Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-07-2013, 19:04   #81
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Hanna nie zawahała się. Mocniej ścisnęła sztylet i skierowała się na drugą stronę ulicy. Nigdy wcześniej nie dźgnęła sztyletem człowieka ot tak! Była przerażona... ale i niezwykle zdeterminowana. Musiała pomóc. A jeśli oznaczało to zabicie kogoś... trudno. Wyrzuty sumienia przyjdą później.
Podkradła się za ciągle nie mogącego porządnie wycelować kusznika. Ten jednak schodził już nieco na bok, pragnąc mieć dobry strzał. Nie zdążył. Dziewczyna podeszła cichcem i z całej siły wbiła mu sztylet w plecy. Niewiele jej zabrakło, by zabić na miejscu, ale i tak kusznik wrzasnął głośno i zatoczył się. Próbował chyba strzelić w nią, ale bełt poleciał gdzieś daleko w bok. Mężczyzna próbował chwycić ciągle tkwiące w jego ciele ostrze, nie sięgnął jednak, za to znów krzyknął z bólu. Służka pozostała jednakże bez żadnej broni.

Hanna nie sądziła, że będzie w stanie to zrobić. Wbić sztylet w czyjeś plecy! Ale to byli źli ludzie. Przezwyciężyła chwilę szoku i korzystając z tego, że ranny próbował sięgnąć do rękojeści broni, sama rzuciła się do jego kuszy, próbując ją wyrwać i uciec.
Nie udało się jej jednak nawet złapać kuszy, zamiast tego ciągle wrzeszczący z bólu kusznik zamachnął się i prawie trafił dziewczynę bronią, zbyt jednak nieporęczną, by walczyć nią wręcz z jakąś skutecznością. Służka była bezbronna, więc tym razem rzuciła się do ucieczki. Nikt jej nie gonił. Miecznik odwrócił się na chwilę, patrząc co się dzieje. Drab natomiast ciągle nacierał, a jego pałka znów odbiła się od tarczy Almosa. Niestety kontratak także się nie udał.

Nagle zza pleców walczących, dobiegł ich wyraźny szczęk broni i tupot ciężkich stóp.
- Stać! Odłożyć broń!
Silny, zdecydowany głos sprawił, że obaj przeciwnicy odwrócili się i rzucili się do ucieczki, tuż za nimi zaś kusznik, ciągle ze sztyletem w plecach. Na poprzecznej ulicy pojawił się zaś pięcioosobowy patrol straży. Dwóch z nich dzierżyło kusze.
Ekhart posłusznie schował miecz i podniósł dłonie do góry.
- Działamy w imieniu straży. Prowadzimy śledztwo w sprawie zaginięć. Ci bandyci usiłowali porwać naszą przyjaciółkę - powiedział łapiąc oddech, potyczka była męcząca.
- Wybiegli z tego domu - wskazał wejście. - Pomóżcie nam przeszukać ten dom. Możecie nas zaprowadzić do kapitana Baerfausta, ale tylko stracimy czas, a w tej kryjówce mogą być inni porwani, albo ślady po nich. Weźmiecie na siebie, jak przez was zawalimy śledztwo? - Spytał Ekhart.

Mężczyzna spojrzał na swoją zakrwawioną rękę.
- Hania. Możesz obejrzeć moją ranę? Sam jej nie opatrzę - poprosił spoglądając na dziewczynę. Uśmiechnął się do niej - Dzielna jesteś. Niejeden by zwiał, albo się zes... to znaczy … stchórzył.
- Dzielna jak kobieta Jeźdźców Równin - stwierdził Almos z uznaniem. - Albo ma siano w głowie - dodał, ale uśmiechnął się na znak, że naprawdę wcale tak nie myśli. Nomada również schował posłusznie broń i teraz rozmasowywał obolałe ramię.
Do strażników zaś powiedział:
- Poręczy za nas takoż arcymag Mauer, lubo wasz towarzysz Gregor Tauermann. Od kapitana dostaliśmy jeden glejt i akuratnie trzyma go nasz kompan, którego tu nie ma.

Służka dotarła do towarzyszy dopiero po chwili, zdyszana lekko, lecz cała i zdrowa, ku zaskoczeniu samej siebie. Podeszła najpierw do Almosa a potem Ekharta i obu obdarowała całusem w policzek.
- Dziękuję. I nigdy więcej nie będę przynętą. To był jednak głupi pomysł.
Mówiąc to, przyglądała się już ranie Rigela.
- Nie znam się na tym zbytnio, musimy cię zaprowadzić do pani Helgi. Ona to zaszyje.
Dziewczyna podeszła do zabitego, starając się nie patrzeć na krew. Potrzebowała coś do obwiązania rany, a martwemu ubranie nie było już potrzebne. A przy okazji, gdy strażnicy nie patrzyli, zwinęła sztylet, mający zastąpić jej ten pozostawiony w plecach zbira.
 
Lady jest offline  
Stary 15-07-2013, 19:15   #82
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Irmina pokiwała głową słysząc zapewnienia karczmarza, że Ute była dla niego ważną osobą. Jednocześnie wyraz jej twarzy był dziwnie zamyślony i nieobecny. Jakby patrzyła na coś przez mężczyznę, jakby za nim znajdowało się coś wielce interesującego. Odruchowo Kurtz odwrócił się zastanawiając co mogła zobaczyć. Nie było tam nic innego poza tym samym co zwykle, nieco odrapanym barem.
Przez chwilę dziewczyna milczała. Gdy cisza zaczęła się już stawać trochę niezręczna Bernardt poruszył się niespokojnie, to wyrwało ją z dziwacznego transu:
- Rozumiem - powiedziała w końcu cicho. - Możesz mi jednak podać jej adres i powiedzieć o której godzinie wyszła z karczmy? Wtedy widziałeś ją po raz ostatni? Tak?
- Odeszła jak zwykle, gdy nadszedł wieczór. Zawsze była tutaj od rana do wieczora
– powtórzył informację zmartwionym głosem, a potem podał młodej czarodziejce adres pod którym mieszkała Ute.

