Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-02-2015, 22:30   #311
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Dwóch awanturników wolno ruszyło do wsi. Szybko zostali dostrzeżeni przez pracujące na polu baby, które krzykiem zaalarmowały znajdujących się we wsi ludzi. Już po chwili w szerokiej szczerbie w nasypie pełniącej rolę bramy stanęło kilku chłopów. Na łańcuchach mieli ujadające, groźnie wyglądające psy, a w rękach trzymali to, co każdy zdążył złapać – kłonice, sierpy, młotki i inne sprzęty mogące służyć za broń.

- Ktoiście Wy? – zakrzyknął krzepki, ogorzały mężczyzna w średnim wieku. Na gołą skórę zarzucony miał niewyprawiony barani kubrak. Na szyi połyskiwał wisior wyobrażający dwugłową kometę. Zgodnie z wcześniejszymi założeniami przedstawili się i podali przyczynę swojej bytności w okolicach wsi. Mężczyzna chwilę drapał się po głowie, po czym wdał się w cichą konwersację z pozostałymi. – Toście się daleko zapuścili, bo ponoć ten Behemsdorf po drugiej stronie gór leży, a? Co na to powiecie? – groźnie uniósł trzymany w ręku nóż.
- Ostaw w pokoju, Bruno – zmitygował go pogarbiony i siwy mężczyzna, kładąc dłoń na ramieniu. – Nie Twoja sprawa ich niedźwiedź. Może i tu przywędrował przez przełęcze, a może nie. Nie nam oceniać. Tyś swoją powinność uczynił, obcych u bram Ludenhoffu zatrzymując. Teraz oni winni się przed naszym włodarzem tłumaczyć.

- Pozwolicie z nami – zwrócił się do Gunthera i Sørena. – Broń odłóżcie gdzie na bok, o tu przy murku być może. Nikt Wam nie zabierze. Przed panem tych ziem, Gerolfem hrabią Ludenhoff wytłumaczycie swoją tu obecność.

Wieśniacy rozeszli się, zabierając ze sobą psy. Jako eskorta pozostał tylko starzec i Bruno, ten zapalczywy uzbrojony w nóż.
 
xeper jest offline  
Stary 28-02-2015, 00:06   #312
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Wieśniacy zareagowali zgodnie z przewidywaniami, chociaż Gunther nie spodziewał się aż takiej lojalności wobec tutejszego władyki. Wieś była chroniona, co nie dziwiło po ostatniej wojnie, a tutejsi nie sprawiali wrażenia wrogich. Taki też zamierzał być włóczykij, choć stanięcie przed hrabią nie było najlepszym z rozwiązań.
- Odłożę zanim wejdziemy do dworu. Wyglądacie na dobrych ludzi, ale dzisiejsze czasy... - Kuntz westchnął i machnął ręką, jak człowiek narzekający na nie za dobry los. - Wiecie dobrodzieju, że po drodze żeśmy widzieli mutantów? Strach po drogach chodzić - uśmiechnął się. - Opowiedzcie nam lepiej o swoim włodarzu. Sam mieszka? Z rodziną? Od dawna tu? Wybaczcie ciekawość, ale po wojnie w kilku wsiach już żem bywał i mało co się ostało, takie solidnie i do obrony przygotowane.
Paplał trzy po trzy, chcąc chłopa na spytki wziąć. Zerknął też na Sorena, zastanawiając się czy nie władowali się w coś zbyt dużego. Cała nadzieja na odpowiednie mieszanie kłamstwa z prawdą. Bo gdyby hrabia rozkazał ich złapać i dajmy na to powiesić, to żadne oskarżenie nie przekonałoby lojalnych poddanych. A dowodów ze sobą przecież nie nieśli.
 
Sekal jest offline  
Stary 03-03-2015, 09:45   #313
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Nerwowa reakcja mieszkańców była do przewidzenia, chociaż pojawienie się dwóch obcych we wsi nie powinno wzbudzić aż takich emocji. Wojna wojną, ale ani na zwierzoludzi nie wyglądali, ani na maruderów z jakiejś armii. No i było ich tylko dwóch.

