Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-03-2014, 23:30   #21
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Wrzaski Maxa obudziły ciało niziołka, lecz jego umysł tylko połowicznie wrócił do rzeczywistości. Druga jego część ciągle była w śnie, przyjemnym śnie o jedzeniu i złocie i jedzeniu i złocie i mutantach i złocie i o jedzeniu i złotych mutantach i jedzeniu złotych mut..Że co?!? Tego logika umysłu już znieść nie mogła. Rudi obudził się całkowicie i tylko lekko zaśmiał się na wspomnienie tego snu. Już miał kłaść się spowrotem gdy powietrze przeszył krzyk Maxa. No nie, pomyślał, całkowicie poryty sen, umysł ciągle płata mi figle. Sekundę później zeskoczył z łożka i stanął na równe nogi gdyż zdał sobie sprawę z rzeczywistości.

Niewiele myśląc ułożył swe posłanie tak aby wyglądało że dalej ktoś w nim śpi, aby być bardziej wiarygodnym rozwiesił swoje szaty wierzchnie w widocznym miejscu koło łóżka a sam zabierając procę z amunicją oraz sztylet schował się pod łożko. Obrócił się w stronę drzwi i czekał.
 
Dekline jest offline  
Stary 07-03-2014, 20:48   #22
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
Nocną ciszę rozdarły mocarne uderzenia w drzwi karczemne. Co do tego krasnolud nie miał wątpliwości. Choć jednego z uszu Helv już nie miał to wcale nie oznaczało że jest głuchy jak pień, to echo, to z pewnością musiały być główne drzwi zajazdu. Same uderzenia jednak spowodowały jedynie otwarcie przekrwionych oczu u krasnoluda. Helv szybko rozejrzał się po pokoju i dostrzegł kręcącego się na łóżku szlachcica, którego widać owe napieprzanie do drzwi też zbudziło. Khazad przetarł patrzały i podrapał się po szyi. Do nozdrzy doszedł go zapach mięsa i sosu z ostatniej wieczerzy, źródłem zaś tego zapachu były dłonie i zarost krasnoluda bo rzecz wiadoma, Helv kąpieli żadnej nie brał ni nawet odzienia na noc nie zdjął z siebie.

Głupio trochę się Sverrisson poczuł gdy uzmysłowił sobie że usnął przed hrabią de Mull'em. Tak robić nie wypadało, ale zmęczenie podróżą i khazadowi się dać musiało przecież we znaki. Tłumaczenia były zbędnę, po prostu następnym razem trzeba było się lepiej pilnować, choćby dla gry pozorów i po prostu nie spać. Mało kto wiedział ale Helv nie był z zawodu ochroniarzem, strażnikiem czy sługą uniżonym, nie nawykły był zatem do słuchania rozkazów. Helvgrim był wojownikiem i mordercą, sam sobie koniem, wozem i woźnicą, sam królem i poddanym. By kogoś słuchać musiał tego chcieć, a Anzelma polubił i słuchać go chciał na czas obecny, dlatego źle się poczuł że zasnął i nie upilnował. Valaya uchroniła jednak i nic złego się nie stało...

- Otwierajcie! Mutanci! - Potężny krzyk Wolfa doszedł chyba uszu wszystkich znajdujących się w zajeździe a i pewnie w okalających go zagajnikach i na pobliskich wzgórzach. Co jak co ale Wolf miał mocne gardło.

~ ... a jednak się stało. ~ Pomyślał Sverrisson bo zdawało się że pochwalił noc jeszcze przed wschodem słońca co mogło jedynie przynieść złą wróżbę. Krasnolud niczym wystrzelony z procy skoczył na równe nogi z fotela w którym spał jeszcze przed chwilą. Bose stopy dotknęły drewnianej podłogi i Helv poczuł się jakoś dziwnie. Odziany był wciąż w skórznię i kolczugę zatem usnąć musiał w ułamku chwili skoro nawet nie zdołał się rozebrać. Barki odezwały się lekkim bólem od ciężaru zbroi, wszak to na nich spoczywała cała jej waga. To zaś że ciężkie buciory i wełniane skarpety wciąż suszyły się przy kominku a nie były na stopach khazada, miało się dopiero okazać czy było czymś niegroźnym czy może czymś zgoła zgubnym tej nocy.

