Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-02-2014, 23:34   #21
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
- Coście w czasie mutantów najazdu robili? - zapytał bez zbędnych wstępów podchodząc do żołnierza.

- Saltzinger nazwisko. Edward. - łysy kapitan spojrzał z góry na khazada przedstawiwszy się basem. - Dowodziłem ludźmi. Wydawałem rozkazy. Zabezpieczałem prawą flankę na przedzie.

- Kogoś widzieliście, kto Herr Fromma życiu zagrozić by mógł?

- O mutanty pytasz? Baczyłem, by takowe do karet nie doszły. Prócz tych na tyłach to jednak żadnego więcej nie widziałem.

- O ludzi niż mutanty bardziej chodziło mi.

- Ze strony ludzi zagrożenia nie wypatrywałem. Patrzyłem w las, gotując się do obrony. Za to mi płacą. - odparł spokojnie. - Dziewięć lat temu jednak Sterntop z Sigmarytą się za łby wzięli w obozie przed bitwą. Mogę jeszcze coś o tym wspomnieć, ale to będzie kosztowało jak i moja fachowa ekspertyza sytuacji jeśli idzie o taktykę mutantów.

- Cóż proponujecie?

- Jak się da. - zrobił wymowną minę. - To zobaczę co się da zrobić, aby ciekawe informacje być może znalazły posłuch. Ile oferujesz? - zapytał bez ceregieli.

- Na ile informacje wyceniasz swe? - zapytał nie chcąc zdradzić się ze swoim stanem sakiewki.

- Zależy co chcesz wiedzieć. - odparł łysy kapitan.

- To, co w śledztwie przydatne być może. Więcej nic.

- Hm… No to o Adamie Sterntopie informacja kosztować będzie pięć złotych koron. O innej personie ze strony Crutzenbachów drugie tyle a o Dutchfeltach koron trzydzieści, bo to ważnym wielce być może i tam trucizna podejrzana była. - przewrócił oczyma.

- Herr Saltzinger - zaczął Arno.
- Ku zakupowi informacji waszych się skłaniam. Na mnie oko fachowe swe zawiesić raczcie. Każda z kwot przez was nadmienionych dużą dla mnie jest. Raczcie zrozumieć zatem, że i z towarzyszami mymi porozumieć w sprawie tej muszę się. Targu dobijemy zdaniem moim, ale kilka jeszcze muszę poczekać chwil - stwierdził Hammerfist.

- Cena urosnąć może. - wzruszył ramionami Saltzinger. - Widzisz, ja pewnie robotę przez śmierć Sigmaryckiego kapłana stracę. Na rokowaniach pomyślnych mi nie zależy, wręcz ich nie pragnę, ale w innych okolicznościach ich rozpad byłby mi na rękę. Co wiem, na śledztwie pewnie i powiem lub też zainteresuje to kogoś innego, kto może chciałby skorzystać na nich więcej ode mnie. Młot twój khazadzie zobaczyć mogę? - zapytał.

- Skoro wyście ze mną w karty otwarte, to i z wami ja. Po wszystkich ze szlachty przesłuchaniu Dutchfeltów ród oskarżyć możemy. Wyście na u Dutchfeltów służbie. Sigmatyta zaś trupem leży, to i Herr Keptze raport złożyć musi. Herr Fromm jednak osobą znaczącą był. Śmierć jego Czarownic Łowcę oznacza. Czarownic zaś Łowca całą pod lupę Dutchfeltów rodzinę weźmie. Ze sługami ich, pomocnikami i sojusznikami. Czarownic Łowcy świątobliwymi tacy są, że i granice ciut im przesunęły się. Chaos zobaczyć mogą, gdzie i tylko występek drobny znajduje się. Winnymi być nie musicie Herr Saltzinger. Pewnikiem nim nawet nie jesteście, ale w sytuacji obecnej zagrożeni jesteście. Powinno wam na sprawcy jednego ujęciu zależeć - rzekł khazad.

- Oj nie wiem. Już jedno śledztwo było i się umorzyło. - splunął na ziemię. - Za to, to co wiem, bardziej pogrążyć Crutzenbachów może. Więc jak?

Arno spojrzał na swój młot, po czym wyciągnął do zza pasa i obejrzał.
- Kto śledztwo to prowadził jedno?

- Kult Morra. - wyciągnął rękę po oręż. - Nie moja to ulubiona broń, ale docenić kunszt umiem. Ja w nożach się lubuję. - zaśmiał się pod nosem.

- Czarownic Łowca gorszy dużo jest. Zły to przykład być może, ale po Sigmaryty utrupieniu do wsi pewnej Czarownic Łowca przybył. Dużo temu lat. Zabójstwa sprawcy odnaleźć się nie udało mu, to i wieś całą z mieszkańcami z dymem puścił. Mało tego. Jednego na oczy własne dane widzieć mi było, gdy sprawą podobną zająć się miałem. Wierzcie mi, Herr Saltzinger, bom i uczciwie rzekę, jako i wy szczerze ze mną… I słowo me khazadzkie daję, że gdybyśmy tylko dowodów jednako winnego wskazujących nie dali, to wahania żadnego nie miałby, by jak prosiaki zarżnąć z nas każdego. Bo Sigmaryty Kapłana Imperialnego palcem tknąć nie można nawet - skrzywił się paskudnie na samo wspomnienie.

- A to czemu Adam z Frommem dziewięć lat temu po gębach się prali tarzając w błocie, hę? Jak mnie kto z kultu Sigmara zapyta a już zwłaszcza łowca Czarownic, to ja chętnie wszystko opowiem. Może jednak coś na tym skorzystam zawczasu jak ci na tym zależy. Więc jak? - ważył w ręku młot.

Hammerfist pokręcił głową.
- Nie rozumiecie, Herr Saltzinger. Zeznanie wasze Crutzenbachów ród pogrąży. Faktem jest to. Zaszczyt nam przypadnie jednak, czwórce naszej, na ryneczku zawisnąć samym, jako tego, co na Dutchfeltów ród mamy przekazać nie przekażemy. Wy Crutzenbachów ród na dno sprowadzicie, a my z Dutchfeltów rodem zrobimy to, bo i nam życie nasze miłe jeszcze. Zeznania wasze może uchylonymi nawet zostaną, bo i jako tylko to, co na Dutchfeltów ród mamy pod osąd się dostanie z Herr Keptze poświadczeniem, to i siła słów waszych mniejszą będzie. Odczytanym zapewne będzie to jako próba Dutchfeltów rodu obrony, boście z nimi związani. Wy słowa wasze jedynie macie. My Herr Keptze poświadczenie. Może jednak tak stać się, że Herr Keptze my słowa wasze podamy. Wtedy pod tym też podpisze się i czystymi w Czarownic Łowcy oczach okazać się możecie od Dutchfeltów rodu odcinając się. Herr Saltzinger. Nie mam prawa mówić tego, ale Dutchfeltowie na dno idą właśnie. Uczciwie żem do was podchodzę, byście życia własnego nie postradali. Khazadzkim słowem poświadczyć mogę to.

- Robotę stracę i tak. Na dno z nimi jednak nie pójdę. - pokręcił głową nie przekonany. - Kto zabił Sigmarytę nie wiem. Wiem, że informacje me cennymi są. Powiem Herr Keptze w takim razie. - wzruszył ramionami. - Ty łowco jednak na tym śledztwie karierę zrobić mógłbyś. Strata twoja.

- Wybaczcie, Herr Saltzinger, aleście ponownie słów mych sensu nie chwycili. Może i w sposób zły przekazuję to. Informacje kupić od was chcę, ale i czas…

- Młot na zaliczkę wystarczy. Khazadzkie słowo honoru poręczeniem na resztę być może. - wpadł w słowo Saltzinger z błyskiem w oku.

- I sczeznę przy ataku mutantów pierwszym ze młotem w dłoniach starym. Do grobu mnie, Herr Saltzinger wtrącić chcecie?

- Do czasu końca podróży chętnie wtedy młot wypożyczę za trzy… Nie, pięć srebrników dziennie. Prawie darmo. Zresztą mutanty już się nie ośmielą nas atakować zapewne. Tosz to maskarada jakaś…

- Młota mego potrzebować po sprawy rozwiązaniu będę. W podróży trakcie jeśli nie sczeznę, to o zakład idę, że po jej zakończeniu stanie się tak. W razie takim jedno w kwestii tej powiedzieć mogę. W zastaw - podkreślił to słowo.

- Młot mój dać mogę. Widzicie zapewne, żeście w dłoniach broń dobrą trzymacie więcej niźli informacje wasze wartą po cenach jakeście mi zdradzili. W zastaw do śledztwa końca, gdzie to koronami sypnąć móc będziemy. Grupą stać będzie nas na informacji zakup.

- Zgoda. - splunął w dłoń i wystawił prawicę.

Khazad splunął w swoją i uścisnął dłoń Edwarda.
- Teraz poczekać musimy na towarzyszy moich zwolnienie i może od razu nawet zapłacić uda nam się? - uśmiechnął się Arno.

- Mnie wszystko jedno. Byle w kiesie się zgadzało. No to o kim najpiew wiedzieć chcesz Herr Hammerfist?

- Co oni wiedzieć też chcą muszę. Moim złotem jak chcę dysponować mogę, ale ich prawa żadnego nie mam. O Dutchfeltach posłuchać bym chciał, ale i stan kiesy mej za mały. W ich złocie wsparcia potrzeba mi. To i zaczekać na obecność ich muszę. Nie obawiaj jednak się. Od opinii ich jaką informację kupię zależy. Nie CZY kupię. Na targ jużeśmy się umówili.

Saltzinger zamyślił się nieco skołowany.

- Logiki twej nie pojmuje mój żołnierski rozum. Targu żeś dobił a teraz pewien nie jesteś czy masz na to pokrycie do końca?

- Co uchu waszemu milsze? Trzech informacji czy jednej kupienie? Na jedną stać mnie. Wszystkich nas na trzy może. Jednej kupno zagwarantowane macie już. A możecie i za trzy dostać. Logiczniej brzmi to - zapytał z szerokim uśmiechem.

- Tak. Tak. Za trzy chciałbym dostać. A twoją, to o Crutzenbachach będzie informacja, że rzekoma dama do towarzystwa Fryderyka...

- Ciiii! - przerwał krasnolud.
- Wiedzieć nic teraz nie chcę. Zapłacić za towar najpierw muszę.

- Jużes zapłacił! - wzniósł do góry młot khazada. - W zastaw dałeś! - olbrzym zmarszczył brwi.

- Tak, ale płacę ja. Ale chcę towarzyszy mych przy tym, bo i informacja ważna to być może.

- Dobrze. Sprzedane, a jak teraz czy później słyszeć chcieć nie będziesz czy słyszeć zechcesz to już sprawa twoja, bo zwrotów u mnie nie ma. - wzruszył ramionami.

- Właśnie tak. Jednej informacji kupienie przeze mnie pewnym jest już. O Crutzenbachach posłuchać bym chciał, ale okiem rzucić w kierunku tamtym zechciejcie - wskazał Berta i Adama.

- Od rozmowy tamtej którą informację zakupić zechcę zależy. Na Sterntopa Adama podejrzenie paść może, to i tą zakupić informację będę chciał. Jeśli nic jednak przesłuchanie nie da tamto, to o Crutzenbachach. Rozumiecie. Dublowania informacji uniknąć chcę. Pókiście mi nie zdradzili niczego jeszcze, wybrać mogę - rzekł khazad.

- Tak, tak, tak. - zacmokał Saltzinger. - Pod włos mnie bierzecie. - podrapał się po łysej głowie. - Zupełnie nie jak khazad… Jużeś do połowy usłyszał com chciał powiedzieć, więc i dokończenie usłyszysz potem.

- Herr Saltzinger, oszukać mnie nie próbujcie. Fakt damy do towarzystwa przez Fryderyka wynajęcie informacją żadną jest. Szlachta, nie szlachta, stan każdy do towarzystwa damy bierze. Dziwnego nic w tym nie ma. Chłop sam, nie przysięgnięty zupełnie nikomu.

- Kiedy żadna z niej kurwa! - krzyknął zniecierpliwiony.

