Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-06-2014, 13:48   #1
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Baronia Przeklętych - WH IIed.

Loch w którym wylądowali śmiałkowie trudno było nazwać przytulnym. Całe wyposażenie stanowiło trochę przegniłej słomy i wiadro na nieczystości. O uwolnieniu na razie nikt nie marzył. Trzeba było przyznać Bretończykom, że dowody obciążające drużynę były bardzo poważne. Grim zapewne pluł sobie teraz w brodę, że póki był na to czas nie pozbył się dziwnej księgi. Nie pozostało im nic innego, jak modlić się do swoich bogów i czekać. Czekanie nie było w końcu takie złe bo wszyscy wymagali leczenia po walce z potworem. Strażnicy okazali się całkiem ludzcy, bo pozwolili Degnirowi na zatrzymanie narzędzi medycznych, dzięki czemu mógł doglądać towarzyszy. Jedzenie jak na więzienie też nie było najgorsze, choć strasznie monotonne. Ileż można jeść przesolonych śledzi z kaszą.

Pod koniec drugiego tygodnia coś się zaczęło w ich sprawie dziać. Na indywidualne przesłuchania wzywał ich kolejno Frederic De'Brewil- zarządca książęcych włości. Wypytywał ich szczegółowo kim są, skąd mają księgę, jak to się stało, że wylądowali w Bretonii. Wszystko skrupulatnie notował. Widać w Lyonesse bardzo poważnie podchodzono do kwestii winy, szczególnie jeśli w grę wchodziło oskarżenie o czarnoksięstwo i bratanie się z chaosem. Niestety po serii przesłuchań znowu przestało się cokolwiek w sprawie dziać.

Po kolejnym tygodniu czekania stało się coś nieoczekiwanego. Strażnicy powiedzieli żeby wychodzili wszyscy z celi bowiem sam książę wzywa ich na audiencję. Poprowadzono ich z lochów wieży do części mieszkalnej zamku. W oczy rzucała się skromność wystroju i brak przepychu. Widać było, że właścicielowi zależy, by zamek pełnił przede wszystkim funkcje użytkowe. Na chwilę przystanęli przed wielkimi dębowymi wrotami do sali audiencyjnej. Jeden ze strażników ostrożnie wszedł do środka żeby ich zaanonsować i wrota się otworzyły. Weszli. Tu też uwagę zwracał surowy wystrój. Przed nimi na tronie siedział władczy mężczyzna po czterdziestce.


Patrzył na śmiałków badawczo. Po chwili milczenia wreszcie przemówił głosem nie znoszącym sprzeciwu.

- Frederic - mój zarządca zapoznał mnie z waszą sprawą. Wasza historia jest tak niesamowita, że nie może być zmyśleniem. Żeby było jasne, księgę z okiem zarekwirowałem i rozkazałem spalić. Nie potrzebujemy w Bretonii takich okropieństw. Tak więc zostaniecie uwolnieni, jednak za wniesienie tej księgi na teren mojego księstwa musi was spotkać jakaś kara. Na nasze nieszczęście a wasze szczęście wydarzyło się coś w czym będziecie mogli nam pomóc. To coś to Guido le Beau, wstrętny potwór, podżegacz, złodziej i morderca - mówiąc to książę wyraźnie się zdenerwował, aż poczerwieniał na twarzy- Złoczyńca ten jest winny podżegania chłopów w Lyonesse do nieposłuszeństwa względem panów. Namawia ich do niepłacenia danin a nawet zbrojnego występowania przeciw szlachcie. Podkopuje tym samym naturalny i odwieczny porządek w Królestwie Bretonii. Musieliśmy przez niego zbrojnie stłumić kilka buntów. Boleję nad tym, bo prości ludzie których podburza są po protu naiwni i łatwo takiemu łotrowi nimi manipulować. Jakby tego było mało le Beau to także złodziej. Nie dalej jak tydzień temu wspiął się w nocy na jedną z wież i wszedł do komnaty lady Augustyny. Skradł diadem dwórki mojej żony Ismeny. Na zęby Malgrimace! Jak to się mogło stać?- wykrzyknął, uderzył pięścią w poręcz tronu i poczerwieniał z wściekłości jeszcze bardziej.
- Ostatni raz tego potwora widziano jak przekraczał kordon ochronny wokół Mousillon przy wieży Auferica. Ranił wtedy jednego z służących tam zbrojnych. Ranny żył jeszcze przez dwa dni i zeznał, że zanim wbił mu nóż w bok wyszeptał "Przekaż swojej pani, że przysłał cię le Beau". Na szczęście żołnierz zdołał zranić le Beau w dłoń. Może to wam pomóc go znaleźć. Jeśli się spiszecie nie tylko oczyścicie się winy i przysłużycie Królestwu Bretonii, zdecydowałem, że jeśli dostarczycie Guido le Beau żywego lub jego głowę nagrodzę was nadaniem ziemskim. Chcę byście wyruszyli jeszcze dzisiaj. Rozkażę oddać wam wasz ekwipunek i owe rzeczy, które przy was znaleziono. Jeśli macie jakieś pytania mówcie śmiało, chętnie odpowiem.
 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 19-06-2014 o 16:24. Powód: literówka
Ulli jest offline  
Stary 18-06-2014, 22:29   #2
 
