Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-03-2014, 19:45   #1
 
Andamant's Avatar
 
Reputacja: 1 Andamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie coś
[WFRP II ed.] Czarni Magistrowie, Akt I Siła Bestii

Ciemno już. Zgasły wszystkie światła, oprócz tych w Karczmie Umarlaka. Ulm było spokojną wioską jak na warunki Lasu Umarłych. Otaczała ją solidna palisada, chociaż ostatnio ludzie ją zaniedbali, bo czyż jest sens w utrzymywaniu umocnień, kiedy zwierzoludzi i inne bestie przerzuciły się na łatwiejszą zdobycz? Tak... To była ostoja spokoju, w tych trudnych czasach. Małe domki, w większości należące do drwali, prawie nie różniły się od siebie. Wszystkie były wykonane z drewna i słomianej strzechy służącej za dach, zaś z kominów unosił się w niebo czarny dym. Czasem trafiała się jakaś obora dla krów, chlew dla świń i kurnik dla kur, ale tego dużo raczej nie było, gdyż to nie była osada rolnicza.

Jedynym wyróżniającym się budynkiem, na tle całej wioski była Karczma Umarlaka. Przybytek miał nawet więcej niż jedno piętro, zaś obok znajdowała się stajnia dla koni i wozów podróżnych. Dzisiaj był dzień wypłaty, więc duża część drwali przyszła przepić, bądź przegrać ciężko zarobione pieniądze. Ze wspólnej sali było słychać śmiech gości, wesołe, chociaż czasem wulgarne piosenki i klątwy rzucane przez tych, którym nie szła karta. Nic wielkiego można powiedzieć.

Nieeee!- ktoś wrzasnął z pokoju na górnym piętrze, a wszyscy goście karczmy zamilkli- Ja nic nie wiem! Przysięgam na Sig...

Krzyczący urwał wpól słowa i na górze rozległo się przytłumione krakanie wron czy kruków. Właściciel przybytku uzbrojony w mały toporek przystosowany do rzucania, pobiegł wraz z kilkoma klijentami na miejsce zamieszania.
-Co do...- rzekł gdy otworzył drzwi do pokoju gościa, który przybył niedawno.

Miał pełne prawo do bycia zdziwionym, gdyż na podłodze ujrzał go, a właściwie trupa zadziobanego na śmierć. Widok był tak okropny, że jeden z młodszych drwali, natychmiast zwrócił to co dzisiaj zjadł, gdy zobaczył wylewającą się na zewnątrz zawartość układu pokarmowo trawiennego. Nad ciałem stał człowiek potężnej postury, o długich, czarnych niczym smoła włosach, opadających na pelerynę wysadzaną kruczymi piórami. Jego wielki nos przypominał dziób ptaka, ścierwojada, zaś oczy... Oczy wyrażały bezgraniczne okrucieństwo.

Osobnik spojrzał na nich, po czym odwrócił się i wypowiedział jakieś dziwaczne słowa, a karczmą wstrząsnął wybuch. W pokoju unosił się gryzący gardło dym, zaś powietrze śmierdziało ozonem. Kiedy opary opadły, karczmarz widział już tylko trupa, wielką dziurę w ścianie i oddalającego się, dziwnie wielkiego kruka...



W miasteczku Kiel również była karczma, do której przez cały dzień przybywały różne osobniki, skuszone wizją trzystu złotych koron, obiecanych przez znanego w całym południowym Imperium fechmistrza, Jorika Dassela. Krążyły o nim różne plotki, niektórzy mówili nawet że jest kuzynem samego imperatora. Bądź co bądź, znał się na swoim fachu, a służba dla niego była zaszczytem, oraz przynosiła ładny dochód, on jednak odrzucał większość chcących się zapisać. Co sprawiło że najął piątkę z nich? Któż może to wiedzieć...

 

Ostatnio edytowane przez Andamant : 07-03-2014 o 00:43.
Andamant jest offline  
Stary 08-03-2014, 13:22   #2
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Hieronimus stał w długiej kolejce do Jorika Dassela. Jego w przeciwieństwie do większości oczekujących nie zwabiło trzysta złotych koron, tylko przywiódł go tu rozkaz jego patriarchy Reinera Starke. Hieronimus Lippe był czarodziejem tradycji cienia, całkiem sprawnie operującym szarym wiatrem ulgu. Nie był przyzwyczajony do stania w kolejkach, by zaciągnąć się do jakiejś wyprawy. Działał najczęściej w pojedynkę. Czas stania skracał sobie obserwując stojących razem z nim w kolejce. "Ten to najemnik, to być może czarodziej innej tradycji, o znowu wojownik."

