Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-05-2013, 23:24   #1
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed] To, co ukryte



WSTĘP

Cytat:
Z sobie tylko znanych powodów postanowiliście przyjąć tę niegodziwą pracę. Nikt się was zresztą o to dotychczas nie pytał. Zgłaszając się każdy z was z osobna stawił się na posterunku straży miejskiej i odsyłany był z tą samą informacją. Tego dnia, o tej porze stawić się w głównej świątyni Shallyi w mieście i pytać o ojca Bjorna. Tak też się stało. Jest was ośmioro, w tym dwóch krasnoludów. Reszta wyraźnie się wykruszyła. Znajdujecie się w ogromnym holu świątyni i czekacie na dalszy rozwój wydarzeń.

Główna świątynia Shallyi w mieście Waltersdorf obecnie zwanym Cohen, na wschód od Krugenheim, nie daleko rzeki Stir, gdzieś na Wzgórzach Kölsa, Roku KI 2522





Osiem sylwetek wkroczyło przez główne drzwi holu do ogromnego pomieszczenia, ze stropem umieszczonym niezwykle wysoko. Ogrom wnętrza był wręcz nie do opisania, pomimo tego wnętrze było skromne, ściany przyozdobione zostały malowidłami gołębi i serca matki miłosierdzia, natomiast główny ołtarz skromnie zdobiły świeże bukiety kwiatów i płonące na kandelabrach wonne świece. Okna choć wysokie, były zbyt wąskie by wpuścić do środka dość światła, wewnątrz więc panował stonowany i celowy półmrok, dodający temu miejsce jeszcze większa nutkę mistycyzmu. Naprzeciw nowo przybyłym wyszła smukła kobieta, po szatach poznać można w niej było służkę Shallyi. Podeszła do was i ukłoniła się nisko zachowując wszelkie maniery, po czym uśmiechnęła się szeroko i zapytała.

- Witajcie, jestem Vesper, służę miłosiernej matce w szpitalu. Rozumiem, że państwo przybyli na spotkanie z ojcem Hoge?

Gdy z tłumu padła przytakująca odpowiedź, kapłanka, a być może wciąż jeszcze akolita poprosiła gości o podążanie za nią. Przeszli tak razem prawie przez całe wnętrze monumentalnej świątyni by w jej prawym rogu zejść krętymi schodami na dół. Niektórym z przybyłych (posiadających umiejętność spostrzegawczość) w oczy zdążył się jeszcze rzucić ogromny marmurowy ołtarz na którym spoczywały kwiaty, z bliska widać było wyraźnie iż jest lekko podniszczony zwłaszcza u podstawy, jakby kilkukrotnie zmieniał on swoje miejsce. Dodatkowo nie pasował do reszty wystroju, ani kolorem ani materiałem z jakiego go wykonano.

Kręte schody choć niechlujnie wykute w skale były niezwykle zadbane, i prowadziły co najmniej jedną kondygnację w dół. Vesper szła z przodu trzymając lekko nad głową mały kaganek oświetlający jej drogę. W końcu ich oczom ukazały się solidne ogromne drzwi, wysokie na co najmniej siedem stóp i tak samo prawie szerokie. O dziwo drobna kapłanka bez trudu je otworzyła, były świetnie zachowane i nawet jeden zawias w nich nie zaskrzypiał, choć sprawiały wrażenie skrzeczących przy najmniejszym ruchu. Za drzwiami znajdował się krótki korytarz zakończony kolejnymi drzwiami, tym razem mniej majestatycznymi. Gdy wszyscy je przekroczyli ich oczom ukazała się piękna sala, idealnie okrągła. Po środku stał masywny mahoniowy stół, równie okrągły co pomieszczenie o średnicy minimum trzech rosłych ludzi. Dookoła niego stało ponad dziesięć wysokich i zdobionych drzeworytami krzeseł. Za stołem zaś, po drugiej stronie, naprzeciwko drzwi którymi najemnicy weszli znajdował się szeroki taras, przechodzący w balkon wiszący nad urwiskiem. Pracy jakiej trzeba było włożyć w wykucie tego pomieszczenia wraz z balkonem zwisającym ze ściany urwiska mógł wiedzieć tylko ktoś kto się na tym znał. Khazad z krwi khazada od razu jednak był w stanie wyczuć rękę i kunszt jego rodaków odciśniętą w tym miejscu (umiejętność Wiedza Krasnoludy). Na balkonie też stało dwóch mężczyzn, jeden w podeszłym wieku , jak można było podejrzewać po ubiorze, był to kapłan Hoge. Drugi zaś był dobrze nowoprzybyłym, znanym z widzenia, kapitanem straży, którego zwano w mieście Lobo. Obaj o czymś rozmawiali pieczołowicie. Gdy w końcu was dostrzegli, zamilkli, a kapłan ruszył w kierunku gości szeroko rozpościerając ręce w geście serdecznego powitania.

