Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-08-2013, 12:38   #21
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
„Rabunek w biały dzień, zdziercy, sknery i lichwiarze w jednym!” – Tupik powściągał jednak swój język i wymyślał strażnikom jedynie w myślach. Na świat wydobywał tylko gładkoustne słówka – „szanowni przedstawiciele prawa”, „obrońcy porządku” , „litościwi dobroczyńcy”...
Wiedział, ze tym wskóra więcej, a nadto nie chciał być zupełnie z miasta wyrzucony. Poza tym nie chciał być zapamiętany bardziej niż było to możliwe, a buntujący się i złorzeczący halfling na pewno na długo zapadłby w pamięci strażnikom. Co oczywiście nie oznaczało, że ma zamiar przystać na horendalne ceny, służące bardziej jako bariera zaporowa przeciw wszelkiej maści przybłędom, niż jako zwyczajowe myto pobierane od kupców i podróżnych. Szybko zresztą okazało się , że ma rację, gdyż cena ze wejście do miasteczka okazała się mniej sztywna niż powinna – przynajmniej w przypadku standardowego myta. Tupik i tak podejrzewał, że nie odnotują w ogóle ich wejścia zachowując pieniądz dla siebie. Swoją droga sam odnotował przekupność strażników, ruchome ceny i słabość miejscowych stróżów do pieniędzy... dało się to wykorzystać...

Przejście się po miasteczku i nadstawianie ucha zaowocowało w końcu znalezieniem osoby na tyle zdesperowanej co by przyjąć gotówkę bez zbędnych pytań. Miało to tez soją zła stronę, od ścigających ich ludzi równie łatwo i chętnie mogła przyjąć ich pieniądze, Tupik baczył więc na słowa przy gospodyni, nawet pomimo tego iż uważał, że dobrze jej z oczu patrzy.

Zadane bezpośrednio pytanie nie można było jednak zupełni przemilczeć – wzbudziłoby to jeszcze większe podejrzenia i zwiększyło tylko ryzyko , że baba komuś się o nich wygada. Tak to już zresztą z babami było, nie potrafiły powstrzymać jęzora, dopóki sprawa nie zagrażała czyjemuś życiu czy zdrowiu – a i nawet wówczas nie było pewności... W końcu takie jak ona, żyły z plotek, karmiły się nimi, tworzyły prawdziwe uczty z każdej plotki, pogłoski, wieści, famy , z każdego oszczerstwa, oszustwa, łgarstwa, fałszu czy nieprawdy potrafiły z kotka przeobrazić w tygrysa, a króla w przymierającego głodem żebraka... Po prawdzie można było to też wykorzystać na swoją korzyść, zwłaszcza, że babina potrzebowała pieniędzy.

W chwili kiedy babina gotowała Tupik zwierzył się po cichu Helvgrimowi

- Wiesz, ze nasza obecność w tym mieście nie pozostanie niezauważona, rankiem musimy ruszać dalej. Ci co przyjdą za nami w końcu dowiedzą się co i jak , grunt abyśmy to my przygotowali im wiedzę jaka dostaną...

Zwrócił się też do Amelii

- A ty Amelio nie wierz w nic co wujek Tupik będzie opowiadał. Pamiętasz , jesteśmy tu by cię chronić, a to czasem wymaga wprowadzenie ludzi w błąd. – stwierdził rzeczowo, przyjmując, że dziewczynka jest wystarczająco dorosła by zrozumieć... Nie chciał deprawować dziecka, ale jeszcze bardziej nie chciał, by ta słysząc jego kłamstewka spanikowała biorąc je za prawdę... – Nawet nie wiedział czy go usłyszała, bo po chwili leżała już „sztywna” na swoim posłaniu.

Zmyłka , sztuczka i iluzje... czasami była to jedyna, często najsilniejsza broń – o ile tylko ktoś potrafił się nią posłużyć. Odpowiednio użyta plotka i dezinformacja potrafiła wywołać Wojnę jak i pokój, stworzyć spór, wyolbrzymić go ale i zażegnać. Wszystko zależało od tego na ile sprawnie i skutecznie została rozsiana. Kiedy więc babiszcze samo zapytało o powód podróży, halfling miał już przygotowana opowieść...

- Tylko nie mów nikomu – przestrzegł halfling nie wkładając w przestrogę ani krzty realnej groźby. Wręcz przeciwnie sama przestroga brzmiała słodko, niemal zachęcająco, niczym tajemnica babci opowiadana wnuczce, która ta za chwilę rozpowie wszystkim swoim koleżankom. Wypowiedziane tuż przed powierzaną tajemnicą stanowiło swoiste - słowo klucz, niemal zaklęcie, sprawiające, że miało się ochotę powtórzyć plotkę każdemu, skoro była tak ważna, aby nikomu o niej nie mówić...

- Mieliśmy się tu spotkać z ludźmi i przekazać im smarkulę. Wykradliśmy ją z opactwa gdzie ją niemiłosiernie wykorzystywano do prac ciężkich, a lubieżny kapłan... Wolę nawet nie mówić co temu biednemu dziecku robił...

Rzut okiem na Amelie upewnił go, że smacznie spała. Posłuszeństwo dziewczynki podróżującej z nieludziami tylko uwiarygodniało opowieść. Coś w końcu musiało być na rzeczy skoro z nim grzecznie podróżowała. Wskazanie małej, miało tez na celu wzbudzenie uczuć u starowinki, kto by się nie wzruszał na widok Amelii??

Halfling ścisnął krtań , przez myśl podsunął obrazy wszystkich nieszczęść jakie go spotkały, zwłaszcza śmierci kamratów z bliższej i odleglejszej przeszłości. Jako halfing nie miał problemu ze wzruszeniem, zwłaszcza na myśl o szarlotce babuni której nie jadł od dziesięcioleci chyba... łzy same napłynęły do oczu...

Przetarł je, wysmarkał się i kontynuował opowieść...

- Ale chyba się z nimi minęliśmy, mieli bidulkę zabrać do rodziny co to się odnalazła i na północy żyje. Jeśli ich nie napotkamy, to zmierzymy wprost do nich, z pewnością się matula ucieszy z odnalezionego dzieciątka.

Halfling sypał nazwami miejscowości na północ stąd jak z rękawa, dopytując jednak o szczegóły i potrzebne informacje , chcąc rozmówczynie upewnić, iż tam właśnie zmierzają. Dodał, iż gdyby widziała osobnika z dwuręcznym młotem, to śmiało może mu przekazać gdzie nas szukać i wspomnieć, aby sakiewkę solidna szykował dla nich, za trudy podróży. Halfling podał dokładniejszy opis jeźdźca który ich mijał, lecz obawiając się, ze ktoś inny może być do miasta wysłany nie omieszkał dodać

- Tak samo jakby kto inny o nas rozpytywał. Tu dostaniesz jeszcze za fatygę, co to nam czas i podróż ukróci jeśli nas odnajdą i dzieckiem się zaopiekują. Jeśli nie to daleko nam targać ją przyjdzie... - Halfling wręczył babince garść srebrników, bardziej pobudzając jej apetyt na kasę niż go zaspokajając. Cóż mogła liczyć, że dostanie coś więcej od tych których poinformuje...

- Tylko nie rozpowiadaj wszystkim, bo jeszcze kapłani coś zwęszą i ruszą za nami niewolnice seksualną odzyskać...

Nie wiedział czy nie przesadził, ale miał ciche podejrzenia, że babina podejrzeń odnośnie kapłanów nie kupi. Było to zresztą zaplanowane, miała bowiem rozpowiadać wszystkim, będąc przekonana, że nie ma rozpowiadać o tym nikomu...

Cóż intryga która mogła zrodzić się jedynie w główce halflinga. Gdyby miał czas i środki, w całej opowieści ukryłby jeszcze podwójne, albo i potrójne dna, intrygę upchał na intrydze... zresztą kto wie, może jeszcze rankiem przed wyjściem z miasta zdoła...

Miał i na to pewien plan, który jeśli nie zatrzyma pościgu, to z pewnością go spowolni, a co najmniej upewni ścigających w doborze północnej trasy , która przecież zupełnie iść nie zamierzali...