On sam wyglądał dość pospolicie. Był wysoki i szczupły, jakieś metr osiemdziesiąt nie więcej niż osiemdziesiąt kilo wagi. Nie wyglądał na więcej niż trzydzieści lat. Blond włosy sięgające ramion, spięte w koński ogon. Twarz skrywał w kapturze. Uwagę przykuwały oczy, jakby biły własnym blaskiem, emanowała z nich jakaś siła.

Nie tylko Hieronimusa nużyło czekanie. Jego towarzysz, mała jaszczurka niecierpliwiła się jeszcze bardziej. Co chwila wybiegała z kieszeni ubrania i urządzała sobie wyścigi po swym właścicielu, działając mu w ten sposób na nerwy. Mag wyciągnął dłoń i jaszczurka wbiegła na nią łypiąc na swego właściciela wielkimi oczami.


Handlarz u którego została kupiona zarzekał się, że jest z samej Arabii. Sądząc po cenie jaką przyszło mu za nią zapłacić jest to całkiem możliwe.

Mag spojrzał ze znużeniem na podopiecznego.
- Oskar, nie możesz bez przerwy po mnie biegać. Tu są ludzie. Co sobie pomyślą? Zwracasz niepotrzebnie uwagę. Jesteś głodny? Dobrze ale to już ostatni robal dzisiaj. Jadłeś przecież.

Mag drugą ręką wyciągnął z kieszeni płaszcza zakorkowaną buteleczkę, wyciągnął zębami korek i wysypał na dłoń z jaszczurką larwę mączniaka. Jaszczurka błyskawicznie się na nią rzuciła i pożarła.

- Dobrze, a teraz spać. Przynajmniej nie przeszkadzaj.

Włożył jaszczurkę do kieszeni. Mimo że najedzona wierciła się niecierpliwie i Hieronimus był pewny, że nie wytrzyma dłużej jak pięć minut.

Tymczasem kolejka posuwała się do przodu. Gdy przyszła jego kolej podszedł do stołu ukłonił się Jorikowi i przemówił.

- Witam szanowny panie. Zwę się Hieronimus Lippe. Mag kolegium cienia. Uważam, że moja obecność jest nieodzowna w pańskim przedsięwzięciu.
 
Ulli jest offline  
Stary 09-03-2014, 00:49   #3
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Wjeżdżając do Kiel Drzazga nie mogła pozbyć się natrętnego wrażenia, że widziała już wcześniej tą wiochę. Może to układ ulic, a może nieprzychylne spojrzenia jakimi obdarzali ją miejscowi obudziły niechciane wspomnienia. Potrząsnęła głową, odganiając widma przeszłości. Burza poprzetykanych siwizną, płowych loków zatańczyła na wietrze, pchając się jej do oczu i przesłaniając widok. Klnąc pod nosem, chwyciła dyndający przy siodle rzemień. Po chwili niesforne kędziory zostały okiełznane kawałkiem wyprawionej skóry i bez dalszych protestów dały się upchnąć pod kołnierzem ciemnozielonego płaszcza.




Lena nie należała do najmłodszych. Czas odcisnął na niej swe piętno, rozciągając sieć zmarszczek dookoła brązowych oczu. Z roku na rok pokrywał też srebrem kolejne pasma jasnych włosów, dodając kobiecie powagi. Obrazu dopełniał wielokrotnie łamany nos, ogorzała od słońca cera i drobne piegi, rozsiane po policzkach. Mogła mieć ze trzydzieści lat, ciężko było stwierdzić dokładnie. Spytana o wiek stawała się agresywna, a pytający zwykle szybko zmieniali temat, zachęceni do tego wymierzoną w ich kierunku lufą pistoletu.
Nie żeby lubowała się w przemocy...po prostu były rzeczy, którymi nie lubiła się dzielić.

