Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-10-2013, 21:08   #21
 
Ester's Avatar
 
Reputacja: 1 Ester ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputację
Wychodząc na dziedziniec, Konrad oczekiwał czegoś więcej. Prawda, nigdy nie miał okazji oglądać opactw czy tym podobnych budynków, prawdą powiedziawszy, poza świątynią w swojej rodzinnej mieścinie, jest to pierwszy raz kiedy jest na czymś co mógłby nazwać pobłogosławioną ziemią. Jednak było to dość dziwne miejsce, a wszelakie rodzące się domysły czy to miejsce czasem nie było opuszczone, został potwierdzone przez dość mocno podejrzliwe domysły Nikodemusa, które potem poparł Otto.

Ten dzień ledwie zdążył się zacząć, ale Konrad był już zmęczony. Już dawno nie miał powodów do takiego zamartwiania się o swoją sytuację. Na to mógłby pomóc tylko porządny pancerz i broń, wystarczająco długa i ostra by trzymać wszelakie paskudztwo wystarczająco daleko. Szczęście nie opuścili Konrada z towarzyszami jednak, było myślą chłopa gdy Nikodemus znalazł w stercie drewna starą siekierę. Następne poczynania starszego człowieka wprawiły jednak Konrada w zakłopotanie.

Pierwej coś tam pod bramą starał się wymyślić, trzymając siekierę, po czym zaczął się nam przyglądać. Następnie podał siekierę Konradowi, co wewnętrznie go ucieszyło, w końcu jakaś broń do obrony, jednak dało to trochę do myślenia. Inni wydawać się mogło, bardziej mogli wiedzieć co zrobić pożytecznego z siekierą niż tylko pociąć drewno i skrzywdzić kogoś. Siekiera też jak siekiera, nic nadzwyczajnego, wręczenie go jednak Konradowi mógł być jakimś symbolem. Znakiem iż ów człowiek ufał chłopu bardziej niż pozostałym. Mógł też w nim rozpoznać człowieka prostego, więc podał mu narzędzie do którego mógł być przyzwyczajony.

Jednak to ostatnie poczynania Nikodemusa zaskoczyły Konrada najbardziej. Na ostrzeżenie chłop postąpił dwa kroki do tyłu, nie rozumiejąc go do końca. Następnie dziwne słowa i nagle w boku zamka pojawia się wgniecenie. To nie mogło być nic innego niż Magia, bo jak to inaczej wytłumaczyć. Nagle strach ogarnął Konrada, starał się go ukryć ale był śmiertelnie przerażony. Był w towarzystwie czarodzieja, a ten uważał swoją profesję za równą każdej innej. Ten człowiek albo sobie z nich żartował, albo nigdy nie był pomiędzy prostymi ludźmi, więcej, Otto okazuje się też być czarodziejem.

Do dnia dzisiejszego, Konrad nigdy nie widział żadnego czarodzieja, nie mówiąc już o spotkaniu twarzą w twarz z dwójką takich. Nie czuł się tutaj dobrze, musiał to sobie jakoś poukładać. Za dużo jak na jeden dzień jak na jego głowę, przyjazny Zwierzoludź, Czarodzieje, Podejrzane Kapłanki. Musiał znaleźć jakiś pretekst do odejścia od grupy i przemyślenia całej sytuacji. W skołowanym umyśle Konrada narodziła się prosta myśl, a co jak poprosić tego Brata całego, co zarządza tym miejscem o klucz do bramy. Trzeba było tylko odejść od reszty, bez obrażania ich w jakikolwiek sposób. Więc oznajmił swoje odejście jako propozycję, mając nadzieję iż inni będą zbyt zajęci własnymi myślami. Też na wszelki wypadek, wspomniał o siekierze by nie obrazić jakoś Nikodemusa.

Więc poprawiając siekierą na ramieniu wkroczył do budynku, mają nadzieję że tak naprawdę to zasnął na swojej ulubionej klaczy, a to wszystko to po prostu bardzo niespokojny sen.
 
__________________
Szaleństwo, to po prostu kolejny krok w stronę dobrej zabawy.
Ester jest offline  
Stary 12-10-2013, 19:21   #22
 
Mocny's Avatar
 
Reputacja: 1 Mocny ma wspaniałą reputacjęMocny ma wspaniałą reputacjęMocny ma wspaniałą reputacjęMocny ma wspaniałą reputacjęMocny ma wspaniałą reputacjęMocny ma wspaniałą reputacjęMocny ma wspaniałą reputacjęMocny ma wspaniałą reputacjęMocny ma wspaniałą reputacjęMocny ma wspaniałą reputacjęMocny ma wspaniałą reputację
Szok, a zanim atak kaszlu Kael musiał podeprzeć się o ścianę. Obrazy które ujrzał upewniły go w decyzji o szybkim opuszczeniu tego miejsca. W tym samym czasie usłyszał kroki dochodzące z poza pokoju. Jego tętno przyspieszyło musiał szybko planować kolejne kroki. Nieznany osobnik był jeszcze na tyle daleko, że jaszczur miał czas na szybkie sprawdzenie co jeszcze czeka go w tym pokoju. Ruszył do przeszukiwania gabinetu. Szukał jakiejkolwiek wskazówki dotyczącej tego co się tu wyprawia. Sprawdzał każdy najmniejszy zakamarek pokoju, aż wreszcie dotarł do wielkiej szafy przy ścianie. Jaszczur otworzył szafę…
 
