Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-04-2014, 09:53   #21
 
KurtCH's Avatar
 
Reputacja: 1 KurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skał
W małej wioskowej karczmie zaczynało się robić bardzo przyjemnie. Pojawili się kompani do kufla. I to nie prości chłopi jakich wszędzie w Imperium jest pełno, a persony znacznie ciekawsze. Dosiadł się i starzec który był istną skarbnicą tutejszych opowieści. Dwaj inni krasnoludowie byli rozmówcami których nigdy by się tu nie spodziewał. Każdy z nich prawdopodobnie równie mocno jak on chciałby w tej kopalni odnaleźć powód odejścia khazadów z Gór Środkowych. Bo jakiś magister zupełnie go nie obchodził. Do tego była ta kobieta biegła w sporządzaniu leczniczych naparów. Byłoby grzechem nie przekonać jej – jeśli oczywiście będzie czas podczas wyprawy – do nauczenia go postępować przy przypadłościach inszych niż on znał sam. Nigdy nie wiadomo ilu jego braciom ta wiedza w przyszłości może uratować życie.

Ale dobrego było by na tyle. Chłopak z wieściami o widzianych mutantach przeszkodził w dokończeniu staruszkowi opowieści. Choć jak znał życie końcówka historii to mogło być już tylko straszenie i przestrzeganie ich przed zejściem pod ziemię. Balin srogim rębajłom nie był i zwykle jeśli już toporem machał to w obronie swoich lub siebie. Wiedząc jak bolesne bywają rany i jak długo potrafią się one zasklepiać wolał unikać niepotrzebnego ryzyka. A takim wydawało się to starcie. Z drugiej jednak strony nic tyle nie mówi o człowieku co jego postawa w razie zagrożenia. Po takiej bitce wiedziałby czy ktoś z ludzi w razie zagrożenia nie ucieknie zostawiając towarzyszy samych w potrzebie.

- dobrze gada tyn człek Drugo! Ni ma synsu łod razu tam lecieć. Nie tego łod nas wymaga nasza ukochana Vallayia. Pierwej trza łobgodać sprawa z jakimś tutejszym władnym. Bo jo rozumia twoje męstwo, ale niy rozumia tego, że chcesz lecieć bić ich i może kości tam kaj złożyć nie wiedząc ilu ich je ani nie mając żadnej, powtorzom ŻADNEJ obietnicy zapłaty za to ryzyko. Przeca na razie nikt tukej strzech nie podpolo więc nia ma się co tak gorączkować. Jo właściwie cołki swój skromny dobytek mom tu więc jak bydzie taka potrzeba to rusza – bom nie tchórz, ale teroz Drugo usiądź i napij się piwa to głowa bydziesz mioł chłodniejszo i zaroz przyznasz mi racja.
 
KurtCH jest offline  
Stary 13-04-2014, 12:46   #22
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Walter radował się w duchu, że sprawa wyprawy do kopalni dość szybko się tak potoczyła. Kopalnia była jego celem od samego początku przybycia do osady, lecz nie był głupcem i samotnie nie poszedłby tam choćby nie wiadomo jakie skarby mogłaby oferować. W duchu górnik zrugał się za to, że wcześniej nie dopytał o najstarszego człeka we wsi, by z kolei popytać o kopalnię. Trudno. Na szczęście ten sam się zgłosił a kiedy zaczął opowieść Walter nieco się zamyślił. Krasnoludy od wieków były przykładem waleczności z przeciwnościami losu. W górach toczyli batalie z orkami, pod ziemią z goblinami, a czasem nawet i demonami. Nie wiele było rzeczy, które mogłoby sprawić iż uparci i waleczni khazadzi opuszczą swoje dobytki zalewając je w czasie ucieczki wodą i zasypując gruzem. Jeśli starzec miał rację, to Walter nawet nie chciał myśleć co nawiedzało kopalnię pokolenia temu w czasie jej świetności...

