Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-03-2014, 13:11   #11
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Po dłuższej chwili rozmowa o zwierzoludziach umarła śmiercią naturalną, a karczmarz przeniósł łaskawie swą uwagę na resztę gości. Zadowolona z takiego obrotu sprawy rudowłosa szybko przeszła do interesów, wyciągając z sakiewki starannie odliczone monety. Jedzenie, pokój i kąpiel - nie miała wygórowanych żądań. Zapłaciwszy za wszystko, z kluczem w dłoni, ruszyła ku jednej z wolnych ław. Z wyraźną ulgą usiadła na wysłużonych deskach, broń kładąc na kolanach, a gdy dziewka służebna postawiła przed nią talerz pełen mięsa i butelkę wina, od razu przystąpiła do ataku. Łapczywie połykała kolejne kęsy, prawie nie żując i parząc palce.
Ostatnie tygodnie dały się jej mocno we znaki, nie chłodem i głodem, lecz zwykłym, ludzkim zmęczeniem. Podróż w pojedynkę miała sporo minusów. Wszystko musiała robić sama, nie było nikogo, kto wyręczyłby ją choćby w tak błahych czynnościach jak rozpalenie ognia, czy przygotowanie posiłku. Z nikim też nie współdzieliła wart, przez co czas przeznaczony na sen kurczył się do nerwowej drzemki tuż przed świtem. W zamian za to była panią swego losu, nie musiała martwić się niczyje bezpieczeństwo i wysłuchiwać narzekania na zimno, czy niewygody. Gdy zatęskniła za ludźmi, bądź luksusami oferowanymi przez cywilizację, wędrowała do najbliższego miasteczka. Sprzedawała skóry upolowanych zwierząt, czasem zrabowane z trupów kosztowności. Wielkiej gotówki za to nie było, lecz na najpotrzebniejsze zakupy i chwilę “normalnego życia” starczało aż nadto.

Wrażenie, że ktoś ją obserwuje narastało. Z początku ignorowała je, skupiając całą uwagę na posiłku, lecz gdy miska pokazała dno, problem powrócił i z pełną premedytacją począł uwierać Zoję gdzieś w tył czaszki. Próbowała owo swędzące miejsce podrapać, bezskutecznie niestety, a im bardziej się starała, tym mocniej uczucie dyskomfortu dawało o sobie znać. Pochyliła więc głowę do przodu, przesuwając dłoń na kark. Masowała go powoli, a bladozielone oczy dyskretnie rozglądały się w tym czasie po sali, szukając źródła problemu.
Ryżego wielkoluda nie dało się nie zauważyć. Siedział parę stołów dalej i bez żadnego skrępowania obmacywał lubieżnym wzrokiem co bardziej wystające, zojowe krągłości. Robił to tak intensywnie, że prawie czuła na sobie dotyk wielgachnych łap. Odpowiedziała mu obojętnym spojrzeniem, oceniając szerokie bary i wyraźnie rysujące się pod skórą mięśnie.
Przez chwilę zastanawiała się leniwie, czy nie zaprosić go na górę i nie dać się wyłuskać z ubrania, lecz dała sobie spokój, przenosząc całą uwagę na butelkę wina. Uczyniła to z dwóch powodów. Po pierwsze była zbyt zmęczona na łóżkowe wygibasy, po drugie obawiała się o własne zdrowie. Mężczyzna wyglądał na równie wyposzczonego co ona, a biorąc pod uwagę jego gabaryty i stan upojenia, cała schadzka zakończyłaby się zapewne dość szybko. Poza tym w przypływie uniesienia mógł zrobić jej krzywdę. Niższa o dobrą głowę i dwukrotnie lżejsza, nie miałaby za bardzo możliwości obrony przed tym rozochoconym gorem. Wybrała więc towarzystwo wina, sumiennie wlewając w siebie kolejne łyki. Po alkoholu nie będzie chodziła okrakiem przez kilka następnych dni i nic sobie nie nadwyręży, a rozłożyć nogi zawsze zdąży.

Ciepłe wnętrze karczmy zapełniało się powoli. Coraz to nowe twarze pojawiały się pod krzywym dachem, skuszone wizją sytego posiłku i chwili wytchnienia od mroźnego wichru. Rudowłosa zaszczycała przelotnym spojrzeniem każdego nowo przybyłego, po czym wracała do swoich zajęć. Machnięciem ręki przywołała służkę, by ta doniosła kolejną butelkę. Zaopatrzona w nową porcję trunku, obserwowała tańczące w kominku płomienie, a ludzki gwar skutecznie odpędzał samotność. Nie musiała z nikim rozmawiać, wystarczyła jej świadomość obecności innych ludzi.