- Nerwowi jacyś... - skwitował, gdy podniósł się rwetes. - Ciekawe czemu? - Zawiesił pytanie w próżni spoglądając na zbliżających się kmieci.

- Sigmar z wami, gospodarze! - Przywitał się, dostrzegając kometę na szyi jednego z nich, ignorując przy tym gotowe do użycia cepy i widły. Gdy przedstawili miejscowym naprędce wymyślony przez Mortensena pretekst, czyli tropienie niedźwiedzia-ludojada, ci umyślili sobie prowadzić ich do dworu. Pozostawienie broni przed przyjęciem przez hrabiego było w sumie racjonalnym podejściem do obcych, tym niemniej z oczywistych przyczyn nie wzbudziło w nim entuzjazmu.

Po drodze Gunther próbował zasięgnąć języka, a Søren nie zamierzał mu w tym przeszkadzać. Broń pozostawił gdzie kazali - przecież nie będą walczyć z całym Ludenhoff, a przy tym ufał całkiem zgrabnej historyjce o polowaniu zleconym przez włodarzy Behemsdorfu. W końcu właśnie stamtąd przyszli, co prawda mieli inny cel, ale nikt nie będzie w stanie tego tak szybko potwierdzić, no i w końcu Mortensen BYŁ myśliwym, Gunther również nie odbiegał od wizerunku takowego, ich ekwipunek podobnie.

Musieli zagrać role do końca - hrabia popyta ich i puści, bo żadnego interesu w tym nie ma, żeby z Behemsdorfem zadzierać. Zwierzyny żadnej nie mają przy sobie, więc o kłusownictwo ich oskarżyć nie mogą. Hrabia, bo to pewnie on wraz ze swoim sługą był w kopalni, nie widział ich w żadnym momencie, więc o atak na niego i towarzyszących mu mutantów podejrzewać nie mógł. Wystarczy zachować zimną krew, ważyć słowa i wyglądać na bogu ducha winnego łowczego.

- Prowadźcie, bowiem śpieszno nam szukać śladów niedźwiedzia, którego tropimy. Zgubiliśmy go w czasie przeprawy przez góry - bestia jest sprytna, ale i tak ją dopadniemy. - Rzekł.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 20-03-2015, 23:11   #314
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Dwóch mieszkańców wsi, eskortujących awanturników do dworu nie było zbyt skorych do udzielania odpowiedzi na postawione przez Gunthera pytania. Dowiedzieli się tylko, że hrabia mieszka wraz ze swoim młodszym bratem, Luitpoldem von Ludenhoff, który wrócił na ojcowiznę niedawno, po zakończeniu wojny.

Ni to dwór, ni to zamek, zbudowany był z miejscowego, szarego kamienia, kryty wypłowiałą dachówką, zaopatrzony w pokryte zielonym grynszpanem, miedziane okucia okiennic, drzwi i kurka na dachu jednej z wież. Drugą wieżycę wieńczył wykonany ze smukłego pnia maszt, na którym powiewał błękito-czarny proporzec.

Po krótkim podejściu Bruno i starzec weszli pod wsparty na czterech zakręconych kolumnach ganek. Zastukała kołatka. Starszy z mieszkańców Ludenhoffu przez chwilę rozmawiał z kimś w drzwiach, po czym wrócił do czekających trzy kroki za nim myśliwych.

- Pan tych ziem zostanie zawiadomiony o waszym przybyciu. Przedstawicie mu swoją sprawę i po krzyku. Nie powinien wam robić problemów. No chyba, że napatoczy się pijany Luitpold. Wtedy lepiej się wynoście – poradził. Ktoś ponownie otwarł drzwi i gestem zaprosił dwójkę bohaterów do wnętrza.

