Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-08-2014, 10:00   #101
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Anzelm był zaskoczony. Zdziwienie malowało się na jego twarzy, i Wujaszek już zaczynał kalkulować co robić. Był szlachcicem. Człowiekiem stanu wyższego. Znał, a właściwie to wydawało mu się, że zna swoje prawa. Spojrzał na Maxa:

-Jak chcesz to uciekaj...zabić mnie nie zabiją...muszą postawić mnie przed sądem..bez procesu mnie nie skażą... - rzekł spokojnie podchodząc do drzwi i czekając na decyzję towarzysza -Nie zamierzam uciekać. Zbyt wiele poświęciłem by osiągnąć to kim jestem...Żyć znów jak szczur w kanałach, wśród biednych, bez jedzenia i ścigany. Nie. To nie dla mnie - dodał

Spokojnie czekał. Prawo imperialne znał słabo. Miał tylko o nim jakieś wyobrażenie. Podjął jednak decyzję. Jeśli Cranmer był strażnikiem miejskim będzie ciekawie. Bardzo ciekawie. Ciekawy też może być finał tego "starcia". Czyjaś głowa poleci. A Anzelm bardzo lubił swoją głowę. Uśmiechał się tylko tajemniczo, jak zawsze gdy w głowie miał już jakiś plan.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 01-08-2014, 11:14   #102
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Nawet człowiekowi wyspać się nie dadzą - mruknął pod nosem Max, gdy w karczmie rozległy się hałasy. Na wpół śpiąc zaczął się ubierać. Alarm mógł oznaczać różne nieprzyjemności, z napadem czy pożarem miasta włącznie.
Wnet jednak się okazało, że owe hałasy dotyczyły właśnie ich...
Zdaje się, że wspaniały plan spalił na panewce, pomyślał, gdy zza drzwi dobiegły zdania o łamaniu prawa.
W wielkie obietnice o łagodniejszym wyroku Max za grosz nie wierzył. Co prawda Anzelm, jako szlachcic, bez problemu by się wywinął ze wszystkich oskarżeń, ale za to Max, który łapówki nie oferował, oberwałby za wszystko. A za niewinność nie zamierzał siedzieć.

Dosunął szybko ciężki stół po drzwi, po czym błyskawicznie dokończył ubieranie. Do worka wrzucił parę drobiazgów, po czym ruszył w stronę okna, chcąc znaleźć się na zewnątrz zanim strażnicy znajdą się w środku.

- Spotkamy się jeszcze - rzucił na pożegnanie Anzelmowi.
 
Kerm jest offline  
Stary 21-08-2014, 16:07   #103
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Kiedy Max wyszedł przez okno, Anzelm powoli zbliżył się do drzwi, odsunął zastawiający je stół i pociągnął za klamkę, drzwi otworzyły się ukazując stojących za nimi pięciu strażników z Cranmerem na czele.
- Panie de Mull, znowu się spotykamy, tym razem w zgoła innych okolicznościach, teraz to ja tu stawiam warunki - zaczął z paskudnym uśmiechem przyklejonym do twarzy, w tym czasie dwoje strażników weszło do pokoju i zaczęło rozglądać się po pokoju - a gdzie pana towarzysz mości szlachcicu? - ostatnie słowa były pełne jadu, a jeden ze strażników ruszył w stronę otwartego okna. - Jest waćpan aresztowany pod zarzutem spiskowania przeciwko władzom miejskim i próby podburzania wszystko co pan powie może zakończyć się daniem w morde blablabla sami wiecie co będę w bawełnę owijał, nie macie żadnych praw panie szlachcicu. Cranmer wydawał się być bardzo pewny siebie.

Anzelm stał spokojnie. Powieka mu nawet nie drgnęła, a jego usta rozchyliły się w delikatnym uśmiechu. Słuchał uważnie co ten idiota gada, i zastanawiał się próbując ukryć coraz bardziej szeroki uśmiech, jaki pojawiał się na jego twarzy.