Wtem rozmowy ucichły, atmosfera zgęstniała. Kobieta zadrżała. Znów znalazła się w leśnej głuszy, na moment przed atakiem drapieżnika. Świat zamarł w nerwowym oczekiwaniu na rozwój wypadków. Z trudem, ale powstrzymała chęć sięgnięcia pod broń, wiedząc że taka reakcja nie spotkałaby się z przychylnością reszty gości. Zamiast tego spokojnie uniosła głowę, lokalizując potencjalne zagrożenie.

Zakonne psy gończe rozpoznałby nawet ślepy i głuchy. Słudzy Sigmara roztaczali wokół siebie aurę strachu, oraz wręcz namacalnej pogardy. Zoja zagryzła wargi, tłumiąc narastający wewnątrz gardła chichot. Przyzwyczaiła się do widoku i obecności drapieżników, nieważne na ilu kończynach się poruszali. Szpony, kły, ostrza, czy broń palna - wszystko mogło zabić. Siedziała więc dalej na swoim miejscu, pociągając z flaszki. Nie miała nic do ukrycia, lęk był tylko niepotrzebnym bodźcem.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 15-03-2014, 10:00   #12
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Emanuel wytrzeszczył oczy, widząc wielobarwny pochód schodzących do gospody gości. Wyglądało to tak, jakby niepozorna, zasypana śniegiem mieścina w rzeczywistości była jakimś ważnym komunikacyjnym węzłem, przez który przetaczała się znaczna liczba podróżnych. A może szukali czegoś konkretnie w tej osadzie?
- Powiedźcie mi, święto tu jakieś macie, gospodarzu, że tyle u was podróżnych? - rzucił nadal zamyślony do karczmarza, wykorzystując przy okazji względną ciszę, by zamówić porcję tego rozcieńczonego, pozbawionego aromatu sikacza, którego miejscowi, zapewne na skutek jakiejś historycznej pomyłki, nazywali winem. Trunki w jego ojczyźnie miały pełny, wspaniale słodki smak dojrzewających na słońcu owoców. W Imperium wszystko smakowało, jakby uprawiane było w ciemnych, zatęchłych piwnicach, do których bladawe, zimne światło wpadało jedynie wąskimi, niemytymi od lat oknami... I do tego dziwnie zalegało na języku, jakby coś w tej piwnicy do wywaru wpadło i tam doczekało swych ostatnich dni.

Z trudem ukrył ziewnięcie, bo i trochę dzionka już zeszło i nieuchronnie zbliżał się czas siesty. Niestety, czego już zdążył doświadczyć, miejscowi niewiele mieli zrozumienia dla tej, tradycyjnej w jego stronach, regenerującej drzemki. Ostatnio, jak wypytywał, czy mu w dzień na parę godzin udostępnią pokój z łóżkiem, musiał tłumaczyć, że na pewno nie jest chory i gwarantować, że z pewnością gospodarzowi na tym wyrku nie sczeźnie. Westchnął z rezygnacją. Ciężki był jego los wśród prostych ludów północy.
 
Tadeus jest offline  
Stary 15-03-2014, 16:23   #13
Wiedźmołap
 
wysłannik's Avatar
 
Reputacja: 1 wysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputacjęwysłannik ma wspaniałą reputację
I Magnus nie żałował opowiedzieć kawałka swojej historii. Opowiedział Tyrowi jak to nie chciało się wstąpić do wojska, bo zwyczajnie musztry, wykonywanie rozkazów i bycie zwykłym szeregowym nie było dla niego. Wspomniał również o swoim domu i o rodzinie, o tym że mimo licznego zasobu gotówki jego domu, nie jest szlachcicem ani tytułów żadnych nie ma, o tym jak to wolał wybrać trudne, surowe i czasami mało opłacalne życie na szlaku niż w wygodnym Middenheim.
Na widok gości był nieco zdziwiony. Nie o tyle tak na widok szlachcianki, co mogła sobie po prostu tędy przejeżdżać, ani nie na widok norsmenów, co na widok łowcy czarownic. Magnus liczył, że tylko przejeżdżać tędy ma zamiar i zaraz ruszać dalej, ale jednak chciał się dowiedzieć nieco więcej w tym temacie.
- Wybacz mi Tyrze, ale muszę coś sprawdzić. - rzekł do kompana zabierając z krzesła swój płaszcz i wkładając go z powrotem na siebie.