Helvgrim doskoczył do łóżka Anzelma i chwycił go za nogę. - Anzelm. Wstawaj. Kłopoty. - Człek już jednak nie spał i tak też Anzelm zerwał się i gotował w pośpiechu na nadejście nieznanego. Sverrisson nie pozwoliłby sobie rzecz jasna by do szlachcica mówić na ty w obecności innych, ale kiedy był z de Mull'em sam na sam to nie miał zamiaru utrzymywać tej służalczej pozy. Krasnolud chwycił swój miecz i obnażył go, druga dłoń sięgnęła po siekierę. Tak uzbrojony ruszył do drzwi w komnacie. W najmniejszym stopniu syn Svergrima nie miał zamiaru pozostawić szlachcica samego w pokoju, chyba że na jego wyraźny rozkaz. Raz już Helv nawalił tej nocy usypiając niczym tłusty niedźwiedź na zimę w gawrze, drugi raz nie miał zamiaru popełnić błędu.

Fakt, Wolf mógł być w opałach, a może nawet już był martwy, zatem bezmyślny bieg na pomoc owemu dzielnemu zwiadowcy mógł nie być rozsądny. Wszystko robić trzeba było z głową. Dlatego też Helvgrim ryknął, a tak głośno na ile mu jego krasnoludzkie płuca i gardło pozwoliły.

Pod broń! Pod broń! Wszyscy na dół! - Gdy wykrzyczał swoje natychmiast przesunął krzesło pod drzwi i zablokował je nogą, na wszelki wypadek gdyby mutanci byli już wewnątrz zajazdu. Słowa krasnoluda miały pchnąć ludzi do działania, do walki, do jakiejkolwiek reakcji... sam khazad zaś nie miał zamiaru wyściubić nosa z kwatery tak długo póki jego pracodawca nie będzie gotowy by ruszać do walki. Praca ochroniarza to był ciężki kawałek chleba i Helv to wiedział. Trzeba było nauczyć się myśleć i żyć tak by być tarczą dla swego pracodawcy a dostępne środki wykorzystywać najlepiej jak się potrafiło, nawet podstępem, nawet za cenę życia innych... najważniejsze było utrzymanie przy życiu swego pana. Dobrze być też uważnym na tyle by gdzieś po drodze nie zginąć od wrażych ostrzy, bełtów i kul. Taka taktyka nie była w stylu Helvgrima, no ale praca jest praca, a khazad pracować potrafi jak mało kto.

Sverrisson spojrzał na Anzelma i czekał jego decyzji. Wiedział że muszą wyjść z pokoju wcześniej czy później... a nawet wcześniej bo co jeśli mutanci podłożyli pod zajazd ogień? Trzeba było się ruszyć. Liczyła się każda chwila. Wtedy też Anzelm dał sygnał głową i słowem. Mieli ruszać i tak się też stało.

- Jak karzesz panie. Ruszajmy. - Helvgrim przytaknął i jednym ruchem odepchnął krzesło spod drzwi. Odciągnął zasuwę i otworzył drzwi. Na korytarzu biegali poddenerwowani klienci zajazdu i ich pachołkowie. Sverrisson wyskoczył na korytarz i dał znak głową Anzelmowi by i ten ruszał, nagle jednak z drzwi obok wybiegł jakiś człeczyna i rzucił się w kierunku schodów, to mógł być potencjalny napastnik ale były na to małe szanse, gorzej że człek pchał się na schody i tarasował przejście. Sverrisson złapał go, przycisnął błyskawicznym ruchem przedramienia do ściany i uderzył go z główki, po czym rzucił w reikspielu.

- Gdzie chamie? Znaj swe miejsce! - Szarpnął biednym, zaspanym człowiekiem na bok i pozwolił by Anzelm pierwszy ruszył schodami w dół. W krok za szlachcicem w zejście skoczył krasnolud. Za wszelką cenę chronić chciał pracodawcę, nieważne że Anzelma ciągnęło do kłopotów, wszak płacił Sverrissonowi tyle że ten poszedł by za nim aż do Wrót Północy.
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 08-03-2014 o 01:02.
VIX jest offline  
Stary 09-03-2014, 17:42   #23
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Kat syknęła przeciągle, dochodząc do siebie i w chwilę później, kiedy palce odnalazły siniaka na głowie, zaklęła jak tragarz portowy. Pamiętała jedynie owłosioną łapę zaciskającą się na jej ustach i uderzenie, które ją znokautowało. Nie rozumiała tej sytuacji, jak mogła dać się tak łatwo podejść? Mogła przysiąc, że zamknęła drzwi przed zaśnięciem.

