Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-06-2014, 11:40   #121
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Chciwość, ciekawość, głupota, bohaterstwo...
Trudno było określić jednoznacznie, co skłoniło te kilka osób do wyprawy do kopalni na spotkanie z mutantami. I z magiem.
A może nie z magiem? Kto wie... A nuż mag, który wcześniej podążył do starej kopalni był tylko pośrednim sprawcą tego zewu? A nuż, prowadząc swoje poszukiwania, dokopał się do czegoś? Obudził coś, co sobie spokojnie siedziało gdzieś głęboko, w jakimś zapomnianym szybie? Może dlatego opuszczono kopalnię?

Te myśli nie zakłóciły Oswaldowi spokojnego snu.

Gdyby sugerować się pogodą, to nie warto było wstawać z łóżka. No ale śniadanie było całkiem niezłe. No i pewnie ostatnie w perspektywie najbliższych dni, jakiego nie trzeba było szykować własnymi rękami.


Ci, których śladami podążali, mutanci, pewnie bardzo się spieszyli, bowiem przegapili nie tylko kilka zwierzaków, ale i łucznika, który najwyraźniej był aż tak ślepy, ze nie potrafił odróżnić porządnych obywateli Imperium od mutantów.
A może było im wszystko jedno?

- Przestań się wygłupiać! - warknął w stronę strzelca. - Gdzie tu widzisz odmieńca?
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 26-06-2014 o 09:19.
Kerm jest offline  
Stary 15-06-2014, 18:03   #122
 
KurtCH's Avatar
 
Reputacja: 1 KurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skał
W wiosce udzielono im wszelkiej potrzebnej pomocy. Balinowi dawno nie dano odczuć takiej życzliwości. Akolita dobrze wiedział, że nie bierze się ona znikąd. Wszyscy na nich liczyli. Trochę połechtało to jego krasnoludzką dumę – przewodnikiem w kopalni będzie Walter, a jego miejsce będzie równie ważne bo zajmie się duchowym przewodnictwem khazadów. A nawet i ludzi jeśli tym przyjdzie wątpić w słuszność sprawy. O roli Drugi nawet nie wspominając gdyby doszło do jakiegoś starcia z odmieńcami. Młody akolita wieczorem zajął się uzupełnieniem ciemnym piwem swojego bukłaka i zakupieniem kilku według niego niezbędnych rzeczy. A były to: kilka łojowych świec, dwie pochodnie, lampa oliwna ze sporym zapasem paliwa, grubą wełnianą opończę, trochę samodziału na prowizoryczne opatrunki i prowiant na dodatkowe trzy dni. Za wszystko to szczodrze zapłacił prosząc dobrodzieja sprzedawcę o modlitwę w ich intencji. Sam nim położył się spać we wspólnej sali karczmy długo i żarliwie się modlił.

***

Przyszło im wstać kiedy było jeszcze ciemno. Mimo to Balin ze zdziwieniem stwierdził, że dawno się tak porządnie nie wyspał. Do tego po wspaniale obfitym i parującym z gorąca śniadaniu nawet fatalna pogoda za oknem nie mogła zmienić jego pozytywnego nastawienia. Czuł, że ich misja jest przepełniona boskim pierwiastkiem. Wiara khazada była silna, a serce czyste.

Przygotowany do drogi krasnolud prezentował się bardziej jak banita albo rozbójnik niż sługa boski. Postronny obserwator mógł zauważyć, że jego sakwa podróżna jest mocno zapełniona. Za pasem khazada znajdował się topór i sztylet. Wiatr rozwiewał jego kruczoczarną gęstą brodę na wszystkie strony, a nie wyleczone zadrapania na twarzy i złamany dawno temu nos dodawały jego obliczu dzikości. Jednak gdyby jegomość ten zajrzał tego ranka w oczy Balina dostrzegłby w nich wesołe iskierki. Tak… Młody akolita wyraźnie cieszył się na tą wyprawę. Po dobrze przespanej nocy śmierć fanatyka oraz męża ze wsi i stada maszerujących chaośników wydawały się tylko odległym wspomnieniem.

