warte niż kilka szylingów - uśmiechnęła się niewinnie.

- Jeśli jaka wojna idzie to i proch będzie w cenie - powiedział Almos. - Ale diabli ich tam wiedzą. Wróćmy jutro do miasta i przekażmy wszystko Weissowi, niech on sobie głowę łamie. Możemy się jeszcze po drodze rozejrzeć za śladami prochu na trakcie, a ja zaraz przyjrzę się wozom w zajeździe. Może Klaus mógłby kazać Rexowi powęszyć za prochem?
- Mało prawdopodobne by przyjechali ze skradzionym ładunkiem do gospody
- Irmina wzruszyła ramionami - Skoro ich zleceniodawca był z Averheim to pewnie tam pojechali. W dużym mieście najłatwiej zniknąć ze skradzionym towarem. Mnie intryguje czy ten ktoś ma powiązania z naszym zakapturzonym. Jeśli tak nasuwa się pytanie po co im proch? Trzeba zapytać Weissa ile go było. Ciekawe do czego może im być potrzebny?
- Może do uzbrojenia jakiejś armii?
- Hanna zastanowiła się nad tym przez chwilę. - Lub do wysadzenia czegoś. Słyszałam, że proch potrafi narobić poważnych szkód. Albo chcą sprzedać. Jeśli szykuje się duża wojna na północy, to czy jego cena znacznie nie podskoczy? - wzruszyła ramionami, wszystko to było tylko zgadywaniem.
 
Lady jest offline  
Stary 31-08-2013, 21:36   #122
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Irmina nie czekała na wyniki negocjacji z kobietą ani na przesłuchanie mutanta. Trzeba było jak najszybciej przetransportować to co odzyskali z napadu, martwą obsługę transportu i Thomasa do gospody, a zbliżał się przecież wieczór. Na szczęście z tego co mówił Weiss gospoda powinna była być niedaleko, więc młoda czarodziejka wraz z nieodstępującym jej ochroniarzem, zgłosiła się na ochotnika do sprowadzenia pomocy.

Wzięła list od ich zleceniodawcy i ruszyła w drogę. Była zadowolona, że będzie miała trochę czasu by w samotności przemyśleć wszystko co kłębiło się w jej głowie. Hans swoim zwyczajem nie odezwał się przez całą drogę, co tym razem akurat było jej bardzo na rękę.
Myślała o mutantach, strasznych okaleczonych istotach, które kiedyś były ludźmi. Wiedziała co powodowało mutacje. Chaos! Ta wszechogarniająca siła której jednym z aspektów była... magia.
Poczuła zimno przesuwające się wzdłuż jej kręgosłupa. Czy rzucając czary narażała się na takie konsekwencje? Czy to dlatego, tak wiele czasu w kolegium poświęcano na przekonanie adeptów, jak bardzo niebezpieczna jest ścieżka ich życia? Okryła się mocniej płaszczem. Zimno rozchodziło się szybko po jej członkach. Musiała się nauczyć jak panować nad niebezpieczeństwem. Jak się zabezpieczyć. Myśl, że mogłaby zamienić się w potwora mroziła ją od środka.

Do zajazdu nie było więc dojechali w miarę szybko. Dziewczyna pokazała gospodarzowi list od przedstawiciela kompanii i w skrócie opowiedziała na co trafili w związku z poszukiwaniami, które im zlecono. Okazało się, że w środku, przy jednym ze stołów siedział oddział strażników dróg. Słysząc historię dziewczyny karczmarz zawołał jej dowódcę, któremu ponownie musiała mówić o tym co odkryli. Dokładnie opisała im miejsce w którym należało zjechać ze szlaku. Nie miała ochoty ponownie pokonywać tej drogi. Jej nieprzyzwyczajone do konnej jazdy ciało było wyjątkowo obolałe i wrażliwe. Myśl, że miałaby ponownie narazić je na otarcia w siodle wywołało kolejny dreszcz. Na szczęście strażnicy najwyraźniej wiedzieli jakie miejsce opisuje. Nic dziwnego. Jeśli patrolowali te tereny musieli znać tu każdą piędź ziemi.

Z ulgą przyjęła klucz do pokoju, obietnicę gorącej kąpieli i maści na otarcia. Gdy pozostali jej towarzysze wrócili była już odświeżona, a jej ciało z ulgą chłonęło działanie leczniczych substancji.
Przy posiłku podzieli się z nią informacjami zdobytymi od mutanta. Nie wyglądało to dobrze. Myśl, że ktoś kto nie ma żadnych skrupułów, jest teraz w posiadaniu sporej ilości prochu nie dawała jej spokoju. To była niebezpieczna substancja. Zastanawiała się jak duży był ładunek wieziony przez przewodników. Ciekawe czy Weiss przyzna się do tego, skoro wcześniej nawet nie wspomniał o takim składniku ładunku.
- Może powinniśmy poinformować o tym prochu kapitana Baerfausta? Powinien mieć chyba świadomość, że taki ładunek może być w mieście, do tego być może w rękach obłąkanego mordercy.

Popatrzyła na przydzieloną jej część pieniędzy, które zabrali mutantom i pokręciła głową:
- Nie potrzebuję tych pieniędzy. Chcę by dostał jej Hans, za to że musi się męczyć wędrując za mną po drogach konno. - Uśmiechnęła się trochę smutnym uśmiechem do swego strażnika.
Hans wzruszył ramionami.
- Dostaję swoją zapłatę, ale jak chcecie dać, to wezmę.
- Tak, chcę byś je zabrał
- Przesunęła pieniądze w jego stronę.
Bez słowa wziął je i schował do sakiewki. Skinął głową w podzięce.
 
