Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-02-2014, 12:40   #1
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
[WH 2Ed] Strażnicy Dróg



Strażnicy Dróg





***

- A bodajby wam wszystkim zaraza chwosty strawiła, psie syny!!! - Rudolf Holzkopf, oficer milicji hrabiego Edmunda von Bluchera z wrzaskiem odrzucił czytany właśnie list na stertę papierzysk zalegającą na jego stole.
- Pies wam mordę lizał! - rzucił jeszcze w gniewie ku pomiętej korespondencji. Powstał z impetem z krzesła, podchodząc energicznym krokiem do okna. Pod strażnicą zebrał się mały tłumek. Mdliło go na sam widok tłoczącej się tam bandy tępych gęb.

Nienawidził tej posady i było coraz gorzej. Odkąd ta zaszczana wojna przetoczyła się przez Imperium, gówno w jakim musiał się babrać przyjmowało iście legendarne proporcje. Wpierw sam Książę Elektor, pieprzona miłościwie im panująca ikona praworządności, wybrał się na wesołą wojaczkę, zabierając z prowincji książęcym dekretem większość przysposobionych do żelaza mężczyzn, a potem jeszcze zewsząd do Ostermarku wlała się jęcząca, głodna i pokaleczona hołota z połowy północnych prowincji. I ci Kislevczycy! Syny leciwej sabaki!

Splunął siarczyście przez okno, po czym uniósł wzrok, spoglądając niechętnie na rozciągającą się w oddali, okrytą półmrokiem krainę. Lody puszczały, śnieg ustępował. Nadchodziła wiosna. Tylko kwestią dni było, aż wiele nieprzejezdnych od miesięcy traktów wyłoni się znowu spod hałd białej zmarzliny. I wtedy się zacznie. Jak co roku dojdą go raporty o wyludnionych w dziwnych okolicznościach wsiach, morderstwach, gwałtach, herezjach i wszelkich bezeceństwach, które to lęgły się długimi tygodniami w odciętych od cywilizacji enklawach ciemnoty, zawiści i chłopskiej tępoty. Oto i duma Imperium! Szlachetni Obywatele!

I do tego ten cały poroniony pomysł tego sodomity von Bluechera! Oficer zmełł w ustach plugawe przekleństwo. Nadal nie pojmował jaka forma obłędu - wynikającego niechybnie z powszechnych aktów kazirodztwa występującego obficie w rodzinie włodarza okolicznych ziem - doprowadziła go do decyzji, że miast dofinansować obecną jeszcze, choć nieliczną milicję, bądź zatrudnić zaprawionych najemników z południa, on powierzy bezpieczeństwo tutejszych szlaków i wsi swoim szlachetnym obywatelom!

Powoli nabrał powietrza w płuca i wyprostował się na baczność. Ciężko było stwierdzić, czy po to, by dodać sobie przy tym wszystkim otuchy, czy nagle zrozumiał, że ktoś z tych na dole mógł zobaczyć go słabego i zgarbionego w oknie.

Urzędnicza posada nie pozbawiła go jeszcze do końca żołnierskiej aparycji. Nadal był wyjątkowo rosłym i szerokim w barach mężczyzna. Gdyby tylko nie ta pogłębiająca się pionowa w szpara w wydatnym niegdyś szlachetnym podbródku, który to z postępowaniem szparowego fenomenu coraz bardziej przypominał miniaturową dupę na twarzy... No i ten łój brzuszny rozlewający się obficie po zakamarkach znoszonego munduru setnika...

Wzdrygnął się, gdy do pokoju z hukiem wpadł jeden z jego ludzi. Chłopak miał zabandażowane pół gęby, pamiątkę po ostatniej próbie aresztowania bandy pijanych w sztok kozaków...
- łłyysty... łłaanie łłetniku - wydukał z wyraźnym bólem poszczerbionej żuchwy, wskazując przyniesiony ze sobą plik dodatkowej korespondencji.
- Huknij drzwiami jeszcze raz, a każe ci i resztę tej napuchniętej gęby oćwiczyć! - wyrwany z myśli oficer warknął wściekle, zamierzając się na zlęknionego młodzieńca kałamarzem. Na samą myśl o dalszej lekturze listów polecających, wniosków i żądań momentalnie rozbolała go głowa.