Panna Brehm postanowiła przejść się we wskazane miejsce. Może po drodze natrafi na jakiś ślad? Skoro Ute codziennie pojawiała się w „Białym koniu” jej droga tam i z powrotem do domu musiała być dość regularna. Czy to, że nie było po niej śladu oznaczało, że nie dotarła do domu wieczorem? Czy też tylko, że nikt nie widział jak wychodziła z domu rano? Karczmarz nie miał na to pewnej odpowiedzi, a wyjaśnienia chłopaka okazały się dość lakoniczne. Irmina doszła do wniosku, ze musi spróbować odtworzyć co się działo od momentu gdy Ute wyszła z karczmy.
Pytanie dlaczego zniknęła było bardzo niepokojące. Do tej pory porywano tylko mężczyzn. Czy to co stało się z panną Herz miało coś wspólnego z czarnym kapturem? Może dziewczyna naraziła się komuś jeszcze? A może po prostu powiedziała im za wiele i została ukarana dla przykładu? To oznaczało, że w jakimś stopniu także ona, Irmina była odpowiedzialna za o co działo się z Ute. Postanowiła, że zrobi wszystko by ją odnaleźć. Żywą i zdrową.
Ruszyła we wskazanym kierunku z towarzystwie nieodłącznego Hansa:
- Wiem, że nie chcesz mieszać się w to śledztwo – powiedziała do niego po drodze – Jeśli jednak zauważysz coś ważnego, albo coś przyjdzie ci do głowy, proszę poinformuj mnie o tym. Martwię się o to co stało się z Ute. Martwię się także o to co jeszcze może się stać. Obawiam się, ze jeśli to z powodu tego, że rozmawiała z nami może być pierwszą porwaną kobietą, ale niekoniecznie ostatnią.
 
Eleanor jest offline  
Stary 16-07-2013, 22:27   #83
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Konistag, 30 Nachhexen
Wieczór


Sierżant strażników podszedł do martwego zaraz po tym, jak Hanna odstąpiła, zajmując się prowizorycznym opatrywaniem rany Ekharta. Sztylet szczurowatego może nie wszedł zbyt głęboko, za to krwi było sporo i rana szybko potrzebowała szycia i bardziej profesjonalnej opieki. W dodatku wywoływała spory ból przy gwałtowniejszym ruchu.
- Znam tę gębę. - odezwał się jeden z członków patrolu, gdy jego dowódca przekręcił stopą głowę trupa. - Widywałem go od kilku dni w dokach. Zawsze miał taki paskudny uśmieszek na mordzie. Ale jak się zwał to nie wiem.
Deklaracje, które składali i nazwiska, którymi rzucili, w większości musiały wystarczyć sierżantowi, przynajmniej na tę chwilę. Potarł gładko ogolone policzki, na których znać było kilka mniejszych blizn. Swoje już przeżył i swoje pewnie wiedział. Wskazał jednego ze swych ludzi.
- Poślij gońca do kapłanów. Mam dość tego przeklętego dnia. A ty dziewczyno, zabierz tego tu do jakiego medyka.
Ostatnie słowa skierował na Hannę, która co prawda owinęła Rigela prowizorycznym bandażem, ale krew ciągle mocno się sączyła. Straż miejska najwyraźniej wcale nie zamierzała szczególnie dociekać tego co tu się działo i może nawet by się nie ruszyli od ciała, gdyby nie nagłe pojawienie się zdyszanego Thomasa i depczącego mu po piętach Klausa, wraz z nieodłącznym psem.

Szybko zorientowali się, co się wydarzyło, wysłuchali także krótkich wyjaśnień, a Treser pokazał glejt od kapitana, który już całkiem odprężył obrońców prawa. Wrócił ten, któremu kazano posłać gońca, a dowódca pozostawił dwóch do pilnowania szczurowatego aż do czasu przybycia Morrytów. Sam zerknął na wskazany wcześniej dom.
- No dobra, skoro tak to idziemy. To nie do końca nasz rewir, jeśli nie znajdziemy niż jednoznacznie wskazującego na ich winy, to nie pozwalam nic zabierać.
Poszli więc, prócz Ekharta i Hanny, podążających do kogoś potrafiącego porządnie zszyć rannego. Almos czuł się lepiej. Miał paskudnego siniaka, a stłuczenie bolało, za to uniknął rozcięć czy choćby pęknięcia kości i wiedział, że za jakiś czas wszystko wróci do normy nawet bez niczyjej interwencji. A gdyby użył potem maści, to będzie mógł jeszcze przyspieszyć ten proces.

Dom był niewielki i wykonany bardzo prymitywnie, wręcz prawie niedbale. Podgrodzie Averheim całe było podobne, nie licząc kilku ustawionych przy nabrzeżu tawern i gospód, mających zaspokoić gusta nawet bogatszych kupców nie mających ochoty szukać pokoi w mieście po drugiej stronie rzeki. No i oprócz jednego burdelu, pomalowanego w jaskrawe kolory i ściągającego do siebie nawet mieszkańców stolicy Averlandu.
Tak czy inaczej, akurat ten dom do wyjątków nie należał. Wąski, choć piętrowy, nie mógł stanowić wygodnego schronienia dla zbyt wielu osób. W środku zresztą znajdowało się sześć posłań, nie za czystych - wszystkie pomieszczenia nosiły ślady kompletnego braku porządków. Na górze spano, na dole załatwiano resztę rzeczy. Jedno z krzeseł nawet pozostało przewrócone, pewnie przez spieszących z pomocą, którzy teraz znajdowali się cholera wie gdzie. I prawdę mówiąc, początkowo zwłaszcza, miejsce to rozczarowywało.

Z rzeczy stanowiących mniej oczywiste wyposażenie zwykłego domostwa, znaleźli tu kilka sztuk broni, w tym obite metalem pałki, dwa sztylety, krótki miecz i ręczną kuszę. Poza tym kilka worków i całkiem duży zapas oliwy. Jedzenie i zwykłe sprzęty się nie liczyły, gorzałka także nie była dziwna. Dopiero Rex odkrył coś ciekawszego. Węsząc tu i ówdzie, zaczął szczekać przy jednej ze ścian na piętrze. Okazało się, że deski można przy odrobinie siły przesunąć, odsłaniając małą skrytkę. W środku znajdował się duży mieszek, zawierający przynajmniej osiemdziesiąt szylingów a także kilka różnej wielkości i wartości sygnetów, łańcuszków czy pierścieni. Przechowywany tu haracz nie mógł pochodzić z dłuższego okresu, mimo tego był całkiem pokaźny. Prócz niego znaleźli jeszcze pergamin. Z ich trzech tylko Thomas umiał czytać, szybko też się domyślił co to było. Kartka bowiem zawierała listę nazwisk, a obok nich znajdowały się kwoty. Kilka pozycji zostało wykreślonych, żadna jednak nie wydawała się być którymkolwiek z zaginionych. Za to jedna zwróciła jego uwagę szczególnie: "B.Knox - 73 ss".

Sierżant, zaglądając akolicie przez ramię, chrząknął i dał znak swoim ludziom.
- Nie ma jasnych dowodów, że są winni. Mimo tego konfiskujemy to co znaleźliśmy. Jeśli będzie wam potrzebne do śledztwa w sprawie zaginięć, zwróćcie się do kapitana.
Nie było mowy, by podzielił się pieniędzmi. Nie widział przeszkód by skopiować listę, ale broni również nie chciał oddać. I nie mieli zbytnich argumentów by tu się wykłócać - umiał czytać, a glejt na "rekwirowanie" im nie zezwalał.


