Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-04-2014, 00:09   #1
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
[WFRP 2 ed.] Tajemnica Starej Kopalni

Przez wiele lat Behemsdorf, wioska leżąca we włościach hrabiego von Stupnitz, mała i zapomniana, zażywał spokoju i braku zainteresowania ze strony wielkiego świata. Życie toczyło się swoim rytmem. Co rano wstawano, zanoszono modły do Sigmara, Taala i Rhyi, po czym zabierano się do codziennych obowiązków. Jedni szli na wyręb do lasu, inni zajmowali się oporządzaniem gospodarstw, jeszcze inni szykowali wyroby, które raz w miesiącu zawożono na targ w Stupnitz, stolicy klucza. Wieśniacy nie byli niepokojeni przez hrabiego, który był panem dobrym i sprawiedliwym. Zobowiązani byli do uiszczenia opłaty w wysokości szóstej części ich dochodów, której wyliczaniem i zbieraniem zajmował się zarządca hrabiego, Joachim Kloditz. Behemsdorf miał obowiązek, na wypadek wojny lub innego zagrożenia wystawić czterech mężczyzn, wyekwipowanych w broń ręczną, skórzane zbroje i tarcze. Myślano, że owi czterej wybrańcy nigdy nie zostaną powołani...

Ale nadeszła wielka, okrutna i brzemienna w skutki ekskursja Chaosu na ziemie Imperium, zwana potocznie Burzą Chaosu. Tybald Wenzl, Mikael od Freitagów, Knud zwany Wołkiem i Fritz Gorlange pożegnali swoje rodziny, zabrali broń i ruszyli w obce strony narażać swoje życie za nieznanego im Cesarza, władcę całego kraju, rezydującego w jakimś potężnym mieście. Żaden z nich nie wrócił do domu.

Żony, matki i oblubienice wypłakały co miały do wypłakania, ale po Burzy Chaosu świat nie wrócił na stare tory. Zaczęło się coś dziać.

Najpierw do Behemsdorfu zjechali uciekinierzy z dolin. Opowiadali o okropnościach jakie przyniósł ze sobą najazd chaotycznych hord. Siły Chaosu zostały pokonane pod Middenheim przez wojska Imperium, a sam Archaon mieniacy siebie Panem Krańca Czasów, przywódca hordy zbiegł pokonany z pola bitwy. Mimo zakończenia działań wojennych uciekinierzy pozostali we wsi, gdyż nie mieli dokąd wrócić. Północne połacie Imperium zostały spustoszone i splugawione przez Chaos. Nie mieli gdzie wracać.

Potem pojawił się tajemniczy mężczyzna, przedstawiający się jako Bruno Kohler. Ludzie gadali, że był jednym z budzących trwogę magistrów, parających się magią. Ów człowiek, w towarzystwie swojego posługacza, spędzili długie godziny rozmawiając z naczelnikiem wioski Jostem Bruge i trzema kapłanami: sigmarytą Ottonem Kulmbachem, ulrykaninem Ulfnarem i taalitą Hildredem. Tematem tych rozmów była stara, krasnoludzka kopalnia położona w górze doliny. Po uzyskaniu informacji, których jednak nie było zbyt wiele, a wśród których dominowało słowo „przeklęta”, mag i jego posługacz spakowali manatki i ruszyli zarośniętym traktem w góry. Jak do tej pory Szary Magister nie powrócił, co kwitowane było twierdzeniami w stylu „a nie mówiłem?”, „kopalnia jest przeklęta”, czy „z tamtąd się nie wraca”.