-Towarzysz mój wyszedł na spacer, bowiem duchota tego miejsca sprawiała, że zaczynała boleć go głowa. Wiecie mości Cranmer, jak to bywa, gdy głowa naprawdę pęka..no ale do rzeczy. Zatem skoro chcecie mnie aresztować, zgodnie oczywiście z prawem feudalnym jak i Imperialnym, musicie zdawać sobie sprawę, że przy takim aresztowaniu jak i sądzie, winien być ktoś czystej, błękitnej krwi a nie zwykły mieszczuch, co krowy kiedyś pasał ale mu się poszczęściło i mu miecz do ręki wzięli. Oczywiście, że wiecie - spokojnie ironizował Anzelm ciągnąc to dalej -Zarzuty jakie mi stawiacie są bardzo ciężkie, więc niestety muszę odwołać się do pewnej zasady...dość antycznej, choć nadal uznawanej przez Imperatora i ludzi wysokiego stanu...toteż...niech Sąd Boży zdecyduje...kto winien a kto obłudnikiem w tym cyrku jest - spokojnie dokończył Anzelm

Sąd Boży powszechnie był praktykowany i uznawany, tym bardziej że w otoczeniu tylu świadków, bowiem zapewne i tłum gapiów się zebrał każdy mógł usłyszeć słowa szlachcica. Sąd Boży...jako że, pozwany nie był stanu wysokiego nie przysługiwał mu szampierz, a jemu ze wzgląd na głupi papier od Elektora...tak. Podszedł tak by stanąć twarzą w twarz z Cranmerem, patrząc mu w oczy, spokojnie rzekł:

-Sąd Boży Herr Cranmer … jako, żem szlachcic, człowiek błękitnej krwi i wysokiego stanu urodzenia… poświadczony tytułem przez Elektora Salkaten...wzywam byś bronił Pan w ten sposób swych racji. Przy świadkach, przy włodarzu ziemskim tych landów, i przy ludziach niskiego i wysokiego stanu… Sąd Boży...rozstrzygnie, kogo Sigmar wesprze… - grzmiał coraz bardziej szlachcic, tak by każdy słyszał czy to w karczmie czy na dworze.

Cramer spojrzał na Anzelma dosyć otępiałym wzrokiem, musiał się zastanowić, niby kiedyś słyszał o czymś takim jak Sąd Boży ale czy to jeszcze funkcjonuje? Jakby nie było możliwość pozbycia się niewygodnego świadka i to w legalny sposób brzmiała kusząco, warto było skorzystać tym bardziej, że Anzelm sam wpycha się pod ostrze.

- Mości de Mull racje macie istotnie, że zaaresztować jak pospolitego wsiura was nie mogę, jednak prośbę o Sąd boży akceptuję. Do czasu odbycia się pojedynku upraszam pana o nieoddalanie się zbytnio od tego pokoju, na zachętę przyznam panu dwóch z moich ludzi, tak żeby nic głupiego panu do głowy nie strzeliło. Myślę, że zorganizowanie pojedynku może zająć ze dwa albo trzy dni, zjawię się wtedy po pana w towarzystwie Grafa Schmidta, tak coby wszystko zgodnie z wolą Sigmara było zorganizowane. Mam nadzieje że będzie pan współpracował? - spytał

-Herr Cranmer z przyjemnością zetrę z Pańskiej gęby ten uśmieszek. Jednakże, rozumie Pan, że tylko miasto może Panu przydzielić szampierza, którego porażka będzie od razu znaczyła, że miasto będzie musiało mi zadość uczynić i to nie małą sumą. Co do ograniczenia mojej wolności może Pan sobie pomarzyć..bowiem ja muszę znaleźć tego, który zapewni mi zwycięstwo.. - uśmiechnął się przebiegle..lekko się kłaniając w pas. - Oczywiście, mogą za mną chodzić Ci pańscy strażnicy… - rzucił od niechcenia
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 22-08-2014, 11:10   #104
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wyjście na dach było równie proste, jak odebranie dziecku cukierka... za to nieco później zaczęły się pewne problemy.
Lina, jakimś dziwnym trafem, została w pokoju, zaś do ziemi było kilkanaście stóp. Przy odrobinie szczęścia skończyłoby się na złamaniach. Trochę mniej szczęścia... i na koszt miasta pochowano by kolejnego nieszczęśnika, która to opcja w najmniejszym stopniu Maxowi nie odpowiadała.
Ewentualny ratunek - jadący ulicą pełen siana wóz - kusił. Wołał "Skocz! Skocz!" Skok jednak wiązał się ze znacznym ryzykiem. Nie dość, że można było źle trafić (i nadziać się na jakiś drewniany fragment wozu, miast zatonąć w miękkich objęciach siana), to jeszcze wściekły chłopek, niezadowolony z pojawienia się pasażera na gapę, mógł narobić zamieszania i potraktować owego pasażera batem.
Zdecydowanie niemiłe.
Pozostawała ucieczka dachami. Stromymi aż nadto, jak na gust uciekiniera. Oczywiście powolny spacerek byłby całkiem bezpieczny, ale dobiegające z tyłu odgłosy sugerowały, że przez okno gramoli się kolejny amator spacerów po dachu. Rzut oka wystarczył - nadgorliwy i zbyt bystry strażnik.