***

Marsz pod górę nie był zbyt uciążliwy. Miesiące wędrówki po traktach Imperium zrobiły swoje. Syn Degnara cieszył się towarzystwem braci, widokami i rześkim powietrzem. Trzymał się blisko Waltera i Drugi. Parę razy idący kilka kroków przed nimi Gunther pokazał im ślady mutantów. Przynajmniej tak twierdził bo Balin widział tam tylko porytą ziemię. Po kilku godzinach drogi zaczęła siąpić mżawka. Wtedy też nieliczne rozmowy toczone pomiędzy krasnoludami ustały i każdy z nich pogrążył się w swoich myślach. Akolita wciągnął kaptur swojej burej szaty kapłańskiej na głowę i patrzył pod nogi. Nie wiadomo ile tak szli aż tu nagle całkiem blisko sługi bożego w ziemię wbiła się strzała.

- Cie pieron – tyle zdążył pod nosem wymamrotać Balin kiedy zza krzaków ktoś się odezwał.

- Stójcie odmieńcy! Ani kroku dalej, bo podzielicie los swoich kamratów!

Pierwszy zareagował Oswald.

- Przestań się wygłupiać! - warknął w stronę strzelca. - Gdzie tu widzisz odmieńca?

Balin też nie stracił rezonu. Zwrócił się w stronę z której jego zdaniem padł strzał, rozłożył szeroko ręce i krzyknął:

- Wiym, że wraz z Drugom niy są my najpiękniejsi we świecie i facjaty momy pokiereszowane i paskudne. Ale daja słowo khazadzkiego akolity, że ani my ani nikt inny we naszej grupie nie je przebrzydłym odmieńcem! Miarkuj swe czyny kim kolwiek jesteś. Zaroz obaczysz z kim mosz do czynienia. Tutaj sięgnął ręką pod płaszcz i wyciąnął ukyty symbol Vallayi. Jeśliś strzelił ze strachu albo z przekonania, że widzisz tukej woga wiedz, żeś się mylił. Wybaczamy Ci to yno wyleź ze tych krzoków bo niy bydymy się przekrzykiwać kiedy we pobliżu mogą być prawdziwe chaośniki!
 
KurtCH jest offline  
Stary 17-06-2014, 00:18   #123
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Skoro zdecydował się na tę niezbyt mądrą wyprawę, postanowił się przynajmniej porządnie do niej przygotować. Cieszył fakt, że nikt nawet nie próbował iść do kopalni od razu, to nie tylko pozwalało nocowania w bardzo niekorzystnym miejscu uniknąć, ale także dawało czas przejść ostatnim zmutowanym maruderom. Kapłan Taala przyniósł bardzo ważne wieści, szczególnie dla Gunthera, który to zamknięcia w kleszczach bał się najbardziej.
No, przynajmniej do czasu zagłębienia się w korytarzach kopalni, dopowiedział sobie sam.

Uzupełnił swój kołczan do pełna, zakupując strzały na miejsce tych wystrzelonych. Po chwili zastanowienia wziął jeszcze dziesięć dodatkowych do plecaka, mniej obciążonego niż zazwyczaj, bo zabieranie ze sobą namiotu uważał za zbędne. Wyposażył się także pochodnie i niewielką ilość oliwy do nasączania i w razie czego podpalania. Widząc lampę na wyposażeniu przynajmniej jednego z krasnoludów, nie próbował sam jakiejś zdobyć. Za to postarał się o linę i hak do niej.

***

Poranek mówił mu: nie idź, a on i tak poszedł. Ciepła strawa w brzuchu szybko stała się wspomnieniem. Do wędrówki był przyzwyczajony, w końcu to było główne zajęcie jego życia od jakiegoś czasu. Kiedy miał ruszać, musiał to zrobić. Nie ufał więc przeczuciom bardziej niż to warto, nie szukał powodów, dla których miał czegoś nie zrobić.
To i poszedł. Podpierając się na swojej włóczni, starając się iść bardziej z tyłu niż z przodu, często oglądając za siebie.

