Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-02-2014, 08:44   #1
 
Neoworld's Avatar
 
Reputacja: 1 Neoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputację
[wfrp 2ed.] Potęga Imperium!

Wprowadzenie

Zanim rozpocznę swój wywód. Chciałbym się przedstawić.
Nazywam się: Johan Openheimmer, Imperialny skryba i kronikarz.
Pierwsze strony tej kroniki zawierają pozornie nie istotne informacje. Wierzcie mi na słowo, że są kluczowe do zrozumienia całej sytuacji.
Proszę poświęcić im równą uwagę.


Chwała jedynemu Imperatorowi!
Johan Openheimmer





***


Wszystko rozpoczęło się w karczmie pod walecznym kozłem, podczas wyjątkowo aktywnej nocy.

Music

Tej właśnie nocy ów czwórka była w karczmie. Początkowo się nawet nie znali. Kiedy rozpętały się bójki każdy z nich został wciągnięty do tańca pięści i zabawy. Podejrzewam że to wzajemny podziw bojowych umiejętności ostatecznie posadził ich przy jednym stole. Niestety jedynym który został. Na szczęście nie było śmiertelnych ofiar.

***

Pod Walecznym Kozłem

Architekt tego przybytku postawił na solidną drewnianą konstrukcję z kamiennymi ścianami. Masywne okute drzwi strzegą wejścia do karczmy. Okna również posiadają solidnie wyglądające okiennice. Dach pokrywa drewniany łupek. Trzy kominy wyrastają z niego, każdy z kominów wyrzuca kłęby dymu.
Wnętrze karczmy było by przepiękne, gdyby nie rodzaj ludzi, który tam przysiaduje. Drewniana konstrukcja podtrzymuje dach na licznych belkach. Każdy bela oprawiony w blat pełni rolę mniejszego stołu z czterema krzesłami. Znajdziemy tam również większe stoły, stojące na czerech nogach z dostawionymi ławami z dwóch stron. Przy ławach jednak ktoś postanowił zaoszczędzić na oparciach. Tu i ówdzie zakrząta się kilka taboretów.
Na samym środku sali stoi kamienne palenisko, nad którym cierpliwie ruszt na świniaka czeka.
Zaś na samym tyle rozciąga się równie masywny bar. Za którym karczmarz swe trunki wlewa, oraz drzwi na zaplecze pilnuje.
 
__________________
Extra! Extra! Read all about it!

Nothing to read right now! :P

Ostatnio edytowane przez Neoworld : 26-02-2014 o 16:01.
Neoworld jest offline  
Stary 20-02-2014, 21:35   #2
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Drzwi do karczmy odtworzyły się z hukiem, a w ich miejsce pojawiła się uzbrojona postać. Piwa karczmarzu! Ino prędko, bo pić mi się chce jak cholera. - Krzyknął przybysz. Lecz ów człowiek nie usłyszał go dokładnie gdyż w karczmie panował okropny hałas i ogólny harmider. No cóż, to już ta pora kiedy chłopy się napiją i burdy zaczynają. Wtem jakiś chuderlak pojawił się przed nim z kawałkiem krzesła w ręku i szyderczym uśmiechem na twarzy. Z miejsca dostał w pysk i legł jak długi. Po nim zaszło mu drogę jeszcze kilku śmiałków, każdy z hukiem wylądował na glebie. Koniec końców stanął przed karczmarzem zamówił piwo, spojrzeniem wymiótł najbliższy stolik i zasiadł przy nim powoli sącząc napój.
 

Ostatnio edytowane przez Dekline : 20-02-2014 o 21:37.
Dekline jest offline  
Stary 20-02-2014, 22:12   #3
 
Demoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodze
Przy barze siedziała, jak co dzień, znana dobrze wszystkim tubylcom postać. Piła piwo, jak co dzień, a właściwie to opróżniała już n-ty kufel. Postać wzrok miała mglisty, mimo to rozwaliła się wygodnie na swym zydelku, opierając się na łokciu o ladę baru. Karczmarz nawet nie zwracał na nią uwagi. Pucował kieliszek szmatą brudną jak podeszwy butów, rozmazując jedynie na nim syf.

