Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-07-2014, 01:18   #101
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Paskudy, mutanty, plugastwa i Chaos. Po to właśnie istnieli Sigmaryci, by wykorzenić zło ze świata i wypalać je rozgrzanym do białości żelazem. Markus nie zamierzał uciekać ani się poddawać i - nadal z litanią do Sigmara na ustach - skoczył w ślad za Norsmenem, z młotem uniesionym do ciosu. Broń opadła prędko i celnie, a paskudztwo zawyło z bólu. Kolejny zamach jednak trafił jedynie powietrze, ale szczęśliwie kontratak nigdy nie nadszedł, bowiem Markusa już tam nie było.

Rudowłosa Fraulein Zoja była w opałach. Zaradne dziewczę zostało znokautowane i nachalny adorator oddalał się z nią pod pachą. Akolita nie był rycerzem na białym rumaku, ale nie zamierzał zostawić Kislevitki na pastwę losu. Wystrzelił jak z procy, zatrzymując się jedynie wtedy, gdy jeden z Nurglitów zastąpił mu drogę. Puklerz uniesiony w defensywie nie spełnił zadania, ale Gładki nie miał czasu na przejmowanie się bólem i łatanie ran. Trzonkiem młota rąbnął paskudę, usuwając ją sobie z drogi i kontynuował pościg.

Brnięcie przez niecodzienną mgłę i chmarę owadów było niczym test wiary. Wpychały się do uszu, nosa i ust, znaczyły odsłoniętą skórę tysiącami drobnych ukąszeń. Markus jednak brnął niestrudzenie dalej. Po drodze zaliczył przymuszony postój, gdy potknął się o skryty pod białym puchem korzeń. Gdzieś we mgle zamajaczyły śmigające wte i wewte lśniące punkciki. Może oczy, ale akolita był zbyt zajęty wyrzucaniem z siebie krwi i żółci, by stwierdzić stuprocentowo. W chwilę później obok niego przemknął Tyr.

Zoji nigdzie nie było i kiedy Markus wznowił pościg, zdołał jedynie dotrzeć do Norsmena. Wielkolud leżał w śniegu z zakrwawioną twarzą, barwiąc go na czerwień. Nie wyglądał za dobrze, a akolita nie czuł się wcale lepiej od niego. Ciałem chłopaka wstrząsnął dreszcz i nagle poczuł gorąc, a w chwilę później chłód. Świat zawirował i gdy Markus postąpił kolejny krok wprzód, poleciał w dół.

Ciało rąbnęło w zaspę, a umysł pochłonęła ciemność.
 
Aro jest offline  
Stary 24-07-2014, 12:41   #102
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Tyr / Markus / Olaf

Olaf zabrał z miejsca walki rannego Tyra i Markusa. Postarał się opatrzyć ich rany najlepiej jak mógł. Nie był cyrulikiem i jego wiedza na temat ran, sposobów ich leczenia była praktycznie znikoma. On sam też nieźle oberwał i z tego co już zdążył zaobserwować rana nie chciała się goić. Miejsce gdzie zraniło go ostrze, zaczynało się lekko czerwienić i puchnąć.
Tyr z nich wszystkich wyglądał najgorzej. Liczne rany jakich doznał choć zostały opatrzone, nadal lekko krwawiły, a z miejsca zranienia wyciekała od czasu do czasu zielonkawa ropa. Do tego ciało Norsa było mocno rozpalone. Gdy się przebudził czuł jak każdy kawałek jego ciała płonie. Mógł wstać choć nie było to łatwe, każdy ruch powodował u niego cierpienie.
Markusowi też się nie poszczęściło. Rana na plecach była długa, lecz na szczęście żaden mięsień nie został poważnie uszkodzony. Niestety tak jak i u pozostałych można było zaobserwować niepokojące oznaki, wskazujące na zapalenie lub infekcję rany. Pierwsze co zrobił po przebudzeniu to zwymiotował. Ponownie z jego ust wydobyła się dziwna, zielonkawa maź. Była ona wodnista i nie zawierała w sobie śladów krwi.
Chrust, który został nazbierany posłużył do rozpalenia ogniska. Ciepłe płomienie rozgrzewały całą trójkę w ten zimny dzień. Wiatr przestał wiać, a mgła opadła. Wtedy dopiero cała trójka, bowiem Tyr i Markus zaczęli się przebudzać mogli dostrzec, że cała ziemia dookoła nich była jałowa. Wyschnięta, pozbawiona życia jakby jakaś choroba wyniszczała ją od wewnątrz. Drzewa pokryte były przeróżnymi naroślami, które zdawały się pasożytować na nich. Dziesiątki martwych much, szarańczy leżało na glebie - coś wyssało z nich życie. Przez gęste konary drzew można było dostrzec błękitne niebo, oraz delikatne promienie słońca, które zdawały się walczyć chcąc dotrzeć do ziemi.
Olaf siedział przygarbiony, zmęczony i bezradny. Ból nie był tak wielki jak u pozostałych, lecz on nie był wojownikiem. Ciepło ogniska delikatnie rozgrzewało jego poobijane i zmarznięte ciało. Nagle do jego uszu doszły jakieś szepty i szmery.

