Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-02-2014, 03:03   #11
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Rudi kolejny raz wykorzystał swoje rozmiary aby wcisnąć się wolne miejsce przy stole, o Katharine martwić się nie musiał, przecie była damą, więc co rozumie się samo przez się: miejsce się jej należy. Pewnikiem znajdzie się jakiś honorowy mąż który wnet odstąpi swoje miejsce kobiecie. Och jak dobrze że to nie muszę być ja - pomyślał.

Stajnia go nie interesowała, podobnie pogoda, wycie i inne bzdety które zostały po TAMTEJ stronie drzwi. Więc jął czym prędzej wykorzystywać ten fakt i zadomawiać się w karczmie, zamówił co tam karczmarz akurat miał do podania na już i co nie wyglądało i pachniało jak jego babka tydzień po śmierci. No w końcu trzeba o siebie dbać, a nie jeść byle co. A i przepłukać gardło wypadałoby, winem najlepiej. W końcu po tej WŁAŚCIWEJ stronie dzrzwi muszą mieć jakieś znośne jadło.

Dał dyskretny znak Kathrinie, tylko ona mogła go zrozumieć, a mało kto w ogóle zauważyc......

NUTKA

Wino, jak i każdy inny alkohol szybko uderzał małemu niziołkowi do głowy. W połączeniu z jego zacięciem artystycznym oraz ku uciesze części gawiedzi zgromadzonej wokół jął wymyślać coraz to nowsze miejsca na których mógłby wyczyniać swoje wygibasy. Stan częściowego upojenia wpływał na niego pozytywnie tylko do pewnego czasu, a mianowicie do czasu gdy wylądował na stole a jeśli już mielibyśmy być tak do końca szczerzy to do upadku z tegoż stołu, który przerodził się w zabawnie wyglądając fikołek mający swój widowiskowy koniec na podłodze.

Upadek, nie był bolesny, Rudiemu udało się wylądować na nogach....Udało? A może miało się udać? Zycie to przedstawienie a wino aż tak mocne nie było......

Och jak boli! Niziołek zaczął użalać się nad swoim losem i wykorzystując zbiegowisko które paradoksalnie odwróciło uwagę od jego samego, postanowił przyjrzeć się dokładniej kupcowi i jego świcie. Miał nadzieje że Katharina również nie próżnowała i jego wysiłek nie poszedł na marne.

Ból kiedyś musiał minąć, więc Rudi kuśtykającym krokiem udał się na swoje miejsce
 
Dekline jest offline  
Stary 21-02-2014, 00:17   #12
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Katharina zawsze uważała, że alkohol jest darem bogów. Dowodem na prawdziwość tego stwierdzenia był chociażby wstawiony mytnik, który gdyby był trzeźwym służbistą sprawiłby, że ich sakiewki byłyby nieco lżejsze. A tak nie musieli uiszczać żadnych opłat i zaoszczędzone monety mogli wydać na zapewnienie sobie wygód w zajeździe. No, przynajmniej usług które za wygody na tym wygwizdowie uchodziły.

Panna Bonheur nie zagrzała na długo miejsca przy stole. Kiedy tylko dane jej było dojść do głosu, owszem, zamówiła jedzenie i dzban wina, ale wcisnąwszy karczmarzowi jedenaście srebrników poprosiła z uśmiechem o zaprowadzenie jej do pokoju i zapewnienie gorącej kąpieli. Wróciła kilkanaście minut później, rozczesując mokre jeszcze włosy palcami i zajęła swoje miejsce, wyciągając nogi w stronę ognia. Była w dobrym humorze - w suchych ubraniach, po kąpieli i rozgrzewającym wnętrzności winem ciężko było na cokolwiek narzekać.

Harcom Rudiego nie poświęcała uwagi, bowiem nie pierwszy raz je widziała. Poza tym, były częścią gry i Katharina chętnie w niej uczestniczyła. Ich modus operandi właśnie na tym się opierał - niziołek odwracał uwagę ludzi skokami, fikołkami i innymi akrobatycznymi sztuczkami, a ona obserwowała. Obserwowała obecnych, ich reakcje, towarzyszy, sakiewki, obstawę i notowała interesujące rzeczy z tyłu głowy. Rudi, jak to miał w zwyczaju, wybrał oczywisty cel - grubaska, najpewniej kupca. Kat jedynie przelotnie zerknęła na pękatą sakiewkę, nieco dłużej przyglądała się trzem pachołkom i córce. Wszystko było spowodowane zwykłą ciekawością; nie zamierzała nikogo dzisiaj okradać. Powody były dwa - primo, była zbyt zmęczona i secundo, Bonheurowie nie byli zwykłymi kieszonkowcami, którzy rzucali się na pierwszą lepszą sakiewkę. Jeśli już miałaby kogoś obrabować, obrabowałaby kuriera. Informacje miały większą wartość.

