Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-10-2013, 10:33   #11
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
Glanus i Niedwiedz

Wychodząc z ukrycia które zapewniały wam krzaki i młode drzewka spostrzegliście ,że wędrującej za wami grupie nastąpiło pewne poruszenie, na szczęście paskudnie siąpiący deszcz z błogosławieństwem Taala i Rhya przestał lać się z nieba ukazując wam widok karawany w większej ilości detali. Grupka była nawet mniejsza niż wam się początkowo wydawało a ciemna plama poruszająca się za drugim wozem okazała się sporych rozmiarów rumakiem za którego lewym ladrze wisiała chyba tarcza na której widoczny był jakiś znak na czerwonym tle, zapewne herb jadącego na nim Jegomościa. Dwa wozy jadące przed nim zatrzymały się nagle ,a jeździec zeskoczył z konia i zaczął szykować coś na tyle jednego z nich w trakcie gdy grupa wychudłych i odzianych w strzępy uchodźców kłębiła się w koło, co prawda mona było dostrzec kilka indywiduów który mogli by sięgnąć po broń ale bez dwóch dań była to po prostu kolejna grupka ludzi uciekających przed wojną których setki mijali w trakcie swoich podróży. Trasa dół zbocza była znacznie przyjemniejsza spływająca jeszcze przed chwilą woda deszczowa wyryła w błonie traktu głęboką koleinę w której kamienie które nie zostały zmyte przez wodę pozostawiały świetne oparcie dla stóp.
Niedzwiedz spostrzegawczość 18/28 Sukces
Glanus spostrzegawczość 37/30 Porażka
Będąc gdzieś w połowie wzgórza Niedźwiedź spostrzegł co takiego jeździec szykował na wozie, jakiś podłużny pakunek owinięty skórą ze znakiem herbowym, ktoś odszedł właśnie w objęcia Morra.

Pozostali

Droga zaczęła powoli się wnosić kierując was w stronę zbliżającego się wzgórza za którym jeżeli wierzyć słowom mijanego chłopa powinna znajdować się już osada Untergard gdy Sir Danewan odszedł w ostatnią podróż.
Ulli spostrzegawczość 75/31 Porażka
Earlah spostrzegawczość 65/24 Porażka
Reinhard spostrzegawczość 16/14 Porażka
Cesco spostrzegawczość 44/43 Porażka
Rubus spostrzegawczość 10/42 Sukces

Gdy Rubus odbierał od Reinharda pustą już flaszkę zarejestrował na krawędzi swojego pola widzenia ciemną plamę która oderwała się od zarysu wzgórza na które zaczęli właśnie wjeżdżać. Po zwróceniu głowy w tamtą stronę spostrzegł dwie osoby wychodzące zza szczytu i kierujące się w ich stronę. Wysoki mężczyzna w obszernym obszytym futrem płaszczu i dziecko... nie jednak krasnolud sylwetka była zbyt obszerna. Poza tym krótkiej chwili gdy zabłąkany promień słonecznego blasku przedarł się przez pokrywę chmur okrywającą szczelnie niebo zauważył przy nich błysk stali, z pewnością byli uzbrojeni.
 

Ostatnio edytowane przez czajos : 15-10-2013 o 14:16. Powód: słonecznego plasku :D
czajos jest offline  
Stary 15-10-2013, 18:00   #12
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Czekanie dłużyło się niemiłosiernie. W poszyciu było nieco mniej wietrznie i jakby cieplej, jednak od kulenia się w krzakach cierpły nogi. Kiedy zaczęło padać Jaromir szczęściem znalazł suche miejsce pod rozłożystą paprocią, więc ta niedogodność nie wdała mu się we znaki. Ta sytuacja skojarzyła mu się z pewną dawno minioną chwilą kiedy to przez długi długi czas warowali w ukryciu czekając na kompanów, a kiedy Ci się w końcu odnaleźli, okazało się, że nie mogąc ich znaleźć rozbili obóz tuż za wzgórzem. Nie zamierzając dwa razy popełnić tego samego błędu, kozak podniósł się i ponownie przeczesał okolicę wzrokiem.

Deszcz skutecznie rozpraszał mgłę, toteż grupa wcześniej ledwo widoczna teraz zarysowała się dość wyraźnie. Kilka wozów, jeździec w kolorowej liberii, grupka zakutanych w płaszcze pieszych. Jeśli byli to jacyś zbóje musieli być wyjątkowo nieporadni, toteż Niedźwiedź zmiarkował, że pewnikiem są to zwykli podróżni.

