Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-01-2015, 09:02   #101
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Gorące powitanie na „Zielonej Pannie” nasuwało przypuszczenie, że miejscowe żule mają jakieś problemy. Nerwowe towarzystwo, jakby ktoś im wiewióry wpuścił do gaci.
Nie zwracając uwagi, przynajmniej z pozoru na wymierzone w siebie bosaki, Torsten zapalił spokojnie fajkę. Wypuścił kłąb dymu i demonstracyjnie odsłonił pas z bronią.

Medyk dawno już nie miał okazji prowadzić konwersacji w dekady temu wyuczonych językach. Pierwsze co zrobił to uprzedził towarzyszy i kapitana, że całą rozmowę będzie tłumaczył na reikspiel, a jeśli kto ma coś istotnego do powiedzenia niech śmiało zabiera głos. Jednak, żeby już na starcie przychylić do siebie rozmówcę Degnir zdecydował się powitać aktualnego pana sytuacji w jego rodzimym języku.
- Witej dobry kapitanie - rzekł w wykoślawionym tileańskim, a później dodał przechodząc na bretoński - Jesteśmy grupą przyjaciół połączoną wspólnym interesem - przybywamy z dalekich stron by odszukać niejakiego Guido le Beau. Tak się akurat składa, że trop prowadzi na ten statek i muszymy o ta persona wypytać pana kapitana
Lanfranco skłonił się kurtuazyjnie. Widać było, że jest nieco zaskoczony, że przybysze przemówili do niego w jego ojczystym języku.
- Nie spodziewałem się, że w tym przeklętym kraju usłyszę moją ojczystą mowę i to w dodatku od krasnoluda. Opuśćcie chłopcy bosaki i pozwólcie nam porozmawiać.
Ludzie Lanfranco powoli spełnili rozkaz i nieco się oddalili.
- Guido le Beau mówicie? Tak przedstawiający się mężczyzna był u mnie przed dwoma dniami. Chciał wykupić sobie miejsce na jakimś statku odpływającym byle dalej stąd. Zapewnił, że zapłaci wielkim diamentem. Podejrzewam, że ukradł go w jakiejś świątyni Pani Jeziora, bo skąd taki oberwaniec by go miał. Niestety nie stawił się na owym statku i ten odpłynął bez niego. Nie wnikam dlaczego go szukacie. Nic mi do tego. Nic nie jestem winien temu człowiekowi jednak ja niczego nie daję za darmo. Dam wam wybór, albo wykonacie dla mnie pewną robotę, albo zapłacicie za informację pozwalającą go znaleźć pięćdziesiąt złotych ecu. Ta robota to zgładzenie jednego z ważniejszych ludzi w konkurencyjnym gangu Łowców Skór. Ten człowiek nazywa się Łamacz. Specjalizuje się w torturach i zabójstwach. Decydujcie szybko to udzielę wam dalszych informacji.
- Pozwól nom Panie chwilka się naradzić - trza obaczyć czy jest w kiesce odpowiednio wiela brzęczących złociszy - bo jak ni to wtedy wybór bydzie jeszcze prostszy.

Po tych słowach jeśli kapitan nie miał nic przeciwko Degnir zwrócił się do towarzyszy i szeptem rozpoczął rozmowę:
- Berwiku tyś jest naszym skarbnikiem powiedz mi, że momy więcej niż 50 złotych monet. Całe życie żem leczył i próbował odwieść ludzi i nieludzi od objęć Morra, a teroz miołbych w nie kogoś wpakować? Przeca to jaki tutejszy watażka, a nie knur ze chlewika… Bydzie mioł obastawa i dobro kryjówka. Nie trza nam takiego ryzyka. Wiem, że jeść trza i muszymy po tej opłacie zostać jeszcze z paroma sztukami złota. Zawsze moga zaproponować mu opuszczenie trocha ceny za usługi medyczne dla jego rębajłów. Yno tero wszystko zoleży od tego wiela złota momy już na starcie.
Berwik otworzył sakiewkę i zaczął szybko rachować. Po chwili westchnął ciężko i powiedział.
- Wszystkiego jest 52 złote monety i 15 szylingów. Pięćdziesiąt złotych ecu to prawie cały nasz majątek. Może przynajmniej rozeznamy się co i jak?
Elf drapał się po brodzie zastanawiając się nad czymś intensywnie.
- Ja zaś popieram Degnira - odezwał się w końcu Maas Mourria- Pamiętajcie, że ta informacja może zakończyć nasze poszukiwania.
- Niy no. Jo jakoś niy ma przekonany do czegoś takiego. Pryndzej oddom za ta informacja miecz wyniesiony z Nawiedzonej Chaupy niż pójda kogoś pozbawić życia. We sumie to nawet przypadkiem wpadłem na cołkiem dobry pomysł, nie zda się Wam? Może za tak zacny przedmiot oprócz dobrych informacji wytargujemy też pora flaszek czegoś mocniejszego i jakie porządne jadło dla nas wszystkich na kilka dni. Co o tym sądzisz Torstenie?
-Możesz spróbować się potargować Degnirze, ale po mojemu przydałby się nam zaprzyjaźniony gang, a nic tak nie wzmacnia wzajemnych relacji, jak wspólne ciemne interesy. Ja bym tam kropnął tego … jak mu tam … Łamacza. Wbrew pozorom robota może być całkiem łatwa. Zależy jakie kapitan da nam o nim informacje. - Torsten sięgnął po fajkę - Ale próbuj. Uda Ci się stargować, to dobra nasza, a jak nie to bierzmy zlecenie. Byłoby głupotą pozbywać się złota. Wprawdzie zawsze można się poratować rabunkiem, ale nie jesteśmy na swoim terenie. A to śliska sprawa łupić w ciemno. Starguj choć do połowy. - szepnął krasnoludowi do ucha.