Demoon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodzeDemoon jest na bardzo dobrej drodze
Sytuacja rozwinęła się... Nieoczekiwanie, choć to może zbyt eufemistyczne słowo. Pierwsze wydarzenia nowej serii sprawiły, że Maas Mourria stał z otwartą paszczą. Oczywiście tylko mentalnie, gdyż elf nigdy nie pozbywał się swojego dystyngowania. To oraz znajomość języka bretońskiego (i kilka miesięcy spędzonych w tej dwulicowej okolicy) sprawiło, że poczuł się pewniej.
Po skończonej mowie księcia młody elf wystąpił naprzód, skłonił się, po czym rozpoczął po bretońsku:

- Wita Waszą Wysokość wasz uniżony sługa Val Barragan, łow... Cienisty Czarodziej z Laurelorn. - Gdy książę skinął głową, elf kontynuował. - Bardzo zależy mi na tym, żeby Wasza Wysokość wiedział, że nie wkroczyliśmy świadomie na tereny Bretonii. Opowiadaliśmy o portalu - nie wiedzieliśmy, dokąd prowadzi, a nie było czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Wierzę, że Waszmość rozumie. Przebywałem kilka lat temu na tych terenach i znam tutejsze prawa. Nigdy świadomie nie wniósłbym przedmiotu Chaosu tutaj, powtarzam raz jeszcze. - Zakończył kolejnym skłonieniem się. Niech ma. Grim dobrze wiedział, jak ważne tutaj są maniery. Można sobie pozwolić na ugodzenie własnej dumy, jeśli to pomoże.

- Muszę dopytać Księcia o jedną rzecz. Wiem, że proszę o zbyt wiele, ale bez tego jestem praktycznie bezużyteczny. Znaleziono przy mnie dwie księgi - jedną spalono, ale czy drugą mógłbym odzyskać? To wszystko co mam i nie proszę o nic więcej. Oprócz łuku. - Dodał z uśmiechem, mając cichą nadzieję na rozluźnienie atmosfery.

- Oczywiście pragnę także Waszą Wysokość zapewnić, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby ów demagoga złapać i doprowadzić przed Wasze oblicze. Rozumiemy powagę sytuacji i jesteśmy w tej sprawie całkowicie oddani Waszej Wysokości. Nie ma się Książę o co martwić. - Zakończył po raz ostatni, znów się kłaniając. Powoli już miał tego dosyć, a dobrze wiedział, że w skłonach to dopiero rozgrzewka.
 

Ostatnio edytowane przez Demoon : 18-06-2014 o 22:32.
Demoon jest offline  
Stary 19-06-2014, 16:23   #3
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Książę Adalhard Zmierzył elfa wzrokiem po czym skierował pytające spojrzenie na stojącego nieopodal zarządcę Frederica De'Brewil. Ten natychmiast podszedł do władcy pochylił się i coś nerwowo szeptał mu na ucho. Gdy skończył, książę skinął głową i przemówił.