- Zdaje się, że Ci tam w dole to tylko jaka zbłąkana banda.- Gniewisz wychynął ze swego ukrycia, by rozprostować kości - Słabo uzbrojeni, pewnikiem niezbyt groźni. Ten tam na wozie pewnie jeszcze wczoraj wznosił modły do przodków, a teraz wyruszył im na spotkanie. - mężczyzna odwrócił się do towarzysza - Idiem, Zigildum. Obaczym co za jedni.

Kozak ruszył raźno na spotkanie karawany rozchlapując błoto dookoła. Wyglądał jednak, czy aby nie pomylił się w ocenie i pod płaszczami podróżnych zamiast zmarzniętych dłoni nie kryją się naładowane kusze.

- Hej tam! - zamachał łapą na powitanie - Cóżeście za jedni? Kiędy droga wiedzie?
 

Ostatnio edytowane przez Dziadek Zielarz : 16-10-2013 o 03:14.
Dziadek Zielarz jest offline  
Stary 15-10-2013, 20:10   #13
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Chwilę w zadumie przyglądał się poczynaniom szlachcica. Schował podaną flaszeczkę i nie chcąc wchodzić mu w drogę podszedł do pierwszego wozu oparł się plecami o burtę wyciągną kawałek drewna i małym kozikiem zaczął rzeźbić.

„Będzie z tego hmm… widelec”


Nagle podniósł głowę spoglądając pod górę i przesłonił oczy by lepiej widzieć.

Wyprostował się nagle.

Nim zdążył ostrzec pozostałych ten wyższy zamachał i krzykną.

- Dwóch pod bronią do nas idzie. – ostrzegł resztę uchodźców.
Po czym im odkrzykną obcym.
 
harry_p jest offline  
Stary 15-10-2013, 20:28   #14
 
zelator89's Avatar
 
Reputacja: 1 zelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwuzelator89 jest godny podziwu
Może tylko i dwóch albo aż dwóch. Earlah nie zamierzał ryzykować, a przydałoby się jakichś łbów naznosić straży. Ale to pewnie nie ci...Posiadał broń dystansową - kuszę jednak nie była zarepetowana.

- Gotuj broń! Nie wiemy tak na prawdę z kim mamy do czynienia - rzucił w stronę towarzyszy, w jego głosie słychać było ekscytację.

Zarepetowanie bełta mogła potrwać lecz wydaje się, że starczyło mu czasu biorąc pod uwagę odległość jaka dzieliła ich od przybyszy. Mógł też iść na miecze. Ale najpierw bełty w ruch... Zresztą to było bardziej rozsądne, czasem trzeba wynegocjować warunki, a może po prostu to nie bandyci. Odezwał się w nim rozsądek, adrenalina opadła i przestał z taką pieczołowatością naciągać bełta. Spojrzał na podróżnych, aby ocenić ich reakcję.
 
zelator89 jest offline  
Stary 16-10-2013, 02:32   #15
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
- Hej tam! - topornik zamachał łapą na powitanie - Cóżeście za jedni? Kiędy droga wiedzie? -

- Dwóch pod bronią do nas idzie. - rzekł Rubus w kierunku uchodzców.
- A w drodze my są! Przeprawy szukamy!- odkrzyknął.

- Gotuj broń! Nie wiemy tak na prawdę z kim mamy do czynienia - krzyknął Earlach do towarzyszy wyciągając kuszę.

- Niedźwiedziu… jest ich więcej, nie wiemy czy się na nas nie rzucą. Jeśli jednak tak to bądź pewien jednego … Krasnolud się nie poddaje. - odchrząknął Glanus do towarzysza

- Spokojnie ludziska. - odezwał się Olaf- Nie każdy spotkany na trakcie to od razu bandyta. - Powiedziawszy to wyszedł na czoło kolumny skłonił się lekko i przemówił:
- Czołem podróżni, podróżujemy do Untergardu. Jeśli wam po drodze to zapraszamy. Razem raźniej. Zwę się Olaf a was jak zwą? -

Nawet jeśli Jaromir spodziewał się pewnego poruszenia po swoim okrzyku, wszak postawny kozak z wielkim toporzyskiem na plecach niekoniecznie kojarzy się pokojowo, widok podróżnych pospiesznie sięgających za pazuchy nieodmiennie wzbudził niepokój. Skoro jednak powziął raz decyzję i nie dało się już nijak wycofać, musiał brnąć dalej.