- Może i nie jest tak! Ja wiedzieć nic o tym teraz nie chcę. Takem zrozumiał i nie dodawajcie więcej nic, Herr Saltzinger. Nie teraz jeszcze. Jeśli wiedzieć o tym będę co chciał, to znać dam wam. Teraz przy wyboru możliwości informacji do zakupu zostać chcę - powiedział Arno.

- Słowo macie khazadzkie, że informację kupię jakąś. Zastaw mój większy niźli każdego pytania pojedynczego macie. A teraz na towarzyszy mych poczekajmy w spokoju. Jeśli darmową jaką informację macie, to czas zabić przy tym możemy. Albo historyję z życia waszego opowiedzieć możecie ciekawą jaką. Ja później moją opowiedzieć mogę. Historia za historię. Interes? - zapytał krasnolud.

- Historia za historię? Ja nie plotkara jak ten trubadur co jęzorem głupoty miele jak stirlandzka krowa… - wydął wargi z pogardą, zaś khazad wzruszył obojętnie ramionami.

- W milczeniu zatem czekać będziem.

Gdy tylko Bert skończył rozmawiać z ludem krasnolud wstał i pospieszył do niego.

- Z Saltzingera to skurwiela kawał. Pięć koron za informację o tym jak Sterntop z Frommem po pyskach się prali chce, tyle drugie za o Crutzenbachach informację. Coś z Fryderykiem i jakąś do towarzystwa dziewką, ale nie dziwką ponoć. Trzydzieści za o Dutchfeltach informacji. U nich trucizna podejrzana była, jako Saltzinger powiedział. Potrzebnyś teraz niemożebnie i gadane twoje, bo mnie i tylko podwyżki brak za czekanie wynegocjować udało się. W zastaw młot dostał mój, więc na niego uważaj. Na młot oczywista - wypluł z siebie khazad spoglądając czy Edward nie ulatnia się z jego bronią.

- O Dutchfeltach posłuchać przydałoby się, skoro i trucizna była tam, alem na więcej niźli koron czternaście pozwolić nie mogę sobie. Ile dać możemy?

- Widzę, że nie próżnujesz, Arno. - powiedział Winkel z lekkim uśmiechem. - Jak dla mnie te informacje są ważne, ale nie wszystkie. Nie zapominaj, że ten człowiek za odpowiednią ilość złota zaprzedałby duszę nawet wyznawcom kału nabitego na dwumetrową dzidę. Ostatnio sam się wykosztowałem, ale myślę, że spokojnie zejdę z ceny o kilka Koron. A może jak odpowiednio to rozegram to powie co wie za darmo? Nie tacy wojacy robili pod siebie, gdy czuli zbliżające się baczne oko łowcy czarownic. Czy jest jeszcze coś o czym muszę wiedzieć?

- Taaa, na kasę cisnął jak w kroku gacie. Albo teraz zapłaty żądał, albo stawki podwyższeniem za czas jakiś groził, albo wogóle rozmów zerwaniem. No i obiecać żem musiał mu, że jedną przynajmniej wiadomość od niego kupimy. Jaką? Wybór mój to jest. O Czarownic Łowcy wspomniałem mu już. Strachu okazać nie raczył. Że przeciw Dutchfeltom i Sterntopowi dowody przedstawi w zagrożeniu rzyci swej sytuacji. Gadane ty lepsze ode mnie masz, to i wyrwać najwięcej jak od niego spróbuj. Z Keptze Herr pogadać muszę, coby Sigmarytów koronami, nie naszymi Sterntopowi szafować i o zakupie kontrolowanym powiadomić go - poinformował Berta.

- Ja już obmyślę jak z nim pogadać. Myślę, że powinno mi się udać cokolwiek wytargować. - powiedział Bert i odszedł, zaś Hammerfist szybkim krokiem podszedł do karety, przy której znajdował się Jost.

- Wybaczyć raczcie Herr Jakubie. Jost, na słóweczko jedno - powiedział khazad, po czym nakreślił mu sytuację podobnie, jak zrobił to Bertowi.

- Arno, zgłupiałżeś chyba. Wszak złoto weźmie i głupot naopowiada. A potem, przed sądem każdym, zezna, żeś mu korony wciskał za to, by przeciw temu czy owemu zeznawał. I żeś sam sobie owe zeznania powymyślał. Na piśmie to masz chociaż? Z podpisem jego?

- Sigmarytę uprzedzić musimy o akcji tej kontrolowanej jedynie. Głupot może, albo i nie nawciska. Równie głupota darmo trafić się może od z przesłuchiwania każdego. Herr Keptze do zapłacenia namówić chcieć będę - dodał ostatnie nieco ciszej.

- A, to ostatnie z chęcią poprę - równie cicho odpowiedział Jost. - Ciekaw jestem, jak na to zareaguje. A ty, bogowie cię chrońcie, z własnej kiesy na coś takiego nie wykładaj. Nawet miedziaka marnego z tego złota byś nie zobaczył.

- Ale sprawę mam, poza tym, co bystrego oka wymaga, tudzież, być może, zgrabnych palców. No i na ciebie liczę - dodał Jost. Stale tak cicho mówił, by tylko Arno go słyszał. - Jak już z kapitanem sprawę zakończysz.

- Informacje ważne po mojemu ma, bo i na obecną chwilę dużo całkiem rzekł i pogląd jaki rozjaśnił na całą sprawę mi. Po mojemu Dutchfeltowie to poszlakę jedynie dając mi i do o przeszukaniu rzeczy ich Herr Keptze proszenie podstawę - powiedział krasnolud, po czym spojrzał do wnętrza karety Crutzenbacha. Na tyle na ile mógł, czyli prawie wogóle.

- Co stało się? - zapytał drapiąc się po prawej dłoni.

- Ano skrytkę znalazłem - powiedział cicho Jost, rozglądając się dokoła i sprawdzając, czy nikt nie podsłuchuje. - Pod jednym z siedzeń. No i o sprawdzenie chodzi, czy tylko od środka jest do niej dostęp, czy też może i od zewnątrz. Od tyłu czy z któregoś z boków. Żeby można, bez wiedzy pasażerów, coś tam wsunąć albo i wyjąć.

- Ważnego tam wnioskuję było co. Crutzenbachów to na dno ściąga. Dobrze nie jest to. Sprawdzić trzeba, bo i z tego, co wszystkich słuchałem, to Dutchfeltowie za wszystkim stoją tym. Wyjaśnić zdarzenie trzeba to - stwierdził khazad oglądając się w kierunku swojego młota.

- Chyba, żeby w sprawę tą Fryderyk był zamieszany, ale i do tego przekonania nie żywię - pokręcił brodatą głową.

- Ech, wielcy państwo - mruknął pod nosem Jost. Tak cicho, że nawet Arno go nie usłyszał. - No dobra. Może co się jeszcze wykluje z przesłuchań. A ty, przy okazji, rzuć okiem na tył tej landary.

Co prawda w tymże momencie inny mu pomysł przyszedł do głowy, na rzucenie podejrzeń na Crutzenbachów, ale o tym jeszcze nie chciał wspominać.

- Spojrzeć w razie takim idę - skinął khazad po czym przed rozmową z Erykiem na szybko chciał spojrzeć czy od tyłu nie ma jakiegoś innego wlotu dla skrytki. Skoro jednak pod siedzeniem było, to od dołu później zobaczyć też musiał.

Ostatnim na drodze jego do poinformowania wszystkich członków ich małej grupki był Eryk.

- Wybaczcie pani Brygido, Herr Keptze. Naradzić pilnie z towarzyszem moim w sprawie pilnej muszę się. Eryk momencik krótki tylko - wtrącił się Hammerfist, a następnie przedstawił sytuację identycznie, jak zrobił to Bertowi i Jostowi.

- Ano, jako rzekłeś, niech Keptze decyduje, co chce zrobić, i płaci sam,z cesarskiej kiesy - powiedział Eryk, wysłuchawszy do końca krasnoluda. - Ale zaraz będziem przeszukiwać toboły Dutchfeltów. Brygida, wyszło na to, do wyznawców Slaanesha należy! - wyjawił nieświadomemu najnowszych sensacji towarzyszowi.

- Brygida? - zapytał spoglądając na szlachciankę.

- Pogadać z nią muszę. Nie ona to po mojemu jest. Co stało się tu? - zapytał oglądając się w kierunku Saltzingera.

- Ano liścik miała, i to w takim miejscu, że ciężko podłożyć by komu było. - To mówiąc udał, że łapie się za swoje dorodne i wyimaginowane piersi. - I tam stało, że jaką inicjację ma mieć… Może to i o to chodziło, by sigmarytę utrupić i swoje oddanie chaosytom udowodnić? - Zastanawiał się półgłosem.

- Od Maxymillianaśmy się dowiedzieli, że Rupert zadowolonym z Brygidy nad rodem głowowanie szczęśliwym nie jest bardzo. Jak tegoż przesłuchiwać zacząłem zrazu siostrę w gówno swą władować pospieszył o z kultem związku jej donosząc. Zanadto spieszył z informacji tej ujawnieniem się. Po mojemu Rupert udupić siostrę zamierza swą, by rodem dyrygować móc zacząć - powiedział Arno.

-Z Herr Keptze teraz jednak porozmawiać trzeba - rzekł Arno.

Miał zamiar poczekać aż Sigmaryta zaaresztuje Brygidę, po czym podejdzie do niego.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 05-02-2014, 03:12   #22
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację






- Brygido Dutchfelt jesteś aresztowana! - zawołał Keptze przekrzykując protesty szlachcianki.

Duchowny rozkazał żołnierzom obu rodów zająć się pilnowaniem oskarżonej a nikt ani myślał sie przeciwstawiać.

- Służba Bogom Chaosu doprawdy wystarczającym jest motywem do zabicia sługi Sigmara! – nowicjusz był śmiertelnie rozgniewany wznosząc oczu ku niebu zaciskał pięści i modlił się takimi aktami strzelistymi świętego oburzenia.

- Herr Keptze! To jest prowokacja Crutzenbachów! Niechże pan na oczy przejrzy! – zawodziła oglądając się do tyłu odprowadzana przez dwój zbrojnych do sigmaryckiej karety. – Informacje mam o mutantach z ziem Crutzenbachów, które to chciałam zawieźć prosto do zamku Reikgaurd rezerwując treść jedynie Cesarzowi lub jego najbliższym doradcom!

Keptze drgnął i ruszył ku dziedziczce Dutcheltówego rodu.

- Zaczekajcie. – rozkazał żołdakom. – O czym pani mówi?

- Od wielu miesięcy prowadzę dochodzenie szpiegując poczynania Crutenbachów. – mówiła z przejęciem. – Moi szpiedzy od dawna donoszą mi o wzmożonym ruchu mutantów w tamtych lasach. Nawet zwykli podróżnicy ich ziem o tym mi mówili, więc zjawisko to jest wielce powszechne. Mam poważne podejrzenia, że Jakub gromadzi armię mutantów, niechybnie w celu poszczucia nimi mego rodu i obrócenia go w ruinę. – zerkała nerowo na stojącego w oddali lorda. – Widziano nawet Jakuba Crutzenbacha jakoby rannego mutanta wspartego na jego ramieniu prowadził z lasu wprost do swej rezydencji!

Nowicjuszowi szczęka gdyby mogła z pewnością spadłaby na czubki butów.

- Dobrze. Sprawdzimy te oskarżenia. Tymczasem jest pani oskarżona o knowania z zakazanymi kultami i winną śmierci Herr Baltazara Fromma. – rzekł surowo i wzrokiem odprowadził znikająca w karecie Dutchelftównę.

Potem, jakby dopiero przyponiawszy sobie o trzymanej pod pachą szkatułce, dyskretnie odszedł na ubocze i otworzył czarne wieczko. Mrugnął z niedowierzaniem kilkakrotnie wzrokiem szukając wszystkich Crutzenbachów i z niedowierzaniem obracając głowę na karetę z uwięzioną Brygidą. Po jego minie widać było, że zaczynał stąpać po cienkim lodzie. Winnym musiał być ktoś, ale wszak co będzie jeśli obie rodziny oskarży a jedna niewinna się okaże? Wzniósł oczy ku niebu i przymknął powieki. Z wyraźnie uspokojoną twarzą i odnowioną pewnością siebie podszedł do kręcącego głową lorda Jakuba.