Wtem zgromadzonych dobiegł dźwięk pierwszego połamanego krzesła. Na wcześniejsze krzyki i bluzgi nikt nie zwracał uwagi, było to codziennością, jednakowoż burda była już czymś, do czego należało się ustosunkować. Karczmarz przerwał wykonywaną czynność, omiótł wzrokiem wnętrze pomieszczenia, zawieszając go na czwórce młokosów rozpoczynających awanturę. Pokręcił z niesmakiem głową, po czym przeniósł spojrzenie na postać przy barze.

- Vlad?
- Hmmppff?!
- Nadeszła okazja żebyś uregulował poprzedni miesiąc. Wczoraj przyszła nowa dostawa wina, nie chcę tego stracić...
- Się wie, szefie, ale jedno jest moje! - Krzyknęła postać, poderwawszy się z zydelka. Wyglądało to jak nagłe otrzeźwienie, wzrok Vlada przestał być mglisty, w momencie stając się przenikliwym jak trochę wcześniej tego dnia. Ręka drgnęła, odruchowo szukając rękojeści rapiera, jednak Vlad się wstrzymał. Miast tego chwycił swój kufel i, opróżniwszy go do cna, chwycił pewnie prawą ręką, lewą zaś podnosząc w górę.

- Ty! Tak ty, skurwegosynie, do ciebie mówię! Takiś twardy? To chodźże tu, obszczymurze, chędożony przez małpy, sprawdź się ze mną! - Ostatnie słowa wykrzykiwał już idąc w kierunku awanturnika.
Ten zaś najwyraźniej stracił ochoty do burdy, gdyż rozejrzawszy się po towarzyszach zaczął się cofać. Zza niego wyskoczył jednak jeden z kompanów i z okrzykiem na ustach oraz nogą od stołu w ręce popędził na Vlada. Awantura się rozpoczęła.

Cassian już nie patrzył, komu daje w ryło. Kufla już dawno nie miał, przez jego ręce przewinęły się nogi od wszystkich mebli jakie Gross miał w swojej karczmie, prawdopodobnie przez owe ręce przewinął się także Gross osobiście - Vlad nie umiał tego dokładnie ocenić. Był w swoim żywiole, nie przeszkadzało mu ani podbite oko, ani najwyraźniej uszkodzona noga. Bił obiema rękami, kopał, skakał, gryzł no i używał swojego ulubionego ciosu głową. Nie czuł bólu, był tak pijany (jak co dzień) że takie błahe bodźce już dawno przestały do niego docierać.

Jednak w końcu nadeszło zjawisko, które nakazało mu się skupić. Jeden z obecnych nie tylko nie padł od pierwszego ciosu, ale na dodatek wcale go nie przyjął. Uniknął także drugiego, trzeciego, piątego i dziesiątego, aż w końcu do Vlada zaczęły dochodzić inne dźwięki niż ryk obecnych. Jego przeciwnik najwyraźniej próbował mu coś powiedzieć.

- Vlad? Vlad, uspokój się, to ty? Vlad!

Awanturnik wreszcie skupił wzrok. To, co zobaczył, zaskoczyło go jak dawno, dawno nic.

- O, kurwa, Hugo!?
 
Demoon jest offline  
Stary 28-02-2014, 13:20   #4
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Niech cię diabli wezmą! - Rudowłosy osiłek walnął pięścią w poznaczony licznymi szczerbami blat, aż podskoczyły stojące na stole kufle, dzbanki i talerze. - To moja dziewczyna! - wrzasnął.
Sękatym łapskiem wskazał na dziewczynę siedzącą na stołku obok Hugo i ze spokojem popijająca wino.
Zaczepiony spojrzał najpierw na dziewczynę, która pokręciła głową.
- Ona ma inne zdanie - odparł spokojnie Hugo.
- Co ty sobie myślisz? - Osiłek podniósł głos i pochylił się w stronę Hugona. Jego dech zawierał ilość alkoholu zdolną zwalić z nóg wołu. - Sądzisz, że na mnie robi wrażenie twój fircykowaty wygląd i wielkopańskie maniery? - żeglarz coraz bardziej się nakręcał. - Ty i te twoje koroneczki... Pewnie chłopców wolisz, lalusiu - dodał, wbrew oczywistym faktom.