Obelisk wyglądał na dobre miejsce na postów, dopóki nie znaleźli krwi. I nie nadleciała strzała. Gunther zmarszczył brwi, sięgając po łuk, ale nie zdejmując go jeszcze z pleców. W drugiej dłoni trzymał włócznię.
Rozmowę i wypatrywanie łucznika pozostawił towarzyszom, on sam odwrócił się w drugą stronę, przepatrując teren, starając się także zmienić pozycję, aby w razie czego mieć jakąś osłonę.
Może był trochę paranoiczny, ale tylko tacy żyli w miarę długo na szlakach Imperium.
 
Sekal jest offline  
Stary 18-06-2014, 00:09   #124
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Zdecydowali się. Jedni chętnie, inni jakby mniej. Tych ostatnich mogły przekonać słowa jednego z kapłanów, że plugastwa więcej nie powinno już do kopalni leźć. Søren jednak nauczył się nie brać za pewnik niczego, co związane było z Mrocznymi Potęgami. Na wieś też mieli uderzyć, a zamiast tego przeszli bokiem. Tego się nikt nie spodziewał.

Czekał ich nocleg we wsi i wczesny wymarsz. Nim słońce zaszło Mortensen skorzystał z hojności gospodarza i napełnił plecak cienkimi plackami, które długo zachowywały świeżość, suszonymi owocami i mięsem. Dostał też bukłak z wodą i kilka pochodni, tych ostatnich jednak będzie potrzebował więcej - nie wiadomo, kiedy znowu wyjdą na powierzchnię, a błądzenie po ciemku w rojącej się od odmieńców kopalni zakrawało na durnotę. Wobec tego, poza srebrem wymienionym na dwa tuziny strzał do łuku poświęcił czas do zachodu słońca na wybieranie odpowiednich gałęzi, a nawet drzewnych szczap, które owinięte starym materiałem i nasączone smołą miały posłużyć za oświetlenie. Uzbierało się tego sporo, toteż Søren za pomocą płóciennych pasów zrobił z przygotowanych pochodni tłumok, który mógł zarzucić na grzbiet w drodze do kopalni. W razie potrzeby mógł po szybko cisnąć na ziemię, a ciężar tego bagażu miał zmniejszać się wraz z upływem czasu pod ziemią.

Kolacja, niespokojny sen i śniadanie. Zjadł z apetytem, bo któż mógł wiedzieć, kiedy przyjdzie znowu jeść coś ciepłego. Wnyki i potrzask zostawił w pokoju, podobnie jak kociołek. Nie przydadzą się tam, dokąd szli. I tak dodatkowe strzały, prowiant i pochodnie stanowiły odczuwalny ciężar.

Nie tracił więcej czasu i skierował się pod zbudowaną z pali bramę, gdzie mieli czekać na pozostałych.

* * *

Gdy pocisk wbił się w ziemię Søren po prostu zatrzymał się. Jeśli ukryty osobnik chciałby ich zabić, to strzała utkwiłaby w czyjejś piersi, a nie w ziemi. Ciekawiło go, kim był - może to łowczy lub jakiś traper zaniepokojony aktywnością odmieńcow?

Czekał na rozwój sytuacji pamiętając, by nie wykonywać nerwowych ruchów. Strzelec mógł mieć równie nerwowych towarzyszy.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 22-06-2014, 18:52   #125
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
No w końcu, wymarsz z tej wiochy wydawał się niezłym pomysłem. Z lasu można spierdolić, na trakcie schować ale tu można było tylko czekać aż rozpierdolom palisadę i ubijut, ot, tyle.

Kopalnie trzeba było sprawdzić i tak, mogło to być najprostsze wyjście ze wszystkich. Tak więc odkrywszy, że kompanów uzyskał Druga najadł się, piwa się napił i począł szykować się w drogę. Oszczepy co je narobił przejrzał, wybierając kilka co lepszych, co by czym ciepać we wroga było, krążek sera, chleba bochen i jabłek suszonych solidną garść do torby schował i zasadniczo był gotów do drogi, jak zawsze.