- Val Barraganie niepotrzebnie się martwisz. Bretonia to postępowe i światłe królestwo. Nie palimy tu ksiąg o ile nie są związane z chaosem. Księga o której mówisz zostanie ci zwrócona razem ze wszystkimi twoimi rzeczami. Co do waszej winy, czy niewinności to musicie jej niestety dowieść czynem. Co prawda nie nosicie na ciele śladów mutacji, ale faktem niezaprzeczalnym jest, że złapano was na terenie mojego księstwa z księgą mającą związek z chaosem. Macie wielkie szczęście, że trafiliście do Bretonii. W Imperium z pewnością by was spalono na stosie. Tu zaś spotyka was tylko niewielka niedogodność, jaką jest wyprawa do Mousillon i znalezienie jakiegoś rzezimieszka. Do tego oferuję wam nadanie ziemskie co jest już zbytkiem łaski. W końcu złapanie jakiegoś łotra nie powinno być trudne dla elfiego czarodzieja z Laurelorn. Wierzę gorąco, że sobie z tym szybko poradzisz.
 
Ulli jest offline  
Stary 20-06-2014, 10:10   #4
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Słowa księcia, iż niejaki Guido le Beau to złoczyńca, który podżega chłopów w Lyonesse do nieposłuszeństwa względem panów, namawia ich do niepłacenia danin, a nawet zbrojnego występowania przeciw szlachcie, sprawiły że Torsten od razu polubił obwiesia. Wyglądało na to, że Hummelowi przyjdzie ścigać kolegę po fachu, w pewnym sensie. Los bywa przewrotny i dowcipny jednocześnie. Torsten walczył z uprzywilejowanymi nie podżegając bynajmniej do buntu, ale pozbawiając ich bogactw. Obaj zaś buntowali się przeciwko „naturalnemu i odwiecznemu porządkowi”. Torsten zatem poczuł z Guidem pokrewieństwo dusz.
- Wasza Książęca Mość. – skłonił się Hummel dwornie dając tym dowód, że nie tylko elf umie się zachować w towarzystwie – Czy moglibyśmy zamienić parę słów z ową obrabowaną dwórką? Lady Augustyną. Zdaje się, że widziała ona tego le Beau. Mogłaby nam dostarczyć jego opis. To ułatwiłoby nam poszukiwania.
Gdy skończył mówić skłonił się ponownie.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 20-06-2014, 10:42   #5
 
kretoland's Avatar
 
Reputacja: 1 kretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodzekretoland jest na bardzo dobrej drodze
Felix również skłonił się nisko. Spędził w Bretoni pół życia i choć to było w dzieciństwie to się tych nawyków już nie dało pozbyć.
- To wielki zaszczyt, by móc Ci służyć.- Powiedział i znów się pokłonił.
 
kretoland jest offline  
Stary 20-06-2014, 16:45   #6
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Na słowa Torstena Książę Adalhard dostojnie skinął głową.

- Oczywiście, jest to nawet wskazane. Służba, wezwać lady Agustynę.

Jeden z lokajów się skłonił i czym prędzej wyszedł z sali. Po chwili zjawił się w towarzystwie młodziutkiego dziewczątka, na oko mającego nie więcej niż czternaście wiosen i dostojnej, dużo starszej damy. Lokaj zaanonsował panie jako lady Augustyne i lady Ismenę. Dama usiadła obok Księcia, natomiast dziewczę stało przed tronem obok śmiałków, którzy mieli się wybrać na poszukiwanie le Beau. Sprawiała wrażenie bardzo wystraszonej i zawstydzonej. Jej twarz to robiła się blada jak kreda, to znów czerwona jak burak.

- Nie uczynimy moja droga krzywdy twojej dwórce- książę zwrócił się do lady Ismeny- chcemy tylko, by opisała tego łotra le Beau.

- Dobrze Adalhardzie byle szybko. To nieszczęsne dziewczę wiele przeszło. Nie męczcie jej niepotrzebnie.