A pomyśleć, że miał jedynie wybrać z pozostałego w okolicy tatałajstwa i parchatego chudopacholstwa parę grupek w miarę zaradnych i niezbyt chciwych chojraków, którzy za nie-taki-znowu-marny grosz z kiesy hrabiego mieliby wspierać jego ludzi z milicji w patrolowaniu okolicznych ziem. Z pewnością po zimie niejeden chciałby uzupełnić nadwyrężoną kiesę... Ale tego się nie spodziewał. Gdy tylko ogłoszono dekret i związany z nim nabór, wybuchł prawdziwy obłęd. A to jakiś godny pożałowania zaściankowy szlachciura chciał upchnąć w nowych oddziałach swoich synów i powoływał się na dawne zasługi, a to odezwała się lokalna świątynia, nalegając na przyjęcie pragnących odkupić winy grzeszników. W pewnym momencie nawet wydawało mu się, że w tłumie na dole widział przebraną za chłopa niewiastę, grupę pijanych żaków i syna starego młynarza Ralfa, co to, jak powszechnie wiadomo, lewej od prawej odróżnić nie potrafił i niespodziewanie robił pod siebie, gdy tylko coś go dostatecznie rozbawiło. Chciało mu się wyć. A do tej pory nie otworzył nawet pisma z dziwną pieczęcią, która niepokojąco kojarzyła mu się z czarownikami z Altdorfu...

***

Czwórka naszych przyszłych Strażników Dróg po licznych przesłuchaniach, komisjach, przysięgach i wielu godzinach łażeniach od urzędnika do urzędnika i od strażnika do strażnika, w ogromnym ścisku, ciżbie i gwarze stłoczonego pod strażnicą tłumu... W końcu dobrana została w grupę i pokierowana do pobliskiego magazynu tekstylnego, gdzie czekał już na nich młody, lekko roztrzepany i wyraźnie zabiegany tego dnia przedstawiciel lokalnej straży miejskiej, za którą wedle tego, co zdążyli już obaczyć, robiła źle wyposażona, nieliczna i licho zmotywowana lokalna milicja.

Gdzieś w tej całej bieganinie dostrzegali też osoby przydzielone do innych grup i rzec trzeba było, że podobnie jak oni, persony to były wszelkiej możliwej profesji i - co określić dało się niechybnie po mordach - o różnym podejściu do prawa i kultury osobistej. Rzekłbyś, lochy wszystkie lokalne i cyrki otworzyli, i z kolorowej gromady, co się na ulice wylała na ślepo co dziesiątego wybierali. No, ale dużo się na nich nie napatrzyli, bo grupy jedna za drugą miasto Weiler opuszczały kierując się w różne strony świata, a oni jako jedni z ostatnich ostali.

- Szybko szybko -
rzucił strażnik, podkręcając fantazyjnie wąsa, który z racji młodego wieku i braku predyspozycji nie zdążył się jeszcze odpowiednio do podkręcania wykształcić.

Jegomość nie robił wielkiego wrażenia, ale to, co trzymał za uzdy już bardziej. Przywiódł do nich bowiem cztery konie z rzędem. A pierwszym co się w czteronogach w oczy rzucało to wielkie wypalone piętna na tylnych udach wierzchowców. Łacno było pomyśleć, że koniokrady sobie jakoś szczególnie konie strażników upodobały, że ci aż do takich krzykliwych rozwiązań się uciekać musieli.