Krasnolud po krótkiej rozmowie z Torstenem wiedział już co i jakim kosztem chce osiągnąć. Zwrócił się więc dalej koślawą tileańszczyzną do kapitana:
- Drogo se Wilku Morski życzysz za informacje. Ale nie dziwia Ci się wcale - dyć jesteś u siebie i mosz wszystko czego można chcieć we takim miejscu jak Musylion. Zagrom ze Tobą jak to się gada - we otwarte karty. Opuść nam połowa opłaty, a za informacyja odwdzięcza się zadbaniem o zdrowie Twoich drabów. Jest żech licencjonawanym medykiem ze Averlandu i znając trocha realia wiym, że niy jeden je pokiereszowany albo nawet i gorzej. Jeśli zaś nie zależy Ci na ich zdrowotności tak bardzo to przykro mi stwierdzić ale aż tela złota to przy sobie niy momy. Więc w takiej opcji bydymy musieli podjąć się zadania dlo Ciebie
Zręcznym mówcą Degnir nie był nawet w doskonale sobie znanym Reikspielu. Teraz musiał bardzo nagimnastykować się jezykiem, żeby powiedzieć wszystko co miał w głowie jak najklarowniej. Miał nadzieję, że kapitan da mu popracować w zawodzie jednak piłeczka była po drugiej stronie i krasnolud wraz z towarzyszami musieli w napięciu oczekiwać jakąż to decyzję podejmie ten człowiek.
Kapitan Lanfranco parsknął z rozdrażnieniem.
- Nie trza nam twojej pomocy krasnoludzie jeśli chodzi o opiekę lekarską. Mych ludzi leczę u “Profesora” de Veyna i płacę za to znacznie taniej niż dwadzieścia pięć złotych ecu. Tak jak powiedziałem albo godzicie się zgładzić “Łamacza”, albo płacicie pięćdziesiąt ecu. Decydujcie, nie lubię tracić czasu.

Nie takie miały być efekty targowania. Ale skoro nic już nie wyszło z obniżki ceny informacji trzeba było teraz wsłuchać co kapitan ma do powiedzenia w sprawie Łamacza. Krasnolud przetłumaczył wszystko Torstenowi, a następnie zachęcił Lanfranco by opowiedział co nieco o siedzibie i zwyczajach Łowców Skór oraz ich lidera…
Lanfranco skinął głową.
- Wreszcie zaczynacie mówić do rzeczy. Łamacz to potężny zbir, który bez zmrużenia okiem torturuje i zabija wrogów gangu Łowców Skór, lub przypadkowe osoby. Ma jakąś melinę w karczmie “Upadłe Niebo”. Ezekiel Krótkostopy będzie prawdopodobnie coś o tym wiedział. To niziołek, który jest właścicielem “Upadłego Nieba”. Co jakiś czas Grismerie spływają okaleczone ciała wyrzucane z okien pokoju “Upadłego Nieba”. Niestety nie wiem, którego pokoju. To wszystko, resztę musicie ustalić sami. Powodzenia.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 03-02-2015 o 13:20. Powód: Konieczność uzgodnienia postu z ustaleniami w docu, oraz uzupełnienie.
Tom Atos jest offline  
Stary 09-02-2015, 11:33   #102
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Rozmowa z Wilkiem Morskim dobiegła końca. Targi zakończyły się fiaskiem i wyszło na to, że jednak nie unikną mokrej roboty. Torstenowi było to za jedno, choć zaniepokoiło go to, że najwyraźniej wchodzą w paszczę bestii zwanej Łamaczem.
Coś nie wyglądało na to, by bandzior zajmował się łamaniem w pojedynkę. Mógł mieć na podorędziu kolesi.
- Musimy to jakoś sprytnie rozegrać. - zwrócił się do towarzyszy w drodze do karczmy “Upadłe Niebo”. - Proponuję udać, że chcemy wynająć Łamacza do brudnej roboty. Powiedzmy, że mamy na pieńku z kapitanem Lanfranco, który nas oszukał w interesach. Co Wy na to? Oczywiście wpierw pogadamy z tym niziołkiem, a nuż się nie lubią.
Torsten powiódł pytającym wzrokiem po twarzach towarzyszy.
Berwik idący nieco z tyłu zrobił iście filozoficzną minę. Rozmyslał nad słowami Torstena drapiąc się palcem po brodzie. W końcu przemówił.
- Torsten gada do rzeczy, ale najpierw proponuję się tam dobrze rozejrzeć. Już jakieś rozeznanie mamy może uda się to wykorzystać. No i skoro Łamacz płaci za melinę temu niziołkowi to miejsce pobytu tego zbira na pewno jest okryte tajemnicą. Takie praktyki nie mogą być znane wszystkim nawet w takim miejscu jak Mousillon.
Heloiza przytaknęła.
- Ten młokos dobrze gada. Znam trochę to miejsce choć nie powodzi mi się na tyle dobrze by tam często bywać. No i nie jest to najlepsze miejsce dla niewiasty. Pełno napalonych pijanych marynarzy i innych obwiesiów. Mam trochę czasu, więc jeśli chcecie się z wami przejdę.
- Ja nie mam nic przeciwko temu- odezwał się Maas Mourria[i]- Już raz uratowałaś nam skórę, więc ufam, że twoja obecność wyjdzie nam tylko na dobre. Jeśliby obserwacja nic nie dała zawsze możemy się zakraść do biura tego niziołka i go trochę postraszyć. To nie powinno być trudne.[i]

Tak rozmawiając zbliżali się powoli ku dzielnicy mostowej. “Upadłe Niebo” było takie jak je zapamiętali. Tandetnie pomalowany czerwoną i złotą farbą duży budynek, zwieszający się nad przejściem Laundina i niebezpiecznie przechylony nad głębią Grismerie. Najbliższą okolicę zalegali jak ostatnim razem pijacy leżący w kałużach wymiocin. Przed karczmą straganiarze oferowali różne świecidełka i jedzenie wychodząc ze słusznego założenia, że nadpsutego szczura na patyku prędzej kupi pijany niż trzeźwy. Wszechobecni wszędzie byli dobrze zbudowane draby zwane jak wyjaśniła Heloiza “Chłopcami”. Pełnili oni według zapewnień dziewczyny rolę ochroniarzy i byli opłacani przez samego Ezekiela. Po wejściu do środka znaleźli się w pomieszczeniu obejmującym cały parter karczmy. Było podzielone na scenę i widownię gdzie na stojąco klientela oglądała niezbyt wysokich lotów przedstawienia. Przeważały występy skąpo ubranych tancerek i komedianci opowiadający sprośne żarty. Aktualnie na scenie przebywały tancerki owacyjnie oklaskiwane przez zgromadzonych mężczyzn. Co ciekawe nie miały one tak typowych dla Mousillon deformacji co oznaczało, że Ezekiel musiał ściągnąć je gdzieś spoza księstwa.
Heloiza przekrzykując rozentuzjazmowany tłum powiedziała do śmiałków.
- Zejdźmy może do piwnicy. Tam jest pijalnia i bar. Jest trochę ciszej i łatwiej coś interesującego podsłuchać.
Z braku lepszych pomysłów poszli za Heloizą ku schodom prowadzącym na dół. W piwnicy istotnie było ciszej, choć i tu nie brakowało głośniejszych krzyków i nierzadko bójek błyskawicznie gaszonych w zarodku przez “Chłopców”. Uwagę zwracali Tileańscy marynarze, którzy szastali forsą nie uchylając się od postawienia nieznajomemu jeśli ten sprawiał dobre wrażenie, lub powiedział coś co rozbawiło towarzystwo. Wśród trunków królowały Tileańskie mocne wina szybko uderzające do głowy, co było ich główną zaletą. Towarzystwo podeszło do baru i znalazło sobie trochę wolnego miejsca. Berwik będąc skarbnikiem kompani wyciągnął trzos i kupił każdemu po kubku miejscowego specjału, polecanego przez mocno otyłego barmana. Było to a jakże tileańskie wino. Heloiza pociągnęła łyka cały czas rozglądając się na boki. Jak szybko się zorientowali miejsce miało jeszcze jedną zaletę. Widać z niego było fragment zaplecza. Konkretnie zawalony szpargałami i elementami dekoracji korytarz na końcu którego znajdowały się drzwi strzeżone przez jednego z “chłopców”.