Na Hugonie niewiele rzeczy robiło wrażenie, a z niepochlebnych epitetów - prawie żaden. Są jednak rzeczy, których nie należało tolerować.
Hugo chlusnął zawartością kufla w oczy osiłka, a potem błyskawicznie zerwał się na równe nogi. Celny kopniak... i jego oponent na dobrych parę godzin mógł zapomnieć o jakichkolwiek niewiastach. Celne uderzenie kantem dłoni w szyję posłało zwiniętego w kłębek przeciwnika do krainy snów.

- Pani wybaczy - rzucił Hugo do swej towarzyszki, po czym zręcznym ruchem posłał stołek pod nogi nadbiegających kompanów powalonego osiłka.
Jeden potknął się i zwalił jak długi. Nim zdołał się podnieść, któryś z kompanów nadepnął mu na dłoń.
Jeden z pozostałej czwórki oberwał celnie rzuconym, w połowie niemal pełnym, dzbanem i, zalany piwem, dołączył do leżących na niezbyt czystej podłodze.

W karczemnej bójce warto pamiętać o paru zasadach. Po pierwsze - nie należy wyciągać broni. Ostrej. Trup nie sprzyja uzyskaniu porozumienia, a i ze strażą trudniej się dogadać.
Po drugie - trzeba uważać, bowiem zazwyczaj każdy walczy z każdym.
A po trzecie - dobrze się odgrodzić od pozostałych czymś solidnym. Taki barman, na przykład, ma o tyle dobrze, że między nim a walczącymi znajduje się szeroka lada.
Hugo lady do dyspozycji nie miał, ale przewrócony stół częściowo spełnił swoje zadanie, powstrzymując napór nacierających wrogów.
Być może napastników zrobiłoby się więcej gdyby nie to, że jakiś dureń, zapewne pragnący zagarnąć dla siebie całą zawartość butelek i baryłek, wszczął awanturę, mająca na celu pozbycie się konkurencji.
Ktoś wyleciał przez okno, ktoś wyturlał się przez drzwi, paru ktosiów legło na podłodze, a na przeciw Hugona stało już tylko dwóch rozsierdzonych pijaczków.
Pierwszy padł, gdy na jego czaszce roztrzaskała się butelka, drugiego trzeba było walnąć pięścią w nieogoloną szczękę, a potem poprawić po raz drugi, solidnym hakiem. Potraktowany w ten sposób pijaczek zrobił malowniczego zeza i zwalił się na podłogę.

Ze znajdujących się na stole trunków nic nie zostało - wszystkie naczynia znalazły się na podłodze w chwili, gdy przewrócił się stół.
Hugo zaklął pod nosem gdy zorientował się, że nie tylko diabli wzięli jedzenie, ale i zniknęła towarzysząca mu dziewczyna, najwyraźniej niepewna, jak zakończy się awantura.

Jak się okazało, dotarcie do lady i uzupełnienie zapasu trunków okazało się ciut utrudnione. Egoista, broniący dostępu do kontuaru, nie zamierzał ustępować, uparcie zwalczając wszelkie próby podejmowane przez spragnioną konkurencję. Ale w postawie i twarzy miotającego się przed barem jegomościa było coś znajomego.

Hugo uniknął jednego i drugiego ciosu, uchylił się przed kolejnym, aż wreszcie do tamtego dotarło, że coś jest nie tak.
- Vlad, uspokój się! - powtórzył po raz kolejny Hugo i zobaczył, jak na obliczu tamtego pojawia się pełen zdziwienia i rozpoznania uśmiech.
 
Kerm jest offline  
Stary 04-03-2014, 10:43   #5
 
Prince_Iktorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Prince_Iktorn ma wyłączoną reputację

Skrzeczenie ptaków nad dzielnicą portową Altdorfu witało nowych przybyszy odwiedzających stolicę. Przepływająca przez całe miasto rzeka, stanowiąca jedną z głównych arterii komunikacyjnych, wraz z nadejściem wiosennych roztopów powracała do życia. I choć jej nurtem nadal spływało dużo lodowych brył, to w powietrzu czuło się już zbliżającą się wiosnę. Małe rzeczne statki i barki co i rusz wpływały i wypływały, widać było także pojawiające się pierwsze tratwy flisaków, spławiających drewno do stolicy. Zapach smoły i ryb unoszący się nad brzegami rzeki, co jakiś czas był wywiewany przez podmuch chłodniejszego wiatru, tylko po to, by wraz z ptakami powrócić.