Hans, podążając za Irminą, wysłuchał jej słów w ciszy i nie skomentował przez większość drogi, podczas której to bardziej on prowadził niż dziewczyna. W końcu znał to miasto i wskazany przez karczmarza adres potrafił wskazać bez problemu. Dopiero, gdy docierali już do domu Ute, odpowiedział na głos.
- Ona rozmawiała ze wszystkimi, od dawna. Jeśli ktoś miałby za to ją krzywdzić, zrobiłby to dawno temu.
To była jedna z dłuższych kwestii, jaką od niego usłyszała przez czas zajmowania się sprawami zaginięć. Nie odpowiedział jednak nic w sprawie tego informowania, za to może zwyczajnie przyjął do wiadomości?
Oczywiście nie spotkali dziewczyny w drodze do jej domu, nie spotkali jej także w środku. Otworzyła im staro wyglądająca kobieta o smutnym obliczu. Zmarszczki pokrywały niemal całą jej twarz, gdy kręciła głową.
- Też chciałabym wiedzieć, chciałabym. Nie widziałam jej od wczoraj, nie dotarła wieczorem do domu, jak to robiła zwykle. Martwię się, tak bardzo się martwię...
Ukryła twarz w dłoniach, szlochając cicho.


Wieczór wreszcie nadszedł, pozostałe kilka godzin dnia minęło znacznie spokojniej, bez mrożących krew w żyłach wydarzeń. Ekhart został porządnie zszyty przez kobietę, która bardziej wyglądała na konowała, niż medyka, ale sprawę załatwiła szybko i sprawnie. Almos dostał też maść na stłuczenie, gęstą i śmierdzącą. A wszystko to zaledwie za srebrnika, którego to jednak musieli wysupłać z własnych sakiewek.
Wraz z zajściem słońca mogli też przedsięwziąć poważniejsze kroki w przeszukiwaniu kanałów i garbarni. Te pierwsze nie były tu bardzo rozległe, dlatego też speca i ich znawcę niełatwo było znaleźć. Do tych drugich dostać się chyba było łatwiej, chociaż to kwestia umowna. Z zewnętrznych obserwacji nie dowiedzieli się wiele. Ot, dwa budynki, ze wspólnym odpływem ścieków. Oba bardzo podobne, z podwórzami, na których znajdowały się jakieś szopy i doły, służące nie wiadomo do czego - w końcu żadne z nich jakoś szczególnie na tym rzemiośle się nie znało - nawet Almos, który co prawda trochę widział, ale nigdy w mieście. Na równinach zawsze przecież robiono to tradycyjnie.
Śladów wewnątrz widać nie było, nocna ulewa zatarłaby przecież wszystko, co ktoś mógłby pozostawić swoimi stopami. Kłódki i łańcuchy, które zabezpieczały furty, wyglądały na w miarę nowe. Rdza chwyciła je już delikatnie, ale ciągle były to sprawne mechanizmy.

Teraz tylko trzeba było obmyślić jak dostać się do środka. Zarówno garbarni, jak i kanałów - choć przy tych drugich wystarczyło podnieść pokrywę, by odkryć czarną, śmierdzącą czeluść. I ustalić kto co miał robić.
 
Sekal jest offline  
Stary 19-07-2013, 15:31   #84
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Almos był wpierw wdzięczny straży za niespodziewaną odsiecz, następnie zaś trochę zły, gdy przybyli Klaus z Thomasem. Gdyby nie straż, z pomocą Tresera załatwiliby pewnie też resztę zbirów i może wzięli języka. No i zgarnęliby łupy, które znaleźli w domu. A tak koczownik odzyskał jedynie swój bicz z ulicy. Nie był to jednak zły dzień. Hanna w podzięce za salwunek obdarzyła go wszak całusem, mniejsza z tym, że Ekharta również. Udała mu się ta dziewka, musiał wreszcie przyznać. Charakterna jak dziewucha ze stepu a gładsza i ładniej pachnąca. Z tą myślą stwierdził, że sam nie pachnie za ładnie i po powrocie do gospody zamówił kąpiel. Balia z mydlinami to może nie to samo, co rzeka lub czysty stepowy strumień, ale w Averze poniżej miasta nomada wolał się nie kąpać.

***

Wieczerzać zeszli się w „Trumnie Kowala”, aby przy posiłku ustalić plany na noc. Almos siedział przy stole w samych portkach. Na prawym ramieniu nomady rozlał się wielki siniak we wszystkich barwach tęczy, posmarowany teraz obficie dość cuchnącą maścią.
- Nieźle im dziś dopiekliśmy - stwierdził Jeździec Równin. - Stracili łup i jednego człowieka a drugi nieprędko się wyliże. Uwierzyłby kto, że ta słodka sikoreczka wbije w niego nóż prawie po rękojeść? - Wskazał z uśmiechem na Hannę. - Tak czy inaczej mamy teraz wrogów żądnych zemsty. Miejcie oczy wokół głowy i niechaj nikt nie włóczy się po mieście sam, nawet w środku dnia.
Koczownik popił kumysem chleb z białym serem i miodem.
- Lepiej zjedzcie coś nim całkiem stracicie apetyt - powiedział. - To znaczy jeśli zamierzacie ładować się w kanały. Myślę wszak, że nic nie może żyć w tym smrodzie. Ja tam nie wlezę, chyba, że sam Sigmar zejdzie z Gór Krańca Świata i mi osobiście każe. Za to wezmę linę i przelezę przez płot na tyłach garbarni. Dobrze jakby Klaus lub Ekhart przeleźli ze mną, na wypadek gdyby garbarnie nie były tak wymarłe jak się zdają. Prędzej Klaus, bo Ekhart ranny, może więc niech stanie na straży.
 
Bounty jest offline  
Stary 19-07-2013, 17:06   #85
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Nim upłynął dzień mordy strażników zbrzydły Klausowi do reszty. Być może zawdzięczali im pomoc w potyczce z drabami, jednak cena jaką przyszło za to zapłacić okazała się dość wysoka. Klaus zapamiętał by na przyszłość nie dokonywać przeszukiwań w obstawie straży, zwłaszcza że łupy znaleziono tylko dzięki Rexowi a nie otrzymał nawet zwyczajowej części znaleźnego. Przynajmniej trójka towarzyszy była cała...

W karczmie Treser wysłuchał spokojnie Almosa, którego siniak wskazywał, iż nie tak do końca wszyscy byli cali, po prawdzie widział jednak znacznie gorsze i bardziej zaniedbane rany. Jeździec równin najwyraźniej nie nawykł lekceważyć wszelkich skaleczeń - całkiem zresztą słusznie.