Szeroka sień, oświetlona kilkoma świecami tonęła w mroku. Z ciemności wyłaniały się obwieszone draperiami ściany, głowy wilków, niedźwiedzi i dzików, poroża i skóry przeżarte przez mole. Na podłodze zalegał wyliniały dywan, wyszyty w skomplikowane, geometryczne wzory. Niewysoki, łysy sługa poprowadził, bez słowa, tylko gestami ku znajdującym się w głębi sieni, na lewo od schodów na piętro, masywnym, dębowym drzwiom. Weszli do gabinetu. Poraził ich kontrastujący z mrokiem sieni blask światła wpadającego przez szerokie okno, wychodzące na stok wzgórza i rozległe pola poniżej. W gabinecie stało stare biurko, przyrdzewiała zbroja na stojaku, regał, na którym więcej było karafek i butelek niż książek oraz dwa fotele, obite zielonkawym suknem. W jednym z nich siedział mężczyzna, który nie podniósł się na widok wchodzących, ale delikatnie skinął im głową.

Hrabia, bo to musiał być on, wyglądał na czterdzieści lat. Siwiał i łysiał, ale skórę miał gładką, a oczy bystre, choć w obecnej chwili zmęczone. Rysy miał dosyć szlachetne, nieco zaburzone przez zbyt szeroki nos. Wizerunku dopełniały gęste bokobrody i złoty kolczyk w uchu.
- Jestem włodarzem tych terenów. Jesteście intruzami na mojej ziemi... – przerwał aby potężnie ziewnąć. Przetarł oczy. Søren spostrzegł na jego wierzchu jego dłoni świeże zadrapanie. – Powiedziano mi, że polujecie na niedźwiedzia i przybywacie z tamtej strony gór. Wyjaśnijcie.
 

Ostatnio edytowane przez xeper : 23-04-2015 o 20:40.
xeper jest offline  
Stary 23-03-2015, 09:40   #315
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przez dłuższy czas Oswald wpatrywał się w wioskę. Jednak nie mógł tego robić wiecznie. Robiło się coraz ciemniej i siedzenie w tym miejscu zdało mu się coraz mniej rozsądne.
Na dodatek, gdyby rozpalili ognisko, od razu by wpadli w oczy mieszkańcom wioski.

- Co zatem robimy? - spytał. - Schodzimy w dół, czy cofamy się w las i rozbijamy obóz?
 
Kerm jest offline  
Stary 24-03-2015, 11:25   #316
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Mortensen starał się zachować spokój, więc zamiast gorączkowego rozmyślania o tym, co powiedzą hrabiemu po prostu przyglądał się kasztelowi. Nie dostrzegał tutaj przepychu, ale bieda także nie piszczała po kątach. Ot, prowincjonalny dworek prowincjonalnego władyki nie zajmującego się wielką polityką i stąd nie mającego zbyt wielu wrogów, nie licząc wiecznie zazdrosnych sąsiadów.

Gdy już zbliżyli się do hrabiego nie mógł nie docenić widoku, jaki rozpościerał się przed nimi. Taak - tacy jak hrabia mogli sobie pozwolić na coś równie wspaniałego, co nie umniejszało gustu tego, kto wybudował kasztel. Góry były piękne bez względu na porę roku.

Przeniósł wzrok na włodarza. Przez krótką chwilę próbował znaleźć w nim potwora, który krzywdzi miejscową ludność, sprzyja odmieńcom i para się plugawą mocą. Nie uszło jego uwadze świeże skaleczenie na dłoni hrabiego, jak również to, że zmęczony był okrutnie, co pasowałoby do nocnego powrotu dwójki mężczyzn, których śladem podążali. Czy były to przekonujące dowody na to, że to właśnie hrabia był na miejscu potyczki z mutantami? Nie mieli pewności, że strzały wyrządziły widzianej dwójce jakąkolwiek krzywdę. Hrabia mógł po prostu skaleczyć się podczas hulanki, czy też udowadniając swą wyższość bogom ducha winnej służebnej dziewce. Z drugiej strony woźnica rozmawiał o tym, że podwoził kogoś stąd.

