lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WFRP 2 ed.] Tajemnica Starej Kopalni (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14094-wfrp-2-ed-tajemnica-starej-kopalni.html)

Gob1in 31-01-2015 21:53

Obszedł wieś dookoła, jednak nigdzie nie zauważył śladów dwójki mężczyzn, za którymi podążał. Wszystko wskazywało na to, że znaleźli schronienie u gospodarzy. Nierozsądnym byłoby dobijanie się do chat i wypytywanie o poszukiwanych - bądź co bądź było ich dwóch, a do tego jeden z nich mógł parać się czarnoksięską sztuką. To, że nie wsparli plugawą magią swoich równie plugawych pomocników jeszcze niczego nie dowodziło.

Postanowił przeczekać do świtu na skraju lasu otaczającego sioło. Podekscytowanie towarzyszące mu w chwilach, gdy bliski był dopadnięcia tropionej wytrwale zwierzyny nie pozwoliło mu zasnąć, chociaż zdawał sobie sprawę ze zmęczenia. Walka i żmudne przedzieranie się przez niegościnny krajobraz skutecznie pozbawiały sił, a szemrzący nieopodal strumyk nakłaniał do snu. Poczucie obowiązku i bliskości celu pozwoliły jednak zwyciężyć znużenie.

Z zamyślenia wyrwały go odgłosy budzącego się osiedla. W jego stronę targając ze sobą wielki dzban zmierzała ognistowłosa dziewczynka, wyraźnie naburmuszona z powodu domowych obowiązków, które musiała wykonać tak wcześnie rano. Leniwie stawiająca kroki wychudzona chabeta z mozołem ciągnęła skrzypiący niemiłosiernie wóz w stronę wsi. Siedzący na koźle woźnica drzemał i nie powinien zauważyć pojawienia się Mortensena.

Gdy tylko dziewczynka zaczerpnęła wodę ze strumienia, Søren wyszedł zza drzewa:
- Nie ruszaj się i odłóż dzban. Tylko powoli, żeby go nie spłoszyć. - Zagadał, starając się nadać głosowi przyjazny ton.
- Kim jesteś? Kogo nie spłoszyć? - dziewczynka najpierw drgnęła, jakby chciała uciec, jednak jej ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem.
- Widzisz go? Siedzi na gałęzi. O tam, na tamtym drzewie. Ten szary ptak z połyskującymi na zielono piórami na końcu skrzydeł. Teraz przeskoczył na inną gałąź. Widzisz? To miodowód. Jeśli będziesz zachowywać się spokojnie, to może zaprowadzić cię do najbliższego gniazda pszczół pełnego miodu. Tylko nie zapomnij zostawić mu trochę, bo już nigdy nie będzie chciał ci pomóc. Zapamiętasz? Mówią też, że czasem prowadzi do skarbu ukrytego gdzieś w okolicy, ale to spotyka tylko tych, którzy mają czyste serce i nigdy nie krzywdzili leśnych zwierząt bez potrzeby. Patrz, co znalazłem w jednej z takich kryjówek. - Tu pokazał jej złotą monetę. - Może ukrył ją jakiś rabuś, albo chciwy kupiec, żeby nie płacić podatków? - zastanawiał się na głos.

Gdy dziewczynka skupiła się wyłącznie na obserwowaniu skaczącego po gałęziach ptaka, myśliwy zaczął wypytywać:
- Byli ostatnio jacyś obcy we wsi? Dwóch mężczyzn... - opisał dwójkę widzianą ostatnio przy powalonym drzewie.
- Nie. Chyba. Ja nic nie wiem, bo dopiero wstałam. Ja lubię pospać, a tu matula do roboty goni od samiuśkiego rana i jeszcze ścierką bije. Mówi, że jak się nie wezmę do roboty, to pośle mnie do domu hrabiego von Ludenhoff. A on... a on... - zamilkła czymś wystraszona.
- Co z tym waszym hrabią? - zainteresował się Søren - Chyba dzieci nie zjada, co? - zaśmiał się.
- Nie, panie. - Odpowiedziała rudowłosa. - Ale ludzie różne rzeczy o nim mówią, że to dziwak i odmienną miłość lubi. I dlatego tak jakoś... strasznie. - Wyznała. - Muszę przynieść wody, zanim matula się zdenerwuje i naprawdę mnie pośle do hrabiego. Bywajcie. - Wzięła garniec i szybkim krokiem ruszyła z powrotem do wsi, co rusz oglądając się na korony drzew.