Pojawili się też we wsi osobnicy podejrzanej proweniencji, zwani wagabundami, łazikami czy też poszukiwaczami przygód. Ci długie godziny spędzali w swoim towarzystwie, opróżniając całkiem spore zapasy piwa, jakie miał w swojej karczmie Helmut Knuidert i przechwalali się swoimi dokonaniami na gruncie militarnym, zasługami w łożnicy, czy zdolnościami do pochłaniania alkoholu. Szwendali się po okolicy, jak do tej pory zupełnie nieszkodliwie, wypytując i rozglądając się za czymś, czym można by było zająć czas. Oczywistym było, że wcześniej czy później zdecydują się na wyprawę do kopalni, śladami maga...
 
xeper jest offline  
Stary 08-04-2014, 12:39   #2
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
Przy trakcie, na obrzeżu sporego placyku, jaki to zwykle przed kapliczkami, w miejscach targowych i innych wydeptanych przestrzeniach się tworzy unosił się pył i wiało. Stąd też tuz obok właściwie, na zbitej z desek ławce, pod dwoma rozłożystymi topolami osłony szukał jakowyś wędrowiec. Bliższy ogląd oraz sugestywnie rozłożysta broda zdawały się sugerować przedstawiciela rasy khazadów, jeno dość wysokiego. Długie włosy i znamienna broda, wszystko to w kolorze brudnoczarnym, pobliźniona twarz i zwarta budowa ciała, wszystko to, a także oparty o drzewo obok znacznych rozmiarów topór sugerowały kogoś kto ceni sobie swój spokój, acz potrafi zabrać go innym.


Siedział on z nogami opartymi wygodnie, rozparty, nogi wygodnie wyciągnięte i liczył. Konkretnie monety, jakie wyłożył przed siebie. Wiele ich nie było. Jedna, solidnie nadgryziona srebrna, z ryjem jakiegoś brzydala, acz godnego na swój sposób, brodę miał w końcu no i dziewięć pensików miedzianych, burych i samotnych.

Kraś splunął, pieniądze zebrał i wielki tobół swych gratów rzuciwszy na plecy, a topór przez ramię przerzuciwszy, ruszył ku karczmie. Wszedł jak do siebie, bo i bywał tu ciągle. Zrzuciwszy graty przy stole w kącie, co to go lubił, bo chyba ze trzy noce przy nim przespał, ruszył ku karczmarzowi. Rzuciwszy mu owe dziewięć monetek brązowych, rzucił:

Jadła, a solidnie, wiesz jak lubię po czym rozejrzawszy się po lokalu, zarzucił pytaniem jeszcze: -Stary druhu, przyszmalić mi trza, dużo nowych się tu kręci?
 
vanadu jest offline  
Stary 08-04-2014, 13:09   #3
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Jednym z wędrowców, który zawitał do Behemsdorf, był ubrany w łachmany, wysoki na na ponad 6 stóp dobrze zbudowany mężczyzna. Długie czarne włosy wychodziły spod kaptura, który zakrywał jego lico. Pod poniszczonym płaszczem, nosił skórzaną kurtę choć jej lata świetności dawno minęły. Na dłoniach, nieznajomy nosił skórzane rękawice, jakby miały coś ukrywać przed wścibskimi oczami. Przy pasie miał posrebrzany łańcuszek na którym zwisał wisiorek w kształcie komety z dwoma ogonami. Również na szyi miał miedziany, nie przedstawiający wartości materialnej, medalion z wygrawerowanym młotem. Na plecach, mężczyzna miał zarzucony miecz, którego rękojeść wystawała z pochwy. W dłoni natomiast trzymał on plecak, w którym zapewne miał najpotrzebniejsze rzeczy.