Tawernę będąca celem jej podróży otaczał spory tłum ludzi. Zmarszczyła brwi, widząc ogrom konkurencji chętnej na szybki zarobek. Czas naglił, jeśli człowiek chciał coś ugrać to musiał się pospieszyć. Ścisnęła więc piętami boki karego konia, zmuszając go do przejścia w lekki kłus. Vincent, nazywany wymiennie przez właścicielkę Rozkapryszoną Chabetą, parsknął z wyrzutem, lecz polecenie wykonał. Skurczybyk musiał wyczuć owies i świeże siano, inaczej bez fochów by się nie obeszło.

Kilka chwil później przekazała lejce chłopcu stajennemu i za srebrną monetę zapewniła zmęczonemu rumakowi dokładniejszą opiekę. Zadowolona skierowała się ku wejściu do lokalu.
Pierwszym co zarejestrowała po przekroczeniu progu był harmider i specyficzny smrodek kiepskiego piwa. W duchu dziękowała opatrzności za to, że na miejsce werbunku wybrano karczmę. Gdyby wybór padł na świątynię, bądź podobny przybytek, musiałaby zachowywać się z godnością i, z szacunku dla domu bożego, stać jak ten kołek o suchym pysku nie wiadomo jako długo, a tak bez większego problemu zaopatrzyła się w miskę kaszy i kufel złocistego. Skoro kilka najbliższych godzin przyjdzie jej spędzić w kolejce, równie dobrze może ten czas umilić sobie posiłkiem. Przykucnęła pod ścianą, talerz opierając o kolana i zapałem zaatakowała coś, co karczmarz zachwalał jako “specjalność zakładu”. Smaczne to nie było. Po części przypalone, po części niedogotowane, ale przynajmniej ciepłe i pożywniejsze od nieśmiertelnych sucharów z wędzoną kiełbasą, na które Lena nie mogła już patrzeć bez ataku paniki.

Tłum gęstniał z każdą minutą. Najemnicy, łowcy nagród, zadłużona drobna szlachta, podejrzani osobnicy o twarzach naznaczonych brutalnością, chłopi z naprędce zaostrzonymi widłami i mieszczanie dumnie prezentujący świeżo nabyte miecze. Do tego przypałętali się zwykli obwiesie, ulicznicy, pospolite oszołomy - trzysta dasselowych koron przyciągnęło iście kolorową menażerię. Nie było się co dziwić. Taki majątek każdego przyprawiał o szybsze bicie serca, głowę wypełniał marzeniami, w których życie nabierało intensywniejszych barw i smaków, a codzienność nie była już boleśnie monotonna i szara.

Na szczęście ogonek petentów poruszał się żwawo. Widać zleceniodawca miał jednak jakieś normy i kryteria doboru. Lena skrzywiła wargi, celując uśmiechem w plecy kolejnego odrzuconego kandydata. Czego u Joricka szukał pogięty artretyzmem żebrak jeno bogowie raczyli wiedzieć.
Opróżniony kufel wylądował grzecznie na talerzu, świat stał się bardziej znośny. Gdyby tylko nadeszła teraz jej kolei.
Chciała już mieć tą rozmowę za sobą i wiedzieć na czym stoi.
Jeszcze tylko kilka osób...
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 10-03-2014, 10:33   #4
 
Gruandotrop's Avatar
 
Reputacja: 1 Gruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodze
Do karczmy wszedł Cydrick. Jakoby duch, który tuła się po ziemi. Przebył, szmat drogi, jednak nie czuł zmęczenia. Poruszał się tak, jak by był martwy od dłuższego czasu. Ale cóż w tym dziwnego? Był magiem amnestytu, jego moc opierała się na pomocy zmarłym i na walce z nieumarłymi. Z szaty otrzepał jeszcze pozostałe drobinki piasku, które, gdzie nie gdzie znajdowały się jeszcze. Miał około 40 lat, jednak wyglądał o wiele starzej, można, by rzec, że miał około siedemdziesięciu lat. Poruszył się spokojnie w stronę kolejki, która czekała na przyjęcie. Musiał dostać się do, kompani przybliżyło, by go to jego celu i spłaty długu, który był dosyć duży. Za co? Za to, że siedział przy książkami i zagłębiał tajniki magi Amnestytu. Bez sensu.
 