Dama popatrzyła z troską na dziewczynkę. Książę natomiast zwrócił się do niej.

- Opisz najlepiej jak umiesz tego łotra, który zakradł się do twojej komnaty.

Lady Augustyna westchnęła, jąkając się i prawie płacząc zaczęła mówić.

- To był mężczyzna średniego wzrostu, ciemnowłosy i miał twarz łotra. Tej nocy kiedy skradł diadem, tuż przed wyjściem przez okno obrócił się do mnie, gdy się obudziłam i roześmiał na całe gardło. Zobaczyłam w snopie księżycowego światła jego złą twarz pokrytą zarostem. Tak bardzo się bałam. Do końca życia zapamiętam tą twarz.

Dziewczę zamilkło i otarło łzę.
 
Ulli jest offline  
Stary 20-06-2014, 22:09   #7
 
nefarinus's Avatar
 
Reputacja: 1 nefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znanynefarinus nie jest za bardzo znany
Słysząc czego chce od nich książę Berwik odetchnął z ulgą. Wprawdzie po przerośniętych szczurach i wszystkich okropnościach nawiedzonego domu zwykłe więzienie wydawało się niemal miłą odmianą, jednak przez cały czas pobytu w lochu nie mógł opędzić się od jednej myśli: Jak tu się kara kultystów?' Gdyby byli w imperium pewnie spalono by ich jeszcze na łące gdzie wypadli, jednak byli w Bretonii, a bretońskich reguł gry złodziej nie znał. Teraz zaś bardzo się ucieszył gdy usłyszał, że nie dość że wszystko co muszą zrobić to schwytać jakąś szumowinę, to jeszcze zostaną za to wynagrodzeni. Trochę mniej entuzjastycznie przyjął wiadomość, że nagrodą będzie nadanie ziemskie.

„Po jaką cholerę mi ziemia?” zastanawiał się. „Nie znam się na zarządzaniu, a nawet gdybym się znał to i tak by mi się nie chciało robić. Poza tym... siedzenie w jednym miejscu nie jest dla mnie. Nie może nam dać po prostu złota? No nic. Może uda mi się opchnąć komuś moją część nagrody”

Tu złodziej zaczął kalkulować jakie to zyski może na tym osiągnąć, starając się jednocześnie słuchać tego co gada książę. Kłaniał się za to na wzór pozostałych bo zdążył już się domyślić, że bretończycy mają bzika na tym punkcie. Gdy inni ucichli rzekł:

- Wasza wysokość, jesteśmy niezmiernie wdzięczni za szansę którą nam dajesz. Z radością podejmiemy się tego zadania i na pewno nie zawiedźmy. Zanim jednak wyruszymy, pozwolę sobie zapytać waszą wysokość gdzie leży owo Mo-Mo-us-illon i jak możemy się tam dostać?

Ubranie swoich myśli w piękne słówka, a także wymówienie pokrętnej bretońskiej nazwy kosztowało złodzieja niemało trudu. Przez całe lata, które minęły od czasu gdy służył w domu bogatego kupca, zdążył pozapominać niemało rzeczy w kwestii etykiety.
 
nefarinus jest offline  
Stary 20-06-2014, 23:28   #8
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
- Nie musisz się obawiać młodzieńcze - odrzekł Książę na słowa Berwika- przydzielę wam rycerza, który was zaprowadzi prosto do wieży Auferica na granicy Mousillon i Lyonesse. Dalej już będziecie musieli radzić sobie sami. Dam wam też list dzięki któremu zbrojni przepuszczą was gdy będziecie wracać z powrotem.

Tu Książę skinął znów na swojego zarządcę, a ten wyciągnął z teczki zapieczętowany woskiem list i wręczył go Berwikowi.

- Użyczę wam też koni. Jednak będą one musiały zostać w wieży Auferica. W Mousillon i tak nie byłoby ich czym karmić, a wygłodzona miejscowa ludność natychmiast by je ukradła, zarżnęła i zjadła. Po prostu szkoda dobrych rumaków.

