Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-07-2013, 22:25   #51
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
― Myślicie, że się ich możemy w końcu pozbyć? To głupie.

Z kwaśną miną zadyndał liną łączącą go z krasnoludem. Chyba spodziewał się, że potwór napadnie na nich po drodze i ich wszystkich zje, bo gdy dotarli do dużego pomieszczenia, w którym już było kilka osób, z jednej strony odczuł wielką ulgę, z drugiej był teraz troszkę znudzony. Choć na początku był cały w nerwach, patrząc wstecz, ich wędrówka była raczej nieciekawa. Wyjątek rzecz jasna stanowił znaleziony szkielet, ale choć to zrobiło na nim spore wrażenie, to nie był pierwszy martwiak, którego widział. Zanim ruszyli dalej zmówił króciutką modlitwę do Morra i strącił zwłoki do ścieku. Uznał, że to trochę jak stosowny pogrzeb. Gdy już byli w głównym spływie, pomyślał, że być może grupa Ottona napotkała tajemniczą istotę i w trakcie desperackiej walki powpadali wszyscy do kanału, ale tak nie było. Najwyraźniej wspólnie przemierzyli już większość podziemnych kanałów, nic nie znaleźli i Johann Heinrich zaczął się zastanawiać raczej nad tym, co zrobi jeśli nie uda im się wykonać tego zadania, niż nad tym, jak będzie wyglądać atak bestii.

Jorgri warknął na niego, bo przeszkadzało mu to szarpanie sznurem, więc Stahl postanowił po prostu odwiązać się od pozostałej dwójki. W końcu z pewnym trudem wyswobodził się z więzów, odszedł kilka kroków i usiadł sobie pod ścianą. Tam zaczął agresywnie zrywać z siebie przyklejone pajęczyny. Na szczęście żadna nie dostała mu się do ust ― najgorszy los ― dzięki temu, że miał je zasłonięte chustą. Ściągnął ją i napił się trochę wody. Zastanawiał się, czy wykorzystać tę okazję, żeby się też trochę posilić, ale okropny smród pozbawił go apetytu.

Gdy wreszcie powróciła grupa Lobo, która także nic nie znalazła, miał się spytać, czy mogą już sobie wszyscy iść, ale przerwał mu Sigric.
― Zaiste cuś się tam rusza! ― potwierdził Johann Heinrich. ― O tam! ― wskazał za Ottonem. I nagle go olśniło. ― Pająk! Ten potwór to pająk! O nie... Jak się zabija takie pająki?!
 
Yzurmir jest offline  
Stary 16-07-2013, 22:11   #52
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Podróż przez kanały była całkiem przyjemna. Krasnolud dreptał sobie wesoło zerkając to tu, to tam. Miał nadzieję dorwać się gdzieś do jakiegoś plugastwa i rozciąć je toporzyskiem raz dwa, albo zostać rozszarpanym przez to coś raz, dwa, trzy... Trzy, bo krasnoluda nie tak łatwo ubić. W szczególności Jorgriego.

Mijając zwłoki rzemieślnik jedynie wzruszył ramionami. Spodziewał się rozerwanych na strzępy trupów, a nie jakiś tam przegniłych zwłok. Zmarszczył czoło, a następnie przewrócił ciało toporem na plecy. Przyjrzał się jakby w nadziei ujrzenia gdzieś śladów ugryzień, albo chociaż czegoś niecodziennego. Nadzieją matką głupich...

Dotarłszy na miejsce zbiórki posłuchał to co inni mają do powiedzenia. Widząc nieco przestraszone spojrzenia jego kompanów uśmiechnął się. Chwycił topór, wciągnął brzuch, którego było sporo i spojrzał w miejsce, gdzie gapiła się reszta jego załogi.
- No no! Zaraz będzie się rąbałooo! Hej ho, hej go! Dawajcie no mi go! - zanucił wesoło gotów do ataku.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 21-07-2013, 19:41   #53
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=z28lwyQjuTY[/MEDIA]