- Ja też do garbarni pójdę... no co, nie patrzcie tak na mnie. Stary jestem ale jeszcze płot potrafię przeskoczyć, mam pięćdziesiąt lat, a nie pięćset. Poza tym, chcę obejrzeć to miejsce... doskonała kryjówka dla bandytów, prawda? Jak tak trochę o tym pomyśleć to i zapach stęchłej wody i rozkładającego się mięsa nie jest obcy temu miejscu i wszyscy to wiedzą w okolicy, może to zatem jest kamuflaż. - Dodał Thomas, po czym spojrzał na Hannę - Dobrze że nic ci nie jest. Martwiłem się. - Akolita chwycił swą pomarszczoną dłonią za przedramię Hanny i potrząsnął nim lekko w przyjaznym geście.

Klaus przytaknął pomysłowi pójścia do garbarni i nim na dobre zaczął pałaszować strawę poruszył jeszcze inna kwestię.

- Gdybym miał jakiej należące do was rzeczy, moglibyśmy was dziś o wiele szybciej odnaleźć i zapewne zdążylibyśmy włączyć się do walki. Tylko dzięki renomie jaką cieszą się kapłani zdołaliśmy w ogóle złapać wasz ślad. Jeżeli możecie, chcecie, dajcie mi jakiś wasz ciuch, najlepiej niewielki lecz o intensywnym zapachu... chmmm albo powcierajcie pot spod pach w chusteczki czy kawałek innej szmatki, mogę zużyć bandaży w tym celu. To ułatwi wasze odnalezienie w przypadku porwania czy innego zaginięcia, bo pewnym jest że zakapturzony obierze nas sobie za cel po dzisiejszej akcji. Żaden bandzior który chce się liczyć interesie, nie może sobie pozwolić na to by mu ktoś interes zakłócał, gdy tak się dzieje inni widzą słabość i odmawiają płacenia, lub próbują nawet przejąć działkę “słabeusza”.
- pokiwał znacząco głową jednocześnie uważnie rozglądając się po gościach karczmy i niejako z zaskoczenia próbując wyłapać ciekawskie spojrzenia skierowane w ich stronę. Wszelkie oznaki zainteresowania grupą z ostrożności traktował jako podejrzane.
Nieco ciszej kontynuował:
- Możecie być pewni, że za punkt honoru obierze sobie zabicie nas wszystkich, być może jednak wcześniej porwie jedną osobę aby dowiedzieć się wszystkiego o pozostałych w końcu nawet Kreega nie załatwił gdy ten miał przy sobie swoich ludzi, lecz wyczekał aż będzie sam i wypity. Zakapturzony nie jest więc aż tak silny, jak wielu wydaje się że jest.

Treserowi rozwiązał się język po dłuższym czasie milczenia, a gdy zauważył jak bardzo się rozgadał niemal od razu zamilkł i powrócił do pałaszowania jedzenia. W międzyczasie dodał coś pod nosem, że cieszy się, że Hannie nic się nie stało. Mówił cicho, jak gdyby wstydząc się własnych emocji, lecz na tyle wyraźnie, że dało się to usłyszeć nawet mimo gwaru panującego w karczmie.
Zapamiętał przy tym aby zakupić jakiś łom, mimo że miał do czynienia z wszelkiej maści przestępcami, jakość nie korciło go nigdy aby nauczyć się starożytnej sztuki włamu, istniejącej od kiedy tylko człowiek zaczął ochraniać swe dobra.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 19-07-2013 o 17:08.
Eliasz jest offline  
Stary 20-07-2013, 17:03   #86
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Akolita był radosny zupełnie jak nastolatek... Hanna była cała i zdrowa. Wieści o potyczce jak i ranach które otrzymali Almos i Ekhart zmroziły krew w żyłach starca, lecz tylko na chwilę. Okazało się że nic nie grozi ich życiu. Dzięki Verenie rzecz jasna. Kiedy Thomas szedł na końcu, za Klausem, Almosem i strażnikami przez domostwo które przeczesywali, rozglądał się uważnie. Zajrzał pod stół i za zasłonę. Szukał czegokolwiek co pozwoliłoby kontynuować podjęty trop. Całe to szukanie i wytężanie umysłu spełzło jednak na niczym. Dużo w domu było rzeczy podejrzanych, ale żadnych konkretów, ot, niczego niezwykłego co dawałoby jasny znak gdzie lub kim jest Kaptur?!

Nawet schowek odnaleziony przez wierengo towarzysza Klausa, psa Rexa, nie przyniósł odpowiedzi, nie od razu przynajmniej. Zwykły schowek, a w nim ukryte monety i kosztowności. Sprawa całkiem normalna i zdatna do odnalezienia pewnie w każdym domostwie w Imperium. Z tym że te przedmioty i pieniądze wyglądały na zdobyte w niecny sposób i za sprawą wymuszeń i grabieży. Lista którą odczytał Thomas zawierała imiona i nazwiska dłużników, oraz sumy jakie ci mieli zwrócić. Ciekawe było że pani Beatice Knox również tam była. Choć napisane było B. Knox, to imię wydawało się oczywiste. Dług na sumę 73 srebrników. Tym co akolita wyczytał od razu podzielił się z zebranymi, skopiował też listę, tak na wszelki wypadek, nigdy nie wiadomo co może okazać się potrzebne... byle tylko nie zostać kloszardem, nawet w zbierniau śmieci trzeba znać umiar. Ta lista jednak śmieciem nie była, to była wskazówka, ślad, poszlaka... ale już na pewno jakiś dowód.

Czasu nie minęło wiele od wizyty w domu oprychów, kiedy to już Thomas i towarzysze zasiedli w karczmie i radzili co dalej. Akolita nie mógł sobie darować. Uradowany dobrym zdrowiem Hanny zagaił do niej i dał znać że martwił się o nią bardzo. Na rany wojaków machnął ręką, wiedział że nawet jeśli poważne, oni je zbagatelizuja, tacy byli... taki był Thomas Goethe 25 lat temu. Opowiedział wszystkim dokładnie o rozmowie z Curd'em Weiss'em i jego oczekiwaniom wobec grupy śledczych. W sprawie wyprawy do garbarni i kanałów, Thomas zabrał głos, zgodził się ze swej strony pójść z grupą. Wiedział ze może nie jest on wielką pomocą w walce, wiedział że nie jest taki zręczny jak młodzi wojownicy i jeszcze młodsze od nich damy. Jednak co mógł zrobic innego? Musiał się tam dostać, obejrzeć te miejsca. Kto wie, może zauważy coś na co inni uwagi nie zwrócą. Stare oczy były zmęczone i delikatnie zamglone, ale przez pryzmat doświadczeń, czasem skojarzenia przychodziły znacznie szybciej.