Mocny jest offline  
Stary 12-10-2013, 21:51   #23
 
Koinu's Avatar
 
Reputacja: 1 Koinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputację
Większość ruszyła w stronę budynku, za Kaelem i Konradem. Prawdę powiedziawszy Larandal zazdrościł Konradowi tego, że w rękach dzierżył broń, która mu może uratować życie. Fakt faktem Larandal miał ze sobą magię, ale zawsze elf czuje się pewniej, kiedy ma przy sobie coś ostrzejszego.
Tam w środku zaraz naprawdę może zacząć się robić bardzo niebezpiecznie. Może lepiej… przynajmniej na razie wspierać grupę z zewnątrz? Może w tym czasie też, kiedy wszyscy będą zajęci czymś innym, uda się odkryć coś, co może wszystkim umknęło? Larandal postanowił dokładniej rozejrzeć się po terenie wokół budynku. Kiedy i Otto ruszył za resztą Larandal lekko zmieszany rozejrzał się. Odchrząknął i zaczął cicho:
-Panie Jagódko, panie Dziobaku… idziemy za nimi, czy może rozejrzymy się dokładnie wokół budynku? Może znajdziemy coś, co nam się przyda. Wszystko jest teraz na wagę złota, kiedy zostaliśmy z niczym...
Elf byłby szczęśliwy, gdyby miał teraz kompana, a nawet dwu, lecz niezależnie od odpowiedzi postanowił kontynuować swój plan. Dokładnie przejrzeć teren i poszukać wskazówek, a może i nawet znaleźć coś przydatnego, co pomoże nam się stąd wydostać, bądź kiedyś uratuje nawet życie?
 
Koinu jest offline  
Stary 13-10-2013, 22:13   #24
 
Barthirin's Avatar
 
Reputacja: 1 Barthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodze
Ostland, przed południem

- Witajcie drodzy panowie, nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać. Jestem Falmwit Jagódka i kiedyś stanę się najsławniejszym niziołkiem na świecie. A ten oto biały ptak to mój przyjaciel, Pan dziobak
-Kraa, kraa…
- ptak rozłożył skrzydła i skinął głową
- Niezły co nie ? Od razu mówię, jest krukiem ale białym. Zapytacie “dlaczego?”, odpowiem. Ponieważ to kruk albinos, mało jest takich na świecie a mi się akurat udało z takim zaprzyjaźnić. Otóż wracając do tego co chciałem powiedzieć, wszystko wskazuje na to, że jesteśmy w tarapatach. Pan Dziobak jest zdenerwowany i wystraszony, rzadko się tak dzieje. Do tego powiedział coś o człowieku-jeleniu, człowieku-wilku oraz o tym żeby uciekać. Tak więc lepiej nie próżnować i zrobić to jak najszybciej. Więc, który z wielkich mościów wywali te drzwiczki i będziemy mogli iść ?*
- Popieram! Zbierajmy się stąd jak najszybciej, szczególnie po tych ostatnich rewelacjach. Może uda nam się znaleźć coś przydatnego w drodze do wyjścia bo po prawdzie nie jesteśmy przygotowani do żadnej wędrówki. A i witam Szanownego Pana Falmwita. Otto lekko skłonił głowę w stronę niziołka uśmiechając się nieznacznie.
- Tak, tak. Nazywam się Konrad. Poklepał niziołka po głowie i poszedł dalej. Przygląda się dziedzińcowi, a spoglądając na ścianę, kręci głową. Po chwili gdy już posiadł siekierę i nikt nie wyraża na głos żadnych pomysłów opiera siekierę o ramie i rzecze.
- To ja by proponował przejść się do tego Brata całego i poprosić o klucze do bramy. Jakby co mamy argument. W tym momencie poprawia siekierę na ramieniu i kieruje się do budynku.*
Zerkam to na Konrada to na resztę obserwując reakcje.
- Ma ktoś pomysł gdzie jest studnia, skoro nie ma jej na dziedzińcu?*
- Tak więc mnie również wypada się przedstawić. Jestem Larandal.- skłonił się nieznacznie, jakby trochę pospiesznie. Po nieudanej próbie magicznej Nikodemusa Larandal stwierdził z rozczarowaniem w myślach, że to byłoby zbyt piękne, gdyby było takie proste.
- Poznać was wszystkich miło jest panowie. - Nikodemus pokłonił się lekko. - .. a co do studni, może być po drugiej stronie budynku. Myślę że herr Konrad dobrze emancypuje… znaczy, kombinuje, jak by to ująć inaczej. Droga ku wolności może prowadzić przez owego brata zakonnego. Sprawdźmy zatem co kryją korytarze owego klasztoru. Chodźmy. - Czarodziej ognia po swych słowach ruszył w stronę zabudowań, szedł spokojnie, nie chciał dogonić Konrada, ale miał zamiar iść jego przykładem i śladem.
Gdy tylko Nikodemus minął Otta ten ruszył za nim. - Mam wrażenie że łatwo nie będzie. Jakieś niepokojące jest to miejsce, aż ciarki człowieka przechodzą. Rzekł przyciszonym głosem Otto. Obecność drugiego magistra i to w dodatku starszego choć trochę go uspokajała.
Larandal lekko zmieszany rozejrzał się. Odchrząknął i zaczął cicho:
-Panie Jagódko, panie Dziobaku… idziemy za nimi, czy może rozejrzymy się dokładnie wokół budynku? Może znajdziemy coś, co nam się przyda. Wszystko jest teraz na wagę złota, kiedy zostaliśmy z niczym...

***

Pod działaniem nie do końca skutecznego zaklęcia Nikodemusa zamek furtki jedynie zmienił lekko swój kształt. Czar przyniósł jednak także inny skutek. Skupiona energia odbiła się od "czegoś" niewidocznego gołym okiem, co okrywało, cieniutką warstewką całe ogrodzenie. Czyżby było ono wzmocnione nie tylko żelazem?

Dalsze oględziny podwórza również nie przyniosły większych efektów. Dziedziniec został oczyszczony ze wszelkich użytecznych podczas ucieczki elementów, za wyjątkiem pordzewiałej siekiery. Nawet sterta desek zdawała się mieć dziesiątki lat. Drewno dosłownie kruszyło się w palcach, a ziemia wokoło roiła się od robaków.