Magnus postanowił zakraść się pod pokój łowcy czarownic. Tak dla pewności by mieć pewność, że nie będzie zaraz palił karczmy ani wieszał tutejszych z jakiegoś powodu.
Stanął pod drzwiami od pokoju, gdzie siedział łowca ze swoimi ludźmi. Rozejrzał się, by się upewnić czy nikt go nie widzi i przyłożył ucho do drzwi.
- Panie, jesteś pewny że jesteśmy w odpowiednim miejscu? - zapytał jeden z fanatyków, jak wnosił Magnus. W jego głosie można było wyczuć wyraźne zmęczenie.
- Tak. Jeśli go tu nie ma to wkrótce przybędzie. Kwestia czasu. Zbyt długo nam uciekał, ale w końcu zrozumie że od oczyszczenia nie ma ucieczki. - Ten głos był stanowczy i całkowicie pozbawiony emocji.
- A więc w Felde rozpłonie ogień sprawiedliwości. Widzieliście tych ludzi...nędzni..żyjący w niewiedzy..a dookoła nich szerzy się chaos..Ciekawe czy Ci z północy nie wyznają jakiś plugawych bożków. - odezwał się kolejny, trzeci osobnik.
- Jutro. Panowie jutro. A teraz zjedzmy, odmówmy modlitwę do Młotodzierżcy by nam sprzyjał...
Zaraz po tych słowach Magnus usłyszał jak ktoś kieruje się w stronę drzwi. Czas było się zwijać.
Wrócił do swojego norskiego towarzysza, by podzielić się z nim nowo zdobytymi wiadomościami.
 
__________________
"Inkwizycja tylko wykonuje obowiązki, jakie na nią nałożono. Strach przed nią jest zbyteczny; nienawiść do niej, to herezja." - Gabriel Angelos, Kapitan 3 Kompanii Krwawych Kruków.
wysłannik jest offline  
Stary 16-03-2014, 10:08   #14
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Czas w karczmie płynął nie ubłaganie, podczas gdy goście jedli, pili i dalej się w najlepsze bawili. Estalijczyk miał przeczucie, że po tym winie które dostał jedyne co go spotka na drugi dzień, to niestrawność, lecz lepsze to, niż zasypiać o suchej gębie. Karczmarz, gdy tylko Emanuel wspomniał o jakimś święcie, smutno pokręcił głową i w paru słowach wyjaśnił mu, że Złoty Knur to po prostu najbliższa karczma w drodze do Wolfenburga. Tam jednak, nocą i podczas takiej pogody, nikt o zdrowych zmysłach podróżować nie będzie. W lesie czają się bandyci, albo i coś gorszego. Przynajmniej tak można było zrozumieć jego słowa.
Po tym oddalił się on od gości, bowiem trzeba było zająć się pracą i przypilnować, by nikt się nie opierdalał. Co jakiś czas słychać było, jak karczmarz opierdala jakąś kobiecinę krzycząc:

-“Mieńka szybciej ino, goście czekają. Wino, ile szanowny Pan ma czekać. Na stos chcesz nas wysłać. Ruszta się no baby jedne… Migiem się uwijać ino”.

I gdy już się zdawało, że wieczór minie bez żadnych atrakcji, jeden z drwali wstał raptownie od stołu. Spojrzał groźnie na jednego z Norsmenów, napiął mięśnie i fuknął:

-Ja? Ja kurwa, nie dam rady. Ja Ci pokaże.. O pięć srebrników - i drwal rzucił na stół pięć srebrnych monet. Wyzwanie zostało rzucone.

Norsmeni spojrzeli na siebie jeden po drugim i szeroki uśmiech pojawił się na ich twarzy. Ten, do którego drwal się zwracał, wstał i również położył na stół pięć srebrnych monet. Drwale i wojownicy północy wstali jednocześnie i zaczęli usuwać stoły, przepraszając przy tym gości bardzo grzecznie. Po chwili wszystkie stoły stojące na drodze do kominka zostały przesunięte do boku. Jeden z drwali podszedł do karczmarza i coś mu szepnął na ucho. Ten kiwając głową wyszedł na chwilę na zaplecze, by po minucie wrócić z dwoma grubymi na pół łokcia pieńkami drewna. Te ładnie przywiązano nad kominkiem, by się nie kołysały, ustawiając je na tej samej wysokości.