Obserwowanie przerwała szczególnie hałaśliwa grupa marienburskich marynarzy poszukujących swojego kolegi, niejakiego Jurgena. Obawiali się, że wypił za dużo i trafił na piętro gdzie urzędowały miejscowe ladacznice, które niechybnie oskubią go do ostatniego pensa. Nieco zamieszania wprowadził jeden z miejscowych pijaków, który stwierdził, że widział jak “Chłopcy” brali jakiegoś pijanego marienburczyka i powlekli go ku schodom na górę. Jeden z patroli “Chłopców” którzy usłyszeli oskarżenie jakoby uprowadzili jednego z klientów gwałtownie zaprzeczyło i pogroziło oskarżycielowi zaciśniętą pięścią.
 
Ulli jest offline  
Stary 15-02-2015, 13:57   #103
 
KurtCH's Avatar
 
Reputacja: 1 KurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skał
Tymczasem do baru podszedł dość niezwykły jegomość. Niedzwiedziej postury o dłoniach jak bochny chleba i okrutnej, poznaczonej bliznami twarzy. Na chwilę zakręcił się przy barze po czym skierował swe kroki na zaplecze. Ochroniarz bez słowa go przepuścił do środka. Po nie więcej jak pół minucie wyszedł ściskając wypchaną sakiewkę. Zamówił przy barze szklankę wina, wypił je duszkiem i skierował się do wyjścia.

Nie zwlekając Torsten chwycił mocniej swój kubek z niemal już dopitym winem i podszedł do barmana zagadują:
- Hej ten gościu co zamówił szklankę wina ... jakaś taka znajoma gębą. Czy to na niego nie wołają Łamacz?

- Łamacz?- powtórzył zaskoczony- Nie znam, ten tu to rzemieślnik robiący dekoracje na przedstawienia. Nigdy nie słyszałem by wołano na niego Łamacz. Zwie się bodajże Vincen, czy Vincin? Nie jestem pewien. W każdym razie to rzemieślnik.
- Musiałem go z kimś pomylić. - pojednawczo powiedział Torsten wracając do swoich towarzyszy.
- Fałszywy alarm. Spróbujmy może dostać się do Eziekiela. - stwierdził dopijając wino. - Pewnie jest na zapleczu. Za tym ochroniarzem. Jakieś pomysły?
Spytał spoglądając na towarzyszy.
- Mogę spróbować go uśpić- wtrącił Maas Mourria- Chodźmy.

Elf odważnie poprowadził drużynę ku drzwiom na zapleczu i samotnemu ochroniarzowi. Ten widząc zbliżającą się hałastrę nerwowo chwycił za kord, który miał przy pasie.
- Kto wy, jak śmiecie…? -wydukał dobywając broni.
Maas Morria podniósł rękę zatrzymując drużynę.
- Pozwólcie, że ja to załatwię.- powiedział elf, po czym zaczął powoli zbliżać się do ochroniarza.

- Chcę porozmwiać z Ezekielem, mam do niego sprawę życia i smierci.
- Taak? To masz pecha, Ezekiel nie przyjmuje, właśnie po to tu stoję by nikt go nie niepokoił.
- A ten człowiek, który był tu przed chwilą?
- To nie twoja sprawa łachudro. Precz pókim dobry- powiedział ochroniarz, ale bez przekonania. Ręce mu wyraźnie drżały. Na szczęście elf zbliżył się już na tyle by móc dotknąć ochroniarza. Błyskawicznie dotknął dłoni przeciwnika wypowiadając przy tym zakłęcie. Ochroniarz padł na ziemię i zaczął pochrapywać.
Heloiza widząc popis zdolności elfa zachichotała pod nosem.
- Zebym to ja tak umiała. Mogłabym zbić na tym niezły majątek.
- Pakujmy się do środka póki śpi. - powiedział Brewik.- Stojąc tu niepotrzebnie zwracamy na siebie uwagę.

Bez pukania wtargnęli do środka. Wewnątrz za ogromnym biurkiem zastali majtającego nogami malutkiego niziołka. Z wrażenia mało nie połknął fajki, którą popalał.

- Kto, co, po co…?! Jak śmiecie. Wiecie kim jestem? Ezekiel Krótkostopy. Zaraz zawołam ochronę. Ochrona, ochrona! - Zaczął krzyczeć stojąc obiema nogami na krześle, dzięki czemu zza biurka była widoczna nie tylko jego głowa, ale też cały tułów. Po kilku sekundach wołania, kiedy to nikt nie przyszedł niziołek wyraźnie pobladł i opadł na krzesło.
-[i] To czego chcecie khem khem…?
- Przestań się wydzierać malutki. - Torsten skrzywił się z niesmakiem. Miał tendencję, jak wielu ludzi traktować niziołki, jak dzieci. - Szukamy niejakiego Łamacza. Wiemy, że jest gdzieś tutaj. Powiedz nam, gdzie go znajdziemy, a nie stanie Ci się to co się stało z Twoją ochroną.
Uśmiechnął się krzywo.