Intryga była na tyle dobrze wykuta, że gdyby załapała, to ci którzy ścigali Amelie mogli z niej odczytać zaszyfrowaną chęć do odsprzedaży Amelii - co było oczywiście kłamstwem. W tym przypadku, droga na północ byłaby tym bardziej uwiarygodniona.

W najgorszym razie mogła spowodować nie małe zamieszanie i szereg pytań. Zwłaszcza o motywy działań dwójki nieludzi i o to co faktycznie działo się w klasztorze...

Wszystko to podane na bazie półprawd i iluzji mogło stworzyć prawdziwy koktail ala Tupik mieszający szyki w szeregach wroga i wprowadzając doń niepewność i dezinformację.

W główce już szykował kolejny podstęp...
 
Eliasz jest offline  
Stary 02-08-2013, 10:45   #22
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Babsko słuchało z rozdziawioną gębą cały czas. Tupik nie zapomniał o palecie swych umiejętności i zdolności, próbując zdobyć serce baby … a przynajmniej ją ująć częściowo zmyśloną historią. Gadanina i przekonywanie były jego najmocniejszą bronią, zwłaszcza gdy okraszał je etykietom czy plotkowaniem wzmagając ich efekt. Nawet sztuczki jaką nauczył go pewien szlachcic polegające na odkrywaniu intryg, sprawiły, że sam znając ich słabości, lepiej zawiązywał własne. Nie inaczej było tym razem, gdyby dać mu więcej czasu... ech, całe miasto ścigałoby tych co ich ścigali. Na razie musiał poprzestać za narobieniu kłopotu wrogom. Co gorsza nie byli oni do końca Tupikowi znani, gdyby miał chociażby ich rysopis... Ech...

Wszyscy w końcu posnęli i tylko bogowie wiedzieli co tez krążyło po łepetynie gospodyni. Nie można było postąpić inaczej niż wystawiając kolejne warty. Choć właściwie można było, kładąc się blisko drzwi wyjściowych. Nerwy robiły swoje przemieniając sen w najczulszy z możliwych. Długo im jeszcze przyjdzie nim znajdą miejsce w którym będą mogli spokojnie i porządnie wypocząć.

Jeszcze przed wyjściem Tupik pomyślał o jednym jeszcze zabiegu, który może śledzących zmylić i zasiać ziarno zwątpienia. Ucharakteryzował dziewczynkę na chłopca. Bujne włosy ściągnął w kucyk który schował pod kołnierzem, węglem z paleniska brwi poszerzył , ukocmołuchał ją też tak aby przez ogólny brud na twarzy i dłoniach nie prześwitywała dziewczęca delikatność. Przebrał w niektóre swoje ciuchy odpowiednio je na czas jakiś zszywając, aby nie pospadały z dzieciny … na szczęście wzrostu byli podobnego, tylko tusza nieco ich różniła. Widok zbyt małych lub zbyt dużych ubrań na dziecku sierocie nie był zresztą czymś wyjątkowym. Przeciwnie, wpasowywał się w nowa tożsamość Amelki. Zbyt dopasowane ubrania na sierocie od razu budziłyby podejrzenia...
Obłożył ją tobołkami i plecakiem, który zawierał same lekkie rzeczy zwłaszcza skołtunione ubrania, zajmujące w ten sposób więcej powierzchni przy małym obciążeniu. Sam z krasnoludem i mułem wzięli co najcięższe. Przykład baby dowodził, że dziewczynka w obecności dwóch chłopów nieludziów tworzy aż nadto pytań, chłopak zaś już mniej.

Tym bardziej że Tupik obmyślił dlań przykrywkę pod która miał z nieludźmi podróżować.
Biedny sierota Ramel, który stracił rodziców w napadzie na karawanę dobry miesiąc temu, ocal schowawszy się w gęstwinie. A nieludzie przygarnęli sierotę w zamian za targanie tobołków i różnorakie prace które mu zlecali.

W zupełną dobroczynność nieludzi i tak by nikt nie uwierzył, nieco wykorzystywania sieroty do robót wszelakich musiało się więc w opowieści pojawić... o ile ktokolwiek by o to pytał, Tupik miał nadzieje że owej przykrywki nie będzie trzeba użyć ni razu. W razie co lepiej jakąś mieć niż żałować. Jedyne co przyszło halflingowi żałować to to , że nie pomyślał o tym wcześniej... z drugiej strony, stwarzało to nowe możliwości. Ścigający mogli przypuszczać, że nieludzie z dziewczynką nie wybyli jeszcze z miasta i czas jakiś spędzić na poszukiwaniu ich w mieście. Zwiększało to szansę na odnalezienie ich przez przekupę, która o zmienionej tożsamości Amelii nie miała prawa nic wiedzieć. Dlatego też sprawy charakteryzacji załatwili tuż przed wyjściem, uprzedzając poranną, wczesną pobudkę gospodyni.

Gdy już byli gotowi ruszyli skoro świt, a najpóźniej na pierwsze oznaki budzenia się gospodyni. Nie mogli się w końcu spóźnić na przedstawienie, które sami zresztą dawali. Zmierzwiona brwi Helvgrima, kilka rysów węgla podkreślające surowość i gniewność jego twarzy, dobrze ukryty na mule jego topór … Tupik dopiero po chwili zauważył, że krasnolud bez broni faktycznie wygląda jakoś tak dziwnie... jakby bez ręki czy nogi... No cóż przedstawienie musiało być dopięte na ostatni guzik...


- Mówiłem ci ja Gromirze, że szubrawca tutaj nie znajdziemy... pewnikiem na północ się udał co by twój młot rodowy tam sprzedać... Ceny tam lepsze za taki oręż.

Gestykulacja Tupika była wyraźnie przesadzona wymachiwał łapskami, kręcił koła, wskazywał gdzieś na jakieś nieznane miejsca w oddali, generalnie zbyt wielu halflingów nikt nie znał, więc ciężko było stwierdzić, na ile przesadzone były to gesty. jedno jednak było pewne - przyciągały wzrok i uwagę. Swoją droga była to stara złodziejska sztuczka jeśli chciało się odwrócić od kogoś uwagę, należało ją skupić na kimś lub na czymś innym...

- Zabije, zabije jak dorwę. Ścierwo utłukę. - Helvgrim ciskał; wyzwiskami i obietnicami śmierci w męczarniach które zgotuje dla złodzieja swego młota.

- No co ty, człowieka będziesz miał na sumieniu a jeszcze ci sprawę wytoczą, u ludzi inaczej się te sprawy załatwia.

Rozmowa była na tyle głośna co by ją strażnicy północnej bramy dosłyszeli... I sprawie całej większa dali wiarę. Tupik wraz z resztą nietypowej kompanii kierował się do bramy, jak gdyby nie zwracając uwagi na strażników. Dopiero po zbliżeniu się wytrzeszczył oczy i zrobił zaskoczoną minę jak gdyby dopiero ich dojrzał.

- Patrzaj Gromirze jak się sprawy z ludźmi załatwia a i ty mały się ucz i pamiętaj, że jak co złego się dzieje to ci panowie w mundurach są po to aby cię bronić.

Amelia jedynie pokiwała główką, wciąż jeszcze zaspana. Tupikowi było by głupio wykorzystywać tak dziecko, do podniesienia własnej wiarygodności, gdyby nie fakt, że w dawnych czasach wykorzystywał dzieciaki nagminnie , oczywiście nie za darmo. Podobnież jak Amelia mieli w zamian opiekę i pomoc.

- Panowie strażnicy kładę tu oto złocisza tylko mi tego sukinsyna złapcie i przepytajcie. Miał długie włosy, sięgające ramion, pomarszczoną twarz. Chodzi w sfatygowanej kolczudze, zaś pod jeden z rzemieni, przy siodle wciśnięty ma drzewiec skradzionego dwuręcznego młota. Wszędzie mu było jakby śpieszno. Musi to być on , który ukradł memu kamratowi pieniądze i młot kiedyśmy spali. Wielce cenny młot, rodowa pamiątka. Rzecz w tym, że oficjalnego zgłoszenia dać nie możemy, bo raz że formularze pół dnia by nam zajęły, a dwa... wiecie, sprawa honoru. Dość, że broń własną utracił, co już byłoby powodem aby brodę sobie odciął – wskazywała na „Gromira” - to jeszcze miałby z tego oficjalną sprawę czynić, mówiąc wszem i wobec o swej hańbie i zapisując ja po wieki w papierzydłach?