Cień po chwili zniknął wszystkim z oczu, skrywając się za jedną z pajęczyn. Krasnoludy, które bardziej przywykły do ciemności wciąż dostrzegały wielgachną kreaturę, która przykucnęła pomiędzy swymi sieciami i obserwowała ruch na dole. Otto zdawał się również dostrzegać olbrzymi kształt, jego oczy przywykły do ciemności w prawie równym stopniu co długobrodych przez lata pracy po zmierzchu. Całe pomieszczenie przeniknął dźwięk, którego dotąd nikt z zebranych w swym życiu nie słyszał. Było to coś na wskroś podobnego do syczenia, z lekkim odcieniem skrzeku, przeciągniętego do granic możliwości. Z pewnością nie był to odgłos ludzki, ani normalnemu zwierzęciu podobny. Echo pustych kamiennych pomieszczeń tylko wzmagało strach w sercach wszystkich. Niektórzy nie dali rady pokonać własnego lęku i jakby skulili się w sobie, jedni kurczowo zaciskające dłonie na dobytym orężu inni po prostu zaciskając puste pięści. Lobo stał wciąż w tej samej pozycji z szeroko otwartymi oczyma skierowanymi na strop. Zakłopotanie na twarzy mieszało się z przerażeniem, jego wzrok błąkał ewidentnie próbując wypatrzeć stworzenie, które jeszcze przed chwilą widział i które wciąż tam było. Delikatnie i po cichu przeciął linę, którą był przywiązany do krasnoluda i giermka, wciąż nie odwracając wzroku od sufitu. Nagle musiał sobie coś uświadomić , lecz było już za późno. Parę rzeczy wydarzyło się na raz i tak błyskawicznie, że wielu nie zdążył nawet drgnąć. Kapitan odwrócił się i próbował coś krzyknąć, lecz z jego ust wykradło się tylko.

- Rosha! Ucie…

Resztę zagłuszył huk, przypominający świst balisty, gdy ze stropu w kierunku nic nie spodziewającego się Amadeusa pofrunął dziwny biały pocisk. Mężczyzna próbował uskoczyć, ale wykonał ruch o wiele za późno ( unik, rzut na zręczność, wynik = 87 niepowodzenie ). Lepka maź trafiła go z taką siłą, iż momentalnie stracił on równowagę i został przygwożdżony do ziemi. Uderzenie odebrało mu dech w piersiach, w głowie zahuczało. Tuż za pociskiem ze stropu opuścił się gigantyczny pająk. Chude cielsko pokryte szarym włosiem, zakańczał podłużny odwłok, przypominający bardzo kształtem odwłok osy. Całość wspierała się na ośmiu niezwykle długich kończynach. Każde z nich miało co najmniej cztery metry długości i pokryte było ostrymi wypustkami w kształcie kolców. Z łba spozierało na wszystkich osiem paskudnych oczu.




Gdy zwierzę upadło z gracją na ziemie, Lobo już biegł do wyjścia i wydzierał się do wszystkich.

- Uciekajcie, ale to już! To Rosha, wpierdoli wszystkich w okamgnieniu. Zostawcie tego kolesia i zmiatajcie.

Choć u niektórych górę wziął strach i pragnęli uciec stąd jak najdalej, dwoje nawet się nie poruszyło. Nie zamierzali uciekać. Duma Khazada nie pozwalała na lękanie się zwykłego robactwa. Szybko u boku krasnoludów stanął również Clemens z bronią w ręku. Lobo oniemiały zatrzymał się po czym zaklął tak siarczyście jak tylko mógł. Pajęczyca rzuciła się na trzech wojowników którzy stali najbliżej. Amadeus wciąż leżał i szamotał się przylepiony do ziemi pajęczyną. Ktoś musiał mu pomóc się wydostać, nie wydawało się bowiem by sam miał na to wielkie szanse.

- Wy dwoje pomóżcie mu!

Wrzasnął Lobo do przerażonych Aine i Johanna, po czym pobiegł z powrotem by dołączyć do walki. Minął oniemiałych Otta i Sigrica i wpadł w sam środek walki. Jeśli mieli przeżyć musieli współpracować. Gdy Otto zaczął dochodzić do siebie dostrzegł coś, co o dziwo przeraziło go jeszcze bardziej. Z sufitu, po bocznych ścianach spełzało jeszcze więcej kreatur. Te jednak były o wiele mniejsze, dzięki czemu lepiej kryły się w mroku, oraz nie były takie skore do frontalnego ataku. Udało mu się doliczyć co najmniej pięciu dodatkowych napastników, ale nie był tego pewien gdyż wciąż się poruszały i co chwila znikały pod pajęczynami i pojawiały gdzie indziej. Mężczyzna zrozumiał wtedy, że weszli w sam środek gniazda, niczym kolacja podana na złotej tacy. Sigric natomiast dostrzegł coś zupełnie innego. Pod sufitem zawieszona była ogromna krata ściekowa, której prawdopodobnie kiedyś używali ludzie oczyszczający kanały. Musiała być wykonana z jakiegoś metalu, gdyż od czasu jej zamontowania, hektolitry wody doprowadziły do wdania się korozji, która zżerała konstrukcję w każdym miejscu. Tylko cudem wciąż utrzymywała się na grubych linach, które zresztą podobnie jak krata czuły na sobie zmęczenie czasu. Sigric nie raz w życiu zastawiał pułapki. Znał się na tym jak nikt inny z całej gromady. Szybko więc dostrzegł możliwość wspięcia się do obydwu miejsc i przecięcia lin. Pajęczyca bowiem w obecnej chwili znajdowała się centralnie pod kratą i raczej nie zamierzała się stamtąd za bardzo ruszać. Jej rozmiary bowiem działały przeciw niej.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...