Gdy padło słowo Łamacz niziołek opadł jeszcze niżej na krzesło przez co był widoczny od nosa w górę. Sprawiał wrażenie jakby połknął gorącego kartofla.
- Łamacz, Łamacz… ten tego… kto by sobie tam zaprzątał głowę szczegółami… ten tego.
Bełkocząc bez sensu dyskretnie otworzył jedną z szuflad i wyciągnął z niej niewielką zamszową sakiewkę. Rzucił ją na stół i zaczął ostrożnie przesuwać ją w stronę intruzów. Wraz z potokiem słów sakiewka zbliżała się nieuchronnie w kierunku śmiałków.Ostatecznie przesunął ją na sam skraj przy użyciu długiego drewnianego liniału i zamilkł obserwując uważnie zachowanie agresorów. W końcu Brewik nie wytrzymał i sięgnął po sakiewkę. otworzył ją i wysypał na dłoń kilkanaście srebrnych denarów.
- Będzie tego z pięć ecu w srebrze. Wygląda na to, że próbuje się nas przekupić.- Powiedział i popatrzył surowo na Ezekiela wyglądającego ze strachem znad krawędzi biurka trzymając się palcami jego krawędzi.
- Niy wygłupiej się karyplu. Za tela to mogesz robić woda z mózgu tutejszym łobdartusom. My tacy niy som. Godej mi tukej łod razu jak na spowiedzi - kaj znajdymy tego Łamacza? Jeśli się strachasz, że Cię wydomy to niy mosz się co turbować - niy zależy nom na Twojej krzywdzie. Chyba, że bydziesz nas robił w ciula albo nic nie powiesz.... Degnir zawiesił głos, dobył swojej dębowej pały, wymownie kilka razy uderzył nią we wnętrze lewej dłoni i zrobił najgroźniejszą minę na jaką go tylko było stać. Miał nadzieję, że mały naprawdę się wystraszy i powie im gdzie odnajdą bandziora.
 
KurtCH jest offline  
Stary 18-02-2015, 10:10   #104
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Niziołek nieoczekiwanie zerwał się z krzesła i zaczął nerwowo chodzić za biurkiem, szlochając i od czasu do czasu rwąc włosy z głowy.
- Nie rozumiecie, nic nie rozumiecie. “Łowcy Skór” gotowi są mnie zabić jeśli zdradzę ich prominentnego członka. Tak na pewno to zrobią. Albo spalą moją restaurację. Zlitujcie się, pięć złotych ecu to przecież bardzo ładna sumka. Zawsze będą tacy ludzie jak Łamacz. Będą robić to co robią jak nie pod moim dachem to gdzieś indziej. Czemu by na tym nie zarobić.
Ezekiel zasypywał śmiałków temu podobnymi tekstami przechodząc od najczarniejszej rozpaczy do pełnego nadziei uniesienia, by ostatecznie znowu popaść w rozpacz.
W końcu Heloiza nie wytrzymała. Wyjąwszy nóż który miała w pochwie przy pasie dopadła do niziołka, jedną ręką chwyciła go za ubranie na piersi, drugą przystawiła nóż do gardła.
-[i] Dawaj kurduplu numer pokoju albo rozpłatam ci gardło. Wybieraj czy chcesz zginąć teraz czy chcesz spróbować wyjaśnić tę sprawę z “Łowcami Skór”.
Niziołek wybałuszył przerażone oczy i wbił swe spojrzenie w ostrze przed swoją twarzą.
- Pokój dwadzieścia-dziewieć. Na Esmeraldę zabiją mnie…- powiedział po czym zemdlał.
Maas Mourria uśmiechnął się na taki obrót sprawy.
- Całe szczęście. Miałem już na nim poćwiczyć me zaklęcie usypiające. Biedak na prawdę był przerażony. Nie godziło się zostawiać malucha w takim stanie. Poza tym mógł próbować nam przeszkodzić. Bogowie nas wyręczyli. Chodźmy zanim strażnik przy drzwiach się obudzi.

Nikt nie oponował, w końcu wywód elfa był bardzo logiczny. Przestępując nad nieprzytomnym strażnikiem ruszyli korytarzem ku schodom na piętro. Znaleźli się w plątaninie korytarzy prowadzących do dziesiątków pokoi. Zza niektórych drzwi słychać było miarowe posapywanie i skrzypienie sprężyn w łóżku. Kilka razy minęli “Chłopców”, którzy obdarzali ich nieprzyjaznym i podejrzliwym spojrzeniem. Po kilku minutach błądzenia stanęli pod drzwiami numer 29. Nie wyróżniały się niczym szczególnym. No może poza tym, że na razie nie dobiegały zza nich żadne dźwięki. Berwik po chwili wahania nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Ich oczom ukazał się niewielki pokoik z oknem wychodzącycm na rzekę. Na solidnym drewnianym krześle, przywiązany pasami, siedział jakiś nieszczęśnik i obserwował jak niewielki, szczupły mężczyzna wyciąga z dużej torby zestaw narzędzi chirurgicznych. Oprawca wyglądał bardziej na uczonego i kapłana. Z niewielką łysiną i drucianymi okularami na nosie sprawiał wrażenie miłego i inteligentnego człowieka. Jedyne co nie pasowało do jego wyglądu to skórzany fartuch z brudnoczerwonymi plamami od krwi.
- Doprawdy zero kultury moi drodzy. Nie nauczono was, że do drzwi się puka? W tej chwili wyjdźcie. Tu sie pracuje. -powiedział nieco zaskoczony nieoczekiwanymi odwiedzinami.