Ale to wszystko były jedynie przemyślenia. Katharina jak na razie była w pełni usatysfakcjonowana tym, co miała i na chwilę obecną nie potrzebowała niczego więcej. Nawet gadanina karczmarza, pełna plotek i miejscowych sensacji jej nie przeszkadzała.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline  
Stary 24-02-2014, 00:13   #13
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Córka karczmarza sprawnie przyniosła ciepłe parujące jedzenie, które cieszyło wygłodniałe oczy i nosy, obok jadła na stole stanęły dzbany pełne piwa i wina, które dla odmiany ucieszyć miały duszę podróżników. Dodatkowo posiłek został urozmaicony występem Rudiego, który to omal nie wylądował w misce wypełnionej kaszą ze skwarkami, liczył na łatwy zarobek, w którym pomoże mu Kat, jednak ta była dużo bardziej rozsądna i wiedziała, że kradzież na tak ograniczonej przestrzeni może wiązać się z szybkim znalezieniem sprawcy, a może po prostu jej sie nie chciało albo uważała okradanie przypadkowych podróżnych za niegodnych bycia okradzionymi przez złodziejkę z rodowodem.
-Powiem wam, szkoda gadać, interes podupada, po okolicy kręcą się zgraje mutantów i zwierzoczłeków-powiedział karczmarz przysiadając na chwile przy ich stoliku -ludzie boją sie podróżować, toteż mniej ich zagląda. Nawet na stajennego nas nie stać, jak pewnie już zauważyliście. - powiedział i wstał -A co do plotek? to poza grasującymi bandami nic ciekawego sie nie dzieje, bogowie sie tylko chyba uwzięli z tą pogodą, tak deszczowej jesieni dawno żem nie widział. - poszedł do kuchni i po chwili zawołał Kat oznajmiając że jej kapiel jest gotowa w pokoju na piętrze, w rozmarzeniu o balii pełnej cieplej wody nie zauważyła, że grubas w lubieżny sposób się oblizał, prawdopodobnie na myśl o jej nagim ciele, którego jednak nie będzie miał okazji zobaczyć.

Kiedy wróciła zauważyła, że w karczmie pojawili się nowi goście. dwóch, dobrze ubranych mężczyzn i kobieta zajmowało stolik pod oknem i zażarcie o czymś dyskutowało, jednak na tyle cicho że nie mogliście ich usłyszeć. Jedynie Max i Anzelm usłyszeli jakieś strzępy rozmowy.
"ale co jak sie wyda"
"to troche ryzykowne"
"jak nas złapią to powieszą"


Jadło i napitki kończyły się szybko a noc na dobre zagościła nad światem, robiło się późno, drwale dawno zasnęli na stole, kupiec udał się na spoczynek, podobnie zresztą jak kurier. na sali zostali jedynie nowo przybyli i przewoźnik. Podróżnym zaczęły już ciążyć powieki a pełne brzuchy wołały o sen.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 26-02-2014, 15:38   #14
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Wujaszek jadł w milczeniu, zajadając się ciepłą a wręcz gorącą strawą. Choć miał tytuł szlachecki to jednak potrafił docenić prostą acz dobrą strawę. Gorący posiłek od razu rozgrzał zmarznięte ciało Anzelma, co sprawiło że od razu twarz szlachcica rozjaśniła się i zaczęła promieniować radością. Oczywiście wieści jakie niosły ze sobą słowa karczmarza, wcale ale to wcale, nie były czymś co chciał Anzelm usłyszeć. Pokręcił tylko głową, bowiem oczami wyobraźni widział już jak stado mutantów pragnie dostać w swoje zmutowane i śmierdzące łapska, albo i macki, jego cenny wózeczek ze skarbami.

Faktem było, że pogoda była straszna. Deszcz nie przyjemny, utrudnić mógł tylko drogę, jaką miał do przebycia Anzelm a w dodatku Brutus nienawidził deszczu, co było kolejnym zmartwieniem Wujaszka. Tak, jego wierny towarzysz i przyjaciel był wybredny i miał swoje często humory a trwająca ulewa nie zapowiadała, by znany ze swego upartego charakteru koń, mógł dać wyraz swemu niezadowoleniu. Brak stajennego zmartwił dodatkowo Wujcia, więc gdy tylko zjadł ruszył ku stajni. Oczywiście zaopatrzył się w suchy chleb i jakieś jabłko, jeśli gospodarz takie rarytasy posiadał, co by móc udobruchać przyjaciela.