Walter spojrzał na Balina, który zdawał się być zafascynowany opowieścią Bartlofa. Rasowy kuzyn słuchał z pasją.
-Tak suchom tego rozumisz i myśla, że cosik mi sam nie gro. Stary godo, że nasi łostawili swoje włości, zaloli wodom rozumisz i zawalili sztolnia co by nikt do nij niy wloz...- Walter pogładził się po pobliźnionej skroni -Jo to niy jest historyk, ani tyż wiekowy chop ze mie niy jest, ale piyrwszy roz słysza, co by nasze przodki łostawiyli w popłochu jakoś kopalnia a niy próbowali sie ło nia tłuc?...- wzruszył ramionami spoglądając to na Balina to na Drugę.
-Jak w kopalniach pod górami pojawiali sie goblińcy to inżyniery rozumisz konstruowali pułapki. Jak pojawiali sie orki, to nasze woje sie z nimi tłukły tak dugo, aż zielone łodpuszczali rozumisz. Jak pojawiały sie demony tfu!- splunął w bok -To sprowadzali my richtich czympionów, a do boju szli niy roz niy dwa same króle... A jak problymym byli umrzyki to i kapłany nasze brali sprawa w swoje młoty i topory...-

Walter spojrzał na Bartlofa i przeczesał palcami rozpuszczoną brodę. -Ta opowiastka cosik mi niy pasuje. Abo je wymyślno, abo mocno pozmiyniano z biegiem czasu... Abo w tyj kopalni dziejom sie takie rzeczy, kerych powinny sie boć nawet i najwiynksze kapłany Imperium rozumisz...- Walter przerwał w pół zdania, kiedy do gospody wbiegł młodzieniec obwieszczając wszystkim obecność mutantów w pobliżu. Walter nie był wojownikiem z wyboru. Był rzemieślnikiem. Ciężko pracował tocząc swoją walkę z twardymi skałami, duchotą, wysoką bądź ekstremalnie niską temperaturą i wieloma innymi czynnikami, które sprawiały, że los górnika był parszywy. Nienawidził jednak mutantów tak samo jak każdy przeciętny mieszkaniec Imperium. Potrafił walczyć i potrafił się bronić, lecz zabijanie oponentów dla samej satysfakcji średnio mu się podobało. Był jak większość brodaczy materialistą. I to srogim. Lubił wiedzieć, że wysiłek i ryzyko zaowocują złotem, bądź innymi dobrociami.