- Mówiłem ci Tarkul, zamknij japę, dość tego upokorzenia, idziemy. - Helvgrim grał rolę Gromira najlepiej jak umiał, a przychodziło mu to bardzo łatwo, wystarczyło wyobrazić sobie gniew jaki by poczuł gdyby ktoś skradł mu broń przodków.

- Czekaj no, czekaj. Złapcie go panowie, przesłuchajcie, zatrzymajcie jak się da pod byle pretekstem na trzy dni przynajmniej, jak będziemy tędy wracać i on będzie w waszych łapskach, to nagroda was nie minie , co najmniej trzy razy tyle dostaniecie, w zależności od trudów jakie wam szubrawiec przysporzy. Może też być, ze ma przy sobie inne zrabowane skarby... albo chowa je po lesie, więc i w tym zarobek wasz własny, jak od złodzieja wydusicie co i jak... My tymczasem, musimy ruszać, ale zajdziemy w drodze powrotnej, jeśli go nie złapiemy na północy, przyjdzie nam szukać gdzie indziej...

- Pewnym że gdzieś na tego wszawego tchórza list gończy wystawili. Byleśmy tylko go pierwsi doszli i odebrali co on skradł. Jak mówisz Tarkul... pewnie nie mało ma przy sobie błyskotek z rabunku. Chodźmy już, bo nas kto ubiegnie i młot mój i złoto całe kto inny pochwyci. - Gromir uszył przed siebie udając wściekłego... na podkreślenie słów Tupika i swoich, kopnął nogą w piaszczystą drogę i wzbił tuman kurzu.

Tupik dwoił się i troił byleby odegrać poprawnie całe przedstawienie. Sięgnął po cały arsenał swych zdolności : charakteryzacja, przekonywanie, plotkowanie, intyganctwo, wreszcie gadanina przemawianie a nawet etykieta... Wszystko poszło w ruch, niczym dobrze naostrzona siekiera spadająca na kawałek drewna. Tupik modlił się w duchu przywołując wszystkie uroki jego bogini aby tylko poszczęściło mu się z przedstawieniem. Przy dobrych wiatrach mogliby mieć pościg z głowy na wiele dni, a i później, nim znajdą trop, nim zorientują się, że z północnej drogi, podróżnicy czmychnęli przez las na trakt wschodni – a i ten bardziej lasem niż ubita droga … Kto wie, może zupełnie uwolniliby się od pościgu? ...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 02-08-2013 o 10:49.
Eliasz jest offline  
Stary 02-08-2013, 16:09   #23
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację

-Ej pany! Czekajcie!- zakrzyknął za zbierającymi się do drogi podróżnikami, którzy przed chwil paroma wczuli się niesamowicie w rolę wędrownych aktorów i to pierwszej klasy. Gdy głos najstarszego ze strażników rozbrzmiał echem pod bramą Tupik przewrócił oczami. Kątem oka wejrzał na Helvgrima i dostrzegł porozumiewawcze spojrzenie z krasnoludem mówiące "czego znowu?!". Mężczyźni stanęli zaś strażnicy podeszli nieco bliżej do nich.
-Macie szczęście i to cholerne.- rzekł najstarszy, zdający się pełnić tutaj rolę dowódcy skromnego oddziału -Wasz złodziejaszek wczoraj wpadł nam w łapska... Nie pierwsi żeście zgłoszenie na długowłosego rabusia złożyli. Szukalimy wieści o nim od jakiegoś czasu, ale dopiero wczoraj rankiem, ktoś bystry dostrzegł jego wygląd i nam doniósł co trzeba...- rzekł uśmiechając się szeroko, na myśl o zapłacie za tak błyskawiczne załatwienie tej sprawy.
-Chodźcie, rozpoznamy go.- rzekł, po czym wejrzał na jednego z strażników -Ty idziesz z nami, a Ty Lucas zostajesz.- nakazał najmłodszemu, który na sam wzrok i surowy ton dowódcy zbladł lekko.

Krasnolud wejrzał pytająco na niziołka, ten zaś odpowiedział podobnym spojrzeniem. Coś tu nie grało. Czuli to w kościach, lecz po odegraniu swej roli nie mogli zwyczajnie odpuścić i powiedzieć, że nie pójdą na rozpoznanie, gdyż to byłoby dopiero podejrzane. Niechętnie zawrócili z pod bramy i ruszyli za dowódcą straży bramy. Za ich plecami zaś szedł spokojnie drugi ze strażników z pewną siebie miną i wypiętą piersią.
-Skurwysyn nie tylko wam skradł majątek. Polował na spitych jak wieprze gości w Aukrug, którzy ni jak nie mogli pilnować swego dobytku śpiąc przy karczemnych stołach.- rzekł ze spokojem, nawet nie spoglądając na Tupika czy Helvgrima. Niziołek czuł, że nie powinni maszerować za strażnikami, że źle im z oczu patrzy, lecz gdyby teraz próbowali uciec, mieli by problem z ewentualnymi poszukiwaniami bandytów i dodatkowo problem z listem gończym w okolicy a to zadania by im nie ułatwiło.

W końcu dotarli do jednego z niewielu murowanych w okolicy budynków, który był siedzibą straży miejskiej. Drugi strażnik zdjął z osła Amelię, ucharakteryzowaną na chłopca, po czym postawił ją na ziemi i puścił. Dziecko błyskawicznie znalazło się przy Helvgrimie, zaś strażnik zajął się przywiązaniem osła do drewnianej belki, przed wejściem do budynku.
Dowódca straży bramy otworzył drzwi na oścież i wpuścił trójkę "towarzyszących mu osób" do środka. Kroki skierował do drewnianych drzwi, prowadzących schodami w dół do piwnicy.
-Siedzi w lochu. Rozpoznacie go i jeśli to będzie ten, to od razu będziemy mogli wymierzyć mu karę.- rzekł po czym ruszył jako pierwszy schodami w dół. Po pokonaniu kilkunastu stopni wskazał ruszył niskim i ciasnym korytarzem przed siebie. Kilka pochodni przytwierdzonych stalowymi uchwytami do ściany rozświetlało lochy.


-Boję się...- Amelia szepnęła Helvgrimowi na ucho, ten jednak tylko dotknął palcem ust by była cicho i nie zdradziła się teraz żadnymi słowami. Widok był to dość kiepski dla dziecka, gdyż idąc korytarzem mijali ciasne cele, oddzielone od korytarza stalowymi, skorodowanymi kratami. W kilku nawet przebywali pojmani ludzie. W końcu dotarli do odcinka, gdzie stalowe kraty cel, zamienione były na drewniane drzwi, zamykane od zewnątrz na solidne spusty i zasuwy. Strażnik stanął przy jednych z drzwi i otwarł wpuszczając przodem zdenerwowanego Tupika, Helvgrima i przerażone dziecko im towarzyszące. Było to skromne pomieszczenie, na środku którego znajdował się drewniany stół, oraz dwa krzesła po przeciwnych jego stronach. Na jednym z krzeseł siedział człek o długich włosach. Ten sam, który wcześniej ich mijał na koniu, gdy zmierzali do Aukrug na gościńcu.


-Długo trzeba było was szukać. A tu prosze... Sami się zgłosiliście...- rzekł, po czym na jego twarzy wykwitnął złowieszczy uśmiech zawadiaki. Helvgrim od razu wejrzał przez ramię na strażnika, ten już trzymał kuszę wycelowaną w plecy Amelii.
-Tylko się rusz a zrobię z niej sitko.- syknął. Mężczyzna zdążył zamknąć za sobą wcześniej drzwi i z całą pewnością ich krzyki znikną zagłuszone gdzieś w podziemiach siedziby straży miejskiej.
-Nazywam się Konrad... Choć moje imię i tak wam nic nie powie... Jeśli macie jakieś pytania... To walcie śmiało, wydaje mi się, że to koniec waszej podróży i zasługujecie na poznanie prawdy... He he he...- zaśmiał się złowrogo. Amelii popłynęła łza po policzku, zgarniając ze sobą brud, który miała na niewinnej buzi...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 04-08-2013, 09:10   #24
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Halfling klął w duchu tak że nie jeden szewc byłby się zarumienił. Klął gorzej niż przekupka która stłukła właśnie cały kosz jajek przyłapując jednocześnie męża na otwartej zdradzie. W duchu zachowywał jednak spokój, próżne były analizy czy nie przesadził. Domyślał się, że skoro wartownicy mieli już oko na nieludzi i dziewczynkę to i tak zgarnęliby ich przy wyjściu z miasta, być może jednak musieliby się wysilać ciut bardziej nad pretekstem, a ten Tupik dał im do ręki.