- Jestem Jaromir Gniewisz z Kisleva, ale zwą mnie toże Niedźwiedź. Ten tutaj - machnął w stronę krasnoludzkiego woja - to je mości Glanus Zigildum. Nas wiedzie do grodu Białego Wilka, ale ten wasz Untergard to chieba po drodze, he? -

Kislevita podparł się pod bok i czekał reakcji podróżnych, choćby i tego by przestali skrycie ściskać w garściach rękojeście broni.

- Jestem Rubus. Powitać. - odkrzyknął przyjaźnie jednocześnie odkładając kozik i kawałek drewna w jedną z kieszeni płaszcza i pewniej ściskając drewnianą lagę opartą o burtę wozu. Mimo wszystko nie on był tu od rządzenia.

Dobrze, że nie spieszył się z ładowaniem kuszy. W dużej mierze zdał się na reakcje towarzyszy. Opuścił broń ze spokojem.

- Witajcie, jestem Earlah. Wybaczcie tę reakcję ale na tym cholernym odludziu różne rzeczy można zastać. - Mówił to z kamiennym wyrazem twarzy, cała ekscytacja sytuacją opadła, co wyraźnie odbiło się na emocjach łowcy nagród.

- Miło powitać Kislevczyka i ciebie panie krasnoludzie. - odezwał się Olaf po dłuższej przerwie - My też do Middenheim, ale żeby tam dotrzeć musimy najpierw przejść przez rzekę w Untergardzie. Jak mówiłem razem raźniej i przede wszystkim bezpiecznie. -

Rubus z ulgą przyjął odprężęnie reszty w końcu to on był pierwszy w kolejce do bicia - A jużci nam też w te stronę droga biegnie. Z daleka idziecie? -

Kiedy pierwsze emocje opadły kozak klepnął Glanusa w ramię i ruszył uścisnąć rękę najbliższemu z nowopoznanych. Splunął w dłoń i podał ją, pech chciał, stojącemu na przedzie Olafowi. Uścisk ten był jak imadło, choć wąsacz nie włożył w niego zbyt wiele wysiłku. Uśmiechnął się przy tym szczerze nie bacząc na krzywe spojrzenia pozostałych.

- Z dalieka, dalieka. Z powiatu Krasnejewskiego, spod Deghova, kędy Cziorny Niedźwiedź płynie. - na spojrzenia wyrażające absolutny brak zrozumienia, wynikający z nikłego pojęcia rozmówców o geografii północy, uśmiechnął się tylko wyrażając podobne niezrozumienie powodu ich zadziwienia.

- Wojenka nas przegoniła tu i ówdy. - Jaromir westchnął smutno - Dużo by tu godit. Macie może jakiej okowity? -

Rubus pokręcił przecząco głową.
- U mnie ino woda. - medyk poklepał się znacząco po torbie. Chwilę jeszcze wodził wzrokiem po nowych po czym wrócił do wcześniej przerwanego strugania.
 

Ostatnio edytowane przez Dziadek Zielarz : 16-10-2013 o 03:15.
Dziadek Zielarz jest offline  
Stary 16-10-2013, 08:37   #16
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Na okrzyk ostrzegawczy giermek przerwał swoje czynności przy zmarłym i dosiadł konia, po czym dobył miecza. Słysząc tok rozmowy, zaraz jednak go schował, zszedł na ziemię i powrócił do swych czynności. Nowo przybyłym jedynie skinął głową; trudno było mówić przez zaciśnięte gardło.
"Ktoś umiera, ktoś nadchodzi...któż pojmie bogów, czemu wybrali ten moment? Może to jakiś znak?" Pomyślał. Jeżeli to znak...
-Jestem Reinhard von Hagen, giermek sir Danevelda, którego widzicie tu na marach. Szukam miejsca, gdzie godnie odbierze ostatnie posługi. Znacie może takowe? Jesteście pierwszymi, którzy witają jedynie jego cielesną powłokę... - zwrócił się do nowo przybyłych - Spełniam także ostatnią wolę mojego pana, którą jest opieka nad tymi tu zgromadzonymi, którzy sobie tego życzyli. - głos mówiącego był spokojny i przepełniony żalem świeżej żałoby.
 