- Mam nadzieję, że Herr Keptze nie wierzy tym bredniom kultystki Chaosu? – upewnił sie arystokrata nie znoszącym sprzeciwu głosem.

- To się jeszcze okaże – odparł buńczucznie akolita. – Lordzie Crutzenbach, jak wytłumaczysz obecność tego narzędzia zbrodni w twej karecie? – otworzył przed szlachcicem szkatułkę i trzymał przed nosem Jakuba jakoby świętą księgę przed samym lektorem podczas nabożeństwa.

Szlachcic spuścił wzrok i westchnął z rezygnacją.

- Dobrze. Wszystko wyjaśnię. – zaczął spokojnie. – Ojciec kazał Franciszkowi wynająć zabójcę, który w dogodnym momencie podróży życia pozbawić miał jednego z Dutchfeltów. Jednak! – tu Jakub wzniósł arystokratyczny palec do góry. – Zakazałem tego dowiedziawszy się o tym spisku! - Zezwoliłem zabójczyni podróżować jako dama do towarzystwa brata. Ojca woli otwarcie przekreślić nie mogłem, więc aby zachować pozory Gerti Romanov jechać z nami musiała, lecz już w charakterze tajnego ochroniarza. A ta szkatułka... – przeniósł wzrok na trzymane przez duchownego pudełko. - na wszelki wypadek miała być wzięta, jako działanie prewencyjnej obrony koniecznej. Gdyby okazać się miało, że Dutchelftowie mają w orszaku zabójców. – szlachcic dokończył spokojnie.

W tym czasie Gerti nawet nie próbowała się opierać, gdy żołnierze sprawnie pochwycili ją trzymając pod ostrzem sztychów wspartych o piękną, młodą bródkę.

- Owszem. Działam na zlecenie, lecz nie było nim zabicie Sigmaryckiego kapłana. – powiedziała zmienionym stalowym głosem, w którym próżno byłoby szukać cienia strachu czy wahania. - Zresztą preferuję bardziej skuteczne środki niż truciznę. To broń słabeuszy i tchórzy. Własnoręcznie z bliska upewniam się sztyletem czy cel jest wyeliminowany. Zresztą to co jest w tym flakonie to nie jest nawet trucizna tylko środek odurzający. Chroniąc Crutznebachów przed Dutchfeltami Lord Jakub zabronił mi odbierania życia. Jak nie wierzycie, to mogę zademonstrować na sobie skutki tego preparatu! – powiedziała stanowczo.

Jost podrapał się za uchem. Mógł wszak sprawdzić czym jest płyn we flakonie kiedy miał na to okazję. Wyglądało na to, że jeszcze nie jest na to za późno.

- Wygląda na to, że kolejna tura przesłuchań czeka na nas. – powiedział ponuro Keptze do Chłopców z Biberhof. – Ja zajmę się kultystką Brygidą, bo to teraz juz sprawa nie tylko kryminalna, ale i kultu Sigmara przede wszystkim natury religijnej zarazem... Wam zostawiam resztę podejrzanych.

- Lordzie Jakubie chyba nie muszę panu przypominać, że nikt nie może opuścić obozu. Przejmuję komendę nad pańskimi ludźmi. – odwrócił się do Ruperta. – Tak samo z żołnierzami Dutchleftów. – tamten skinął głową patrząc na Crutzenbacha, który tez w końcu przystał na taki obrót spraw. – Herr Bauer. – Keptze rozkazał Erykowi. – Proszę zakuć Gerti Romanov w kajdany!

I odszedł rozmówić się z oblubienicą Slaanesha.





 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 06-02-2014, 09:54   #23
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Herr Keptze. - Jost zatrzymał na moment Sigmarytę. - Czy mógłbym rzucić okiem na tę miksturę, co to niby do usypiania ma służyć? Znam się nieco na tym - dorzucił w charakterze argumentu. - Na ziołach znaczy się. Może uda mi się rozpoznać, co użyto w tym przypadku?

- Oczywiście. Gdybyś problemy z tym miał, skonsultuj się z Herr Alejandro. Osobistym herbalistą Dutchfeltów.

Jost wyciągnął fiolkę ze szkatułki i spojrzał na nią pod światło.
Barwa potrafiła dużo powiedzieć o miksturze i o składnikach, z jakich ją sporządzono. Trzeba było jednak pamiętać o tym, by uwzględnić kolor pojemniczka. Ten wyglądał na czarny, ale to akurat mogła być gra świateł.
Czerń mogła też oznaczać, że miksturę trzeba chronić przed światłem. Trudno było orzec na pierwszy rzut oka.
Jost bardzo ostrożnie otworzył fiolkę. Co prawda Gerti zapewniała, że to nie jest coś zabójczego, ale kapłan jakoś przeniósł się do ogrodów Morra. Chyba że to było coś, co działało jak owa Plwocina Modliszki czy inne paskudztwo, co nie zabijało, a jedynie wprowadzało w letarg.
No i Stara Maryna setki razy powtarzała, żeby z nieznanym świństwem obchodzić się ostrożnie. Czasami wystarczała niewielka rana i człowiek trafiał do piachu.
Spojrzał do środka.
Mikstura była jasnozielona. Ale nie piękną zielenią młodej trawy. Miała paskudny, jaskrawozielony odcień, aż gryzący w oczy.
Delikatnie poruszył fiolką, by płyn się poruszył, a potem podniósł pojemniczek, by spróbować rozpoznać rodzaj mikstury po zapachu. U Maryny nawąchał się różnych ziół i mikstur, więc może znajdzie się coś znajomego w tym zapachu.
No tak. Był już prawie pewien, że to lulek czarny, przez Starą Marynę zwany niekiedy żabim barszczem. Ale lulek nijak zabić nie powinien.
Zamknął fiolkę. Jeśli to był lulek, to lepiej było nie sprawdzać, jak smakuje płyn w fiolce.

- Czy wielebny Fromm na serce może słabował? - spytał Keptzego.

- Nie. Wręcz przeciwnie bym uważał. Herr Baltazar mlodzieniaszkiem nie był, ale dobrze się trzymał i na zdrowie nigdy nie narzekał - westchnął nowicjusz.

- Ta trucizna... - Jost przerwał. - Ta mikstura - poprawił się. - Jeśli dobrze ją rozpoznałem, to zabić nikogo nie powinna.
- Muszę porozmawiać z mistrzem Alejandro. Może on zdoła powiedzieć coś więcej - powiedział na zakończenie. Skinął głową, a potem ruszył szukać herbalisty Dutchfeltów.

Wskazany Jostowi herbalista był starszym mężczyzną o siwych włosach, ale zdrowej i krzepkiej postury.

- Mistrzu. - Jost starał się być bardzo uprzejmy. - Czy mógłbym prosić o pomoc w rozszyfrowaniu składników tej mikstury?

Podał herbaliście fiolkę.

- Mam swoje podejrzenia, ale wolałbym, by się wypowiedział na ten temat prawdziwy specjalista - powiedział.

- Lulek czarny - powiedział po zapoznaniu się z płynem. - Rozcieńczony, temu barwy jasnej. Mylnie uważa się ze wyciąg czarnym być ma. Korzenie po ususzeniu czernieją. Sam kwiat zielony i polnego chwasta przypomina. - Oddał flakonik.

- Czy można tym kogoś zabić? - spytał Jost z powątpiewaniem. - Gdy się grot posmaruje? I czy tym - sięgnął do plecaka - tę strzałkę posmarowano? Brudna jest od piasku, ale... Zdawało mi się, że jakiś znajomy ma zapach. Znaleźliśmy ją na drodze - dodał, odwijając strzałkę z płótna.

- Zabić? Dorosłego? Wątpliwe wielce. - Obejrzał lotkę. - Trucizna, ale zwietrzała woń lub bezwonna. Gdyby lulkiem wysmarować, to woń by została tak szybko po zabójstwie. Nie znam się na truciznach zabójców za bardzo. - Oddał ostrożnie strzałkę.

- Dziękuję bardzo - odparł Jost, ponownie zawijając lotkę w płótno.

Teraz musiał porozmawiać z Gerti.
Co do mikstury zabójczyni miała rację, ale o lotce, którą zabito Fromma, mogła powiedzieć coś ciekawego.
Pozostawało pytanie - jeśli nie ona, to, na bogów, kto usunął kapłana z tego padołu?
 
Kerm jest offline  
Stary 12-02-2014, 23:30   #24
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
Eryk już po raz kolejny został wywołany, aby zająć się podejrzaną kobietą, jednak tym razem miało to większe uzasadnienie, chodziło bowiem o skucie zabójczyni, na tę chwilę, głównej podejrzanej. Eryk nie był jednak przekonany co do winy Gerti, szczególnie po tym, jak Jost zidentyfikował zawartość fiolki jako czarnego lulka. Nie ulegało jednak wątpliwości, że użyto jednej z jej strzałek.

- Kto wiedział o skrytce? - spytał bez ogródek, zamykając kajdany na przegubach kobiety. Twarz miał spokojną, brwi lekko uniesione. Nie brzmiał oskarżycielsko, bo i, paradoksalnie, nie podejrzewał zabójczyni.
- Lord Jakub i brat jego Franciszek. To na pewno. Kto jeszcze mógł wiedzieć, to nie wiem. Może kapitan Sterntop? - Miała skwaszoną minę. - Nie zabiłam kapłana. Nikt mi za to nie płacił. Zresztą ja wykańczam czym innym. Połóż rękę na mym łonie - powiedziała bez zmrużenia oka.
Młody Bauer zawahał się przez moment. W końcu, dyskretnie, przyłożył szorstką dłoń do jej brzucha i zjechał nieco niżej. Liczył na sztylet, w końcu mówiła już coś o swoim stylu zabijania.
- Po co w ogóle brać strzałki, skoro wolisz metal w garści? To twój pomysł? - spytał równocześnie.
- Strzałka spowalnia ofiarę - westchnęła, gdy Eryk natrafił już na mały, skórzany pokrowiec z rękojeścią tuż przy pachwinie po wewnętrznej stronie uda kobiety.
- Obawiam się, że muszę to zabrać - powiedział Eryk, po czym odpiął pasek z bronią z nogi kobiety, po czym zapiął go sobie na bicepsie. - Oddam, jak się wszystko wyjaśni - zapewnił, zerkając na nią lekko zawstydzony. Musiał jednak zachować się profesjonalnie.
- Kiedy ostatnio sprawdzałaś ten Twój… przybornik? Brakuje tam jednej strzałki, wiesz, jak to wygląda? - sprecyzował Eryk.
- Przed wyruszeniem w podróż - odpowiedziała. - Nic nie brakowało.
- No dobrze, dzięki Ci - odrzekł na zakończenie Eryk, zostawiając zakutą dziewczynę pod okiem strażników.

Gdy oddalił się na bok, dyskretnie przyjrzał się sztyletowi. Był on do takiego stopnia niezwykły, że łowca nigdy by nie pomyślał, że może to być broń zabójców. Nigdy takiego nie widział. Wyglądał niepozornie. Cienkie zakrzywione nieco ostrze jak łagodny rogal Mannslieba. Stal jednak ostrzejsza była niż brzytwa. Schował go z powrotem do pochwy i zabezpieczył.

Jeszcze przez jakiś czas przysłuchiwał się w ciszy przesłuchaniom prowadzonym przez Berta, dopijając ukradkiem do końca zachomikowane piwo. Gdy skończył i przegryzł kromką chleba i kawałkiem ususzonego mięsa dla zabicia zapachu, udał się do Keptze z zapytaniem, czy można już zacząć przeszukanie bagaży oskarżonych kobiet. W końcu nadal nie mieli ani śladu trucizny użytej do zamachu.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline  
Stary 13-02-2014, 14:44   #25
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Mając niejako w garści opinię na temat znajdującej się w fiolce mikstury Jost postanowił porozmawiać z Gerti. Jakby nie było, kobieta była zabójczynią. Powinna wiedzieć dużo nie tylko na temat zabójstw w ogóle a trucizn w szczególności. Jako bystra osoba powinna się orientować we wzajemnych zależnościach i układach panujących między osobami, z którymi podróżowała.