“Dziś jest ten dzień. Świętujmy bowiem tych dwoje łączy swe życie chcąc iść drogą naszego Drogiego Ojczulka. Radujmy się bowiem jutro o świcie nasz Mistrz także poślubi swą oblubienicę, obdarzając ją szczodrymi darami. Ta rudowłosa niewiasta została zesłana mu w darze i uznaniu przez Ojczulka, którego łaskawe oko dostrzegło jego gorliwość i oddanie” - gdy Olaf spojrzał na swoich towarzyszy, zrozumiał jedno. Tylko on to słyszał.

Zoja

Gdy otworzyła oczy, jej głowę przeszył ból. Silny i promieniujący na całe ciało. Zakasłała i zaczęła się rozglądać dookoła siebie. Znajdowała się w klatce, lecz to ją najmniej martwiło.



Przez drewniane pale, robiące za kraty mogła dostrzec zbiorowisko ludzi, oraz coś na kształt lepianek, których ściany były pokryte pleśnią, naroślami, czy żyjącymi i poruszającymi się pnączami. Sama wioska, a przynajmniej takie wnioski wysnuć mogła Zoja, musiała znajdować się gdzieś głęboko w lesie. Otoczona chaszczami i gęstym rzędem drzew była miejsce trudno dostępnym, jeśli nie odizolowanym.
Zbiorowisko pokrak, dziwadeł, ludzi pokrytych wrzodami, pękającymi ropniami zaczęło przyprawiać rudowłosą dziewoję o mdłości, a gdy zobaczyła jeszcze “nowożeńców”, którzy ku ogólnej uciesze, zaczęli się całować i obściskiwać...zwymiotowała pod siebie.



Po chwili do świętujących podeszła dziwna postać. Na głowie miała śmieszny kapelusz, z trzema bujającymi się rogami, na końcu których umieszczone były małe, srebrne kule. Poza spodniami i zniszczonymi sandałami, postać nie miała na sobie nic. Jej półnagie ciało, odsłaniające pomarszczoną, lekko pożółkłą, trawioną różnymi chorobami skórę również nie wyglądało miło dla oka. Na jej brzuchu znajdował się jakiś robal, który wpijał się swoimi ostrymi odnogami w mięso, a jego odwłok cały czas się poruszał. Na szyi miał jakiś wisiorek, w który wpleciono ludzkie gałki oczne, których źrenice co jakiś czas się rozszerzały i kurczyły. Mężczyzna, jeśli to coś było w ogóle człowiekiem, w dłoni trzymał łańcuch, na którego końcu dyndała głowa. Usta tego czegoś co jakiś poruszały się, wypluwając z ust martwe, przeżute już muchy. Oczy jej ciągle kręciły się dookoła osi, jakby czegoś szukało.



Mężczyzna radośnie zaczął po chwili skakać wokół nowożeńców, poklepując ich przyjaźnie po barku. Coś szeptał im do ucha, a ci tylko kiwali głowami potakując. W końcu podniósł wolną rękę do góry i wszelkie szmery, szepty w wiosce zamilkły. Gdy się odezwał, jego ciężki, ospały, jakby zmęczony ale tubalny głos było słychać w całej wiosce:

“Dziś jest ten dzień. Świętujmy bowiem tych dwoje łączy swe życie chcąc iść drogą naszego Drogiego Ojczulka. Radujmy się ich radością. Radujmy się ich szczęściem. Nie długo oni, dadzą nam nowych braci i siostry. Ich miłość jest wielka, tak samo jak wielka miłość jest Ojczulka do nas. Radujmy się, bowiem jutro o świcie nasz Mistrz także poślubi swą oblubienicę, obdarzając ją szczodrymi darami. Ta rudowłosa niewiasta została zesłana mu w darze i uznaniu przez Ojczulka, którego łaskawe oko dostrzegło jego gorliwość i oddanie. Ojczulek pragnie by nasz Mistrz i Czempion miał potomstwo, które nie będzie się już ukrywało lecz wyjdzie na świat, głosząc mu dobrą nowinę. To one będą świadectwem jego miłości do ludu, który go odrzucił. Ojczulek jednak łaskawym Bogiem jest i kocha wszystkie swoje dzieci jednakowo. Ta silna, rudowłosa kobieta da naszemu Mistrzowi silne, potężne dzieci które będą równocześnie odbiciem naszego Pana” - mówiąc to w pewnym momencie wskazał na Zoje.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 29-07-2014, 11:43   #103
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Z ręką na sercu rudowłosa mogła stwierdzić, że nigdy nie obudziła się w gorszych tarapatach. To, co przeżyła do tej pory blakło w starciu z wszechobecną ohydą skupiska kultystów. Smród rozkładu i ropy, roje much siadające na wszystkim i wszystkich. Gdziekolwiek by nie spojrzała, widziała jedynie plugastwo oraz spaczenie, nie mieszczące się w żadnych przyjętych normach. Żołądek nie wytrzymał, dając jasno do zrozumienia że nie godzi się na bytowanie w podobnych warunkach. Niestety jego właścicielka nie miała większego wyboru. Zamknięta w solidnej klatce, wystawiona na widok niczym zwierzę na dożynkowym odpuście, mogła jedynie obserwować.