Eleanor jest offline  
Stary 01-09-2013, 15:50   #123
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Festag, 32 Nachhexen
Wczesne popołudnie


Niewiele znaleźli przy zajeździe, a Rex także wcale nie okazywał się pomocny. Nawet jak wyczuwał jakieś delikatne ślady zapachu, to były zbyt rozrzedzone i nie potrafił poprowadzić im jakimkolwiek tropem. No, oprócz tego prowadzącego bezpośrednio do odnalezionego wozu, gdzie prochu wyczuwał aż nadto.
Odnalezienie śladów samemu okazało się już zupełnie niewykonalne. Nikt nie zgubił innej beczułki, ani nie rozsypał dużej ilości prochu.
Przynajmniej noc minęła spokojnie, co najwyżej niektórzy obudzili się z kacem. Thomas zaś z obolałymi kośćmi i mięśniami - mimo tego czuł się po nocy znacznie lepiej, wysmarowany jakimiś maściami. Jego niemłode ciało powoli dochodziło do siebie, lecz to musiało wystarczyć.

Jazda powrotna do Averheim, oprócz obolałych ud, tyłków i w przypadku świątynnego sługi - całej reszty - okazywała się równie spokojna. Ciałami, wozem i całą resztą bałaganu zająć się miała straż, która tylko przesłuchała ich krótko na okoliczności całego zdarzenia. Potem musieli już tylko trzymać się drogi. Mijali niewielu podróżnych, nawet bliżej miasta. Strigan nie spotkali. Rex nie podjął żadnego tropu, a i nigdzie nie zobaczyli śladów prochu. Poranna mgła szybko minęła i aż do południa na niebie widać było wyłącznie niegroźne, małe chmury. Wtedy też dotarli do stolicy Averlandu, znacznie cichszego i spokojniejszego, jako, że w Festag niewiele osób pracowało. Nawet doki ucichły. Niestety smród pozostał taki sam.
Dojechali do stajni "Czerwonej Strzały", aby oddać zmęczone już wierzchowce. Pewnie dawno nie miały możliwości udać się w taką podróż. W tym czasie niebo już znacznie bardziej się zachmurzyło.
Znów zapowiadało się za deszcz. Mogli zgadywać, że zacznie padać za kilka dzwonów.


Weissa spotkali tak jak poprzednio, w biurach "Czerwonej Strzały". Co ciekawe, zanim tam dotarli, zaczepił ich jeden ze strażników miejskich.
- Kapitan chce z wami porozmawiać, macie zdać raport. Powiedział jednak, że nie jest to takie pilne, jeśli macie pilniejsze zajęcia.
Odmaszerował, nie czekając na odpowiedź. Cóż, robili się coraz bardziej rozpoznawalni w tym mieście. Kurd, po wysłuchaniu wieści, zasępił się mocno, pocierając brodę.
- Biedni ludzie. Tak myślałem, że mogło stać się coś podobnego.
Westchnął, sięgając do biurka. Obejrzał przy tym jedwab, który przynieśli. Tu wydawał się zadowolony. Wydobył sakiewkę.
- Tak jak się umawialiśmy, po pięć szylingów dla każdego. Dodatkowo dwadzieścia w sumie za materiał, podzielicie się. Wybaczcie, że nie powiedziałem, że konkretnie chodzi o proch. Pracujecie dla straży, a pewne rodzaje towaru potrafią być konfiskowane ostatnimi czasy.
Nie zmienił wyrazu twarzy, patrzył na nich myśląc o czymś zupełnie innym.
- Prócz kilku skrzynek wina, reszta wozu była nim zapakowana. Nie wiem ile dokładnie miało tego być, to wyjaśniłby list przewozowy. Dowiem się dopiero jak dotrze goniec. Zapłacę, jeśli dowiecie się czegoś o tych mutantach i grupie, o której wspomnieli. Ja niestety nic o tym nie wiem.
Usiadł na fotelu, wspierając głowę na rękach i przecierając dłońmi oczy. Wyglądał na zmęczonego.
- Miałbym dla was kolejną robotę. Wyjaśnię szczegóły, gdy zjawicie się tu jutro rano. Niekoniecznie tuż po świcie tym razem.
Uśmiechnął się słabo, lecz widać było, że nie było mu do śmiechu. Otworzył jakąś księgę, szukając czegoś. Powiedział przepraszającym tonem:
- Jeśli to wszystko, to chciałbym pozostać sam. Mam jeszcze sporo do zrobienia.
 
Sekal jest offline  
Stary 05-09-2013, 00:56   #124
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Słowa Almosa Thomas przyjął z uśmiechem na twarzy. Zresztą, uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił bo ból w okolicach żeber dał o sobie znać w nienajmilszy sposób.

- Usłyszeć takie słowa, z ust wytrawnego jeźdźca takiego jak ty Almosie, to więcej niż komplement. Jakoś w tamtej chwili wydało mi się rozsądne to co zrobiłem... ale masz rację. Jeśli następny raz dojdzie do potyczki odpuszczę sobie rycerskie szarże. - Thomas wysilił się na kolejny uśmiech. Almos był zacnym i prawym człowiekiem, a jego słowa słuszne. Thomas poczuł ukłucie w sercu na myśl o Miklosie i losie jaki spotkał tego młodzieńca i członka rodziny Almosa. Żaden z nich nie zasłużył sobie na taki los, jeden na śmierć a drugi na żałobę.

Gdy rozmowa zeszła na temat czynu Almosa, Thomas skwitował to krótko.