Gdy zatrzymał się przed karczmą płynnym ruchem ręki zrzucił kaptur z głowy i wkroczył do karczmy. Jego wejście nie mogło odbyć się niezauważone, bowiem sama jego spora postura przyciągała uwagę. Gdy kroczył do baru, spora część ciekawskich oczu, spoglądała na niego oceniając go. Gościom ukazała się twarz mężczyzny wyglądającego na dobre czterdzieści lat. Lewa część twarzy była strasznie poharatana, a przez oko przechodziła długa i bardzo widoczna blizna. Sigmarita miał również mniejsze, lecz część z nich pochodziła od noża którym golił się w miarę regularnie. Niebieskie oczy patrzyły ze spokojem, chłodem i obojętnością jakby ludzkie, głębsze uczucia były mu obce. Fanatyk odgarnął, opadające mu na czoło włosy, prostym ruchem dłoni, tak by nie zasłaniały mu karczmarza do którego dotarł. Gdy zamówił dzban wody oraz skromny posiłek, udał się z nim do stolika, który był najbardziej oddalony od wejścia. Chciał siedzieć z boku, by móc w spokoju konsumować obiad, a i przy okazji mieć oko na zebranych. Miecz postawił tak, że rękojeść opierała się o blat stołu, a morgensztern położył przed sobą. Wolał mieć pod ręką swoich dwóch przyjaciół. O ile pozbył się broni, tak rękawiczek nie zdjął, w których zaczął spożywać posiłek.

Dla jednych wojna z chaosem zakończyła się, gdy Archaon Pan Końca Czasów został pokonany, a dla innych wojna dopiero się zaczynała. Nieznajomy należał do tych drugich. Milczący, prawie nigdy się nie odzywał, chyba że zachodziła taka potrzeba. Patrzący z boku na świat i otaczających go ludzi, szukał tych którzy plugawią słowo Sigmara. Od “tamtych” wydarzeń minęło sporo czasu, lecz nie które rzeczy ciężko usunąć z pamięci.

Podróżował przez Imperium głównie samotnie, aż trafił tutaj. Gdy tylko zasiadł w karczmie pojawił się nowy gość. Krasnolud. Khazad. Topór, dość pokaźnych rozmiarów, robił wrażenie i Sigmarita z zaciekawieniem przyglądał się tej personie. Krasnolud zachowywał się jakby był u siebie, co mogło znaczyć że pochodził z tych stron, lub już jakiś czas tu przebywał. Co jakiś czas mężczyzna popijał wodę z dzbana, chcąc ugasić pragnienie. Gdy tak się stało podszedł do właściciela owego przybytku i rzekł:

-Nocleg dla strudzonego podróżą, sługi Sigmara znajdziecie dobry człowieku? - a na blacie postawił pusty dzban wraz z talerzem -Dziękuję za strawę. Posiliła nie tylko moje ciało ale i ducha
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 08-04-2014, 13:20   #4
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Człek, który zawędrował do Behemsdorf, niczym szczególnym się nie wyróżniał. Świat wszak pełen był młodych, wysokich, ciemnowłosych mężczyzn o brązowych oczach. Zapewne większość z nich nie miała czoła ozdobionego blizną, ale po tylu wojnach, które targały terenami Imperium niejeden miał więcej blizn.
Czy był wojennym człekiem?
Trudno było orzec. Nosił co prawda skórzany kaftan, co za zbroję niemal mógł robić, wysokie, wojskowe z wyglądu buty, solidny miecz i sztylet długaśny, ale w takich czasach niespokojnych strach było się w drogę dłuższą bez oręża wypuszczać.


Oswald upił łyk piwa, z uznaniem więcej udawanym niż prawdziwym głową skinął, po czym powiedział:
- Kopalnię zatem macie, co ją za przeklętą uznano? - skomentował słowa będące odpowiedzią na jego pytanie o ciekawe rzeczy w okolicy. - I mag, co o nim wspominaliście, zaginął? Zaiste, niebezpieczne miejsce.
Pokiwał głową.

"Przeklęte" jest słowem względnym. Każde opuszczone od lat miejsce kryje niebezpieczeństwa, które z siłami nieziemskimi nic wspólnego nie mają. Po co komu duchy, szkielety czy insze zombie, skoro może się podłoga zarwać, czy strop na łeb zwalić, bo przegniły od wilgoci czy też korniki je zeżarły. Tak i w kopalni być mogło. A ten mag to mógł wszak inną drogą wrócić, nic w kopalni nie znalazłszy, lub wprost przeciwnie.
W ogóle zaś wyglądało to ciekawie, szczególnie dla Oswalda, w kieszeniach którego płótno już widać było.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-04-2014, 15:24   #5
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację

Przebywał w Behemsdorfie od niespełna tygodnia. Nie zamierzał tu zostawać, tylko nabrać sił przed dalszą drogą, wszak miejscowość była jedynie przystankiem na dalszej drodze na południe. Byle dalej.