Podniosła się z kamiennej posadzki, ignorując zawroty głowy i obecną sytuację. Nie lubiła ciasnych, ciemnych i zamkniętych przestrzeni, całe życie ich unikała, ale los musiał oczywiście spłatać figla. No cóż, życie. Kat szybko znalazła się w rogu pomieszczenia, z plecami do jednej ściany i lewą dłonią na drugiej. Prawą rękę wyciągnęła przed siebie i ruszyła. Raz, dwa, trzy. Obrót w prawo. Raz, dw... Szlag! Złodziejka rąbnęła kolanem w coś, co po szybkiej inspekcji okazało się beczką. Mało interesującą, należy dodać. Kolejne były tak samo interesujące.

Trzy. Trzy kroki przy jednej ścianie, trzy przy drugiej. Dziewczyna obeszła całe pomieszczenie w dwanaście kroków, plus minus. Następnie zatrzymała się i uniosła powoli rękę, uśmiechając się kiedy palce musnęły powałę. A więc składzik, tak jak myślała. Albo piwnica, czy inne zaplecze. Odetchnęła z ulgą, że nie wywleczono jej na jeszcze głębsze odludzie.

W drzwiach nie było zamka, co było trochę zaskakujące, ale panna Bonheur nie zamierzała nad tym rozmyślać. Drzwi uchyliły się lekko pod naciskiem, ale ledwo-ledwo. Katharina przyłożyła ucho do desek i wstrzymała oddech, nasłuchując uważnie. Przez chwilę zdawało się jej, że słyszy śpiew, ale nie - w głosie brakowało barwy, rytmu i słów. Bardziej przypominało mruczenie. Chwilę później z całą pewnością usłyszała stuknięcie, a jeszcze później - odległe krzyki.

Katharina w chwilach takich jak ta dziękowała bogom za obdarzenie ją przezornością przy urodzeniu. I ojcowi, który cechę wyszlifował. Pannica sięgnęła po sztylet skryty w cholewce buta i odetchnęła głęboko. Naparła biodrem na drzwi i wraziła ostrze w powstałą szczelinę.

Co jak co, ale duma nie pozwalała jej czekać na rycerza w lśniącej zbroi.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline  
Stary 09-03-2014, 23:35   #24
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Kat

Drzwi jak się okazało nie miały zamka, a jedynie haczyk, który zamykał je od zewnątrz, szczęśliwym trafem Kat miała przy sobie wszystkie rzeczy, zatem jak łatwo można się było domyśleć nie był to napad rabunkowy. Kiedy sprawdziła całe pomieszczenie, co zważając na jego wielkość nie było trudne przystąpiła do próby oswobodzenia się, sięgnęła po sztylet naparła na drzwi na tyle mocno na ile umiała i wsadziła sztylet w powstałą szczelinę. Usłyszała krzyki jednak jej priorytetem było wydostanie się z małego pomieszczenia, po kilku próbach wkońcu usłyszała metaliczny dźwięk i drzwi otworzyły się, była na zapleczu kuchni. Przez drzwi widziała gwar panujący w karczmie. Przewoźnik wraz ze swoimi pachołkami próbował wydostać się na zewnątrz, kiedy im się to udało nieomalże stratowali Maxa, który to stał pod drzwiami.