Reinhard jest offline  
Stary 16-10-2013, 08:49   #17
 
SyskaXIII's Avatar
 
Reputacja: 1 SyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnie
Glanus przez cały czas przyglądał się podróżnikom, nie miał zamiaru zostać bez ręki czy głowy tylko dlatego, że byli bardzo mili i zgodził się wsiąść na ich wóz. Szybko można było zauważyć, że Niedźwiedź bardzo szybko zaprzyjaźnił się z podróżnikami. Widocznie tak miało być.

Przed wejściem na wóz dokładnie obejrzał go z każdej strony aby znaleźć miejsce, w którym najłatwiej będzie wejść na pokład. Niestety żadnego takiego nie znalazł więc musiał zdać się na pomoc pozostałych.

- Pomożeta wejść ludziska ? Ehh... już nie te lata na takie wygibasy. Glanus Zigildum prosto z Kardak Kadrin. Wieta gdzie jakaś bitka się szykuje? - Starał się zagadnąć do wszystkich aby nie zostać utożsamiony z jakimś kolejnym krasnoludzkim gburem jak to było w zwyczaju.

Jako, że nie przepadał za wozami ani innymi środkami transportu bo zawsze obijały mu dupsko, miał nadzieję, że podróż nie będzie trwała zbyt długo.
 
__________________
"Widzieliście go ? Rycerz chędożony! Herbowy! trzy lwy w tarczy! Dwa srają, a trzeci warczy!"
SyskaXIII jest offline  
Stary 16-10-2013, 14:42   #18
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Olaf po przywitaniu nowych na nowo pogrążył się w rozmyślaniach dotyczących swojej rodziny, przeszłości spędzonej na okradaniu grobów i straconych przyjaciołach. Co do rodziny miał mieszane uczucia. Za matką i rodzeństwem oczywiście tęsknił, ale swojego ojca, który go bił, nienawidził chyba jeszcze bardziej niż wtedy gdy opuszczał dom. Natomiast dręczyło go ciągle wspomnienie dwójki przyjaciół, z którymi wspólnie chodzili na szaber. Johan i Malvis nauczyli go wszystkiego co powinien był wiedzieć o byciu hieną cmentarną. Dzięki nim miał co jeść. Ta noc podczas której natrafili w krypcie na grupę strzygoni jeszcze długo będzie śnić mu się po nocach. Jego przyjaciele zginęli kupując mu czas na ucieczkę. Westchnął smutno, po czym zmówił szybko modlitwę do Morra w ich intencji. Oby nie dołączyli do zastępów nieumarłych przemierzających Sylvanię.

Na szczęście się rozpogodziło i zrobiło się na prawdę pięknie. Z ponurych rozmyślań wyrwała go ostatecznie gadka krasnoluda.
- Bitka? Też chcesz się zaciągnąć do armii?- podchwycił słowa krasnoluda.
 
Ulli jest offline  
Stary 23-10-2013, 08:07   #19
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
-Jestem Reinhard von Hagen, giermek sir Danevelda, którego widzicie tu na marach. Szukam miejsca, gdzie godnie odbierze ostatnie posługi. Znacie może takowe? Jesteście pierwszymi, którzy witają jedynie jego cielesną powłokę... -

Gniewisz na wspomnienie godnego miejsca spoczynku wzruszył tylko ramionami. Niezbyt rozeznawał się w lokalnych zwyczajach pogrzebowych, a już zwłaszcza obce były mu tego typu tradycje kojarzone z imperialną szlachtą, więc rzekł:
- A po cóże go grzebać? Jeśli był zeń bolszoj rycar pewnie nie ma un zbytniej ochoty po wik wików gnić w ziemi. Duch mu zgnuśnieje, miecz rdza zeźre, a kości obgryzą jakie padalce podziemne. Spalcie go na stosie, jak na wojowniczych mężów przystało, a prochy sypnijcie na silny północny wiatr. Wtedy pewne będzie, że nie zgubi drogi do przodków. -
Co mówiąc Jaromir poklepał przyjacielsko burtę wozu wiozącego zmarłego rycerza, jakby chciał go zapewnić, że jego pogrzeb zostanie należycie odprawiony.
Rozmówcę pogrążonego w żałobie pewnie nieco dziwił lekki ton z jakim wąsaty przybysz opowiadał o śmierci. Widać dla mieszkańców północnych rubieży umieranie było czymś naturalnym, jak spanie, albo jedzenie. Trudno było zgadnąć przyczyny takiego stanu rzeczy. Może to surowa rodzinna kraina ich tego uczyła, może wojna odcisnęła na tych ludziach swoje piętno, a może była to zwykła konsekwencja nie traktowania życia zbyt poważnie.

