Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-05-2014, 13:00   #1
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed.] Zoja


Prolog: Pytania

Słoneczny promień grubości drzewca włóczni padł jej na twarz. Słońce, które ospale wznosiło się nad horyzont wpuściło swoją złocistą żółć do posępnej komnaty przez kilka malutkich dziur w dachówce okrągłego dachu. Otwarła oczy, lecz tak szybko jak to zrobiła, musiała je zamknąć, gdyż słońce w swym niesamowitym, życiodajnym blasku miało to do siebie, że nie można było na nie wszak patrzeć. Przysłoniła dłonią skroń, chroniąc oczy przed oślepieniem. Świadomość zaczęła wracać do jej umysłu. Po krótkiej chwili poczuła chłód twardej, kamiennej posadzki, na której leżała. Z trudem uniosła głowę by rozejrzeć się dookoła. Całe ciało piekło ją i bolało, lecz nie miała pojęcia co było tego powodem. Gdzieś tam w swym umyśle próbowała sobie przypomnieć, gdzie jest, co tu robi a nawet jak ma na imię, lecz pustka w jej głowie sprawiała, że te dziwne uczucie niewiedzy w momencie ją ocuciło. Usiadła czując jak łamią ją plecy. Bolały ją nadgarstki, a także kark.

Świat wokół nagle zawirował. Zakręciło jej się w głowie i o mało co nie padła z powrotem na plecy, lecz w ostatniej chwili zaparła się rękami. Znów poczuła ból, lecz dość znośny. Chwilę łapała oddech po czym rozejrzała się dokładniej. Komnata w której się znajdowała była w kształcie koła, co za tym idzie musiała znajdować się w jakiegoś rodzaju wieżyczce. Stare, zbutwiałe meble zostały porzucone lata temu. Bogowie jedni wiedzieli, kto i kiedy zamieszkiwał te miejsce. Minęło kilka chwil nim zebrała się w sobie aby wstać. Pustka w pamięci przyprawiała ją o solidny ból głowy. Kobieta chwiejnym krokiem zbliżyła się do strzelistego okna, które skierowane było na południe. Ze zdumieniem i zapartym tchem spojrzała na obraz, który roztaczał się dookoła. Piękna, porośnięta gęstym lasem dolina u podnóża niewielkiej góry, oraz błękitna niby niebiosa woda, której szum dobiegał aż tutaj.


Chwilę tak przyglądała się temu wszystkiemu, lecz dalej nie mogła nic skojarzyć, nic sobie przypomnieć. Drewniana klapa prowadząca piętro niżej była na oścież otwarta. Nie było innej drogi wyjścia, to też nie zastanawiając się długo, powolnie i ostrożnie poczęła schodzić po drewnianej drabince, która skrzypiała irytująco za każdym razem, gdy niewiasta stawiała nogę na niższym szczeblu. Gdy dostrzegła sine i pokryte kurzem zwłoki leżące twarzą do ziemi u podnóża drabinki doznała lekkiego szoku. Serce zabiło jej mocniej a nogi zadrżały w kolanach. W głowie pojawiła się kolejna setka pytań bez odpowiedzi. Człek miał na sobie skórzaną zbroję, zaś z między łopatek wystawał mu wbity po rękojeść sztylet z zaschniętą dookoła krwią. Dopiero teraz poczuła jak zimny wiatr wlatujący gdzieś niżej smaga ją bezlitośnie po szyi. Zrozumiała, że jest zimno, a ona zdecydowanie za lekko ubrana.

Okrągłe schody dały jej jednoznaczny dowód na to, że znajduje się na szczycie jakiejś wieży. Powoli ruszyła w dół zerkając przez drewnianą poręcz w dół. W budowli panowała totalna cisza a uderzenia jej serca były tak głośne, że mogła przysiądź, iż straszą okoliczną faunę. Główna izba wieży była dość schludnie urządzona a przynajmniej za czasów swej świetności. Pognity już fotel musiał być kiedyś bardzo wygodny. Stał przy kominku, gdzie nikt od dawien dawna nie rozpalał ognia. Solidny dębowy stół z pewnością miał posłużyć jeszcze długie lata, wystarczyło go tylko doprowadzić do porządku. Ból głowy powoli ustępował, lecz w zamian czuła jak robi jej się coraz to chłodniej. Nagle poczuła dziwne uczucie, jakby wieża zdawała jej się dość znajoma, jakby już kiedyś tu była.