Nieco bardziej produktywnie swój czas wykorzystał Kael. Zwiedziwszy większość gabinetu zaczął bardziej szczegółowo przeszukiwać pomieszczenie. Jego uwagę przykuła szafa. Gdy ją otworzył, jego oczom ukazała się najzwyklejsza w świecie szata. Biały, prosty habit. W odróżnieniu do tych, które nosiły siostry Maria i Sylwia - miał dwa rękawy. Poza tym w szafie leżał długi miecz dwuręczny i kusza, która zapewne służyła do polowania. Jaszczuroczłek sumiennie obejrzał wnętrze szafy i ostukał ścianki, tak jak nakazywał jego złodziejski instynkt. Ale nic. Żadnych ukrytych schowków, żadnych ruchomych elementów.

W tym samym momencie, gdy Kael skończył oględziny szafy, w korytarzu rozległy się kroki reszty towarzyszy. Rozejrzeliście się po pokoju i każdemu z was ciarki przeszły po plecach. Ryciny na ścianach wzbudzały odrazę i lęk.

Ktoś wziął do ręki list. Był nie do odczytania dla człowieka, ale pismo wydawało się elfickie. Kto mógł znać lepiej eltharin, niż przedstawiciel spiczastouchych - Larandal? W jego ręce wciśnięto list. Jakiś głos nakazał mu czytać na głos. Pismo i owszem było elfickie, ale jego charakter typowo ludzki. To trochę jak namalować zachód słońca czarną farbą. Ignorując niedoskonałości w stawianiu run elf zaczął czytać:

"Bracie Leomundzie,

Jak ci się podoba najnowsza dostawa? Mam nadzieję, że przeżyli transport. Mniemam, iż wiesz, co z nimi zrobić. Twoje eksperymenty okazują się wielce przydatne przy naszym "małym" projekcie. Przygotowałem też dla Ciebie małą niespodziankę. Jeden z nich to rzadko spotykany przedstawiciel rozumnej rasy gadów! To premia za Twoja niemałe oddanie naszej sprawie i dążenie do celu. Żywię wielką nadzieję, że dobrze go wykorzystasz i użyjesz nabytej wiedzy do pożytecznych celów.
Przejdźmy jednak do rzeczy. Cynthia w Grosskirchheim ma się dobrze. Dodam, iż dzięki Twojej niemałej pomocy. Kolejny transport odbędzie się już niedługo. Nie wolno nam się spieszyć, jednak okazja która nam się przytrafiła nie może pozostać niewykorzystana. Wielki Mistrz nie będzie długo poza miastem. Wkrótce przejrzy nasz podstęp i wróci, a wtedy... nie może zostać po nas ani śladu. Specjalne zadanie będzie wykonane na dniach. Po Grosskirchheim nie zostanie kamień na kamieniu, zanim budowniczowie postawią ostatni z nich.
Nie obyło się jednak bez małych problemów. Niektóre z naszych podopiecznych nie podporządkowuje się naszej woli. To przez te zaplute elfy z Plemienia Wilka! Wredne dzikusy krzyżują nam szyki. W grupie, którą ci podesłałem jest jedne z nich. Zabij go. Zostawmy zmartwienia i cieszmy się z sukcesów.
Dzieci Tzeentcha to genialny pomysł! Najpierw Grosskirchheim, potem Ostland! A kto wie, może całe Imperium padnie nam do stóp, a potem cały kontynent? Bądźmy dobrej myśli i nie działajmy w nadmiernym pośpiechu. Tylko spokój może nas uratować... Pozdrów Marię i Sylwię. Ach... i przypomnij sobie khazalid. Wiesz dlaczego... I nie przegap Krwawego Księzyca.
Wyrazy szacunku
K. F."


Zapadła cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Treść listu pozostawiała w głowie wir myśli, a w ustach niesmak porównywalny z tym, który ma się dzień po zakrapianej hulance. Nikt się nie ruszał. Nawet drobinki kurzu na stoliku zdawały się zastygnąć w miejscu, a ptaki przerwały trel w oczekiwaniu na coś, co miało za chwilę nadejść.

I wtedy, spod klapy w podłodze, dał się słyszeć stłumiony śpiew.
 
__________________
Ash nazg durbatuluk,
Ash nazg gimbatul,
Ash nazg thrakatuluk,
Agh burzum-ishi krimpatul!
Barthirin jest offline  
Stary 15-10-2013, 16:01   #25
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Przeszukanie podwórza niewiele dało, no może poza znalezieniem starej siekiery. Natomiast wygląd i zaniedbanie okolicy zmieniło się w kolejny kawałek groteskowej układanki powstającej w głowie Otta.
Konrad postanowił znaleźć i poprosić tutejszego przełożonego, Brata Leomunda, o klucz do bramy, o czym poinformował resztę. Lecz wydawał się jakiś inny, miał wyraźnie zmieniony głos. Kontem oka Otto złowił również drżenie jego ręki. Czyżby wieść o tym że on i Nikodemus są magami miała na Konrada aż taki wpływ? -A co niby miało mieć? Skarcił się w myślach. W końcu ludzie tak właśnie reagowali na magię. Bali się. Młody magister westchnął cicho. Powinien się już do tego przyzwyczaić.