Ostatnio edytowane przez Tasselhof : 21-07-2013 o 23:05.
Tasselhof jest offline  
Stary 04-08-2013, 18:56   #54
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Pajęczyca zatrzęsła tłustym odwłokiem w agonii, gdy rycerz zadał druzgocący cios. Syk i skrzek bólu jaki się z niej wydobył, zwielokrotniony został przez kilometry pustych tuneli. Jej potomstwo natomiast na krótką chwilę zamarło, aby rozpierzchnąć się po tunelach. Rosha chwiejnie przebierając odnóżami, wciąż otumaniona uderzeniem i okaleczona, wspięła się na ścianę próbując uciec do swego leża. W tym momencie powietrze przecięła butla z oliwą ciśnięta przez wciąż wiszącego na przeciwległej ścianie Otta. Fakt, że mężczyzna ten trafił, można było uznać za cud.

- Podpalić! Podpalcie to cholerstwo!!!

Wydarł się Helvgrimsson pospiesznie złażąc ze ściany. W tym samym momencie kapitan straży we własnej osobie wybiegł przed wszystkich i rzucił w kierunku monstrum dzierżoną przez siebie pochodnią. Czas jakby na chwilę stanął w miejscu i tylko pochodnia zdawała się poruszać w powietrzu rozświetlając mrok pomieszczenia. Ogień szamotał się i dusił od nacisku powietrza, w pewnym momencie prawie zgasł. W końcu rzucony przedmiot uderzył w cielsko pająka, posypały się po nim iskry i nic więcej przez chwilę się nie stało. Rzucona pochodnia po odbiciu się od pająka spadła w dół i utonęła gdzieś w ścieku. Pajęczyca natomiast zaczynała najwyraźniej dochodzić do siebie, a śmierdząca zawartość rozbitej butelki, którą została oblana musiała ją rozwścieczyć jeszcze bardziej, gdyż zaczęła znów zmierzać na dół. Lobo lekko panikując odwrócił się do reszty i zakrzyczał.

- No to co teraz?!

Jak na żądanie ściek do którego wpadła pochodnia zagotował się i zabulgotał. Poczym niespodziewanie zapłonął. Prawdopodobnie resztki oliwy, tudzież jakieś chemikalia zlane do ścieków musiały się zapalić od rozgrzanej do czerwoności pochodni. Ogień momentalnie skoczył do góry i sięgnął niczego nie spodziewającej się pajęczycy. Oliwa na jej cielsku również zapłonęła i bestia w agonii runęła w dół skrzecząc nędznie. Tymczasem ogień niebezpiecznie szybko zaczął się rozprzestrzeniać, trawiąc pajęczyny i oblepione grzybem ściany. W pomieszczeniu zrobiło się gęsto od dymu, który zaczął szczypać w oczy i dusić w gardle. Wszyscy jak jeden mąż rzucili się razem do ucieczki z płonącej pułapki. Ruszyli drogą która przybyły wcześniej grupa Lobo i Otta. Kapitan pruł pierwszy nie oglądając się nawet za siebie. Za to reszta uciekinierów usłyszała jakąś eksplozję za plecami i nagły podmuch ciepła zbił ich z nóg. Amadeus widział jak w odległym tunelu ze ściany wyskakuje fala ognia i po woli zmierza w ich kierunku. W ostatniej chwili Hargin z siłą godną khazada porwał go znów na nogi tak że ich tyłki minimalnie uniknęły ognia skrywając się w drugim tunelu. Po chwili dogonili resztę. Wydawało się, że niebezpieczeństwo mają już za sobą, odgłosy eksplozji i pożarów przestały być słyszalne gdy minęli skrzyżowanie tuneli przy wyjściu na Targ, a stamtąd szybko dotarli do wyjścia przy Garnizonie. Na pytanie dwóch pilnujących strażników przerażonych na dźwięk dochodzących odgłosów, Lobo odwarknął wściekle.