Wysoki, dość szczupły blondyn w znoszonym stroju zeskoczywszy na pomost portowy spojrzał na miasto. Altdorf, stolica Imperium wiele się nie zmienił od jego ostatniej wizyty. Gdzieniegdzie na dachach widać jeszcze było zbite grudy śniegu, mieniące się w późnym, popołudniowym słońcu różnymi odcieniami bieli i szarości. Wyślizgane deski pomostu nieuważnym mogły grozić szybką kąpielą, jednak on przeszedł pewnie. Po krótkim pożegnaniu z kapitanem barki kupieckiej, ruszył w głąb miasta. Tu spotkało go pierwsze miłe zaskoczenie, od jego ostatniej wizyty położono bruk na przyportowe uliczki, i chociaż jak zaraz się przekonał, kamienie też potrafią być śliskie, to przynajmniej przybysze nie musieli już brodzić w błocie.

Ludzie jednak się nie zmienili. Marynarze ładowali i rozładowywali statki, urzędnicy odmierzali towary a kupcy zajadle kłócili się z urzędnikami. Żebracy przesiadywali na schodach domów, karczm i magazynów, podobnie jak dziwki otulone w płaszcze dla ochrony przez zimnem, które jednak szybko rozchylały, gdy zachodziła potrzeba pokazania ,,towaru”. Mężczyzna z lekkim uśmiechem na ustach i żalem w oczach pokręcił przecząco głową gdy jedna z nich oderwała się spod ściany karczmy i ruszyła w jego stronę. Idąc dalej pewnie spojrzał na dwóch osiłków grających w kości na beczce, którzy dokładnie taksowali wzrokiem wszystkich przechodniów. Zawinięty w koce i derki i niesiony na plecach dwuręczny miecz może nie stanowił zagrożenia (trzeba by wszak dobyć go do walki), ale krótki miecz tileańskiej roboty przypasany na biodrach sprawiał wrażenie szybko wyskakującego z pochwy. Po krótkiej wymianie spojrzeń, dryblasy wróciły do swojej ,,gry” spoglądając na innych podróżnych.

Przybysz skierował się do znanej sobie karczmy, ,,Pod Walecznym Kozłem”
Gdy dotarł na miejsce, zbliżał się wieczór. Karczma zapraszała ciepłem i gwarem, a także zapachami z kuchni. Wnętrze było ciepłe, wygrzane zarówno przez klientów, jak i ciągle gotującą się strawę. Oględziny pomieszczenia pozwoliły mu szybko odnaleźć karczmarza, którego łysa, ozdobiona wielkimi wąsami i poorana bliznami twarz rozszerzyła się w uśmiechu na jego widok.

- Zygfryd! Chodź, chodź tutaj! – karczmarz machnął ręką w stronę przybysza. – Przy ogniu jest dobre miejsce. – dodał.
- Witaj Baryło. – blondyn uśmiechnął się do karczmarza, po czym gdy zauważył cień na twarzy wąsacza, spytał
Coś nie tak?
- Przypomniałem sobie ilu z naszych chłopaków z kompanii, tych którzy wiedzieli o Baryle, jeszcze żyje. Tutaj jestem tylko Gross…
- Żyją, nie żyją, ważne, że my żyjemy. Rozchmurz się. Przeżyliśmy obaj. Ty masz dom, karczmę a ostatnio mówiłeś coś o ustatkowaniu się, jak słyszałem?
- Ech tam, była taka jedna, ale strasznie płochliwa, co coś próbuję ruszyć to boję się że coś nie tak zrobię i… z czego się chichrasz Zigi?
– zakończył z groźba w głosie.
- Gross Baryła, najtwardszy sierżant spośród wszystkich Nulnijskich zaciężnych, a do baby boi się odezwać, eee to znaczy uważnie bada sytuację aby podjąć odpowiednie działania – dodał szybko podnosząc ręce w obronnym geście.
- A ty co, Zigi cwaniaczku? Dalej tej swojej szukasz? – odbił piłeczkę karczmarz, po czym przemówił po Tileańsku -<U Inkwizycji? Z nimi lepiej jak najmniej się stykać, przyjacielu. Zwłaszcza teraz. >
- <A owszem, szukam. I w końcu znajdę. Myślałem, że znalazłem przynajmniej tego dowódcę knechtów, ale okazało się że to nie on. Podróż na darmo. > - poważniejszym tonem odpowiedział Zygfryd. - A powiedz co nowego w mieście słychać? Coś nie tak z Oficjum? – przeszedł na Imperialny.