Po delikatnej sugestii pilnujący Gerti strażnicy odsunęli się od Gerti na tyle, by można było z nią porozmawiać bez świadków. Cały czas jednak bacznie obserwowali zabójczynię, jakby się obawiali, że ta ucieknie w las mimo założonych kajdan.

- Takie pytanie mam, w pewnej mierze związane z tą sprawą - powiedział Jost. - Duże masz doświadczenie w tym fachu?

- Dwadzieścia lat - odpowiedziała patrząc w dal.

- Z takim doświadczeniem nie robi się błędów - stwierdził cicho Jost. - Czyli ktoś ci podłożył nielichą świnię. Znasz się może na truciznach? Powiadają co prawda, że to kobieca broń, otruć kogoś i po krzyku, ale mi nie chodzi o takie głupoty, jak dodanie mężowi do pieczeni trutki na szczury. Jako fachowiec powinnaś się znać, ale to może nie twoja specjalność?

- Nie moja, ale pokaż ją, to może będę wiedziała. - Przeniosła wzrok na Schlachtera.

Jost wyciągnął z plecaka lotkę i ostrożnie rozwinął.

- W tamtej fiolce, ze szkatułki, nie ma trucizny. W każdym razie nie takiej, która by mogła zabić kapłana - powiedział. - Ale tu jest coś innego. Spotkałaś może kiedyś coś takiego?

- Z tego to nie wiem czy nawet i specjalista od tego by wiedział. - Popatrzyła na ostrze lotki ubrudzone piachem.

Lepszego okazu nie mamy, pomyślał Jost, który w temacie lotki miał podobne obawy.

- Żaden znajomy zapach ani nic? - spytał z odcieniem rozczarowania w głosie.

Gerti pokręciła głową.

- Nic nie czuję. Ja wiem, jak to wygląda wszystko, ale to nie moja robota - dodała stalowym głosem.

- Tego jestem pewien - potwierdził Jost. - Ale to trochę za mało, żeby złapać zabójcę.
Rozłożył bezradnie ręce.
- Nie masz żadnych pomysłów? Może coś słyszałaś o takich truciznach? - zadał kolejne pytania, zawijając strzałkę w płótno i chowając zawiniątko do plecaka. Miał nadzieję na jakąkolwiek pozytywną odpowiedź.

- Mało to trucizn w samym Imperium jest dostępnych? - Ponownie pokręciła głową. - Nigdy nie stosowałam, ale wiem, że jest sporo - westchnęła.

- Tyle to ja też wiem. - Jost uśmiechnął się ponuro. - Strzałki są twoje, i skrzynka też. Ile dni temu sprawdzałaś jej zawartość? - spytał.

- W dniu wyruszenia w podróż z zamku Crutzenbach.

- Dopiero co usłyszałem, że coś takiego istnieje. Ile dni jesteście w drodze? - spytał Jost.

- W sumie już dwa tygodnie i trzy dni - odparła po zastanowieniu. - A spotkaliśmy się w Kemperbadzie sześć dni temu.

- To każdy mógł podebrać lotkę i dmuchawkę do tego dorobić - mruknął. - Poszłaś na koniec, a raczej na początek, karawany, gdy pojawiły się mutanty. Nie widziałaś nikogo, nic podejrzanego? Pewnie jesteś najbardziej spostrzegawcza z nas wszystkich - dodał.

- Pilnowałam karety Crutzenbachow. Baczyłam, żeby nikt nie wysiadał bez ochrony, ani nikt tam nie wchodził - odrzekła. - Obserwowałam też las, bo przecież mutanty stamtąd atakowały.

- Ech, chyba skończyły mi się pytania - powiedział ze smutkiem Jost. - Jak na razie wierzę, że to nie ty, ale nie jestem w stanie tego udowodnić.

Pokiwała głową.

- A twoje prywatne zdanie na ten temat? - spytał cicho Jost. - Na temat zamachu? Kto na tym najbardziej zyskał, kto najbardziej stracił? Znasz lepiej ode mnie te całe wyższe sfery.

Przez dłuższą chwilę patrzyła na Schlachtera, ale w końcu odwróciła wzrok znowu patrząc w dal. Nic nie odpowiedziała.

- Nie mogę ci nic obiecać w ciemno za takie informacje - stale cicho mówił Jost. - Ale moglibyśmy ponegocjować.

- Co mianowicie proponujesz? - zapytała, jakby jej nie zależało, lub nie wierzyła, że jakiekolwiek plany Josta mogą mieć pokrycie.

- Nikt nie jest doskonały, nawet strażnicy - powiedział Jost. - Czasami muszą spać. Ale muszę wiedzieć, czy jest coś, o czym wato by porozmawiać. Jeżeli jest...

Gerti zerknęła na oddalonych na bok przez Josta, lecz nie odrywających od niej oczu dwóch pikinierów.

- Do zamku Reikguard wciąż długa droga - zauważyła mimo wszystko pewnym siebie głosem. - Życie mogę stracić szybciej niż na proces dojadę, jak ku temu dam powód - zauważyła chicho. - Milczenie me może jedynym teraz gwarantem życia jest - dodała chłodno. - Uwolnisz mnie czy nie, to i tak moje słowa do niczego ci nie przydadzą się. Bo ja zeznań nie potwierdzę. Jak uwolnisz, to już mnie więcej nie zobaczysz. A jak nie uwolnisz, a chcieć będziesz to wykorzystać, to wyprę się wszystkiego. Zapewne zginę zaraz potem, bo mnie zdradzisz tymi mymi słowami… - dodała cicho.

- Słowa przeciwko słowom nic nie znaczą, bo kto uwierzy zabójczyni. Ale za słowami mogą iść fakty - stwierdził Jost. - Mając trop, można znaleźć zwierzynę. Jednak najpierw muszę porozmawiać z moimi przyjaciółmi. Są rzeczy, o których nie mogę decydować sam.

- Słowa przeciw słowom. A ja mam wam wierzyć, bo w mojej linii fachu nie jesteście? - zadrwiła. - Mając trop można też stać się zwierzyna na polowaniu - powiedziała cicho.

- Mówię o wymianie przysług - stwierdził Jost. - To zawsze wiąże się z pewnym zaufaniem. A jeśli się powiedzie, to nie sami będziemy na tym tropie... Porozmawiamy jeszcze, jeśli pozwolisz - powiedział.

- Dobrze.

Jost skinął głową, a potem gestem przywołał pikinierów, po czym ruszył by zebrać swoich kompanów.
Miał nieco do powiedzenia i, nie da się ukryć, musieli się naradzić.
 
Kerm jest offline  
Stary 13-02-2014, 18:41   #26
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
- No to tym razem raczej nie pogramy sobie w karty, Herr Fryderyku. - powiedział Winkel z pewnością siebie w głosie. - Oszukał mnie Pan. Podejrzewałem kim może być Pani Gerti jak również to, że mógł ją Pan wynająć, ale… aż tak zawiłej historii przewidzieć nie mógł nikt. Zatem zabójczyni została wynajęta aby bronić członków Pana rodu przed przeciwnikami, tak?

Fryderyk ziewnął.

- Zagrajmy. - nalegał. - Lepiej rozmawiać mi się będzie. - Przetasował talię, a Bert zauważył wystający z rękawa rąbek asa.

Szybkim ruchem ręki gawędziarz wyciągnął kartę z rękawa mężczyzny.

- Oszukiwać to trzeba umieć, Herr Fryderyku. - powiedział dwuznacznie. - Dlaczego zlecił Pan zabójstwo kapłana? Aha. Niech Pan uważa na słowa, bo każde od tej pory trafia do raportu mości kapłana… Samo wynajęcie zabójcy aby chociaż podróżował w towarzystwie wysokiego kapłana Sigmara jest ogromnym przestępstwem więc radzę uważać na słowa. Więc jak to było? Czym zawinił ojciec poza chęcią pogodzenia rodów co, rzecz jasna, było Panu nie na rękę?

Po ośmieszeniu szlachcica wyciągniętym asem z rękawa arystokraty, Bert od razu zauważył zmianę w nastawieniu i zachowaniu Cruztenbacha, który choć młodym mężczyzną był, to wszak i tak niemal dziesięć lat starszym od Winkela.

- Ojciec najął Gerti. Ja z tym nic wspólnego nie mam prócz słuchania jego rozkazów. - odrzekł chłodno i nieprzyjemnie.

- Niestety Pana wcześniejsze kłamstwo skreśla Pańską wiarygodność i mimo iż bardzo chciałbym Panu pomóc to niestety nie mam takiej możliwości. Skąd mam wiedzieć, że faktycznie tak jest? Pana ojciec jest osobą starszą, doświadczoną, a ostatnio ponoć nie najlepiej u niego ze zdrowiem. Nie sądzę aby dokonał takiej decyzji. On mógłby potwierdzić Pana słowa, ale ta sprawa musi zostać zamknięta na tym trakcie podczas tego postoju. Fakty są, niestety, takie, że podróżował Pan z wynajętą przez Pana ród zabójczynią, która posiadała dmuchawkę, pociski do niej i chemikalia, którymi mogła je zatruć. Co więcej jednej z igieł brakuje. Ja z całego serca chciałbym rozwiązać tę zagadkę, ale jak mi się nie uda… Może być obecnie bardzo potężnej rodzinie niezwykle ciężko wyjść z tego w całości nie mówiąc o reputacji. Proszę mówić prawdę i tylko prawdę, a może, jakimś cudem, uda nam się Pana i Pańskich bliskich uratować.

- W rzyci mam chłopku czy mi wierzysz czy nie. Zabójczynie najął ojciec. Jakub zakazał zabijania. Jest teraz Gerti ochroniarzem. Sigmaryta zabity, kultystka oskarżona. Sprawa rozwiązana. - wzruszył ramionami. - A jak Gerti zabiła to nie z naszego zlecenia. Coś jeszcze?

- Tak. Chciałem się zapytać jak Pan odkrył, że Pani Brygida jest czcicielką chaosu? - zapytał Winkel zaciekawiony.

- Pogłoski, rozwiązły styl jej prowadzenia się. - wzruszył ramionami. - Zdziwiony chyba nikt nie jest, że się plotki potwierdziły. - uśmiechnął się z satysfakcją.

- Z tego co wiem to, że na Państwa ziemiach panoszą się mutanty pogłoską nie jest. Sam Pan z Mości Adamem nie tak dawno ponoć kilka ubił chociaż… Dlaczego skoro ponoć Pan Jakub jest ich zwolennikiem? Słyszałem, że niektóre sztuki nawet do zamku przyprowadzał. - powiedział Winkel ciekaw reakcji Fryderyka.

- Bzdura, ze Jakub miałby tak zrobić i niedorzeczne, desperackie kłamstwo Brygidy. - wzruszył ramionami. - Byłem z Adamem na polowaniu wtedy. Własnoręcznie zabiłem jednego mutanta tego dnia. - odrzekł sucho.

- Chwila moment. Pani Brygida nie powiedziała dokładnie, którego dnia Pan Jakub przyjął w Państwa progi mutanta. Teraz Pan mówi, że to było tego samego dnia co był Pan z Mości Adamem na polowaniu? Cóż… - Bert uniósł brew. - Dziękuję za szczerość. Coś jeszcze może Pan wie na ten temat? Uprzedzam, że same pogłoski to za mało aby za cokolwiek winić Panią Brygidę. O każdym można rozpuścić podobną plotkę.

- Nic podobnego nie powiedziałem. Tego samego dnia co polowanie zabiłem mutanta, który był na naszych ziemiach. - Franciszek postukał się palcem po głowie. - Nic mnie nie obchodzi co sobie myślisz o plotkach.

- Chwila, moment. - powiedział Winkel. - Jeszcze chwilę temu była mowa o kilku mutantach zabitych wspólnie z Herr Adamem. Gubi się Pan w zeznaniach w arcyważnej sprawie. A poza tym… Pan sam ślepo wierzy plotkom od razu po ich usłyszeniu rozsiewając je mając całkowitą pewność. Jak to, że Pani Brygida jest czcicielką Bogów Chaosu… Czemu nie mamy mieć tej samej pewności, że, dla przykładu, Herr Jakub paktuje z mutantami aby obalić rywalizujący z waszym ród?