Wszyscy

W tym samym czasie Anzelm z Sverrissonem wybiegli na korytarz i prawie zrzucili ze schodów jednego z ochroniarzy przewoźnika i Rudiego, który wbiegł na korytarz chwilę przed nimi, kiedy zbiegli na dół zobaczyli jak przewoźnik z hukiem otwiera drzwi prowadzące na podwórze, nieomal tratując stojącego za nimi przepatrywacza. Kiedy znaleźli się w karczmie zauważyli że nigdzie nie ma nikogo z obsługi, kiedy już gwar lekko ucichł usłyszeli dochodzące z zaplecza melodyjne pomruki, jakgdyby śpiew. Nie Mieli jednak czasu się zastanawiać bo obecna za kontuarem złodziejka została zaatakowana przez wybiegającego z piwnicy włochatego mężczyznę, do którego po chwili dołączył kolejny o nienaturalnie chudej sylwetce.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 10-03-2014, 05:27   #25
VIX
 
VIX's Avatar
 
Reputacja: 1 VIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumnyVIX ma z czego być dumny
- Wracać tchórze! - Ryczał Sverrisson w ślad za ludźmi którzy wybiegali w panice z karczmy. W sumie szło pomyśleć że może do walki tak gonią ale jakoś trud było dać temu wiarę. Na dodatek gdyby tak się głębiej zastanowić to może przewoźnik miał i co bardzo cennego przy swych koniach lub na jakim wozie, więc może tam go cięgnęło z jego przybocznymi? To w sumie przestawało mieć jakiekolwiek znaczenie.

Gdy oczy krasnoluda dostrzegły Wolfa lżej jakoś się zrobiło mu na sercu. Po prawdzie ludzki zwiadowca nie był bliski khazadowi w żaden sposób ale wystarczyło że wszyscy razem tworzyli jakąś grupę, więc Wolf wśród obcych jawił sie niczym stary towarzysz po mieczu.

- Wolf! Gdzie wróg? - Krzyczał Helvgrim. - Przepuśćcie go do diaska! - Dodał widząc jak ludzie w ucieczce zablokowali wejście do zajazdu. Oczywiscie nie liczył że ktoś go wysłucha w tej kwestii, ale i nie naciskał nikogo, po prostu rzucił te słowa ot tak. Sverrisson krzycząc, biegnąc czy przepuszczając spanikowanych ludzi, robił to tak by odgradzać sobą potencjalne niebezpieczeństwo od Anzelma... robiąc to dostrzegł Rudiego.

- Rudi! Gdzie ludzka samica!?! - Ryknał krasnolud do halfinga i wtedy też dojrzał wychodzącą z zaplecza Katharinę. W pierwszej chwili pociągnął nosem i kiwnął jej głową, cieszył się że wszyscy są w komplecie i wtedy właśnie Helv zauważył dziwnego osobnika. Jego ciało nad wyraz szczupłe i z pozoru kruche, pociągła facjata tak obca. Za nim był kolejny mutant, wyłonił się z piwnicznych drzwi i stanął tak że widać go było w słabym świetle. Tego drugiego pokrywał na ciele nienaturalny zarost, więc wszystko było jasne... Wolf zakrzyknął prawdzie ostrzeżenie. Zajazd Człowiek w Kapturze był pod atakiem ze strony zmienionych.

- Kat! Zważaj! Wróg! - Sverrisson po raz kolejny tej nocy wydarł się z całych sił, ale tym razem jego słowa zostały wsparte czynem. Wpierw wskazał mieczem, który trzymał w lewej ręce, pozycję mutanta, tak na wszelki wypadek gdyby Katharina go nie dostrzegła. Później w ruch poszło ostrze. Sverrisson cisnął siekierą a ta kręcąc się w locie szukała celu jakim miał być zmieniony zwyrodnialec. Jedna z rdzawych sióstr jeszcze nie osiągnęła swego przeznaczenia kiedy Helv już przerzucił miecz z lewej do prawej dłoni. Okiem łypnął na Anzelma i poczuł podskórnie że ten pewnie ruszy na pomoc kobiecie. Zatem syn Sveriego miast biec na spotkanie z wrogiem to zacisnął zęby, zagryzł wargę do krwi i osłaniał tyły i boki Anzelma, tak by więcej niespodzianek nie było tej nocy. To jednak mogło być jedynie czcze życzenie.
 

Ostatnio edytowane przez VIX : 10-03-2014 o 13:17.
VIX jest offline  
Stary 10-03-2014, 08:18   #26
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Ktoś musi czuwać, aby ktoś mógł spać.
Podobno.
Najwyraźniej śpiące w gospodzie towarzystwo wzięło sobie do serca owe słowa, a szczególnie ich drugą część, bowiem jakoś nikt się nie spieszył do wstania z łóżka i otwarcia drzwi.
- Popili się w trupa, czy co? - zastanawiał się Max. - Zżarli ich mutanci?