Walter uniósł brew i pyknął fajkę, którą nieustannie trzymał w swej lewej dłoni. -Mutanty byli som i bydom wszyndzie kaj ludzie wyciepujom resztki żarła, abo ino kaj idzie ukraść jako owca, czy krowa. Jak żeście myśleli, że ich niy ma w pobliżu to żeście gupki som i tyla, co wom moga powiedzieć wiyncyj.- machnął ręką. Prawda jest taka, że mutanci żyli wszędzie dookoła w okolicach każdego miasta, tyle tylko, że jedni się ujawniali i robili problemy a inni żyli w ukryciu i nie dawali ludzkim strażnikom dróg okazji do urządzania sobie polowań.
-Jak byście chcieli bitki, to ale trza to dobrze rozplanować rozumisz, co by nie było tak na hura i ciul wpadnymy w jako zasadzka. Młody!- zwrócił się do chłopaka -Poć no sam ino. Siadej i opowiadej. Wiela ich było, kaj siedzieli, mieli broń? Ale tako richtich jak tu tyn wielkolud- wskazał Sørena mając na myśli jego łuk, z którym kilka razy widział człeka -Abo jak łon?...- wejrzał na Drugę i jego oręż -Abo mieli jakie naoszczone badyle co by ino włócznie przypominały, kamiynie i pordzewiałe mieczyki pokradzione z pól bitew?- spytał próbując dowiedzieć się czegoś więcej.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 13-04-2014, 18:29   #23
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Rose rozsiadła się w kompanii nowopoznanych ludzi i krasnoludów, szczególnie interesowali ją ci drudzy jako że wcześniej niezbyt często miała okazje widywać przedstawicieli tej rasy. Ucieszyło ją to, że mimo że jest jeszcze młodą dziewką inni potraktowali ją poważnie i wydaje się, że pozwolili nawet dołączyć do wyprawy. Jej rozmyślania przerwał wbiegający Sven, który krzyczał coś o mutantach.
-Sven uspokój się - spojrzała na młodzika - złap oddech i opowiedz wszystko, widzisz przecież, że panowie tu zebrani chętni i gotowi do walki, ale nie głupi to jak owce nie pójdą. Siadaj i odpowiadaj na ich pytania.
Rose zdawała sobie sprawę, że mutanci napewno mieszkali w okolicznych lasach, ale nie przypomina sobie żeby ostatnio były na tyle zuchwałe żeby podchodzić pod samą wieś.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 14-04-2014, 10:46   #24
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Niestety jak się okazało jedynym miejscem w którym mógłby spocząć Sigmarita była wspólna izba, bądź też stajnia. Z dwojga złego Siegfried wybrał wspólną izbę. Karczmarz nie był za rozmowny, więc fanatykowi zostało przysłuchiwanie się rozmowom w karczmie. Rozmowy dotyczyły głównie kopalni, i choć początkowo nie wzbudziła ona zainteresowania, dopiero przemówienie Bartolfa zmieniło jego podejście. Tajemnicza, nawiedzona przez złe moce w której giną ludzie. Siegfried zmarszczył brwi i słuchał z uwagą dalej. Historia, jak wiele innych, lecz miała w sobie coś autentycznego. Stary mieszkaniec tej mieściny zdawał się święcie wierzyć w dziwne i niewyjaśnione wydarzenia, które miały tam miejsce. A dwa ostatnie wymówione słowa sprawiły, że stojącemu przy ladzie mężczyźnie, błysnęły złowrogo oczy. Magus, mutanci.
Tak, to musiał być znak od Sigmara, że go tu sprowadził. Nie mogło być inaczej zaprawdę, i cel, którego człowiek poszukiwał sam się odnalazł. Lekkie mrowienie przeszło po plecach mężczyzny, na myśl że to Sigmar swoim boskim zamysłem tu go skierował. Nie wierzył w przypadki. One nie istniały.
Zamówił kolejny dzban z wodą, nie chciał by alkohol zaciemnił mu umysł i podszedł do krasnoludów, a konkretnie do tego, którego zwano Drugą.

-Witajcie, jestem Siegfried, zdaje się że wybieracie się do kopalni. Czy znajdzie się miejsce w tak doborowej kompaniji, dla sługi Sigmara ? - zapytał odsłaniając wisior z emblematem młota. A potem wyciągnął dłoń ku Khazadowi. Wszakże Khazady były sojusznikami Sigmara, toteż należało podchodzić do nich z szacunkiem i respektem.

Potem przedstawił się reszcie, która zasiadała z krasnoludem. Nie mówił wiele. Słuchał raczej. Mowę zostawiał tym, którzy się do tego nadawali. On był człowiekiem czynu.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 15-04-2014, 23:15   #25
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Sven, zachęcony słowami Rose podszedł do ławy i klapnął na jej brzegu, tuż obok memlającego coś pod nosem dziadka. Widać było, że podrostek jest zafascynowany i przerażony zarazem obecnością w takim gronie. Przyglądał się z fascynacją toporowi Drugi, głośno przełknął ślinę widząc blizny na twarzy Sigfrida i usiłował zrozumieć co do niego gada Walter. W końcu jednak zaczął odpowiadać na pytania.