Sens wypowiedzianych przez błazna słów dotarł do Zoi ze sporym opóźnieniem. Wpierw nie rozumiała czemu nagle wszyscy patrzą się prosto na nią, lecz gdy załapała ponownie się porzygała. Zgięta w pół, klęczała we własnych wymiocinach trzęsąc się niczym niczym trawiona wysoką gorączką. Więc tak to się ma skończyć? Zostanie oddana gnijącemu od środka, pokrytemu wrzodami i czerwiami mutantowi, ku chwale jednej z czterech Mrocznych Potęg?
-Niedoczekanie - warknęła nienawistnie.

Zmusiła się, by podnieść wzrok i przyjrzała się uważnie swojemu więzieniu. Solidne, drewniane pale połączone zostały splotami twardej liny - nie do ruszenia pazurami, choćby się człowiek przy tym skichał. Jeżeli w wiosce panował bałagan, to okolicę klatki dokładnie wysprzątano. Ani jeden kawałek starej kości nie znajdował się w zasięgu rąk łuczniczki, żaden zapomniany gwóźdź nie łypał do niej spomiędzy ziaren piasku. Przeniosła więc spojrzenie w dół, na swoje dłonie i ciało. Broń zniknęła, ale to było bardziej niż oczywiste. Nie skrępowano jej, poruszać się w miarę swobodnie po ciasnym wnętrzu - musiała to wykorzystać. Obmacała dokładnie ubranie i uśmiechnęła się pod nosem. Porywacze zostawili jej pasek. Poczekała aż uwaga tłumu ponownie skupi się nią mistrzu ceremonii i powoli sięgnęła dyskretnie ku sprzączce. Przy odrobinie rozwagi i cierpliwości konopne sznury powinny ustąpić twardemu metalowi. Byleby tylko nie wzbudzić podejrzeń strażników, a jeśli pan zawiedzie zawsze pozostaje przegryźć sobie nadgarstki. Cokolwiek by się nie stało Zoja obiecała sobie, że żywcem jej nie dostaną.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 29-07-2014, 11:53   #104
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Tyr

Tyr siedział niemrawo lustrując pustym wzrokiem płonące kawałki drewna. Czuł jak paskudne choroby powoli zaczynają zawładać jego ciałem. Mieli niewiele czasu, a przynajmniej on. Liczne rany i zadrapania na całym ciele zwiastowały nieodwracalne zmiany w jego ciele i nie było tu mowy o bliznach. Powoli wstał krzywiąc się przy tym z bólu.
-Idę jej szukać…- burknął -Módlcie sie do bogów, by mi się udało na czas…- rzekł po czym schylił się po topór, który teraz zdawał się ważyć dwukroć więcej niż zwykle, po czym niby ożywiony zombi ruszył w kierunku, gdzie wcześniej padł nieprzytomny od ran. Nie czekał na aprobatę kompanów. Miał gdzieś ich sprzeciwy. Jemu już wiele czasu nie pozostało i nie mógł go zmarnować na siedzenie przy ognisku.
-Jeśli nie dam rady, a wy ją odnajdziecie. Powiedzcie jej by odnalazła mego brata Groma, w Guldone na północy Imperium.- więcej nic nie powiedział, odwrócił się i ruszył.

Olaf siedział, milcząc przy ognisku. Omamy słuchowe jakich doświadczał napawały go strachem. Nie wiedział, czy to prawda, czy wytwór jego chorego umysłu. To co się wydarzyło w związku z uprowadzeniem Zoji było prawdą. Pamiętał doskonale ten skrzekliwy głos w jego głowie, który kazał uprowadzić kobietę i ich zabić. Mieli dużo szczęścia, że żyli. Czy warto było ryzykować życie, żeby ją uwolnić? Czy ona i Tyr zrobiliby to samo dla niego, śmiał wątpić. Tym bardziej sprawę pogarszał fakt, że słyszał jak głos mówił, że mają zamiar ją oddać za “ żonę “, czy też nałożnicę jakiemuś znaczącemu mutantowi.
- Ja nie idę, ona jest już stracona. Pomóc tu mógłby tylko oddział wojska. Ja idę do najbliższej osady. Stamtąd postaram się ściągnąć wojsko, które oczyści miejsce w gdzie się teraz znajduje. Tobie Markus radzę to samo. Jeśli Norsmen chce popełnić samobójstwo jego sprawa.