Co do planu wejścia do garbarni Jochutza i Altzwiga, akolita do powiedzenia wiele nie miał. Zostawił to tym którzy mieli może w takich sprawach więcej doświadczenia. Postanowił po prostu iść za nimi. Jeśli jednak kto by jego pytał o zdanie, to Goethe ot, wziąłby wspiął się po płocie i przeskoczył na drugą stronę. Zabezpieczył drogę ucieczki, tak by później łatwiej było się wymknąć... może drabina albo jakaś wielka paka pod płotem i tyle. Wcześniej rozejrzałby się oczywiście czy kto nie idzie. Ale, co Thomas tam o takich sprawach wiedział... wszystkie jego pomysły pochodziły z przeczytanych ksiąg albo historyjek zasłyszanych nad miską kaszy ze słoniną. Widział że przyda mu się jednak jakieś źrodło światła. Lampa byłaby doskonała, ale trza mierzyć sakiewkę na zamiary... pochodnia będzie musiała wystarczyć.
 
VIX jest offline  
Stary 20-07-2013, 17:41   #87
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Prowadziła Ekharta tak szybko, jak tylko mogła zważywszy na jego ranę. Wyglądała przy tym na zmartwioną, a może zaniepokojoną. Niewiele przy tym mówiła, przechodząc przez most z westchnieniem ulgi. Na bardziej znajomym gruncie poczuła się odrobinę pewniej, mimo tego nie przestała być czujną. Nigdy nic nie wiadomo. Po drodze pomachała jeszcze kupcowi, którego córkę przez chwilę udawała, dając tym samym znać, że nic się jej nie stało. Bruno powinien sam wiedzieć, że lepiej będzie, jak odpłynie, gdy tylko załaduje nowy towar.
Strażnika dróg poprowadziła dalej na południe, ku nieco lepszej części miasta, na pewno jednak wciąż nie bogatej, aż dotarli do niewielkiego sklepiku zielarskiego. Hanna weszła, ciągnąc za sobą mężczyznę. Szczęśliwie Helga, zdecydowanie niemłoda już, niska kobieta, ciągle sama prowadziła swój interes. Szybko się rozmówiły, a Ekhart otrzymał pomoc. Gdy został zszyty i owinięty czystym bandażem, służka raz jeszcze odetchnęła z ulgą.
- Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybyś zginął przeze mnie. Lub został okaleczony. Przejdę się teraz do rezydencji mojej pani, opowiem co nieco a przede wszystkim spróbuję zdobyć jakieś przydatne do nocnej wyprawy przedmioty. Spotkamy się w Trumnie Kowala.
Uśmiechnęła się i zostawiając mężczyznę w towarzystwie zielarki wyszła na zewnątrz.

Nie spędziła wiele czasu u Frau von Manfield, zwłaszcza jeśli pytać o to spragnioną wieści i plotek arystokratki. Hanna miała jej dość, nie ukrywała jednak, że jej zainteresowanie sprawą obecnie przynosiło więcej korzyści niż kłopotu. Nie dość, że posiadała dodatkowe fundusze, to dodatkowo kilka prostych przedmiotów łatwo było wypożyczyć. By nie podrażnić jaśnie Brunhildy, służka nie powiedziała jej o tym. I tak nie zauważy straty, chwilowej raczej. A pozostała część służby nawet jak widziała, to przecież wiedzieli, że Hanna pracuje teraz nad specjalnym życzeniem ich pani. Dużo założeń.
Dziewczyna jednak miała coraz mniej skrupułów. Nowo poznany, zupełnie inny sposób życia, wabił ją i przyciągał.
Strach jaki czuła podczas bycia przynętą nie zniechęcił jej tak jak pewnie powinien był. Zapakowawszy zdobycz do worka, ruszyła do karczmy spotkać się z pozostałymi.

***

Hanna odprężyła się, siedząc już w karczmie, czerwieniąc się trochę. Zwłaszcza po komentarzu Almosa.
- No co? Może nie był to najlepszy pomysł, z tym byciem przynętą, ale poskutkował! Z tego wszystkiego żałuję tylko swojego sztyletu. To był zły człowiek. Nawet jeśli nie on podpalał czy robił inne krzywdy to i tak mu się należało. Święty nie był na pewno.
Wzięła kielich z winem i pociągnęła solidny łyk. Trunek był jedną ze składowych jej odprężenia.
- Dziękuję wam za troskę. Wiedzieliśmy jednak, że może być to niebezpieczne. I ja też nie mam najmniejszego zamiaru schodzić do kanałów. Już się dość poświęciłam - w międzyczasie wyjęła skądeś haftowaną chusteczkę. - Jest perfumowana, pies skojarzy ją ze mną? - zapytała na końcu Klausa.
- Zwłaszcza jeśli mu w tym pomogę - treser uśmiechnął się do Hanny po czym poszedł po psa, na przemian dając mu do powąchania Hannę jak i chusteczkę i mówiąc - Hanna , Hanna - starał się uświadomić psu obiekt przyszłych poszukiwań, mając jednocześnie nadzieję - widoczną w spojrzeniach, które posyłał niewieście, że do tego nie dojdzie.
- Almos, Almos - wtrącił Almos podtykając psu pod nos swą brudną onucę. Nomada wyszczerzył się ukazując równe i białe zęby, charakterystyczne dla ludzi żywiących się głównie mięsem. Wytarmosił Reksa, zachwyconego bogactwem aromatów oraz okazywanym mu nagłym zainteresowaniem, po czym bezceremonialnie wręczył onucę Klausowi mówiąc tylko:
- Trzymaj, powinna się nadać.
 
Lady jest offline  
Stary 20-07-2013, 18:21   #88
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Łzy zbolałej matki przepełniły serce młodej czarodziejki smutkiem. Delikatnie położyła dłoń na jej ramieniu i uścisnęła lekko w geście pocieszenia:
- Zrobimy wszystko by ją odnaleźć. Obiecuję – Powiedziała cicho – Może Ute mówiła o czymś co mogłoby nas naprowadzić na przyczynę jej zniknięcia?
Kobieta pokręciła głową. Z tego co Irminie udało się wydobyć z kobiety wyglądało na to, że zaginiona dziewczyna nie miała pojęcia, że może jej grozić jakieś niebezpieczeństwo.
Zmartwiona czarodziejka postanowiła wrócić do karczmy, by podzielić się informacjami zresztą towarzyszy. Była, przekonana, że im także będzie zależeć na odnalezieniu sympatycznej, młodej artystki. Wcześniej jednak postanowiła wrócić do domu kupca i przygotować się na nocną wyprawę do garbarni. Chodzenie w takie miejsca w spódnicy było zdecydowanym nieporozumieniem. Na początek więc dziewczyna ubrała się w coś wygodniejszego. Jeszcze z czasów mieszkania na rodzinnym zamku miała spodnie, które często wdziewała wędrując po okolicy. Nie zakładała ich od czasu gdy zaczęła naukę w Aldorfie, a więc od prawie dwóch lat i ze zdziwieniem zauważyła, że portki, które wtedy były całkiem luźne, teraz mocno opinały jej uda i pośladki, eksponując wszystkie kobiece krągłości. Zdecydowanie nie mogła tak paradować po ulicy, więc po wciągnięciu wygodnych, wysokich butów z cholewami, których także używała w czasach beztroskiego życia na wsi, na górę założyła zakrywającą wszystko spódnicę, którą postanowiła zdjąć dopiero przed samą wyprawą. Na szczęście stopy przestały jej rosnąć od kiedy skończyła czternaście lat, więc przynajmniej buty pasowały idealnie. Na koniec za cholewę jednego z nich wsunęła sztylet. Teraz była odpowiednio ubrana.
Zarządcę pana Hazelhoffa poprosiła o wypożyczenie dwóch lamp i napełnienia ich oliwą. Skoro będą chodzili po nocy ich światło z pewnością będzie potrzebne.
Tak przygotowana wyruszyła z powrotem do doków.