- Macie jeszcze jakieś pytania do lady Augustyny? Jeśli nie to pozwólmy jej odejść. To przesłuchanie jest dla niej z pewnością bardzo wyczerpujące.
 
Ulli jest offline  
Stary 22-06-2014, 10:09   #9
 
KurtCH's Avatar
 
Reputacja: 1 KurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skałKurtCH jest jak klejnot wśród skał
Uciekli z miejsca gdzie pokonali demona. Z piekła które śmierdziało kwasem i spalenizną. W miejscu gdzie krasnolud spadł od razu zaczął się tarzać. Wreszcie jako ostatni dogasił płomyki pełgające po płaszczu. I wtedy on też zauważył możnych panów z grupą zbrojnych pachołków. Chciałoby się rzec, że wpadli z deszczu pod rynnę. Szczęśliwie jednak nikt z tej grupy nie myślał o biciu ich bądź egzekucji. Jak się później okazało na zamku też nie było najgorzej. Vallayia czuwała nad swoim wyznawcą. Choć loch do którego ich strącono był brudny i stęchły to khazad mógł zająć się ranami towarzyszy. I nawet było czym zapchać kiszki… Tak minęło dużo czasu, Degnir stracił rachubę i popadł w apatię w ciemnym pomieszczeniu.

***

Dużo później przeniesiono ich do mieszkalnej części zamku. A później nawet dostąpili zaszczytu bezpośredniej rozmowy z wielkim panem. Medyk stał trochę na uboczu tej sytuacji. Nie żeby nie potrafił się zachować przy kimś szlachetnie urodzonym – co to to nie. Przecież leczył takich u siebie z wielu przypadłości. No może nie do końca aż takich, ale bywał proszony na przyjęcia i znał konwenanse. W końcu nikt nie wprowadziłby zwykłego chama na salony. Tutaj jednak wszystko wyglądało inaczej – plugawą księgę spalono, a im właściwie z tego nie robiono z faktu jej posiadania żadnych problemów. Bo miesiąc bądź dwa spędzone w loszku w nie najgorszych warunkach naprawdę nie były surową karą. W Averlandzie za dużo mniejsze przewiny karano śmiercią w męczarniach. Medyk wrócił myślami na salę w momencie kiedy skończyły się odpytywania dziewczęcia. Oczywiście nie zapamiętało ono nic szczególnego. Krasnolud cieszył się, że będzie im dane wyruszyć. W sumie to nie ważne gdzie i po kogo. Byle tylko wyściubić nos spoza murów. Skoro przypadło mu być w obcym kraju to nie darowałby sobie sytuacji nie móc go dokładniej obejrzeć. Ależ się towarzysze medycy i rodzina zdziwią kiedy wróci z opowieścią gdzie był i co widział!

Tyle, że podróż konno całkowicie go przerażała. Lubił oglądać jeźdźców w pełnym galopie ale sam nigdy nie czuł chęci na dosiadanie tych istot. Z mowy pana wyłowił jeszcze coś co go zmartwiło – skoro ten kazał im pozostawić rumaki gdzieś przed celem ich podróży znaczyło, że panuje tam prawdziwa klęska głodu. Znów trza było walczyć o swoje.

- Szlachetny Panie. Jo wiym, że dajesz nom szlachetno propozycja. I ze wszech miar się na nia godzymy. Yno, racz być dla nos tak łaskawy i zwróć nam wszystko co Twoi ludzie znaleźli wtedy na trakcie przy nos. Zdobyli my to przelewając własną krew. A teroz te świecidełka mogą się przydać na wymiana za jedzenie skoro we tamtej baronii panuje taki głód, zaś tyn pikny oręż odstraszy wszelkich wagabundów od nos i da nom spokojnie poszukać tego piekielnika o kierym napomniałeś.
 