- Wilczur z polowania wrócił, ale z pustymi rękoma, bo tych mutantów w drodze w góry zobaczył. Wtedy czem prędzej wrócił do wsi, ostrzec nas. Teraz z sołtysem i kapłanami rozmawia, się umawiają co czynić, a mnie kazali tu przybiec i zawiadomić wszystkich. Więc zawiadamiam! Com słyszał, to powtórzę. Wilczur mówił, że banda niespora była. Naliczył dwie dziesiątki, ale nie samych odmieńców, jeno jeszcze mówił, że pośród nich gorów widział. Ja nie wiem co to te gory są, ale chyba to jakie straszne bestie, bo jak wielebny Otton usłyszał, to się za kometę chwycił, a Ulfnar na ostrze topora popatrzał. Z Sarniej Przełęczy zejść musieli i drogą do Behemsdorfu idą. Za kilka godzin tu będą, a Wilczur wcześniej się zjawił, bo on szybko po lesie, niczym wiewiórka biega i skróty zna. A o ich dzidach czy łukach to Wilczur nic nie mówił chyba, więc nie wiem...

Odpowiedziom chłopca przysłuchiwali się wszyscy zebrani w karczmie, teraz zgromadzeni wokół ławy, przy której siedział. Wśród słuchaczy przeważali ludzie starsi, młodzi zajęci byli codziennymi obowiązkami. Ale na twarzach wieśniaków poza niepokojem malował się też gniew. Oni gotowi byli chwycić za prostą broń i stanąć w obronie swoich domostw. Nie była to górnolotna motywacja, zaszczepiona w sercach przez zagrzewających wojska do boju generałów, ale zwykły strach i chęć przeżycia. Wystarczyło te uczucia podsycić, a do tego najlepiej nadawał się...

Do środka weszło trzech ludzi. Jednym z nich był sołtys Jost, pozostała dwójka była kapłanami. Jeden był łysy i nosił purpurowe szaty, a na szyi zawieszony miał medalion w kształcie komety o dwóch ogonach. Drugi miał brodę, długie włosy i skórę wilka zarzuconą na plecy, w ręku trzymał topór. Obaj kapłani byli poza tym identyczni, o tym samym wzroście, rysach twarzy i sposobie poruszania. Bliźniacy Kulmbach, Otton i Ulfnar.

- Bracia w Sigmarze! – zakrzyknął Otton, podnosząc w górę trzymaną w ręku świętą księgę. – Oto nadchodzi zło! Zło, które nasz Pan i Obrońca kazał nam wyplenić! Szykujcie się na świętą wojnę w obronie naszych ziem, rodzin i domów. Chaos nadchodzi i nie możemy stać obojętnie. Musimy działać, wziąć inicjatywę w swoje ręce. Wilczur, zrządzeniem Sigmara zobaczył w porę niebezpieczeństwo i dzięki temu, możemy się przygotować, uzbroić i czekać na wroga...

- Po co czekać, sigmaryto? – zapytał Ulfnar. – Widzę tu parę twarzy, na których maluje się słuszny gniew! Niech wystąpią Ci, którzy wraz ze mną, w imię Pana Zimy wyruszą przeciw tym wynaturzeniom i nie dopuszczą, aby ich plugawe stopy zdeptały nasz dom!

- Ulfnar jak zwykle popędliwy, jak jego patron – skwitował Otton. – Bracia! Bierzcie broń kto może, a kto nie, niech pomaga Jostowi stawiać zapory i szykować wieś do walki. Nie dopuścimy ich tutaj! Sigmar nas wspomoże! Sigmar z nami!