Fryderyk ziewnął.

- Eh... Trzech było mutantów. Ale ja zabiłem jednego. Co za różnica czy trzech czy dwóch czy pięciu. - wzruszył ramionami. - Coraz głupiej mi się z tobą rozmawia chłopcze. Jakubowi na zgodzie najbardziej ze wszystkich tu obecnych zależy. Zanim zaczniesz oskarżenia niedorzeczne wobec brata wysuwać, to najpierw pokaż dowód inny niż pomówienia kultystki chaosu. Inaczej skórę Ci oćwiczę nim na gałęzi zawiśniesz. Pytania miałeś zadawać i słuchać, a nie sądy o pomstę wołające i mój ród obrażające głosić wiejski pleciugo. Na Sigmara, co za tupecik!

- Wypraszam sobie. - powiedział Bert. - Ja nikogo nie oskarżam, a jedynie powtarzam to co usłyszałem z ust kogoś innego. Tak samo jak Pan z resztą oskarżając znaną nam niewiastę. Dobrze. To koniec pytań chociaż muszę rzec, że ciężko u Pana o dobrą współpracę. Miłego dnia życzę i… więcej szczęścia w kartach. - dodał Winkel z lekkim uśmiechem.

Fryderyk odszedł bez słowa.

***

- Witam, Panie Jakubie. Bert Winkel. - przedstawił się grzecznie gawędziarz. - To nam się porobiło na tym postoju problemów… Chciałem Pana zapytać czy miał Pan styczność z tym, że Pani Brygida paktowała ze sługusami chaosu? Znaczy coś więcej niż plotki i słowa Pana Fryderyka?

- Nic mi o tym wiadomym nie było, prócz pogłosek, które krążyły już od dawna. Od dwóch lat prawie. - odrzekł Lord.

- Dobrze. Zna Pan może dobrze ojca tej białogłowy? Jaki to jest człowiek? - zapytał Winkel.

- Lord Dutchfelt? Schorowany. - odparł Jakub Crutzenbach. - Chodzi Ci o to czy jesteśmy dobrymi sąsiadami? Znam Dutchfeltów od dziecka. Jak każdy w moim rodzie, ale stosunki mieczy rodzinami są niestety napięte i raczej wrogie, co już wiesz.

- Tak, ale czy Pana zdaniem zarządza on rodem w sposób dążący do pokoju czy wręcz przeciwnie, pragnie wojny? - zapytał Bert spokojnie.

- Cóż... Niestety przyznać muszę, że od kilku lat, na starość lord Dutchfelt zdecydowanie bardziej otwarty jest do ugody. Tak myślę. Dlatego moim zdaniem wybrał na swą następczynię Brygidę. Nie wiem czy oby nie dlatego, żeby Rupertowi prowadzenie wojny uniemożliwić lub chociaż, aby przyszłość ich rodu z bardziej lordowi temperamentem na stare lata związana była córka. W przeszłości jednak lord Dutchfelt pierwszy najgłośniej orędował za wojną i naszym pogrążeniem. Nadzieje mam, że to się zmieniło i rokowania pokój w końcu przyniosą.

- Dobrze, że chcecie zgody, ale obecne sprawy mogą odwlec jakiekolwiek rokowania. - zmartwił się Winkel. - Co Pan powie na pogłoski jakoby tworzył Pan armię mutantów aby zaatakować przeciwny wam ród? Ponoć jednego mutanta rannego zabrał Pan nawet na zamek. Ludzie mówią nawet, że za atakiem mutantów na karawanę wy Panie stać możecie. Co Pan na to raczy rzec?

- Dutchfeltówna albo desperacka jest lub naprawdę w takie raporty wierzy. - żachnął się. - Czyż nie jest rzeczą szlachetną, godną prawdziwego szlachcica, pomagać tym przez los poszkodowanym w potrzebie? Nie jeden raz udzielałem i udzielać jej będę chorym, zwłaszcza na mych włościach. - odrzekł dumnie. - O mutantach nic mi nie wiadomo.

- Pomagać biednym, chorym i pokrzywdzonym jest zaprawdę czynem szlachetnym, ale nie zapominajmy Herr Jakubie, że paktowanie z mutantami jest srodze karane. A chyba zgodzi się Pan ze słowami swojego brata oraz Herr Adama, że na waszych ziemiach ostatnio przybyło potworów? - zapytał Bert.

- Owszem. Zakazałem nawet polowań w części lasu z uwagi na możliwe niebezpieczeństwo z tym związane. - przytaknął.

- Pewnie Pana pytali już co Pan robił w trakcie ataku. Siedział Pan razem z bratem w pojeździe w czasie, gdy atakowali karawanę?

- Owszem, pytano. I tak.

- A jakie było Pana stanowisko jeżeli chodzi o podróżowanie z całą grupą wynajętej zabójczyni? Słyszałem, że był Pan przeciw jakiemukolwiek zabijaniu, ale jednak zgodził się Pan na jej obecność. Można wiedzieć dlaczego?

- Oby ojciec mój myślał, że plan idzie zgodnie z jego pragnieniem i aby innych kroków nie podjął krzywdę mogących wyrządzić Dutchfeltom, a których ja już bym nie mógł powstrzymać.

- Godne pochwały to zachowanie. - Bert się chwilę zastanowił. - Dobrze ja słyszałem, że chce Pan się ożenić z którąś z Pań rodu Deuchfelt? - zapytał z niedowierzaniem.

- Owszem. Z Dorotą Dutchfelt z którą łączy mnie miłość wzajemna. Zaręczyny ogłosić chcieliśmy na zamku Reikguard, ale to już zapewne też wiesz. - powiedział z przekąsem.

- Niestety. - Bert uśmiechnął się. - Magia plotek i ploteczek, a cała sprawa też wzmożyła moje zainteresowanie pogodzeniem się obu rodów. Tu już nie chodzi tylko o wasz spokój, ale też ludzi was otaczających Mości Jakubie jak widać po tym co spotkało świętej pamięci kapłana. Póki co dziękuję. Jakby coś się Panu ważnego dla sprawy przypomniało proszę mnie znaleźć i o tym bez zwłoki powiedzieć. - Winkel skinął z szacunkiem głową i odszedł.

***

- Witam, Panie Edwardzie. Bert Winkel. - przedstawił się gawędziarz z ukłonem. - Mój przyjaciel krasnolud powiedział, że jest Pan źródłem ciekawych informacji. Szkoda, że nie powiedział Herr Edward wcześniej o nich odpowiednim osobom, a może udałoby się uniknąć może nawet śmierci świętej pamięci kapłana. Bo czyż nie taką informacją jest wiadomość, że na rozkazy Crutzenbachów była świetnie wyszkolona, zamaskowana pod twarzą towarzyszki podróży, zawodowa, płatna zabójczyni? Możliwe, że to ona jest odpowiedzialna za śmierć Sigmaryty, a jako, że Pan wiedział o tej informacji chyba będę zmuszony wpisać to do raportu Herr Keptze, który trafi w ręce samego jaśnie oświeconego Imperatora i podlegających mu służb sprawiedliwości. - Bert chwilę zaczekał. - Oczywiście nie musi tak się stać o ile powie Pan więcej o truciźnie, w której posiadaniu są Dutchfeltowie, wyjawi informacje o walce Pana Sterntopa z kapłanem Frommem, powie co wie o obu rodach i… odda broń mojego brodatego przyjaciela, rzecz jasna. Myślę, że to powinno wystarczyć aby, w nagrodę za otrzymane od Pana informacje mające na celu przyspieszyć przebieg śledztwa, pominąć Pana wcześniejsze przemilczenie mogące być jedną z pośrednich przyczyn śmierci mości kapłana Baltazara. Dogadamy się, Panie Slatzinger?

Saltzinger zmierzył Berta spojrzeniem, które z początku od zaciekawionego, potem do złowrogiego przeszło, w miarę wywodu gawędziarza.

- Chędożony Khazad, e? - mruknął pod nosem. - Co ty wiesz. Czy ja powiedziałem, że wiem kim jest ta kobieta? Jedynie przekazałem śledczemu krasnoludowi, że nie jest tą za którą się podaje. Tak mi się wydawało, więc sił swych spróbuję o cokolwiek mnie oszczerczo nie oskarżysz przez raportu pisanie, o ile umiesz pisać w ogóle. Wiec nie wiem, czy się dogadamy. Ciebie kosztować będzie dwa razy drożej cokolwiek wiem. Pazerny jesteś zaiste dwa razy więcej ode mnie. - wycedził najemnik.

- Umiem pisać. - powiedział krótko Winkel nie zastanawiając się ani chwili nad słowami rozmówcy. - Widzę, że idzie Pan w zaparte, a zatem powtórzę, że jeżeli nie da Pan mi na tacy, za darmo, wszystkich informacji jakie Pan posiada będzie Pan targował się ze służbami naszego cesarza. Z tego co wiem oszukani łowcy czarownic, bo takiego tu przyślą po ataku mutantów i rozpoznaniu jednej z obecnych jako wyznawczyni złych bogów, nie są raczej skorzy do dalszej rozmowy. Wolą raczej wieszać i palić, ale raczej to drugie. Pamiętam moją pierwszą sprawę… - Winkel wykrzywił twarz w nieciekawym grymasie. - Rozumiem, że nadal woli Pan łudzić się, że ktoś Panu zapłaci za Pańską wiedzę niż ratować to co do ratowania pozostało? - Winkel był raczej spokojny i blefował od początku do końca, a to potrafił robić bardzo dobrze.

- Kiedy niczego nie taiłem. - mruknął łysy kapitan . - Powiedziałem krasnoludowi, że żadna z niej, jak to dobrze podejrzewałem a zwłaszcza po zabójstwie Herr Fromma, kurwa... Khazad słuchać mnie nie chciał, bo mówił, że tego jego ludzie wysłuchać chcą i muszą. Wiec co taiłem? Kiedyś na akcji była ze mną. Cztery lata temu w Księstwach Granicznych. Ale inaczej wtedy wyglądała. Wiedziałem, ze skądś ją znam i że na pewno nie z burdelu... Teraz jak lord Crutzenbach wyjawił jej tożsamość, to już wszystko sobie przypomniałem. - mruknął niepocieszony. - To jest informacja, którą krasnolud kupił ode mnie. Reszta nie związana z zabójstwem Herr Fromma, ani mutantami. A jak chcesz kupić moją opinię fachową co do taktyki tych mutantów, z którymi nie raz styczność miałem mym mieczem, to będzie to kosztowało.

- Nie jestem taktykiem ani strategiem żadnym. - powiedział Winkel wzruszając ramionami. - Nie interesuje mnie ich sposób walki, ale… Proszę o zwrot broni mego towarzysza. Jako, że miał Pan odpowiadać na każde zadane pytanie, a Pan mi tu wylatuje z możliwością kupienia od Pana informacji to, cóż… Pańskie postępowanie zostanie odpowiednio zanotowane, a czy uda się Panu odpowiednio zagadnąć służby cesarza, które zapewne zostaną wysłane to już Pana sprawa. - Bert się chwilę zastanowił. - Chciałbym jeszcze zapytać się dlaczego nie współpracował Pan z mości Adamem jak należało podczas ataku poczwar? Ponoć nie dało się z Panem dogadać kogo ludzie mają zabezpieczać od strony lasu, a kogo na odsiecz ruszyć. Z obstawą flank ponoć uwijał się Pan bardzo wolno. Wręcz niebywale wolno co zwróciło nie tylko moją uwagę. Co Pan o tym powie? - powiedział wyciągając rękę po broń Khazada.

- Jak krasnolud ma ochotę zastaw wykupić niech sam tu przyjdzie a nie dzieci przysyła. Podczas ataku dowodziłem ludźmi sumiennie jak oficerowi przystało. Jak Sterntop twierdzi inaczej, to kłamstwo jest to i prowokacja. - odrzekł złowrogo.

- To już musicie wyjaśnić Panowie między sobą. - powiedział Winkel spokojnie. - Na chwilę obecną mogę Pana z całą pewnością poinformować, że będzie Pan rozmawiał ze służbami cesarza o ile takowe zostaną wysłane. Oby z nimi udało się Panu dobić targu. Przecież nic nie jest tak ważne jak trochę więcej złota w mieszku. - Bert bez słowa obrócił się na pięcie i odszedł.