Rezygnując ze skoku na wóz Max zaczął w miarę szybkim krokiem oddalać się od okna. Dach był wysoko, ale w końcu kiedyś musiał się skończyć, zaś często bywało tak, że do głównego budynku przyklejona była jaka (dużo niższa) przybudówka. A to by oznaczało skok na niższy dach, zaś z niższego - na ziemię.
Krótki, pełen przerażenie krzyk, łupnięcie czegoś ciężkiego o ziemię, a potem wrzask i lamenty dobitnie świadczyły o tym, że pospiech jest konieczny przy łapaniu pcheł i kur, a nie przy wędrówce po dachach.
Strażnik, który wylądował na ulicy, darł się wniebogłosy: "Zabili mnie! Zabili!". Natężenie głosu zdecydowanie kłóciło się z treścią wrzasków, bowiem nieboszczyk zwykle nie ma tyle pary w płucach.

Pora była dość wczesna. Większość ludzi siedziała przy śniadaniach. Ci nieliczni, którzy akurat gdzieś się spieszyli, skierowali wzrok w stronę wrzeszczącego strażnika, co z kolei ułatwiło nieco sprawę Maxowi.
Kilkanaście metrów dalej dach się kończył, a dwa metry niżej znajdował się daszek, chroniący wejście przed deszczem.
I, dzięki bogom, nie załamał się, gdy Max na niego zeskoczył. A z daszku, na ziemię, był już mały skok. Potem jedna uliczka, druga, zaułek, kolejny... i wolność.
Mniej więcej - nie miał strażników na karku, miał broń, sakiewkę, ale nie miał też ekwipunku. I marne perspektywy, gdyby wpadł w łapska strażników. Anzelm, tego Max był pewien, jakoś się wykaraska z tarapatów, ale on?
No i, poza tym, przede wszystkim musiał zatroszczyć się o siebie i swoją wolność, dopiero później martwić się innymi.

Z miasta prowadziły w sumie trzy drogi, z których mógłby skorzystać max - dwie bramy i mur. Ta ostatnia, w sumie najbezpieczniejsza, wymagałaby liny i kotwiczki, pozostałe dwie - pewnej nieuwagi strażników.
Na linę Maxa było w sumie stać. Kupno kotwiczki to też nie powinien być problem. Ale to wyjście miało jedną, zasadniczą wadę - Achat został w stajni, a Max nie zamierzał nikomu podarować swego wierzchowca.
Ale też nie zamierzał, jak na razie, rzucać się w oczy strażnikom.
Krótka wędrówka po okolicy zaowocowała "znalezieniem" suszącego się na sznurze koca, który wnet zmienił właściciela i stał się namiastką peleryny. Koc był podniszczony, ale czysty i niemal suchy, na dodatek idealnie spełnia swą rolę, przeobrażając Maxa-najemnika w Maxa-bezdomnego włóczęgę.

Po dobrym kwadransie włóczenia się po mieście Max trafił na grupkę podobnych sobie nieszczęśników, którzy nawet nie mieli ochoty ruszyć na żebry.
Zająwszy miejsce niedaleko nich, pod ścianą obdrapanego budynku, Max skulił się i przykrył kocem.
Tu miał zamiar przeczekać do południa, a potem spróbować odzyskać wierzchowca. No i może załapać się na coś do zjedzenia. W końcu w mieście z pewnością działał jakiś piekarz czy rzeźnik.
 