- Zrobiłeś co musiałeś Almosie. W oczach świątyni jesteś niewinny, w oczach Vereny pewnie rozgrzeszony. Sam pieczęć i podpis swój złożę gdzie trzeba by o braku twej winy świadczyć. - Thomas nie wiedział czy mógł tak mówić, ale miał nadzieję że takie słowa pomogą w jakiś sposób wojownikowi o sokolim oku i dobrej ręce do łuku. Słowa wtedy nie mogły zaszkodzić nikomu. Chyba.

***

Gdy kompania oglądała wóz i to co na nim było, Thomas leżał sobie spokojnie pod drzewem. Odpoczywał. Myśli kłębiły się w jego głowie. W sumie mutanci napadający na wóz nie są czymś nadzwyczaj niecodziennym, a jednak, w tym wszystkim było coś dziwnego. Thomas żałował że nie uczestniczył przy przesłuchaniu kobiety. Wiedział że Klaus spisał się jak zawsze, ale akolita miał kilka pytań które z miłą chęcią zadałby osobie która paktowała ze zniekształconymi. Nawet mogło nie chodzić o sprawy związane z ładunkiem lub napadem samymi w sobie, ale bardziej o naturę dotnikętych zwyrodnieniem istot. Z drugiej strony, Thomas zdawał sobie sprawę że może nie był to najlepszy czas na naukowe badania i tezy... ale czy w ogóle był dobry czas na takie sprawy. Obolałe żebra podpowiadały że nawet jeśli tak to nie był to ten czas. Oby Irmina była bezpieczna w swej podróży. Hans wyglądał na osobę która potrafiła zadbać nie tylko o siebie, wszak do tego był szkolony i zadania swe wykonywał pewnie od wielu lat... ale Goethe przestawał ufać powoli każdemu. Cała sprawa zdawała się zataczać co raz to szersze kręgi, a skromne osoby śledczych co krok napotykały możniejszych obywateli którzy posiadali złoto i władzę. Thomas poczuł ukłucie w mostku, czy było to za sprawą poczucia że nie dadzą rady rozwikłać zagadki czy może po prostu ból napływał do podskórnych ran i zakażał je na swój dziwny sposób? Thomas zamknął oczy i pogrążył się w błogim spokoju.

Gdy przybył wóz, Thomas wgramolił się nań z pomocą towarzyszy. Kiedy rozmowa zeszła na temat podziału łupów - jakież to było dziwne słowo, przecierz Thomas złupił najwyżej tylko kilka siniaków i nic poza tym - akolita powiedział że broni żadnej nie potrzebuje, a z jej sprzedaży i znalezionych monet weźmie tylko tyle ile inni z grupy osądzą że mu się należy. Uczucia tłukły się w duchu akolity. Potrzebował broni, niebezpieczeństwa napotykali poważne i sztylet mógł nie wystarczyć by być przydatnym w walce. Pomimo sędziwego wieku, Thomas nie pogardziłby mieczem, a może nawet i czym co mogłoby ochronić jego skórę, stalowa zbroja to może byłoby za dużo, ale nadchodził czas by pomyśleć o jakiejś osłonie delikatnego ciała straca. Słowom Hanny też nie można było zaprzeczyć. Piękna młódka miała rację. Goethe wygladał jak dziad proszalny w swej znoszonej i porwanej szacie oraz zniszczonych sandałach. Jedyne co mówiło że jest kimś więcej niż podróżującym żebrakiem był wisior z symbolem Vereny, wiszący na szyi na grubym łańcuchu. Prawdą mogło być że przynosi hańbę towarzyszom poprzez swój wygląd. Dlatego postanowił przyjąć pieniądze, jeśli jakieś dostanie. Broni zniekształconych wziąć nie chciał, nawet opłakany stan uzbrojenia akolity go do tego nie zmusił. Monety wędrowały z rąk do rąk i nie raz i nie dwa używał pewnie już monet trzymanych przez zmienionych, na myśl tę Thomasem aż zatrzęsło, ale broń wydawała się być czymś zbyt osobistym by przejąć ją po mutancie. Lepiej było kupić coś od rzemieślnika. Mając dużo czasu, Goethe zaplanował że jeśli tylko jakaś gotówka wpadnie w jego dłonie, poprosi Ekharta by ten kupił mu jakieś zacne ostrze u zbrojmistrza. Thomas nie znał się na broni ni w ząb, zatem dobrze by było by ktoś w tej materii doświadczony zajął się wyborem uzbrojenia. Na takich rozmyślaniach, spokojnie, mijała droga do zajazdu, do Pożądanego Odpoczynku.

***

Za maść którą dostał na swe stłuczenia, Thomas podziękował niskim ukłonem i błogosławieństwem dla karczmarza, jego rodziny i domu. W zaciszu pokoju który został mu przydzielony, akolita nałożył wonną pastę i umył się dokładnie od stóp do głów. Wciąż w swej tułaczej wręcz szacie, dołączył do kompanów w głównej sali karczmy i raczył się rozmową i jadłem. Każde słowo swoich towarzyszy, Thomas pochałaniał z chciwością niczym chleb z masłem który znalazł się na stole. Wszyscy mieli niby rację, z tego wynikało, ale kto miał słuszność? Kto był dobry a kto zły, tego jednego akolita nie mógł wydedukować. Ładunek prochu, naznaczeni zmianami, morderstwa w garbarniach Averheim, Czerwona Strzała, Czerowna Korona, jak to wszystko się łączyło i czy miało jakiś sens?

Ból, głód i chłód spowodowały że Thomas nie miał ochoty na czynny udział w rozmowie. Skupił się na słuchaniu i rozważaniach, ale i te ostatnie czynności przychodziły z trudem. Po posiłku Thomas zagaił do Ekharta.