***


Gdy uczennica czarodzieja dotarła do Trumny Kawala pozostali już tam byli.
Podeszła do Hanny i uściskała ją:
- Byłam pewna, że wyjdziesz z tego cało - Uśmiechnęła się do niej, choć uśmiech ten był raczej smutny. - Niestety nie mam dobrych wieści o Ute. Nikt nie wie co się z nią stało od wczorajszego wieczora, kiedy wyszła z karczmy. Nie wróciła do domu. Jej matka szaleje z rozpaczy. Musimy zrobić wszystko by ją odnaleźć. Jeśli stoją za tym ci od Kaptura trzeba jak najszybciej go dopaść. Almos ma też rację, że musimy być bardziej ostrożni. W podejrzane miejsca musimy chodzić w kilka osób. Wybiorę się z wami do garbarni. Kanały też trzeba sprawdzić i powinno tam iść więcej osób. Skoro to mój pomysł jestem gotowa iść, ale nie musi to być nocą. I tak jest tam ciemno co za różnica kiedy pójdziemy, proponuję więc wybrać się jutro rano.
- O łażeniu do kanałów nie było mowy. Zostajesz
- warknął Hans. - Możecie posłać kanalarza, by zamiast was poszukał czego chcecie.

Thomas odpiął jeden z sznurów które nosił przewiązane w pasie i podał Klausowi, kiwnął mu też głową w podzięce za świetny pomysł. Wiadomości o zniknięciu Ute też zaniepokoiły starca, nie tak jak te wcześniej o kłopotach Hanny, ale jednak.
- Musimy działać moi drodzy. Życie tej dziewczyny może być w niebezpieczeństwie, eh, pewnie już jest. Klaus też ma rację... teraz nam Zakapturzony czy zwał go jak zwał banitę, nie odpuści. Pomoc ze mnie może w kanałach czy garbarni żadna, ale pójdę tam gdzie zaplanujecie. Oba miejsca są warte sprawdzenia... choć kanały, to nie będzie przyjemne. Zdaję się na wasze decyzje. Uffa... bym zapomniał jest jeszcze sprawa Curda Weissa. Co o niej pomyślicie to już wasza sprawa, ale dziś, po tym jak wyszliście to... -
Thomas podzielił się swymi spostrzeżeniami i opowiedział o wizycie człowieka który zaprosił ich na spotkanie dnia kolejnego, o imć Curd’zie Wess’ie.

Młoda czarodziejka popatrzyła na swojego ochoniarza.
- Hans, nie jesteś od tego by mi mówić gdzie mogę chodzić, a gdzie nie. Możesz co najwyżej zrezygnować z chronienia mnie gdy zdecyduję się gdzieś iść. Zdecydowanie jednak powinniśmy się tam udać w więcej osób. Jeśli to miejsce w którym, jak możemy przypuszczać ukrywają się skaveny, pojedynczy człowiek nie wyjdzie z niego żywy. Jeśli zaś nic tam nie ma nic nam nie grozi.
Hanna rozejrzała się, jakby nagle coś ją przestraszyło. Sięgnęła pod stół, wyciągając stamtąd duży, wiązany worek. Otworzyła go i wydobyła ze środka krytą latarnię i trochę oliwy.
- Tylko będę musiała to zwrócić. Zdobyłam także dwa czarne płaszcze. Też mogą się przydać.A podczas nocnej akcji pozostanę na straży. Dajcie mi glejt, w razie czego pokażę. Nie mam nawet strojów do wspinania się czy przeskakiwania przez płot.
Ochroniarz intensywnie patrzył w oczy Irminy, zanim zmełł przekleństwo i odwrócił wzrok.
- Mam zrobić wszystko, by panienka pozostała bezpieczna. Tam tego nie zapewnię.
- Będziemy się trzymać z tyłu. - Irmina popatrzyła na niego z powagą w oczach - Jako czarodziejka i tak niewiele bym zdziałała pchając się na prowadzenie. Obiecuję, że nie oddalę się od ciebie nawet na krok i będę słuchać poleceń, które zapewnią mi bezpieczeństwo. W razie niebezpieczeństwa i tak nie podejmujemy walki jeśli tylko to nie będzie absolutnie konieczne
- Ostatnie zdanie powiedziała na tyle głośno by usłyszeli ją pozostali uczestnicy wyprawy. - Mamy zdobywać informacje, a nie walczyć i narażać się niepotrzebnie. Gdy trafimy na ewentualnego wroga, wycofujemy się i powiadamiamy o wszystkim kapitana i arcymaga. Idealnie byłoby też namówić na wyprawę do kanałów panią Adele. - Przy tych słowach skrzywiła się nieco jakby właśnie zjadła coś wyjątkowo kwaśnego - Jej doświadczenie może okazać się bezcenne. Informacje o spaczeniu prawdopodobnie przekonają ją do przyłączenia się do wyprawy.

Przypominając sobie o słowach Tresera oddała mu szal, którym zasłaniała swoją szyję.
- Ja też wzięłam dwie latarnie i oliwę z domu kupca. Pewnie dobrze byłoby je zwrócić, ale jeśli coś się z nimi stanie myślę nam to wybaczy. Zwłaszcza jeśli ostatecznie uzyskamy odpowiedzi na jego pytania.
Jak już wspominał nasz szacowny akolita mamy jeszcze na jutro umówione spotkanie z przedstawicielami grafa Kauffmana. Myślę że trzeba się tam udać przed wizyta w kanałach, bo to może być wyjątkowo brudząca wyprawa.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 20-07-2013 o 18:23.
Eleanor jest offline  
Stary 21-07-2013, 16:22   #89
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Konistag, 30 Nachhexen
Późny wieczór


Wieczór nastał ładny. Nieliczne chmury na niebie nie zasłaniały większości gwiazd i obu księżyców, których słaby blask padał na ziemię. Zbyt słaby, by zwykłe ludzkie oczy wychwyciły odpowiednią ilość szczegółów, wystarczający jednak, by nie potykać się o własne nogi. O kamienie i leżące na ulicy przeszkody już tak, nawet jednak nie było co porównywać z czernią ubiegłej nocy.