Następnym, co im po uzdach w łapy wciśnięto, była stara pomięta mapa, o której rzec się dało tylko tyle, że większe grody w hrabstwie z grubsza akuratnie pokazywała, a w reszcie ino wrzosowiska, góry i co ważniejsze trakty się rozpoznać dało:


- Myśmy tu -
nakierował palucha na miasto Weiler. - A wam trzeba o tu... - wskazał brudny punkt na mapie i ciężko było określić, czy tam ktoś kałamarzem kropę walnął, czy to ino utrwalone przez wiek osady z brudnych łapsk były.
- Tam u podnóża gór faktoria jest, w której znajdziecie punkt straży i sierżanta Weissberga. On się najlepiej w okolicy orientować będzie i zapewne zleci wam, co robić dalej macie. Oczekiwać będzie jednak i na wasz raport z podróży, tedy po drodze zaglądać we wszelkie osady i obejścia macie, czy aby tam co się nie pichci, co wbrew prawu i obyczajom jest.
Zerknął na nich, nie do końca będąc najwyraźniej pewnym, czy wszystkie jego wyłuszczenia i dobrze pojęli.
- Jak widzicie, dwie drogi macie. Albo północą pojedziecie w stronę gór, o wrzosowiska się jedynie ocierając i wtedy starym traktem Brodatego Ludu dalej na południe. Albo od razu się na południe we Wrzosowiska zapuścicie, jeno próżno tam szukać tak przejezdnych i zacnych dróg, jak te przez nieludzi sporządzone, szczególnie po zimie. Wasz wybór, wasza wola. Bylebyście najpóźniej za tygodnie dwa u Weissberga stanęli z raportem. A rzeknę jeszcze, że łapska on na kasie strażniczej trzyma, tedy może za dobry raport wam grosz dodatkowy wypłacić.

To rzekłszy, młodzieniec upewnił się, że i uzdy i mapa bezpiecznie się w ich rękach znajdują i odwrócił się już na pięcie, by pospiesznie ruszać do dalszych, zapewne równie pilnych, obowiązków. Być może i rozpraszania niezadowolonego tłumu, tych co nadal pod strażnicą się głośno tłumili, mimo że do formacji przyjęci nie zostali.

Konie jakimi - zapewne tylko na czas służby - obdarzeni zostali, wyglądały i lepiej i gorzej niż można się było spodziewać. Najpotężniejszy z nich, podstarzały już siwy ogier wyraźnie do żywiołowych należał i gniewnie głową rzucał i prychał, drobna w porównaniu do niego kara klacz wyglądała za to na wcielenie płochliwości, ręki ludzkiej unikała jakoby ją w przeszłości jakieś krzywdy spotkały. Gdzieś pomiędzy były dwa gniade młodziki, jeden z nich z bokiem poznaczonym jakąś zarazą, co to powodowała, że sierść na dużej części ciała nie rosła i brzydka szaro-różowa plama się tam rozprzestrzeniała.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 15-02-2014 o 12:48.
Tadeus jest offline  
Stary 15-02-2014, 14:37   #2
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Ten mój - rzekł pierwszy z nowo mianowanych strażników podchodząc do zdrowego gniadoszka. Poklepał go po pysku i podsunął ogryzek pod nos.
- Hans Apfel jestem, możecie mi "Kieska" mówić - powiedział ochrypłym głosem do czekających jak krowa na rzeźnika pozostałych. - Mytnikiem byłem, ale los rzucił tutaj.

Ubrany w poznaczoną rdzą koszulę, spodnie i znoszone buty Hans nie był już młody, wyraźnie przekroczył już wiek który określano jako "średni", choć nie wkroczył w starczy. Widać też było zmęczenie na jego twarzy, oraz lekko czerwony nos świadczący o niechybnym umiłowaniu do trunków. Twarz był ogolona dość niechlujnie i z pewnością nie dziś. Na głowie Hans miał poobijany, podrdzewiały morion, spod którego wystawały rzednące siwe włosy związne w krótką kitkę. U pasa zaś sztylet i nabijaną guzami pałkę. Trzy noże w pochewkach przyczepił do bandolieru po ładownicach muszkietowych, który przepasywał mu pierś.
Tarczę z dębowych desek (na której wydać było resztki farby po barwach jakiegoś feudała) i włócznię umocował już do siodła. I jedno i drugie wyglądało jakby pochodziło z jakiegoś magazynu rezerw na zapyziałym zadupiu.