Gruandotrop jest offline  
Stary 10-03-2014, 10:44   #5
 
Iakovich's Avatar
 
Reputacja: 1 Iakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skał
Gehort po kolejnym wykonanym zadaniu zastanawiał się skąd wziąć pieniądze na cele które postawił przed sobą. Te które zebrał były już spore ale ciągle za małe na jego wielkie cele aż tu takie świetne zlecenie się trafia. Najpiękniejsze było to że robota na miejscu no prawie te dwa dni drogi to przecież chwila a tu już było za głośno o nim.

Na miejscu Gehort wiedział że w karczmie była duża kolejka ale jak mus to mus. Dobra trza trochę odstać ale można by ją ciut przyśpieszyć gdyby kilku się pobiło i wyszło z kolejki a może i kilku się uszkodziło to jest większa szansa na dostanie się na tych trzystu złociszów. Plan dało się szybko wdrożyć, pomogło to że większość zebranych to chłopi i tani najemnicy ado tego większość podpita. “ No to do dzieła ” długo nie czekając szturchnął jednego z właśnie odesłanych najemnika i już burda gotowa. W całym tym zamieszaniu kilka niewidzialnych pchnięć ostrza i już kolejka się skróciła no i kilku mniej ogarniętych capów wykrwawiało się na deskach karczmy.

Kilka chwil później już przy stoliku rozmowa poszła szybko i po jego myśli chyba któryś z drabów przy stoliku zauważył jego szturchnięcie i przypadło to im do gustu. Albo to że nawet podczas rozmowy miał na swojej głowie hełm który jeszcze bardziej zwiększał jego już ogromne gabaryty.
 
__________________
" Blood blood for the BLOOD GOD"

" Jack ty znowu w mieście?? Księżna już wie??... rok minął i chyba wszyscy zapomnieli już o wieżowcu "

Ostatnio edytowane przez Iakovich : 10-03-2014 o 10:48.
Iakovich jest offline  
Stary 12-03-2014, 03:24   #6
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Drzwi do karczmy otworzyły się po raz kolejny tego pracowitego dnia. Można by się zastanawiaćjak długo ich zawiasy wytrzymają w takim stanie, skoro napływało tylko więcej chętnych. Duży ruch jednakże był także błogosławieństwem dla karczmarza, który mimo natłoku pracy musiał przyznać, że obroty w tym dniu skoczyły na wyżyny w jego rocznym zarobku. Nawet jeżeli drzwi miałyby nie przetrwać tego, to raczej nie będzie problemem wstawienie nowych. W końcu i tak miały swoje lata.
Próg karczmy przekroczył nowy chętny. Niska, szczupła i niepozorna kobieta o upiętych wysoko, ciemnobrązowych włosach i piwnych oczach rozejrzała się po sali. Na jej ustach zawitał lekki uśmieszek, kiedy zobaczyła tłumy skuszone zarobkiem. Część z nich zupełnie nie nadawała się do tego zadania, jak i jakiegokolwiek innego, które nie byłoby konkursem picia. Sądziła, że większość z nich nie będzie stanowić wielkiej konkurencji, a jej przypuszczenie potwierdzała selekcja, która raz za razem odsyłała chętnych z niczym.
Czy odeśle także maga cieni?
O nogę Diany otarł się szary, pręgowany kot o bursztynowych oczach. Spojrzał na maginię, ale zaraz przestał zwracać na nią uwagę. Jego uwagę przyciągnęły zapachy mięsnego menu karczmy i szybko ruszył na poszukiwanie pod stołami kawałków dla siebie. Diana natomiast spojrzała na ogromną kolejkę i westchnęła. Oczekiwanie… O tym właśnie marzyła.
Jeżeli ktoś zacząłby dokładniej przyglądać się tej kobiecie dostrzegłby coś dziwnego, jakby ułudę pewnego zachowania cieni przy tej osobie, zupełnie jakby cienie przylegały do niej. Oczywiście mógłby winę zwalić na mizerne oświetlenie karczmy, bo co innego to mogłoby być? Dodatkowo szare ubranie Diany dopełniało obrazka i mogło równocześnie sprzyjać tej małej iluzji, którą to musiało być…
Po długim, nudnym oczekiwaniu w końcu Diana była już blisko. Zerknęła w bok, aby zobaczyć Schattberna pałaszującego kawałek mięsa w kącie, co jakiś czas spoglądającego na swoją panią jakby mówił “długo jeszcze?”. Magini wolała nawet nie dociekać skąd ten kot zdobył tak ładny kawałek mięsa. Czy zamęczał jakiegoś męczennika, aż ten dla świętego spokoju nie podzielił się z nim posiłkiem?
Diana spojrzała na Dassela i uśmiechnęła się kwaśno. Żeby niektóre sprawy załatwić, potrzeba trochę własnego wysiłku.
 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.