Mortensen postanowił popytać o poszukiwanych we wsi. W czasie rozmowy z dziewką wóz zajechał pod jedną z zagród i zatrzymał się. Brak skrzypienia wybudził woźnicę, ten przeciągnął się i ziewnął tak szeroko, że niemal spadł z kozła.
- Witajcie, gospodarzu. Wiedzieliście ostatnio jakich obcych we wsi? - Myśliwy zapytał bez ogródek.
- Nikogom nie widział. - Ten tylko odburknął i poszedł do chaty nie oglądając na Sørena. W progu pojawiła się niemłoda już, tęga kobiecina w zapasce i czepku.
- Odwiezłeś ich? - zapytała zrzędliwie.
- Ano.
- A jakiego szeląga nie dali?
- Nie.
- Przeklęte Ludenhoffy, pies ich trącał! Chodź na polewkę, obudzi cię. -
Baba zniknęła w środku, a woźnica poszedł za nią.

Przysłuchującemu się tej krótkiej rozmowie Mortensenowi serce zabiło mocniej. Czyżby to właśnie dwóch tropionych przez niego mężczyzn odwieziono do posiadłości? Czy hrabia von Ludenhoff był czarownikiem? A jeśli tak, to co teraz? Posiadłość hrabiego niewątpliwie jest strzeżona i samojeden pewnie nie zdoła potwierdzić, czy hrabia był jednym z parających się zakazanymi praktykami mężczyzn. Może jednak wypytać o drogę i obserwować posiadłość?

vanadu 03-02-2015 21:56

Zmęczona drużyna rannych wojowników przemierzała z wolna las. Byli przemęczeni, potrzebowali pomocy. Krasnolud liczył, że znajdą wioskę z jakowymś lokalnym konowałem, bo była to potrzeba pierwszej troski. gdy więc wypatrzyli takową, ruszył raźnie na przód. Mógł póki co, gdyż nie była to jego kolej na odgrywanie noszowego. Nie miał za wiele srebra ale liczył że wykupi się jakoś za pomoc, jakiej potrzebował. Kompanów zachęcał, ba, pomagał nawet nieść im ich toboły. -No ruchy, panowie, ruchy. Tu lepiej nie będzie. Był prawie że wesoły.

Sekal 06-02-2015 10:21

Obserwacja wioski nie przyniosła odpowiedzi na pytania, za to powodowała senność. Gunther coraz bardziej odczuwał zmęczenie, najgorszej właśnie w momentach spokoju, leżenia na brzuchu i odpoczynku. Oczy zamykały się same. Tak być nie mogło, więc postanowił działać. Jeden z krasnoludów postanowił podobnie i reszta nie miała już wyjścia. Pociągnęli prowizoryczne nosze i prawie weszli na idącego po nich Sorena.

Włóczykij uważnie wysłuchał wieści i propozycji, a następnie skinął głową.
- Nie ma mowy, abyśmy poszli wszyscy - spojrzał na trzech ciężko rannych towarzyszy. - Może tylko my dwaj? Rozejrzymy się i w razie znalezienia dowodów spróbujemy wrócić po pomoc. Reszta w tym czasie odpocznie, zbierze siły.
Nie wspomniał o tym, że jeden z khazadów już nigdy nie będzie w pełni sprawny i na niebezpieczne wyprawy nie będzie się nadawał, bardziej zawadzając niż pomagając. Gunther nie wyobrażał sobie tego typu życia bez stopy.
- Jak tu zostaną, to w razie jakbyśmy nie wrócili, będzie komu roznieść wiesci o tym całym hrabim.