- Wybaczcie, że tak mało bojowy jestem, miecz i kirys w lombardzie zastawiłem. I pistolet zacny...- tu poklepał się po boku - ...z piękną prochownicą. Ale bez kieski trudno żyć. A was jak zwą? I skąd was tu przywiało?
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 15-02-2014 o 14:51.
TomaszJ jest offline  
Stary 15-02-2014, 17:14   #3
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
- Hans jestem.. - burknął tylko młodzik na zaczepkę dawnego mytnika, mytnika!
- ..ale mówcie mi Viktor. - dopowiedział przyglądając się z bliska wyraźnie chorowitemu gniademu młodzikowi starając się ocenić stan zdrowia zwierzęcia, a być może i przypominając sobie jakieś remedium ziołowe na widoczne zmiany skórne. Nie żeby był jakim specjalistą.

- Biorę staruszka.. - powiedział poprawiając rzemienie płaszcza i przerzucony przez ramię łuk. Siekierka przewieszona u pasa zwisała wzdłuż uda. Skórzana czapka przykrywała niesforną fryzurę która starała się wydostać spod niej.
Spojrzał pustym spojrzeniem szarych oczu i dokończył.
- ..no, chyba, że kto z was jest wytrawnym jeźdźcem co tą bestię utrzyma w ryzach.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 15-02-2014, 18:03   #4
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Hans S. przetrwania d20(+1 łatwy)= 14 porażka


Inspekcja chorego zwierzęcia, mimo najlepszych chęci młodzika nie przyniosła żadnych definitywnych odpowiedzi. A skoro nie wiadomo było za bardzo z jakim choróbskiem mieli do czynienia, to i ciężko było o dobranie odpowiedniego remedium. Niby receptur na podrażnienia skóry było wiele, ale może to jedynie objaw był, a w rzeczywistości o jakieś poważniejsze i mniej pospolite schorzenie chodziło? Jedyne co Hans był w stanie stwierdzić na podstawie swego doświadczenia, to że koń, mimo tego uszczerbku na aparycji, póki co przynajmniej, wydawał się całkiem sprawny fizycznie.
 
Tadeus jest offline  
Stary 15-02-2014, 18:37   #5
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
- Gunther Leuden. -

Niski, ochrypły głos należał do słusznej postury typa, który niezawodnie na myśl przywodził ciężkie poranki po nocy picia, tyle że po niewłaściwej stronie kufla. Rodzaj człowieka, który bez ceregieli załapie cię za szmaty i wyrzuci z gospody boś właściciela nadmiernie obraził i potłuczonych dzbanków należycie nie opłacił. Znać było w Guntherze rasowego wykidajłę. Morda niewyjściowa, uszy kalafiorowate od zbyt wielu karczemnych burd, nos złamany, źle zrośnięta brew, którą szyć musiał cokolwiek wstawiony felczer. Kilkudniowy zarost pokrywał kwadratową szczękę miarowo opadającą w rytm przeżuwania. Najgorsze było chyba spojrzenie - przekrwione i wodniste, w którym czaiła się groźba. Groźba, która bez pardonu przetrąciła by kolano, żeby nie musieć się powtarzać. Reszta osobnika też nie prezentowała się najszlachetniej. Byczy kark oplatała opończa z dyndającym kapturem. Niżej brudna kamizela opięta na beczkowatej piersi, która rozłaziła się w szwach. Łapy jak szynki, pokryte gęstą szczeciną wystawały z rękawów luźnej wełnianej koszuli sznurowanej na piersi. Proste spodnie w paski, wielokrotnie łatane i cerowane, spięte były pasem i wciśnięte w twarde, robotnicze buciory. Wprawnie wymierzony kopniak z takiego obuwia mógłby złamać piszczel, a jego właściciel najwyraźniej nie stronił od tego typu aktywności. Do paska przypięty wisiał drewniany nahaj, paskudny scyzor, obok metalowy puklerz i woreczek z podłej jakości tytoniem, który mężczyzna ustawicznie przeżuwał, co jakiś czas spluwając na ziemię. Na plecach, zawieszona w pętli, wisiała sporych gabarytów siekiera. Na ramieniu zwój liny, a w lichej torbie pęto pochodni i butelczyna taniego piwska. Strażnik na miarę swoich czasów.