szpital do 12.03
Zell jest offline  
Stary 12-03-2014, 22:36   #7
 
Andamant's Avatar
 
Reputacja: 1 Andamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie cośAndamant ma w sobie coś
Tłum w karczmie powoli się zmniejszał. Widać było, że Dassel był coraz bardziej zniiecierpliwiony, gdyż nie udało mu się jeszcze znaleźć żadnej odpowiedniej osoby do jego kompanii. Z minuty na minutę klął coraz częściej, a jego bluźnierstwa wobec niedoszłych najemników były coraz plugawsze.

Wreszcie przyszła kolej na młodego chłopaka, pietnastoletniego sądząc po wyglądzie, nawet mu nie było widać śladu zarostu na twarzy. Jorik przyjrzał mu się, a jego twarz zrobiła się czerwona od gniewu. Wstał, a rozmowy ucichły. W karczmie można było odczuć aurę gniewu bijącą od jego postaci.

-Spierdalaj do matki kurwi synu!- krzyknął do młodzieńca- Czy wie że szlajasz się po karczmach, kie ona zarabia na ciebie w swoim burdelu? Poszedł won!

W pierwszej chwili adresata tych słów zamurowało, potem nagle zaczął biec w stronę wyjścia i uderzył po drodze w drzwi z taką siłą, że te niemal wyleciały z nawiasów. Jeszcze dosyć długą chwilę jego żałosny szloch, a wszyscy ze strachem zwrócili wzrok na Jorika i jego trzech łysych i niezwykle podobnych do siebie drabów, którzy stali za jego plecami.

Kiedy Dassel się już nieco uspokoił, usiadł i przemówił dobitnym i donośnym głosem, aby wszzyscy zrozumieli jego słowa:

-Mam pieniądze dla pięciu osób, nie więcej. Nie zatrudniam mięsa armatniego, gdyż zadanie, które dam wybrańcom będzie niezwykle trudne i wymagające nie lada precyzji. Jeśli myślicie, że podołacie trudom wyprawy, jesteście gotowi na trudy drogi. Jeśli chcecie zdobyć pieniądze i umrzeć młodo, zapraszam. Jeśli chcecie klepać biedę i dożyć spokojnej starości, to POSZLI WON!.

Ostatnie dwa słowa ryknął z taką siłą, że karczmarz, który do tąd był niezwykle zadowolony z przebiegu rekrutacji, opuścił dzban z piwem, które niosł do jednego ze stolików i wyłożył się jak długi na ziemi, po poślizgnięciu się na wylanym trunku.

Karczma momentalnie opustoszała, goście, niedoszli rekruci dasselowej kompanii i koty, które grzebały w odpadkach pod oknami budynku, wszyscy zaczęli uciekać. W środku oprócz obsługi, ludzi Jorika i próbującego się podnieść z ziemi właściciela dobytku, pozostało sześć osób. Hieronimus, Lena, Cydrik, Gehort, diana, oraz człowiek, który wyglądał na szlachetkę, który miecz nosił raczej od parady, a nie do walki. Jorik powiódł po nich swoich dzikim wzrokiem w milczeniu i uważnie się przyglądając i oceniając.

-A wy co- odezwał się w końcu- życie wam nie miłe?- Spytał, a po chwili ostatni osobnik, blady jak ściana ukłonił się i wyszedł powoli z karczmy.