- Jak mniemam, po powrocie do miasta zamierzacie sprzedać znalezioną broń. Jeśli tak, to czy ty Ekharcie byłbyś łaskaw za mą część, oczywiście jeśli takowa będzie mi przydzielona, zakupić broń najodpowiedniejszą dla mej osoby? Na orężu się nie znam tak dobrze jak na modlitwach czy księgozbiorach, a jeśli będę mógł ci się jakoś odwdzięczyć to z radością to zrobię.

Te kilka monet które akolita otrzymał od towarzyszy miało zamienić się w niedługim czasie w solidny strój, dobry do długich podróży i gotowy na każdą pogodę. Oby starczyło na te niewielkie zachcianki starego człeka.

***

Kolejny dzień nie był wcale lepszy jeśli idzie o samopoczucie akolity. Przynajmniej się wyspał, a nie jak dnia poprzedniego, jechał cały dzień w siodle i to po całonocnych modłach za dusze zamordowanych averheimczyków. Kości, stawy i mięśnie wciąż bolały. Thomas nałożył kolejną porcję maści zdrowotnej otrzymanej od karczmarza i ruszył z kompanami w drogę powrotną do Averheim. Pogoda psuła się z każdą chwilą, to jednak nie odstraszało podróżnych którymi trasa była usłana niczym wiosenna łąka kwieciem. W czasie podróży Thomas starał się opowiadać legendy dotyczące wielkich sławą ludzi którzy służyli Siostrze Verenie... opowieści były to długie i nudne, ale dla staruszka każda chwila gdy głosił wiarę była niczym woda na młyńskie koło. Z Almosem można było ciekawie porozmawiać na tematy wiary gdyż jak się okazało i on był wiernym wyznawcą Wagi. Klaus był studnią wiedzy na temat tego jak Thomas powinien zadbać o swoje bezpieczeństwo kiedy jest poza murami świątyni, a wciąż w murach niebezpiecznego miasta. Ekhart choć cichy, to zmuszony był wysłuchać starego akolity na temat tego jaką bronią najlepiej by było mu się posługiwać, ale co tam Goethe mógł o tym wiedzieć, gadał tylko i gadał. Thomas podpytywał pannę Hannę o samo Averheim i rodziny szlacheckie, żadna historyjka nie była bez sesnu i każdą świątynny sługa odnotował w myślach. Na koniec, Thomas chciał wdać się w poważniejszą rozmowę z panną Irminą, do tej pory nie mieli zbyt wielu okazji na dywagacje. Jednak natura problemu nad którym wszyscy pracowali zataczała szerokie magiczne kręgi, a o tych Irmina wiedzieć mogła najwięcej z całej drużyny. Chaos, spaczeń, rytualne morderstwa, dziwne - sekretne znaki na ścianach... to wszystko miało posmak magicznych mocy. Thomas jako stary zakonnik posiadł niewielką wiedzę na te tematy, pogłębić ją mógł rozmową z uczennicą kolegium niebios. Zresztą, droga się dłużyła, wypadało wykorzystać ten czas na naukę, rozrywkę rozmową i wzmocnienie więzi z kompanami.

***

W Averheim, w siedzibie Czerownej Strzały, Thomas uważnie obserwował zachowanie herr Curda Weiss'a. Był on w kręgu podejrzeń grupy śledczych i każde jego spojrzenie mogło zdradzić to że wiedział o zasadzce. Dobrą wieścią nie było też to że nie powiedział on grupie w której był Thomas, o faktycznym ładunku, o prochu strzelniczym. To oznaczało że człowiek ten zataił w sumie niezbyt ważny fakt, a tym stracił przychylność akolity. W sprawach ważniejszych mógł ich okpić niczym stary zbir małego dzieciaka. Dziwić się nie było czemu po cześci, wszak był to kupiec jakiegoś wymiaru, a ci z prawdomówności nie byli znani, jednak człowiekowi pokroju Gothego to nie pasowało... sługa Sprawiedliwej Pani na usługach kłamcy i kombinatora. Weiss nie był też ochoczy by podzielić się innymi informacjami dotyczącymi ładunku prochu, a to było jak gwóźdź do trumny dla Thomasa. Gdyby nie fakt że herr Weiss mógł być częścią zła które działo się w Averheim lub drogowskazem do Zakapturzonego, to Thomas zrezygnował by już tego dnia z dalszej pracy dla tego człowieka. Choć z drugiej strony... srebro jakim zapłacił Curd mogło poprawić znacznie sytuację w jakiej znalazł się Goethe. Jak zwykle, decyzje były tylko te złe i te gorsze.

Po odbytej rozmowie w towarzystwie przewozowym, Thomas wybrał się z towarzyszami którzy szli by porozmawiać z Adele Ketzenblum. Później akolita planował szybkie zakupy na pobliskim ryneku... o twarzystwo poprosił Klausa.
 
VIX jest offline  
Stary 05-09-2013, 16:17   #125
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Na reszcie można było zmyć z siebie pył traktu. „Porządany Odpoczynek” dawał to co obiecywał. Ekhart był markotny. Od potyczki z mutantami zamknął się w sobie i prawie w ogóle się nie odzywał coś tylko mrucząc pod nosem i czasami wzdychając.
Dopiero w gospodzie i dopiero, gdy wypił trochę zdobycznego wina język mu się nieco rozplątał.
- Widzisz Almos … - zagadał do jeźdźca równin – mutanci jak ludzie. Są dobrzy i źli. Ci byli źli … ona była zła. Założę się, że nimi dowodziła i kontaktowała się z ludźmi, tymi … no … normalnymi. Kręciła … ten mutant, cośmy go z Klausem … on prawdę mówił.
Głowa Ekharta chwiała się już niebezpiecznie.
- Nie powinniśmy zabijać mutantów, że … mutancie … nie ich wina … moja nic złego nie zrobiła … a oni ją … jak zwierzę … zabiję ich … ich wszystkich i tego … tego gnoja też. – stwierdził dobitnie.
Oczy Ekharta zaszkliły się od łez. Głowa zaczęła mu opadać coraz niżej, aż w końcu opadła na blat stołu i Rigel zasnął.