Tyr odszedł podążając za swoją rudowłosą dziewoją. Ból przenikał jego ciało, lecz mimo to odważny Nors zagłębiał się jeszcze bardziej, w mroczne odstępy lasu. Początkowo podążał po śladach, które zostały zostawione na śniegu. Nikt nie zadbał o zatarcie śladów, więc wojownik nie miał problemu by, tropić porywacza. Gorączka z każdą chwilą postępowała coraz mocniej, i Tyr był pewien, że to miejsce stanie się jego grobem. Ropa wyciekająca z ran, również nie ustępowała, paląc zranione miejsca. Co jakiś czas musiał się on zatrzymać by zakasłać, lecz żółć jaką wypluwał była pomieszana z krwią. Było źle, lecz cel jaki sobie ustanowił Tyr był prosty. Sam nie wiedział ile szedł, jak długo lecz w końcu przedzierając się przez zaśnieżone kępy drzew i krzewów dojrzał małą wioskę. Kilkanaście lepianek tworzyło koło, na którego środku widniał dziwny posąg. Przedstawiał on trzy dziecięce głowy, ułożone jedne na drugą a z ich ust wypływała zielona maź.


W wiosce panowało jakieś święto. Ludzie, a właściwie mutanci bawili się, tańczyli i śpiewali. Samych wojowników było może z sześciu. Potężni, naznaczeni wieloma mutacjami, chorobami przechadzali się dumnie po wiosce, obserwując co i jak. W pewnym momencie Tyr dostrzegł klatkę, przy której stała dziwna postać w dziwnej czapce, niestety było za daleko by mógł on dostrzec, kto jest więźniem. W wiosce wszędzie paliły się pochodnie i koksowniki, które rozdawały ciepło. Tyr zakasłał po raz kolejny, lecz tym razem jedyne co wypluł to była krew…

Markus i Olaf zostali sami, choć ich stan zdrowia również nie należał do najlepszych. Ogień powoli przygasał i zimno zaczynało być coraz bardziej odczuwalne. Wiatr powoli również się wzmagał, co również ciała bohaterów zaczynały odczuwać coraz bardziej. Rany jakie im zadano, z każdą chwilą coraz bardziej paliły i piekły. Głód, nadszedł jako kolejny ich przeciwnik, a także pragnienie. Czas uciekał powoli, nieustępliwie i nieubłaganie.


Zoja

Czas mijał nieubłaganie. Strażnicy co jakiś czas zerkali na więźnia sprawdzając czy niczego nie kombinuje, albo czy nie chce zrobić sobie krzywdy. To utrudniało pracę. Dodatkowo liny niestety okazały się mocne i grube, i Zoja wiedziała że minie dużo czasu nim ustąpią metalowi. W wiosce rozpoczęły się pieśni, tańce i śpiewy. Pochodnie zaczęły płonąć, tak samo jak i koksowniki, które na szczęście dla porwanej, zaczęły ogrzewać zmarznięte jej ciało. W pewnym momencie podszedł do niej klaun, który skłonił się nisko do niej, i skrzeczącym głosem rzekł;

-Raduj się, bowiem zaraz przyjdzie Starszy naszej rady. On to oceni czy nadasz się, czy nie dla naszego Mistrza. Tak tak, gotuj się i raduj..bowiem dotyk Mędrca sprawi, że dary Ojczulka dotkną Cię - zaśmiał się po tym, a w tym śmiechu było szaleństwo.

Gęste konary drzew zakrywały niebo, tak że nie sposób było dowiedzieć się, jaka jest pora dnia. Dodatkowo latające w górze roje much, szarańczy sprawiały, że nawet liście drzew były ciężko widoczne.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 29-07-2014, 15:18   #105
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Pokręcił głową widząc upór Norsmena. Postanowił iść Kislevitce na ratunek pomimo, że sam ledwo trzymał się na nogach. "Jego sprawa" - pomyślał Olaf. Sam uważał się za znacznie sprytniejszego. Ów akolita z którym opuścili poprzednią wioskę także nie ruszył za Tyrem. To dobrze, będzie z kim zabrać się do miasta. Akolity powinni bardziej posłuchać, co daje większe szanse na karną ekspedycję. Przed wyruszeniem w drogę chciał zrobić jeszcze jedną rzecz. Wziął garść w miarę czystego śniegu i zaczął przemywać rany chcąc je chociaż trochę oczyścić i złagodzić pieczenie. Gdy skończył wstał od przygasającego ogniska, otrzepał ubranie i powiedział do Markusa:


- Pora iść. Tak jak mówiłem, idę do najbliższego miasta. Trzeba ich ostrzec, że mają skupisko mutantów pod nosem. Jeśli nie chcesz zostać sam to chodź ze mną.