-On ma więcej rozumu niż wy- odparł do pozostałych Dassel- Wszyscy za mną na zaplecze...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Pod-Imperium
Pod-Mordheim, kopalnie spaczenia klanu Skaar



Dźwięk kilofów uderzających o skały i żyły niezwykle zielonego kamienia, spaczenia w najsurowszej postaci, brzmiały pośród rozległych tunelów głównej siedziby górniczego klanu Skaar. Nieduże postacie stojące na drewnianych platformach, lub zwisających na linach z sufitu, pracowały wytrwale i nieustannie. Przypominały szczury, jednak były dużo od nich większe, a na dodatek potrafiły chodzić na swoich tylnych łapach, zaś przednie były zakończone chwytnymi palcami zakończonymi ostrymi pazurami. Górnicy mieli jednak je spiłowane lub poprzycinane, zeby mogły wejść w rękawice ochronne, zaś na ich szczurzych pyskach znajdowały się maski, nie do ochrony przed pyłem, tylko bardziej żeby nie wdychali cennego kruszcu wydobywanego przez nich, ponieważ nawet najdrobniejszy pyłek się liczył. U ich stóp biegali sprzątacze, którzy za pomocą szczotek i mioteł zamiatalii odłamki spaczenia do pojemnych worków, zaś potem wyrzucali ich zawartość na specjalne szyny, które za pomocą sprytnego mechanizmu wymyślonego przez inżynierów ze Sryrre sprowadzały wszystko do wagoników. Te ciągnięte przez niewolników, bardzo często zmutowanych ludzi, do rafinerii podarowanych przez Moulderów, którzy byli nadzwyczjanymi specjalistami w oczyszczaniu i przetwarzaniu surowego spaczenia.

Kiedy pod zrujnowanym, ludzkim miastem Mordheim, skaveni odkryli największe jak do tej pory na południe od Pustkowi Chaosu, złoża tego najcenniejszego wśród skavenów kruszcu, Rada Trzynastu postanowiła nadać te ziemie Skaar, gdyż to właśnie oni byli najlepszymi górnikami w całym Pod-Imperium. Istniał jednak jeden warunek. Mieli sprzedawać go wszystkim klanom, a przynajmniej tym, których przedstawiciele byli wśród Panów Rozkładu. Pod-Mordheim wkrótce stało się główną siedzibą pracowitych Skaar, a większość spaczenia była wysyłana dla Moulder i Sryrre, jednak i inne klany mogły mieć tu swoje ambasady, o ile miały czym zapłacić i nie chodziło tu o bryłki spaczenia, bo tych mieli już nad to, ale o technologie i siłę robotniczą, głównie niewolników.

Jedną z takich ambasad zajmował Tykacz, przedstawiciel klanu Eshin. Był stary jak na skavena, gdyż liczył sobie prawie trzydzieści ludzkich lat, co w tym zepsutym, pełnym spisków, pogardy i przedwczesnych zgonów społeczeństwie było nie lada wyczynem. Pomniejsze skaveny z klanu i spoza niego uważały że niedługo nadejdzie jego pora na zasiadnięcie w Radzie Trzynastu, a on tych plotek nie potwierdzał, ani nie zaprzeczał. Wszystko szło dobrze. Jego konkurenci i krytycy ginęli w tajemniczych okolicznościach, a wypadków i zaginięć nie można było z nim powiązać. Wyszedł nawet obronną ręką z trzech zamachów wśród ostatnich trzech lat, co inni uważali za łaskę Rogatego szczura, a jego pozycja tylko znacznie dzięki temu wzrosła. Teraz stał się po prostu nietykalny...

Wszystko byłoby dobrze, gdybo coś nie spieprzyło się w ostatnim miesiącu. Dwanaście karawan spaczenia z Pod-Mordheim zostało obrabowanych, a pięć z nich miało trafić do strategicznych dla Eshin miejsc. Skaveni mówili że to jakiś ludzik co włada potężną mocą znalazł wejście do tuneli i kradł kruszec dla siebie. Głupi słudzy i niedorobione tchórze, jednak oni w to wierzyli. Skoro myśleli że Tykacz nie potrafi zapewnić ochrony dostawom, to stał się słaby na starość. Zbyt nieudolny do wykonywania obowiązków. To oznaczało, że już niedługo zrobią z niego niewolnika i rada klanu podaruje Skaar aby pracował w ich kopalnia, albo i gorzej, będzie martwy.