Słowa, które usłyszał wychodząc Anzelm, sprawiły że ten od razu stał się czujniejszy. Kłopoty? A może oni chcą… Wujaszek prawie krzyknął lecz na szczęście powstrzymał się. Wyszedł na zewnątrz, i skierował swe kroki do stajni co by z koniem porozmawiać, lecz w głowie już zaczęły kłębić się czarne myśli. Zaczął się trząść lekko, lecz nie z zimna, lecz ujrzał oczami wyobraźni jak oni, właśnie Ci których przypadkiem usłyszał, kradną jego wózeczek i porywają Filipka. Ach, w Wujku krew się zagotowała i już miał pędzić co by tym obdartusom takie pomysły wybić z głowy, lecz rżenie Brutusa przypomniało mu po co wyszedł na taki ziąb. Tak, konik potrzebował by go pogłaskać i z nim porozmawiać, lecz widmo kradzieży niepokoiło szczere serducho Wujaszka.

Wszedł do stajni rozglądając się dookoła i bacznie, bowiem nigdy nie wiadomo skąd mordercy, złodzieje Wujaszkowych skarbów mogą wyskoczyć. Oj nie wiadomo… Oj skarby Wujaszka przecie cenne były. Anzelm pokiwał głową i uśmiechnął się na myśl o nich i o Filipku, którego biednego musiał chronić przed złym światem. Przecie raz już prawie oskarżyć go chcieli, co by ogień wzniecił i podpalił dom w którym gościł. Oj ileż Wujcio musiał się natrudzić by te brudne i złe oszczerstwa..odrzucić.

Szlachcic rozglądał się też z innego powodu w stajni. Tak.. być może znajdzie coś cennego… coś co go przywoła.. Co zwróci uwagę swoją osobą Wujaszka… Nigdy nie wiadomo jakie skarby kryje stajnia.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 27-02-2014, 17:53   #15
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zadupie było tu straszne, a jednak okazało się, że przyniesione przez córkę karczmarza jedzenie było całkiem niezłe. Niestety wieści przekazane przez samego karczmarza dużo gorsze. Mutanci, zwierzołaki i nie wiadomo co jeszcze, bowiem wycie, jakie słyszeli podczas podróży rzeką, mogło być dziełem najpaskudniejszego stwora pod słońcem.

A jak się później okazało, to i bandyci mogli grasować w okolicy, bowiem czyny, za które można było wisieć, z pewnością nie należały do zgodnych z prawem.
Oczywiście tamta trójka mogła planować porwanie jakiejś młódki, której rodzice nie chcieli wydać za nieodpowiedniego kandydata, ale było to bardzo mało prawdopodobne.

- Helvgrimie... - Max pochylił się w stronę krasnoluda. - Tamta trójka, co to niedawno weszła, mówiła coś o podejrzanych interesach. I o możliwości zawiśnięcia - powiedział szeptem. - Będę spać w stajni, a ty pilnuj interesu na miejscu - zasugerował.

Pożyczywszy wszystkim spokojnej nocy poszedł w stronę stajenki.

- Zostanę tu i dopilnuję wszystkiego - powiedział "Wujaszkowi", który doglądał swego konika.

Miał zamiar zamknąć stajnię na głucho, by móc spokojnie przespać całą noc i nie przejmować się ewentualnymi złodziejami.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-02-2014, 13:43   #16
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Rudi po zakończeniu swojego przedstawienia zasiadł do stołu gdyż właśnie podano ciepłe jadło. Coś ta jego towarzyszka niezbyt chętna była do działania. Czasami denerwowało go jej podejście; jako że jest Panią z dobrego domu i byle czym się nie pała. No ok ok, rozumiem, trzeba trzymać poziom, choć z drugiej strony jeść, ubrać się i spać gdzie też trzeba. Przecież każdy nawet młodziak wie, że jak świat stary, za wygody brzdęku trzeba na stół trochę rzucić. No i tu też druga mądrość życiowa wychodzi, a mianowicie, że złota nigdy za dużo. Chociaż jakby się nad tym dobrze zastanowić to faktycznie, karczma mała a oni oboje zmęczeni po podróży aby coś kombinowac, jutro też jest dzień....

Niziołek już miał się zbierać do swojego pokoju, gdy zobaczył Maxa, który wychodzi z zamiarem spania na zewnątrz, co stało się w 100 % jasne gdy stojąc w drzwiach powiedział dobranoc. Głupi jakiś, to po cholerę my tej karczmy szukali skoro on na dworze spać chce? Ah, dziwni ci ludzie. Gdyby tylko bliżej go znał, rzuciłby jakiś prześmiewczy tekst w jego strone, lecz w powodu raczej dalszej znajomości, nie chciał ryzykować, tylko odddalił się w swoją stronę. Po drodze jął się zastanawiać głebiej nad tym co zobaczył. A może Max zwęszył jakiś interes? Rudi przystanął w połowie kroku aby pomyśleć. Ale co możnaby ugrać na takim zadupiu? Na złodzieja Max nie wyklądał, ale kto go tam wie..