***

Zamieszanie związane z nowo przybyłymi na szczęście nie skończyło się rozlewem krwi. Może w końcu bogowie postanowili zerknąć na ten świat i obdarować wędrowców spokojną ręką i rozsądkiem. Grupa uchodźców której towarzyszyła nasza mała kompania przyjęła dwóch nowo przybyłych z zaskakującą radością, której źródło wkrótce stało się oczywiste dla wszystkich, wzgórze było strome i mimo tego ,że z nieba nie lały się już potoki wody ciągle śliskie i błotniste. Bez siły trójki naszych śmiałków wozy musiały by pewno zostać u podnóża wzniesienia ale potężne mięśnie krasnoluda ,Kislevczyka i od szlachetnie urodzonego pozwoliły im dostać się na szczyt.
Ze szczytu wzniesienia w promieniach przebijającego się przez ciemne chmury słońca dało się wreszcie dostrzec cel podróży grupy, kolejny punkty na mapie który zbliżał ich do Middenheim. Trasa do miasteczka po pokonaniu stromego podjazdu przebiegła by już spokojnie i bez żadnych komplikacji.

***


Brama miejska została wyważona, a cała palisada nosiła ślady pożerających ją jeszcze parę dni temu płomieni, w okół kłębiła się masa chłopów w na prędko zmajstrowanych z różnorakich szmat i fragmentów skóry zbrojach i włóczniami których rdzawo groty celowały w niego oparte o palisadę gdy ich właściciele dzierżyli w dłoniach łopaty którymi kopali dół wokół palisady bądź siekiery którymi rąbali drwa na nowe słupy by zastąpić te które zostały spalone. Totalną populacje miasteczka mała kampania oceniła na około 75-80 osób.
 
czajos jest offline  
Stary 24-10-2013, 20:11   #20
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Szczęściem droga przez knieję nie obfitowała w dalsze przygody, no może poza mozolnym wpychaniem wozów na strome wzgórze. Nikt wiele nie gadał, znać było, że wszystkim spieszno pod dach, by złapać odrobinę ciepła z komina. Albo kogo innego za coś złapać, choć zdawało się, że nie wszystkim podróżnym takie rozrywki chodziły po głowie, a już na pewno nie odzianemu w herby giermkowi. Niedługo potem oczom podróżnych ukazały się zapłotki Untergardu, a w zasadzie tego co się z niego ostało po wciąż widocznym w skutkach pożarze.


Kislevita obejrzał się przez ramię, odszukał wzrokiem Glanusa i spojrzał porozumiewawczo. Widząc, że ten zamotał się w jakieś pakunki na wozie i nie kwapi się prędko z niego złazić westchnął tylko i rzekł:

- Idiem. -

Niedźwiedź wyszedł na czoło pochodu i wyciągnął przed siebie rękę w geście powitania i zamachał parę razy w stronę miejscowych. Pojawienie się karawany wywołało pośród pracujących pewne poruszenie i choć wydawało się, że chłopi nie sięgną zrazu po widły i siekiery, nie można było brać tego za pewnik. Jeżeli ta piekielna wojna nauczyła czegoś ludzi z całą pewnością była to nieufność. Czy to dobrze, czy też źle to się dopiero miało okazać.

Nie zwracając większej uwagi na poczynania swoich towarzyszy topornik wszedł raźno między milczących chłopów. Buty mlaskały w błocku na rozjeździe przed tym co zostało z bramy. Palisada była w opłakanym stanie. Miejscami poczerniała, albo doszczętnie spalona, gdzie indziej uszkodzona przez osuwającą się ziemię. W jednym miejscu ziała wielka dziura, która bynajmniej nie wyglądała na wytrawioną pożarem, a raczej wybitą przez coś dużego i bardzo silnego. Zabiedzone i wychudłe gęby przyglądały mu się nieufnie. Ten czy ów splunął i poprawił uchwyt na zaostrzonym kiju, jednak spora część robotników wróciła do przerwanej pracy, kiedy przyjezdni okazali się być jedynie zwykłą grupą podróżnych. Miejscowi nie przywodzili na myśl zwyczajowych dumnych, imperialnych osadników, raczej bandę głodnych łachmaniarzy o wystraszonym spojrzeniu. Jaromir nie dziwił się ich zachowaniu, choć w duchu musiał przyznać, że po długich dniach podróży przez dziką puszczę liczył na trochę cieplejsze przyjęcie. Nie mniej jednak lepsza ponura wieś od lasu pełnego dzikiego zwierza, choćby i dlatego, że w lesie nie uświadczysz garnuszka z ciepłą strawą, ani miękkiego siennika.