Następnego dnia nie wracał już do tej rozmowy jadąc na grzbiecie Tercio do Averheim.
Pomimo pewnego niepokoju jaki odczuwał w samym mieście niewiele się zmieniło. Z początku udali się na rozmowę z Weissem, który zgodnie z obietnicą wręczył im nagrodę i dość szybko chciał ich odprawić, jednak Ekhart nie byłby sobą, gdyby nie próbował wyciągnąć od Kurda jakiś informacji.
- Panie Weiss … jeśli można zając Panu chwilę. – zaczął Ekhart - Mutanci zostali uprzedzeni o transporcie, a to oznacza że ma Pan w “Czerwonej Strzale” szpiega. Może Pan nam powiedzieć kto w kompanii wiedział o tym prochu?
Kurd zatrzymał się w pół ruchu, namyślając. Potem uniósł wzrok.
- Być może ma pan rację, jeśli te informacje są faktycznie prawdziwe. Przeanalizuję to i spróbuję się dowiedzieć. Prócz mnie oczywiście pan Kauffman. Ludzie w naszej placówce w Middenlandzie. Może ktoś po drodze. Woźnica i ochroniarz. I przynajmniej jeszcze kilka osób, również tutaj w Averheim –ten towar nie był nasz, my tylko czerpiemy zyski z przewożenia go.
- Nie pytam przez zdrożną ciekawość. -
zastrzegł się Rigel unosząc ręce, jak gdyby spodziewał się odmowy - Ale działając w interesie “Czerwonej Strzały” i jej klienta, czy mógłby Pan powiedzieć do kogo należał towar i dla kogo był przeznaczony? W Middenlandzie jak zgaduję? Podejrzewam że zagarnięcie towaru mogło mieć na celu nie tyle zdobycie ładunku, co uniemożliwienie jego dostarczenia. Może przez konkurencję? – snuł na głos przypuszczenia Rigel.
Weiss westchnął i pokręcił głową.
- Przykro mi, nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Nawet jeśli stoją za nim dobre chęci, to za moimi plecami stoi reputacja "Czerwonej Strzały", której to narazić nie mogę.

Cóż … Ekhart zrozumiał, że dalsze nagabywanie Weissa niewiele lub zgoła nic nie da. Pożegnał się zatem i wyszedł na ludny Plenzerplatz przed siedzibą kompanii. Zbyt wielu ludzi wiedziało o transporcie, by coś ustalić. Może …
- A może to graf Kauffmann? – widząc zdumione spojrzenia towarzyszy, dodał – Może to on zorganizował napad? Skoro ładunek nie był jego. Łatwy sposób na zagarnięcie. Weiss mógł nawet o tym nie wiedzieć. Wynajął nas bo graf miał nadzieję, że zginiemy w potyczce. Nie przewidział że mutanci się spiją. Ta ruda kobieta była trzeźwa i na straży. Może czekała na nas?
Snuł na głos swoje domysły wyciągając fajkę, by po chwili raczyć się palonym tytoniem.
- Wiecie mam pomysł. Część z nas powinna pójść do kapitana Baerfausta i zdać mu sprawę skoro sobie tego życzy. Ja jednak chciałbym w tym czasie odwiedzić Adele Ketzenblum, tą łowczynię z „Białego Konia”. Ktoś idzie ze mną? – spytał.
- Jeśli ktoś nie chce rozmawiać to przydałoby się załatwić Troche lin i jakieś latarnie. Warto po tych spotkaniach w miarę szybko przed zmrokiem w końcu spenetrować to wejście do kanałów przy domach garbarzy. Kryjówka skavenów może być ukryta, ale po zmroku i ulewie, jak się przyczaimy może zobaczymy jak wychodzą? Może udałoby się pochwycić języka? Co o tym myślicie?
Rigel miał zdecydowanie ambitne plany na wieczór.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 06-09-2013, 15:37   #126
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
- Mam w jukach dziesięć metrów liny, powinno wystarczyć – odpowiedział Almos Ekhartowi.

Były strażnik dróg, dziś rzutki i energiczny, zdecydowanie nie przypominał siebie samego z poprzedniego wieczora, gdy przemówiło przezeń wino. Te kilka słów wybełkotanych wczoraj wiele wyjaśniło i wystarczyło Jeźdźcowi Równin za dłuższą opowieść. Ekhart podążął ścieżką zemsty, co w oczach nomady czyniło zeń wartościowego ale i nieobliczalnego sprzymierzeńca. Prawdopodobnie dlatego były stróż prawa znalazł się w avenburskim lochu. Jego łzy przypomniały Almosowi rozpacz kobiety z jego wioski, której odebrano i oddano kapłanom zdeformowane dziecko. To wtedy po raz pierwszy koczownik usłyszał słowo „mutant”. Almos nie zdążył dopytać kim dla Ekharta była „ona”, zaś Rigel chyba dziś nie pamiętał nic z wieczora. Almos postanowił więc nie wracać do bolesnego dla kompana tematu.