Myśląc o tych rzeczach przechadzał się przed dwunastoma innymi skavenami, zabijakami, czarnoksiężnikami i skrytobójcami. Dowodził nimi mały i żylasty szczuroczłek o rudej sierści o imieniu Kip Kip, znany tylko kilku osobom ze szczytów hierarchii klanu Eshin i niektórym z Rady Trzynastu.

-Macie znaleźć tego kto chce podpkopać mój autorytet!- Tykacz nie mógł się powstrzymać i ze wściekłości wypuścił piżmo. To mogło oznaczać słabość, jednak podkreślało też jak ważna jest to dla ambasadora i wszystkich członków klanu Eshin misja.

-Wyruszcie natychmiast na miejsce gdzie znaleziono szczątki ostatniej zrabowanej dostawy!

-Jak sobie życzysz- Kip Kip ukłonił się i wyruszył ze swoją drużyną na misję...

 
Andamant jest offline  
Stary 16-03-2014, 18:20   #8
 
Iakovich's Avatar
 
Reputacja: 1 Iakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skał
- Jak masz zamiar dalej wybrzydzać to dawaj bo może się okazać że zaraz sam zostaniesz z swoją sprawą. Gehort już miał zamiar wyjść ale kasa była potrzeba, a zachowanie tego gnoja coraz bardziej go wnerwiała." Ciekawe czy ma złoto tutaj bo można by go zabić i ..." szybko odesłał te myśli.
- To jak powtarzam chcesz nas czy nie? Bo innych raczej tak szalonych tutaj nie znajdziesz. wypowiedział myśli chyba wszystkich pozostałych w gospodzie.
 
__________________
" Blood blood for the BLOOD GOD"

" Jack ty znowu w mieście?? Księżna już wie??... rok minął i chyba wszyscy zapomnieli już o wieżowcu "
Iakovich jest offline  
Stary 17-03-2014, 13:26   #9
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Skeeshaback z ukrytą radością spojrzał na ciało Ticksa - szefa biegaczy do których należał. Był z siebie potwornie zadowolony. Intryga się powiodła i upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu.
Nóż w plecy Stitcha z Moulderów. Bydlak od pewnego już czasu syfił Eshinom na boku. Niestety robił to dyskretnie i wiele czasu zabrało wyczajenie go, ale gdy już się stało wyrok zapadł natychmiast.
Polecono Skeeshabackowi go zamordować, a w zamian miał zostać drugim w oddziale.
Ale Skeeshaback uzupełnił plan o dodatkowy punkt. Sztylet Ticksa, skradziony mu jeszcze tej samej nocy. Porzucony podczas ucieczki, gdy uciekał przed strażnikami Już-Martwego-Stitcha. Sporo ryzykował, bo nie dał sobie marginesu błędu, ale musiało to wyglądać na przypadek, gdyby po prostu zostawił ostrze w plecach Mouldera było by to aż nazbyt oczywiste, że Ticks został wrobiony.
Mimo ryzyka akcja się udała. A już trzy dni później były szef był martwy i pożarty.
Jednak doskonała akcja nie została odpowiednio nagrodzona. Wodzowie nie byli zadowoleni samowolką Skeeshabacka. Działania skierowały spojrzenie na klan Eshin, czego chcieli uniknąć, ale pomyślunek został uznany za godny wykorzystania.
Kilka miesięcy później został oddany Kip Kupowi pod komendę.
 
Arvelus jest offline  
Stary 18-03-2014, 18:14   #10
 
Gruandotrop's Avatar
 
Reputacja: 1 Gruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodzeGruandotrop jest na bardzo dobrej drodze
Cydrick, przyglądał się całej sytuacji z wyraźnym poirytowaniem. Bez zastanowienia, ruszył w stronę zaplecza. Przyjrzał się uważnie Iorikowi Fesselowi:
- Szczerze? Chyba przeraził ich pański oddech, a nie krzyk. BARDZO PRZYPOMINA TRUPA- Powiedział amnestytowy mag, drwiąc z jego sposobu, bytu twierdził, wyglądał on bardzo zabawnie, wielka kupa mięcha z bronią chce pokonać Arcymaga. Cydrick, nie posiadał za wesołego poczucia chumoru, ani tym bardziej wesołego sposobu, bycia gardził wszelkimi przejawami nadmiaru siły, gdyż nie raz widział, że w obliczu magii ona nie ma szans.
 
Gruandotrop jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172