- Skaveni kurwa, przyszliśmy was wpierdolić. Z drogi idioci, potrzebuję świeżego powietrza.

Jako pierwszy wdrapał się po drabince i padł na plecach tuż przy studzience ciężko dysząc. Za nim wchodził Jorgri, który nagle poczuł się straszliwie słaby. Był już pasem na powierzchni gdy ręce i nogi odmówiły mu władzy, i runął by w dół na wchodzącego za nim Johanna gdyby nie kapitan straży, który w ostatniej chwili pochwycił go za ramię i stęknął z wysiłku gdy ciężki krasnolud zawisł w powietrzu.

- Pomóżcie mi kurwa, pieprzony grubas…

Zajęczał z wysiłku Lobo gdy strażnicy pomogli wyciągnąć nieprzytomnego krasnoluda. Gdy w końcu wszyscy wypełzli z kanałów, właz został ponownie zamurowany. Był już późny wieczór, niebo zbledło na zewnątrz i pojawiły się pierwsze gwiazdy.

- Krasnal jest otruty, pajęczyca musiała go ujebać podczas naszej tłuczki na dole. Laska, ty mówiłaś żeś się na u znachorki leczenia uczysz.

Nikt jednak mu nie odpowiedział, a gdy wszyscy się w końcu zaczęli rozglądać za Aine, Lobo tylko zaklął wstając.

- Kurwaa, a taka ładna była. No nic trudno, wiedziała co ją może spotkać tam na dole. Jeśli komuś zależy na losie tego krasnala niech go zabierze do aptekarki. Ja idę odpocząć, przyjdźcie do mnie rano po glejty za ubicie stwora i rozwikłanie sprawy, a z nimi ojczulek wypłaci wam hajs.

Po tych slowach Lobo ukłonił się teatralnie w pasie i chwiejnym krokiem ruszył ku garnizonowi. Reszta stała tak przy włazie, z osmolonymi twarzami, spoceni i czerwoni, wciąż pełni adrenaliny przeżywali koszmar z kanałów jeszcze raz wewnątrz swoich głów.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...

Ostatnio edytowane przez Tasselhof : 21-08-2013 o 08:01.
Tasselhof jest offline  
Stary 06-08-2013, 11:50   #55
 
Rodryg's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Jednak nie przewidziało mu się skoro inni też dostrzegli coś w cieniach pomieszczenia, wkrótce też przyszło im się przekonać z czym mieli do czynienia. Wpierw były dziwaczne odgłosy potem zaś kapitan próbował coś krzyknąć a na koniec paniczyk został przytwierdzony do gleby niespodziewanym atakiem z góry. Po chwili zaś z sufity zlazł największy pająk jakiego w życiu widział szczurołap i miał szczerą nadzieję że będzie to jedyny raz gdy przyjdzie mu oglądać coś takiego. Teraz wiedział czemu Lilia była tak zdenerwowana i z pod kulonym ogonem nie odstępowała go na krok musiała coś wyczuć już przy wejściu tutaj.

Kapitan salwował się ucieczką jednak krasnoludy i rycerz niewzruszenie tkwili w miejscu i przekonali go do powrotu sam Sigric rozważał ucieczkę jednak z drugiej strony nie wiedział czy był by zdolny do życia z faktem że pozostawił na śmierć człowieka. Zresztą dostrzegł coś co mogło ich ocalić rozmiar pajęczycy nie działał na jej korzyść. Akurat stała tuż pod ogromną kratą nieważne jak groźna i wielka była spotkanie z taką ilością żelastwa nie mogło się dla niej skończyć dobrze. Tylko trzeba było to jeszcze na nią zrzucić szybko podzielił się myślą z najbliżej stojącymi, Otto ruszył natychmiast w tamtym kierunku ku zaskoczeniu Sigrica w końcu spodziewał się że strzeli ze swego łuku. Nie miał jednak czasu na rozmyślania procą trzymaną w lewej ręce zaczął zataczać kegi nad swoją głową przygotowując się do strzału tylko tym razem nie mierzył do szczura va czegoś znacznie większego. Obawiał się że uderzenie kamieniem nie wywrze wrażenia na stworze jednak obawy te się rozwiały gdy pocisk dosięgnął celu. Widać nawet dla takiej istoty cios kamieniem w głowę nie był czymś co mogła zignorować, może jej nie zranił ale wyglądało na to że ją zamroczyło.