- Widzisz Zigi, sprawy mają się następująco.- Karczmarz przeszedł trochę dalej, za ławę, gdzie zaczął czyścić kieliszki. – Parę dni temu do miasta przyjechał syn Stirlandzkiego Elektora. Ze świtą, zbrojnymi, normalnie. No i dał swoim wolny dzień w stolicy, coby się chłopcy zabawili. A jak zaczęli się bawić, to w końcu trafili pod Barani Łeb, gdzie sporo zaciężnych z Oficjum przesiaduje. Na początku grali, pili i dobrze było, ale potem się pokłócili. Teraz to już zaraza wie o co poszło. O dziwki? Ktoś tam ponoć miał dociążane kości, dość, że zrobiła się burda. Problem w tym, że jakiś matoł wyciągnął broń. A wiesz jak to potem jest. Co tu dużo mówić, były trupy i ranni, po obu stronach. Młody Elektorczyk poleciał na skargę do Pałacu, a Inkwizycja też. Jak się obie grupy spotkały na stopniach przed komnatą audiencyjną, to ponoć ludzie myśleli że regularna bitwa będzie. Ale jakoś załadzili sprawę. Tylko że teraz Straż Miejska biega jak kot z pęcherzem i uważać trzeba, coby im w oczy nie leźć.
- Stirlandczyki i Oficyjelni zaciężni, mówisz? A co z… -
Zygfryd urwał,
widząc że wzrok karczmarza kieruje się gdzie indziej, ponad jego ramieniem.

Usłyszał trzask łamanego krzesła. Gross przerwał rozmazywanie brudu na kielichu, omiótł wzrokiem wnętrze pomieszczenia, zawieszając go na czwórce młokosów rozpoczynających awanturę. Pokręcił z niesmakiem głową, po czym przeniósł spojrzenie na postać siedzącą z drugiej strony baru.

- Vlad?
- Hmmppff?!
- Nadeszła okazja żebyś uregulował poprzedni miesiąc. Wczoraj przyszła nowa dostawa wina, nie chcę tego stracić...
- Się wie, szefie, ale jedno jest moje!
- Krzyknęła postać, poderwawszy się z zydelka. Wyglądało to jak nagłe otrzeźwienie, Zygfryd ujrzał jak ruchy człowieka, którego uznał za pijaczka, nagle stały się szybkie i pewne gdy ten ruszył naprzeciw awanturnikom.
- Proszę, proszę, dorobiłeś się ochroniarza, Baryło?
- Niezupełnie, mój drogi, ale coś w ten deseń.
– Odparł ze szczerym uśmiechem karczmarz.

W chwili gdy nieznajomy nazywany Vladem z wielką wprawą robił porządek z grupą opryszków, Zigi poczuł chwyt na swoim ręku.
- A co wy tu gadacie, co? – Słowa dobywały się z ust razem z odorem mocnej przepalanki – Że niby co, Stirlandczyki ma..ma..matoły są? – Lekko chwiejący się na nogach, mocno zbudowany mężczyzna trzymał Siegfrieda za ramię, drugi stał obok, patrząc nieprzyjaźnie.
- Znaku elektorskiego nie nosisz, siadaj i napij się jeszcze, albo Vlad i was uspokoi… - karczmarz próbował wstać, ale towarzysz pijanego pchnął go z powrotem na ławę.
-<A już myślałem, że to będzie w miarę spokojny wieczór>- odezwał się karczmarz po Tileańsku. -<Tylko proszę cię, żadnych trupów, bo mnie straż do wieży wsadzi..>
- A co ty tam śpiewasz? Hę? Do ciebie mówię, tłuściochu!
- A prosi, bym wam życie darował.
– Zygfryd uśmiechnął się szeroko do zaskoczonego łobuza, zaciskając rękę wokół baraniego udźca.
Oprych wzmocnił chwyt, ale natychmiast go rozluźnił, gdy barania kość trafiła go dokładnie w czoło, posyłając na podłogę. Karczmarz odchylił się do tyłu, krzycząc do dziewek – Na zaplecze! Już!
W międzyczasie, Zigi poderwał się na nogi, stając twarzą w twarz z drugim opryszkiem. Pierwszy cios tamtego tylko śmignął mu koło ucha, a drugiego nie miał okazji zadać, gdyż cios pięścią jaki zainkasował, odesłał go prosto w ciżbę pozostałych gości.
Widać było jak na dłoni, że bójka zaczyna żyć własnym życiem, widocznie niektórzy mieli jakieś urazy także między sobą. Karczma zamieniła się w wir pięści, kopniaków i latających kufli. Zygfryd torował sobie drogę w tłumie przy pomocy wielkiej ławy, którą wywijał, obalając po kilku ludzi na raz. Gdy w końcu cofnął się, aby oprzeć się na stole i nabrać oddechu, zobaczył, jak jeden z nowych gości, nie zwracając uwagi na rozróbę spokojnie zamówił piwo u karczmarza, a ten zabijaka nazwany Vladem witał się innym jakby byli braćmi, co to właśnie się odnaleźli.
- Posłałem chłopaka, co by Straży wyglądał – odezwał się karczmarz - Mam nadzieję że zanim przylezą, tutaj się uspokoi…
 