Skrępowany osobnik był zakneblowany, widać było, że chce coś powiedzieć, jednak nie był w stanie.
- My tylko na chwilkę. - mruknął Torsten wyciągając rapier. Faktycznie walka nie zapowiadała się na długą. By sobie nie przeszkadzać Hummel poczekał na chwilę, gdy może zaatakować i wyprowadził sztych starając się przebić pierś mężczyzny. Na cięcia było za mało miejsca, a rapier był ciutkę za długi na walkę w ścisku.
Tym niemniej, to Łamacz zaatakował pierwszy szybko, jak na człowieka z wyglądu przypominającego gryzipiórka. Wyciągnął miecz i zaatakował płaskim cięciem w szyję Berwika. Ten jednak spodziewał się ataku i cofnął się o krok unikając ostrza.
Korzystając z tego, że okularnik sadysta skupił się na Berwiku Maas Mourria błyskawicznie dotknął ramienia Łamacza próbując go uśpić.
W oczach mężczyzny pojawiło się zdziwienie, lecz nim zdążył się wyrwać, jego oczy zaszły mgłą i zwalił się jak długi na podłogę zasypiając. Nie zdążył zachrapać, gdy Heloiza przebiła go poważnie raniąc. Jej atak niestety zbudził Łamacza, który słaniając się wstał.
Wtedy, być może niezbyt szlachetnie, Torsten postanowił zakończyć żywot obwiesia i pchnął sztychem w serce przeciwnika. Niestety nie w porę. Na ten sam pomysł wpadł Berwik i pechowo ostrza obu mężczyzn spotkały się przed piersią wroga, w wyniku niezamierzonego parowania Torsten tylko drasnął Łamacza, a Berwik w ogóle nie trafił.
Było to tylko chwilowe niepowodzenie. Przewaga atakujących była tak wielka, że okrutnik nie miał szans.
Sprawę zakończył Degnir. Jego cios posłał ostatecznie Łamacza do królestwa Morra.
Walka, a w zasadzie egzekucja dobiegła końca.
Torsten wytarł szmatką pokrwawiony czubek rapiera i niespiesznie schował broń. Wszystko odbyło się szybko i w miarę cicho.
Hummel podszedł do skrępowanego mężczyzny i wyciągnął mu knebel z ust.
- Masz cholerne szczęście przyjacielu. Gdybyśmy nieco dłużej zamarudzili przy winie miałbyś już brzydkie plamy krwi na koszuli.
Uśmiechnął się przyjaźnie.
- A teraz powiedz coś Ty za jeden.
Spytał Torsten nie spiesząc się z odwiązywaniem niedoszłej ofiary.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 18-02-2015, 17:06   #105
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
- Zwę się Jurgen i jestem z Marienburga - powiedział oswobodzony- niech wszyscy bogowie was wynagrodzą. Uratowaliście mi życie. Ten szaleniec wypatroszyłby mnie jak rybę. Na sam widok jego narzędzi wytrzeźwiałem.

Tu Jurgen wstał z krzesła tortur i zachwiał się przecząc swoim słowom.

- No może prawie wytrzeźwiałem- uśmiechnął się prezentując braki w uzębieniu.

Zwabiony hałasami, pod drzwiami pojawił się trzyosobowy oddział "Chłopców".

- Co do licha? Mordujecie się nam tu pod nosem?- odezwał się ten, który widocznie im przewodził. Pozostali jak na komendę wyciągnęli miecze.

- To szlachetne towarzystwo uratowało mnie od niechybnej śmierci- do akcji wkroczył Jurgen- ten co tu leży to oprawca i morderca. Gdyby nie oni niechybnie bym zginął na mękach. W dodatku wy z nim współpracowaliście. Byłem pijany, ale pamiętam jak wlekliście mnie na górę i zostawiliście mnie pod tymi drzwiami. Powinniście zawisnąć.

Zbiry Ezekiela podczas tyrady Jurgena przyglądali się zabitemu i porozrzucanym narzędziom tortur z rosnącym zdziwieniem. Widać ich stanowisko i zamiary zmieniały się bo zaczęli chować broń.
- Zaraz zaraz- wtrącił inny z Chłopców- nic o tym nie wiedzieliśmy. Mieliśmy tylko dostarczać głupców, którzy nie umieją pić ladacznicom. Żadnej współpracy w mordowaniu ludzi nie było. Ezekiel nam za to odpowie. Nie taka była umowa. Chodźta trza powiadomić innych i dobrać się szefowi do dupy. Co ten kurdupel sobie myśli.

Śmiałkowie widzieli jak w zbirach rodzi się gniew i determinacja by wyjaśnić tą sprawę. Gdy "Chłopcy" ruszyli na dół, Jurgen i reszta poszła ich śladem. Na dole marynarz wpadł w ramiona szukających go przyjaciół. Zaczął głośno opowiadać co mu się przydarzyło, wywołując pełną oburzenia wrzawę. Ktoś krzyczał coś o sprawiedliwości, inny wykonywał palcem przy gardle ruch naśladujący podrzynanie. Do tego "Chłopcy" wyraźnie źli na szefa. To wszystko wskazywało na bardzo nerwowy dzień dla Ezekiela. Heloiza zasugerowała by opuścili tawernę.

- Istotnie, nic tu po nas- powiedział Maas Mourria.

- Dajmy czas by wieści się rozniosły i wróćmy na "Zieloną Pannę"- zaproponował Berwik.

- Tak wróćmy pod "Poderżnięte Gardło" na kieliszek miejscowego zajzajeru a potem do Lanfranco- podchwyciła Heloiza.

Propozycja była rozsądna, więc nikt się nie sprzeciwiał. "Pod Poderżniętym Gardłem" przywitało ich bójką, ale na szczęście nikt z drużyny nie został w nią wciągnięty. Po mniej więcej godzinie ruszyli na "Zieloną Pannę".

Strażnicy na okręcie znali ich już więc wpuścili bez problemu. Na pokładzie zastali Lanfranco, któremu na ucho zdawał relację jeden z członków gangu. Wieści musiały być dobre bo kapitan się uśmiechał. Gdy posłuchanie się skończyło uśmiechnięty od ucha do ucha z szeroko rozpostartymi ramionami zwrócił się do drużyny.

- Amici, eroi dokonaliście tego. Nawet sobie nie wyobrażacie jak poprawiliście mi humor. Po czymś takim zawsze istnieje ryzyko, że konkurencja będzie chciała się odgryźć, ale jakoś sobie z tym poradzimy. Tak, tak pamiętam. Winny wam jestem informację gdzie może się znajdować Guido le Beau. Wczoraj wysłałem grupę na spotkanie z nim. Niestety żaden nie wrócił. Mam jak najgorsze przeczucia. Spotkanie miało się odbyć w katakumbach rodu de Valence. To w dzielnicy mostowej, niedaleko stąd. Teraz nie mogę tam posłać moich ludzi, wszyscy muszą być na stanowiskach gotowi na odparcie odwetu ze strony Łowców Skór. Sami musicie sprawdzić co się stało, że nie wrócili. Powodzenia i żegnam.

Ruchem dłoni dał znać, że rozmowę uważa za zakończoną. Heloiza miała nieco zmartwiona minę. Gdy zeszli ze statku przemówiła.