Nic a nic nie podobały mu się lochy, wiedział jednak, że przeciwnicy popełnili niewybaczalny błąd zakładając, że napięta kusza zdoła powstrzymać halflinga przed walką. Halflingi były niczym legendarne rusałki, nie wytrzymywały w niewoli dłużej niż tydzień. Tak przynajmniej słyszał i w to właśnie wierzył, dlatego poddanie się i gnicie w lochach było równoznaczne z wyrokiem śmierci. Nie po to zaś uciekł już raz z jej objęć by prędko witać się z starą szkieletornicą... Nie kiedy wciąz miał jeszcze tyle do zrobienia... Gdyby nawet miał dziś umrzeć wiedział, ze nie podda się bez walki. Pod nosem mruknął tylko slogan który zasłyszał chyba od kogoś z jego bandy w sytuacji tragicznej jeśli nie beznadziejnej „ to dobry dzień na umieranie...”
Nie byłby jednak halflingiem gdyby wpierw nie zaspokoił własnej ciekawości, skoro taką możliwość za darmochę mu oferowano. Jeszcze by tego brakowało, aby jego duch udręczony niewiedzą, błąkał się po tym miasteczku, szukając odpowiedzi i nie zaznając spokoju nawet po śmierci... Poza tym możliwość rozmowy stwarzała przed halflingiem większe szanse manewru niż ktokolwiek mógłby przypuszczać...

- Owszem, proszę nam tu powiedzieć po co ci to dziecko, co zamierzasz z nią zrobić i kim ty właściwie jesteś? Chodzi mi o razczej o twoją funkcję, zawód, niż o twoje nic nie znaczące imię.

Zapytał grzecznie, spokojnie starając się dać Helvgrimowi do zrozumienia, że jeszcze nie czas na walkę. Wiedział, że gdy ta się zacznie pozostanie mu oddać mu swoją broń a samemu zadowolić się sztyletem, przy odrobinie szczęścia wietrzył jednak możliwość obrócenia strażnika przeciwko ich głównemu przeciwnikowi. Nic tak nie działało na przekupnych ludzi jak większa ilość oferowanego złota. Złota, które szlachecki pierścień mógł gwarantować...

Sposób rozmowy w dużej mierze zależał jednak od zamiarów porywaczy – zwłaszcza tego co chcą zrobić z dziewczynką. Bełt wymierzony w jej plecy sugerował, że chcą ją po prostu zabić, mógł to być jednak blef. Tupik chciał wybadać grunt skoro dawano mu taką możliwość nim w ruch wprawi machinę gróźb i ofert. Machinę która od lat służyła mu nader sprawnie nie raz już zmieniając całkowicie pole bitwy...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 04-08-2013 o 09:12.
Eliasz jest offline  
Stary 08-08-2013, 06:27   #25
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Plan Tupika wydawał się doskonały i taki też był, ale ktoś ich jednak ubiegł w maskaradzie i pomysłowości. Helvgrim postanowił jednak grać swą rolę do końca, być może wynikało to z jego braku rozeznania w tego typu rzeczach, a być może liczył na łut szczęścia. Przedstawienie musiało trwać.

- Aye, doskonale że go schwytaliście dobrzy ludzie. Nagroda was nie minie. - Sverrisson wyczuwał że coś jest nie tak jak trzeba, a do tego ta mina Tupika... to wszystko tłumaczyło. Plan nie idzie tak jak powinien. Zaskoczyło to krasnoluda. Zazwyczaj pomysły halifnga były bardzo błyskotliwe i przebiegłe. Trudno by ktoś go mógł okręcić wokół palca, a już na pewno nie jakiś miejski strażnik, gdzieś, na wschodnich rubieżach Imperium. Tym razem jednak coś się stało, coś poszło nie tak i bardzo nie spodobało się to Sverrissonowi... nawet Amelia jakby poczuła że coś się dzieje bo mocniej ścisnęła dłoń Helvgrima.

To że kierowali się ku strażnicy nie było jeszcze takie złe... ale zejście do piwnicy, do lochów z dzieckiem, to zakrawało już na coś bardziej niż podejrzanego. Kropla potu spłyneła po skroni khazada, a on sam poprawić chciał jedynie topór w olstrze i chrząknął na znak Tupikowi że nie powinni tu być. To wszystko bardzo źle wróżyło... tym bardziej że topora w olstrze nie było. Khazad zapomniał że dla uwiarygodnienia opowieści serwowanej miejskim strażnikom, topór ukryli w tobołku, a poprawić go chciał jedynie z przyzwyczajenia. Teraz Sverrisson poczuł się bardzo źle, bezbronny, bez zimnego dotyku azkrahańskiej stali. Choć i dłonie krasnoluda były silne jak imadła, to nie było to samo co gromrilowe ostrze. W ten czas cały misterny plan towarzysza został przeklęty przez Helvgrima... żałował że się nie udało, ale jeszcze bardziej żałował że dał się namówić na pozostawienie swej broni w miejscu innym niż olstro na własnym pasie.

Obawy okazały się uzasadnione. Kusza wycelowana przez strażnika w plecy Amelii, brodaty mężczyzna z szyderczym uśmieszkiem i wcale niewesołymi nowinami... do tego groźby o uśmierceniu dziecka. Helvgrim wiedział że strażnik który teraz celował w tę niewinną istotkę powinien umrzeć w męczarniach... i kto wie może tak właśnie miało się stać, wszak dzień był jeszcze wczesny.

Helvgrim był gotów by zaatakować. Zwrócił jednak uwagę na dyskretne spojrzenie przyjaciela i jego, jakże wymowne, zdanie które miało ostudzić khazadzką żądzę zemsty. Skadyjski wojownik uspokoił się zatem i wsłuchał w to co do powiedzenia miał człek który mianował się Konradem. To byłe dziwne że chciał dzielić się swą wiedzą na temat całego zajścia i samej Amelii, szczególnie że widać było iż herr Konrad ma zamiar zabić całą trójkę, a przynajmniej dwójkę ochroniarzy małej Amelii. Chęć rozmowy człowieka mogła wskazywać na kilka rzeczy, na przykład że on sam szukał jakiś wyjaśnień i może liczył że Tupik bądź Helvgrim, udzielą mu jakichś odpowiedzi. Możliwe też było że Konrad chce by dwójka przyjaciół zrobiła coś dla niego... inaczej już dawno powinien położyć wszystkich trupem.

- Zatem mów Konradzie. Oświeć nas. Kim jesteś i czego chcesz od małego dziecka? Tak jak mój przyjaciel cię zapytał. Jeśli uważasz że jesteś nam winiem wyjaśnienia, to może i czegoś od nas chcesz, co? - Sverrisson powtórzył pytanie von Goldenzungena i wtrącił swoje trzy grosze do rozmowy.

Krasnolud wciąż obmyślał plan ataku na strażnika oraz obrony przed nim i Konradem, ale najważniejsza była - ucieczka z miejskiej strażnicy. Wiedział że bezpieczeństwo Amelii jest najważniejsze. Zatem będzie musiał wziąć wraży bełt na siebie, kosztowało to niemało odwagi, ale co mógł zrobić innego? Tu nie chodziło o to że obiecał Skerifowi czy przeorowi klasztoru opiekę nad dzieckiem... nie chodziło nawet o honor, ale o życie tej małej, słodkiej istotki. Należało zmierzyć się z losem i liczyć na łaskę bogów. Jeśli tylko atmosfera w pomieszczeniu zrobiłaby się gęsta i zwiastowałaby że wkrótce dojdzie do ataku na którekolwiek z trójki podróżników, Helv postanowił zasłonić dziecko, wziąć bełt na siebie i nawet nim rażony dopaść strażnika, wyszarpnąć mu broń i ogłuszyć go.

Jedyną droga wyjścia było pochwycić Konrada i trzymając ostrze przy jego gardle, wyjść z garnizonu, a później z miasta. Chyba że ludzki brodacz miał inną propozycję. Czas miał pokazać. Smednirze miej to dziecko w swojej opiece. Modlił się w duchu Helv.
 