Skończywszy wrócił na trakt i ruszył w kierunku w którym szli przed natknięciem się na mutantów.
 
Ulli jest offline  
Stary 31-07-2014, 05:51   #106
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Markus powinien był ruszyć za Tyrem. Był w końcu sługą Sigmara i do jego obowiązków należała walka z plugastwami tego świata, jednak mimo tego nie należał do ludzi, którzy bez żadnego pomyślunku porywali się z motyką na słońce. Został więc z rozsądnym Olafem, którego plan oferował większe szanse powodzenia niż samobójcza szarża Norsmena. Markus powtórzył jego czynności, przemywając rany śnieżnobiałym puchem i obwijając je skrawkami materiału, które stanowiły zawartość jego torby. Później ruszył za towarzyszem, owijając się szczelniej płaszczem i wypatrując niebezpieczeństw.
 
Aro jest offline  
Stary 04-08-2014, 09:58   #107
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Olaf / Magnus

Łatwiej było powiedzieć “wróćmy na trakt”, niż zrobić to. Niby taka prosta sprawa, cofnąć się i znaleźć ścieżkę ale nie wszystko da się przewidzieć. Na przykład to, że się zgubi drogę albo to, że w miejscu gdzie powinna być ścieżka, nie było jej. Do wieczora dzielnej dwójce zajmowało kręcenie się po lesie, aż w końcu doszli do wniosku że coś jest nie tak. Niby szli dobrze, ale ciągle obaj mieli wrażenie, że pewne drzewo mijają już któryś raz z rzędu. Las zdawał się nie chcieć ich wypuścić, a niebo wiszące wysoko nad ich głowami robiło się coraz bardziej mroczne i ciemne. Śnieg w pewnych miejscach zdawał się kończyć, by kilkadziesiąt metrów dalej obaj herosi, wchodzili w gęste zaspy, które wymagały od nich sporego wysiłku.
Markus coraz częściej zaczął kasłać, potem wymiotować. Pierw zwykłymi wymiocinami a potem krwią. Ciało zdawało mu się płonąć z gorąca, a przed oczami pojawiały się mroczki. Co jakiś czas musiał się zatrzymywać by nabrać głębszego wdechu i chwilę odsapnąć. Mokre od śniegu ubranie coraz mniej mu przeszkadzało.
Z Olafem również nie było najlepiej. Plecy go cholernie piekły, wręcz paliły żywcem. Gdy przystanął na chwilę, i poprosił towarzysza by mu je obejrzał, okazało się że miejsce zranienia zaczęło ropieć. Żółtawy płyn, wydzielał się i spływał na plecy. Mało przyjemny widok.
Gdy tylko nastał wieczór okazało się, że mroczna puszcza, chowa nie jedną niespodziankę. Dzikie, przeraźliwe wycie, oznajmiło podróżnikom że gdzieś w pobliżu czają się wilki. Ile ich było, ciężko powiedzieć, lecz ani Markus ani Olaf nie chcieli się o tym przekonywać o własnej skórze. Ruszyli pędem, a właściwie szybkim truchtem, bo gnać nie mogli ze względu na ciężki stan zdrowia. Biegli przed siebie prosto, byle jak najdalej od dzikiego ujadania. Byle jak najdalej stąd. Chcieli przeżyć. Tylko to. Tylko ta myśl kołatała im się w głowie. Przeżyć.
Znów mgła zaczęła się pojawiać, i otaczać ich. Znów widoczność stała się gorsza, lecz gdy obaj zobaczyli czerwone ślepia, które groźnie łypały na nich z tej mgły serce im na chwilę zamarło. Po chwili zaczęły się pojawiać kolejne pary czerwonych oczu, i kolejne.


Wilki. Spore, większe niż te, które do tej pory mogli spotkać. Czarne, lśniące futra i paszcze, które co chwile wydawały z siebie dziki warkot.

Zoja / Tyr
Rudowłosa kobieta milczała. Znosiła w ciszy i w spokoju to co miało się jej przydarzyć. Ludzie zaczęli rozstępować się, gdy nadszedł Starszy. To jego Kislevitka, widziała w lesie. Brzydki to mało powiedziane. To coś wyglądało gorzej niż jakikolwiek koszmar, który się łowczyni przyśnił w życiu. Ktoś otworzył klatkę a Starszy dał znak by wyciągnięto Zoję z niej. Po chwili została wyciągnięta, siłą i dość brutalnie. Parę kopniaków w brzuch ostudziło jej zapał i porywczość. Rzucili ją na kolana a Starszy rzekł:
-Jestem Fenke Sarhtaron..ale mów mi Starszy… - po czym dotknął twarzy Zoi swoim nabrzmiałym, spuchniętym i lepiącym się żółtą mazią placem. A potem jego dłoń zeszła niżej, dotykając czule Kislevitkę przez ubranie. Szyja, piersi, brzuch, uda, a potem krocza. Gdy skończył rzucił: -Tak..nadaje się dla Mistrza. Urodzi mu dzieci..Papa Nurgle pobłogosławi ją dziś..