- Wiem gdzie znajdują się te katakumby. Sama tam nie chodzę bo zostały dawno splądrowane a miejsce cieszy się złą sławą. Zbyt często widuje się tam ghule wchodzące i wychodzące. Oczywiście zaprowadzę was tam, lecz potem znikam.
 
Ulli jest offline  
Stary 16-03-2015, 07:39   #106
 
KurtCH's Avatar
 
Reputacja: 1 KurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skał
Wejście do katakumb nie przedstawiało się zbyt zachęcająco. Podniszczona, zbudowana z szarego kamienia kapliczka. Wyłamane stałowe drzwi leżały w błocie przed wejściem. Po witrażach znajdujących się kiedyś w oknach pozostały tylko futryny. W środku znajdowało się zejście na dół opatrzone kamiennymi schodami. Zejście prowadzące w ciemność…

Torsten spojrzał w ciemny otwór i mruknął.
- Maas, Degnir. Nieludzie przodem. - uśmiechnął się szelmowsko. - Widzicie w ciemnościach.
Dodał wyjaśniającym tonem.
Degnir i elf mruknęli coś co równie dobrze mogłoby być akceptacją co dezaprobatą. W każdym razie spełnili prośbę Torstena i przeszli do przodu. Śmiałkowie zagłębili się w podziemia. Berwik ku zaskoczeniu Torstena wyciągnął sztormową latarnię z plecaka i olej. Po kilku sekundach mieli już własne źródło światła. Po pokonaniu kilkunastu stopni znaleźli się dość szerokim korytarzu. Po prawej i lewej stronie mieli rozbite trumny i szczątki leżące w nieładzie. Korytarz kończył się kolejnymi schodkami. Tym razem nie prowadził już głęboko w dół. Po zaledwie kilku stopniach znaleźli się w okrągłej komnacie. Na jej środku znajdował się większy niż te rozbite sarkofag. Sarkofag był zamknięty i nie było śladów rabunku.
- Czyżby to były całe katakumby? - wyraził swe zaniepokojenie Maas Mourria- Jeśli tak to jest to ślepy trop. Niech to, tyle zachodu na nic.
Krasnolud całkowicie zgadzał się z Torstenem - ludzie w ciemności byli ślepi jak ledwie urodzone kocięta i jego honor nie pozwoliłby aby to oni szli przodem całkowicie się narażając. Tak samo nie w smak mu było aby to elfon zajął najbardziej eksponowane stanowisko- szpicę pochodu. Ruszył więc raźno przodem dzierżąc swój piękny miecz w prawej ręce. Medyk nie spodziewał się tuneli jak w jednej ze wspaniałych twierdz khazadów w Górach Krańca Świata. Ale te trochę korytarzy i pomieszczenie bez wyjścia wyraźnie go rozczarowało. Jednak wrodzony upór i zawziętość nie pozwalały tak po prostu wrócić z niczym.

- Niy moge być. Tu musi kajś być jakie przejście. Dej Berwiku ta piykno latarenka na środek coby cołkie pomieszczenie chociaż jako-tako rozświetlić i biermy się do porządngo obejrzenia każdego kąta tej zapadłej dziury.
Z rapierem w jednej, a pistoletem w drugiej dłoni Torsten był gotów walczyć do ostatniego nieludzia. Póki co jednak nic i nikt nie chciał im zrobić krzywdy, a ghuliska najwidoczniej miały przerwę. Tyle tylko, że utknęli w ślepym zaułku.
- Słusznie gadasz Degnir. Tu gdzieś musi być przejście, ale pewnie ukryte. Ja obejrzę tę ścianę.
Wskazał rapierem na najlepiej oświetloną.
- Jak nic nie znajdziemy trzeba będzie dobrać się do sarkofagu. Kto wie, może leżą tam niezmierzone bogactwa? Nie jesteście ciekawi, czemu nie ma śladów rabunku? - Uśmiechnął się szelmowsko.
- Bo nie ma czego rabować?- pośpieszył z odpowiedzią Mourria.
- Bo wszystko już zrabowane?- dodał Berwik.

Oględziny ścian nic nie dały. Ot zwykłe ściany. W czasach świetności były pokryte malowidłami, których nieczytelne resztki jeszcze były gdzieniegdzie widoczne. Po mniej więcej pół godzinie badania ścian kawałek po kawałku wszyscy mieli już tego dość.
- Nic z tego, nie tędy droga. Będziemy musieli znaleźć Guido le beau w inny sposób. - powiedział zrezygnowany Berwik.

- Zaraz, zaraz nie sprawdziliśmy jeszcze jednego miejsca, sarkofagu. Trzeba go otworzyć- zaproponował Maas Mourria- Dalej pomóżcie mi.
Mag przy wsparciu towarzyszy zaparł się i zaczął napierać na kamienne wieko, które powoli, ze zgrzytem zaczęło ustępować. Oczom śmiałków ukazały się schody na dół zaczynające się wewnątrz sarkofagu.
- A to dopiero- skomentował elf- Dalej to jeszcze nie koniec

Weszli do sarkofagu i zeszli na dół. Znaleźli się w niewielkim korytarzyku. Gdy popatrzyli pod stopy wzdrygneli się z obrzydzeniem. Na podłodze leżały rozszarpane zwłoki trzech ludzi. W większości już dość dobrze ogryzione. Nie ulegało wątpliwości, że nieszczęśnicy zginęli od kłów i pazurów nie od broni. Wszystko wskazywało na sprawkę ghuli.

Z pomieszczenia oprócz drogi, którą tu się dostali prowadziło troje drzwi. Można było skierować się do pomieszczenia na wschód, zachód i południe.
 