- Jakieś latarnie i pochodnie nam chyba zostały po wyprawie do grabarni – powiedział. – Ja dla siebie pożyczę jakąś z „Trumny Kowala”. Teraz chodźmy do kapitana a potem ja pójdę na zakupy. Chcecie, to wezmę wasze żelastwo na sprzedaż, jak nie chcecie z nim łazić. Nie raz sprzedawałem tu i kupowałem broń, to wiem gdzie z tym pójść najlepiej. I mam sporo miejsca w jukach.
Pozostali, prócz Ekharta, który też miał własnego konia, zdali już wypożyczone wierzchowce. Jeździec Równin trzymał na wodzy swoją klacz, podobnie jak on nie zachwyconą powrotem do miasta. Almos spojrzał jeszcze ku siedzibie „Czerwonej Strzały”.
- Może to i graf porwał się na wóz, ale ta wyprawa to nie była zasadzka na nas – rzekł. – Jakby graf chciał nas zabić, najął by więcej zbrojnych, dyskretnych i pewnych, a nie paru pijanych mutantów. Stać go. Szczęśćie to nie on, bo byśmy już nie żyli.
 
Bounty jest offline  
Stary 06-09-2013, 17:30   #127
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Zadowolenie nie opuszczało Klausa. Czuł się jak za dawnych lat, napady, rabunki … to było życie. Dziwnym uczuciem był fakt, że za przelanie krwi i zdobycie dóbr tym razem miał go nikt nie ścigać... Co prawda zarobki były o wiele mniejsze, ale i konsekwencji żadnych a przy tym nie musiał obawiać się czy kompani dla części łupu nie poderżną mu gardła. Z powodu dawnych zajęć nieco szkoda było mu kobiety, wiedział, że przy innych kolejach losu mógłby być na jej miejscu. Zdobycze i piwo w tawernie szybko poprawiły mu jednak nastrój.

Ani w karczmie ani w drodze powrotnej nie liczył specjalnie na szansę złapania tropu przez Rexa, ale możliwości takiej nie wykluczał i nie lekceważył.

Weiss okazał się uczciwym pracodawcom, a przynajmniej takie wrażenie Treser zaczynał odnosić. Po wyjściu z jego siedziby nie omieszkał o tym wspomnieć pozostałym

- Jak na mój rozum, to Weiss uczciwy jest. Obawiałem się zastawionej na nas pułapki, tymczasem nic takiego nie miało miejsca, a gdyby stał za tym wszystkim z pewnością nie chciałby abyśmy wpadli na trop zaginionego prochu. Prędzej tuszował by takie informacje korzystając z funkcji jaką posiada... Mówię wam to wszystko to od początku robota kultystów. Tych z czerwonej … hmm ach Czerwonej Korony. I masz rację Ekhart o wszystkim trzeba powiadomić kapitana i łowczynię, chętnie zapoznam się z nią, bo dotąd nie miałem okazji...

Przez chwilę zastanawiał się jeszcze nad dokonanym wyborem, jednak rozmów z kapitanem chwilowo miał dość, i nie było co nadmiernie pokazywać mu się na oczy, jeszcze zacznie przyglądać mu się głębiej... Rozmyślania o kapitanie przywiodły go do rozmyślań nad glejtem którego brak niebezpiecznie mu ciążył.

- A i póki pamiętam – zwrócił się do Hanny. - Mogłabyś oddać mi glejt? Choćby z uwagi na Rexa wolałbym go mieć przy sobie na wypadek gdyby złapał jakiś trop i trzeba byłoby go użyć... Poza tym – speszył się lekko – no wiesz, moja facjata wzbudza chyba trochę mniej zaufania niż twoja – uśmiechnął się do dziewczyny, oczekując ważnego papierka. - Jeśli pójdziesz do kapitana zawsze możesz poprosić o drugi tłumacząc , że często się rozdzielamy w poszukiwaniu sprawców porwań, ja póki co się tam nie wybieram.

Almosowi jedynie pokiwał głową zgadzając się z jego domysłami i przekazał swoją część łupów.

- Wiesz swego czasu sporo kupowałem, sprzedawałem... Znam się na sposobach uzyskiwania lepszej ceny, jak chcesz mogę pomóc w sprzedaży. - Uśmiechnął się na wspomnienia z Nulln. - Heh , jest nawet taki prosty trik, kiedy ty wystawiasz broń na sprzedaż, ja podchodzę jako zaciekawiony klient. Nie mam gotówki przy sobie na zakup, ty nie masz czasu na czekanie, a kupiec z chęcią bierze towar licząc, że niebawem przyjdę do niego i zarobi z zyskiem... To tylko jeden z wielu sposobów, warto też doprowadzić tą broń do porządku, wypolerować nieco, oczyścić, wówczas tez cena powinna skoczyć w górę.

Treser może i nie miał wyglądu rozbrajającego kupców, ale wiedział, że sztuka targowania opiera się nie tylko na wyglądzie czy charyźmie, zresztą we dwójkę mogli się nieźle uzupełniać.
 