Po chwili wszyscy ruszyli za Konradem do klasztoru, nie było sensu dłużej pozostawać na dziedzińcu. Korytarz w którym się znaleźli był ciemny i pusty, panował tam chłód od którego przeszły Otta ciarki po plecach. A może to nie do końca chłód był ich powodem? Dosłownie po paręnastu krokach dostrzegli uchylone drzwi.
Gdy podeszli bliżej okazało się że w środku znajduje się Kael. Otto był ciągle zafascynowany jaszczuroczłekiem. Sposobem w jaki się porusza, jak wygląda jego "skóra", czy raczej łuska, i w jaki sposób mówi mając tak odmienną fizjonomię. Przez chwilę przekrzywił nieznacznie głowę i spojrzał na niego trochę tak jak sowa patrzy na mysz tuż przed momentem w którym ją pochwyci i rozszarpie.


Lecz po tej krótkiej chwili, gdy znaleźli się już w środku, jego uwagę przykuł wystrój gabinetu. Schematy zawieszone na ścianach były przerażające.
Ciała, przekroje, rysunki z sekcji, rycina przedstawiająca człowieka ze szczypcami zamiast ręki... Gdy tak stał i się rozglądał ktoś zaczął czytać list.
Każde kolejne słowo, zdanie, rozwiewało resztki nadziei. Poczuł przerażenie zbierające się na dnie jego umysłu ale siłą woli nie dał mu przejąć inicjatywy. Zaczął szukać wyjścia z tej sytuacji i dokładniej przepatrywać pomieszczenie. Szafa, szata, kusza, miecz, biurko, siekiera, magia, analizował wszystkie zasoby jakimi dysponowali, możliwe sposoby ich użycia i rozwiązania sytuacji. Gdy odczyt listu dobiegł końca wszyscy zamarli i zapadła cisza. Cisza w której z uporczywym bzyczeniem muchy konkurował zawodzący śpiew dochodzący spod klapy w podłodze. Nagle wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku.
Jako pierwszy ciszę przerwał Otto. Przyciszonym głosem, niemalże na jednym oddechu rzekł.

- Nie myślałem że kiedykolwiek wypowiem takie słowa. Spojrzał w oczy Nikodemusowi i skinął w jego stronę głową. - Musimy spalić to przeklęte miejsce. Dostrzegam dwa sposoby rozwiązania tej sytuacji. Zrobił krótką pauzę.

Ciągle mówiąc cicho kontynuował.

- Podłożymy ogień i postaramy się uciec z tym co mamy na sobie w okoliczne lasy, mając nadzieję że całe to plugastwo zostanie zniszczone. Bez pewności że nieprzygotowani damy sobie radę na zewnątrz i bez pewności że Brat Leomund i Siostry nie wydostaną się i nie ruszą za nami w pościg.

Wziął kolejny wdech.

- Albo skonfrontujemy się z nimi, co niechybnie skończy się walką. Jednakże nie wiemy jaką bronią mogą dysponować. Choć sami nie jesteśmy bezbronni. Wskazał ruchem ręki w stronę szafy nie przestając mówić. - I mamy po swojej stronie magię. Należy założyć że przeciwnik dysponuje podobną siłą.

Otto zaskoczył sam siebie. Zaskoczyło go jego opanowanie i spokojny, niemal belferski ton jakim przemówił do towarzyszy. Jeszcze do niedawna nie pomyślał by o bójce, a teraz planuje atak na kultystów i puszczenie z dymem ich kryjówki. Przyszło mu to z przerażającą łatwością, ale przecież to podpowiadała mu logika.

- Zdaje sobie sprawę że oba wyjścia nie są idealnie i mają swoje wady ale... -Tertium non datur.

Powiedział na zakończenie w języku klasycznym jakby nieświadomy tego że nie wszyscy zgromadzeni go zrozumieją.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.

Ostatnio edytowane przez Cattus : 15-10-2013 o 16:46. Powód: kosmetyka...
Cattus jest offline  
Stary 15-10-2013, 19:24   #26
 
SyskaXIII's Avatar
 
Reputacja: 1 SyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnie
Falmwit razem z Dziobakiem na ramieniu szedł za całą resztą towarzyszy. Gdy dotarł do pokoju, w którym znajdował się już Kael rozejrzał się wkoło a jego oczy rozbłysły. Razem z momentem kiedy wiadomość była odczytywana przez elfa a oczy wszystkich skupione na nim, Pan Jagódka oglądał schematy pozostawiane w pokoju i postanowił przywłaszczyć sobie niektóre. Jedynym uchem słyszał wszystko co było zawarte w wiadomości i gdy tylko nastała cisza po zakończeniu odezwał się nie zwracając uwagi na to czy ktoś go słucha czy nie.

- To jak panowie? Mi się to bardzo nie podoba więc kto ze mną ucieka, jeszcze nie wiem jak ale jakieś wyjście musi być. Ja nie dam się zamienić w żabę czy innego kreta. Mam marzenia i cel i podoba mi się mój wzrost i wygląd tak więc. Którędy do garnka? Jak to lubimy mówić
 
__________________
"Widzieliście go ? Rycerz chędożony! Herbowy! trzy lwy w tarczy! Dwa srają, a trzeci warczy!"
SyskaXIII jest offline  
Stary 15-10-2013, 21:56   #27
 