KurtCH jest offline  
Stary 20-03-2015, 09:44   #107
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Pierwszy odezwał się Hummel.
- Idziemy na wschód. Tam musi być jakaś cywilizacja. - stwierdził Torsten.
- Brodacze przodem. - klepnął poufale Degnira w ramię. - Nic się nie bój. Będę tuż za tobą przyjacielu.
Dodał sprawdzając, czy proch na panewce nie zawilgotniał.
Weszli do z grubsza kwadratowego pomieszczenia. Od progu ciągnęła się smuga krwi prowadząca do leżących na podłodze ciał. Jedno należało do człowieka a drugie do leżącego przy nim ghula. Gdy tylko weszli i światło lampy padło na człowieka zaczął on krzyczeć unosząc rękę uzbrojoną w nóż.
- No dalej, chodźcie, wypatroszę was jak tego tu. Gormou potrafi się bronić.
Mimo buńczucznej postawy człowiek nie sprawiał wrażenia, że zdołałby odeprzeć jakikolwiek atak. W jego boku ziała, wyszarpana pazurami ogromna rana, zaś on zdawał się z każdą sekundą tracić siły.
- Spokojnie… Niy rób żodnych głupst mój drogi - Degnir uśmiechnął się do siebie w duchu. Kimkolwiek ten człowiek był na jego spotkaniu nie mogli stracić - a wręcz pojawiła się okazja wyciągnąć trochę informacji.
- Posłuchej mie tak uważnie jak yno potrafisz - z kożdym uderzeniem Twojego serca jucha płynie z Ciebie jako woda we rzece Reik. Tak się składo, że bogowie Ci sprzyjają - jest żech licencjonowanym medykiem ze Averlandu we Imperium. Jeśliś honorny to mosz szansa odłożyć ta kosa na bok, jo Cię opatrza, a Ty we zamian opowiedzieć nom wszystko co o tych korytorzach wiysz. Wtedy mosz szansa wyjść z tej kabały ze życiem. Mogesz też dalej ze nami wojować albo bronić swojej wiedzy, ale wtedy je wincyj niż pewne, że szczeźniesz we tych podziemiach… Już szykuja maści i nić do zszycio tej wyrwy w boku. A Ty decyduj.

Garmou słysząc uspokajające słowa Degnira opuścił sztylet i odetchnął. Na jego twarzy znów pojawił się grymas bólu.

- Czyń medyku swoją powinność i niech bogowie ci wynagrodzą. Stwory nocy napadły nas gdy żeśmy się zeszli z Guido le Beau celem dopięcia interesu. Niech będą przeklęte. Moich towarzyszy rozszarpały a Guido gdzieś uprowadziły.

Na sam dźwięk imienia Guido krasnolud momentalnie zwiększył czujność. Tak długo już go szukali w tym okropnym kraju... Teraz musiał podwójnie przyśpieszyć ruchy - tak by jak najprędzej zatamować krwotok, a do tego być ostrożnym. Nie chciał zrobić dodatkowej krzywdy pacjentowi. Wiedział, że teraz od niego wiele zależy tak więc wszystkim kompanom rozdzielił najodpowiedniejsze jego zdaniem zadania. Najpierw poprosił Berwika o dokładne przyświecanie latarnią. Elfonowi kazał z racji jego legendarnych zmysłów stanąć na warcie - zawsze dobrze wiedzieć prędzej o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Torstenowi dostało się jeszcze ważniejsze zajęcie - musiał włożyć rannemu słynną już dębową lagę do ust i mocno go trzymać. Gdyby pacjent mocno się miotał z pewnością jego operacja zakończyła by się całkowitym uszkodzeniem pozostałych narządów, a w konsekwencji śmiercią z szoku i wykrwawienia. Gdy medyk uznał, że jest już gotowy rozpoczął pracę. Wszystko trwało dobrze ponad godzinę. W tym czasie czoło khazada pokryło się perlistym potem. Torsten nie miał lepiej - pacjent czasem odzyskiwał przytomność i miotał się w konwulsjach jak oszalały. Każdy kto tylko spojrzał na zaciśniętą szczękę Degnira i jego grube, utytłane krwią paluchy w ciele Garmou był pewien, że Bretończyk wyzionie w tej krypcie ducha. Tak się jednak nie stało. Po tym ciągnącym się w nieskończoność czasie khazad klapnął na tyłek i oznajmił wyczerpany:
- Skończyłech. Wydaje się, że bydzie z nim dobrze. Jednak to była fest duża ingerencja w jego trzewia i teroz potrzebuje czasu. Za nie wiym za jak długo okaże się czy trawi go ciepłota czy przejdzie wszystko lepij i już za pora godzin bydzie umioł nom coś składnie poopowiadać. Tymczasem proponuja coś se łyknąć i porządnie dechnąć.

Tymczasem pacjent zapadł w drzemkę. Co jakiś czas wstrząsały nim dreszcze i mimowolnie skurcze w rękach i nogach, pojawiła się też gorączka jednak zdecydowanie nic nie wskazywało na to by miał wyzionąć ducha. Wręcz przeciwnie, jego lico zabarwił rumieniec i trupia bladość ustępowała miejsca zdrowemu różowi zdrowej skóry. Po mniej więcej godzinie zbudził się. Z trudem bo z trudem stanął na nogach.

- Dziękuję wam. Wygląda na to, że uratowaliście mi życie. Garmou jest wam dozgonnie wdzięczny. Teraz wracam na “Zieloną Pannę”. Wam zaś radzę opuszczenie tych podziemi. Nie znajdziecie tu nic prócz śmierci.
Osobiście Torsten uważał, że najpierw powinni gościa wypytać, a potem pomóc, ale krasnolud miał inne plany. Teraz jednak gdy mężczyzna chciał ich opuścić Torsten nie zamierzał go wypuścić.
- Nie tak szybko przyjacielu. Powiedź którędy ghule uprowadziły Guido i ile ich było?
Istniało duże prawdopodobieństwo, że przez tę godzinę, którą zmarnowali na tego obwiesia ghule wyręczyły ich i zeżarły le Beau. Co nie byłoby takie złe, ale wypadało odzyskać przynajmniej łeb. Czachy były twarde, więc może zdążą przejąć łepetynę bandyty.
- Powlokły go gdzieś na południe. Było ich pięciu, ale jednego udało mi się zabić. Ja na waszym miejscu dałbym sobie spokój, ale zrobicie jak sobie chcecie. Mogę już iść?*
Torsten tylko pokiwał głową, na znak zgody. Zatem wyglądało na to, że muszą się cofnąć do poprzedniej komnaty i ruszyć południowym przejściem.
- No komu w d temu c. Z czterema ghulami sobie poradzimy.
Nie spieszył się. Wszak obżarte bestie będą miej ruchawe. Twarde najemnicze życie wyprało go z ckliwych uczuć. W jego sercu nie było litości dla leBeau.