Eliasz jest offline  
Stary 06-09-2013, 20:42   #128
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Czarodziejka nie siedziała wieczorem długo na dole. Była zmęczona, bo ostatnie kilka nocy raczej niedosypiała, a kilkugodzinna jazda dodatkowo pogłębiła jej zmęczenie.
Łóżko w gospodzie wydawało się wygodne i dokładnie takie się okazało. Gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki zasnęła kamiennym snem bez snów. Nie słyszała nawet odgłosów przygotowującej się do snu Hanny, z która dzieliła pokój.
Dzięki temu rano obudziła się rześka i wypoczęta. Jej młode ciało bardzo szybko regenerowało siły.
Uśmiechnęła się do leżącej obok niej dziewczyny:
- Nie dzieliłam z nikim łoża od czasu jak wyjechała z domu – powiedziała pogodnie.
- Ma to wady i zalety. Zimą jest ciepło - Hanna odpowiedziała zaspanym głosem. Przyłożyła dłoń do skroni. - Nie umiem pić...
Wyraz twarzy dziewczyny ewidentnie dowodził, że alkohol jej nie służył.
- Ja w sumie nie wiem – powiedziała Irmina – Nigdy nie wypiłam naraz więcej niż dwa kieliszki wina lub kufel piwa.
- Podczas picia jest przyjemnie. Pozwala utopić smutki i zmartwienia
- jęknęła, przekręcając się na bok i patrząc teraz prosto na Irminę. - Tylko szkoda, że to trwa tak krótko.
Młoda magiczka zastanowiła się nad słowami służki, a potem pokręciła głową:
- Nie podoba mi się myśl, że mogłabym stracić kontrolę nad swoimi czynami. W moim przypadku to zbyt niebezpieczne.
- Nie wyglądasz groźnie
- na usta Hanny wypełzł uśmiech. - Ale ja nic nie wiem o magii. No i zawsze masz Hansa. Wydaje się bardzo poważnie podchodzić do swojej pracy.
Irmina westchnęła. Trudno było wytłumaczyć komuś, kto nie znał mocy magii na czym może polegać niebezpieczeństwo o którym mówiła. Nie sądziła by w takim przypadku Hans byłby w stanie jej pomóc. No chyba, ze związałby ją starannie i zakneblował. Nie była całkiem pewna co myśli o takiej alternatywie...
Zamyślona przez chwilę nie wypowiedziała ani słowa. Potem wstała i zaczęła się ubierać:
- Zejdę na dół i zapytam gospodarza czy ma coś co mogłoby pomóc na twoje dolegliwości.
- Hej
- zawołała za nią Hanna, siadając na łóżku i nie dbając o to, że koc się z niej zsunął. - Ja ci ufam. Niezależnie od tego co robisz i za jak niebezpieczne to uważasz.. I dziękuję. Za ten specyfik. Przyda mi się - jęknęła na koniec, znów masując skronie.

Właściciel Pożądanego odpoczynku nie wyglądał na zdziwionego jej zamówieniem. Zapewne niejeden klient potrzebował podobnego specyfiku:
- Tania – zawołał do wycierającej stoliki dziewczyny kuchennej – powiedz mojej żonie by przygotowała kolejną porcję Kuracji Nazajutrz.
Dziewczyna wyszła i po kilku chwilach wróciła z kubkiem wypełnionym jakąś paskudną brązowawą breją:
- To na pewno pomoże? - Zapytała spoglądając z wahaniem na kubek.
- Nawet trupa postawiłoby na nogi – Zapewnił z zachęcającym uśmiechem gospodarz, więc Irminie nie pozostawało nic innego jak zdać się na jego opinię. Na szczęście ona nie musiała tego spożywać. Poszła na górę do Hanny i podała paskudztwo służce:
- Podobno to pomoże... - powiedziała nieco niepewnie.
Dziewczyna zdążyła się już podnieść i prawie włożyć głowę do miski z zimną wodą. Zupełnie nie dbała o to, że była w połowie roznegliżowana. Podskoczyła słysząc nagle Irminę.
- Ojej - zajrzała do kubka. - Nagle ból głowy zaczął wydawać się przyjemny.
Wzięła głęboki oddech, zatkała nos i duszkiem wychyliła zawartość
Na wszelki wypadek Irmina odsunęła się od Hanny. Nie wiadomo jak jej organizm zareaguje na miksturę, a wolała nie mieć na sobie zawartości jej żołądka.
Hanna połknęła wszystko i oddała kubek. Zrobiła nieładną minę, ale nie była delikatną dziewczynką.
- Nie takie rzeczy piłam. Ale wolałabym tego szybko nie powtarzać. Czarodziejka wzięła od niej naczynie. W jej oczach widać było wyraźny podziw.:
- Ja chyba bym tego nie tknęła.
- Rodzice zawsze mówili, że wszystkiego można się nauczyć. To... to błahostka
- obróciła się znów do miski nie patrząc Irminie w oczy.


***

Droga powrotna przebiegła zdecydowanie szybciej, niż ta która oddalała ich od Averheim. Może dlatego, że nie oglądali się co chwila za siebie i nie przepatrywali drogi w poszukiwaniu potencjalnej pułapki. Wszyscy wydawali się bardziej spokojni i odprężeni.
Rozmowa z Weissem nie przyniosła wielu odpowiedzi. Najwyraźniej kupiec miał zamiar zachować swoje sekrety. Nadal nie mieli pojęcia po co złodziejom proch. Skoro jednak stanowił on większość transportu musiało być go naprawdę wiele. To było niepokojące.
Ponieważ nie miała najmniejszej ochoty na rozmowy z łowczynią jeśli nie było to absolutnie konieczne postanowiła udać się do kapitana:
- Później spróbuję porozmawiać z arcymagiem. - Zwróciła się do reszty towarzyszy - Może udzieli nam informacji na temat tych znaków z garbarni, później jeśli nic to nie da spróbuje poszukać w bibliotece. Panie Thomasie czy mogłabym zrobić kopie sporządzonych przez ciebie rysunków?
 