VIX jest offline  
Stary 11-08-2013, 20:53   #26
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Długowłosy mężczyzna uśmiechnął się z politowaniem, gdy niziołek spytał o jego funkcję, podkreślając, że nie obchodzi go imię nieznajomego. Człek zawiesił ręce na piersi i pokręcił głową nie spuszczając Tupika z oczu, jakby to niziołek w jego uznaniu był bardziej niebezpieczny niż złowrogo spoglądający nań khazad.
-Moje imię i tak nic by wam nie powiedziało. Ale to fakt... Jest nic nie znaczące. Jestem pośrednikiem. Osobą, która pragnie odprowadzić to zbłąkane dziecię do swego ojca.- rzekł, zaś takowej odpowiedzi chyba nikt się nie spodziewał. Nawet Amelia na chwilę się uspokoiła i jakby spoważniała na krótką chwilę myśląc nad sensem słów nieznajomego.
-Z pewnością jesteście zdziwieni, że z wami rozmawiam. Spodziewaliście się tego, że ktoś taki jak ja w końcu was znajdzie na trakcie z dziewczynką. Akurat to ja miałem farta, bo wielu innych jej szukało. Nie ważne.- rzekł, po czym machnął ręką ignorująco.

-Tatuś na ciebie czeka dziecinko...- rzekł robiąc niewinną minę -On wiedział, że cały czas była w klasztorze, ale z jakiegoś powodu nie chciał tam wejść. Zabronił również nam tam wchodzić. W sensie mi zabronił, ale jak się domyślam, innym najemnikom również. Nie pytajcie o jej ojca, bo sam nie znam nawet jego imienia. Wiem tylko, że pracujący dla niego krasnolud o imieniu Grumbar, najął mnie i zapłacił złotem... Z góry. W zasadzie... To chyba wszystko co mogłem wam powiedzieć. Mógłbym wypytać, czy dziecko wykazuje jakieś specjalne zdolności... Ale będę miał dość czasu w drodze na wschód, żeby się tego dowiedzieć...- mężczyzna spojrzał na strażnika, stojącego pod drzwiami z kuszą gotową do strzału. Człek nawet się nie zawahał. Bez mrugnięcia okiem uniósł kuszę w górę i zwolnił spust. Bełt wystrzelił i trafił bezbłędnie w nie spodziewającego się strzału Tupika.

Niziołek padł na ziemię z bełtem wystającym z karku. Jego ciało momentalnie zbladło, a kilka chwil później brudna i zakurzona posadzka zabarwiła się na czerwono od krwi Tupika. Pisk Amelii mógłby zbudzić nawet niedźwiedzia w środku zimy. Dziewczynka błyskawicznie wyrwała się z pod opiekuńczej dłoni khazada uciekając pod stół, za którym wyczekiwał ich wcześniej nieznajomy.
Helvgrim nie mógł uwierzyć w to co się stało. Przez chwilę zdawało mu się, że to jakiś koszmar i zaraz obudzi się w jakiejś jaskini na szlaku, obok czuwającego wartę niziołka i śpiącej jak aniołek dziewczynki. Rzeczywistość jednak była zimna i brutalna. Jego przyjaciel leżał praktycznie umierając, tuż pod jego stopami. Strażnik od razu cisnął kuszą gdzieś w bok i sięgnął prawicą po miecz, by nie cackając się zbytnio dokończyć sprawę z krasnoludem. Brodacz od razu doskoczył do człeka posyłając mu potężny cios pod żebra. Mężczyzna zgiął się w pół z bólu, nabierając kolorów na twarzy.

Jeszcze ostatkiem sił próbował wziąć zamach mieczem, lecz brakło i siły i precyzji. Za to na tym wszystkim skorzystał Helv. Zwinnie uniknął ostrza, posyłając strażnikowi potężny kopniak w twarzy. Nie było w tym żadnego problemu, gdyż człek z bólu i niemożności złapania tchu aż się zgiął w pół prosząc się niemalże o taki obrót spraw. Stalowy bucior khazada pozbawił strażnika przytomności, tuż pod drzwiami do lochu.
-Helvgrim!- krzyk Amelii skupił uwagę pięknobrodego na drugim z oponentów w pomieszczeniu. Ten o dziwo nie sięgnął po dziewczynkę, choć to mógłby być jego as w rękawie. Być może obawiał się, iż w ferworze walki Amelia ucierpi a tego chyba nie chciał. Mężczyzna trzymał w ręku sztylet z ząbkowanym ostrzem do patroszenia zwierząt, szedł energicznym krokiem, gotowy do zadania ciosu.

Krasnoludzcy bogowie czuwali nad nim. Może nawet nie tylko krasnoludzcy. Brodaty wojak zdążył schylić się i złapać w garść miecz, po który sięgał nieprzytomny strażnik. Człek z długimi włosami zbastował momentalnie widząc, że ma teraz nie lada problem. Mimo to, coś podpowiadało mu, że jeśli nie zginie w tej potyczce, ktoś inny może odebrać mu życie za nie wykonanie zadania. Człek stanął w lekkim rozkroku i skoczył w końcu w przód biorąc energiczny zamach na wysokości szyi brodacza. Helvgrim uskoczył bez problemu. Brodacz ciął od dołu pozostawiając na udzie oponenta potężną bruzdę, z której ciekła masa krwi. Długowłosy oprych skrzywił się i syknął z bólu, lecz mimo to udało mu się uskoczyć przed kolejnym ciosem. Miecz świsnął mu przed twarzą. Osobnik naparł na krasnoluda całym swoim ciałem próbując go przygwoździć, korzystając z przewagi atutów fizycznych, jednak to był głupi ruch. W szamotaninie Helvgrim znalazł dość miejsca by zadać ostateczny cios. Ostrze miecza weszło w bok mężczyzny, po samą rękojeść. Człek spojrzał tępo na krasnoluda. Z ust uleciała mu stróżka krwi. Osobnik osunął się na kolana a po chwili padł martwy u stóp Helvgrima. Brodacz błyskawicznie wejrzał pod stół, lecz dziecka tam nie było. Szybko rozejrzał się po pomieszczeniu. Amelia klęczała przy ciele Tupika z splecionymi do modlitwy dłońmi. Na jej małych i niewinnych rączkach znajdowała się krew, lecz bardziej zadziwiający był fakt, że bełt, który przed chwilą tkwił w ciele niziołka leżał teraz na kamiennej posadzce obok, a rana, która była niemalże śmiertelnym wyrokiem... Była zasklepiona tak jakby w ogóle jej tam wcześniej nie było...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 19-08-2013, 10:53   #27
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Wżyciu bywały takie wyjścia z których wszystkie wydawały się złe. Uważny obserwator potrafił jednak odróżnić złe od gorszych. Tupik wiedział że będzie musiał podjąć złą decyzję , nieco przeciągał ten moment, ale miało to dodatkowe uzasadnienie.

Chciał ocalić wszystkich. Gdyby tylko mu na to pozwolono … przekonałby strażnika by przyłączył się do nich, za obiecaną górę złota której nigdy nie miał zobaczyć, albo popychając Amelkę sam rzuciłby się na kusznika, dając szansę khazaldowi aby pokazał co może zrobić z jego mieczem, mieczem którego Helvgrim sam wykuwał a nawet nadał mu nazwę.

Wszystkie szanse i nadzieje nikły niczym kropla wrzucona do morza. Świat zaczął się kurczyć, obraz również, nawet dźwięki, dźwięki walki wydawały się być jakieś takie przytłumione , odległe. Poczuł zapach słodki i przyjemny, poczuł ciepło zastępujące przeraźliwy chłód, poczuł dotyk. A może mu się tylko wydawało. Pogrążał się w ciemności.

- Wujku, wujku Tupiku, obudź się

Dźwięczny głos małej Amelki wyrwał halflinga z osłupienia i odrętwienia. Chwycił się za bolący przekłuty bok i ze zdumieniem odkrył, że nie ma w nim bełta... nie ma nawet rany! Spojrzał na dziecko i wychrypiał cicho – Dziękuję.