Upewniwszy się, że śmiałkowie nie mają do niego żadnych więcej spraw, Garmou skierował się ku wyjściu z grobowca. Śmiałkowie zaś stanęli w korytarzu na skrzyżowaniu przed drzwiami prowadzącymi na południe. Teraz kiedy już wiedzieli o niebezpieczeństwie i ich zmysły były wyczulone na wszelkie nietypowe dźwięki zdawało im się, że słyszą odgłosy jedzenia, mlaskanie.
W końcu Torsten zebrał się na odwagę i dzierżąc pistolety w dłoniach kopniakiem otworzył drzwi. Ich oczom ukazała się czwórka ghuli, w tym jeden z zardzewiałą halabardą. Stwory były zajęte konsumpcją i nielicho zaskoczone. Szybko się jednak zebrały do kupy i rzuciły na intruzów z dziką furią.
Stwory nie wyglądały nadobnie. Jak to ghule. Torsten już zdążył się przyzwyczaić do ich krzywych mord. Wycelował pistolet biorąc na cel tego z halabardą i nacisnął spust. Potem przyszedł czas na rapier i sztych w najbliższego potwora.

Trafił w pierś raniąc bestię, niestety atak rapierem w drugiego się nie powiódł. Maas za to posłał
mu coś co wyglądało na żądło, no i on trafił. Nic dziwnego co magia, to magia.
Dalej walka toczyła się ze zmiennym szczęściem, ale zaczęli zyskiwać przewagę, gdy nagle fortuna się od nich odwróciła.
Jeden z ghuli niemal odciął rękę Maas Mourii. Towarzysze z przerażeniem widzieli, jak elf pada na ziemię wykrwawiając się na śmierć.
Pozostali jednak nie stracili ducha, co było nieomylnym znakiem, że są twardymi najemnikami, a nie jakimiś popierdółkami.
Ich wysiłki zostały wkrótce wynagrodzone. Padł jeden z ghuli, potem następny i ten z halabardą. Z zimną zaciętością kompanii wykańczali kolejne stwory. Wkrótce wszystkie ghule leżały martwe, ale Berwika przy okazji mocno oberwał. Trzeba się było nim zająć. Na szczęście Degnir wiedział co robić.

Torsten podszedł do martwego Mourii i ściągnął kapelusz.
- Niech Cię Morr, czy jakiś wasz elfi bóg przyjmie towarzyszu. Byłeś dobrym kompanem.
Pochylił się by przeszukać zwłoki i zabrać wszystkie potrzebne i cenne rzeczy.
- Wybacz, że Cię nie pochowamy, ale nie mamy jak.
Torsten ułożył ciało Maasa w godnej postawie składając mu ręce na piersi. Wziął halabardę i odrąbał wszystkie głowy ghuli kładąc je u nóg martwego towarzysza, jako niemy hołd jego waleczności. Choć tyle mógł zrobić.


Teraz mieli trochę czasu by obejrzeć pomieszczenie. Walało się tu sporo szczątków ludzkich jednak na próżno szukaliście całej głowy która mogłaby należeć do Le Beau. Większość z tych których zabiły ghule powleczono ku wygrzebanemu w rogu pomieszczenia tunelowi. Wyraźnie wskazywały na to ślady krwi. Po wejściu do tunelu okazało się, że prowadzi do położonego niżej korytarza, którego koniec był zatopiony. Aby podróżować dalej należało zanurkować licząc na to, że starczy powietrza by wypłynąć po drugiej stronie.

Ale żadnemu z nich się nie uśmiechało nurkować. Po za tym ghule nie słynęły z czystości i jakoś nie potrafili sobie wyobrazić, by chciało im się pływać.
Pozostawało poszukać innej drogi, wrócić się do rozwidlenia i spróbować południowego przejścia.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 20-03-2015, 21:19   #108
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Berwik wyraźnie jeszcze był w szoku po otrzymaniu ciężkich ran i stracie towarzysza. Grim nie był najrozmowniejszym kompanem, ale nie można było powiedzieć, że nie był pomocny. W ostatniej potyczce, którą przypłacił życiem, posłał magiczny pocisk w ghula z którym nie był bezpośrednio związany walką. Sam zginął, ale być może uratował, któregoś z nich. Może właśnie Berwika. Pazury bestii mocno poszarpały lewe ramię Berwika i tors. Na szczęście był Degnir. Jego umiejętności były nieocenione. Zaraz po zamknięciu oczu elfowi zaczął się krzątać przy Berwiku. Zatamował krwawienie i opatrzył rany. Pozostało zdecydować co robić.

Torsten zapomniawszy widocznie w ferworze walki gdzie się znajdują chciał znowu iść na południe. Berwik na szczęście wytłumaczył szybko przyjacielowi ich wspólne położenie. Jedyną komnatą w której jeszcze nie byli była ta zachodnia. Tam też się udali. Niestety nie znaleźli tam nic poza kilkoma zmurszałymi kościami.

- Co robimy panowie? Nurkujemy i próbujemy zbadać resztę tych przeklętych podziemi, czy wychodzimy na powierzchnię?

Berwik nie był przekonany czy pływanie w brudnej wodzie dobrze zrobi jego poranionemu ciału, ale innego pomysłu na znalezienie uciekiniera nie miał, więc w napięciu czekał jaką decyzję podejmą pozostali dwaj towarzysze.
 
Ulli jest offline  
Stary 24-03-2015, 09:53   #109
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Za daleko doszli, żeby pozwolić Le Beau tak łatwo się wymknąć.
- Degnir popilnuj moich pistoletów. - zwrócił się Torsten do towarzysza.
- Zanurkuję pierwszy, by zrobić rozpoznanie. Tylko dajcie mi linę bym się mógł obwiązać w pasie. W razie czego wyciągniecie mnie.

Z miną cierpiętnika, który poświęca się dla dobra ludzkości zaczął się szykować.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 26-03-2015, 11:29   #110
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Jak Torsten zaplanował tak zrobił. Wręczył pistolety i pojemnik z prochem Degnirowi. Przy pomocy Berwika przewiązał się liną i skierował swe kroki ku wodzie przy końcu tunelu.

Woda nie dość, że brudna to jeszcze strasznie zimna. Ze wstrętem zanurzył się w niej i zanurkował. Przestał cokolwiek widzieć i tak było również po wynurzeniu się. We fragmencie podziemi w których się znalazł panowały całkowite ciemności. Zrobił krok naprzód, ale lina powstrzymywała jego ruchy. Pozostało podjąć decyzję odwiązać się i iść czy wracać.
 
Ulli jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172