Kerm jest offline  
Stary 25-08-2014, 14:29   #105
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Rudi
-- Szlag by to, ten głupi szlachcianek znów coś odwalił - powiedział pod nosem Rudi spoglądając na swoją towarzyszkę. Nie było zbytnio czasu na rozmyślania, na ucieczkę z drugiej strony też nie było zbytnich szans. Rudi był świadomy dwóch rzeczy, a właściwie trzech rzeczy. Po pierwsze ludzie nie rozróżniają niziołków tak dobrze jak siebie nawzajem, więc jest bardzo bardzo bardzo możliwe że gdy jakiś strażnik się z nim zetknie to najzwyczajniej w świecie go nie pozna. No bo i niby jak? Przecie ani razu Rudi żadnym przedstawicielem władzy się nie spotkał. A po drugie: Rudi nie jest jedynym przedstawicielem tej rasy w mieście, strojem ani niczym innym też się nie wyróżniał. A po trzecie: z racji swoich wymiarów mógł wejść w miejsca gdzie rosły, opancerzone strażnik za cholere by się nie zmieścił. Jednakże z trzeciej “ rzeczy” korzystać nie zamierzał, chyba że w ostateczności. Najlepszym wyjściem byłoby znalezienie grupki w którą mógłby się wmieszać. Wśród ludzi był nie do zauważenia a wśród swoich nie do wykrycia.

Niziołek, który dopiero co wrócił z okolicy szynkwasu chwycił Rudiego i Kat za ręce i pociągnął za sobą w kąt karczmy, gdzie już kolejny niziołek czekał z otwartymi małymi drzwiczkami, których to wcześniej nikt nie zauważył. Rudi i jego pobratymcy przecisnęli się bez trudu pomagając następnie Kat, która miała delikatne problemy. Cała czwórka znalazła się na tyłach.
-Musimy się rozdzielić, Hugo, weź panienke i ukryj ją w jednej z naszych kryjówek, a potem spotkamy się w Pączusiu, panienka niech nawet nie wyściubia nosa z kryjówki, no chyba, że chce trafić to paczki. - to powiedziawszy niziołek pociągnął Rudiego za sobą. Zaprowadził go do małej piekarni, nad której drzwiami wisiał szyld "Pączuś". Niziołek otworzył klape sprytnie ukrytą pod dywanikiem i sprowadził niziołka do wygodnie urządzonej piwnicy.
-Odwdzięczysz się innym razem. Powiedz tylko gdzie możemy znaleźć twoich towarzyszy.

Kat natomiast, trafiła do kryjówki urządzonej mniej wygodnie, jednak bezpiecznie, została ukryta na stryszku, jednego z warsztatów tkackich znajdujących się w mieście, piękny widok z okna, pozwolił jej na obserwacje licznych żebraków nocujących w zaułku za warsztatem. Jeden z nich wydawał się znajomy.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 14-09-2014, 17:40   #106
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Maxowi po kilku dniach życia wśród żebraków wkońcu udało się znaleźć moment, w którym wokół karczmy kręciło się niewielu strażników, po cichu wszedł do stajni, gdzie czekał na niego jego wierny rumak. Max nieświadomy tego, co czeka Anzelma postanowił ratować swoją skórę, wiedział, że szlachcic jak zwykle sobie poradzi, zawsze dawał radę. Ciągnąc konia za lejce powoli zmierzał w stronę bramy, nawet jeśli strażnicy wiedzieli kogo szukać, to zapuszczony przez pare dni życia na ulicy zarost skutecznie chował jego twarz przed oczami stróżów prawa. Przy samej bramie zauważył plakat wiszący na ścianie, wokół którego zebrało się niemałe towarzystwo. Obok plakatu stał miejski podżegacz wykrzykując:

“SĄD BOŻY!
To już dzisiaj szlachetnie urodzony Anzelm de Mull zmierzy się z miejskim szampierzem Gerardem Guntherem w walce o sprawiedliwość!
Oskarżony o spiskowanie przeciwko władzy może wygrać i odejść wolny lub przegrać i zamilknąć na wieki!