Tyr widział tą scenę i czuł jak krew w nim wzbiera. Każdy szczegół widział dokładnie. Gniew i współczucie, dla Zoi. Jeśli stanie się to co zamierzają, cóż innego można będzie czuć?
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 06-08-2014, 19:46   #108
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Maszerował z coraz większym trudem. Teraz był już pewny, nurglita czymś go zaraził. Należało się tego spodziewać. Miał nadzieję, że jego organizmowi uda się przezwyciężyć chorobę, miał też nadzieję, że to nie zgnilizna nurgla. Niestety las wydawał się bawić z nimi w ciuciubabkę. Perspektywa spędzenia nocy po dachem i oddania się pod opiekę jakiegoś znachora coraz bardziej się oddalała.

- Markus pośpiesz się- próbował ponaglać towarzysza. Wszystko wskazywało na to, że był w jeszcze gorszym stanie niż on.

Brnął przez zaspy a nadzieja coraz bardziej w nim gasła. Zoję i Tyra spisał już dawno na straty. Norsmen może i był honorowy, ale też głupi jeśli sądził, że w pojedynkę uda mu się uwolnić kobietę.

Markus kolejny raz zatrzymał się żeby zwymiotować. Te postoje nawet mu odpowiadały bo sam mógł odpocząć. Zastanawiał się co zrobi gdy akolita nie będzie już mógł iść dalej. Chyba przyjdzie mu go zostawić na pewną śmierć. Do tego te głosy które słyszał w głowie. Zdawał sobie sprawę, że to nic dobrego, ale odsuwał od siebie myśli o mutacji. Nie mieściło mu się to w głowie, nie teraz kiedy znalazł dobrą pracę dla inkwizycji.

Kiedy sądził, że już gorzej być nie może zobaczył i usłyszał te dziwne wilki. Zwierzęta, o ile nimi były, sprawiały wrażenie, jakby wyskoczyły prosto z domeny chaosu. O ucieczce w stanie w którym się znajdował nie mogło być mowy. Dobył swojej pałki gotowy do stoczenia jeszcze jednej i prawdopodobnie ostatniej dzisiaj walki.
 
Ulli jest offline  
Stary 17-08-2014, 13:35   #109
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Tłum falował, przelewając się dookoła kobiety feerią barw, kształtów i obrzydliwych zapachów. Nie potrafiła rozpoznać pojedynczych twarzy, skupiona całkowicie na Starszym. Plugastwo ponad wszelką miarę, zaprzeczenie wszystkiego w co wierzyła. Bogowie Chaosu - podczas swojego życia Zoja jak tylko mogła, starała się trzymać od nich z daleka. Konszachty z Nimi nigdy nie przynosiły nic dobrego, wręcz przeciwnie. Pod ich jarzmem człowiek przestawał przypominać sam siebie, nie tylko fizycznie. Z dnia na dzień zatracał resztki świadomości i wspomnień, stając się karykaturą dawnej osoby, przesiąkniętym złem potworem bez wyższych uczuć. Stare zasady odchodziły w niepamięć, zastąpione nowymi bodźcami zsyłanymi przez którego z Wielkiej Czwórki. Potrafili oni doskonale grać na ludzkich słabościach i żądzach, tworząc z nich główną oś po której poruszały się ich ludzkie marionetki.

Rudowłosa nie chciała stać się jednym z gnijących za życia worów mięsa, opętanych ideą szerzenia rozkładu. Może i Papa Nurgle kochał wszystkie swoje dzieci, lecz ona nigdy nie będzie jednym z jego podopiecznych. Przezwyciężając obrzydzenie i strach, uniosła głowę ku górze, a jej oczy napotkały szkaradną mordę ozdobioną lubieżnym uśmiechem. Nitki żółci spływały z wyszczerzonych ust, po chorobliwie szarej skórze biegały wesoło niewielkie czarne robaki.
Więc tak będzie wyglądało moje ostatnie wspomnienie tego świata - pomyślała spokojnie, odwzajemniając uśmiech, choć cała trzęsła się ze złości i sprzeciwu. Patrzyli na siebie ze Starszym przez dłuższą chwilę, aż w końcu kobieta zamknęła oczy i odetchnęła głęboko.
Teraz, albo nigdy.
Blade dłonie wystrzeliły do przodu, uderzając kultystę w pierś. Kobieta zgięła łokcie i odbiła się od niego, lecąc w tył. Upadła na ziemię, lecz nie została w miejscu. Gdy tylko jej plecy dotknęły brudnej gleby, przetoczyła się w bok poza zasięg ramion przeciwnika, po czym poderwała się na równe nogi i wykorzystując moment zaskoczenia, roztrąciła pierwszą linię gapiów. Któryś z nich miał w dłoni sztylet, więc wyrwała mu go. Tłum zgęstniał, tworząc wokół Zoi okrąg wrogich, zdeformowanych twarzy. Przez wrzawę dobiegły jej uszu słowa wypowiedziane przez przywódcę parszywców.
-Pojmać ją, ale nie zabijać. Ona należy do Mistrza.
Zacisnęła drżące palce na rękojeści broni i uśmiechnęła się słodko.
-Należę tol′ka i wyłącznie do sjebja - po czym przystawiła ostrze do szyi i poderżnęła sobie gardło.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 18-08-2014, 12:52   #110
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Olaf / Markus