Pierwszego dnia za miejsce do spania zapłacił srebrem. Drugiego wszedł w komitywę z gospodarzem i od tego czasu wikt i nocleg miał zapewniony w zamian za pewne przysługi.

Jak każdego popołudnia wszedł do głównej izby i podszedł do kontuaru. Skinął karczmarzowi na przywitanie i zamówił półkwartę piwa. Gdy gospodarz zajął się nalewaniem trunku Søren położył przyniesiony worek na podłodze obok lady i zajął miejsce na stołku. Już po chwili mógł nieśpiesznie sączyć gorzkawy napój i planować dalszą drogę na południe. Zerknął jeszcze na podłogę obok - worek zniknął jak zawsze. Herr Knuidert powinien być zadowolony z dwóch zajęcy i cietrzewia. W końcu ostatnio sporo gości zawitało do Behemsdorfu.

- Wybieram się tam nazajutrz z samego rana. - włączył się do rozmowy nieznajomego pytającego gospodarza o kopalnię. - Myślę sobie, że magister sztuk tajemnych w kłopoty jakieś wpadł i wypada pójść człowiekowi z pomocą, prawda? - wyjaśnił. - Tym bardziej, że za udzieloną pomoc z pewnością szczodrze się odwdzięczy... - dodał jeszcze.

- Myślę sobie również, że towarzystwo się przyda, gdyby rabusie jakowyś siedzibę sobie tam urządzili... To jak, idziecie ze mną? - zaproponował.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 08-04-2014, 15:45   #6
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Praca praca praca. Gunther nie miał nic przeciwko niej, pozwalała wyżyć, a i ruchu dostarczała. Energiczny mężczyzna o brązowych włosach i dość znacznej, chociaż równo ostatnio przyciętej brodzie odstawił ciężkie wiadra, szczerząc się do Adeli. Kobieta sama nie dawała rady w swoim gospodarstwie, tego dnia więc właśnie jej przyszło mu pomagać. wielce urodziwa i niezwykle młoda to już nie była, co wcale nie przeszkadzało mu umilać ten dzień żartami i komplementami. Na jeden czy dwa nawet się zdaje się zarumieniła. W to mu graj!

- Wejdź wejdź, strawa się już grzeje - wyszła na ganek, gdy zrobił ostatni obrót z wiadrami. Zwierzęta już napoił, paszy nasypał, obrok wygarnął. Nie próżnował. Jak już coś robić, to porządnie. Skorzystał z jej zaproszenia, siadając przy prostym stole. obok już siedziały już dwie młode gęby do wykarmienia. Potargał włosy Olafa, młodzika jeszcze takiego, że bardziej przeszkadzał niż w obejściu pomagał.
- Dzisiaj też pozabijałeś tyle potworów co wczoraj, dzielny wojowniku? - zagaił ze śmiechem, wsłuchując się opowieść o wyimaginowanych bojach.

Przebywał w Behemsdorfie już od kilku dni i mieszkańcy zdążyli przyzwyczaić się do jego gęby. Nie brzydkiej i nie odrzucającej, przez niektóre niewiasty mogącej nawet uchodzić za przystojną, chociaż Gunther nie przywiązywał do tego wielkiego znaczenia. Słuchając dzieciaka i popatrując na krzątającą się kobietę, włóczykij pocierał odruchowo zakrzywioną bliznę na prawym policzku. Swędziała go, zawsze oznaczało to jakieś zmiany. Mniejsze lub większe.
Tego dnia zaczęli złazić się do wsi inni obcy. To już samo w sobie ciekawe było.