KurtCH jest offline  
Stary 23-06-2014, 15:17   #10
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Książę nalegał by wyruszyli niezwłocznie. W końcu nie można pozwolić by Guido le Beau zanadto się oddalił. Zarządca dopilnował by zwrócono im cały dobytek, który przy nich znaleziono. Grim dostał więc swoją księgę, a Degnir miecz na którym mu tak bardzo zależało. Berwikowi zaś zwrócono cenne przedmioty, które udało mu się znaleźć w nawiedzonym domostwie. Zaprowadzono ich następnie do stajni gdzie każdemu przydzielono konia. Jak się wkrótce okazało ich przewodnikiem miał być rycerz, który przedstawił się jako Groubert. Był to niezwykle ponury i małomówny mężczyzna, porozumiewający się za pomocą pomruków i półsłówek. Przedstawiony bohaterom nie powiedział nawet dzień dobry, tylko wsiadł na konia i rzucił za siebie "jedziemy", po czym ruszył stępa. Śmiałkowie musieli się pośpieszyć z wsiadaniem, żeby nie zgubić swego przewodnika. Najgorzej w tym względzie miał Degnir, który tylko z pomocą zydla dosięgnął w końcu strzemienia.

Droga przedstawiała się pięknie. Letnie słońce ogrzewało przyjemnie wędrowców. Nie było upału a na niebie przesuwały się z wolna białe chmurki. Droga wiodła jak strzelił na południe. Niewysokie wzgórza ustąpiły z czasem miejsca rozległej równinie. Dalej na południe wjechali w las po przejechaniu którego ukazały im się mury jakiegoś miasta. Groubert poinformował ich, że właśnie dotarli do Merton. Nie chciał jednak słyszeć o postoju i nalegał, by jak najszybciej przejechać miasto i ruszyć dalej. Dopiero stanowcza postawa Berwika, który miał przecież trochę dobra do spieniężenia sprawiła, że rycerz ustąpił, choć bardzo niechętnie. Kupcy u których próbował sprzedać łupy patrzyli na niego podejrzliwie i nie bardzo chcieli płacić, ale widząc podróżującego z nimi bretońskiego rycerza nieco łagodzili swoje podejście. Ostatecznie udało mu się wszystko sprzedać za połowę wartości. To i tak sukces. Zgarnął całe sześćdziesiąt pięć złotych ecu. Za namową Degnira zaopatrzyli się w bukłaki i prowiant na tydzień oraz specyfiki niezbędne do praktyki medycznej. Zapłacili za wszystko trzy ecu i dziesięć szylingów. Można było ruszać dalej.

Po przejechaniu Merton jechali dalej równiną pokrytą polami uprawnymi i pastwiskami. Mijali z rzadka pozdrawiających ich chłopów i niewielkie wioski. Pod koniec dnia pogoda zaczęła się psuć. Niebo zasnuły ciemne chmury a rozlegające się od czasu do czasu grzmoty zwiastowały nadciągającą burzę. Groubert niespokojnie spoglądał w niebo, ale wkrótce się uspokoił bo na horyzoncie pojawił się ostrokół kolejnej osady.

- Portsall- rzucił za siebie- Popas. Znajdziemy jakąś karczmę.

Poszukiwania nie trwały długo, bo w centrum osady znajdował się interesujący ich budynek. Śmiałkowie zauważyli niemałe zamieszanie przy wejściu. Stał tam powóz z którego właśnie wynoszono mnóstwo bagaży. Było pełno służby. Z trudem dopchaliście się do stajni by powierzyć stajennemu wasze konie. We wnętrzu gospody rozgardiasz był nie mniejszy. Służący wnosili na piętro bagaże, natomiast gospodarz dyskutował o czymś zawzięcie ze skrybą, który miał przy pasie nader wypchaną sakiewkę. W końcu karczmarz znalazł dla was nieco czasu.

- Witajcie!- powiedział przepraszającym tonem- Wybaczcie, że musieliście tak długo czekać, ale jak widzicie, mamy wielce szlachetnych gości. Markiza Blaise d'Arod zaszczyciła nas swą obecnością i musimy poczynić jeszcze wiele przygotowań. Prawdę mówiąc, sam nie wiem od czego mam zacząć. Chcecie wynająć pokój? Co ja plotę, oczywiście, że chcecie! Wybaczcie mi jeszcze raz, to zajmie tylko chwileczkę.

