Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-02-2014, 11:40   #1
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
[WH 2Ed] Strażnicy Dróg



Strażnicy Dróg





***

- A bodajby wam wszystkim zaraza chwosty strawiła, psie syny!!! - Rudolf Holzkopf, oficer milicji hrabiego Edmunda von Bluchera z wrzaskiem odrzucił czytany właśnie list na stertę papierzysk zalegającą na jego stole.
- Pies wam mordę lizał! - rzucił jeszcze w gniewie ku pomiętej korespondencji. Powstał z impetem z krzesła, podchodząc energicznym krokiem do okna. Pod strażnicą zebrał się mały tłumek. Mdliło go na sam widok tłoczącej się tam bandy tępych gęb.

Nienawidził tej posady i było coraz gorzej. Odkąd ta zaszczana wojna przetoczyła się przez Imperium, gówno w jakim musiał się babrać przyjmowało iście legendarne proporcje. Wpierw sam Książę Elektor, pieprzona miłościwie im panująca ikona praworządności, wybrał się na wesołą wojaczkę, zabierając z prowincji książęcym dekretem większość przysposobionych do żelaza mężczyzn, a potem jeszcze zewsząd do Ostermarku wlała się jęcząca, głodna i pokaleczona hołota z połowy północnych prowincji. I ci Kislevczycy! Syny leciwej sabaki!

Splunął siarczyście przez okno, po czym uniósł wzrok, spoglądając niechętnie na rozciągającą się w oddali, okrytą półmrokiem krainę. Lody puszczały, śnieg ustępował. Nadchodziła wiosna. Tylko kwestią dni było, aż wiele nieprzejezdnych od miesięcy traktów wyłoni się znowu spod hałd białej zmarzliny. I wtedy się zacznie. Jak co roku dojdą go raporty o wyludnionych w dziwnych okolicznościach wsiach, morderstwach, gwałtach, herezjach i wszelkich bezeceństwach, które to lęgły się długimi tygodniami w odciętych od cywilizacji enklawach ciemnoty, zawiści i chłopskiej tępoty. Oto i duma Imperium! Szlachetni Obywatele!

I do tego ten cały poroniony pomysł tego sodomity von Bluechera! Oficer zmełł w ustach plugawe przekleństwo. Nadal nie pojmował jaka forma obłędu - wynikającego niechybnie z powszechnych aktów kazirodztwa występującego obficie w rodzinie włodarza okolicznych ziem - doprowadziła go do decyzji, że miast dofinansować obecną jeszcze, choć nieliczną milicję, bądź zatrudnić zaprawionych najemników z południa, on powierzy bezpieczeństwo tutejszych szlaków i wsi swoim szlachetnym obywatelom!

Powoli nabrał powietrza w płuca i wyprostował się na baczność. Ciężko było stwierdzić, czy po to, by dodać sobie przy tym wszystkim otuchy, czy nagle zrozumiał, że ktoś z tych na dole mógł zobaczyć go słabego i zgarbionego w oknie.

Urzędnicza posada nie pozbawiła go jeszcze do końca żołnierskiej aparycji. Nadal był wyjątkowo rosłym i szerokim w barach mężczyzna. Gdyby tylko nie ta pogłębiająca się pionowa w szpara w wydatnym niegdyś szlachetnym podbródku, który to z postępowaniem szparowego fenomenu coraz bardziej przypominał miniaturową dupę na twarzy... No i ten łój brzuszny rozlewający się obficie po zakamarkach znoszonego munduru setnika...

Wzdrygnął się, gdy do pokoju z hukiem wpadł jeden z jego ludzi. Chłopak miał zabandażowane pół gęby, pamiątkę po ostatniej próbie aresztowania bandy pijanych w sztok kozaków...
- łłyysty... łłaanie łłetniku - wydukał z wyraźnym bólem poszczerbionej żuchwy, wskazując przyniesiony ze sobą plik dodatkowej korespondencji.
- Huknij drzwiami jeszcze raz, a każe ci i resztę tej napuchniętej gęby oćwiczyć! - wyrwany z myśli oficer warknął wściekle, zamierzając się na zlęknionego młodzieńca kałamarzem. Na samą myśl o dalszej lekturze listów polecających, wniosków i żądań momentalnie rozbolała go głowa.

A pomyśleć, że miał jedynie wybrać z pozostałego w okolicy tatałajstwa i parchatego chudopacholstwa parę grupek w miarę zaradnych i niezbyt chciwych chojraków, którzy za nie-taki-znowu-marny grosz z kiesy hrabiego mieliby wspierać jego ludzi z milicji w patrolowaniu okolicznych ziem. Z pewnością po zimie niejeden chciałby uzupełnić nadwyrężoną kiesę... Ale tego się nie spodziewał. Gdy tylko ogłoszono dekret i związany z nim nabór, wybuchł prawdziwy obłęd. A to jakiś godny pożałowania zaściankowy szlachciura chciał upchnąć w nowych oddziałach swoich synów i powoływał się na dawne zasługi, a to odezwała się lokalna świątynia, nalegając na przyjęcie pragnących odkupić winy grzeszników. W pewnym momencie nawet wydawało mu się, że w tłumie na dole widział przebraną za chłopa niewiastę, grupę pijanych żaków i syna starego młynarza Ralfa, co to, jak powszechnie wiadomo, lewej od prawej odróżnić nie potrafił i niespodziewanie robił pod siebie, gdy tylko coś go dostatecznie rozbawiło. Chciało mu się wyć. A do tej pory nie otworzył nawet pisma z dziwną pieczęcią, która niepokojąco kojarzyła mu się z czarownikami z Altdorfu...