Ktoś jednak żył w tej karczmie, bowiem do uszu Maxa dobiegł tupot stóp. Jakiś ktoś (lub paru ktosiów) cwałowało po schodach.
Na wszelki wypadek (a nuż byłyby to kolejne mutanty) Max odsunął się się nieco od drzwi. Tylko dzięki temu nie nadział na trzymany w dłoni miecz uciekającego z karczmy przewoźnika, za którym biegli jego pomagierzy.
- A wy dokąd? - Max rzucił pytaniem w stronę oddalających się szybko pleców.
Już się zastanawiał, czy nie iść za tamtymi, ale dobiegające z wnętrza karczmy wrzaski świadczyły o tym, że tam też się dzieje coś ciekawego.

Max wsunął się do środka, ostrożnie, nie zamierzając oberwać w wyniku czyjejś mniej czy bardziej przypadkowej pomyłki.
Uwaga szczupłej garstki obecnych w karczmie osób skierowana była jednak w inną stronę - ku dwójce dziwadeł, włochacza i chudzielca.
- Kolejne mutanty... Ale się nam pofarciło - mruknął, po czym ruszył w stronę owłosionego nad podziw osobnika.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-03-2014, 08:41   #27
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Anzelm widział nie jedno w swoim krótkim życiu. Tatkę jego z mamusią ugotowali, w wielkim kotle, na oczach małego. To sprawiło, że Anzelm czasem słyszał dziwne głosy, z dziwnych miejsc, od dziwnych rzeczy. Tym razem jego oczom ukazali się dziwni mężczyźni, i choćby nie wiadomo ile razy Anzelm takie dziwadła spotykał, to zawsze przebiegały go ciarki po plecach. Wzdrygnął się na widok pokrak, a widząc że Max rusza na owłosionego, złego mutanta ruszył na chude dziwadło mówiąc do krasnoluda:

- Helv, bierzem chudego..we dwóch raźniej - po tych słowa zaszarżował na chudego

W końcu raz się żyje.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 10-03-2014, 10:53   #28
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Rudi leżał sobie pod łóżkiem jakąś chwilę, mniej wiecej tyle czasu ile zajęło mu domyślenie się, ze jak zostanie tu dłużej to reszta może stąd ucieć, a on zostanie sam ze zgrają obrzydliwych mutantów. Ta myśl nie spodobała mu się zbytnio, więc czym prędej założył swe ubranie i wyszedł na korytarz. Wujaszek z krasnoludem już tam byli więc niziołek uznał że przy nich będzie bezpieczny. Szybko pożałował swojej decyzji, gdyż w ogólnym motłochu mało brakowało a zostałby stratowany.

Rudi przeląkł się donośnego krzyku Helvgrima, lecz uwagę obojga chwilę póxniej odwróciła Kat oraz jej "towarzysze".
Co ona tam robiła do cholery? W nocy się śpi. - Pomyślał niziołek. Następnie widząc towarzyszy dobywających broni również postanowił działać. Znajdował się wśród, jak mniemał, doskonałych wojowników, więc czuł się bezpieczny. Procę miał już w ręce, wystarczyło tylko kilka razy zakręcić....i pocisk w postaci kamienia wielkości orzecha włoskiego wystrzelił w kierunku ohydnych mutantów.
 
Dekline jest offline  
Stary 10-03-2014, 19:30   #29
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nie ma to jak baba, a zgrabna, to już w ogóle.
Włochaty stwór tak był zainteresowany atrybutami Kat, że w ogóle nie zwrócił uwagi na zbliżające się niebezpieczeństwo i trafienie go było równie proste, jak odebranie dziecku cukierka.
Co nie znaczyło, że Max kiedykolwiek się zajmował czymś takim.

Pierwszy sukces ciągnął za sobą chęć powtórzenia udanej operacji, dlatego też Max natychmiast ponownie zaatakował. Tego samego przeciwnika, co przed chwilą. Skoro pierwszy cios nie wystarczył, trzeba było go powtórzyć. To oczywiste.

Co prawda tym razem włochacz był świadomy jego obecności, ale mimo tego Max miał nadzieję, że zdoła przeciwnika pokonać.
Wszak nie było pewne, że te dwa osobniki to wszyscy przedstawiciele mutantów.