Rudowłosy, brodaty Norsk spojrzał na drwala i rzekł:

-Ha, więc dobrze. Rzucamy jeden po drugim. Czyj rzut mocniej przebije pieniek wygrywa. No, chyba że i kolejni chętni się znajdą.. - spojrzał pytająco

Drwal podał rękę Norsmenowi, tym samym zgadzając na warunki, by w tej samej chwili dobiegł wszystkich trzeci głos. Oczy gości skierowały się w stronę mówiącego, którym okazał się ów skurwiel od szlachcianki.

- To i trzeci drążek przygotujcie… No, chyba że… - nastąpiła krótka cisza, podczas której szukał kogoś wzrokiem. W końcu wybór padł na Tyra, do którego się zwrócił - A ty nie chcesz się spróbować. Widać żeś chłop z jajami i parą w łapie… No chyba, że nasz chuderlak zechce nas zaskoczyć - tu spojrzenie zatrzymało się na Estalijczyku. Skurwiel zaczął schodzić powoli do gości z półpiętra uśmiechając się szeroko.

Nie miał na sobie już płaszcza, tylko podkoszulek z krótkim rękawem, dzięki czemu można było w pełni zobaczyć jego muskulaturę. Mięśnie, praktycznie same mięśnie i blizny. Wojownik z krwi i kości, który nie odmawia żadnemu wyzwaniu.

W tym samym czasie karczmarz postawił dwa dzbany na blacie i gestem ręki zawołał jedną z kelnerek. Gdy tak jej wydawał instrukcje, skurwiel znalazł się tuż koło nich i rzucił kilka monet, biorąc jeden z dzbanów mówiąc:

- Moja Pani prosi o dobry napitek przed snem..a to.. - wskazał na dzban, który zabrał - to dla mnie - uśmiechnął się szeroko, by trzymając dzban w jednej ręce, drugą rękę podać drwalowi i Norsmenowi, przedstawiając się:

-Ulrich Sonnenbeck - po czym położył wymaganą kwotę na stole, przy okazji odstawiając dzban z winem.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 18-03-2014, 12:17   #15
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Tymczasem Olaf dostał zamówioną strawę i kufel piwa i zajął się jedzeniem. Była to pierwsza tego dnia strawa, więc poświęcił się temu bez reszty. Dopiero gdy w misce ukazało się dno zaczął się rozglądać i bacznie przyglądać się innym gościom karczmy. Jego uwagę zwróciła rudowłosa piękność i tajemnicza brunetka z mieczem. Zdawał jednak sobie sprawę, że będąc oberwańcem z traktu ma niewielkie szanse by je sobą zainteresować.

Przeniósł więc spojrzenie na osoby mogące stanowić zagrożenie dla spokoju w karczmie, mianowicie na Norsmenów i drwali, oraz na osiłka siedzącego przy jednym stole z jakimś wędrowcem. Jego przypuszczenia co do zamieszania jakie mogą wnieść w życie karczmy poniekąd się sprawdziły. Drwal wpadł na pomysł konkursu. Temat ochoczo podchwycili Norsmeni i o dziwo szampierz szlachcianki, który właśnie zszedł na dół.

Choć kusiły monety na stole Olaf nie miał wątpliwości, że nie ma najmniejszych szans w żadnym konkursie siłowym. Jego specjalności to kombinowanie i gładka gadka kiedy można na tym zarobić. Hazard uznawał za głupotę, więc nie miał tu żadnych szans na zarobek. Wrócił więc do wyskrobywania miski z resztek jedzenia. Kto wie wieczór jeszcze młody. Może nadarzy się jakaś okazja, jeśli nie na zarobek to na jakąś przygodę.
Noc miał zamiar spędzić we wspólnej sali. Z racji na kurczące się szybko zasoby finansowe była to opcja najtańsza.
 
Ulli jest offline  
Stary 18-03-2014, 12:34   #16
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Estalijczyk wyraźnie się zdziwił wywołaniem przez rosłego. Chyba nie do końca zrozumiał o co chodziło. Ciskanie? Jakimś drewnem? Zupełnie ten pomysł do niego nie trafiał. I jeszcze to wspomnienie o gibkiej figurze szermierza. Komplement to, czy obelga? Na szczęście wojownik nie wyglądał, jakby specjalnie naciskał i po chwili polazł dalej, przywitać się z równie grubo ciosanymi kompanami od kufla.