Søren postanowił grać rolę, o jakiej wspominał wcześniej. Nim przemówił, skłonił się nieco, nie okazując przy tym bojaźni i nadmiernej gorliwości. Nie był w końcu poddanym hrabiego.
- Przychodzimy z Behemsdorfu. - Zaczął. - Nie dalej jak trzy dni temu sołtys Jost poprosił nas o pomoc w wytropieniu zwierza, który na podróżnych na trakcie dybie, pozostawiając tylko porozrywane zwłoki i mnóstwo krwi dookoła. Wilczur, ich myśliwy, mówił, że ślady łap ogromnych widział, jakby wielkiego niedźwiedzia albo i przemieńca jakiegoś, zwierzołaka znaczy się. - Popatrzył na rozmówcę. - My od razu zgłosili się, bo przecież żadnych przemieńców nie ma, tylko baby bojaźliwe dzieciom bajdy do poduszki opowiadają, coby grzeczne były i same w las nie lazły. A niedźwiedź to niedźwiedź i choćby nie wiem jak duży, to ubić go można. Do tego sołtys wespół z kapłanami nagrodę sowitą pięciu złotych koron z samiuśkim Karlem Franzem obiecał, to my w try miga wzięli co trzeba i w las poszli, zapytawszy tylko Wilczarza, gdzie ostatnio owe ślady widział. - Zaczerpnął tchu.

- Bestyja jednak sprytna jest i dzionek cały z hakiem zeszło, nim na trop niedźwiedzia trafiliśmy. - Kontynuował. - Za to trupa sarny rozwleczonego dookoła, jakby kto się nim bawił, a nawet jakiegoś nieszczęśnika znaleźlim. Ledwo było poznać człowieka, bo głowę mu... o tak... - tu pokazał sugestywnie - oderwało i obie ręce ode ciała odjęło. Musiał go gonić czas jakiś, bo niczego przy nieboszczyku nie było, ani broni, ani prowiantu, ani niczego, co na szlaku potrzebne. Widać zdybał go podczas popasu i nieszczęśnik uciec próbował.

- Koniec końców udało się go wypatrzyć na północ od Białej Skały. No i tutaj muszę przyznać Wilczarzowi rację - bydlę wielkie, kudłate i tylko przekrwionymi ślepiami na boki łypało. Aż ciarki człowieka przechodzą, daję słowo! Ale, jak już mówiłem panu hrabiemu, niedźwiedź to niedźwiedź, a każdego niedźwiedzia ubić można, choćby w ludzkim mięsie gustował. - Zapewnił solennie. - Więc my go podeszli i sidła zastawili, ale nim udało się go w odpowiednią stronę zagnać bestyja spłoszyła się, bowiem traktem w kierunku wsi, Behemsdorfu znaczy się, kompanija jakowaś podążała. Najmici, dezerterzy, albo nie daj Sigmarze zwierzoludzie myślę sobie, bo ryczeli głośno i jakoś tak... dziwnie. Nie zdążyli my wywiedzieć się co i jak, tylko ruszyli my za niedźwiedziem, zanim w wysokich górach nam umknie. .

- Niestety niedźwiedź musi dobrze te tereny znać, zupełnie inaczej od nas, przebywających tutaj krótko przecież, bo zdradzić mogę panu hrabiemu, że my do stolicy, do Altdorfu idziem, albo i dalej na południe, do Nuln. Zawsze my chcieli wielki świat zobaczyć, a powiadają, że w Altdorfie człowiek za potrzebą do komórki nie chodzi, tylko w domu każdy latrynę ma i to taką, że dołka pod nią wykopanego nie ma, jeno... aaa... jaśnie pan pewnie nie o tym chce słyszeć. - Zreflektował się, uśmiechając przepraszająco. - No i bestyja jednak w góry poszła, to i my poszli za nią. Zupełnie jakby wiedziała, że jej tropem idziemy. Wczoraj przed zmierzchem wiedzieli my ją jeszcze, jak w tę stronę szła, wstalimy ranuśko, jeszcze nim słonko wzeszło, ale po niedźwiedziu ani śladu. No to przyszlim do wsi zapytać, czy kto nie widział bydlaka i ostrzec, żeby kobiety i dzieci na siebie uważały. - Zakończył wreszcie, ponownie skłonił głowę i czekał na reakcję hrabiego.