Wnet się okazało, że warto było odwrócić uwagę włochatego osobnika, który najwyraźniej zlekceważył kruchą niewiastę. A ta, w rewanżu, może niezbyt elegancko, ale za to skutecznie, poderżnęła mu gardło.

Ostał się jeszcze jeden.
Cóż z tego, skoro zrobił się wokół niego taki tłok, że Maxowi nie udało się do potwora dopchać. No a zadany w końcu cios chybił, zaś przyjemność posłania mutanta na ziemię przypadła Anzelmowi.

Gratulacje musiały jednak (zdaniem Maxa) poczekać. Należało zbadać, czy gdzieś nie kryje się jakiś kolejny spaczony stwór.
Max ruszył w stronę kuchni, skąd dobiegały dziwne odgłosy. Ktoś oszalał, modlił się, a może i za czary się zabrał?
Trzeba było to sprawdzić.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 12-03-2014 o 11:08.
Kerm jest offline  
Stary 13-03-2014, 19:46   #30
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Katharina była bardzo zdziwiona. Nie tylko rozgardiaszem i chaosem, ale i tym, że jej porywacz zamknął ją w tym samym budynku, tyle że nieco niżej. Na dodatek nie pofatygował się, żeby nająć jakiegoś ochroniarza czy innego strażnika. Gdzie tu był sens? Dopiero krzyk Helvgrima przywołał ją do rzeczywistości i, odwracając się we wskazaną stronę, dostrzegła kudłatego sadzącego ku jej skromnej osobie.

Mimowolnie cofnęła się krok, dwa do tyłu i ścisnęła mocniej sztylet, gotując się na przyjęcie agresora, ale Max już tam był. Wjechał w mutanta niczym taran, błysnęła stal i buchnęła krew. Kat odwróciła się w stronę schodów i krzyknęła do Rudiego, żeby skoczył po jej nóż, ale ten pokręcił głową i zakręcił procą. Złodziejka nie zamierzała dociekać jego motywacji.

Zamiast tego skoczyła w kierunku włochacza, zajętego odbijaniem i ripostowaniem wolfowych ciosów. To było proste, dziecinnie proste. Jej nachalny adorator, co odwiedził ją w pokoju, był skupiony tylko i wyłącznie na Maxie - błąd, śmiertelny błąd. Kat przeżyła ten scenariusz nie raz i nie dwa, nie trzy nawet, ale to ona zazwyczaj odpowiadała za odwrócenie uwagi. Nie należała do agresywnych osób i brzydziła się przemocą, więc zazwyczaj zaszczyt przelewania krwi należał do jej wspólników. Takie sytuacje zdarzały się jednak rzadko, ale że była bardzo pojętną uczennicą, to i podłapała parę sztuczek. Zwłaszcza od Felixa, który skrupuły uważał za kalectwo.

Była nieco niska w porównaniu do mutanta, ale szybko naprawiła tę niedogodność, uderzając obcasem ciężkiego buciora w staw kolanowy. Chwyciła go za kłaki i odchyliła głową do tyłu, odsłaniając gardło. W oczach włochacza błysnęło zrozumienie i strach, ale było za późno. Kat nie certoliła się. Sztylet wszedł głęboko i zachrobotał o kręgi szyjne, gdy dziewczyna stanowczym ruchem otworzyła draba od ucha do ucha. Życie uszło z mutanta wraz ze szkarłatnym wodospadem.

Kat nie próżnowała i doskoczyła do towarzysza włochatego - tyczkowatego chudzielca - celując w nerki, ale chybiła. No, w sumie trafiła, ale równie dobrze mogła chybić. Zadrapała go jedynie, nie było się czym chwalić. Pozwoliła towarzyszom zakończyć starcie.

Oparła się o kontuar i odetchnęła głęboko, bijąc się z myślami czy wrócić do pokoju po swój wierny nóż. Dylemat rozwiązał Max, ruszając w stronę źródła dziwnego mruczenia. Katharina odgarnęła ciemne kosmyki z twarzy, odczekała dwa uderzenia serca i ruszyła za towarzyszem. Rzecz jasna poruszała się o wiele ciszej. Lata praktyki.
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 14-03-2014 o 03:49.
Aro jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172