Emanuel wzruszył ramionami i powrócił do wcześniejszej rozmowy o miejscowych dziwach, bo i to go dużo bardziej obchodziło, niż jacyś tam pospolici wojacy i ich prężenie przerośniętych muskułów.
- Wolfenburg? - zastanowił się. - To tam sroga bitwa z mroczną armią była? - nagle uświadomił sobie, że chyba kojarzył o co chodziło. Przełknął ślinę. Ciekawość, ciekawością, ale w sumie nie planował zapuszczać się aż na linie dawnego frontu. Kto wie, czy w pobliżu nie grasowały liczne niedobitki z wrażych, plugawych oddziałów. Jeśli Estalijczyk chciał zobaczyć miejscowe dziwa i przy tym nie zginąć, potrzebował kogoś, kto będzie się na tych terenach odpowiednio wyznawał.

Rozejrzał się zaciekawiony po sali, jednak postanowił póki co nie podejmować decyzji, chciał poczekać, co jeszcze się stanie.
 
Tadeus jest offline  
Stary 18-03-2014, 17:16   #17
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Coś czułem, że jest nie tak skoro pojawia się tu łowca czarownic...- Magnus nachylił się by zamienić swój głos w szept - Udało mi się podsłuchać tego łowce. Czekają tu na kogoś, kogo ścigają od dłuższego czasu. Chyba chcą go spalić na miejscu. Nie wiem czy to odpowiednie miejsce na najbliższe parę dni.-
Rudy norsmen uniósł brew wsłuchując się w słowa Magnusa. Słyszał coś o łowcach czarownic, ponoć byli skurwysynami, którzy kryjąc się pod pod maską kościoła mordowali każdego, na kogo padał cień podejrzenia.
-Masz co na sumieniu, że chceta spierdalać?- odrzekł uśmiechając się lekko pod nosem.
Magnus zdziwił się troszkę odpowiedzią norsmena ale już po chwili uświadomił sobie, że jego rozmówca przecież nie jest z tych stron.
- Czasami nie trzeba mieć nic przeskrobane, by obawiać się łowców czarownic. Zależy od typa człowieka, ale z reguły lepiej ich omijać i nie mieszać się do ich spraw. Ten wygląda na wprawionego, więc może nie będzie torturował niewinnych. - uśmiechnął się lekko - A chyba faktycznie nie ma się czym przejmować.

Wielkolud wzruszył ramionami -Nie wyglądali na wojaków, których trzaby się było lękać. Myślisz, że trzech chłopów byłoby w stanie wyciąć w pień całą osadę?- zaśmiał się głupkowato -Tych jego przydupasów sam bym rozpruł w pół moją zabawką.- poklepał drzewiec topora, nie będąc świadomym faktycznym umiejętnościom łowcy i jego świty.
Spojrzał na norsmena i podrapał się po brodzie. - Pewnie masz racje. Po prostu trochę zdziwił mnie ich widok w takim miejscu, a tym bardziej ich rozmowa ale pewnie zrobią swoje i odjadą. - Magnus dopił piwo z kufla - Chyba czas powoli iść w betki.
-Idź.- rzekł do rozmówcy, po czym spojrzał na rudowłosą kobietę i uśmiechnął się do Magnusa porozumiewawczo
-Ja jeszcze mam misję tego wieczoru he he he...- zarechotał po czym wstał od stołu i skierował się do szynkwasu. Tam kupił jeszcze dwa kufle piwa i ruszył do celu swoich wcześniejszych obserwacji. Rosły rudzielec usiadł bez krępacji obok nieznajomej kobiety kładąc jej kufel piwa pod nos.
-W moich stronach chłopy oddawaliby Ci cześć jak bóstwu.- rzekł z powagą na twarzy.

Maltretując resztki wina Zoja układała w głowie plan działania na najbliższe dni. Złoto szybko topniało. Przed wyruszeniem w dalszą drogę wypadało jeszcze uzupełnić zapasy. Bez nich dalsza wędrówka stanowić mogła wyzwanie, któremu nawet ona nie będzie w stanie sprostać. Głupio by było złożyć kości na trakcie przez własną beztroskę...
Do rzeczywistości przywrócił ją głos olbrzyma. Zerknęła na postawiony przezeń prezent i spróbowała przywołać na twarz uśmiech. W końcu za darmo to i ocet słodki.
- Lepiej nie powtarzaj głośno podobnych herezji, o ile nie chcesz skończyć wśród płomieni - burknęła, mocząc usta w kuflu - Jeszcze mnie ze sobą pociągniesz, tak przy okazji.-
-Twoje uroki wznieciły płomienie w mym wielkim, niedźwiedzim, sercu. - rzucił bez mrugnięcia okiem i bez krzty krępacji, zupełnie jakby przed niewiastą nie siedział śmierdzący potem barbarzyńca rodem z Norski, a szarmancki i fircykowaty szlachcic korzystając z kwiecistej mowy, której nauczył się na dworku u boku podobnych sobie.
-Nie straszni mi i tacy twardziele.- rzekł zaciskając pokazowo pięść kilka centymetrów nad stołem.