Koinu's Avatar
 
Reputacja: 1 Koinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputacjęKoinu ma wspaniałą reputację
Larandal czuł się nieco zawiedziony, że nic już ciekawego nie udało mu się odkryć na zewnątrz. Więc zdecydował, tak jak cała reszta, wejść do środka. Kiedy wepchnięto mu list do rąk, na początku czuł się lekko zdezorientowany, ale po chwili zorientował się, że jest tu jedyną osobą, która może przeczytać ten list. Ucieszył się z tego, że jest taki ważny. Jednak szczęście nie potrwało długo, z każdym kolejnym czytanym zdaniem, jego ręce zaczęły coraz bardziej się trząść a głos załamywać. Jednak udało mu się doczytać do końca. Oczywiście, każdy z tu obecnych przeczuwał niebezpieczeństwo, ale Larandal miał cichą nadzieję, że to wszystko to wielka przesada! Niestety, wątpliwości rozwiały się właśnie w tym momencie. Pewnym było, że to ci ludzie pisali w elfickim języku. Jak można tak plugawić eltharin?! Pewnie to ich sposób na utrudnienie innym ludziom dostępu do ich tajnych informacji. To wszystko musi ujrzeć światło dzienne!
-Panie Otto, ma pan rację. Z tym podpaleniem to bardzo dobry pomysł! Zabierzmy tylko kuszę, miecz i szatę, to wszystko na pewno bardzo nam pomoże!- w pewnym momencie coś jednak ruszyło elfa- Chwileczkę… w liście wspomniano coś o elfie z Plemienia Wilka… a… jeśli on wciąż żyje i teraz tam na dole mają zamiar zamordować go w swym plugawym rytuale? Przecież nie możemy go tak zostawić! Nie jestem doświadczonym wojownikiem, ani wędrowcem… na samą myśl o tych na dole przechodzą mnie ciarki i zalewa fala gorąca, jednak… nie możemy tak po prostu sobie odejść, prawda? Mam rację?- zapytał Larandal, z wielką nadzieją i przerażeniem w głosie.
Po chwili dodał:
-Poza tym… gdybyśmy nawet podpalili to gniazdo plugastwa to i tak nie wiedzielibyśmy jak uciec, przecież już wcześniej próbowaliśmy.
Larandal nie wierzył w to, że odważył się coś takiego powiedzieć. Rozum podpowiadał mu, że należy stąd uciekać ile sił w nogach, ale z drugiej strony… jak mógłby nazwać się elfem, gdyby pozwolił komuś umrzeć? To tak jakby sam wydał wyrok śmierci.
 
Koinu jest offline  
Stary 16-10-2013, 13:00   #28
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Czarodziej ognia lubił dotyk zimnego kamienia, ten zawsze mówił mu że nie lawiruje w odmętach swych płomiennych myśli... że jego ciało nie jest astrum... że jest na ziemi, że stąpa po niej i wszystko co dzieje się wokół niego jest prawdziwe. Tego dnia również tak było. Nikodemus szedł i tarł dłonią o chropowaty kamień z którego zbudowano klasztorne mury. Zatem to wszystko było prawdziwe... to nie tak źle powiedzieć było można. Jednak w dotyku wyczuć można było jakąś podejrzaną iskrę. Coś o magicznej naturze okalało mury zewnętrzne i ściany głównej budowli. Trud było zidentyfikować naturę owego zjawiska, ale jej przeznaczenie zdawać się mogło dość oczywiste pomimo braku jasnych znaków, objawień czy symboliki... ktoś chciał zatrzymać pacjentów owego hospicjum w środku. Temu służyła właśnie ta bariera. Kto, dlaczego, na jak długo? Oczywistym było że nikt z towarzyszy Nikodemusa nie będzie znał odpowiedzi na te pytania... a może jednak? Być może któryś spośród nich był w konszachtach z tymi którzy zawiadowali owym konstruktem? Nikodemus spojrzał uważnie po towarzyszach i szukał w ich wzroku czegoś co mogło by ich zdradzić. Szelmowskiego uśmieszku, drwiny w kąciku ust lub agresywnie przymrużonych oczu... ale nic, zupełnie nic. Każdy wydawał się być podobnie wystraszony i jak to mówią... w kropce. Bez wiedzy o tym co się tu dzieję. Schultz nadawał się do owej kompanii jak ulał, też gówno wiedział, a to stan który nie towarzyszył mu już od bardzo dawna.

Przedstawiciel elfów postanowił pozostać na zewnątrz jeszcze chwilę i rozejrzeć się uważnie, ewidentnie wychodziła z niego natura istoty która lubuje się w otwartych przestrzeniach. Nikodemusowi było to obojętne gdzie przebywa, ale tak długo jak może skądś wyjść, a ta sytuacja do takich nie należała. Brakowało klucza. Magister był przyzwyczajony do noszenia wielu kluczy, oznaczały one wolność, odpowiedź na każde pytanie, mnogość wyjść dla szanowanego przedstawiciela magicznej profesji... Nikodemus miał ich kiedyś dziewięć, jeden za każdy rok spedzony w magicznym terminie. Zatem gdzie były teraz wspaniałe klucze Schultz'a... klucze do wszystkiego? Nikodemus czuł się bez nich bardziej nagi niż gdyby stał tego dnia na placu targowym, a najgorsze było to że nie był to żart. Dziwni gospodarze pozbawili wszystkich przedmiotów osobistych swych gości. Schultz pojmował że jeśli zostali obrabowani to nawet zbiry na trakcie nie ściągnęli by z człeka ostaniej koszuli czy spodni. Tu się coś działo i należało to sprawdzić, po czym wydostać się stąd jak najszybciej.

Grupa ruszyła do wewnątrz, przez korytarz i kuchnię, aż do czegoś co zwać można było gabinetem. W środku grasował już jaszczuroczłek oraz herr Konrad. Drużynnicy rozeszli się po kątach i poczęli przeglądać pomieszczenie. Wkrótce dołączył do nich elf i przeczytał list, który ewidentnie był spisany w eltharin'ie. Czarodziej nie znał tego języka, ale jedno spojrzenie na kartę papieru pozwoliło zidentyfikować język jakiego użyto do spisania na nim słów. Fakt, treść listu była w rzeczy samej przerażająca, nawet bardziej niż rycina przedstawiająca człowieka z mutacją kończyny. Wnętrze owego gabinetu i jego eksponaty w słojach zalane formaliną, nie straszyły Schultz'a jakoś specjalnie. Jako uczony nawykł do przebywania w podbnych temu miejscach... ale list, ten list miał w sobie coś strasznego. Wszystkie wątpliwości zostały rozwiane, było jasne... to Nikodemus i jego towarzysze byli owym transportem, ową dostawą okazów do eksperymentów. To stawiało sprawę w zupełnie nowym świetle.