Paplanina Sørena miała na celu przekonanie rozmówcy o czystych intencjach dwójki myśliwych, a wplatanie w opowieść znanych z Behemsdorfu osób, a nawet wzmianka o dostrzeżeniu zwierzoludzi (którzy tak naprawdę byli odmieńcami, ale nieprecyzyjny opis uprawdopodobniał informację, że tylko ich widzieli lub słyszeli, a nie brali udziału w żadnej potyczce zbyt zajęci tropieniem spłoszonego niedźwiedzia) miały na celu uprawdopodobnić wersję przedstawioną przez Mortensena. A im więcej prawdziwych informacji w zmyślonej opowieści, tym łatwiej było historię obronić, jeśli ktoś próbował znaleźć niepasujące elementy.

Za chwilę okaże się, czy hrabia dał się nabrać.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 26-03-2015, 22:43   #317
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Hrabia przysłuchiwał się z zaciekawieniem temu co mówił Søren. Nawet za bardzo nie ziewał. Zdarzyło mu się to tylko raz, co zważając na jego stan, było wynikiem wielce pozytywnym. Gdy myśliwy skończył już swoje wywody, zapadła cisza. Cisza, w której Søren i Gunther oczekiwali na wyrok. W końcu Gerolf von Ludenhoff uśmiechnął się szeroko, odsłaniając białe i zdrowe zęby.

- Bogowie się do mnie uśmiechnęli – powiedział, wznosząc oczy ku niebu. – Sam Thaal skierował tego niedźwiedzia w moje włości. Pewnie jesteście ciekawi czemu tak mówię. Wyjaśnię wam i coś zaproponuję. A Wy zdecydujecie, co robić. Otóż...

- Wraz z bratem od kilku dni, a właściwie nocy wybieramy się na polowania w leżące na stokach gór lasy. Mamy zamiar upolować tajemnicze zwierzę, które zamieszkuje te tereny. Jest to legendarny biały rogacz. Jeleń, o którym w naszych stronach krążą legendy od wielu pokoleń. Ani mojemu ojcu, ani dziadkowi nie udało się go nawet dojrzeć. Mój pradziad został przez niego ugodzony rogiem i zapadł na śmiertelną chorobę. Zmarł w boleściach. Polowanie jest więc swego rodzaju zemstą. Przysięgliśmy wraz z bratem, że rogacz padnie z naszej ręki i musimy słowa dotrzymać. I pewnie myślicie, że chcę, by dwóch doświadczonych łowców mi w tym pomogło. Otóż nie. W czasie, gdy byliśmy w górach i tropiliśmy albinosa, tutaj w Ludenhoffie doszło do pewnego zdarzenia. Ktoś włamał się w progi naszej rodowej siedziby i skradł pewne precjoza, będące w posiadaniu rodziny od wielu pokoleń. Po prostu ukradziono nasze rodowe skarby, pośród nich piękny i wielce dla nas szczególny diadem, który nasza pra-pra babka otrzymała od żony Elektora Nordlandu w dniu zaślubin. Pragnąłbym byście udali się w ślad za złodziejami i odzyskali pamiątki. Ja ze swej strony natomiast dołożę wszelkich starań by ubić niedźwiedzia z Behemsdorfu. Znam doskonale okoliczne lasy, mieszkam tu od urodzenia. Moi ludzie są zdolnymi łowcami, ale nie aż tak bym wysyłał ich w odległe rubieże w poszukiwaniu skradzionego dobra. Poza tym nie chcę, by się dowiedzieli, że ich włodarza spotkał taki afront. Ucierpiałby na tym mój wizerunek. Oczywiście zapłacę wam za pomoc. Powiedzmy dziesięć koron teraz i pięćdziesiąt, gdy wrócicie z odzyskanym skarbem. A co do zlecenia włodarzy z Behemsdorfu, zawiadomię ich, że nawiązaliśmy współpracę i sprawę niedźwiedzia rozwiązuję ja, hrabia von Ludenhoff. Co Wy na to?
 