Wzrokiem szybko odnalazł Helvgrima, wyglądającego na nie mniej osłupiałego niż on sam. Rzut oka na dwa trupy lezące w piwnicy szybko uzmysłowiły mu jak potoczyła się walka. Nie przewidywał innego zakończenia, choć mimo wszystko zdziwiony był na widok własnej broni wciąż przypiętej do pasa. Czyżby walczył bez niej?
Helvgrim nie przestawał go zdumiewać, a Amelka dopiero zaczynała. Niby kapłani coś tam mówili o cudownych uzdrowieniach, ale usłyszeć o nich, a doświadczyć tego, to była różnica.

Wciąż jeszcze ochrypłym głosem stwierdził – Zbierajmy się stąd, nie mamy wiele czasu. - Przez chwilę zastanawiał się nad przebraniem w szaty oprawców, by zaraz zrozumieć jak absurdalny pomysł wpadł mu do głowy. Rozmiary ubrań były wyjątkowo nie takie jak trzeba...

- Pomóż mi – rzucił do Helvgrima przesuwając jedno z ciał do drugiego. Szybko przeszukał oba starając się przede wszystkim znaleźć klucze a być może i jakieś informacje jakie mógł mieć przy sobie niedoszły porywacz – listy, pierścienie , zaliczkę, cokolwiek.... Rękę strażnika ponownie uzbroił w porzucony nóż myśliwski i zagłębił go w serce porywacza, jego miecz zaś na wylot przebił bebechy strażnika. Pozostawił ich splecionych w śmiertelnym uścisku.

Krew która wypłynęła zaczęła zacierać świeże ślady. Tupik starał się przy tym nie wchodzić w kałuże krwi, ale było to trudne. Miał przeczucie silnego deja-vu. - Niech to wygląda jakby sami się załatwili po naszym wyjściu. Być może nikt w to nie uwierzy, ale sprawdzenie wszystkich śladów i wykluczenie tej teorii na pewno trochę im zajmie... - była też niewielka szansa, że strażnicy uwierzą w taki rozwój wypadków. Obcy porywacz, o którym krążą złe plotki na mieście, a przecież dwójki uzbrojonych mężczyzn nie mógł pokonać krasnolud bez broni, w towarzystwie dwóch dzieciaków...

- Wytrzyjcie buty - rzucił w ich stronę bandaże które miał w torbie i sam począł robić podobnie. Cały plan wziąłby w łeb gdyby od sali prowadziła ścieżka z krwawych odcisków. Podobnie zajął się sam co oczywistszymi plamami krwi na sobie i na reszcie. Te z ciała łatwo było usunąć z pomocą wódki i bandaży. Na ślad po bełcie z boku wiele poradzić nie mógł. Zasłonił więc zraniony bok torbą, ukrywając przed obserwatorami ślad po ranie. Przyjrzał się wszystkim dwukrotnie nim pozwolił ruszyć dalej. Gdyby ktoś w strażnicy lub na mieście zobaczył na nich krew nie było by łatwo...

- Na tyle na ile się da wychodzimy po cichu i niezauważenie, a jeśli kontakt ze strażnikami będzie nie do uniknięcia, idźcie pewnie i spokojnie. Nikt nas nie aresztował gdy tu wchodziliśmy. Szliśmy jako świadkowie i po przesłuchaniu spokojnie wychodzimy. Nikt na nas nie zwróci uwagi jeśli zachowamy spokój.

Taką miał przynajmniej nadzieję, choć wolał unikać wzroku strażników jak długo się dało. Trzeba było wrócić po kuca i ruszyć jak gdyby nigdy nic w stronę wyjścia. W delikatnym pośpiechu, gdyż zwłoki mogli odkryć w każdej chwili...

- Wiesz dobrze by było, gdyby Shaylia sprawiła, że te zwłoki znikną – rzucił pół żartem pół serio, do Amelii starając się nieco rozchmurzyć dziewczynkę. Miał nadzieje, że starczy jej na to wszystko sił...
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 19-08-2013 o 10:56.
Eliasz jest offline  
Stary 20-08-2013, 20:43   #28
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Kiedy brodaty mężczyzna wspomniał o tym że ''wielu'' ludzi szuka Amelii, krasnoludowi zimny pot wystąpił na plecy. Teraz było źle ale wizja szeregu zbrojnych tropiących to małe dziecko była bardzo ponura. Nawet jeśli wyszliby z tego żywi to i tak wcześniej czy później trafić mogli ponownie na innych najemnych tajemniczego ojca dziewczynki. Choć nawet przez chwilę Helvgrim nie wierzył że człek który najął łowców by odnaleźli dziecko, był jej ojcem. Kolejną sprawą była opieszałość w odzyskaniu dziewczynki, przez tych dziwnych i niebezpiecznych ludzi, wcześniej. Czyżby, niby ojciec, bał się wkroczyć w klasztorne bramy? Jakiż to demon nieczysty chciał posiąść duszę Amelii? Być może Helv był przesądny, częściej niż było to wskazane, ale niejednokrotnie to konserwatywne i przesycone mistycyzmem podejście do życia, uratowało Helvgrima. Jedni nazywali to czarnogrodem krasnoludzkich wierzeń i tradycji. Khazadzi nazywali to po prostu rozwagą.

Sporo informacji przekazał brodacz trójce podróżnych, choć żadna z nich niczego konkretnego nie wyjaśniała. Złowrogo brzmiało imię krasnoluda na usługach człeka tropiącego Amelię... Grumbar. Czyżby był to jeden z dwójki spotkanej na szlaku? Jak oni się zwali... Hargun i Barum? Sverrisson choć nie był uczonym, to dostrzegał pewną prawidłowość w imionach napotkanych podróżnych. Czy było możliwym że Grumbar, imię, które zbudować można było z liter imion Hargun i Barum? Kapłańskie pochodzenie Helva odzywało się w nim i szukało ukrytego sensu. Czasem pierwsze co przychodzi do głowy to słowo które swe źródło czerpie z oryginału. Tym bardziej że obaj khazadzi potrzebowali nieco czasu by się przedstawić, a jeden w ogóle był temu nieprzychylny. Sverrisson postanowił podzielić się tą myślą z Tupikiem, oczywiście o ile wyjdą z zaistniałej sytuacji obronną ręką.

Helv był weteranem wielu bitew, ale tego dnia zdziwił się, człek który zdołał ich złapać w pułapkę był na prawdę dobry w swym fachu. Zaczął od opowieści, a później jakby nigdy nic, nakazał ruchem głowy by zabić Tupika i Helva. Krasnolud zawstydził się w myślach... był zbyt głodny informacji i to go zgubiło. Nim zdążył odczytać intencje kusznika i jego dowódcy, nastąpiła rzecz okrutna. Ostry bełt z paskudnym dźwiękiem wbił się w kark Tupika. Helvgrim nie mógł w to uwierzyć. Tupik był martwy w oka mgnieniu. Padł na kamienną podłogę, Amelia wyrwała się do niego z krzykiem. Khazad wcele nie myślał by bronić teraz dziecka, skłamałby jeśli pomyślałby inaczej... prawdą było że chciał rozedrzeć na strzępy tych którzy zabili odważnego halfinga, przyjaciela Helvgrima.

Piana wystąpiła na usta krasnoluda. Helv nie baczył na rany czy ewentualną śmierć, teraz to wszytko nie miało już sensu, von Goldenzungen był martwy. Khazad uchylił się przed ciosem i po kilku trafnych uderzeniach pięściami i nogami, strażnik który zabił Tupika był ogłuszony. Na niego miał przyjść czas później, musiał zapłacić za swój czyn. Ostrzegawczy głos dziecka zawrócił myśli o zemście z tego szlaku i odsłonił kolejnego wroga, tym razem ze sztyletem w dłoni. Sverrisson sięgnął po miecz ogłuszonego strażnika i po chwili już wróg jego, a zleceniodawaca zabójstwa Tupika leżał dogorywając z ostrzem wbitym po rękojść w bok jamy brzusznej. Krasnolud chciał wyrównać rachunki z ogłuszonym człekiem, na to że Tupik może jeszcze żyć, nie liczył wcale... ale stało się coś bardzo dziwnego, niepokojącego do granic pojmowania.

Amelia, z dłońmi pokrytymi krwią klęczała przy niziołu... obok niej leżał uwolniony z cielesnego więzienia, wraży bełt. Helv podszedł szybko do dziecka i ciała halifinga.