Nie miał czasu ogarniać wzrokiem chaosu jaki zapanował w sali krasnoludy wymachujące swym orężem, paniczyk i kobieta mocujący się z pajęczyną jego uwagę zwrócił krzyk Otta uczepionego ściany.
"Jakie pająki..." pomyślał przez chwilę aż dostrzegł jego problem, te w porównaniu z matką wydawały się małe jeśli oczywiście małym można było nazwać prawie dwumetrowe bydle uczepione ściany i chcące pożreć jego towarzysza. Bez zastanowienia załadował kolejny pocisk przymierzył się do strzału i bezbłędnie trafił cel. Mniejsze pająki nie były tak twarde ewidentnie go zranił do tego pająk stracił grunt pod nogami jeśli tak to można było nazwać i roztrzaskał się o posadzkę. Drugi został uśmiercony przez bełt wystrzelony przez Lobo który wcześniej popisał się swymi umiejętnościami obsługiwania kuszy. Dodatkowo po sali rozniósł się "wrzask" pajęczycy gdy krasnoludy wraz z rycerzem ciężko ranili stwora nawet pozbawiając go kończyny.

Widać taki grad ciosów przekonał ją do wycofania się poza zasięg śmiercionośnej stali, wcześniej spróbowała spętać któregoś z siepaczy swą pajęczyną, na szczęście nie udało się jej. Na nieszczęście dla niego oraz Otta Rosha wypełzła spod pułapki niwecząc wysiłki mężczyzny wiszącego na ścianie ten jakby chcąc się za to odpłacić cisnął w nią butelką i zaczął krzyczeć by podpalić stwora. Kapitan straży tak też zrobił ciskając pochodnią w pająka, zanim jednak to się stało ostatni druzgoczący cios został zadany przez Clemensa.

Potem zapanował jeszcze większy chaos i pożar gdy po małej eksplozji nie tylko pająk zajął się ogień ale także wszystkie pajęczy i cała sala. Lilia zaskomlała żałośnie przypominając o sobie swemu panu, złapał ją szybko z ziemi i wraz z resztą rzucił się do ucieczki. Po dość karkołomnej ucieczce wydostali się na powierzchnię oczywiście nie bez komplikacji w postaci omdlałego krasnoluda. Czuł się prawie jak jakiś hereos w końcu ile osób zginęło po spotkaniu z taką bestią ? Co prawda nie on zadał fatalne rany ale jakiś wkład w starcie miał no i plan z kratą nie był zły gdyby oczywiście udało się gro zrealizować. Radość i całe poczucie heroizmu szybko przeminęły gdy na pytanie Lobo odpowiedziała cisza, nie było z nimi dziewczyny.
- Ale.. Przecież tam była... - odpowiedział rozkojarzony spoglądając na właz z którego wypełźli - ... może skręciła w zły korytarz, oby...

Spojrzał się po reszcie oczekując jakiejś odpowiedzi kapitan raczej nie kwapił się do poszukiwań, sam szczurołap po tej przygodzie tez miał dość łażenia po kanałach. Jednak czy można było to tak zostawić ? Raczej nie będzie mógł zasnąć spokojnie, chyba ze by się zalał w trupa...

Powtórna eskapada do kanałów nie przyniosła żadnych wieści o losie dziewczyny, przepadła jak kamień w wodę przynajmniej nie znaleźli ciała co mogło być dobrym znakiem. Być może uciekła jeszcze w czasie starcia i dlatego nie zauważyli jej braku wcześniej niż na powierzchni przynajmniej to dawało nadzieję że żyje. To zaś gdzie się podziewała było inną sprawą pozostawało liczyć że znajdzie się cała i zdrowa on zrobił co było w jego mocy, a trzeba było jeszcze wypocząć przed spotkaniem z ich pracodawcą...
 

Ostatnio edytowane przez Rodryg : 09-08-2013 o 21:57.
Rodryg jest offline  
Stary 07-08-2013, 12:52   #56
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Otto miał dość pająków, kanałów, smrodu i kapitana straży. Temu ostatniemu musiał jednak oddać honor w postaci szybkiego refleksu. Właściwie jako jedyny odpowiedział właściwie na rozbita butlę oliwy. Gdyby nie on – ta zmarnowałaby się doszczętnie , a tak...