Szybko zjadł strawę i podziękował grzecznie, spiesząc się jednak trochę. Niecierpliwość wypychała go ku karczmie i wkrótce do niej zawitał, wchodząc jak do siebie w swoim skórzanym ubraniu i bez zbędnego ekwipunku, który trzymał w najmniejszej izbie na poddaszu, która wystarczała mu do spania. Rozejrzał się i zaśmiał, pozdrawiając kilku miejscowych. Karczmarz już polewał piwa, które Kuntz zaniósł do stolika obsadzonego przez trzech chłopów.
- Smutnawo tu coś dzisiaj. Stało się co?

Ponuro spojrzeli na obcych. No tak, obcy. Obcy źli. Obcy obcy. Gunther zastanowił się. Nie wątpił, że coś się rozniosło. Kopalnia wydawała się najrozsądniejszym pomysłem. Sam też będzie musiał wreszcie zdecydować się na następne kroki. Siedzieć w tym miejscu za długo nie mógł. Nogi niosły dalej.
Ale jeszcze ten wieczór.
Wyjął organki ustne, wysłużony już instrument przywieziony z Kislevu. Przyłożył do ust i zaczął wygrywać wesołą melodyjkę. Wirtuozem nie był, lecz proste przyśpiewki były właśnie proste. I szybko podchwytywali je inni.
 
Sekal jest offline  
Stary 08-04-2014, 21:25   #7
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Te! I tyn pieron mi pado, że mom wziunć te złoto i mu gowy nie zawracać! No to jo wziun sie ta moja sakwa i godom mu "wys co zrób?! Wroź sie tyn toporek do butów, co wyższy bydziesz! Ja! Jo mu tak pedzioł!- donośny głos Waltera niósł się echem po szynku. Początkowo, gdy khazad przybył do osady jakiś czas temu uważany był za groźnego i niebezpiecznego oprycha. Przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Wszak blizna na twarzy zawsze dodawała grozy właścicielowi. Walter miał bliznę i to nie małą. Trzy wielkie bruzdy biegnące od czoła przez łuk brwiowy aż po policzek były pamiątką po rozjuszonym worgu, którego dawno temu Walter wraz z innymi górnikami napotkał w jednej z jaskiń pod Karak Norn.
Na szczęście czasy, kiedy mieszkańcy Behemsdorf lękali się brodacza przeszły do historii. Ba! Podczas swojego niezbyt opłacalnego i pożytecznego pobytu w mieścinie, khazad znalazł sobie kilku kamratów, którym za drobne sumy pomagał naprawiać narzędzia, czy inne sprzęty codziennego użytku. Fach miał w ręku, a że krasnoludy słynęły z rzetelności to codziennie trafiała mu się jakaś fucha.

Piątka miejscowych siedziała dookoła brodacza, który swoje miejsce zaklepał sobie w rogu karczmy, nieopodal wejścia do niej. Codziennie wieczorem, ale też i nieraz rano czy w południe otaczał się miejscowymi, uraczając im czas licznymi opowieściami, bajkami i bujdami, który usłyszał a nie raz i przeżył na własnej skórze. Właściwie, gdyby nie silne, rodzinne więzy które wciąż co wieczór przed snem przypominały mu o domu, pewnie teraz czułby się jak u siebie. Stał oparty o ścianę, pod głową jelenia, która była jednym z nielicznych trofeów zdobiących gospodę. W prawej ręce trzymał kufel z piwem, do którego jakości zdążył się też przyzwyczaić, w lewicy zaś ściskał fajkę po dziadku. Uwielbiał to. Miejscowi czasem mieli problemy ze zrozumieniem, jego gwary, lecz nie dbał o to. Gdy ktoś pytał, co oznacza jakieś niezrozumiałe słowo, po prostu wyjaśniał.
-No i jak już żech wylazowoł z tego dupnego rozumisz sklepiku to jeszcze na żech się obrócioł i padom mu "I wiys co jeszcze? Nagodej mi do rzyci!- ostatnie zdanie niemal wykrzyczał, co słuchający ludzie skwitowali głośnym śmiechem.