"Ruszaj że się żwawiej Zoja..." usłyszała w głowie męski, niski i gardłowy głos.
-Zoja...- teraz już sobie przypomniała, że tak właśnie miała na imię. Czy zatem męski głos należał do trupa u podnóża szczytu wieży? Tego nie wiedziała. W głowie miała tylko dziwne uczucie ulgi, gdy pierwszy raz weszła do tej właśnie wieży. Tego była pewna. Grube drewniane drzwi nie były zamknięte zasuwą. Wystarczyło lekko je pchnąć by otwarły się do zewnątrz i wpuściły do środka powiew świeżego powietrza, w towarzystwie jeszcze większego chłodu. Wieża znajdowała się na porośniętym bujnie drzewami wzgórzu, z którego widać było całą dolinę na południe...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 07-05-2014, 16:35   #2
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Każdy człowiek niesie ze sobą bagaż doświadczeń. Wspomnienia, plany i marzenia, identyfikujące go jako jednostkę, nadające sens życiu. Echo minionych lat odzywało się w najróżniejszych codziennych sytuacjach. Pomagało podejmować decyzję i kierowało poczynaniami obarczonej nią osoby. Wspomnienia są ważne. W nich kryły się chwile zarówno te gorzkie, jak i wywołujące na twarzy uśmiech. Mieszkali w nich wszyscy ważni ludzie - od rodziny i przyjaciół zacząwszy, na śmiertelnych wrogach skończywszy. Były mapą do skarbów i ukrytych tajemnic.
Nie od dziś wiadomo w końcu, że wiedza jest potęgą i bogactwem.

Ona była nikim. Kartą pergaminu z której czyjaś złośliwa ręka wytarła wszelkie informacje, pozostawiając cień dawnej wiedzy. Kulawą, ułomną karykaturę bez przeszłości. Chyba wolałaby się nie budzić, móc pozostać jeszcze trochę w błogiej nieświadomości. Chciało się jej wyć z rozpaczy. Potrzebowała dłuższej chwili, by się uspokoić i zacząć myśleć logicznie. Opanowawszy nerwy, zabrała się za stan swojej pamięci, próbując choć trochę uporządkować mętlik w głowie. Żadnych wspomnień, przebłysków z przeszłości. To gdzie się teraz znajdowała również pozostawało zagadką.
Przynajmniej znała swoje imię.
Zoja...
Siedząc w kuckach przy zasztyletowanym trupie raz po raz powtarzała to jedno słowo, usilnie próbując sobie przypomnieć coś jeszcze.
- Kim jestem? Dlaczego nic nie pamiętam? - pytania tłukły się w jej głowie podobne stadu wściekłych szerszeni. Powinna znać odpowiedzi, ale tylko czerń i pustka wypełniały skołataną głowę. Były tam gdzieś, czaiły się w mroku jakby czekając na odkrycie lecz gdy już wydawało jej się że dosięgła ich właściwego znaczenia, to wymykało się kobiecie z rąk i uciekało poza zasięg śmiejąc się szyderczo. Dziecko we mgle - dokładnie tak się czuła.

Z otępienia wyrwał ją dopiero chłód, ten realny. Drżała na całym ciele, a szczękające zęby jasno sygnalizowały potrzebę ogrzania się. Wstała ostrożnie, przytrzymując się ściany. Słabość powoli ustępowała, ból również zelżał. Mogła poruszać się swobodnie i musiała z tego w pełni skorzystać, o ile chciała żyć. Chwiejnym krokiem podeszła do drzwi i otworzyła je. Zaraz pożałowała tej decyzji. Krajobraz, choć piękny i malowniczy, niewart był kolejnej porcji chłodu, która zaatakowała kobietę z zewnątrz. Cofnęła się odruchowo, zamykając ciężkie wrota. Krótkie rozpoznanie nie przyniosło żadnych efektów. Nie poznawała okolicy, ani niczego co znajdowało się poza wieżą. Trzeba było skupić się na tym, co w środku.