__________________
-To, że 99% ludzi jest innego zdania niż Ty, wcale nie znaczy, że to oni mają rację.

Ostatnio edytowane przez Prince_Iktorn : 05-03-2014 o 09:27.
Prince_Iktorn jest offline  
Stary 19-03-2014, 12:09   #6
 
Neoworld's Avatar
 
Reputacja: 1 Neoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputację
Zamieszki ustały, a do wzroku naszej czwórki doszła kobieca postać. Estaliczycy nie mieli wątpliwości, to była:

Isabelle Delavega Rodrigez
Isabelle Delavega Rodrugez.jpg
Mistrzyni fechtunku na usługach samego Imperatora, oraz kochanka niezliczonej ilości mężczyzn. W szczególności z swojej rodzimej Estalii. Plotki mawiają że seniore Hugo i Valad mogli by ją lepiej znać... Z racji niejasnych źródeł pozostawiam to jako plotki.

Pewna jest propozycja którą im dała. A wyglądała ona następująco:

Isabelle usiadła na jednym z nielicznych pozostałych taboretów, uprzednio podnosząc go zwinnym ruchem prawej nogi z podłogi. Zza pazuch wyjęła czerwone niczym krew jabłko i zaczęła je pocierać. W trakcie tych czynności rzekła:

"Długo was obserwuję moi mili Panowie, każdy z was jest coraz lepszy i pewnie niebawem będziecie u szczytu swoich umiejętności. Co powiecie na pracę która wam zapewni dobrobyt do końca swoich dni?"

Przerwała pocieranie jabłka. Wyjęła zwój zza paska i położyła na blacie. Na zwoju widoczna była Imperialna pieczęć. Po czym dodała:

"To jest wasze zlecenie, jak chcecie mogę je wam przeczytać"

Bella pokazała szyderczy uśmiech. Czekając na odpowiedź z dużym szelestem wgryzła się w jabłko.
 
__________________
Extra! Extra! Read all about it!

Nothing to read right now! :P

Ostatnio edytowane przez Neoworld : 24-03-2014 o 09:47.
Neoworld jest offline  
Stary 24-03-2014, 14:40   #7
 
Demoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodze
- Bella Isabella, czemu tak szybko wyszłaś ostatnio? - Uśmiechnął się, gdy już udało mu się scentrować wzrok i rozpoznać rozmówczyni. - Do czego mnie znowu potrzebujesz, kochanie? - Podszedł do kobiety i podjął próbę objęcia jej smukłego ciała.
Niestety, Izabela nie była tym aktualnie zainteresowana, co uświadomiła Vladowi podcięciem nogi, tak, że przeleciał obok jej zydelka i zatrzymał się dopiero na ladzie. Widać było, jak pokręcił głową, a gdy się odwrócił, perfidny uśmieszek już znikał z jego twarzy.
Schwycił skrzynię leżącą obok lady i podstawiając ją w bezpiecznej odległości od Isabelle, spoczął na niej.

- Wysłucham wszystkiego, co powiedzą twe piękne usta, dlatego proszę o przeczytanie mi zlecenia. - Wpatrywał się w kobietę rozmarzonym wzrokiem.
 