Obaj bohaterowie dobyli swojego oręża czekając na atak, który miał nadejść. Z każdą chwilą coraz więcej wilczych bestii wyłaniało się z mrocznych kniei i warcząc zbliżało się zarówno do Markusa jak i Olafa. Obaj czuli się źle, obaj mieli świadomość, że ich dni i chwile są policzone. Zakażenie rozprzestrzeniało się coraz szybciej i obaj czuli, jak każdy mięsień, kość staje się coraz słabsza. Broń błysnęła w mroku i nadszedł czas na stawienie czoła wrogowi. Jeśli mieli polec, chcieli to zrobić z bronią w ręku. Wilków było ponad dwadzieścia i wszystkie, niczym jeden organizm, rzuciły się na herosów. Pałka trafiała w głowę, młot łupał czaszki lecz i bestie zbierały swoje krwawe żniwo. Co jakiś czas ostre zęby przecinały skórę, ostre pazury zagłębiały się w ciele, któregoś z drużynników. Olaf dzielnie się bronił, i choć walczył gorzej niż Markus, to jednak mniej obrażeń odniósł niż jego towarzysz. Sigmarita osłabiony przez chorobę toczącą go od środka, zdawać musiał sobie sprawę, że to już koniec. Ruszył więc z szarżą na wilki, młócąc swoim młotem bojowym na lewo i prawo, rozganiając stwory na boki. Nie mógł jednak mieć oczu dookoła głowy i gdy wielki, czarny wilk skoczył mu na plecy Markus stracił równowagę. To przeważyło szalę zwycięstwa na korzyść wilków, które momentalnie dopadły leżącego człowieka i zaczęły rozszarpywać go na strzępy. Markus umierał długo, bowiem wilki zamierzały nasycić się młodym Sigmaritą.

Olaf nie miał zamiaru umierać, więc również walczył ze wszystkich sił. Pałka opadała na zwierzęta z całą siłą i furią jaką miała w sobie ta hiena cmentarna i dopóki Markus stał koło niego ten walczył zajadle. Gdy tylko Sigmarita ruszył do przodu, Olaf postanowił rzucić się do ucieczki. Puścił się biegiem i biegł z całych sił. Przedzierał się przez krzaki, krzewy nie bacząc na gałęzie, czy kolce tnące mu twarz. To nie było istotne, biegł tak długo na ile miał sił. Sam nie wiedział dokąd, jak długo lecz gdy w końcu zatrzymał się, upadł na ziemi. Nie słyszał by coś go goniło, nie widział już cieni czających się w mroku, lecz nie miał już nawet siły by wstać. Serce waliło mu jak oszalałe, pot spływał wraz z krwią obficie na ziemi, a powietrze Olaf dosłownie łykał jakby zaraz ktoś miałby mu je zabrać. Przed oczami pojawiły się czarne mroczki, i świat zaczął powoli mu wirować. Czuł jak zmęczenie do dopada, a ręce na których się podtrzymywał odmawiają mu posłuszeństwa, tak samo jak i nogi. Padł na ziemi nie przytomny pogrążając się w śnie.

Zoja / Tyr

Tyr przyglądał się całej scenie z ukrycia. Widział jak dzielna rudowłosa kobieta desperackim ruchem wyrwała się z objęć Nurglistów, lecz była to daremna akcja. Była otoczona, i choć w dłoni trzymała ostrze, na nie wiele mogło się ono jej przydać. Wtedy zaskakując wszystkich przystawiła sobie ostrze do gardła i poderżnęła je sobie. Padła na kolana, brocząc we własnej krwi i konając powoli. Jej zielonkawe oczy widziały jeszcze jak kultyści zbliżają się do niej powoli, widziała wściekłość malującą się na twarzy szamana, a potem zamknęła oczy...na zawsze.