Eleanor jest offline  
Stary 06-09-2013, 21:37   #129
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Z ulgą oddała konia do stajni Czerwonej Strzały. Powrót był jeszcze gorszy niż jazda w przeciwną stronę. Uda i tyłek zupełnie obolałe przez noc nie zdążyły się zregenerować. Do tego dochodził kac. Obrzydliwy specyfik, który wypiła, pomógł trochę, ale nie sprawił, że poczula się jak nowa. Za to wino okazało się dobre. Zbyt dobre. Potrafiła nawet zrozumieć mutantów, którzy upili się tak bardzo, że przyniosło im to śmierć niemalże bez walki. Ich starała się wyrzucić z umysłu jak najszybciej. Tylko co tu robić podczas długiej podróży, gdy zupełnie nie chciało się mówić? Albo rozmyślanie o tym, albo o obolałym ciele.
No i wcale nie polubiła koni. Ani one jej.
- Następnym razem weźmiemy wóz, dobrze? - spytała towarzyszy, gdy już zmierzali do biur Weissa.

Nie udzielała się podczas spotkania, wystarczyło jej, że wypłacono pieniądze. Curd wydawał się jej uczciwym człowiekiem, choć na pewno przekładającym interesy przedsiębiorstwa nad zwyczajnych ludzi. Zwykle tak to przecież wyglądało. Hanna włączyła się dopiero do rozmowy o dalszych planach.
- Pójdę do kapitana. Łowczyni… mnie przeraża. Pewnie powinnam też odwiedzić swoją panią.

Wyciągnęła ze swojej torby, którą wzięła na podróż, dokument o który prosił Klaus.
- Proszę, nie jest mi potrzebny. Ale z całym szacunkiem, nie nadajesz się do zakupów zwyczajnych rzeczy - uśmiechnęła się słodko. - Chyba, że liczysz na to, że kupiec będzie chciał jak najszybciej rozmowę skończyć. Powinieneś się częściej uśmiechać. Tutejsi ludzie nie lubią, jak się patrzy na nich tak jak ty umiesz to robić.
Popatrzyła mu w oczy i aż się wzdrygnęła. Chrząknęła cichutko.
- W każdym razie, ja znam miasto i mogłabym poprowadzić. Często kupowałam dla mojej pani, wiem jak się targować i z kim. Jakby ktoś chciał coś kupić, chętnie pomogę. Musicie tylko wziąć poprawkę na to, że dziś targu nie ma. Jest przecież Festag. Kilka sklepów jest otwartych, wiem jak dostać się do niektórych tutejszych kupców, ale ceny będą wyższe. Zależnie od stopnia niezadowolenia sprzedającego.
 
Lady jest offline  
Stary 08-09-2013, 14:05   #130
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Festag, 32 Nachhexen
Popołudnie


Festag zamieniał Averheim w zupełnie inne miasto. Plenzerplatz świecił pustkami i tylko nieliczni przechodnie przechodzili przez niego powolnym krokiem. Był zaskakująco dobrze uprzątnięty, najwyraźniej dbano tutaj o porządek. W końcu tuż obok wznosił się choćby zamek czy najważniejsze świątynie. Pozostały tylko zapachy, nie wszystkie nieprzyjemne. Cisza prawie raniła uszy, a puste oczodoły z Filaru Czaszek zdawały się obserwować każdy ich ruch.

Strażnik przy furcie musiał być powiadomiony o tym, że przybędą, bowiem tylko potwierdził, że faktycznie są w spodziewanej sprawie i zaprowadził ich prosto do koszar, do tego samego surowego gabinetu, do którego trafili na początku, kilka dni temu. Kapitan Baerfaust wyglądał niemal identycznie jak wtedy, choć teraz miał na sobie lżejszą wersję zbroi. Mimo tego ciągle tam była. Podobnie jak barwy miejskie. Jego surowa twarz spojrzała każdemu z wchodzących prosto w oczy. Klausa i Ekharta tu nie było, a Hans pozostał na zewnątrz koszar. Marcus nie uśmiechnął się, wskazał tylko by usiedli. W zasadzie jego twarz nic nie pokazywała.
- Witajcie. Wybaczcie to nagłe zaproszenie, doszło mnie jednak wiele wieści, niektóre z nich niepokojące. Dziękuję wam za odnalezienie zabitych. Dotychczas myślałem, ze to niewiele więcej niż wojna gangów. Rzadko się zdarzały tak poważne, lecz w obecnej sytuacji nie byłaby zaskakująca. Raporty są jednak mało spójne i chciałbym usłyszeć to z waszych ust. Dlatego tu jesteście.
Mówiąc to ciągle spacerował w te i wewte, chociaż jego ruchy były spokojne i opanowane.
- Słyszałem też, że pracowaliście dla Curda Weissa i dlatego wczoraj nie było was w mieście.


Doki były znacznie spokojniejsze niż w każdy inny dzień tygodnia, co wcale nie znaczyło, że były puste. Sporo ludzi kręciło się, niektórzy ciągle pracowali. Bardzo nieliczne barki, których właścicielom się spieszyło, prowadziło załadunek i rozładunek nawet w Festag, kiedy trzeba było dokerom często zapłacić większą stawkę. Większość sklepów i kramów zamknięto, lecz karczmy działały, zarabiając nawet lepiej niż zazwyczaj.
"Biały Koń" był zatłoczony. Każdy stolik w środku został zajęty przez miejscowych i nielicznych przyjezdnych, panujący tam gwar potrafił zagłuszyć nawet własne myśli. Było jeszcze na tyle wcześnie, by wielu bywalców zdążyło się poważnie upić.
Adele siedziała w rogu, ciągle ubrana w płaszcz i kapelusz, tym razem jednak nie była sama. Naprzeciwko niej znajdowało się dwóch mężczyzn. Jeden z nich miał paskudną, poranioną twarz, drugi wyglądał zaskakująco przystojnie. Rozmawiali, ale nie wyglądali jak jej koledzy po fachu - ich stroje były zwyczajne. Mogli jednak jej służyć. Lub tylko wymieniać informacje.
 
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:22.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172