Pierwszą rzucającą się w oczy rzeczą były zdecydowanie zwłoki. Nie dość, że obleczone porządnym jak na tą sytuację pancerzem, miały w sobie broń. Niby sztyletem świata się nie zawojuje, lecz lepsza marna obrona niż żadna. W głowie kobiety kiełkować zaczął plan. Wpierw osłonić się od chłodu, następnie dokładnie przeszukać całą wieżę. Może znajdzie się jakaś wskazówka odnośnie przeszłości.

Przyklękła przy trupie, wyciągając w jego kierunku dłonie. Skostniałe place zatrzymały się kilka cali nad ciałem, gdy w jej głowie zrodziły się kolejne wątpliwości. Chciała zobaczyć jego twarz, ale z drugiej strony bała się tego. Czym mężczyzna był dla niej kimś ważnym, albo to właśnie ona go zabiła...a może jedno i drugie?
-A kim ty jesteś, biedaku? - westchnęła zamykając oczy i złapała za naramienniki, obracając martwego towarzysza niedoli na plecy.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 08-05-2014, 11:54   #3
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Zoja wykonała pierwszy krok w kierunku odzyskania swej pamięci i świadomości. Pierwszy trudny i kurewsko nieprzyjemny krok. Gdzieś tam w środku czuła, że to nie pierwszy trup, którego widza jej oczy, lecz koniec końców ten widok napawał ją lękiem i nieprzyjemnym dreszczem, który stanowił naturalną blokadę do spoglądania na trupa. Ciało było dość ciężkie, lecz poradziła sobie za pierwszym razem z odwróceniem go na plecy. Twarz trupa była bladosina i trudno było stwierdzić jak długo tutaj leży, lecz jeszcze nie śmierdział, co za tym idzie był tu maksymalnie kilka dni. Jego wyraz twarzy zupełnie Zoji obcy świadczył iż wbity w plecy sztylet przyprawił mu sporo bólu, albowiem grymas pozostał na facjacie aż do dziś dnia. Zaciśnięta żuchwa, zaciśnięte powieki, pomarszczone czoło. Zdecydowanie cierpiał w momencie gdy jego dusza opuszczała pierś z ostatnim oddechem. Na czole miał niewielką bliznę, a krótko ścięte włosy i szerokie bary mogły oznaczać iż był człekiem obytym w boju. Nie miał jednak po za nożem w plecach i skórzanym, przedziurawionym pancerzem nic co sprawiałoby z niego woja.

Zoja niemal słyszała bicie własnego serca. Wiedziała, że jeśli chce gdziekolwiek ruszyć będzie musiała odebrać nieboszczykowi to co jego (wliczając w to sztylet, który przyniósł mężczyźnie śmierć). Podświadomie jednak odsuwała ten ruch na później. Łudziła się, że przeszukując wieżę znajdzie coś co pozwoliłoby jej uniknąć grabienia zwłok. Poszukiwania nieco dały Zoji nieco ruchu, dzięki czemu odzyskała trochę czucia w skostniałych z mrozu dłoniach i nogach. Spora ilość schodów była dla niej na chwilę obecną nie lada wyczynem, lecz poradziła sobie zaciskając zęby. Nie znalazła kompletnie nic przydatnego. Wieża z pewnością padła łupem przypadkowych podróżników dawno temu. Bała się tego. Gdzieś tam w środku tliła się iskierka nadziei, że nie będzie musiała pozbawiać trupa odzienia, lecz tylko ono mogło dać jej szansę na przetrwanie. Bez wątpienia. Wróciła na niemal szczyt wieży, gdzie kończyły się okrągłe schody a pod drabinką na górne pomieszczenie leżały zwłoki.