Przyjdzcie wszyscy dzisiaj w samo południe na arene przy placu różanym, wstęp darmowy, czeka was wspaniałe widowisko!

Sam wielki graf von Volgen zapoczątkuje ceremonie!”

~***~

Anzelm obudził się usłyszawszy pukanie do drzwi. W dalszym ciągu nocował w Wesołym Antałku. W drzwiach jego pokoju stanął Hans, strażnik, który pilnował go od pamiętnej rozmowy z Cranmerem.
- To już dziś Herr de Mull - powiedział - jeśli waćpan chce to może dzisiaj na śniadanie zamówić co tylko zechce, wladze płacą jako że może to być waćpana ostatni posiłek w jego żywocie- kontynuował czekając aż Anzelm ubierze się.[i]- nie wróżę panu sukcesu, jeśli mam być szczery, miejski szampierz Gerard jest ze trzy razy większy niż sam waćpan, no ale wszystko może się zdażyć, prawda? Znalazł pan swojego przyjaciela? Czy ma waćpan zamiar walczyć sam?

~***~

Niestety Kat, nie miała tyle szczęścia co Rudi, który wiódł spokojny żywot w kryjówce przygotowanej przez jego pobratymców. Wszak dla ludzi każdy niziołek wygląda niemalże tak samo więc bez problemu udało mu się wtopić w miejską społeczność. Kat zaś podczas jednego z wypadów celem zdobycia jedzenia wpadła na patrol straży miejskiej kiedy uciekała ze skradzionym bochenem chleba, była jeszcze w zasięgu głosu piekarza toteż strażnicy szybko zainterweniowali. Kat trafiła do aresztu, który na jej nieszczęście pełen był skorumpowanych strażników. Nikogo nie obchodziło "przestępstwo" jakiego dokonała. Była zbyt łakomym kąskiem żeby można ją było wypuścić.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 16-09-2014, 17:42   #107
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Życie wśród żebraków nie było tym, o czym Max marzyłby przez całe swoje życie, miał jednak świadomość, że lepsze to, niż gnicie w więzieniu. A że w miejskich lochach nie było zbyt przyjemnie, tego się dowiedział od "współlokatorów" z tego samego zaułka.

Dopiero następnego dnia zdobył się na odwagę i kupił kawał chleba, by wzmocnić nadwątlone dobowym postem siły. Następnego dnia było jeszcze lepiej - ciepły posiłek w podłej tawernie i trochę piwa w zasadzie postawiły go na nogi.

Trzy dni później uśmiechnęło się do niego szczęście. Żaden ze strażników nie kręcił się wokół karczmy i wnet Max mógł wyprowadzić Achata ze stajni. I z pewnością wnet znalazłby się od przeklętego miasteczka, gdyby nie ogłoszenie, o którego treści na głos rozprawiali tłoczący się tam ludzie.

***

Max podszedł do drzwi pokoju, w którym przebywał Anzelm, zastukał i, nie czekając na odpowiedź, otworzył drzwi.

- Słyszałem - zwrócił się do Anzelma - że wielmożny pan poszukuje tego, hmmm - podrapał się po brodzie - zastępcy?
 
Kerm jest offline  
Stary 02-10-2014, 23:32   #108
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Rudi postanowil skonczyc z bezsensownym ukrywaniem sie, w koncu sytuacja przycichla a i jego trudno byloby odroznic od jakiegokolwiek innego niziolka, wiec postanowil udac sie na miejsce sadu bozego. Dla bezpieczenstwa - w towarzystwie swoich pobratyncow. Jeszcze nie wiedzial jak pomoc anzelmowi ale liczyl ze po drodze, lub czekajac na to wydarzenie, jakis pomysl przyjdzie mu do glowy. Z drugiej strony nie liczyl na to ze taki dumny szlachcic jak Anzelm bedzie rychtowal ucieczke czy inne przekrety.
 
Dekline jest offline  
Stary 06-10-2014, 15:43   #109
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Anzelm myślał że to koniec. Myślał że sam będzie musiał walczyć, ale jak się okazało los zesłał mu Maxa.

- Słyszałem - zwrócił się do Anzelma - że wielmożny pan poszukuje tego, hmmm - podrapał się po brodzie - zastępcy?