-Godom wom, czasami to takie kwiotki mi sie trafiały, że niy szło usiedzieć rozumisz...- brodacz machnął energicznie ręką i kręcąc przy tym głową ruszył w stronę szynkwasu, by gospodarz nalał mu więcej piwa. Na słuch nigdy nie narzekał, to też bez większych problemów usłyszał krótką rozmowę między kojarzonym z twarzy mężczyzną o długich włosach, a nieznajomym wędrowcem. Dawno czekał, by wybrać się do kopalni, lecz nikt nie chciał mu towarzyszyć, to też ucieszył się na myśl, że w końcu nadarza się ku temu okazja.
-Tak zupełnym przypadkiem...- odezwał się do dwójki mężczyzn -Dugie lata robiłech w kopalni i żodyn podziemny tunel, żodyn powtarzom niy jest do mie wyzwaniym... A przewodnik pewnie by sie wom przydoł co chopy?- uśmiechnął się szeroko wzruszając ramionami. Odpowiedź była dlań oczywista, przecież krasnolud był idealnym przewodnikiem jeśli rozchodziło się o podziemia.
-A o złoto to sie niy stresujcie chopy, jakoś sie dogodomy, ni?- znów wzruszył ramionami, by sekundę później pyknąć sobie fajkę...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 08-04-2014, 21:58   #8
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
- Młodzi i narwani jęknął krasnolud dopijając podane mu jakiś czas temu piwo. Niby miał lepsze ale lepiej zachować, w końcu zapłacił, nie? Coś mu się należało…czy cośtam. W każdym razie beknąwszy grzecznościowo wstał i podszedł do obserwowanego od paru dni krasnoluda. Położywszy mu ręke na ramieniu rzekł:

Eh ci młodzi. Spieszą się, gonią. Widzisz, że dopiero się zastanawiają. Trzeba było czekać aż sami zaczną szukać. Eh. po czym spojrzawszy na dwóch pozostałych przywitał się, jak na siebie uprzejmie: -Druga syn Batarva, do waszych usług. Coś mi się widzi że razem iść przyjdzie. Większość sprzętu już na wyprawę mam, oddacie mi za to szmal przy okazji. Siądnijmy zaproponował z krzywym uśmiechem.
 
vanadu jest offline  
Stary 08-04-2014, 22:39   #9
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
No proszę. Przed chwilą planował samotny wypad do kopalni, a teraz nagle, jak spod ziemi, wyrosło paru potencjalnych partnerów.
Im więcej tym, teoretycznie lepiej, jeśli niebezpieczeństwa tam się kryją.

- Trochę sprzętu też mam - powiedział. - Oswald - przedstawił się. - Ale i tak zdałoby się trochę prowiantu i dużo, dużo światła.
- Krasnoludy - dodał - mają ponoć znajomość kopalń wszelakich we krwi. A to, na dodatek, krasnoludzka ponoć kopalnia.
- To co? Czwórka by nas była? - Spojrzał na człeka, co jako pierwszy wspólną wyprawę zaproponował.
 
Kerm jest offline  
Stary 08-04-2014, 22:48   #10
 
vanadu's Avatar
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
- Żarcia mam takiego jak trzeba na dwa tygodnie, na czterech starczy, po drodze się zapoluje i pozbiera co trza, taniej będzie. Mam i baryłkę piwa. Liny dość i innego pierdacznika. Łupy się podzieli równo, najpierw pokrywszy koszta. Bo jednak sam was żywić z własnych zaskórniaków nie planuje. wyłożył swą propozycje krasnolud, wskazując ponownie swój stół, zza pazuchy zaś wyciągając butelkę gorzałki.
 
vanadu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172