***

Czwórka naszych przyszłych Strażników Dróg po licznych przesłuchaniach, komisjach, przysięgach i wielu godzinach łażeniach od urzędnika do urzędnika i od strażnika do strażnika, w ogromnym ścisku, ciżbie i gwarze stłoczonego pod strażnicą tłumu... W końcu dobrana została w grupę i pokierowana do pobliskiego magazynu tekstylnego, gdzie czekał już na nich młody, lekko roztrzepany i wyraźnie zabiegany tego dnia przedstawiciel lokalnej straży miejskiej, za którą wedle tego, co zdążyli już obaczyć, robiła źle wyposażona, nieliczna i licho zmotywowana lokalna milicja.

Gdzieś w tej całej bieganinie dostrzegali też osoby przydzielone do innych grup i rzec trzeba było, że podobnie jak oni, persony to były wszelkiej możliwej profesji i - co określić dało się niechybnie po mordach - o różnym podejściu do prawa i kultury osobistej. Rzekłbyś, lochy wszystkie lokalne i cyrki otworzyli, i z kolorowej gromady, co się na ulice wylała na ślepo co dziesiątego wybierali. No, ale dużo się na nich nie napatrzyli, bo grupy jedna za drugą miasto Weiler opuszczały kierując się w różne strony świata, a oni jako jedni z ostatnich ostali.

- Szybko szybko -
rzucił strażnik, podkręcając fantazyjnie wąsa, który z racji młodego wieku i braku predyspozycji nie zdążył się jeszcze odpowiednio do podkręcania wykształcić.

Jegomość nie robił wielkiego wrażenia, ale to, co trzymał za uzdy już bardziej. Przywiódł do nich bowiem cztery konie z rzędem. A pierwszym co się w czteronogach w oczy rzucało to wielkie wypalone piętna na tylnych udach wierzchowców. Łacno było pomyśleć, że koniokrady sobie jakoś szczególnie konie strażników upodobały, że ci aż do takich krzykliwych rozwiązań się uciekać musieli.

Następnym, co im po uzdach w łapy wciśnięto, była stara pomięta mapa, o której rzec się dało tylko tyle, że większe grody w hrabstwie z grubsza akuratnie pokazywała, a w reszcie ino wrzosowiska, góry i co ważniejsze trakty się rozpoznać dało:


- Myśmy tu -
nakierował palucha na miasto Weiler. - A wam trzeba o tu... - wskazał brudny punkt na mapie i ciężko było określić, czy tam ktoś kałamarzem kropę walnął, czy to ino utrwalone przez wiek osady z brudnych łapsk były.
- Tam u podnóża gór faktoria jest, w której znajdziecie punkt straży i sierżanta Weissberga. On się najlepiej w okolicy orientować będzie i zapewne zleci wam, co robić dalej macie. Oczekiwać będzie jednak i na wasz raport z podróży, tedy po drodze zaglądać we wszelkie osady i obejścia macie, czy aby tam co się nie pichci, co wbrew prawu i obyczajom jest.
Zerknął na nich, nie do końca będąc najwyraźniej pewnym, czy wszystkie jego wyłuszczenia i dobrze pojęli.
- Jak widzicie, dwie drogi macie. Albo północą pojedziecie w stronę gór, o wrzosowiska się jedynie ocierając i wtedy starym traktem Brodatego Ludu dalej na południe. Albo od razu się na południe we Wrzosowiska zapuścicie, jeno próżno tam szukać tak przejezdnych i zacnych dróg, jak te przez nieludzi sporządzone, szczególnie po zimie. Wasz wybór, wasza wola. Bylebyście najpóźniej za tygodnie dwa u Weissberga stanęli z raportem. A rzeknę jeszcze, że łapska on na kasie strażniczej trzyma, tedy może za dobry raport wam grosz dodatkowy wypłacić.

To rzekłszy, młodzieniec upewnił się, że i uzdy i mapa bezpiecznie się w ich rękach znajdują i odwrócił się już na pięcie, by pospiesznie ruszać do dalszych, zapewne równie pilnych, obowiązków. Być może i rozpraszania niezadowolonego tłumu, tych co nadal pod strażnicą się głośno tłumili, mimo że do formacji przyjęci nie zostali.

Konie jakimi - zapewne tylko na czas służby - obdarzeni zostali, wyglądały i lepiej i gorzej niż można się było spodziewać. Najpotężniejszy z nich, podstarzały już siwy ogier wyraźnie do żywiołowych należał i gniewnie głową rzucał i prychał, drobna w porównaniu do niego kara klacz wyglądała za to na wcielenie płochliwości, ręki ludzkiej unikała jakoby ją w przeszłości jakieś krzywdy spotkały. Gdzieś pomiędzy były dwa gniade młodziki, jeden z nich z bokiem poznaczonym jakąś zarazą, co to powodowała, że sierść na dużej części ciała nie rosła i brzydka szaro-różowa plama się tam rozprzestrzeniała.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 15-02-2014 o 11:48.
Tadeus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172