Odezwały się pierwsze, niepewne jeszcze okrzyki, popierające Ottona. Wyglądało na to, że nikt z obecnych nie był chętny do wyprawy przeciw mutantom. Wieśniacy skierowali się ku Jostowi, który zaczął im objaśniać, co trzeba zrobić. Zakrzyknął na Svena. – A Ty wskakuj na koń i pędź w dół doliny, do Stupnitz, zawiadomić hrabiego. Niech swoich ludzi przyśle, byle szybko!
 
xeper jest offline  
Stary 16-04-2014, 00:23   #26
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Druga ze spokojem wysłuchał nad kufelkiem słów najpierw dziada, potem zebranych. Na panienkę i jej tyłek się zapatrzył, pomyślał. Z lekkiego namysłu, spowodowanego, no cóż, opiętymi cyckami jednej z chłopek, wyrwał go słuszny zamysł kapłana. Poderwał się więc na równe nogi na ławie stając i z kuflem wzniesionym nu niebiosom wydarł się:

-Słusznie prawisz ojczulku. Wpierdolić im trza. Daleko od chałup to się nie sfajczą! Pójdę z tobą, jakem ja! zawołał.

Zeskoczył po tym z owej ławy, topór swój wielki, Zabójcę Bezdomnych chwytając. Imię dziwne, ale gdy przyszło do święcenia i rycia nazwy na ostrzu, Druga był akurat naprany jak ładna dziewucha po przemarszu najemnej kompani. Tak więc był gotów ruszać na wroga...acz jeśli się chętni znajdą, liczył że ojczulek nie jest tak głupi by samodwać ruszać, chciał jednak swym okrzykiem zachęcić tłum.

 
vanadu jest offline  
Stary 16-04-2014, 09:12   #27
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Hajda na zielonych!
Pomysł może i dobry, ale Oswald był owym pomysłem niezbyt zachwycony. Wiedział co prawda, z której strony trzymać miecz, ale wojennym człekiem nie był i zdecydowanie wolał, by kto inny wykończył mutantów.
A jeśli już miałby wziąć udział w tych zmaganiach, to wolałby siedzieć za jakimiś zasiekami, przez które mutanctwo wszelakie nie zdoła się przedostać.

- Nie powinniśmy iść zbyt daleko - powiedział. - A nuż mutanty zdołają nas obejść? Wioska zostałaby bezbronna. No i gwarancji nie ma żadnej, że to jedyna grupa. My się zajmiemy tamtymi, a pod naszą nieobecność inna grupa zaatakuje wioskę. Wtedy nikomu nie pomożemy i wrócimy na zgliszcza.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-04-2014, 09:20   #28
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Siegfried wysłuchał w spokoju co obaj kapłani mają do powiedzenia i tym razem musiał przyznać rację Ulrykaninowi. Nie powiedział jednak tego na głos, bowiem wolał nie stawiać Sigmarity w niezręcznej sytuacji. Odchylił poły płaszcza tak by móc z łatwością sięgnąć po broń, i stanął koło Drugi:

-Ja z Tobą pójdę, masz moje ramię i mój oręż w tym boju - krótko i rzeczowo

Mutanci, gory, zwierzoludzie. Chaos. Zło, które trzeba było wyplenić za pomocą stali i ognia. Gdzie się nie pojawiali siali śmierć i zniszczenie a ich jestestwo, było zaprzeczeniem wszystkiego w co wierzył Siegfried. Wioska nie była przygotowana na ich przyjście, a szybki wymarsz jeśli ich nie zatrzyma da chociaż więcej czasu na przygotowania. Idź, walcz i giń. Życie jest proste, jeśli się odrzuci pewne doczesne przyjemności, i będzie się upraszczało je jak najwięcej.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 16-04-2014, 11:30   #29
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Do jakże "skromnej" grupki rozmówców dosiadł się kolejny osobnik, który przedstawił się imieniem Siegfried. Sługa Sigmara jak to sam się określił. Walter zmierzył człeka wzrokiem. Kiedyś słyszał o "sługach Sigmara". Palili na stosach całe wsie, nabijali na pale i torturowali tygodniami. Ten nie wyglądał na łowcę czarownic, lecz czort jeden wiedział jakie zboczenia na tle religijnym krył w sobie. Khazad skinął mu głową -Walter.- przedstawiając się krótko. Koniec końców khazad więcej uwagi postanowił poświęcić młodemu Svenowi, który to zdyszany chciał opowiedzieć co czeka osadę za kilka godzin. Zwierzoludzie. Walter kilka razy spotkał się z tymi bestiami. Mutanta też kiedyś spotkał. Tamten jednak nie był agresywny. Uciekł do jaskiń by nie narażać swej rodziny na problemy związane z Sigmarytami. Tam spał, polował i jakoś żył. Chyba nie był spaczonym na umyśle i duszy, jednak ostatecznie i tak zginął od khazadzkiego bełtu, jednego z tarczowników, którzy byli w towarzystwie Waltera.