Anzelm wpuścił go do środka i rzucił przytakując głową:
- No jakoś tak.. A co chcesz wpisać na listę chętnych do walki za Wujaszka i jego mityczne skarby ? - uśmiechnął się.

- Jeśli chcesz być moim szampierzem, niech i tak będzie. Jeśli wygrasz szczodrze Cię wynagrodzę..jeśli przegrasz..cóż, zapewne razem zawiśniemy. Jeśli potrzebujesz oręża czy czegoś to... chyba za późno na Wujaszkowe intrygi. Niech Bogowie trzymają cię w opiece Max..- rzucił i wskazał drzwi, jako że czas Sądu Bożego nadchodził
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 29-10-2014, 18:17   #110
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Rudiemu i jego pobratymcom jakoś udało się dostać na trybuny rozstawione wokół Placu Różanego, gdzie zjawiło się chyba cale miasto, nawet rodziny z dziećmi przyszły obejrzeć widowisko, najwidoczniej Volgen nie było miastem rozrywkowym i każda okazja musiała być wykorzystana. Również Anzelm został usadzony na trybunach, troche bardziej z przodu i w obstawie, tak aby nie mógł uciec i tak aby ludzie widzieli, że to on jest sprawcą całego zamieszania.
Anzelm doskonale widział całą arenę przygotowaną na środku placu, na którą wszedł już wywołany przez herolda Gerard, który był zarówno wielki, jak i brzydki jak czarny ork, w ręku trzymał olbrzymi morgenstern. Oparł się o barierkę i czekał na Maksa, który wolnym krokiem zmierzał w stronę swojego przeznaczenia. W ręku trzymał miecz, który w porównaniu do broni olbrzyma wydawał się jedynie zabawką a na karku czuł wzrok rozwrzeszczanego tłumu oczekującego na rozrywkę. Tłum jeszcze nie wiedział jak bardzo jest w błędzie.

Kiedy graf von Volgen wstał aby zaszczycić zebraną ludność spojrzeniem i skinieniem głowy do Rudiego podszedł niziołek, którego wcześniej jednak w kryjówce nie napotkał.
- Panie Rudi szanowny - odezwał się przybysz - pan pozwoli ze mną, jak mniemam chce pan się wydostać z miasta. Przysłał mnie znany skądinąd panu zapewne wynalazca Kugelschreiber - powiedział i zaczął iść w stronę wyjścia z placu oglądając się czy Rudi za nim pójdzie. Jan, jeden z niziołków towarzyszących Rudiemu potwierdził, że zna przybysza i że można mu zaufać w związku z czym Rudi postanowił podążyć za nim. Nie zdążyli dojść do końca trybuny kiedy przemówienie herolda, który witał zgromadzonych, zostało przerwane przez odległy wybuch i dziwny dym wydobywający się z kanałów. Dym szybko ograniczył widoczność na placu, jednak tego Anzelm nie zdążył już zauważyć, za plecami usłyszał jedynie krótkie "teraz" i ktoś zgasił światło. Max natomiast zdezorientowany nie zdązył zareagować kiedy dwie pary małych rąk pochwyciły go i wykrzyczały do ucha
- rusz sie wreszcie wojowniku, jak zaraz z nami nie pójdziesz to cały plan padnie jak chore ciele!


Nie minęło kilka minut kiedy cała trójka gramoliła się już do powozu prowadzonego przez niziołka ubranego w dosyć osobliwe szaty i gogle.
W środku ku zdziwieniu Rudiego i Maxa siedziała już Kat, która wyglądała na tak samo zdezorientowaną jak reszta.
-Panowie, i pani trzymajcie sie mocno bo to nie jest niedzielna wycieczka do lasu - zawołał niziołek i z kopyta ruszył w strone bramy Nuleńskiej, minął ją niczym wicher i popędził traktem.
- z pozdrowieniami od Kugelschreibera - zawołał - mój pracodawca docenia wszystkich którzy przysłużyli się nauce, a wy w swoich staraniach niemalże utraciliście życie.



Co było dalej pewnie spytacie jednak to już opowieść na kolejną historię.

koniec
 
piotrek.ghost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172