Gunther kaszlnął, chrypnął i przepchnął się do przodu.

- Biorę Siwucha. -

Knajpiany ochroniarz ruszył leniwie w stronę narwanego ogiera, jakby to był kolejny pijany w sztok zabawowicz. Pewne było, że zwierz spróbuje go kopnąć, albo użreć, ale Leuden był na to gotowy. Trzeba pokazać bydlęciu kto tu rządzi to da się prowadzić jak wymuskana szlachecka kolasa. Albo pozna smak nahaja.
 

Ostatnio edytowane przez Dziadek Zielarz : 15-02-2014 o 18:42.
Dziadek Zielarz jest offline  
Stary 15-02-2014, 18:42   #6
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
- No, - bąknął łowczy - co Ci jest? - zapytał konia po czym zwrócił się do zebranych:
- Zna się z was kto na szkapach?
 
Dhratlach jest offline  
Stary 15-02-2014, 22:37   #7
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Co nieco i owszem, ale po co ryzyk. Lepiej niż jazda idzie mi rozróżnianie znaków na dupie końskiej wypalonych - z wysokości siodła odezwał się Hans.
- Rajtar ze mnie żaden. Myślę jednak, że trzeba się rozejrzeć za jakimś hrabiowskim proporczykiem na dzidę, by chamy wiedzieli że to służba jedzie, nie marudery.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 15-02-2014, 22:49   #8
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Czwarty z ludzi nie wyglądał bynajmniej na zbrojnego. Nie tylko nie miał przy sobie żadnej broni, jeśli nie uznać za takową kij, czy mały nóż, ale był odziany w habit, jaki zwykle nosili zakonnicy. Jeśli ktokolwiek miał wątpliwości co do jego zajęcia, to wygolona tonsura rozwiewała wszelkie wątpliwości. To był mnich.
- Jestem brat Cuthbert moi drodzy. – powiedział niezbyt głośno i spokojnie – Wierny wyznawca Pani Rhyi i Pana Taala.
Uśmiechnął się ciepło i powoli zbliżył się do karej, płochliwej klaczy mówiąc łagodnie.
- Witaj moja piękna. Spokojnie śliczna nikt Cię nie skrzywdzi. Nazwę Cię Gwiazdka. Podoba Ci się to imię?
Mówił próbując pogłaskać zwierzę po pysku.
- Znam się na leczeniu ludzi Viktorze, to może i coś poradzę na Twego konia. Przyjrzyjmy się.
Stwierdził Cuthbert chwilowo przerywając oswajanie płochliwej klaczy i podchodząc do chorego zwierzęcia.
- Nie wygląda to najlepiej. Wracając jednak do naszego zadania. Jak sądzicie? Może pojedziemy przez Wrzosowiska? Nic nie wiemy o okolicznych szlakach, a ten przynajmniej jest krótszy.
Zaproponował.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 16-02-2014, 00:15   #9
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Potężny Gunther dziarsko ruszył na narowistego konia, gotów pokazać mu, który z nich dwóch był w tej grupie dominującym samcem. Można było sądzić, iż zwierze instynktownie poczuje bezwzględność i siłę nowego właściciela i ulegnie jeszcze nim dojdzie do rękoczynów.

Gunther s. przetrwania d20= 15 porażka


Niestety nie tym razem. Koń wyczuł rzucone mu wyzwanie i miast ulec, wyrwał się potężnym szarpnięciem do góry, młócąc ostrzegawczo powietrze potężnymi kopytami.

Koń WW= 7 porażka
Gunther WW = 6 sukces


Inny pewnie straciłby zimną krew i trwożnie odskoczył w obawie o zęby i integralność własnego czerepu, Gunter jednak natarł na zwierzę, chwytając jego łeb i kark w silnym i stanowczym uścisku, gotowy w razie czego dopomóc sobie orężem. Koń zaszamotał się gniewnie. Mocno.

Gunther sprawność d20=2 sukces


Chwile trwali w pierwotnym, surowym boju siłaczy, aż ogier w końcu nie ochłonął i nie poddał się woli potężnego mężczyzny.