Kolejnych kilka minut upływa wam na obserwacji korowodu służących, których gospodarz kieruje do pokojów markizy. W końcu wrócił do waszego stolika.
- Jeszcze raz proszę o wybaczenie. Zapowiada się ciężka noc. Może coś do picia?

Po odebraniu zamówienia karczmarz na chwilę znikł na zapleczu. Niedługo potem pojawiły się dziewki służebne niosące po kuflu piwa i miski ze strawą.

Zauważyliście, że przy sąsiednim stoliku siedzi jakiś wysoki i muskularny mężczyzna i siłuje się na rękę ze zbrojnymi markizy. Walka toczy się o złote monety. Pozostali zbrojni stoją wokół i głośno dopingują popijając piwo z kufli.

Grimowi i Berwikowi udaje się wyciągnąć ze sług markizy, że zmierza ona na zamek Lyonesse by poddać się osądowi księcia w jakiejś sprawie prawnej. Ponoć oskarża się ją o zabicie szlachcica, który zginął na wystawianym przez nią balu. Nikt z otoczenia markizy nie wierzy w prawdziwość tych oskarżeń.

Chwilę później na zewnątrz rozpętuje się ulewa, a do środka wchodzą trzy zakapturzone postacie. Wieszają przemoknięte skórzane płaszcze przy kominku żeby obeschły, wynajmują pokój i siadają przy jednym ze stołów.

Z pietra schodzi lokaj w liberii i zwraca się do wysokiego mężczyzny siłującego się na rękę. Mówi mu, że markiza nakazuje mu iść na górę do swojego pokoju. Obawia się, że może dojść do kontuzji. Spytany o mężczyznę jeden ze sług markizy mówi, że jest on jej szampierzem i nazywa się Bruno Franke. Bruno nie zamierza porzucać zabawy i obrzuca lokaja stekiem wyzwisk. Ten pośpiesznie wycofuje się na górę. Po kilku minutach schodzi markiza i każe Brunowi iść spać, co szampierz z niechęcią robi.

Około dwudziestej pierwszej trzydzieści przyjeżdża kolejny powóz. Wysiada z niego młoda para i po wynajęciu pokoju od razu idą na górę. Jest jasne, że świata poza sobą nie widzą. Zapytani o nich woźnice mówią, że to nowożeńcy.

Po około pół godzinie z góry schodzi sługa markizy i każe służbie iść spać do sali wspólnej, gdyż o świcie mają ruszać. Ludzie markizy opuszczają salę biesiadną. W tym samym czasie z góry schodzi ów młodzian- nowożeniec. Podchodzi do niego jeden ze sług markizy i coś mówią. Niezbyt zadowolony młodzieniec zamawia butelkę wina i wraca na górę.

Dziesięć minut później do sali biesiadnej ponownie schodzi Bruno Franke. Szczerzy się od ucha do ucha i z udawaną bojaźliwością rozgląda się wypatrując sług markizy. Każe karczmarzowi podać sobie piwo i dolewać na bieżąco. Przysiada się do stolika woźniców i po chwili siłuje się z nimi na rękę. Jeden ze służących przynosi do stolika przy którym siedzi szampierz tacę z kuflami piwa. Jeden z woźniców sięga po kufel i pije, po czym zwala się jak długi na ziemię. Bruno mówi coś o pijakach ze słabą głową. Zauważacie, że jeden z ludzi karczmarza z bardzo nieszczęśliwą miną wychodzi po tym incydencie na zewnątrz.

Groubert uznaje, że wystarczy na dzisiaj tego siedzenia i idzie na górę. Na odchodne mówi.

- Idźcie spać jutro czeka nas ciężki dzień.

Z góry schodzi ubrany w koszulę nocną jeden z gości. Zamawia butelkę brandy i wraca na górę. W tym samym czasie jeden z "zakapturzonych" idzie na górę. Pozostali dwaj po kilku minutach robią to samo.
 
Ulli jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172