Pozwalało to podejść do garbarni bez przyciągania niczyjej uwagi i zapalania latarni. Nie ustalili żadnego wielkiego planu. Po prostu wejść do środka i sprawdzić, czy nie ma tam niczego podejrzanego. No cóż. Na pierwszy rzut oka oba budynki wyglądały na zupełnie opuszczone. Czarne jak noc, z parterem zabitym deskami. Wzięcie łomu było oczywistością. Zanim mogli przyjrzeć się bliżej, należało pokonać płot, solidny dość, drewniany, choć w kilku miejscach spróchniały. Nie na tyle jednak, by łatwo zniszczyć deski.
Dla ludzi ogrodzenie było może niezbyt wysokie. Ale Rex nie był psem niezwykle skocznym. Ciężka, masywna bestia bardziej liczyła na siłę. Toteż dla niego wejście musiało być inne, jeśli chcieli pomocy jego nosa. Nawet Irmina zaskoczyła wszystkich, zdejmując spódnicę i odkrywając swoje całkiem zgrabne nogi, widoczne lekko w świetle księżyców. Nogi ubrane w obcisłe spodnie ma się rozumieć. Hanna tego nie zrobiła, postanawiając zostać na zewnątrz i wypatrywać niebezpieczeństwa. Gdy już wszyscy przeskoczyli przez płot do pierwszej od strony mostu garbarni, znalazła sobie miejsce w zupełnych ciemnościach. Po Geruch Weg jednak praktycznie nikt się nie poruszał. Tylko kilka sylwetek niedaleko karczmy i dalej, przy moście, ledwo widocznych cieni mijających palące się tam latarnie.

Pozostali mieli widok na kompletnie co innego. Niewielkie szopy, wykopane w ziemi doły wzmocnione drewnianymi palikami i deskami, aby nie uległy zasypaniu. Puste, lub z niewielką ilością skór bądź odpadków. Podtopiony dom, do którego aby zajrzeć chociaż, musieli wyrwać trzy deski, blokujące przejście. Drzwi zaskrzypiały, gdy je uchylili, zapalając latarnie. Ich nozdrza uderzył zapach wilgoci i stęchlizny. Do uszu docierała wyłącznie cisza. Ostrożnie weszli do środka, rozglądając się. Niewiele tu było przestrzeni mieszkalnej. Parter był pracownią, wyposażoną w stoły, maglownice, narzędzia, stojaki, strugarki i przynajmniej kilka innych, których nie umieli nazwać. Wszystko wyglądało na nie ruszone od dość dawna. Dalej, na piętrze, były dwa pokoje, w których musiał mieszkać właściciel, gdy tylko był tak pijany, że smród mu nie przeszkadzał. Bo śmierdziało tu gorzej niż na zewnątrz. Aż wyciskało łzy z oczy, chociaż wydawało się, że przyzwyczaili się już do zapachu doków.
Budynek zawierał też piwnicę, niewielką i zalaną wodą, sięgającą prawie do kolan. Wcześniej chyba służyła jako magazynek, nie byli tego jednak pewni.
Wilgoć była wszędzie, jasne. Nie potrafili za to ocenić, czy to miejsce potrzebowało natychmiastowego remontu. Na pewno nikt tu nic w tym zakresie nie zrobił.

Mimo niepowodzenia w znalezieniu poszlak odnośnie zaginięć, wyszli na zewnątrz i skierowali się do drugiej garbarni. Między obiema także znajdował się płot, ale jeszcze mniej widoczny z sąsiedztwa, więc ktoś musiałby dokładnie wiedzieć, że idą, by coś dostrzec. Był też o wiele niższy, nawet nie w pełni kompletny, a to ze względu na rurę ściekową. Zaczynała się właśnie pośrodku obu posesji, szeroka na tyle, by przeszedł tamtędy skulony człowiek, ziejąca czernią i smrodem, skierowana ku dołowi, gdzie opadała aż do rzeki. Teraz nie było tu wiele ścieków, odpływy z obu budynków łączące się przy niej, wydawały się prawie puste, chociaż rzecz jasna cuchnęły niemiłosiernie.

Druga garbarnia wyglądała niemalże jak kopia pierwszej. Wszystko nawet podobnie tu było rozmieszczone, z początku wydawało się nawet, że pozostawione także w identycznym stanie. Puste szopy, zabite deskami drzwi i okna. I doły wykopane na tyłach budynku, jakiś niezwykle ważny element całości. I byliby nawet przeszli obok nich obojętnie, gdyby nie światło latarni trzymanej przez Irminę, które przesunęło się po dnie jednego z tych dołów.
Uczennica czarodzieja ostatkiem sił powstrzymała się przez wrzaskiem. Panicznym.
Zobaczyła bowiem, całkiem wyraźnie, kawałek ludzkiej twarzy. Może metr poniżej poziomu ziemi, leżała martwa Ute. Jej głowa została rozbita czymś ciężkim, otwarte oczy patrzyły przed siebie niewidzącym wzrokiem, a wszystko inne przykryte jakąś skórą, pewnie wyciągniętą z szopy. Wystarczyło ją odkryć, by dostrzec resztę jej ciała i ciągle jeszcze trzymającą się na pasku lirę korbową, teraz zgniecioną.

Odór rozkładu mocno uderzał w nozdrza, dławiąc i wyciskając z oczu łzy.
A z żołądków kolację.
Po ciałem biednej dziewczyny leżały jeszcze inne. Wiele innych.
Znaleźli zagubionych. Każdego z sercem dosłownie wyrwanym bądź wykrojonym z piersi. Ale żeby przyjrzeć się tym najniżej, musieliby wyciągnąć innych. Spleśniałe, rozkładające się zwłoki. Tyle pozostało.

Almos badający wcześniej budynek, dostrzegł coś jeszcze. Deski przy tylnych drzwiach były tak poluzowane, że nie trzeba było używać żadnych narzędzi do ich wyjęcia.