Wybuch który nastąpił niedługo później upewnił biegnącego Otta o zakończeniu żywota gigantycznego pająka. Miał nadzieję, ze potomstwo pajęczaka nie urośnie do rozmiarów mamusi. Z drugiej strony była to licha nadzieja. Dwu metrowe gadziny już zapowiadały dalszy rozrost, nie wiadomo było tylko ile czasu miało im to zająć i czy zamurowane kanały nie przeszkodzą w zdobywaniu pożywienia. Otto był zwolennikiem dokańczania spraw do końca i na miejscu kapitana zarządziłby całkowitą eksterminację pajęczaków z kanałów.

Kapitan jednak najwyraźniej martwił się tylko o własny tyłek i to wyłącznie na chwilę obecną. Pod jego czaszką nie było żadnego prześwitu, przez które do mózgu mogłoby dotrzeć światło oświetlające oczywista prawdę, że za parę lat, może parenaście będzie miał do czynienia z całą gromadą gigantycznych pająków. A temu już nikt rady nie da.

Helvgrimsson z ulgą przyjął wydostanie się z kanałów, przez smród dochodzący od siebie samego i tak nie czuł świeżości powietrza, jednak otwarta przestrzeń miło działała na poczucie jego bezpieczeństwa.
Kiedy jednak okazało się, że nie ma z nimi aptekarki Otto nie zamierzał zignorować tego faktu, tak jak to uczynił kapitan.

- Gdzie kurwa ?! – rzucił w plecy odchodzącemu Lobo – Tam została Aine , być może leży nieprzytomna parę metrów od wyjścia, a ty zamierzasz ją tak po prostu zamurować? Przecież to morderstwo w biały dzień!

Zmrok który ogarniał okolicę zdawał się nie przeszkadzać w prawdziwości owego stwierdzenia. – Odsuncie się i poczekajcie – rzucił do murarzy którzy rozpoczęli swa pracę ,- a jeśli mnie tam zamurujecie to Morr mi świadkiem wrócę żywy lub martwy i będę was nawiedzał aż zdechniecie. – Groźba była rzucona na poważnie, dokładnie też przyjrzał się im twarzom, swoich słów nie rzucał na wiatr...

Otto znał poza tym pewien alternatywny sposób na wyjście z kanałów, choćby miało to oznaczać kolejny włam do kantoru...

- Pajęczyca nie żyje, więc przestańcie trząść portami, niczym portowe dziwki. Skoro zdechło to nie wylezie i można chwile poczekać z tym włazem i upewnić się czy Aine żyje czy nie, a jeśli nawet leży gdzieś tam martwa, to przynajmniej wynieść jej ciało. – rzucił do kapitana i murarzy.

Sam się zdziwił własnym słowom, jeszcze miesiąc temu zupełnie by się nie przejął co by się miało stać z zwłokami. Kiedy sprawa dotyczyła kogoś kogo znał i być może nawet polubił, kwestia zwłok nabierała jednak innego znaczenia. Nie zapomniał też akcji na cmentarzu, wiedział już jak ważne jest poświęcenie zwłok i oddanie ich pod opiekę Morrowi.

– Kto idzie ze mną po zaginioną?


Rzucił i nim zanurzył się ponownie w kanały znalazł kręcącego się w pobliżu młokosa zaciekawionego całą akcją i wysłał go z kilkoma miedziakami w garści, aby poinformował kapłana o ich powrotnym zejściu w kanały. Nie chciał być mimo wszystko zamurowany żywcem, a kapitan miał jako takie baczenie na działania kapłana, Otto wątpił, aby ośmielił się pogrzebać żywcem tych którzy właśnie uratowali miasto od zagrożenia. Jeśli nie przez wzgląd na nich samych, to przez wzgląd na kapłana.

Całonocne poszukiwania zaginionej nie przyniosły rezultatu. Otto nie wiedział co myśleć, ale nie miał już nawet sił na myślenie. Gdy w końcu nad rankiem ujrzał światło wschodzącego słońca - wychodząc z kanałów, padł obok włazu i przez dłuższa chwile odpoczywał. Następnie udał się do domu, kąpiel i sen to były jedyne rzeczy które go jeszcze napędzały i pozwalały stawiać krok za krokiem.