Kerm 06-02-2015 10:35

Oswald nie miał nic przeciwko temu, by zostać na miejscu i poczekać - albo na dobre wieści, albo na konkretną pomoc. Sam od biedy pewnie zdołałby dojść do wioski, chociaż zdało mu się, ze wlókłby się tam ze dwie dobre godziny, ale iść i jeszcze nieść kogoś... A było wiadomo, że ktoś, kto nie ma stopy raczej nie może iść o własnych siłach.

- Poczekamy - powiedział. - Mam nadzieję, ze nic nie stanie ci na drodze i zorganizujesz jakąś pomoc.

xeper 12-02-2015 19:57

Po spotkaniu z Sørena nieopodal skraju lasu i ustaleniu planu dalszego działania, grupka awanturników ponownie się rozdzieliła. Oswald, Druga i odzyskujący powoli przytomność Balin zostali na stoku nad wioską, a myśliwy wraz z Guntherem wrócili do sioła, aby drogą udać się w kierunku Ludenhoffu, który musiał znajdować się w kierunku, z którego niedawno przyjechał wóz.


Ranni mieli dobry widok na niewielką osadę i jej okolice. Ich dwaj towarzysze wyszli na drogę tuż za ostatnimi zabudowaniami i po chwili zniknęli za zakrętem. Mieszkańcy wyruszyli do swoich codziennych zajęć. Część obrabiała skrawki uprawnej ziemi, inni, z siekierami i piłami wspięli się po przeciwległym stoku. Już po chwili nad lasem rozbrzmiewała drwalska muzyka. Dzieci zajęte były w obejściach lub przy pilnowaniu brudnych i mizernych zwierząt na pastwisku przy rzeczce.

W pewnej chwili coś zaburzyło ten sielski obrazek. Druga, oparty o pień starego dębu zobaczył pojawiające się na drodze wynurzającej się z lasu postaci. Były cztery, w tym jedna wielkością zdecydowanie dominująca nad innymi. Przez dłuższą chwilę stały, wpatrując się w wioskę. Potem zniknęły w lesie.

Druga rozpoznał w nich kilkoro z mutantów, z którymi stoczyli nocny bój.


Gunther i Søren dziarsko maszerowali okrążającą wzgórze drogą. Po obu stronach wolno opadającego traktu rósł stary, zielony bór, rozbrzmiewający ptasim śpiewem. Wiewiórki przeskakiwały po gałęziach, dzięcioły niestrudzenie stukały dziobami w pnie. Gunther wypatrzył rysia, a Søren dostrzegł odciśnięte w błocie, wśród wyjeżdżonych przez wozy kolei ślady niedźwiedzia.

Ominęli wzgórze. Dolina wypłaszczała się i rozszerzała, stoki uciekały na boki. Las przerzedził się, ustępując obszarom zagospodarowanym przez człowieka. Na zboczu wzgórza górującego nad okolicą przycupnęła kolejna osada, otoczona polami uprawnymi, na których krzątali się rolnicy. Była zdecydowanie większa od poprzedniej. Wokół domów, w większości drewnianych, wznosił się ziemny nasyp, w kilku miejscach wzmocniony palisadą. Z kominów unosiły się dymy, rozwiewane przez wiatr, niosący też odgłosy wsi – szczekanie psów, stukot kowalskiego młota, urywane słowa piosenki. Ponad palisadę wystawała bielona wieżyczka chramu Sigmara. Jeszcze wyżej, tuż poniżej wierzchołka wzniesienia usytuowany był kamienny, ni to dwór, ni zameczek. Płaska budowla, zaopatrzona w blanki i dwie przysadziste wieże miała też szerokie podcienia i wsparty na filarach ganek.

Kerm 12-02-2015 20:38

Oswald przez dłuższą chwilę wpatrywał się w kompanów, którzy przeszli przez wioskę i ruszyli dalej na zwiady, w stronę siedziby imć hrabiego, po czym zwrócił się do swoich towarzyszy niedoli.