***

- Witam. Panie Adamie nie powiedział mi Pan, że w przeszłości nie dogadywaliście się z Herr Baltazarem Frommem. Proszę mi to przemilczenie wyjaśnić. - zaczął kulturalnie chłopak.

- Ach tak... - kapitan uważnie spojrzał na Berta. - Mieliśmy różnice między sobą, co do strategii dowodzenia oddziałem. - odrzekł. - Stare dzieje. A co? Saltzinger napuścił Cie na mnie?

- Proszę Pana. - powiedział Winkel z uśmiechem. - Pan Edward nie ma z naszą rozmową niemal nic wspólnego aczkolwiek to dzięki jego pomyślunkowi, bądź jego braku, o tej kwestii zostałem poinformowany. Czy wiedział Pan, że Crutzenbachowie wynajmują płatną morderczynię pod postacią towarzyszki podróży Herr Fryderyka? - zapytał gawędziarz zaciekawiony.

- Nie.

- Dobrze. Jak dla mnie to wszystko. Co do Herr Edwarda miał Pan rację, a nawet ujął to dość delikatnie. - skomentował Winkel. - Jak dla mnie ten człowiek za odpowiednią opłatą mógłby kłamać w żywe oczy, a co za tym idzie może być w tę sprawę zamieszany. To nie są jednak potwierdzone informacje dlatego proszę o dyskrecję. - Bert ukłonił się i odszedł powoli na stronę.
 
Lechu jest offline  
Stary 14-02-2014, 13:52   #27
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Gdy Jost odszedł, do kapłana podszedł khazad.

- Herr Keptze! Sprawy dwie na śledztwa wyniku ważyć mogące. Raz już sprawę przerabialiśmy podobną. W ręku dowódśmy mieli i żelazny zdawał się, ale tak jak w grajka brzdąkaniu nuta fałszywa była jaka. Fałszywa jakaś nuta i tu wkrada się nam. Przenikliwości większej w spojrzeniu trzeba naszym. Poszlaki zdobyć mi udało się do czasu tego. W świetle ich pani Brygida niewinną okazać może się, a prawdziwego wszak kultysty szukać musimy, nie ofiary chaosyckich jego knowań.

- Tutaj dowodów trzeba Herr Hammerfist. Niechaj poszlaki w dowody się obrócą. Do czasu tego Brygida Dutchfelt aresztowana jest i Imperialni Łowcy Czarownic o stanowisku odpowiednio wysokim zajmą się jej sprawa powiązań z Chaosem. Z tego jednak powodu w sprawie Herr Fromma morderstwa jest również główna podejrzana i wolność jej ograniczona być musi. Niezależnie już twych przeczuć i poszlak. Teraz winna jest nim niewinność jej udowodniona będzie.

Arno skinął głową.
- Temu też potrzebę pani Brygidy przesłuchania mam. A konfrontacji może i nawet.

- Dobrze. Najpierw jednak powiedz co planujesz, żeby awantury nie wywołać i nie obrazić nikogo. - powiedział Keptze w pośpiechu.

- Kiedy suknię wdziała na siebie. Pierwsze to. Któż do sukni jej dostęp miał przed założeniem jej. Zastanowić musi się czy i kto przy sukni jej nie kręcił się. Gotówbym o zakład był iść, że i Crutzenbachowie nijak podłożyć nie mogli tego. Podejrzanych zawężyć krąg do Herr Ruperta samego i o brata zapytać ją. Jakoby mówić nic nie chciała, to zapytać co o Herr Ruperta na temat jej uważa - rzekł khazad.

- Dobrze. Przesłuchiwać trzeba. Tak. Już się bałem, ze konfrontację, co w kompromitację zamienić się może knujesz. - westchnął otarłwszy pot z czoła i szyi. - Chodźmy wiec razem, tylko uważaj jak co mówisz, żeby potem łowcy i ciebie nie przesłuchiwali. Kultem jej się nie interesujemy teraz. Tylko zabójstwem Herr Fromma.

- Jedna jeszcze jest sprawa. Herr Saltzinger pazernym wielce najemnikiem jest. O Dutchfeltach informacje ma podobnież. O truciźnie wspominał, ale i za darmo zdradzić nie chce. Że zmusić do mówienia go możemy, wie. Na tym problem polega nasz, że darmo przemilczeć kwestii istotnych kilka może. Że zrobi tak zasugerować raczył nawet. Kontrolowanym zakup ten zrobić chcemy. Z do was prośbą wystąpić muszę. Nam, śledczym jako monet przyjąć, ale dać i nie lza. Przyjąć - przekupili. Dać - zeznania kupić. Wy tylko uczynić możecie to, bo i nawet jakobyście zezwolili pisemnie nam na zakupu takiego dokonanie, to i czym zapłacić bardzo nie mamy. Po mojemu ważnymi bardzo informacje jego są. Dla śledztwa znaczące nawet może i w całości usłyszeć musimy je.

Keptze zatrzymał się w pół kroku. Zamyślił.
- Przy przesłuchaniu go chętnie będę, lecz płacić za zeznania mi. - nacisk na "mi" położył wyraźny. - Absolutnie nie wolno, broń Sigmarze. Czas nas goni! - spojrzał na chylące się nad lasem popołudniowe słońce. - Zawołajcie mnie jak z nim rozmawiać będziecie to świadkiem będę tych zeznań ważnych. Jak już mówić będzie!- odkrzyknął spiesząc się.

Arno spojrzał pod nogi, bo butem coś trącił. Sakiewka.
Khazad wyszczerzył się i podniósł podarek od Sigmaryty… a raczej od ziemi, lasu, traktu, wozów, Sigmara czy innych sił nadprzyrodzonych, które cudem zmaterializowały fundusze. Kiedy odszedł kawałek na bok zajrzał do środka, by wiedzieć jaką sumą dysponuje. Były to 42 korony. Prawie tyle, by na wszystkie informacje wystarczyło.
Spojrzał na Saltzingera i zobaczył, że Bert teraz się nim zajmuje.

-Poczekam - mruknął krasnolud obserwując obóz, a kiedy tylko gawędziarz odszedł od Edwarda Arno natychmiast pospieszył do niego, by wywiedzieć się co Winkel wyciągnął. Następnie ruszył do Keptze.

- Zawołać miałem jako informacji zakupu kontrolowanego dokonywać będę - rzekł khazad, po czym poszedł do Saltzingera.

- Herr Keptze wieści waszych takoż posłuchać zechciał. Jaką informację kupić chcę wiem już. O Dutchfeltów truciźnie posłuchać chcemy.

- Posłuchac chcesz? - burknął Edward. - A najpierw żeś przysłał tego pinknisia, żeby ozorem mnie nastraszył o łowcach i cesarskich wygrażając, tak? Oj, nie tak targu dobiliśmy, żebyś za plecami mi chciał darmo wydrzeć wszystko. Teraz sprawca już złapany. Na dodatek moja pracodawczyni też oskarżona jest. Wykup swój młot. Już powiedziałem temu gołowąsowi o zabójczyni. O innym niczym z tobą rozmawiać nie będę. - powiedział cedząc słowa powoli.

- Jak mówiłem, takom uczynił. Po korony towarzyszy mych poszedłem i o informacjach uprzedziłem ważnych. Z nich dwójka na nas zdała się. Ja o zakupie kontrolowanym Herr Keptze uprzedzić musiałem. To wyście od początku samego oszukać mnie chcecie - warknął khazad.

- Informację jedną kupić słowo dałem. Wyście na siłę próbowali mi jakiej posłuchać chcę wieści narzucić. Tako grać nie będziem. Cóżeś, Herr Saltzinger darmo rzekł, waszą jest sprawą. Pod rozmowy naszej koniec rzekłem, że dokonanym wybór jeszcze nie jest. Jako tylko mówićście zaczęli, tom wam przerwał z powodu tego. O u Dutchfeltów truciźnie posłuchać chcemy - powtórzył na koniec.

- Warci siebie jesteście. Honoru brak jak u... - szukał usilnie pasującego słowa. - Czterdzieści karli. Za nowe okoliczności i probe mnie szantażem brania przez was.

- Tak? - zapytał poczerwieniały ze złości khazad. Zdążyłby wyciągnąć stary młot i trzepnąć nim w łysą czachę. Przynajmniej tak mu się zdawało. Założył ręce na piersi, by móc w każdej chwili dobyć broni.

- Herr Keptze - zwrócił się oficjalnie krasnolud.

- Do zakupu kontrolowanego dojść nie zdołało. Środki wystarczające do celu tego posiadam. Kupujący jako ze obowiązań swych wywiązać w chwili każdej mogę się. Informator informacji sprzedać nie chce swych. Do informacji zakupu z informatora winy nie doszło. Odmowę zeznań składania przez Herr Saltzingera Edwarda melduję. Herr Saltzingera Edwarda o śledztwa w zabójstwie czcigodnego Herr Baltazara Fromma oskarżam i wnoszę o natychmiastowe aresztowanie - Hammerfist cofnął się o krok polecając sigmarycie zrobić to samo. Tak na wypadek ewentualnej próby ataku ze strony przesłuchiwanego.

- Panie Saltzinger, niech pan mówi co wie, inaczej o utrudnianie śledztwa oskarżę pana. - powiedział Keptze mając za sobą dwóch zbrojnych, podkomendnych Cruztenbachow.

- Przecie mowie. - Edward spojrzał z pode łba na krasnoluda. - Przypomniałem sobie, że faktycznie ta Romanow to żadna kurtyzana, tylko najemniczka w eliminacji się specjalizująca.

- To czumu pan o tym nie powiedział od razu? - nowicjusz był stanowczy.

- Pewien nie bylem skąd ja znam, bo jak się okazało wygląd zmieniła. - wzruszył ramionami. - Temu - wskazał na Arno - mówiłem, że to żadna kurwa za przeproszeniem, ale słuchać mnie nie chciał. Drugiemu - wytknął wielka łapą Berta. - powiedziałem skąd już pamiętam tę kobietę, gdy zdemaskowana została.

- Rozumiem. To bardzo ważne zeznanie. Dziekuję. - Keptze zadowolony spojrzał na Arno jakby chciał powiedzieć "wszystko jednak wyśpiewał". - To wszystko? - zapytał krasnoluda.

Arno skrzywił się i głową pokręcił.
- O Dutchfeltów truciźnie, nie Crutzenbachów kobiecie najemnej słuchać chciałem - powtórzył.

- Jaką informację kupić mam nie rzekłem wcześniej niźli wtedy, jakeśmy obaj przybyli tu. Przez czas ten cały Herr Saltzinger informację, na którą nie zdecydowałem się wcisnąć mi próbuje. Handlowe oszustwo jest to do większej kupienia informacji ilości zmusić może. Zakończonym jest z winy waszej handlowanie nasze - Hammerfist wyciągnął rękę po swoją własność.

- Dutchfeltów trucizna i młot mój - warknął khazad.

- Czy ja dobrze słyszę? - Keptze uniósł brew. - Za zaznania płacić sobie pan każe? Na Sigmara! Proszę złożyć broń. - machnął ręką i przystąpili zbrojni.

Saltzinger zgrzytnął zębami, ale rzucił na ziemie nie tylko młot ale i miecz, sztylet.

- Herr Hammerfist. Przeszukać kapitana. - zwrócił się do krasnoluda. - A pan powie wszystko albo teraz albo na zamku Reikguard, ale wtedy to w kajdanach.

Arno skinął głową, po czym zatknął za pas swój młot. Sztylet i miecz odsunął na bok, by Saltzinger z całą pewnością nie dosięgnął.
- Wysoko ręce Herr Saltzinger - rzucił khazad, po czym zabrał się do bardzo dokładnego przeszukiwania.

Co chwila słychać było niewyraźne mamrotanie krasnoluda, który co chwila kaleczył się o nowe ostrze, sztylet czy nóż Saltzingera. Tylko niektóre z nich były w pochwach, zaś reszta bez.