Przynajmniej mógł zasnąć z czystym sumieniem...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 09-08-2013 o 00:37.
Eliasz jest offline  
Stary 08-08-2013, 20:49   #57
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Amadeus przeżył. Serce waliło mu jak oszalałe. Gdzie nie gdzie krew spływała mu po ubraniu. Dyszał. Zmęczony. Pragnął się napić. Przyjdzie na to czas. Wiedział o tym. Aine zaginęła. Nie obchodziło go to. Jedna z wielu jakie spotkał i spotka na swojej drodze.

Młodzieniec wyszedł żywy z kanałów. Dowiedział się czego chciał. Odbierze swoja zapłatę i zniknie. Jak zawsze. Musiał dostarczyć informacje na miejsce. A pieniądze zarobione przepije. Utopi smutek i żal w alkoholu jak czynił to od dawien dawna.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 10-08-2013, 18:48   #58
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Johann Heinrich udał, że nie słyszy Otta i po cichu się ulotnił. Z pewnością nie planował powrotu do kanałów ― w każdym razie nie bez zapłaty ― a na Aine mu nie zależało. Ciarki mu przechodziły tylko po plecach, gdy pomyślał, że to równie dobrze mógłby być on. No ale wszyscy wiedzieli, że będzie duże ryzyko, więc to nie tak, że był jej coś winien. Przynajmniej udało im się zabić potwora i czeka ich wszystkich ― prawie wszystkich ― zapłata.

Poszło w sumie łatwiej niż się spodziewał. Co prawda on się do tego raczej nie przyłożył, spędziwszy starcie w dość bezużyteczny sposób. Najpierw lekko spanikował, dobiegając do skrępowanego Amadeusa, ale nie zawracając sobie głowy pomaganiem mu, gdyż Aine już się tym zajmowała. Stahl wspominał, jak przerażony był w tamtym momencie. Słyszał wiele o różnych strachach czy to w rodzinnej wsi, czy to od podróżników i bywalców tawern w Cohen, ale nic takiego na własne oczy nigdy wcześniej nie widział. Było pewne, że takie monstrum nie mogło istnieć naturalnie, w końcu wszyscy wiedzieli, że nawet najpokaźniejsze pająki nie większe bywają od kciuka. To że Rosha, czy jakkolwiek ją nazwał kapitan Lobo, była taka olbrzymia, musiało być sprawką czarnej magii albo może zakazanych bogów, o których czasami mówiono.

Tak więc był skrępowany strachem i najróżniejsze myśli przechodziły mu błyskawicznie przez głowę, żadna jednak ani trochę użyteczna. W końcu odzyskał trochę władzy nad sobą i widząc, że Amadeus był już na nogach, a reszta drużyny waliła w pająka, postanowił sam coś zrobić. Odważnie ― był to chyba najmężniejszy czyn w jego życiu albo tak sobie powtarzał ― ruszył, by okrążyć gigantycznego arachnoida i zaatakować go z tyłu. Nie udało mu się to jednak, gdyż w połowie drogi dostrzegł coś innego ruszającego się w jego kierunku. Przewróciło mu się w żołądku i wciąż, nawet teraz, ściskał go trochę strach. Ku niemu pełzł inny pająk, nie tak wielki jak Rosha, ale wciąż wielkości dużego psa, jeśli nie większy. Johann Heinrich mocniej uchwycił swój kijek i już miał zamachnąć się na poczwarę, gdy wielki wybuch płomieni przerwał im obydwojgu. Jego przeciwnik obrócił się i pomknął w stronę ściany, jak najdalej od ognia, a śmieciarz sam zrobił podobnie, gnając za resztą swoich towarzyszy.

Nie zrobił zatem dużo, ale i tak miał niesamowitą, straszną przygodę. Zresztą nie obchodziło go to, że to krasnoludy i rycerz wykonali większość roboty, to nie tak, że Stahl miał kiedykolwiek jakieś ambicje w tym zakresie. Podobało mu się, że przerażającą wyprawę miał już za sobą i że wkrótce otrzyma wypłatę. Gdy tak teraz o tym myślał, przyszło mu nawet do głowy, że mógłby na tym zarobić więcej pieniędzy. Gdyby tylko umiał mielić dobrze językiem, udałby się jutro do gospody i zdał relację innym gościom. Na pewno dostałby kilka darmowych kufli, a może i coś więcej. Starając się uciec od wspomnień związanych ze stworzeniami o twardych pancerzach i wielu nogach, oddał się tej fantazji, w czasie, gdy zmierzał do domu.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 10-08-2013 o 18:53.
Yzurmir jest offline  
Stary 21-08-2013, 09:57   #59
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Rannego krasnoluda wraz z drugim, pomogli ludzie Lobo odprowadzić do znachorki. Za to na słowa Otto Lobo zareagował w bardzo prosty jak na siebie i prymitywny sposób.