- Jak długo będziemy na nich czekać? - spytał.

Miał nadzieję, że nieobecność tamtych nie potrwa zbyt długo, jako że niezbyt mu odpowiadała wizja spędzenia nocy pod gołym niebem, ale jeśli mieli gdziekolwiek iść i nieść złe wieści, to wizyta w wiosce byłaby, mimo wszystko, niezbyt rozsądnym wyjściem.

vanadu 12-02-2015 22:13

-Oby krótko...bo możemy się już nie doczekać rzucił cicho krasnolud, skinieniem głowy wskazując trakt i krzaki -Czterech z tamtych mutantów. Nie wiem czy bedą obserwować wioskę czy ruszą za swoimi przywódcami, ale coś tu musi być na rzeczy...I zapewne nic przyjemnego. Trzymajcie broń pod ręką

Kerm 12-02-2015 22:52

- Osz... - syknął Oswald. - Na nas pewnie się nie szykują, bo by nas wnet dopadli, nie czekając na nic. Albo więc podłożą ogień pod wioskę, nocą, albo też idą na spacerek do pana hrabiego. Żywy dowód na jego konszachty z Chaosem.

Oby tylko Søren i Gunther nie nadziali się na ten "żywy dowód", dodał w myślach.

Sekal 18-02-2015 10:38

Czający się w krzakach Gunther czuł się dziwnie. Zwalał to na zmęczenie, ale może też do jego głowy docierało szaleństwo całego przedsięwzięcia. Co oni mogli tu zdziałać? Oprócz dworu była cała wioska.
- Co myślisz? - zapytał Sorena. - Możemy wejść do środka podając się za podróżników i myśliwych. Pobliski bór jest pełen zwierzyny, gorzej, że na pewno potrzebne jest pozwolenie tutejszego lorda. Być może trafiliśmy do wsi po to, aby je uzyskać? Rozejrzymy się i wrócimy, nie widzę szansy zrobić więcej. Nie wiem jak znaleźć dowody ich winy w tej sytuacji.
Nie był szaleńcem. Uwielbiał życie i pchanie się ku śmierci nie było mu w smak. Należało zawiadomić wojsko, kogoś, kto mógłby aresztować lorda. Zdwał sobie jednak sprawę, że potrzebne były dowody, a tych nie mieli. Oprócz pozostałości w starej kopalni, w które nikt nie uwierzy.

Gob1in 18-02-2015 17:07

- Racja. Nic więcej nie wskóramy. - Odparł. - W tamtej wsi gadają, że ten ichni Hrabia von Ludenhoff ma jakieś dziwne... upodobania. - Skrzywił się. - Dzieciaki nim straszą, że je poślą do dworu jak nie będą grzeczne. - Dodał, uśmiechając się blado.

- Nie widzieli nas i nie wiedzą, że za nimi poszliśmy. Nie jesteśmy ranni, a właśnie takich mogliby się spodziewać po potyczce z odmieńcami. Możemy wejść do wsi i powiedzieć, żeśmy na usługach włodarzy Behemsdorfu, a najęto nas coby ubić samotnego niedźwiedzia, który ostatnio kilku podróżnych rozszarpał i mieszkańców na polach straszy. Im więcej będzie się zgadzać, tym trudniej zdradzić się jakimś szczegółem. - Spojrzał porozumiewawczo na rozmówcę.

- Może tutaj jeszcze bardziej hrabia daje się im we znaki? Bez poparcia miejscowych nie widzę szans, żeby ukarać go za to, co próbował w kopalni zrobić. A możemy być pewni, że wróci tam przy najbliższej okazji. Na tę chwilę w oczach bezstronnego obserwatora jesteśmy jeno bandytami, którzy napadli hrabiego i jego sługę, gdy wracał do posiadłości. Lepiej się do tego nie przyznawać pod żadnym pozorem.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:24.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172