Ruszyli. Krasnoludy wsparte ludźmi, też głownie wędrowcami co ciekawe. Widać ich instynkt z traktu podpowiadał, że zostać w tej wioszczynie to śmierć, ot, jak nic instynkt. Tak więc maszerowali ostrożnie, acz dobrym tempem aż do pierwszej przeszkody. Leśnicy albo inni kłusownicy, jak nic. Wysłuchawszy kompanów swych okrzyków, gardło splunięciem przeczyścić i krzyknął:

Dajta spokój, durniów głośno z siebie i wy i my na trakcie robim, chceta co by nas wszystkich ujebali? Wyłaźta i pogadajta jak ludzie, ano
 
vanadu jest offline  
Stary 22-06-2014, 22:22   #126
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
-Gdzie ty widzisz odmieńców?! - krzyknęła przerażona Rose -pokażcie się i połączmy siły, a nie wybijajmy sie wzajemnie robiąc przysługę tworom chaosu.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 24-06-2014, 23:28   #127
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Mówiłem Ci głąbie, żebyś nie strzelał – odezwał się w krzakach drugi głos. – Nie widzisz pacanie, że to nasi.
- Ale zdało mi się, że ten na przodzie lekko zmieniony jest. Przecie na oczy od paru lat słabuje, to i gorzej widzę – odpowiedział łucznik.
- To jak gorzej widzisz, za inną robotę się weź, a nie z łuku szyj. Wybaczcie popędliwość. Już tam do was lezę – z krzaków wychyliła się najpierw pękata, futrzana czapa, za nią postrzępiona broda i na końcu jej posiadacz, ubrany w wyprawiony kożuch i pocerowane portki. Dopiero teraz rozpoznali w nim Edmunda, węglarza, który miał swoje mielerze nieopodal wsi i zaopatrywał Behemsdorf w opał. Można było podejrzewać, że ten co strzelał to Rufus, nie do końca rozgarnięty bratanek i pomocnik węglarza.

- Wybaczcie to nieporozumienie – Edmund nerwowo miął ściągniętą z głowy czapę. – Ale teraz tyle tu mutantów łazi, że o pomyłkę nietrudno. Samiśmy nie tak dawno dwóch odmieńców ubili. Ich ciała tam, w jar rzucone. A tu, pod waszymi nogami ich krew jeszcze dobrze nie zastygła. Mnie się widzi, że oni do kopalni lezą. Rufus, a podejdź no tu!

Z zarośli wyszedł wysoki, nieproporcjonalnie zbudowany chłopak, o wielkiej głowie i długaśnych rękach. Uzbrojony był w łuk i siekierę. Na grzbiecie nosił pobrudzony sadzą kaftan. Przykrótkie spodnie o wystrzępionych nogawkach kończyły się w połowie łydek, a na wielkich stopach miał filcowe łapcie. Ukłonił się i machnął ręką na powitanie.
- Alem strzelił, co? A gdybym trafił to jeden z was już byłby trup – powiedział i zaśmiał się głupawo. Jednak natychmiast umilkł, gdy Edmund spojrzał groźnie w jego stronę.

- Pewnie na zwiad idziecie – mówił dalej węglarz. – Mutanci drogą i leśnymi scieżynami do kopalni się pchają, jeden Taal raczy wiedzieć po co. Drwale z Behemsdorfu, ci co ostrzeżeni zostali, do wsi przez Długie Łąki wracają. A do tych, co ostrzeżenie nie dotarło, nie ma pewnie po co iść. Ale wam powiem, że chyba już wszystkie mutanciny przelazły. Teraz ich w kopalni musi być jak mrówków.
- Więcej niż palców u nogi lewej – wtrącił Rufus, ale znów umilkł pod karcącym spojrzeniem wuja.
- My do kopalni nie idziemy – wyglądało na to, że węglarze zbierają się do powrotu do lasu. – Nam droga gdzie indziej wypada. Uważajcie tylko, bo wyżej, na stokach Sowiej Góry często wielkie dziki można spotkać. I mutantów, hehe.

W wciąż siąpiącym deszczu i wiejącym, zimnymi podmuchami wietrze drużyna pięła się w górę, ku kopalni, coraz bardziej stromym podejściem. Wciąż widać było, że niegdyś droga do kopalni była dobrze utrzymana przez krasnoludy i szeroka na tyle, że zmieściłby się na niej wóz z urobkiem. Teraz jednak pomiędzy kamieniami wyrosły drzewa i traktem ciężko było przejść, nawet pieszo. W wielu miejscach widać było ślady przejścia band mutantów i zwierzoludzi – połamane gałęzie, zadeptane krzaki, odciski stóp i ekskrementy.