- Witajcie moje dzieci w skromnych progach naszej matki, proszę usiądźcie przy stole, za chwilkę podamy mały poczęstunek i porozmawiamy na spokojnie.

Ojciec Hoge był wysokim jegomościem o dość bladej, można by powiedzieć, popiołowatej cerze. Wystające kości policzkowe sugerowały, pomimo typowych, luźnych, białych szat iż kapłan jest bardzo chudy, a określenie kościsty wreszcie znalazło kogoś do kogo pasuje idealnie. Haczykowaty nos był pociągły jak zresztą cała głowa, której zwieńczenie stanowiła gęsta choć siwa już czupryna. Całość podsumowywało lewe oko z bardzo dużym i wyraźnym bielmem. Jednak mimo swej starczej szpetności, wyraz twarzy kapłana by pogodny i dobrotliwy, było w nim coś co wzbudzało zaufanie i wewnętrzny spokój. Ojciec Hoge uśmiechnął się w sposób w jaki potrafią tylko starzy i poczciwi ludzie, choć gdzieś spod tego uśmiechu widać było już zmęczenie wywołane prawdopodobnie wydarzeniami ostatnich miesięcy. Kapitan straży założył ręce na piersiach i pozostał na swoim miejscu z grymasem niezadowolenia na twarzy. Był totalnym przeciwieństwem kapłana, kruczoczarne choć rzadkie włosy opadały w nieładzie na jego twarz, niedokładnie ogoloną i pokrytą różnego rodzaju mniejszymi bardziej lub mniej wyraźnymi bliznami. Z jego twarzy biło wrogością do całego otaczającego świata, a spojrzenie jakim obdarzył gości przywodziło na myśl wzrok bandyty napotkanego na trakcie. Z całej postaci Lobo emanowała aura, która podpowiadała każdemu kto miał styczność z kapitanem, że lepiej z nimi nie rozmawiać i nie wchodzić mu w drogę. Gdy służące i uczące się wciąż fachu kapłańskiego dzieci, prawdopodobnie osierocone i przyjęte pod pieczę zakonu, obstawiły stół wszelakiej maści szynkami, serami i kiełbasami, porozstawiały dzbany wina i zniknęły z powrotem za drzwiami prowadzone przez siostrę Vesper, kapłan wreszcie zwrócił się do zgromadzonych.

- Na początek chciałbym powiedzieć iż jest mi niezwykle miło gościć mi tak dzielną i chętną pomóc gromadę pod dachem, nad którym sprawuję pieczę. Zapewne jesteście już doskonale poinformowani co się dzieje i w jakim celu was tutaj razem z kapitanem zebraliśmy. Nie mniej pozwolicie, że jeszcze raz pozwolę sobie przypomnieć. Od ponad dwóch miesięcy w mieście jak i w terenach podmiejskich znajdujących się za okalającą nas odnogą Stiru giną ludzie. Nie są to pojedyncze zaginięcia, w ciągu jednej nocy zdarzało się, że i potrafiła zniknąć cała rodzina, po której zostawało tylko opuszczone domostwo. Sytuacja zaogniła się jeszcze bardziej przed dwoma tygodniami, bowiem zaczęli ginąć również członkowie straży miejskiej, której patrole kapitan Lobo podwoił.

Lobo prychnął i w końcu odezwał się, a głos miał równie nie przyjemny co aparycję.

- Jak na mój chłopski rozum sprawa została załatwiona, od przedsięwziętych przez nas środków ostrożności zniknięcia nie mają już miejsca. Wynajmowanie tej zgrai to istna strata czasu i pieniędzy!

Kapłan uśmiechnął się lekko i jak gdyby nic kontynuował przepraszanym tonem.

- Wybaczcie proszę kapitanowi, to dzielny człowiek, trochę ciężki w obyciu, ale z sercem po właściwej stronie. Ja jednak uważam, że cokolwiek to było należy znaleźć i zlikwidować. Również jako osoba niosąca medyczną pomoc pozwolę sobie zauważyć, że nigdy organizm nie wyzdrowieje do końca jeśli będziemy leczyć objawy a nie przyczynę choroby. Organizmem jest nasze miasto oczywiście, i choć tak jak kapitan mówi nie mamy od pewnego czasu zaginięć, to podejrzewam iż wkrótce szybko sytuacja wróci do stanu sprzed paru dni. A na to nie mogę pozwolić, zbyt wielu ludzi już ucierpiało. Ale dość póki co o nas, proszę przedstawcie się, powiedzcie coś o swoich kwalifikacjach, które mogą pomóc nam rozwiązać problem, oraz oczywiście o waszym wynagrodzeniu.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...

Ostatnio edytowane przez Tasselhof : 28-05-2013 o 23:30. Powód: pare chochlików :P do wybicia w tekście
Tasselhof jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172