- Dziękuję za komplement, zasłużony czy też nie, nieważne. Każda baba lubi słuchać, że z wyglądu do człowieka podobna, a nie do maciory, lub sowiej wypluwki - rudowłosa oparła łokieć o blat stołu i ułożyła brodę na zgiętej dłoni, gapiąc się na wielkoluda. Gdzieś na dnie bladozielonych oczu zalśniły i zgasły wesołe ogniki Wodziła wzrokiem po jego napuchłej twarzy, starając się zachować powagę. Taniec godowy zawsze wyglądał podobnie, zastanawiający był tylko sposób w jaki nosrmen się wyrażał. Co to się porobiło…
- Wstrzymaj konie, na razie to wódka przez Ciebie przemawia - westchnęła, klepiąc barbarzyńcę uspokajająco po przedramieniu. Chwilę ze sobą walczyła, lecz w końcu skapitulowała, wypowiadając następne słowa - Opuść te łapska, napij się. Jak Cię zwą?- Coś czuła, że będzie tego żałować.
-Jam jest Tyr. Syn Svena. Pogromca umrzyków i Obrońca kurhanu.- rzekł na jednym wydechu -Woj z krwi i kości, najemnik w chwili obecnej.- rzekł już spokojniejszym i mniej oficjalnym tonem -Wódki nie pijam. Budzi we mnie bestie he he...- zarechotał -Piwo. Ale prawdziwe, nie takie szczyny prosto z rynsztoku jak tu...- uniósł brew z niesmakiem oglądając kufel pełen żółtego "napoju".
-Sama podróżujesz? Nie strach Ci?- spytał zaintrygowany.

- Zoja - wzruszyła ramionami - Bez żadnych tytułów i przydomków, po prostu Zoja. Długie imiona są kłopotliwe. - zrobiła przerwę, by przepłukać usta - Gówno straszne tu leją, ale co zrobisz? Jak się nie ma co się lubi, to się pije co pod mordę podstawią. Jeśli kusi Cię wino...daruj sobie. Pomyje koszmarne - kwaśny uśmiech ozdobił blade oblicze - Nu… ale przynajmniej poniewiera. Nie jestem wybredna. -
Opuściła rękę pod stół, poprawiając leżący na kolanach łuk. Znajomy chłód broni uspokajał, dawał pewność, że cokolwiek złego by się nie działo istnieje szansa na obronę.
- A co, mam ze sobą ciągnąć stadko jełopów, robiących więcej hałasu niż stado dzików? Samemu wygodniej - podjęła temat - Jedna osoba przyciąga mniej uwagi. Działasz cicho, szybko i precyzyjnie. Tak...wygodniej. Co tu robisz? - spytała prosto z mostu, nie siląc się na skakanie wokół interesującego ją problemu.
-Samotna kobieta, która wyłoniła się z mroku lasu z dala od cywilizacji, to według Ciebie coś co bardziej rzuca się w oczy od bandy szukających roboty Norsmenów? Kpisz sobie ze mnie? Aż taki głupi nie jestem he he he...- zarechotał -Może dla wieśniaka mniej się w oczy rzucasz ale ci wasi łowczulki na pewno nie pominą takiego faktu.- puścił jej oko i zaśmiał się z politowaniem na myśl o łowcy czarownic -Podróżowałem niedaleko. Ogrzać się w końcu chciałem. Niedawno roztrzaskałem łby dwóch banitów nie tak daleko stąd. Bądź ostrożna.- rzucił po czym zwrócił uwagę na rzucone mu wyzwanie przez ochroniarza damy
-Jam jest Tyr, Obrońca kurhanu! Żadne wyzwanie dla mnie nie straszne!- rzekł po czym posłał Zoji porozumiewawczy uśmiech i podszedł bliżej do mężczyzn kładąc pulę srebrników niezbędnych do rozpoczęcia zawodów...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 19-03-2014, 14:14   #18
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Zoja taktownie zmilczała uwagę o inteligencji norsmena. Tłumaczenie mu subtelnych różnic pomiędzy rolą zwiadowcy, a zakutego w płyty topornika również mijało się z celem.
- Dzięki za ostrzeżenie, będę omijać trakty - odparła tylko, unosząc kufel i przepijając do niego. W myślach zanotowała, by zmyć się na piętro odpowiednio wcześnie, po czym zamknąć za sobą drzwi na klucz...może jeszcze podstawić krzesło pod klamkę. Tak profilaktycznie, dla świętego spokoju.