- Sterntop zwadę miał w przeszłości z Herr Frommem, ale nie wiem o co. Brygida przekupstwem umorzyła dochodzenie przeciw swej siostrze Dorocie. Trucizny przyczyna stała się śmiercią naturalna. Więcej nic nie wiem.

- A ja panu nie wierzę. - odparł Keptze. - Jeszcze porozmawiamy. - dodał patrząc na arsenał noży.

- Jeszcze raz przesłuchać trzeba Herr Sterntopa. Przeszukaliście wszystkich przez was przepytywanych prócz szlachty, tak? - zwrócił się do krasnoluda, a ten pokręcił głową.

-Ze strony mej Herr Saltzingera jedynie - powiedział khazad i zebrał bronie Edwarda.

- Jako Herr Keptze rzekł, porozmawiamy jeszcze - powiedział na odchodne Arno.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 18-02-2014, 13:53   #28
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację





Po aresztowaniu oskarżonej o okultyzm Brygidy Dutchfelt, pojmaniu zabójczyni Gerti Romanov i zatrzymaniu podejrzanego weterana Edwarda Saltzingera, Herr Keptze sprawiał wrażenie zadowolonego z wyników śledztwa. Nikt nie mógł zarzucić mu braku rezultatów.

Nowicjusz z uwagą przysłuchiwał się rozmowie Hammerfista z aresztowaną.

- Proszę pani, z pewnością wszystko zostanie wyjaśnione. Jak jednak zareaguje pani na zeznania Edwarda Saltzingera, który wyznał, że pani szwagier był zamordowanym, a śledztwo w tej sprawie umorzone sowitą łapówką?

- Nie wierzcie temu człowiekowi! – wypaliła sfrustrowana Brygida. – Nikt nie żałuje męża Doroty, bo to okrutnik był i zły człowiek, ale moja siostra została oczyszczona z wszelkich zarzutów przez kapłana Morra i tego sie trzymajmy! Szwagier zmarł nagle, lecz z przyczyn naturalnych! – pogroziła władczo palcem, mimo położenie w którym się obecnie znajdowała aresztowana.

Rewizja osobista, której dokonał Bert, bo tylko jemu arystokratka na to zezwoliła nie widząc innego wyjścia jak posłusznie pokazać, że nie ma nic do ukrycia, nic nie przyniosła. Nic prócz żartów Fryderyka układającego karty na drewnianym przenośnym stoliku, które przypadły do gustu schlebiająco śmiejącego się Maksymilana.

- Gdyby wiedziała, że ten gładki chłopak językiem na chleb zarabia, dwa razy zastanowiłaby się nad wyborem obmacywacza. Z drugiej jednak strony wiedzieć mogła, bo wszak to adeptka kultu wyuzdanego, więc i dziwić niczemu się nie trzeba, że i przyjemności w tym szuka nawet w tak smutnych okolicznościach.

Tymczasem Eryk i Jostem pieczołowicie przetrząsali osobiste kufry następczyni rodu Dutchfeltów oraz bagaż panny Romanov. Niestety prócz tuzinów bardziej i mniej fikuśnych części damskiej garderoby, kapeluszy, butów, podwiązek, gorsetów, sukien, biżuterii oraz maści i innych środków higieny osobistej, Biberhofianie nie odkryli niczego co mogłoby być dowodem w sprawie zabójstwa Baltazara Fromma.

Trzymany pod strażą Saltzinger krzyknął donośnie.

- Jakim prawem mnie trzymacie? O co oskarżacie? Czemu tych co motyw mają nie aresztujecie?! Co mi ze śmierci Sigmaryckiej dostojnika głupcy?! Ja niegdyś o mało zabiłem Herr Fromma czy Sterntrop? Gdyby nie w porę powstrzymany był on został, to by juz on go wtedy kapłana do Ogrodów Morra końcem miecza na drogę popchnął! Mnie przez to ze służby wojskowej wyrzucono degradując?! Hę?! – darł się rozeźlony.

Mordercze spojrzenia jakie najemnik posyłał Winkelowi a zwłaszcza przede wszystkim Arno, nie mogłyby być bardziej wymowne. Zjednali w nim sobie prawdziwego, nieprzejednanego wroga. Pocieszającym było, że weteran był trzymany pod strażą i nie zanosił sie na to by mógł im w chwili obecnej i najbliższej przyszłości zaszkodzić.

Biberhofianie kolejny raz zwrócili uwagę prowadzącemu śledztwo asystentowi nieboszczyka Fromma, że doprawdy pasuje przeszukać rzeczy osobiste pierworodnego Dutchfelta.

- Herr Rupert niczym nie zasłużył sobie na takie traktowanie. – pokręcił głową Herr Keptze. – Wszak to dzięki jego lojalności naszym bogom Imperium wyznane podejrzenia na trop spisku kultystów nas zaprowadziły. – zdawał się być mało przekonanym.

Jednak argumenty i wywody Winkela, Hammerfista oraz potwierdzające obawy i podejrzenia przepatrywacza i łowcy banitów dały do myślenia nowicjuszowi. A może po prostu łatwiej było mniej ryzykować jedną tylko osobę tego możnego rodu w kajdanach trzymać. Szansa pomyłki znacznie wzrastała i na przyszłość mogło mieć to poważne reperkusje, gdy miało się okazać, że Rupert Dutchfelt niewinnym był, na dodatek bohaterem Sigmara a mimo to do jednego wora wrzuconym z zabójcami, oszustami i kultystami.

- W świetle zeznań Edwarda Saltzingera. – zaczął niepewnie. – Które mogą, choć nie muszą prawdziwymi się okazać. – zauważył poważnie. – Ród Dutchfeltów o konspirację oskarżonym został, co w świetle bardzo niekorzystnym wszystkich jego członków stawia i naszym obowiązkiem jest kres tym pomówieniom położyć i autorytetu kultu Morra nie podważać. Przeto zgodę moją macie nasi wierni bohaterowie ze Stirlandu, obrońcy szlaków Imperium przez mutantami i prawdy poszukiwacze, na przeszukanie rzeczy wszystkich Dutchfeltów. Alibi wszyscy oni mają na czas ataku mutantow i śmierci Herr Fromma? – zapytał, lecz nie doczekał się odpowiedzi, bo uwagę wszystkich odwróciło zamieszanie z tyłów karawany.

Oto na lenym trakcie walczyło wręcz, padało i tarzało się dwóch arystokratów, nie szczędząc sobie pięści, łokci i kopniaków. Fryderyk nie ustępował zapalczywością Rupertowi. Obaj rozbite nosy mieli, potargane włosy, brudne marynarki i rozchłestane, wycignitą ze spodni koszulę. Żołnierze obu rodów nie śmieli przerywać swym pracodawcom tego pojedynku. Zamiast tego przyjmowali zakłady dopingując.

Jakub Crutzenbach wyszedł z karety. Wielki huk i chmura siarczanego dymu. Lord strzelił właśnie z pistoletu w powietrze czym uciszył gwar wojaków oraz mordercze zapędy obu szlachciców. Zmiezył obu arystokratów srogim spojrzeniem.

Rupert odszedł na czworaka od leżącego na plecach i ci dyszącego Fryderyka.

- Jeszcze się policzymy szczeniaku. – Dutchfelt otarł wierzchem dłoni krew z ust. Nikt nie obraża honoru damy Dutchfelt bez konsekwencji! – wycedził.

Fryderyk żachnął się i splunął krwią również wstawszy. Jak gdyby nigdy nic podszedł do przewróconego stolika i odebrał z rąk Maksymiana pozbierane przed chwilą karty. Usiadł na podstawionym stołeczku i wrócił do wykładania figur na lakierowanym blacie.

Rupert poprawił włosy prostując sie niczym tyczka i starannym szarpnięciem obciągnął zadartą marynarkę. Wystarczyło to jednak Erykowi zauważyć białą kopertę wystającą z wewnętrznej kieszeni odzienia szlachcica. Papier mimowolnie zniknął wraz z obciągniętą połą fraka.

- E! E! E! – Rupert biegł do karety Duchfeltów. – Hola! Co ty robisz wieśniaku?! – krzyczał szlachcic do Josta, który odpinał z pasów bagażowych mały kufer brata Brygidy.

W końcu, po wyjaśnieniach śledczych i aprobacie Keptze, z rezygnacją, bardzo niechętnie i z ociąganiem wręczył Schlachterowi klucz do skrzynki.

Chyba nikt nie spodziewał się dokładnie takiej zawartości, choć Schlachter zdejmując kuferek słyszał ciszy metaliczny brzęk, był chyba juz najmniej zdziwiony. W środku było na oko pięćset złotych koron.

- Ja wiem jak to wygląda. – Rupert cofnął się o krok asekuracyjnie wznosząc przed siebie otwarte dłonie jakby w swojej obronie. - Nie jest to żadna zapłata za mordowanie Herr Fromma. – powiedział stanowczo. – W istocie samej są to korony zmarłego Sigmaryty. Herr Baltazar szantażował Adama Sterntropa, w której to informacji wszedłem posiadanie, gdy jeden z mych szpiegów przechwycił korespondencję gońca zmierzającego do Crutzenbachów.

Wiele par oczu powędrowało ku kapitanowi lordowskiej straży. Szpakowaty weteran z kamienną twarzą przyjął zdziwione spojrzenia i ani nie zaprzeczył, ani nie potwierdził. W rzeczy samej stary rycerz nic zupełnie na to nie powiedział.





 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 22-02-2014, 14:12   #29
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
- Panie Adamie! - zawołał Winkel. - W świetle zaistniałych okoliczności muszę Pana uprzejmie prosić o wyjawienie informacji jakimi był honorowy Pan szantażowany. Poza tym proszę o wyczerpujące wyjaśnienia dlaczego nie powiedział Pan o tym wcześniej? - zapytał Bert patrząc podejrzliwie w kierunku rycerza.

- Nie jest to informacja, którą chwalić się wypada, stąd milczenie. - odrzekł spokojnie Adam. - Zważywszy na okoliczności. Gdybym zabić chciał Fromma, nie byłoby to w taki tchórzliwy sposób. - dumnie podniósł głowę. - A istota nikczemnego szantażu lat sięga dziewięciu i honorowa jest sprawa moja natury osobistej. Rzec mogę tylko, że o honor pewnej damy idzie wysokiego urodzenia i choć byście mnie na tortury wzięli, tożsamości białogłowy nie wyjawię. - rzekł ostro.

- Dlaczego ten kufer znajduje się zatem na wozie Pana Ruperta skoro to kapłan Pana szantażował? - zapytał Winkel. - Po otrzymaniu informacji od swoich ludzi Pan Rupert również chciał Pana oskubać? Przecież należy do bardzo bogatego rodu…

- Herr Rupert zaproponował mi pożyczkę. Dług pokryć obiecał. - odrzekł niechętnie kapitan.

Słuchający wszystkiego lord Crutzenbach wyraźnie poczerwieniał zaciskając usta ze złością. Z jego twarzy można było wyczytać zawód i zdumienie na takie rewelacje. Jednak nic nie mówił. Słuchał.

- Rozumiem. Przepraszam Panie Rupercie. - Winkel zwrócił się do szlachcica. - Wydawało mi się, że nie pomógłby Pan pracownikowi przeciwnego rodu… Czy to o ten właśnie sekret, a raczej jego obiekt pobiliście się Panowie z Mości Fryderykiem? - zapytał gawędziarz.

- Fryderyk szydził z mych sióstr i za to żądać będę satysfakcji. - odrzekł wciąż zły Rupert. - Nic to wspólnego z chciejstwem nieboszczyka Fromma, jego szantażem, nie ma.

Bert kiwnął głową czekając na jakąś wypowiedź reszty śledczych. Arno ostatnio wykazał się błyskotliwością i chociaż czasem brak mu ogłady - krasnoludy zwyczajnie inaczej ją postrzegają - to pomysły ma bardzo dobre. Winkel miał czas, a nie chciał czegoś ważnego pominąć.

Eryk stanął obok Keptze, niby od niechcenia.

- To może i nic takiego, ale już jeden kawałek papieru narobił zamieszania… - zaczął dyskretnym tonem, nachylając się lekko nad ramieniem duchownego. - Herr Rupert ma jakiś liścik za pazuchą. Widziałem. Może to chociaż jakie potwierdzenie jego słów będzie. Bo jak to kolejna chaotycka wiadomość, to ja… No nie, trzeba by to sprawdzić. Herr Keptze, Tobie nie odmówi. - Eryk spojrzał na niego zachęcająco.