Dopiero z zapadnięciem zmroku, gdy już złorzeczyli na to, że noc będą musieli spędzić pod gołym niebem, dostrzegli przed sobą porośnięte lasem ruiny. Na niewielkim wypłaszczeniu, spomiędzy drzew wystawały resztki murów, zbudowane z solidnych, gładko ociosanych kamieni. Resztki budynków tworzyły półkole, wokół placu, niegdyś brukowanego obecnie porośniętego krzakami.

Po przeciwległej stronie placu, w skalnej ścianie ziało czarne wejście do opuszczonej kopalni. Żadnych odmieńców nie było widać. Tylko z krzaków rosnących na zwałach kamieni, będących niegdyś krasnoludzką budowlą stojącą po lewej stronie placu, dobiegały jakieś stłumione chrząknięcia i mlaskanie.
 
xeper jest offline  
Stary 26-06-2014, 09:18   #128
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Całe szczęście, że ślepa oferma z łukiem w łapach zaczęła rozmowę od strzału ostrzegawczego, a nie od strzału w domniemanego mutanta.
A na dodatek jeszcze by nie trafił w pierwszego, tylko w kogoś idącego z tyłu...

Później sprawdziło się to, co mówił Edmund - żadnego mutanta po drodze nie znaleźli, chociaż ich śladów było co niemiara. Tyle, ze nawet Oswald, co się na tropieniu nie znał, nie zdołał ich przegapić.
Na straży, przed wejściem do kopalni, też żaden mutant nie stał. Chyba że któryś, zamiast na warcie stać polazł w ruiny...

- Albo zabłąkany mutant, albo kolacja - powiedział Oswald, spoglądając w stronę, skąd dobiegało mlaskanie.

Sam jednak nie pchał się w kierunku ruin. Na dziki, jeśli go pamięć nie myliła, nie chodziło się z mieczem w garści.
Z taką bronią lepiej było znaleźć jakieś bezpieczne schronienie.
 
Kerm jest offline  
Stary 26-06-2014, 11:30   #129
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Ładny i przyzwoity kawałek dziedzictwa wyłonił się z krzaczorów. Krasnoludzki obiekt kopalny, nie byle co trzeba rzec, a teraz niestety plugawiony przez chaośne skurwysyny. Zupełnie jak rodzinne ziemie Drugi. Wkurwiało go to, tak więc możność by przyjebać komuś stawała się coraz pozytywniejsza.

Poprzednia sprawa rozwiązała się gładko, debil z łukiem nikogo nie skrzywdził, a Druga podjadł w tym czasie kiełbasy na postoju, zabranej na prowianty z osady a więc pysznej bo darmowej. Myśl że to dziczyzna w krzakach może być nagrzała mu krew. A że chaośnik - wywołała entuzjazm na jego twarzy. Skradając się chicho jak tylko pancerny krasnolud potrafi podszedł kilka kroków i z rykiem rzucił się tnąc pełną parą swym wielkim toporem przez krzaki.
 
vanadu jest offline  
Stary 26-06-2014, 16:47   #130
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Mortensen wolał trzymać się od zarośli, w których coś najwyraźniej konsumowało posiłek, nie obawiając się przy tym głośnego zachowania przy wejściu do opanowanej przez odmieńców kopalni. Była to zatem im podobna szkarada, wyjątkowo głupie i nieostrożne zwierzę, albo coś gorszego od obu wymienionych.

Widząc zamiary kurdupla z toporkiem przygotował łuk i założył strzałę na cięciwę - jeśli coś zeżre brodacza, to może uda się toto ustrzelić, nim wylezie na otwartą przestrzeń. Co chwilę zerkał również na ziejący mrokiem wylot kopalnianego tunelu - nazłaziło się tu pewnie sporo wrażych kreatur.

W każdej chwili był gotowy posłać strzałę w pysk niebezpieczeństwu. O ile będzie miało jakiś pysk.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172