 
Sekal jest offline  
Stary 26-07-2013, 04:22   #90
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
... i nastał czas wieczornej eskapady. Akolita czuł się trochę nie na miejscu. Starzec, o siwej, długiej brodzie... człowiek który wciąż czuł w kościach chłód poprzedniego wieczoru. To nie było miłe. Tym bardziej że kiedy wszycy szykowali się do wyjścia, Goethe począł być senny. Wieczorna pora robiła swoje, a Thomas nie był pewien czy iść chcę lub raczej czy podoła wyzwaniu jakim mogły być zalane garbarnie. Już od wczesnego popołudnia nachodziły go dziwne myśli i uczucie które mówiło jakby - zostań, nie idź! Jednak zostać Thomas nie mógł, postanowił iść i robić to co do niego należy. W sumie nie miał ochoty na konfrontację z Zakapturzonym lub jego ludźmi, pamiętał jaki był cel śledczych i nie było tam nic o powstrzymaniu złego, a jedynie o jego odnalezieniu. Akolita modlił się zatem przed wyjściem w mroczne ulice Averheim, o pomyślność i ochronę, tym razem prośbę skierował do wszystkich dobrych i przychylnych ludziom bóstw, a nie jedynie do Świętej Siostry.

On jeden nie miał chyba nic przy sobie takiego co pozwoliłoby mu się skutecznie bronić, nie miał też nic do przygotowania. Chwycił jedynie pochodnię, którą zakupił wcześniej tego dnia, i wsunął ją za pas. Sprawdził czy sztylet jest wciąż ukryty pod szatami i kiedy ten został odnaleziony, Thomas poprawił go, tak by mógł szybciej po niego sięgnąć. Przed opuszczeniem karczmy, sędziwy mędrzec nakazał karczmarzowi nalać kielich pełen mocnego wina. Tym razem nie prosił i nie silił się na grzeczność i kapłański ton... był zły można powiedzieć, ale to tylko było maską... tak naprawdę bał się jak nigdy wcześniej. Starał się zachować pozory, że wszystko z nim w porządku i że podoła zadaniu, jednak sam nie był tego pewien. Thomas wiedział że najmniejsza oznaka słabości a jeden lub wszyscy, trzej miecznicy z którymi miał iść, zostawią go w karczmie. On sam by tak zrobił, bo po co im stary grzyb z małym kozikiem i sękatym drągiem, który tylko gada i gada. Teraz więc Goethe był cichy, siedział i popijał wino przyglądając się innym. Wkrótce po tym, wszyscy, cała szóstka, była już w drodze do garbarni Jochutza i Altzwiga.

***

Kiedy byli na miejscu, Thomasowi pozostało jedynie patrzenie innym na ręce i przez ich ramiona. To na łańcuch i kłódkę, które sam oglądał dnia poprzedniego... a to na deski i powstający w nich wyłom. Szczególnie zaś, akolita obrał sobie za zadniae by pilnować tyłów i mieć baczenie na drogę, która o tej porze była właściwie pusta. Okazało się jednak że drogi na teren posesji znaleźć łatwej nie było. Trzeba było przeskoczyć płot. Już wcześniej o tym Thomas myślał i jakby się na to przygotowywał, ale jak to zwykle bywa, łatwiej powiedzieć niż zrobić. Wspiął się zatem na płot co nie było takie trudne, ale lądowanie po drugiej stronie kosztowało syna świątyni, rozdartą szatę i pęknięty pasek w snadałach. Szczęściem nie połamał nóg, był więc nawet uradowany sposobem pokanai przeszody.

Będąc już po drugiej stronie zdziwił się że Hanna została na ulicy. Czar udanego skoku prysł i pojawiła się troska o młodą panienkę Hannę... która jednak, sądząc z opowieści dnia dzisiejszego, pokazała że wcale taka bezbronna nie jest. To pocieszyło staruszka i ten skupił się na bacznej obserwacji otoczenia. Teraz też akolita postanowił ze może odpalić pochodnię... wykorzystał do tego jedną z lamp które towarzysze zabrali ze soba i również teraz odpalali. Tak przygotowany Goethe wkroczył za młodszymi towarzyszami do pierwszej z dwóch garbarni. To nie trwało długo, okazało się że nic nie ma w niej ciekawego.Ruszyli zatem ku drugiemu budynkowi.

Ta konstrukcja była równie upiorna co pierwsza. Podmokły teren oraz smród, jednak najgorszy był widok zabitych deskami okien i drzwi... przywoływał na myśl dom dla obłąkanych lub masowy grób rodzinny, jaki w zwyczaju mieli fundować heretykom inkwizytorzy, zaraz przed jego podpaleniem rzecz jasna. Co by nie pomyśleć o budowli, wiało od niej swego rodzaju złem i śmiercią. Podobne uczucie miał Thomas kiedy wchodzili do pierwszej garbarni, miał nadzieję że i tym razem się pomyli. Tak jednak nie było. Wtedy znaleźli dół... masowy grób. Thomas stanął jak wryty i nie mógł oderwać wzroku od masy, powykręcanych i okrutnie okaleczonych ciał. Wpadł w swego rodzaju otępienie... nie czuł nawet niesamowitego smrodu który dobywał się z dołu pełnego ciał. Duch zupełnie opuścił na chwilę ciało dobrego człeka jakim był Goethe... to co zobaczył, miało prześladować go już do końca jego dni.

Almos cofnął się od dołu, wstrząśnięty.

- O bogowie... - wydukał. - Miklos...pewnie gdzieś tam leży...wszyscy...na Morra.

Minęła dłuższa chwila zanim wziął się w garść.

- Niech ktoś pójdzie z Hanną sprowadzić tutaj straż - powiedział słabym głosem. - Trzeba też zatrzymać obu garbarzy. Ale wpierw sprawdźmy jeszcze budynek. Niech ktoś mi przyświeci - nomada skierował się do drzwi, by usunąć blokujące je deski.

Irmina przez dłuższy czas nie ruszała się z miejsca. Jakby skamieniała zdjęta zgrozą. Tylko ręka, w której trzymała oświetlającą makabryczne znalezisko lampę drżała wyraźnie. Migoczące światło tworzyło na martwych ciałach ostre półcienie jeszcze potęgując potworność sceny:

- Ute... - w końcu z jej ściśniętego gardła wydobył cichy szept. Cofnęła się i odwróciła w stronę Hansa, który mógł zobaczyć płynące po jej twarzy łzy. - Ute... - powtórzyła jeszcze raz i spontanicznie oparła głowę o pierś mężczyzny. Rozpłakała się mocniej. Jej drobnym ciałem wstrząsnęły dreszcze.

Akolita patrzył z przerażeniem na całą scenę dokonanego tu mordu na ludziach. Nakreślił kilka znaków na swej piersi by strzegły go od złego, było to trochę samolubne, więc szybko naprawił błąd, już głośno.

- Chroń nas przenajświętsza Vereno. Tylko potwory z najgłębszych czeluści mogły dokonać aktu takiej nienawiści. - Mdliło trochę Thomasa, musiał przyznać, ale powstrzymał się w ciągu chwili... chociaż tyle z tej całej starości... żołądek już nie taki delikatny. Sztylet został obnażony, tak na wszelki wypadek, a zgodnie z prośbą Almosa, Goethe podszedł z zapaloną pochodnią i przyświecił mu przy czym tam nomada pracował.
 
VIX jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172