-Oswald dobrze godo. Coście takie w gorkiyj wodzie kompani? Ruszcie łebami. Toć łod zawsze wiadomo, że broniuncy sie mo lepij niż najeźdźca ni? Chcecie sie w łotwartym polu z nimi prać, kej ich wiyncyj jest i niy bydom mieli z tym żodnych problymów co by wos utuc w niy uczciwyj walce? Druga, jakby nasze łojce i dziady i ich przodki tak robiyli to by my downo powymierali w górach. Bo łorków to łod zajebania przeca. Maszyny obronne, mechanizmy z pułapkami i rzesza kuszników służy po to żeby skutecznie łodpierać ataki na twierdze ni? Jakby powyłazili zza murów to łorkowie downoby nos pozalywali swojum zielonom falom plugastwa rozumisz...- khazad mielił ozorem jak potrzaskany. Wiedział, że walka w otwartym polu może oznaczać śmierć a obrona pod każdym względem była rozsądniejsza.
-Dejcie sie pedzieć, momy dość czasu co by sie przygotować, kożdo mila kiero oni muszom tu pokonać ich mynczy, jak im pódziecie na przeciw to i wy siły do bitki przełożycie na siły na marsz.- zawiesił ręce na piersi i spojrzał na tych, którzy deklarowali chęć wyprawy w bój.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 16-04-2014, 14:37   #30
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Søren nie uczestniczył w dyspucie toczonej o to, czy zagrożenie powinno się usunąć jak najszybciej i wychodząc mu na spotkanie, czy jednak lepiej ostać we wsi i przygotować obronę wraz z gospodarzami. Nie oznaczało to jednak, że ignorował przebieg dyskusji, jednak poprzestał na obserwacji uczestników, szczególną uwagę poświęcając łudząco podobnym do siebie kapłanom.
"Ani chybi z jednej matki rodzeni i w ten sam czas..." - zauważył.

Jak to zwykle bywało, część obecnych chciała ruszać na wroga już teraz, a część czekać i szykować się. Tak naprawdę, skoro nie mieli dokładnych informacji, oba koncepty były równie dobre. Ba! Przecież bestie mogły ominąć sioło i w ogóle tu się nie pojawić. Nikt, poza chaotycznymi bóstwami chyba, nie wiedział jakie mają cele i dokąd zmierzają.

Z jednej strony dobrze stałoby się, gdyby nie zawitali do wsi w ogóle. Z drugiej - banda mutantów będzie stanowić zagrożenie dla prawych obywateli Imperium gorsze nawet, niż zbójcy grasujący na gościńcach. Ci ostatni zwykle oszczędzali swe ofiary poprzestając na rabunku, natomiast od wyznawców Mrocznych Potęg nikt litości się nie spodziewał.

Ręka Sørena bezwiednie gładziła kompozytowe łęczysko spoczywającej w sajdaku broni. Gładkie drewno uspokajało i pozwalało zebrać myśli przed zbliżającą się walką. Wystające z kołczanu dwa tuziny ostrych pocisków zakończonych pstrymi lotkami świadczyły, że strzelec i jego broń byli gotowi na nadejście wroga.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172