- Wstań Amelio, co ty robisz? Jemu nie możesz już pomóc. - Choć brodaty wojownik chciał powiedzieć coś jeszcze, to powstrzymał się. Otworzył szeroko usta i patrzył na zabliźnoną ranę na karku niziołka i jego powolne ruchy. Wieloletni przyjaciel Helvgrima wciąż żył. Choć khazad miał ochotę przypisać ten cud ogromnej wytrzymałości i chęci życia Tupika, to nie mógł. Wszystko stało pod znakiem zapytania, a to przez zabliźnioną ranę po śmiertenych obrażeniach.

- Czary! Magia! - Krasnolud zrobił dwa kroki w tył. Pewien nie był czy to że Tupik przeżył stało się za sprawą mocy dobra czy zła. Jedno było pewne, stało się to z pomocą Ameli... która musiała być pomostem między światem magii a tym przyziemnym, światem namacalnym. Sverrisson na magii się nie znał, ale jako członek kapłańskiej rodziny wiedział trochę o magii uleczeń, rytuałach i egzorcyzmach. Oczywiście nie tyle by zwać się nawet czeladnikiem tych nauk, ale wystarczyło to by zrozumieć co się stało. Pozostawało jedynie pytanie, za czyim wstawiennictwem, Tupik teraz wracał do zdrowia i przytomności? Czy wystarczy podziękować za ten cudny dar, czy zapłacić krwią jak za rytuał ciemnych mocy? Odpowiedź miała nadejść, to było pewne, lecz jeszcze nie tego dnia.

- Ty żyjesz? - Wycharczał wreszcie krasnolud do halfinga. Tupik był już na nogach i choć słaniał się jeszcze i dotykał rany to był w znacznie lepszym stanie niż Helvgrim. Być może miał już do czynienia z taką magią lub osobami nią władającymi na taką skalę... lub może wywodził się z bardziej otwartej obyczajowo społeczności i łatwiej mu było zaakceptować pewne rzeczy? Sverrisson nie był tego pewien. Posłuchał jednak słów kompana i pomógł mu przenieść ciało tak jak von Goldenzungen sobie tego życzył. Kiedy Tupik ustawiał ciała i przygotowywał wątpliwą zmyłkę dla strażników, Helv uzbroił się w miecz i kuszę od poległego strażnika. Pomieszczeniem i ciałami, ich przeszukaniem, zajął się cudem uzdrowiony towarzysz krasnoluda. W ten czas Helvgrim wyjrzał za drzwi by sprawdzić drogę ucieczki. Była czysta, więc wrócił do komnaty. Spojrzał na Tupika pracującego w pocie czoła i począł się zastanawiać czy aby wieloletni przyjaciel nie stał się marionetką w rękach złego dziecka, które tylko z pozoru udawało dobre stworzenie i mamiło iluzjami swej niewinności głupich ślepców, w tym Tupika i Helvgrima.

Krasnolud spojrzał na Amelię, stojącą i obserwująca wszystko w spokoju swym szklanym wzrokiem. Teraz dopiero skadyjski wojownik, zrozumiał że cała jej postawa i istota może być jedynie omamem. Rozmyślanie, ponownie, przerwał Helvowi Tupik. Zalecił wytarcie butów i odzienia ze krwi, na ile to było możliwe oczywiście. Sverrisson nie sprzeczał się, wiedział że to wszystko ma nikłą szansę powodzenia, ale nikła była lepsza niż żadna. Jednak pytań powstawało co raz to więcej. Czy Helv mógł zaufać teraz Tupikowi?

- Wątpię by się to udało. Wszyscy nas widzieli... choćby strażnicy którzy nas tu przyprowadzili, znaczy jeden z nich. Zresztą. Tym będziemy się martwić później. - Powiedział Helvgrim po czym złapał Tupika za ramię i przyparł go do ściany.

- Oporu nie stawiaj von Goldenzungen. - Halfing miał zdziwiony wyraz twarzy.

- Coś muszę sprawdzić... - Zasapany Helv uniósł dłoń i przyłożył ucho do piersi niziołka... serce wciąż biło. Tupik był wolny od klątwy ożywieńców. Puścił przyjaciela i poprawił na nim jego skórzaną zbroję. Myślał by przekonać go do próby słowa, ale niziołek wymówił imię matki miłosierdzia sam z siebie... i nie spłonął żywcem. Był wolny od zła lub maskował się doskonale. To będzie jeszcze czas sprawdzić.

Tym razem Helvgrim nie sięgnął po dłoń Amelii, spojrzał tylko na nią i przemówił. - Trzymaj się Tupika, ja będę szedł pierwszy korytarzem. - Zważył w dłoni miecz i wiedział że nie może go zabrać jeśli plan halfińskiego szlachcica ma się powieść. Odłożył miecz w dłoń strażnika, również kusza musiała zostać na miejscu. Zabrał jedynie bełt który powalił Grotołaza. Tak na wszelki wypadek.

- Poczekaj. - Zatrzymał go w pół kroku halfling. - Lepiej będzie jak ja będę badał teren... Znam się na tym.

Tupik na swych bosych owłosionych stopach poruszał się niczym kot, potrafił się skryć w każdym bodaj cieniu i przemykał z prędkością lisa od ściany do ściany. Nie bez powodu był zwiadowcą w lesie, choć faktem było, ze w terenie miejskim dawał sobie jeszcze lepiej radę.

- Ruszajmy. - Krasnolud uchylił drzwi i wyszedł dziarsko. Znał drogę na zewnątrz, zresztą była ona bardzo prosta, toż nie były to altdorfskie lochy, a jedynie małomiasteczkowa strażnica. Wszystko szło dobrze, za dobrze. Stało się, można się było tego spodziewać... przy głównych drzwiach stał strażnik. Sverrisson odchrząknął i miał zamiar wyminąć go bez słowa. Jak na razie plan Tupika się sprawdzał.


~ Na bogów. Jeśli to się uda, musimy iść prosto do Meriach, przez wzgórza i lasy, na przełaj. Musimy ominąć Hasselhund i drogę nań, inaczej czeka nas śmierć. Tylko patrzeć jak list z naszymi podobiznami ozdobią ściany karczemne i słupy przy bramach miast. W Meriach odnaleźć przewodnika i zaszyć się w tunelach pod górami. To jedyne wyjście. ~ Plan ucieczki, dlaszej drogi powstawał w głowie khazada. Na drodze stał jednak jeszcze jeden strażnik. Ten przy drzwiach... raz kozie śmierć.
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 24-08-2013 o 02:22.
VIX jest offline  
Stary 25-08-2013, 13:45   #29
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Tupik przeszukał zwłoki obydwu mężczyzn. Nie mieli przy sobie zbyt wiele rzeczy wartych uwagi. Strażnik miał w sakwie trzy złocisze i pięć srebrników. Miał broń i zbroję, lecz nie pasowałaby ona ani na Tupika ani Helvgrima. Drugi z mężczyzn miał przy sobie trzynaście srebrników i broń. Żadnych listów ani żadnych wiadomości. Tupik jednak przez przypadek dostrzegł, że na środkowych palcach lewych dłoni mieli ten sam pierścień. Brzydki, miedziany z zielonym oczkiem z jakiegoś z pewnością niezbyt drogiego kamienia. Noszenie takiego paskudztwa dla ozdoby byłoby z pewnością głupotą, więc malec skonsternowany zabrał ów pierścienie i schował do kieszeni z myślą, że może kiedyś jeszcze się przydadzą. Kiedy byli gotowi do wyjścia Tupik spojrzał na Amelię. Zlęknął się nie na żarty, gdy dziewczynka okazała się leżeć nieprzytomna na brudnej posadzce.

Tupik błyskawicznie sprawdził, tętno małej istotki. Było bardzo słabe, ale równomierne. Jej ciało było bardzo wychłodzone i blade niczym mąka. Tupik próbował ją docucić, lecz nie wiedzieć czemu dziewczynka nie odzyskiwała przytomności. Jedyna Shalyia wiedziała, co było tego powodem. Helvgrim bez namysłu podniósł dziecko i trzymając je na ręku ruszyli zimnym i ciemnym korytarzem w stronę schodów. Tuż przed nimi spojrzeli na siebie porozumiewawczo, wiedząc co zrobić gdyby ktoś próbował ich zatrzymać. Na szczęście na odcinku od schodów z lochów, do wyjścia głównego z budynku nie było żadnego strażnika, ani też postronnej osoby. Kompani odetchnęli z ulgą, gdy promienie słoneczne wspinającego się w kierunku zenitu słońca, ogrzało ich twarze. Krasnolud posadził nieprzytomne dziecko na grzbiecie osła kątem oka sprawdzając czy nikt ich nie obserwuje.