Niziołek ruszył za nim do drzwi, lecz z czasem gdy ujrzał Człowieka wchodzącego do stajni przypomniał sobie o wózeczku Anzelma i dał sobie spokój. Po części dlatego że musiałby wyścibić nos przed karczmę i zmoczyć swoje dopiero co wysuszone ubranie. Pewnie idzie pilnować przybytku. A niech idzie, co mnie to. Ciągną jakieś śmieci ze sobą to ich sprawa, ja idę spać.
 
Dekline jest offline  
Stary 03-03-2014, 04:13   #17
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Gdy Anzelm wspomniał karczmarzowi o dzbanach piwa, Helvgrim oblizał wargi podświadomie, wszak nie spodziewał się że tak łatwo pójdzie z tym by alkohol odnalazł swą drogę do gardzieli khazada. Różnie to bywało kiedyś, z różnymi panami przychodziło pijać i zajadać, ale większość z nich miała jasno określone zasady by najmita nie ruszał gorzałki w drodze, w ilości większej jak kufel do posiłku. ~ Pustogłowe barany. ~ Pomyślał Helv i z uznaniem skinął Anzelmowi. Taki pracodawca to cud istny, grosza nie załował, jadła i napitku nie skąpił, wolność wyboru dawał, czegóż więcej można było chcieć? Jednak niespodziankom końca nie było tego wieczora. Mości hrabia de Mull, jak w myślach nazywać zaczął Anzelma Helvgrim, wynajął i komnatę dla krasnoluda, a to tak było niecodzienne zjawisko jakby to był kupiec korzenny rozdający srebrniki ubogim na progu świątyni. Gdyby zatem Helvgrim nie był skryty pod masą włosia na głowie i brodzie to widać by było jak się czerwieni ze wstydu przed mości panem de Mull'em.

Toast został wzniesiony, a w stronach z których pochodził Sverrisson zniewagą było by toastu nie oddać, dlatego też słowo podjął do pracodawcy... i tym czynem swój los przypieczętował.

- Za przyjaźń. - Toast to był niecodzienny bo khazadzi przyjaźnią nigdy nie szafują, obietnic których dotrzymać nie mogą nigdy nie składają, słowa kłamstwem nie hańbią... dlatego Helv wiedział że po przybiciu dzbana o dzban słowa zamienić muszą się w czyny i Anzelm zostanie przyjacielem krasnoluda, tak jak Helvgrim przyjacielem owego dziwnego acz szlachetnego jegomościa.

***

Biesiada sięgała jakością może jedynie poziomu wielkomiejskich spelunek, ale wygłodzona kompania i tak nie miała prawa narzekać. Helvgrim zajadał gulasz i tłuste skwarki, przegryzał czerstwym chlebem który maczał w owym gulaszu, a na zmianę miał kawał sera niepierwszej już świeżości. Wąsy i brodę Helv pokryte miał okruchami i tłuszczem, sapiąc i wpychając kolejny ogromny kęs do ust, krasnolud łypał okiem to na prawo, to na lewo po sali karczemnej. Człek odziany tuniką z emblematem Czerwonej Strzały nie dziwił specjalnie khazada, choć jego solidna obstawa to już było co innego. W imperium ludzi każdy znał symbol owej strzały, a to nic innego jak towarzystwo przewozowe, które jeśli miało konwój w sile pięciu ludzi to ładunek musieli mieć kosztowny. Ciekawe jaki?

Sverrisson przeniósł po chwili wzrok na samotnego mężczyznę który siedział owinięty znoszonym płaszczem. Khazad nie krył się specjalnie ze swą ciekawością ale tym razem to on był obserwowany przez samotnego podróżnika. Helvgrim ukłonił mu się oszczędnie i przyjrzał uważniej. Osoba to była ciekawa bo mało kto samotnie na szlak rusza, zatem człeczyna to być musiał dziarski bądź sprawa go jakaś gonić mogła ważna. Gdy już khazad napatrzył się na samotnego wędrowca, chwycił dzban piwa i uniósł go lekko w niemym toaście do obserwowanego... tamten jednak nie odpowiedział, może nie zauważył?!