Obecna zmiana położenia pacjentów, a wtedy już więźniów, była tak raptowna że nawet sprawa Keal'a jaszczura straciła na uwadze. Łuskowaty stwór o humanoidalnej postawie stał się na daną chwilę towarzyszem, choć bez przesady, nie kolegą czy przyjacielem, ale jedynie małym robaczkiem który tak jak reszta, tak jak Nikodemus, chciał wydostać się z owego przeklętego kotła kaźni.

Dwuręczny miecz znaleziony w szafie znalazł nowego właściciela w postaci herr Konrada, Nikodemusa ucieszył ten fakt jako że Konrada uważał za odpowiednią osobę do dzierżenia takiej broni. Kusza na pewno trafić miałą w ręce kogoś kto wie jedną czy dwie rzeczy jak się taką bronią posługiwać, zatem nie było co komu psuć szyków. Magister agshy skoncentrował się zatem na białej szacie. Strój ten nie wyglądał podejrzanie, a Schultz'owi nie uśmiechało się by przemieszczać się po okolicy jedynie boso i w samych spodniach, wszak koszulę od pidżamy rozdarł. Chwycił szatę i przywdział ją na siebie, nie trwało to długo i choć nie był to strój w kolorze płomieni czy nawet innym który byłby odpowiedni dla Nikodemusa lub człeka szykującego się do drogi, to na pewno dodawał animuszu. Magister nie świecił już gołą klatką piersiową, na pewno wszystkim się to przysłużyło jakoś.

- Brat Leomund który zarządza tym przeklętym miejscem , Cynthia z Grosskirchheim która zawdzięcza wiele temu Leomundowi, a on dobrą personą nie jest. Wielki Mistrz jako ich zwierzchnik ale przeciwnik. Planują zniszczenie w jakiś sposób Grosskirchheim'u. Do tego elfy z plemienia Wilka... dzieci Tzeentcha i próby i plany podboju Imperium. Krasnoludzki język i Krwawy Księżyc. Sporo tego wszystkiego jak na mój gust. Co łączy te wszystkie rzeczy? - Powtarzał na głos słowa Larendala Nikodemus i z każdym słowem krew mu w żyłach gotowała się gniewnie.

- Towarzysze... - Nikodemus zaczął nieco teatralnie. - Mamy tu do czynienia ze spiskiem jakiego nasz land nie widział od dawna. Powiem co myślę choć może nie podzielacie mego zdania. Jestem reiklandczykiem i patriotyzm płonie we mnie mocno. Myślałem by z tego miejsca uciec, zostawić je za plecami, ale zmieniłem zdanie. Uważam że naszym świętym obowiązkiem jest stawić czoła tym którzy knują tu tak plany nieczyste. Powinniśmy odnależć Leomunda, Sylvię i Marię, przepytać ich, oddać w ręce władz lub sami wymierzymy im sprawiedliwość, w zależności od okoliczności. Jak kto ma inne plany to nadrodze nie staję, ale ja tego tak nie odpuszczę. Mamy szanse powstrzymać tragedię jeszcze na krok przed tym nim wejdzie ona w stadium swe ostateczne. To jest warte naszej krwi, skoro i tak tu już jesteśmy, do tego na liście ciał owych zbirów. - Czarodziejem targały wściekłość i uniesienie podszytem miłością do ojczyzny.

~ K.F. te inicjały. Kto to może być? Byle nie Karl Franz, nasz pan i władca przemiły. ... e, co ja gadam. To nie byłoby możliwe. ~ Dziwne myśli targały umysł starego człeka, a młodego maga. Jednak ta myśl nie mogła być prawdziwa, przecież sam Imperator nie pisałby listów tak przerażających, na pewno nie własną ręką... a może jednak, może te źle skreślone znaki były zrobione specjalnie, dla zmyłki? Lepiej by to się okazało jedynie wybujałą wyobraźnią Schultz'a.

Nikodemus wrócił do drzwi i przyjrzał się nieczytelnej na pierwszy rzut oka tablicze. Zbadaj ją pod każdym kątem, szukał porównań... oczywście mogło tam być napisane imię Leomund, ale czarodzej podejrzewał że tak nie było. Ten gabinet, to miesjce, mogły należeć do prawdziwego opata tego klasztoru, a coś podpowiadało już chyba wszystkim że Loemund nie był tym za kogo się podaje, choć nikt go jeszcze nie spotkał nawet.

- Tak herr Otto, zgadzam się z tobą, to miesjce powinno pozostać niczym więcej jak pogożeliskiem. Jednak jest na to za wcześnie. Jeśli teraz nawet udałoby nam się spopielić ten budynek, to nigdy nie dowiemy się jakie plany mają jego spaczeni gospodarze. Wstrzymajmy się z tym, a obiecuję ci że na końcu, pomogę ci spalić to przeklęte miejsce, a na spalaniu nikt nie zna się tak dobrze jak magistrowie kolegium ognia. Dlatego też magistrze Otto, przychylę się do twej drugiej propozycji. Konfrontacja. Innego wyjścia nie ma. - Rozumowanie Otta było logiczne i sposobu by się z nim nie zgodzić nie było. Jednak Nikodemus był bardziej przychylny konfrontacji z potencjalnym wrogiem. To było w obowiązku obywateli Imperium by stanąć na drodze złu, obywateli szczególnie takich jakimi byli Otto i Nikodemus, uczeni, wiedzący, magistrowie, tarcza rozświetlająca mroki nocy w tym podłym świecie zła.