Ludzie pracowali w swych warsztatach, kuźniach i innych miejscach pracy, gońcy biegali od uliczki do uliczki, a przekupy skupione były na dyskusjach o plotkach i ploteczkach. Ruszyli w stronę bramy, lecz wiedzieli, że wyjście tą bramą, na której ich zatrzymali strażnicy byłoby głupotą. Lepiej było obejść miasto dookoła, lecz przynajmniej pozostaliby na dłużej niezauważeni. Tak też poczynili. Tupik raz po raz doglądał stanu dziewczynki, ten jednak pozostawał niezmienny. Blada i zimna leżała na grzbiecie Ludwika z taką niewinną buzią.
Pomysł Helvgrima był dość logiczny i niziołek zbytnio nie protestował, gdy dyskutowali na temat ominięcia traktu do Hasselhund i samego miasteczka.
Do końca dnia dziewczynka się nie przebudziła. Przed zmierzchem kompani w końcu zatrzymali się by przygotować miejsce na obóz. Polana, porośnięta wysokimi trawami była dobrą kryjówką i już niedługo potem płonęło ognisko a mężczyźni jedli kolację w postaci suszonego mięsa, rozmawiając o tym co wydarzyło się w lochach, oraz o tym, co może być dziewczynce.



Uciec, ale dokąd?


Rozdział I: Kto wróg, a kto przyjaciel?

Jeszcze przed świtem, kiedy niebo powoli przybierało granatowego koloru jaśniejąc po nocy osioł, który służył za wierzchowca Amelii nerwowo prychał i ruszał łbem wybudzając Tupika. Niziołek spojrzał na osła, następnie skierował spojrzenie na Amelię. Dziecko dalej spało ciężko. Tupik pokręcił głową i złożył głowę na rękę gdyż była to dla niego wygodna pozycja do snu, kiedy w oddali usłyszał szelest w wysokiej trawie, otaczającej ich obóz i szept dwóch mężczyzn.
-Jesteś pewien?-
-Nie, ale nie mamy wyjścia. A co jeśli to nie oni?- spytał drugi głos.
-Trudno zabijemy, ograbimy, zgwałcimy i tak dalej.-
-Stary dureń. Ruszaj.- Rzekł do kompana i głosy ucichły. W tym czasie Tupik zdążył już zbudzić Helvgrima, który po cichu przygotował się na bój...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 11-09-2013, 16:46   #30
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Helvgrim wcale nie chciał nieść nieprzytomnej Amelii, był do tego zmuszony, a to mu się wcale nie podobało. Cudem uzdrowiony Tupik, tak uzdrowiony... lepiej było tak o nim myśleć niż że został cudem ożywiony. Tak czy inaczej, Tupik zachowywał się całkiem normalnie, tak jak przed tym kiedy wraży bełt zagłębił się w jego karku. Sytuacja była tak dziwna jak te opisywane nie raz w karczemnych progach przez starych pijaczków co to ponoć wszystko widzieli już w sym życiu. Sranie na młyn, a nie widzieli... Helvgrim Sverrisson, wojownik z twierdzy Azkarh żył już ponad pięćdziesiąt lat na tym świecie i nigdy takiego cudu nie widział. Czas by o tym wszystkim pomyśleć miał nadejść już wkrótce.

Mała, ludzka dziewczyna która była bez przytomności wyglądała dziwnie siedząc na ośle, do tego te zakrwawione ręce. Helvgrim otworzył bukłak z wodą i umył jej dłonie i ramiona... ~cudowne dłonie... przeklęte dłonie ~. Pomyślał. W drodze podtrzymywał ją by nie spadła ze zwierzęcia. Sverrisson doradził też von Goldenzungenowi by ten okrył się płaszczem lub kocem, wszak ubranie jego wyglądało jakby co dopiero opuścił rzeźnię, wszystko miał pokryte krwią.

Mieli szczęście. Ludzie w miasteczku zdawali się mieć za dużo własnych spraw na głowie by zerkać na trójkę podróżnych. Szkoda że nie było czasu by się zatrzymać, napić piwa, najeść gulaszu, odwiedzić szewca i sprawdzić czy aby kto nie jedzie w ich stronę co by zyskać na bezpieczeństwie. Dziwne, ale Helvgrim myślał teraz głównie o swoim bezpieczeństwie dla odmiany. Trudno było zaufać Tupikowi, a już na pewno nie małej Amelii. Te wszystkie możliwości o których wcześniej myślał kransolud przemijały tak szybko jak szybko kramy pojawiały się i znikały z oczu, pośpiesznie wędrującej trójce z osiołkiem.

Dobrze że przeciwległe bramy były za dnia szeroko rozwarte i nie kontrolowano wychodzących tak bardzo jak tych wchodzących w mury. Helvgrim i tak zaproponował że powinni opuścić miast osobno. Najpierw Tupik i Amelia, a Helvgrim później. W razie wpadki halfinga i ludzkiej dziewczynki, krasnolud mógł przyjść z pomocą, a jeśli Helv wpadłby w ręce strażników, to zawsze dziecko byłoby już bezpieczne za bramą. Bogowie patrzeć musieli tego dnia przychylnym okiem na potrzebującą pomocy trójkę... brama została daleko za plecami dziecka i jego dwóch ochroniarzy. Na szczęście.

Szkoda że opat nie powiedział więcej o nadprzyrodzonych zdolnościach małej, przynajmniej wiedzieliby na czym staoją, a tak... co można było zrobić z nieprzytomnym dzieckiem? Sverrisson po raz pierwszy od lat bał się. Zadał śmiertelny cios monstrum z Faulgmiere, zabijał zastępy orków, ściągał głowy z karków trolli i ogrów... ale nie bał się tak jak teraz, o bezpieczeństwo i zdrowie małej istotki. Syn Svera zastanawiał się też nad tym czy jego obawy o dziecko są prawdziwe? Czy aby dziwne i niepojęte moce małej nie opętąły umysłu khazada by ten się o nią martwił i troszczył, by był jej sługą i dążył za wszelką cenę do ochrony jej osoby? To byłoby przerażające.

Zmierzch i obóz nie przyniosły odpowiedzi. Dziecko wciąż było bez przytomności, któż mógł wiedzieć czy aby nie podróżowało już do krainy swych przodków? Jedząc kawał suszonej wołowiny, Helvgrim patrzył jak Tupik opiekuję się małą.

- Będziemy musieli odszukać medyka. Inaczej może nigdy się nie wybudzi. Tak, musimy zasięgnąć języka doświadczonego w tej materii osobnika. Innej rady nie ma. - Sverrisson mówiąc to obserwował reakcję niziołka. Spodziewał się że ten przerazi się, to byłby znak że czarne moce nim zawładnęły. Jednak nie, Tupik nie był zaskoczony czy przerażony. To dobrze. Nawiązała się między przyjaciółmi rozmowa... ze szczerą nadzieją w sercu Helvgrim pragnął by tak jak kiedyś Tupik był sobą. Ale czy był?

***

- Hmm? Co się dzieje? - Zapytał Sverrisson. Tupik wybudzał go dość gwałtownie ze snu. Czekać nie trzeba było długo by do uszu khazada doszły słowa rozmowy między zbliżającymi się nieznajomymi, którzy ewiedentnie mieli złe zamiary wobec trójki podróżnych. Co więcej, cała trójka wydawała się być im znana, a to znaczyło że należało zasięgnąć języka.

- Jednego żywcem. - Helvgrim powiedział szeptem do Tupika i pokazał ręką że postara się obejść ich z flanki. Jeśli ci wejdą prosto w środek obozu, krasnolud miał ruszyć na nich z zaskoczenia. Szturmować oszlalale tak by ci od samego faktu starcia z nim zesrali się na rzadko... taki był plan Helva. Prosty.
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 11-09-2013 o 18:00.
VIX jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172