Ułamek chwili później Helvgrim skupiał już wzrok na czwórce drwali którzy mieli nieźle w czubach. Weseli byli oni jak nikt inny w sali, ale mimo swego upojenia czujności nie tracili na ten czas bo nikogo nie zaczepiali ni czynem ni słowem. Sverrisson obrał ich za jedyne cenne źródło informacji na temat okolicznych traktów i lasów, jednak na ten wieczór byli bezużyteczni bo pijani w sztok ledwie mogli między sobą dywagować. Krasnolud patrzył wciąż na nich i pałaszował kolejna pajdę chleba ze smalcem i cebulą... posiłek zbliżał się ku końcowi. Helv zapił kolejnymi łykami warzeńca i beknął przeciągle.

Na wygibasy Rudiego Helvgrim nie odpowiedział radością, czuł nastrój rozluźnienia, myślał o ciepłym wyrku, ale jego poza ochroniarza nie pozwalała mu na zniweczenie swego srogiego obrazu... jeszcze nie, nie przy świadkach. Gdy halfing tańczył wesoło, Sverrisson patrzył na tych którzy mogli stać się potencjalnym zagrożeniem z takich czy innych powodów, ale okazało się to zbędne. Wszyscy byli zajęci swoimi sprawami bądź maskowali się znakomicie.

***

Sverrisson spojrzał jak Anzelm wstaje od stołu w garści trzymając jabłko i kawał chleba. Potrzebny nie był wielki śledczy by odczytać zamiary szlachcica, kierować się musiał do stajni. Helv westchnął cicho i miał już wstać by iść w ślad za Anzelmem kiedy to Wolf nachylił się i powiedział o tym o czym wspomniała podejrzana trójka ludzi siedzących pod oknem. Wolf musiał mieć zaiste słuch niczym sowa skoro potrafił w tym gwarze wychwycić choćby wyrywki z pogawędki owej trójcy.

Krasnolud spojrzał czujnie na trójkę ludzi i ściągnął brwi. Przytaknął Maximilianowi i dodał.

- Zgoda. Będę miał na nich oko. - Zapewnił Helvgrim i jego marzenia o spokojnej nocy rozwiały się jak raz. Khazad za Anzelmem już nie ruszył skoro i Wolf tam szedł gdzie szlachcic... teraz wystarczyło poczekać aż ten ostatni wróci ze stajni i wtedy udać się na komnaty by spocząć.

Gdy tylko nadarzyła się okazja, Sverrisson zagaił cichaczem do Kathariny i Rudiego. [i]- Mogą być kłopoty, Wolf węszy zbójców. -[i/] Krasnolud gdy wypowiedział ostatnie słowo skinął głową w stronę trójki ludzi siedzącej pod oknem. Po chwili Helv wezwał karczmarza do stolika i zapytał.

- Oberżysto. Znacie tę trójkę? Co to za jedni? - Jak zwykle khazad pytał wprost i takiej też odpowiedzi oczekiwał od człeczyny. Zagadując karczmarza, krasnolud już planował że gdy tylko Anzelm wróci ze stajni to trza będzie iść spać, wcześniej jednak wypadało się upewnić czy pracodawca bezpieczny jest w swym pokoju. Dodatkowo Sverrisson sprawdzić chciał pokój Kathariny bo coś mu podpowiadało że samotnie nocująca niewiasta może być obiektem żądzy wszelakich i choć Katharina wyglądała na taką co to może sobie poradzić ze zbójem to przecie zbój żaden tego nie wiedział i mógł rękę z ostrzem na kobietę unieść.

Sverrisson ziewnął raz i drugi. Sen wołał o pojednanie, plecy chciały miękkiego siennika, głowa rządała zaś poduszki a nogi błagały wreszcie by je odciążyć i sie położyć... ale nie, na syna Svergrima czekała jeszcze praca. Dokładnie tak jak to zwykle w przeklętym życiu Helva bywało, ciągła tyrka przerywana jedynie krótkimi chwilami lżejszej tyrki. Taki los.
 
VIX jest offline  
Stary 04-03-2014, 01:20   #18
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Anzelm przebiegł przez podwórze z każdym krokiem rozchlapując błoto jakie utworzyło się od nadmiaru wody jaką musiała przyjąć ziemia przez ostatnie dni, kiedy przemykając do stajni nieomal stracił równowage i wylądował w błocie zauważył że brama na podwórzec zajazdu już nie jest rozwarta. Wszedł do pachnącego słomą pomieszczenia i usłyszał jak Brutus wola swojego pana do siebie, karmiąc swojego wiernego kompana rozejrzał się po stajni i z zadowoleniem stwierdził, że ta jest pełna skarbów, tuż pod nogami swojego konia znalazł małego ołowianego żołnierzyka, którego najprawdopodobniej zgubiło jakieś dziecko, dzielny wojak siedział na czymś co kiedyś zapewne mogło być koniem jednak teraz pozbawione głowy wyglądało jak jakaś pokraczna istota, mimo wszystko wujaszek schował zdobycz do kieszeni zadowolony z łupu, kiedy Max otworzył drzwi wujaszek zobaczył pod jego nogą coś co wyglądało jak wyrzeźbiona w węglu kometa sigmara, jednak po bliższej analizie okazało się, iż jest to jeno kawałek końskiego łajna o dziwnym kształcie to też Anzelm postanowił, że ten skarb pozostawi dla kolejnych poszukiwaczy. Kiedy wymienił pare słów z przepatrywaczem i już miał zamiar wychodzić zauważył na wrotach stajni kawałek sznura, nie dłuższy niż dwa łokcie, jednak ten niepozorny sznur wydał mu się wyjątkowy, inny niż każdy sznurek jaki widział do tej pory, pomyślał że właściciel nie będzie miał mu za złe jeśli się nim zaopiekuje.