xeper jest offline  
Stary 27-03-2015, 11:11   #318
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Gunther był na tyle ogarnięty, aby potakiwać i pomrukiwać na zgodę na słowa nawijającego Sorena. Ten przyjął zupełnie inną strategię niż sam Kuntz by wybrał, ale teraz nie było już wyjścia, licząc na to, że człowiek ten uwierzy w to, że rozmawia z dwoma prostymi myśliwymi, co nigdy świata nie widzieli a tym bardziej nie gonili za mutantami przez starą krasnoludzką kopalnię. Na wszelki wypadek rozglądał się też po otoczeniu, szukając czegoś co mogłoby posłużyć za broń. Nigdy nie wiadomo jak von Ludenhoff zareaguje.

Okazało się, że albo jest niewinny, albo sprytny. Po ostatnich przeżyciach włóczykij nie chciał i nie mógł uwierzyć w to pierwsze. Nie był w ciemię bity i historia o białym jeleniu brzmiała jeszcze gorzej niż ich bajka o przerośniętym niedźwiedziu. Z drugiej strony dowodów nie mieli. Trzeba było popytać czy istotnie hrabia i jego brat co noc gdzieś wychodzą. A jeszcze lepiej samemu to sprawdzić.

- Skorośmy obiecali, to musimy się z obietnicy wywiązać. Jak jaśnie pan słowo nam daje, że niedźwiedzia ubije i głowę nam jego dostarczy, wdzięczni będziemy. Zwierzę szramę po strzale miało na pysku, to łatwo nam sołtysowi wskazać, żeśmy tę co trzeba bestyję dorwali - Gunther skłonił się lekko, nie spuszczając teraz wzroku z hrabiego. Wiarygodność to wiarygodność. - My jednakże myśliwi. Zwierzynę umiemy tropić, ale ludzi... Nie wiemy hrabio, czy podołamy. Chyba, że będą ślady wyraźne zostawiać. Jak ich rozpoznamy? I jak wyglądało to co ukradli? - ton Kuntza był trochę powątpiewający, pasujący do człowieka nie będącego pewnym czy podoła takiemu zadaniu.
 
Sekal jest offline  
Stary 01-04-2015, 10:15   #319
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Mortensen wybałuszył oczy w niemym oburzeniu, gdy hrabia mówił o zuchwałej kradzieży, równie wielkie oczy miał, gdy usłyszał o białym jeleniu. Później nie przerywał Guntherowi, tylko kiwał energicznie głową potwierdzając, gdy ten mówił o niedźwiedziu i wspomniał o możliwych kłopotach z tropieniem ludzi. Był jakby obrazem słów wypowiadanych przez towarzysza, starając się do końca przekonująco odgrywać rolę poczciwego myśliwego nie rozumiejącego wielkiego świata i znającego się tylko na lesie i zwierzynie.

- Mądre twe słowa, panie. - Rzekł do szlachcica, gdy Gunther skończył. - Możemy pomóc sobie nawzajem. Z pewnością uda się złoczyńców ukarać, jak Sigmar da to i z naszą pomocą. Ruszymy, jak tylko otrzymamy więcej informacji o tym, czego mamy szukać.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 11-04-2015, 00:53   #320
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Troje poranionych w nocnej potyczce towarzyszy wolno ruszyło ku wiosce, cały czas mając baczenie na miejsce, w którym zniknęli mutanci. Po przekroczeniu strumyka znaleźli się we wsi. Powitał ich jazgot kilku psów, które niczym strzały wyleciały z obejść. Zaraz za szczekającą zwierzyną pojawiły się zaciekawione głowy mieszkańców. Pierwsza zapytana o zielarza lub znachora osoba – kilkuletni, ryży chłopak – uciekł z wrzaskiem, który zaalarmował jego rodzica. Wielki niczym niedźwiedź mężczyzna wychynął z chaty i opiekuńczym gestem zagarnął potomka za siebie. W muskularnym łapsku dzierżył sękaty drąg, jakby stworzony do rozłupywania czaszek. Chwilę trwało nim wyjaśnili wielkoludowi, że nie chcą porwać mu syna a szukają znachora. Wieśniak skierował ich do jednego z stojących z tyłu domów, do Edhildy.