Demoon jest offline  
Stary 24-03-2014, 19:53   #8
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Isabell Delavega Rodrigez.
Hugo znał ją i to nie tylko ze słyszenia. Jednak nie miał najmniejszego zamiaru chwalić się swoimi znajomościami. O niektórych rzeczach kulturalni ludzie po prostu nie mówili.

- Isabelle... Zaszczyt to dla nas i przyjemność. - Hugo wstał na widok podchodzącej Isabell. - Zachciej spocząć - zaproponował.

Isabell jednak nie skorzystała z propozycji. Rozsiadła się i rzuciła na stół ozdobiony pieczęcią zwój. Towarzyszące temu gestowi słowa były całkiem ciekawe. Dobrobyt? Komu się coś takiego nie marzyło?

- My czytaty i pisaty - uśmiechnął się do Isabell. - Ale skoro Vlad tak pięknie prosi... Może spełnisz jego prośbę.

- Napijesz się czegoś? - spytał. - Co prawda nie mają tu nic z naszych rodzinnych stron...
 
Kerm jest offline  
Stary 05-04-2014, 12:24   #9
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Hm...Kobitka niczego sobie, ładna i bitna. Czego chcieć więcej? Gustav podszedł do grupki zdziwiony jedynie faktem że Vlad i Hugo ją znają, z jednej strony dobrze że nie obcy, ale z drugiej może to też być zwiastun przyszłych kłopotów. Jednakże perspektywa złota przekonała go do nowo przybyłej.

Kiwnął w jej stronę i powiedział:
Prosze, czytaj. Zobaczymy co masz nam ciekawego do zaproponowania.
 
Dekline jest offline  
Stary 19-04-2014, 11:13   #10
 
Neoworld's Avatar
 
Reputacja: 1 Neoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputacjęNeoworld ma wspaniałą reputację
Kiedy Isabelle połknęła swój kęs jabłka, ciosem pięści rozbiła pieczęć i rozpoczęła rozwijanie zwoju. Mając zwój rozwinięty znacząco chrząknęła i rozpoczęła czytania, używając następujących słów:

Na mocy mi nadanej przez samego Imperatora.. Bla bla bla... mocy stanowiska... ect... ale się rozpisał...
O! Tu jest konkret! -
To zdanie wręcz wykrzaczyła, następnie kontynuowała czytanie listu:
...wzywam śmiałych wojowników, wyjątkowo sprawnych w rzemiośle bojowym do sługi dla naszego władcy. Prócz samego zaszczytu i chwały. Bogactwa i przywileje będą wynagrodzeniem.
Samo zadanie polega na wytropieniu bardzo niebezpiecznego przedstawiciela długouchych nie-ludzi. Wielkie podejrzenia o praktykowanie herezji i różnej maści okultystycznych czynności, wymaga sprowadzenia go, lub przynajmniej jego głowy, przed trybunały sprawiedliwości.
Ostrzegam jednak że mógł zauroczyć nieświadomych sług Imperatora, aby dopuścili się herezji. Uw heretyków czeka podobny los.
Wywiad podaje że przebywa często w renomowanych domach rozkoszy.

Pozdrawiam, w imię wielkiego... Pewnie wiecie kogo.

Bella, kończąc czytanie zapaliła list o najbliższą świeczkę. Podczas gdy płonął, dobyła małą sakiewką i rzuciła ją na stół. Po samym brzdęku można było rozpoznać, że sakiewka zawiera 12 złotych koron.

Bella dodała jeszcze:
Chyba nie muszę wam wyjaśniać które "domy rozkoszy" są najbardziej "renomowane"?

Wszak każdy wie. Nawet taki kronikarz jak ja. Chociaż nigdy w żadnym nie byłem, a już na pewno nie korzystałem z usług lady Jasmine!
Że najbardziej renomowane domy to: Czarny Lostos z uroczą Lady Jasmine - słyszałem że jest urocza; Skrzydło Łabędzia, prowadzone przez Lady Angele, no i Kuźnia Rozkoszy z Sir Aleksandrem Wielkim.
Wszystkie ów domy zamieszczone są na jednej ulicy i od lat już z sobą konkurują.
 
__________________
Extra! Extra! Read all about it!

Nothing to read right now! :P
Neoworld jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172