~***~

Kiedy Wolf rozejrzał się po stajni i zaryglował drzwi postanowił zorganizować sobie jakieś posłanie, wszedł do jednego z pustych boksów, w którym na szczęście nie było za wiele pozostałości po poprzednim lokatorze, i zaczął zagarniać słomę na kupke tak aby było mu zarówno wygodnie jak i w miarę ciepło. Kiedy przygotowywał swoje posłanie usłyszał jakiś dźwięk, coś jakby mlaśnięcie, zignorował to jednak myśląc, że to, któryś z koni znalazł jakiś smakołyk, jednak kiedy usłyszał kolejny dźwięk tym razem skrzypnięcie, zakończone cmoknięciem postanowił zainteresować się źródłem tego niepokojącego dźwięku, rozejrzał się i ujrzał jakiś humanoidalny kształt schodzący po drabinie, w świetle błyskawicy ujrzał paskudną zniekształconą mordę ubrudzoną we krwi i dziwne przyssawki pokrywające ciało pokraki,na jego nieszczęście, światło błyskawicy pozwoliło także na to aby mutant dostrzegł fakt że nie jest w stajni sam.

~***~

Zmoczony Anzelm wszedł do karczmy i poinformował swojego krasnoludzkiego ochroniarza o noclegowych planach Maximiliana, a także spostrzegł, że Katharina, prawdopodobnie zmęczona podróżą, udała się do swojego pokoju na piętrze, także wesoły niziołek Rudi musiał opuścić już towarzystwo. Drwale, którzy przed wyjściem Wujaszka jeszcze głośno dyskutowali teraz już głośno chrapali z głowami złożonymi na rękach, tylko jeden z nich jeszcze błędnym wzrokiem lustrował otoczenie. Karczmarz natomiast uprzątnął już brudne miski ze stołów i poinformował Anzelma i Helvgrima, że kuchnia już zamknięta. Nie pozostało im nic innego jak tylko udać się do pokoju. Z piętra usłyszeli trzask zamykanych drzwi co świadczyło o tym, że niziołek Rudi mimo wypitego alkoholu szczęśliwie trafił do swojej izby. Krasnolud jak postanowił tak też zrobił, dyskretnie zajrzał do pokoju Kat, aby upewnić się, że wszystko z nią w porządku, mimo ciemności zobaczył, że dziewczyna już śpi snem sprawiedliwego, nie chcąc jej obudzić po cichu zamknął za sobą drzwi i ruszył za Anzelmem. Kiedy wujaszek układał się do snu, Sverrisson postanowił spełnić swoje obowiązki, za które de Mull wkońcu mu płacił i usadowił się w fotelu z zamiarem czuwania, przynajmniej przez pewien czas. Mimo usilnych prób pozostania przytomnym, zmęczenie wzięło górę nad krasnoludem i nim Anzelm zdołał się porządnie ułożyć w łóżku usłyszał donośne chrapanie


~***~

Rudi niczym niepokojony pożegnał kompanów życząc im dobranoc i udał się do swojej izby na piętrze, ułożył się w łóżku i nim zdążył pomyśleć "mamusiu jak mi wygodnie i ciepło" odpłynął w krainę snu, ostatnim rzutem oka zobaczył tylko narysowane na ścianie skrzydełka, a może to już był sen?