- Zamurować, a jeśli któryś z nich spróbuje przeszkodzić, Morda i Zając macie zastrzelić jak psa. Macie moje pozwolenie. Muszę się kurwa obmyć.

Dwóch największych drabów ze straży wysunęło się naprzód i wyciągnęło załadowane kusze w kierunku jedynych dwóch dzielnych na tyle by próbować szukać zagubionej Aine. Jasnym było, że nie ma sensu nawet próbować, bo przeciwnicy wyglądali na bezwzględnie posłusznych i bezmózgich jegomości. Wszelkie próby manipulacji czy to gestem czy to słowem mogły bowiem skończyć się bełtem w rzyci. Nagle na twarzy Lobo pojawił się wyraz nie dowierzania i ciężko wzdychając odwrócił się w stronę obydwu najemników.

- Kurwa, nie wiem czemu to robię, ale macie czas do jebanego rana, jak nie wyleziecie to chłopaki zamurują wyjście i przy wszystkich włazach postawie straże. Więc nawet jak będziecie próbowali wyleźć to wam łby odstrzelą. Wasza decyzja co zrobicie.

Lobo musiał być dość chłodno kalkulującym draniem. Bowiem zgodnie z tym co powiedział nad ranem, przy każdym innym wejściu do kanałów, nie ważne jak bardzo zamurowany postawił straże w postaci dwóch żołdaków na właz pilnujących ich całą dobę. Nie było wejścia ani wyjścia stamtąd, ale rodziło się pytanie, skoro bestia została ubita, czemu kapitanowi aż tak bardzo zależy na zachowaniu kanałów wciąż zamkniętych...

****


Johann szedł sobie znaną drogą ku swemu domostwu, a w nim żonie i dzieciom. Jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak podekscytowany i przerażony zarazem. Zajrzał dziś w oczy śmierci, może i nie głównej, może i nie zwróciła na niego uwagi, ale jeden z jej mniejszych popleczników to zrobił. Biedaczysko jeszcze nigdy podczas swego żywota nie doświadczył takiego lęku i zastrzyku adrenaliny. Gdy koszmar się skończył, czuł się podekscytowany jeszcze bardziej, bowiem przeżył spotkanie z bestią. Ale z nie byle kim, tylko z samą Roschą... Tylko skąd znał jej imię? Nie zastanawiając się jednak nad tym dłużej szczęśliwy dotarł do drzwi swego domu. Gdy zajrzał jednak do środka, zastała go w nim cisza nie podobna do niczego co w tym domu miało miejsce. Dzieci gdzieś znikły, jego żona stała dalej wyraźnie przerażona, a pomiędzy nimi przy kuchennym brudnym i zszarganym wiekiem stole siedział jegomość, skądś znajomy Johannowi.

- Witaj Heinrich. Wybacz to najście ale chciałbym z tobą porozmawiać o twoim dzisiejszym dniu...

Johann przypomniał sobie nagle, że ciuchy jakie tajemniczy jegomość miał na sobie były wręcz podobne do tych jakie nosiła zakapturzona postać, obserwująca ich dzień wcześniej gdy opuszczali świątynie.

****


Pytań po wyprawie do kanałów można by powiedzieć, wręcz przybyło niżeli zmalało. Roscha co prawda spalona gdzieś walała się po kanałach, jednak czy prawdopodobnym było, aby odpowiadała za wszystkie zniknięcia. Bowiem jak tak gigantyczny pająk mógł wyjsć na powierzchnię i porwać całą rodzinę z ich domu? Sama niechęć Lobo do kanałów i tego co być może w nich się skrywało była aż nadto wyraźna. Plus dodatkowo była jeszcze kwestia tego nie znajomego, który odwiedził Johanna w jego domu. Co z tego oczywiście wynikło i jaka był prawda, jeszcze się nie dowiemy. Ale obiecuję w niedalekiej przyszłości przedstawić wam ciąg dalszy tej opowieści.




Ciąg Dalszy Nastąpi...
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...

Ostatnio edytowane przez Tasselhof : 23-08-2013 o 22:21.
Tasselhof jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172