Kapłan nie spieszył się z obszukaniem Ruperta, ale po krótkiej zwłoce poinformował szlachcica, że zostanie obszukany. Podczas czynności przeszukania okazało się, że szlachetnie urodzony miał w kieszeni tajemniczą kopertę. Jej zawartością były szkice wiadomości jaką miała przy sobie Pani Brygida! Mina jaką szlachcic obdarował wszystkich mówiła sama za siebie, że nie ma nic do dodania. Wpadł jak śliwka w kompot.


Rozjuszona obserwacją znaleziska Brygida błyskawicznie uderzyła brata krzycząc:

- Zobaczymy jak zareaguje na to ojciec!

Rupert w jednej chwili z dumnego Pana zrobił się malutki niczym dziecko. Jego lico wyglądało jakby zaraz miał się rozpłakać. Rzeczywiście szlachcic musiał się obawiać ojca, bo bał się niepomiernie reakcji ojca na jego próbę pogrążenia siostry.
 
Lechu jest offline  
Stary 25-02-2014, 15:24   #30
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
- Arno, przyjacielu. - powiedział Bert. - Zacznę od tego, że nie mam niemal nic złota i nie zamierzałem Edwardowi za jego wiedzę płacić nic. Dlaczego? Ponieważ sam poruszył tematy, których ta wiedza dotyczy za darmo. Myślę, że taktyka działania mutantów jest nam zbędna, a wiedzę o Crutzenbachach i o tym, że drugi z rodów posiada jakąś truciznę zdradził nam przez swój niski iloraz inteligencji. - Winkel się uśmiechnął. - Więcej nam nie potrzeba, bo już gadałem z kapitanem Adamem i okazało się, że pokłócił się niegdyś z Baltazarem Frommem o sposób dowodzenia ludźmi. A to, że Gerti jest zabójczynią wiedzieliśmy zanim z Edwardem porozmawiałem. On dodał, że kobieta niegdyś była z nim na jakiejś bitwie czy wyprawie. Najemnicy i ich sprawy. Myślę, że pozostało nam wykupić twoją broń i odpowiednio sformułować opinię o Panu Edwardzie kapłanowi Keptze. I koniecznie naradę musimy zrobić całej naszej grupy zanim się z duchownym rozmówimy. Jak uważasz? Masz może jakieś pomysły? - zapytał gawędziarz milknąc.

Khazad uśmiechnął się paskudnie.
- Keptze nam mieszek podrzucił, ale ważnym nie jest już to. Jakeś ze Sterntopem gawędził, tośmy z Keptze Saltzngera aresztowali za śledztwa utrudnianie. Rozbrojonym jest teraz. Uważać na niego trzeba jednak, bo i w kościach czuję, że broń ukrytą ma jeszcze jaką. O Dutchfeltach kupić informację za Keptzowy grosz chciałem, ale gadać nie chciał nic. Tośmy go przymknęli. Z Brygidą teraz pomówić muszę. W opinii mej niewinną jest w do Ruperta przeciwieństwie. Na brata rodzonego napuścić chcę ją. Przekonać można ją, coby rzeczy rodu jego sama okazała nam. Z woli swej. Przeszukania nie było trzeba by wtedy, to i my kryciśmy by byli. I na brak winy jej dowodem słabym. Sytuację wykorzystać zgrabnie możemy, bo i rodu głowa w ciekawej najmniej pozycji jest. Pomoc nasza potrzebną na gwałt jest. Czarownic Łowca czy szlachcianką jest uwagi zwracać nie będzie - rzekł Arno, po czym zastanowił się przez chwilę i spojrzał na Berta.

- Winnego mam już. Dowodów trzeba mi. Rupert planem wielkim sprawę objął. Wyprawa ta środkiem do rodu głową zostania była. Brygidę wyeliminować trzeba jakoś. Karteczkę zawczasu do sukni jej w cisnął w miejsce odpowiednie. Tako, aby się zdawało, że i ona jedynie skrytkę taką mieć mogła. Pod bajeczkę fundamenty położył Fryderykowi o związku z kultem siostry swej wspominając. Takoż od Fryderyka celowo bardziej mniej lub o Gerti podnajęciu dowiedział się. Wykradł albo od Fryderyka strzałkę dostał jedną. Zanim podróż zaczęła jeszcze się. Finał wielki przyszedł teraz i mutanty najął ktoś. Dywersją były one. Saltzingera jako psa wiernego Rupert najął sobie i korony w ilości odpowiedniej mu wyłożył. Z Saltrzingerem Sterntop dogadać nie umiał się. W Sterntopa opinii ociągał Saltzinger się. Prawię dobrze? Przejechał karety obok, w szyję ręcznie Herr Froma dziabnął strzałką. A Rupert niby kryty podwójnie. Dlatego chętnie tak o w kulcie siostry swej zamieszaniu gadał mi. Bez pytania mojego. Na rodzinę własną doniósł skurwysyn. Strzałkę, co przy sobie miał ją w truciźnie, przestoju podczas uwalał bagaże niby sprawdzając. Zabójcy strzałkę przekazał wtedy. Na korony Saltzinger pazerny, to i zarobić na Dutchfeltów i Crutzenbachów pogrzebaniu chciał. Szczery niby. Wszystko powiedział przecie! W sposób ten udział swój w kapłana utrupieniu zatrzeć chciał. Zabójstwo Herr Fromma całe do rodu głową zostania służyć miało. Z godzeniem rodów związku żadnego. Chyba, że z Fryderykiem Rupert dogadał się i do zgody dojść miało po Brygidy i Fromma Baltazara trupach - zakończył Hammerfist.

- Dużo widzę się działo, ale nie zapominaj, że dowody muszą być niezbite mimo naszej pewności. - powiedział po zastanowieniu Winkel. - Dobrze, że Edward jest rozbrojonym, ale obawiam się, podobnie jak ty, że to nie koniec w jego wykonaniu. Myślę, że zająć koniecznie się trzeba tą trucizną, która dowodem będzie bardzo mocnym. Erykowi i Jostowi to zostawmy. Oni się na tym znają bardziej. Dobrze się spisałeś. To jak? Narada z resztą naszych?

Khazad skinął głowią.
- Zbierzmy się - rzekł.


- W winy brak ze strony waszej wiarę pokładam, pani Brygido - zaczął krasnolud.

- Mylić mogę się. Jeśli nie jednak, to i sama sobie pomóc musi pani. Domyśla pani pewnie się, że Czarownic Łowca sprawą pani zajmie się. Chyba, że uniewinnioną zostanie pani - powiedział Arno.

- O karteczce tej co powiedzieć może pani? - zapytał.

- To prowokacja Crutzenbachow, tyle powiedzieć mogę. - powiedziała oburzona. - Ja o żadnym, jak to brzmiało? Grzesznym Zakonie? Nic nie wiem, na Sigmara! - krzyknęła tracąc cierpliwość. - Jakub mutanty w lasach zbroi i nikt go o nic nie oskarża! Wszystko zostanie wyjaśnione, niech tylko prawdziwi śledczy się tym zajmą!

- Nie myśmy, a Sigmara kapłan prawdziwy aresztowaniem zajął się pani. Nie ima cywilny się śledczy pani, a Czarownic Łowca, boś pani o z chaosu kultem spiskowanie - warknął Arno.

- Uspokoić proszę się. I mózgownicą ruszyć. Nie od parady głową pani Dutchfeltów rodziny jest. Pomyślunkiem udowodnić proszę i sytuację wykoncypować swą. Kapłan Sigmara Baltazar Fromm przez samego Miłościwie Panującego Nam Cesarza zesłany utrupionym został po ataku chaosyckim. Najwyższy po nim przedsawiciel jego, czyli Herr Keptze chaosu kultystkę odnalazł. Kto wezwanym do chaosu podejrzenia sprawy na Sigmara kapłana wniosek zostanie - pani sprawy? Urzędniczyna czy Czarownic Łowca? Czy dowodów więcej trzeba będzie Czarownic Łowcy? Naiwnym nie być proszę. Za winną panią chybcikiem uzna nim otworzyć usta zdoła pani! Za przeproszeniem szanownej pani, w rzyci głęboko tak siedzi pani, że dalej żołądek tylko jest już. Jak uratować można panią? Zanim Czarownic Łowca wezwanym zostanie uniewinnić trzeba panią! Dopomóc przychodzę w tym, a pani utrudnia jeszcze! - zamilkł w końcu patrząc na szlachciankę.

- Jedno powiem jeszcze pani. Słowo pani ważniejszym niż moje będzie zawsze. Ale czy słowo pani od Herr Keptze słowa w Herr Fromma zabójstwie ważniejszym będzie? - zapytał, po czym odetchnął.

- Pomóc przyszedłem pani. W winę wiary nie daję. Tak skutecznie pomóc uda się mi, na ile współpracować pani zechce ze mną.

- Współpracuję! Nie znam się na żadnych zakonach, ale czy nawet i te chaotyckie w nazwie swej oficjalnej używałyby przymiotnika pejoratywnie opiniotwórczego czy raczej byłby to zabieg stylistyczny osoby z zewnątrz kultem tym się brzydzącej? - z politowaniem popatrzyła na Arno. - Ze spokojem oddam się w ręce Łowcy Czarownic. Wybacz, ale słów twych nieokrzesanych słuchać więcej nie chcę, bo mi uszy zwiędną. - dama wydęła usta w obrzydzeniu.

Khazad uśmiechnął się paskudnie. Zupełnie jak osoba posiadająca informacje, których druga strona może potrzebować.
- Że słuchać chce pani ręczę. Pytania zadawać będę, a z nich wnioski sama niech pani wyciągnąć może. Jeśli wola taka. Kiedy suknię wdziała pani i kto dostęp miał do niej?

- Rano oczywiście. - odparła jakby to było oczywistością. - Dostep do mych rzeczy ma rzecz jasna służba. - wzruszyła ramionami. - Służkę znam od dziecka. To na pewno nie ona. Mowiłam już o tym z Herr Keptze.

- Od Dutchfeltów rodziny strony osoba każda dostęp mogła do niej mieć? - zapytał podkreślając słowo "każdy".

- A czemuż mieliby moi krewni dostępu nie mieć. To Crutzenbachy. W mojej rodzinie takich nikczemnych wybiegów się nie stosuje - powiedziała Brygida.
Zanim jednak Arno odezwał się ponownie głos zabrał Keptze, a za chwilę sprawa przyspieszyła.


Khazad pociągnął nosem i wrócił do przesłuchania szlachcianki. Oto pojawił się dowód, który pogrążył Ruperta. Ale był za słaby.

- Pani Brygido, rozumie już pani na myśli cóżem miał, jakem wspomniał pani, że słuchać pani chce mnie - odezwał się cicho do szlachcianki, by tylko ona to słyszała.

- Podejrzaniam solidne miał, że brata waszego sprawka jest to, żeście liścik taki przy sobie pani miała. O kopercie wiedzy nie miałem takiej, ale ze smutkiem przyznać muszę, że Herr Rupert niepytanym na wyścigi wydać spieszył panią. Przesłuchań mych urwał temat, by o tym rzec mi, co me podejrzenia wzbudzić musiało. Więcej powiedzieć muszę. Pieczenie dwie przy ogniu jednym upiec zamiar miał. Do przeszukań szlachty bezpodstawnego sprowokować chciał, czym śledczych pogrążyć by mógł i panią wydać - pokręcił głową.

- Dowodów jednak póki w posiadaniu naszym nie znajdowały się, wprost pani rzec tego nie mogłem, a na myśl tą naprowadzać pytaniami mymi jedynie. Stało jednak się to, do czego czas cały zmierzałem - powiedział.

- Herr Keptze. O z aresztu pani Brygidy wnoszę zwolnienie - powiedział znacznie głośniej.

- Herr Saltzinger Dutchfeltów rodzinę za koron kilka sprzedać chciał informację przedstawiając za to, jakoby u kogoś z rodziny pani trucizna znajdowała się. W tym może pomóc nam pani? - zapytał.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172