~***~

Kat spała tak twardo, że nie usłyszała nawet jak krasnolud otwierał drzwi z jej pokoju i sprawdzał czy wszystko z nią w porządku, i pewnie spała by tak do rana gdyby nie pewien nieproszony gość, którego zmącone alkoholem oczy krasnoluda nie zobaczyły w mrocznym kącie pokoju. Intruz zakradł się do łóżka dziewczyny i złapał ją za usta, tak żeby nie mogła krzyknąć.

spostrzegawczość Kat
pochwycenie automatyczne - nieruchomy cel
próba wyrwania się

Mężczyzna, którego skóre pokrywała większa niż zazwyczaj ilość włosów, sprawnie złapał kat, jednak nim porządnie zasłonił jej usta ta zdążyła krzyknąć, a może bardziej pisnąć. Jednak nikt nie mógł jej usłyszeć. Dostała pieścią w głowe i straciła przytomność. Po jakimś czasie obudziła się w ciemnym pomieszczeniu, pamiętała tylko włochatą łape chwytającą ją za usta i uderzenie w głowę, która niesamowicie bolała. Nie była w stanie określić jak długo pozostawała nieprzytomna ponieważ pomieszczenie, w którym się znajdowała nie miało żadnych okien.

~***~
ta sytuacja jest opcjonalna, bo zakładam, że zanim upłynie te kilka godzin Max upora się już z sytuacją w stajni i obudzi towarzystwo.
Kiedy Helv obudził się, na dworze wciąż panowały ciemności, jednak mimo wszystko był na siebie zły, wszak obiecał sobie, że będzie pilnował de Mulla.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 04-03-2014, 17:50   #19
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Stajenka cicha, chociaż licha.
Z tą lichotą to, prawdę mówiąc, nie do końca było tak. Widać stajnia postawiona została w czasach świetności i ściany miała solidne - z grubych desek i bez szpar.
Cóż z tego, że była tam ciemno - wpadające przez okno światło błyskawic dostatecznie rozświetlało wnętrze. A w końcu Max nie zamierzał tutaj czytać czy malować, a po prostu spać, przy okazji pilnując wierzchowców, ze szczególnym uwzględnieniem własnego. Konik Anzelma obchodził go tyle, co zeszłoroczny śnieg i dla tamtej szkapy nie zrezygnowałby z wygodnego łóżka.
Z drugiej strony słowo "stajnia" oznaczało zwykle siano, a na takim legowisku dawało się nieźle odpocząć.

Złośliwy los pokrzyżował jednak plany Maxa. Źródłem tajemniczego ciumkania okazał się nie jeden z wierzchowców, a paskudny z wyglądu mutant.
Max nie zamierzał sprawdzać, czy charakter owego stwora jest równie paskudny. Do wstępnej wymiany uprzejmości zdecydowanie zniechęcała krew, pokrywająca oblicze tamtego.
W pierwszej chwili Max zamierzał nadziać mutanta na widły, ale natychmiast zrezygnował z tego zamiaru. A nuż nie utrupiłby stwora za pierwszym razem... Potem widły byłyby mało wygodną bronią.
Odrzucił widły w kąt i wyciągnął miecz.
Może to było i niezbyt uczciwe atakować kogoś, kto stoi na drabinie i ma ograniczone możliwości poruszania się, jednak Max nie zamierzał bawić się w rycerskość.
Pierwszy cios by celny i rozciętego brzuszyska mutanta pociekła krew. To jednak nie zniechęciło stwora. Zamiast paść na ziemię i umrzeć zaatakował. W ciemności Max nie zauważył ciosu i oberwał. Na szczęście nie na tyle, by stracić siły i chęć do walki.
Uderzył niemal na ślepo mieczem. I ten cios, na szczęście, był celny i mutant zwalił się z prawie odciętą ręką. Nie umarł od razu. Coś tam jeszcze bełkotał pod nosem, lecz Max nie zamierzał czekać na to, aż jego przeciwnik wyzionie ducha. Podniósł widły i przyszpilił stwora do podłogi.
Potem stracił jeszcze trochę czasu na uspokojenie koni i na sprawdzenie, czy na stryszku nie czai się kolejny miłośnik nocnych ataków. Następnie zawlókł truposza w kat stajni i wyszedł, starannie zamykając drzwi.
Podbiegł do gospody i kilka razy walnął pięścią w drzwi.
- Otwierajcie!! - krzyknął. - Mutanci!!
Max: WW=27; S+k10=4+8=12.
Mutant: WW 26; S+k10 = 3+1=4.
Max: WW=36; S+k10=4+6=10

 
Kerm jest offline  
Stary 06-03-2014, 23:30   #20
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Stajnia

Trochę zajęło nim Anzelm pożegnał się z koniem. Głaskał Brutusa po pysku, patrząc jak ten je mu z ręki, co było ich takim prywatnym rytuałem. Koń mlaskał pyskiem wpatrując się czule w swojego Pana, który jak słusznie przypuszczał, rankiem koń mu odwdzięczy się za warunki noclegowe. Wujaszek gdy nabywał tą chabetę, nie miał pojęcia jak wredne, złośliwe i wybredne zwierzę nabywał. Czas, dość krótki, ujawnił mu prawdziwe oblicze jego towarzysza, lecz i tak pokochał go jak swoje. Wpatrując się tak w Brutuska, Anzelm zaczął do niego na ucho mówić, nie przestając go głaskać:

-Tak wiem Brutusku, parszywa pogoda i zapewne nie wygody jakich w tę noc doświadczysz, sprawi że rankiem twój humor będzie równie parszywy jak i mój. Musisz wiedzieć, mój najdroższy przyjacielu, że Wujciowi leży na serduszku, dobro jego kochanego konika. Tak wiem, deszcz, zimno i przeciekający dach to nie są te luksusy w jakich ostatnim czasy przyszło nam przebywać, ale świat jest wielki i szeroki i trzeba zaznać wszystkiego. Oh..jaka szkoda - westchnął Anzelm głośno -tak, wielka szkoda, że nie potrafisz mówić. Że nie rozumiesz mnie.. bo widzisz gdybyś umiał.. - nie dokończył bowiem Wujaszek zaczął marzyć.

Marzył o tym jak koń mówi, i ta zdolność sprawiła, że obaj żyli w luksusie do końca swych dni. Koń mógłby na przykład ugadać się z innymi końmi, żeby właściwy wygrał i wtedy mógłby zbić na takim numerze fortunę. Oh nie szkodzi, że to był by maluczki podstęp, ale za to jaki sprytny. Uśmiech zaczął normalnie promieniować z przemokniętej twarzy Anzelma, i gdyby uśmiech rozświetlał to blask ten widać było by w samym Altdorfie. Oj tam.. Cudowna wizja na chwilę zabrała Wujaszka w krainę marzeń… po której musiał wrócić do świata tu i teraz...a wtedy w głowie szlachcica odezwały się głosy..wołające go

Wujku...Wujaszku...chodź do nas… Tu jesteśmy… O tak właśnie tu...Zabierz nas ze sobą… Uratuj nas…

Dziwne głosy zaczęły rozbrzmiewać w głowie mężczyzny, który dawno ich nie słyszał. Oj dawno..a Tu..pod nogami swojego konia znalazł małego ołowianego żołnierzyka, którego najprawdopodobniej zgubiło jakieś dziecko, dzielny wojak siedział na czymś co kiedyś zapewne mogło być koniem jednak teraz pozbawione głowy wyglądało jak jakaś pokraczna istota. Musiał go przygarnąć i schować. W bezpiecznym miejscu...Filipek się nim zajmie. Filipek wie jak dbać o małe skarby Wujaszka… on wie… on nie da ich ukraść..

A potem jego wzrok przykuł...kawałek sznura, nie dłuższy niż dwa łokcie, który swoją magią i wyjątkowością “zmusił” Wujaszka by i nim się zaopiekował. W wózeczku było dużo miejsca.. oj było.. Sznur się zmieści.. Na pewno się zmieści. I tak zadowolony Wujaszek udał się spać.

Potem

Otwierajcie!! - krzyknął. - Mutanci!!

Głos wołającego Maxa obudził Anzelma. Musiał obudzić, bo by nawet zmarłego obudził. A w dodatku te słowa… Mutanci. Wzdrygnął się na samą myśl o tym Wujaszek… Znał ich. Podstępne istoty, które pragną skarbów Wujka..i Filipka. Jego pragną bardziej. Poznał i widział takie w Saalkaten. Uciekać. Trzeba uciekać. Pierwsza myśl pojawiła się w głowie szlachcica, lecz nogi jakby odmówiły mu posłuszeństwa. Serce waliło jak oszalałe, a on sam walczył ze swoją słabością. Nie był słaby. Chciał krzyknąć. Oj nie był. Był bohaterem Saalkaten. Był obrońcą uciśnionych. Był Anzelmem.

Spojrzał więc z marsową miną na krasnoluda, kiwając potakująco głową, i zaczął zakładać buty. A potem rozejrzał się za mieczem. Pewne było że to Helvgrim był wojownikiem, lecz on, Anzelm szlachcic, któremu tytuł dał sam Elektor nie mógł teraz stchórzyć. Musiał pokazać z jakiej gliny jest ulepiony. Nie ważne, że z kruchej ale z gliny a nie… Z czegoś tam. Nie musiał wiedzieć jak to nazywać.. Zapiął pas, i sprawdził że miecz i sztylet są na miejscu a potem rzekł:

-No Panie Helvgrim… ruszajmy… Czas nagli - głos jego nie był pewny siebie, lecz postawę przyjął dziarską i był gotów ruszyć. Niech tylko jego nowy przyjaciel da znak.

Gdyby ten oponował, że powinien zostać Anzelm stwierdza wprost, że przyjaciół w potrzebie nie zostawia się. W końcu przyjaźń wiele dla Wujaszka znaczyła..
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172