Niewielki domek mógłby zostać uznany za opuszczony, gdyby nie unosząca się z przekrzywionego komina smuga dymu. Płot już dawno przegnił i rozpadł się. Po psie zostały resztki budy i pordzewiały kawałek łańcucha. Ogródek zarósł chwastami na wysokość dorosłego mężczyzny. Zapadnięty dach i podparte kołkami ściany aż prosiły się o jakikolwiek remont.

- Wejść – zabrzmiało ze środka, a głos przypominał krakanie chorej na zapalenie krtani, zachrypniętej wrony. Wnętrze, ciemne i zadymione śmierdziało stęchlizną. Wszędzie pełno było kurzu i pajęczyn. Obok nóg Oswalda przemknęły dwa wielkie szczury. Właścicielka ruiny siedziała w kącie, w bujanym fotelu. Odziana w łachmany w bliżej nieokreślonym kolorze, na których łata naszyta była na łatę, miała co najmniej sto lat. Była siwiuteńka i pomarszczona niczym suszona śliwka. Jedno z jej oczu pokrywało bielmo, drugie błyszczało w świetle paleniska niezdrowym blaskiem. Wizerunku wiedźmy dopełniał długi nos z obowiązkową brodawką.

- To będzie was kosztowało, cukiereczki – wychrypiała, wykazując się niebywałą przenikliwością i zaśmiała się, odsłaniając jednego, czarnego i przegniłego zęba. – Fanty na stół – wskazała pokrzywionym przez artretyzm paluchem blat zawalonego glinianymi naczyniami stołu. Spomiędzy nich wystawała głowa wyliniałego, starego kocura, który dystyngowanie podniósł się i zeskoczył na ziemię, niemal rozpłaszczając się na podłodze, gdy źle ocenił wysokość.


- Bardzo mnie cieszy wasza wola współpracy – odpowiedział hrabia i zabrzmiało to bardzo złowieszczo. Bezwiednie potarł zranioną dłoń, ziewnął i zaczął wyjaśniać. – Cztery dni minęły od kradzieży. Złodziei było dwóch, tak donieśli mi moi poddani. Jeden starszy, nie więcej niż pięćdziesiąt lat miał, siwowłosy i siwobrody. Drugi, jego pomocnik chyba, syn może. Około dwudziestu wiosen przeżył, blondyn, po akcencie można by sądzić, że z zachodniego Nordlandu. Zjawili się wieczorem, nie wiadomo skąd nadeszli. O nocleg prosili, więc bogobojni mieszkańcy Ludenhoffu ich przyjęli. Nocą dżdżystą i mglistą do dworu się włamali, kiedy służba mocno spała. W piwnicy do skrzyni się dostali i zabrali dwie sakwy z pieniędzmi. Oceniam, że było w nich koło stu złotych koron. Ukradli też kilka złotych i srebrnych bransolet, dwie srebrne patery, złocony, wysadzany topazami kielich i to, na czym najbardziej mi zależy – diadem mej pra-pra-babki. To prosta, acz kunsztowna opaska ze złota, grawerowana w zawiłe, geometryczne wzory. Zdobią ja dwa kamienie. Nad lewą skronią zielony szmaragd, a nad prawą czerwony rubin.

- Rankiem złodzieje odeszli, dziękując za gościnę i płacąc za nią moim złotem – twarz hrabiego przyozdobił grymas. – Kierowali się na północ, ku wybrzeżu.
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172