Tyr choć słaby i zmęczony, poczuł jak wzbiera się w nim gniew i wściekłość. Chwycił mocniej swój oręż i ruszył na wrogów z okrzykiem bojowym na ustach. Dwóch pierwszych Nurglistów, którzy stanęli mu na drodze, padło na ziemi z rozciętymi bebechami. Kolejny poczuł jak ostrze wbija mu się w usta, i z niemym okrzykiem przerażenia również dołączył do swoich towarzyszy. Tyr machał tym swoim wielkim mieczem szerząc śmierć i zniszczenie, kładąc jeszcze ośmiu kolejnych kultystów martwych na glebie. Mieszkańcy wioski zaczęli się rozstępować na boki, szaman również się cofnął i Tyr przez ułamek sekundy mógł mieć wrażenie, że wyjdzie stąd żywy. Uczucie to jednak znikło po chwili, gdy mieszkańcy odsunęli się na bok a z pomiędzy nich wyszedł jakiś wojownik.


W obu dłoniach dzierżył dziwne topory bojowe, bowiem obuch zrobiony był z dziwnych kości oraz szczypiec jakiś zmutowanych zwierząt. Sam wojownik również dotknięty był wieloma mutacjami, poczynając od tej najbardziej rzucającej się w oczy. Jego twarz, przestała przypominać ludzką i wyglądała tak jakby ktoś zakleił mu usta i naciągnął na to skórę dodatkowo. Oczy ziały jedynie czarną pustką, a w miejscu gdzie powinien być nos, również była dziura. Tyr nie czekał jednak na ruch przeciwnika i sam zaatakował. Wykonał potężny zamach mieczem, i dwuręczne ostrze prawie by odcięło głowę bestii. Ta jednak zdołała uchylić się przed śmiertelnym ciosem i sama wyprowadziła dwa szybkie ataki swoją cudaczną bronią. Tyr ponownie machnął zbijając oba uderzenia i wyprowadził swoją kontrę. Ostrze powędrowało od dołu kierując się ku klatce piersiowej lecz przeciwnik zablokował jednym ze swoich toporów to uderzenie. Drugi topór natomiast trafił Tyra w bark, wbijając mu się głęboko w skórę. Tyr zawył dziko, obrócił nadgarstek i zamachnął się tnąc bestię. Gdyby cios poszedł kilka centymetrów wyżej Nurglista zapewne by stracił głowę, a tak długa, głęboka szrama będzie ozdobą jego pomutowanego ciała. Walka trwała w pełnym biegu i raz jeden, raz drugi wymierzali śmiertelne cięcia, pchnięcia w stronę drugiego. I choć rzadko, który cios trafiał celu to obaj zaczęli się męczyć. Tyr jednak bardziej. Trucizna w organizmie Norsmena zżerała go od środka, osłabiając i zwalniając jego czas reakcji. Tyr miał świadomość, że musi zadać jeden kończący cios. Ruszył z krzykiem, wzywając jednego ze swoich Bogów Wojny na pomoc. Zakręcił młynek mieczem nad głową, by w ostatniej chwili cięcie wzdłuż szyi zamienić na potężne uderzenie w czaszkę. Stwór jednak zdołał zablokować wystawiając oba topory, na krzyż nad głową. Nim jednak Norsmen zdołał zaatakować ponownie jeden z toporów, wbił się od dołu w rękę Tyra rozrywając mu mięśnie, ścięgna i skórę. Tyr padł na jedno kolano, choć dwuręczny miecz nie wypadł mu z dłoni, to jednak ten czuł że już po nim. Podniósł dumnie głowę idealnie w momencie gdy topór trafił go w twarz. Tyr padł na ziemi martwy, lecz nie było widać na nim przerażenia a wściekłość, gniew i zaciętość z jaką walczył w tej nierównej walce.
Champion Nurgla gdyby miał usta zawył by dziko w geście tryumfu, a tak tylko podniósł odciętą głowę Norska do góry, by lud wiedział że Papa Nugl czuwa i obdarza swoje dzieci swoją łaską. Wioska znów może żyć swoim własnym życiem…


Epilog.

Rok 2565 KI. Gdzieś w Imperium


-Dziadku dziadku i co wszyscy zginęli ? - zapytało z lekkim smutkiem dziecko, jakby nie chciało wierzyć, że ta historia będzie miała tak czarne i mroczne zakończenie.

Inkwizytor podrapał się po swojej siwej brodzie, patrząc łagodnym wzrokiem na dziecko i pogłaskał je po główce czule:

-Nie wszyscy. Znaleźli jednego mężczyznę, ranny i wykończony oraz schorowany. Sigmar dał mu szansę kolejną, bowiem trafił pod dach gdzie spożywałem wieczerzę. Zapłaciłem za jego leczenie… i choć dużo musiał wycierpieć to jednak przeżył. Mógł służyć Sigmarowi, tak jak ja służyłem...Olaf, ten dzieciak co przeżył to był Olaf mój chłopcze - wsadził dziecko na kolano i pocałował je w czółko mówiąc półszeptem -ale to już inna zupełnie historia - a potem klapsem dał znać, że czas spać. On sam był już zmęczony. Dziesiątki lat walk z chaosem, sprawiło że mógłby do końca życia opowiadać swoim wnukom przeróżne historie, i nigdy by się one nie powtórzyły.

KONIEC
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172