- Tak drogi panie Otto, tertium non datur, ale pamiętać nam też trzeba że duo cursus me anke sto improbus... że nie zawsze z dwóch dróg które obraliśmy jedna jest poprawna, czasem dróg może być nieokreślenie wiele. Choć słuszność muszę ci oddać, koniec końców to miejsce powinno spłonąć. - Schult'z nie miał zamiaru się mądrzyć czy wchodzić w dywagację z kolegą magistrem, bo wiadomym było że jak dwóch uczonych się zejdzie to debatować mogą o niczym i dni dwa. Teraz czasu na to nie było, a Kalkstein miał rację, tędy albo tędy, uciekać albo walczyć.

Herr Falmwit powiedział swoje również i Nikodemus nie miał prawa potępić jego punktu widzenia. Jednak powiedział o tym niziołkokwi że to czy mury i bramy tego miesjca wypuszczą go to inna już sprawa. Magiczna bariera zdawała się okrywać ten klasztor i była nieprzenikniona od wewnątrz dla tych którzy nie znali jej natury. Konrad miał rację, klucz do opuszczenia tego miejsca wiódł przez brata Leomunda, a to pokrywało się z planem Nikodemusa, walka i spopielenie wroga krainy Sigmara, wyciśnięcie z niego wiedzy, planów i drogi opuszczenia tych murów. Zatem Falmwit opuszczając grupę był zdany tylko na siebie być może i osłabiał grupę. Schultz starał się go przekonać na tyle na ile to możliwe by został. Halfing mógł posiadać paletę talentów które byłby użyteczne w tym co miało nadejść, już nie raz i nie dwa lud z Krainy Zgromadzenia potrafił zaskoczyć potomków Sigamra w przeszłości, tak może miało być i tym razem.

- Czcigodny Larandalu... - Nikodemus przemówił do elfa, w ten czas spoglądał w czerń otworu w podłodze. ...- nadzieji nie trzymaj dla swego pobratymca. Czas i jego nieobecność wskazują na to że może on już być w towarzystwie czcigodnej Ayvi i iść łąkami do Mirai, do zaświatów. Zresztą, krasnolud też już żyw pewnie nie jest. Jednak w mocy naszej to sprawdzić i być może pomoc zanieść. Zatem nie zwlekajmy dłużej. Ratujmy ocalałych, chrońmy Imperium i pomóżmy tym sobie. - Górnolotne teksty Nikodemusa kiedyś budziły spore poruszenie wśród żołnierzy, lata temu Nikodemus prowadził odważnych do walki, ku chwale Cesarza Karla Franza. Czy mogło to mieć jeszcze jakąś moc w sobie, czy słowa potrafiły poruszyć nie tylko ciało ale i duszę? Nadchodzące chwile miały być tego świadetwem. Nikodemus nie czekał... skoczył o czerń, w odmęty otworu w podłodze, który zionął złem niczym paszcza smoka ogniem.
 
VIX jest offline  
Stary 18-10-2013, 16:30   #29
 
Ester's Avatar
 
Reputacja: 1 Ester ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputacjęEster ma wspaniałą reputację
Zamykając za sobą drzwi, wsadził siekierę za sznurek oplatający jego talię i ruszył dalej w głąb korytarza. Jego myśli były jedną wielką mieszaniną dezorientacji, strachu i niewiedzy. Konrad nie lubił tego, za dużo tego jak na jego proste standardy, musiał jakoś uspokoić nerwy i wymyślić jak poradzić sobie z czarodziejami i jaszczurem. Rozwiązaniem mogła być siekiera, ale co z nią zrobić? Nigdy nie odważył by się zabić czarodzieja, chyba że ten pokazał by mu jego plecy i dał powody do wsadzenia w nie czegoś. Jaszczuroczłek też wydawał się nie do tknięcia, czarodzieje są nim chyba zainteresowani i nie pozwolą zabić tego zła. To jest to! Przystanął na chwilę, oglądając się za siebie i drapiąc się po głowie.

- Czy ja je jedyny co myśli normalnie? - Nie do pomyślenia było, ale jednak, czy on naprawdę jest jedynym co widzi właściwe wyjście z tej sytuacji? Plan który formował mu się w głowie powinien zadziałać. Ci ludzie byli chyba pod wpływem czegoś, którego źródłem mógł być jaszczur. Więc by zapewnić im bezpieczeństwo, będzie musiał zabić jaszczura tak by tego nie widzieli, a potem mieć nadzieję że zaczną myśleć normalnie.
- Żeby tylko to się udało. - Starł pot powstały w wyniku strachu ręką i ruszył dalej.

Podchodząc pod drzwi gabinetu, Konrad przyjrzał się wiszącej tabliczce. Słowa pisane jak zwykle były dla chłopa niezrozumiałe, tym samym usłyszał za sobą kroki. To musiała być reszta, która jednak go usłyszała i postanowiła iść za nim. Jak chciał zabić jaszczura, musiał działać szybko, więc bez chwili wahania zapukał w drzwi i wkroczył do pokoju. Drzwi były otwarte, wiec albo Zakonnik tam siedział, albo "to" otworzyło drzwi i tam buszowało.

Jaszczur był sam w pokoju, więc bez czekania Konrad wyciągnął siekierę za sznurka i ruszył w stronę Kael'a. Jeszcze raz na szybko zlustrował pomieszczenie i coś przykuło jego uwagę. Przystając przyjrzał się obrazom wiszącym w pokoju, zadrżał na ich widok. Widział już porozrywane ciała, nawet niejedno musiał pochować, więc sam widok rycin go nie przerażał. To myśl że ktoś mógł dobrowolnie chcieć im się przyglądać była tym co przerażało Konrada. Mimo tego, nie mógł odciągnąć swoich oczu od rycin, kto mógł coś takiego namalować też? Na widok jednak ciała z dziwną ręką, poprawił uchwyt na siekierze, zapomniał się, chciał skończyć z jaszczuroczłekiem nim reszta przybędzie.