***

W tym samym czasie Brath Cuthbert próbował zupełnie innego podejścia, planując zaprzyjaźnić się ze zlęknioną klaczą.

Cuthbert s. przetrwania d20(+1 łatwy)=12 porażka


Gwiazdka mimo spokojnego tonu głosu i ostrożnych ruchów kapłana nie wyglądała na przekonaną. Co prawda dała się dotknąć, ale świętobliwy mąż wyczuwał jej przyspieszone bicie serca i widział w dużych, poczciwych oczach poza zrezygnowaniem i chwilową kapitulacją również głęboko zakorzeniony strach.

Chwilowo najwyraźniej pozostało mu zaakceptować taki stan rzeczy i przyjrzeć się uważnie gniademu wierzchowcowi, trawionemu tajemniczą chorobą

Cuthbert medycyna d20(-3 za inny gatunek)= 11 porażka


Niestety, nawet przygotowanie kapłańskie do posługi u Pana Leśnych Ostępów nie wyposażyło go w tym przypadku w potrzebną tu wiedzę.

***

Gdy tak konferowali, dywagowali i badali, w magazynie niespodziewanie pojawiła się nowa osoba. I rzec można było, że była to niespodzianka raczej przyjemna. W tym przypadku chodziło bowiem o całką urodziwą, choć wyraźnie zdyszaną i roztrzęsiona mieszczankę. Na oko można było rzec, iż liczyła nie więcej niż dwadzieścia pięć lat.
- Oh... mości dobrodzieje... ooh - poprawiła burze opadających jej na twarz czarnych loków. - Taka rada jestem, że jeszcze zdążyłam, nim wyjechaliście!
Oddychała ciężko, tak, że wyraźnie widać było zarysy falujących gwałtownie, niemal rozsadzających gorset piersi.
- Ponoć do faktorii jedziecie, ooh! - rzuciła cała pokraśniała z wysiłku. - Małżonek mój, kochany Paulik, się tam zatrudnił zeszłego lata do srogiej harówki, by mnie i córki nasze wśród biedy wszechobecnej wyżywić! - zaczęła opowiadać z przejęciem, nadal ciężko oddychając. - Wrócić miał przed zimą z zarobioną gotowizną, jednako do dzisiaj nic o nim nie słyszałam! - zaszlochała, jakoby wspomniała i szlachetnego męża i trudy ostatnich miesięcy - Każdego dnia do bogów się modlę, coby nie okazało się, że jacyś nikczemnicy go w drodze do domu napadli!
Spojrzała na nich dużymi, błyszczącymi oczami, w których pojawiać się już zaczęły pierwsze łzy.
- Zaklinam wasi błagam, dobrzy panowie! - padła teatralnie na kolana. - Jeśli w waszych sercach dobro gości, zechciejcie na miejscu o niego wypytać! Na imię ma Paul, Paul Kentner, pewnie go będą kojarzyć, bowiem jakiś czas temu stracił przy wyrębie część prawego ucha. Miejcie litość dla opuszczonej małżonki i porzuconych dzieci!
 
Tadeus jest offline  
Stary 16-02-2014, 01:42   #10
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Gdy dzielni woje zmagali się z końmi, Hans podjechał na swoim do magazynu, przywiązał go u wejścia po czym ruszył do środka, przez co - niestety - przegapił spotkanie z hojnie obdarzoną mieszczką. Okiem wypatrzył kwatermistrza i zaraz zaczął nawijkę
- Mości pan hrabia dobry pan, i ładne koniki nam wyszykował. Szkoda by się zmarnowały po drodze i tak sobie pomyślałem, że pewnie w tym całym zamieszaniu ktoś zwyczajnie zapomniał o obroku dla biednych zwierząt. Zresztą tak samo o jakiś barwach na grzbiet dla nas, prowiancie, proporczyku na drzewiec, czy nawet zwykłym, wojskowym kocu. Wam tak dobrze z oczu patrzy i napewno to nie wasza wina, jeno jakiś kocmołuch coś pokręcił...
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172