- A więc to jest tyn Untergard? - Jaromir zaciągnął się mieszaniną zapachu żywego inwentarza, słomy i spalenizny - Miejmy nadzieję, że dobrześmy trafieli. -

Kozak rozejrzał się po okolicy. Mieścina prezentowała się nader mizernie. Szarobure chaty dotknięte pożogą, dzieciaki goniące psy po rozdeptanym błocku pełniącym rolę drogi. Ktoś naprędce ułożył na niej ociosane kłody dla zachowania pozorów stabilności. Był tu jeden okazalszy budynek, chałupa burmeistera, a może zajazd, oraz pojedyncza przechylona wieżyczka miejscowego kościółka, czy też kaplicy. Każdy kogo spotkał miał zapadnięte lico i mętny wzrok jakby nie jadł od paru dni. Ponuro jak na pogrzebie, niemniej jednak Gniewisz miał tu coś do załatwienia. Odszukał wzrokiem grupkę kobiet dzielących chrust na podwórzu i ruszył ku nim.

Niedźwiedz plotkowanie 24/23 Porażka

Kobiety widząc zbliżającego się obcego w pierwszej kolejności wygoniły dwójkę dzieci z podwórza , następnie zebrały się w grupkę niczym bydło które stara się chronić własne cielęta przed bandą wilków, a ich spojrzenia zaczeły ze strachem latać na prawo i lewo w poszukiwaniu wsparcia. Kislevczyk jakby tego nie zauważył .

- Miłe mateczki - rzekł ściągając z głowy czapkę i uśmiechając się tak przyjaźnie na ile pozwalał mu jego skromny zasób uprzejmości - powiedzcież mi, gdzie można nahadit niejaką babunię Moecher? Mówią, że prowadzi tu jaki przytułek, a? -

Kobiety nie odpowiedziały ale za to w zasięgu wzroku Niedzwiedzia pojawił się jakiś obdarty chłop trzymając w ręku łopatę jakby dzierżył halabardę.
- Czego chceta?! Czep się swojej baby ty ! - tu wykonał serie krótkich podrygów łopatą które zapewne miały zastraszyć Kozaka ale w mniemaniu jego i reszty towarzyszy bardziej wyglądało to jakby dostał ataku wścieklizny.

Jaromir cmoknął z niezadowoleniem, skinął głową w stronę kobiet i odwrócił się. Zmierzył nadpobudliwego chłopa groźnym spojrzeniem. Nie dziwota, że niewielu tu przyjezdnych jeśli w ten sposób ich się wita.

- Odłóż no ten wiecheć, panku, zanim komuś stanie się krzywda. - kozak nie chciał niepotrzebnie rozzłościć swego adwersarza, ale bynajmniej nie lubił kiedy mu kto groził, choćby i łopatą - Nie szukam zwady, szukam raczej pewnej osoby. A pomóc może mi w tym właśnie babuszka Moeher. - Jaromir przekręcił głowę i zmierzył chłopka wzrokiem - Może ty wiesz, gdzież ona urzęduje? Jak Cię zwą? -

- Zdzichu. - powiedział chłop opuszczając niżej łopatę.
- Babunia to pewno z Panem Schillerem siedzi. Ale tera tam nie idzta, w południe coś ogłaszać bedo bo jaki posłaniec przylezał. -

- A jam jest Jaromir. - wąsacz potarł nos zadowolony, że udało mu się w prosty sposób uspokoić rozmówcę - Któże ten wasz Schiller i kiedy można się doń udać? I od kogo posłaniec? -

- Pan Schiller dowódco straży miejskiej u nas je - powiedział chłopek wolną od łopaty ręką dłubiąc w krzywym nosie - ale gdzie tera siedzo to ja niwim w południe go se zobaczy jak będzie gadał. A ten posłaniec to ja od bab słyszał to ci nic nowego nie powiem. -

- Tedy na mnie czas. Bywaj zdrów! - rzekł Gniewisz.

“I nie wymachuj łopatą jak idiota, bo postradasz życie.” chciał dodać, ale ugryzł się w język. Dowiedziawszy się czego chciał, kislevita ruszył główną aleją w stronę placu, na którym miano ogłosić nowiny.
 
Dziadek Zielarz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172