Był tak zaaferowany obrazami, iż nie zauważył kiedy reszta towarzystwa weszła do pomieszczenia, to tyle z zabijania jaszczura, przynajmniej na chwilę obecną. Rozglądając się po pokoju i po towarzyszach, zmrużył oczy przyglądając się jaszczurowi, było to silniejsze od niego. Zauważył wielki miecz i kuszę w otwartej szafie, ale postanowił ich nie ruszać na obecną chwilę, mogło to zaalarmować jakoś resztę. Larandal przykuł uwagę Konrada odczytywaniem listu, którego im dłużej elf czytał, tym bardziej Konrad nie wiedział co począć.

Gdy list został odczytany, stał tak chwile oniemiały. Wielu rzeczy w tym liście nie zrozumiał, lecz to co zrozumiał wystarczyło by upewnić go że Zakonnik i Zakonnice są sługami zła. W momencie w którym usłyszał stłumiony śpiew, jego ciało postanowiło działać same. Położył trzymaną wcześniej w ręce siekierę na stole i ruszył w kierunku szafy z której wydobył miecz, który oparł sobie na ramieniu. Inni zaczęli debatować i prawdę mówiąc, większość z ich rozmowy Konrad nie zrozumiał. Był wystraszony, ostatni raz kiedy odczuwał taki strach było kiedy banda zwierzoludzi pędziła prosto na niego i jego towarzyszy broni. Więc postanowił jak wtedy, stłumić strach i skupić się na jednym zadaniu naraz. Krok po kroczku, problemy się rozwiążą w ten czy inny sposób, trzyma też broń która może pomóc je rozwiązać.

Nikodemus ostatnimi swoimi słowami chciał chyba rozpalić w towarzystwie ogień walki, którego Konrad nie odnalazł w sobie. Znalazł tylko ponura rzeczywistość, było bardzo źle i nim to się skończy zostanie przelana krew, nawet dużo. Wdzięczny byłby bogom za to gdyby do końca życia nic ciekawego go nie spotkało, po prostu proste, spokojne życie. Ale świat nigdy nie był prosty, więc gdy czarodziej wskoczył pod zapadnie, Konrad ruszył za nim. Wpierw rozprawia się ze złem zakonników, a potem się zobaczy. Krok po kroczku.
 
__________________
Szaleństwo, to po prostu kolejny krok w stronę dobrej zabawy.
Ester jest offline  
Stary 20-10-2013, 18:15   #30
 
Barthirin's Avatar
 
Reputacja: 1 Barthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodzeBarthirin jest na bardzo dobrej drodze
Ostland, przed południem

Zdecydowaliście się zejść do piwnicy, by stawić czoło czyhającemu tam złu. Nie było już wątpliwości kim są dobroduszni szpitalnicy, ani czego chcą od swoich pacjentów. Spalenie przybytku było zbyt ryzykowne - piwnica mogłaby pozostać nietknięta. A wtedy, kto wie? Cała organizacja szukałaby na was zemsty? No bo chyba w naturze kultystów lubujących chaos nie było darowanie komuś życia, gdy ten spali im dom.

Przez klapę w podłodze zeszli prawie wszyscy. Albert Lynre, Albrecht Schneider i Konrad Goldwitzer postanowili zostać na górze, w razie jakby coś chciało zaatakować od tyłu, albo dało radę uciec i próbowało przedostać się przez otwór w podłodze. Znaczące spojrzenia kierowano w stronę Kaela.

Korytarz był ciemny i wilgotny. Ciągnął się może ze dwadzieścia metrów. Ogólnie panującą ciszę przerywały tylko śpiewne kantyczki... i jęki bólu. Krzyk jakiejś osoby sprawiał, że włoski na karku stawały dęba. Ten głos... Mimo, że znaliście go od niedawna, to od razu go poznaliście. Ten głos należał do majaczącego elfa, który leżał w tej samej celi.

Szliście dalej, gotowi (a przynajmniej tak wam się zdawało) na spotkanie z tym, co czekało na drugim końcu. W przeciwieństwie do korytarza komnata na końcu była dobrze oświetlona, a to za prawą dziesiątek świecy, ustawionych w kręgi. Pośrodku kręgów stał kamienny ołtarz, a na ołtarzu leżał skrępowany elf. Jego ciało pokryte było krwią.

Najgorsze jednak było to, co zobaczyliście później. Przy ołtarzu modlitwy inkantował wysoki i chudy, a do tego całkiem nagi, kapłan. W jego ręku dostrzegliście ceremonialny sztylet. Tuż obok niego tańczyły, a raczej miotały się w dziwnej ekstazie siostry Maria i Sylwia. Obie też były nagie. Tym, co przykuło waszą uwagę były szczypce zamiast prawych rąk. Wasze spojrzenia poszły w dół, by napotkać coś na widok czego przypomnieliście sobie słowo, które padło z usta Kaela: "demony". Nie było wątpliwości, że to demony, ponieważ w miejscu, gdzie normalna kobieta nie powinna mieć nic siostrzyczki miały po jednym olbrzymim penisie. Męsko-damske przyrodzenia dyndały między ich kształtnymi nogami, podrygując do rytmu tańca.

Elf darł się. Brat Leomund śpiewał. Siostrzyczki jęczały w ekstazie. A do tego wielkie oko, wiszące nad ołtarzem mrugało jakby z uciechy. W ogólnym zamieszaniu nikt nie zauważył obserwatorów czających się w korytarzu, którzy przyszli szukać odpowiedzi i zemsty.

 
__________________
Ash nazg durbatuluk,
Ash nazg gimbatul,
Ash nazg thrakatuluk,
Agh burzum-ishi krimpatul!
Barthirin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172