Nogi jednak powoli odmawiały współpracy, a błogie lenistwo skutecznie odbierało chęci na chodzenie gdziekolwiek. Kobieta ze smutkiem stwierdziła, że picie nie idzie jej tak jak kiedyś. Wystarczyły dwie butelki wina, by poczuła kołowanie w głowie. Burożółty sikacz, pieniący się w wyszczerbionym kuflu nie poprawiał sytuacji. Niezrażona raz po raz przechylała go do momentu aż pokazał dno. Z każdym kolejnym łykiem problemy świata stawały się mniej istotne, a smak trunku znośniejszy. W kulminacyjnym momencie nawet przypominał piwo, które kosztowała po przybyciu do Imperium pierwszy raz, ale tylko przez krótki moment. Potem znów powrócił do poziomu końskiego moczu, doprawionego hojnie drożdżami.
- Ehhh...jebac’ - westchnęła ciężko, rozsiadając się wygodniej na ławie. Mętny wzrok skierowała na konkurujących ze sobą mężczyzn. Po cichu liczyła na to, że jej nowy znajomek poniesie sromotną klęskę. Nie czyniła tego ze złośliwości, ot z obawy, że po wygranej ego ryżego rozrośnie się do takich rozmiarów, że nie pomieszczą się w wszyscy w karczmie.
Powrót na mróz nie uśmiechał się jej, wcale a wcale.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 19-03-2014, 21:31   #19
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Konkurs

Wszyscy w karczmie odsunęli się na bok. Kelnerki przerwały pracę, spoglądając z zaciekawieniem, jak skończy się ten pojedynek. Karczmarz w duchu modlił się, zapewne by rzucający ciskali celnie swe topory, lecz sam przyłączył się do widowiska.

Jako pierwszy wystąpił drwal. Chwycił mocno topór, choć bardziej przypominał on siekierę i cisnął. Gdy tylko stylisko broni opuściło dłoń, wszyscy złapali głęboki oddech, a ich wzrok powędrował za lecącą bronią. Choć rzut był celny i dosięgnął celu, to ostrze ledwo wbiło się w drewniany pieniek, ledwo co nie wypadłszy z niego.

Drugi, z uśmiechem szerokim jak stąd do Altdorfu, podszedł Norsmen. Odgarnął swoje długie, ciemne i lekko lepiące się włosy i chwycił swój oręż. Przez chwilę jakby zastanawiał się jak rzucić, by w ułamku sekundy wypuścić broń w kierunku celu. Topór powędrował, wirując w powietrzu, a gdy wbił się, to można było zauważyć, jak prawie całe ostrze zagłębiło się w drewnie. Norsmen spojrzał dumnie i uśmiechnął się, po czym wziął dzban piwa i dopił go jednym duszkiem. Część żeńskiej publiczności spojrzała pożądliwie na wojownika, widząc jego siłę i sprawność w poruszaniu rękoma.

Przyszła pora na drugiego człowieka z północy. Tyr, pogromca umrzyków, strażnik kurhanów liczył po cichu, że wygrywając zaimponuje rudowłosej dziewoi. Ta, ku jego nie wiedzy, liczyła że tak się nie stanie. Tyr napiął mięśnie, wymierzył, wziął głęboki oddech i rzucił. Broń Tyra poleciała idealnie w środek pieńka i zagłębiła się mocno, lecz nie tak mocno, jak broń jego pobratymca.

Na samym końcu rzucał szampierz. Odstawił, nie upiwszy łyka z dzbana, swój trunek i przymierzył się. Jego topór był mniejszy, lżejszy i z mniejszym ostrzem. Widać było jednak, że broń jest idealnie wyważona i leży mu w dłoni, jakby się z nią urodził. Ulrich zrobił krok do tyłu i stanął bokiem do zamocowanego pieńka drewna. Był poważny, skupiony i z tym skupieniem wykonał swój rzut. Topór poleciał szybciej od innych, wbijając się głęboko w pieńku, tak mocno, że prawie cały został rozłupany na pół…

Ludzie zaczęli bić brawo, nawet Norsmen poklepał Ulricha po ramieniu. Szampierz wzniósł dzban z napojem do góry, co spotkało się z ogólnym zadowoleniem. Towarzyszył temu toast “Za ludzi mężnych i dzielnych” ,a potem nastąpiło opróżnianie naczyń z alkoholu. Szampierz, gdy tylko opróżnił swój dzban, krzyknął do karczmarza:

-Kolejne mości gospodarzu. Noc młoda… Tylko niech to piwo nie będzie takie gorzkie strasznie. Daj Pan coś lepszego - zaśmiał się i zasiadł do stołu gdzie przebywali Norsmeni. Tyr również był poproszony, by się przyłączyć. W końcu i jego rzut nie należał do najgorszych. Drwale również zasiedli i zaczęli pierw wypytywać szampierza ,a potem Tyra, skąd tu się wzięli i co porabiają.
Szampierz w kilku słowach wyjaśnił, że podróżuje z baronową Von Kessel do Wolfenburga. Tam on będzie bronił jej praw, imienia i prawdy w Sądzie Bożym. Więcej nie wdawał się w szczegóły, choć zdradził, że miał się mierzyć z kimś, kto był szkolony w Zakonie Sigmara.

Pół godziny później

Szampierz po drugim, zdecydowanie lepszym od poprzedniego, wypitym piwie, rozmawiał sobie w najlepsze, gdy nagle zaczął się krztusić, a potem wymiotować na podłogę. Norsmeni od razu odskoczyli od niego, jakby był zarażony i dziwnie spojrzeli, by po chwili zacząć się śmiać. Padały różne zdania “że rzucać umi, ale pić ni cholery”, “żeby lepiej został przy wojaczce, bo picie mu nie wychodzi”. W tym samym czasie Ulrich upadł na kolana, spadając z krzesła, a jego ciałem wstrząsnął silny spazm. Źrenice się powiększyły, a oddychanie zdawało się sprawiać mu trudności. Nim ktoś przyszedł na ratunek ciało szampierza rozłożyło się jak kłoda i ten padł martwy na ziemi… Wszystko to trwało dosłownie kilka sekund. Miny żartownisi lekko zrzedły...

Goście zaniemówili. Nastała cisza, przerywana cichym łkaniem dziewczyn, które były w szoku, że w ich karczmie zmarł ktoś na ich oczach.

Parę chwil później z pokoju wybiegła jak rażona piorunem Baronowa, która wprost położyła się przy Ulrichu, zaczęła płakać i łkać. Mówiła coś, lecz łzy i rozpacz zniekształciły jej słowa.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 20-03-2014, 12:26   #20
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Przyglądał się zawodom ze średnim zaciekawieniem. Nie był stworzony do brania udziału w tego typu rozgrywkach. Przedkładał nad prace mięśni siłę umysłu. Mimo to poczynił pewne osobiste zakłady. Stawiał na szampierza. Drwala spisał od razu na straty, chwilę zastanawiał się na Tyrem i reprezentantem Norsmenów. Jednak to szampierz robił na nim najlepsze wrażenie. Nie zawiódł się. Ulrich wygrał w cuglach.

Olaf pokiwał w uznaniu głową i wrócił do popijania swojego piwa. Widział jeszcze kątem oka jak szampierz wznosi toast dzbanem piwa zabranym z tacy jednej z kelnerek. Następnie ta kelnerka poszła z resztą dzbanów na górę. Nie wydało mu się to w tej chwili ważne. Zmienił zdanie pół godziny później.

Gdy szampierz padł na kolana i zaczął się krztusić i wymiotować a chwilę później zmarł, Olaf od razu sobie przypomniał o dzbanach, które powędrowały na górę. Szlachcianka była na dole przy ciele szampierza, więc ona ich nie wypiła. Wtedy przyszło olśnienie, ktoś chciał otruć łowcę czarownic. Szampierz był tylko przypadkową ofiarą.

Spojrzał szybko na karczmarza. Ten wzniósł oczy do nieba i mamrotał pobladły jakąś modlitwę. Olaf zdał sobie sprawę, że wpadł na to samo co on, ale strach nie pozwala mu działać. Olaf chociaż był tylko hieną cmentarną nie mógł pozwolić by został otruty człowiek. Nie lubił łowców czarownic, ale skrytobójstwa nie lubił bardziej.

- Ktoś chciał otruć łowcę czarownic! -krzyknął i od razu rzucił się po schodach na górę.

Drzwi do pokoju szlachcianki były otwarte, więc miał ułatwione zadanie. Sprawdzał pozostałe pokoje jeden po drugim aż trafił na zamknięte drzwi. Zaczął walić w nie jak opętany.

-Otwórzcie, ktoś chce was otruć!
 
Ulli jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172