Sztylet wyszedł dość łatwo, choć ząbkowane ostrze nie pomagało oszczędzić zbroi. To był dobry nóż, który z pewnością nie raz przydał się w przetrwaniu w dziczy. Na szczęście pancerz nie był szczególnie trudny do zdjęcia. Kilka stalowych zatrzasków kilka sznurków do rozwiązania i skórzana kurta była ściągnięta. Był to niestety jedyny element pancerza, który człek miał na sobie, lecz mężczyzna miał też dość grube spodnie i flanelową koszulę, która świetnie nadawała by się jako warstwa izolująca między koszulą Zoji a pancerzem. Po raz kolejny musiała z sobą walczyć czy wybrać większy komfort czy czystsze sumienie. O ile w ogóle coś takiego istniało jak czyste sumienie.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 09-05-2014, 11:24   #4
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Znalazła się w punkcie wyjścia. Kamienną budowlę ogołocono, nie pozostawiając nawet głupiego krzesiwa, czy worka na owies. Jedynie stłuczone gliniane skorupy, chrupiące nieprzyjemnie pod nogami stanowiły dowód na to, że wieżę zamieszkiwali kiedyś ludzie.
Trup poniewierający się po podłodze mógł być jednym z dawnych lokatorów. Jego widok specjalnie jej nie ruszał. Widywała już podobne przypadki, poniekąd pocieszająca informacja. Może sama potrafiła zabijać, a jak nie to chociaż się obronić. Niczego nie mogła być całkowicie pewna.

Przetrwanie stanowiło dla Zoi priorytet. Martwy nie potrzebował ubrania oraz broni, za to ona chciała żyć. Żyć, by dowiedzieć się kim jest i dlaczego nie pamięta nic sprzed momentu przebudzenia. Kto i dlaczego zafundował jej amnezję, a może był to efekt uboczny urazu głowy? Obmacała dokładnie swoją czaszkę, szukając zgrubień i pęknięć. Nie znalazłszy nic takiego, powróciła do przerwanych oględzin mężczyzny. Z ulgą odnotowała, że jego twarz jest dla niej obca, nieistotna. Nie przywołała żadnych wspomnień, lecz to jeszcze o niczym nie świadczyło.

Pierwotny instynkt wziął w końcu górę, pobudzany do działania przez dotkliwy chłód. Ostrożnie, coby niczego nie uszkodzić, zaczęła ściągać z trupa ubranie, krzywiąc się przy tym z obrzydzenia. Szczęście, że był w miarę świeży i nie zaczął jeszcze gnić. Jej żołądek nie zniósłby wytrząsania larw spomiędzy warstw materiału. Zdrętwiałe palce odmawiały współpracy, raz po raz ześlizgując się z kościanych guzików koszuli, którą próbowała rozpiąć.
-Weź się w garść! - syknęła przez zaciśnięte zęby chcąc dodać sobie odwagi. Miast się zmobilizować, popadła w jeszcze głębsze przygnębienie. Nawet ton własnego głosu, niski i nosowy, brzmiał w jej uszach obco i szorstko. Potrząsnęła głową odganiając kolejną falę lęku, czekającą tylko na możliwość przejęcia kontroli nad wyziębioną kobietą.
Powoli, spokojnie-upomniała się w myślach, wracając do pracy - Najpierw zorganizować sobie ochronę przez chłodem, potem znaleźć coś do picia i jedzenia. Na zewnątrz jest jezioro, ale nie wyjdę tam bez tych przeklętych łachów, bo zaraz uświrgnę. Trzeba też sprawdzić, czy okolica jest bezpieczna, poszukać miejsca na nocleg. Po kolei, krok po kroku. Dam radę. Muszę dać, nie ma innej opcji.

Ściągnęła z grzbietu własną koszulę i pomagając sobie zębami oderwała od niej rękawy, a powstałą w ten sposób tunikę szybko założyła z powrotem. Na tunice wylądowała koszula nieboszczyka, oraz skórzana kurta. Zoja biedziła się chwilę ze sprzączkami i troczkami, dopasowując pancerz do swoich gabarytów. Zdobyczne spodnie prezentowały się o niebo lepiej niż jej własne, więc je zamieniła odrzucając stare na bok.
Zdobyty z bluzki materiał pocięła na długie pasy szerokości dwóch palców. Odkładała je i rozprostowywała pedantycznie jeden obok drugiego w karnym rządku. Skończywszy podzieliła paski na dwie kupki, prócz jednego pasemka, które zostawiła na później. Dokładnie owinęła nimi dłonie, tworząc coś na kształt rękawic chroniących od zimna, ale w razie potrzeby pozwalających na sprawne operowanie palcami. Ostatnią szarfę przeplotła przez szlufki starych spodni, ściskając je najmocniej jak potrafiła. Wolne końce sznurka zawiązała na supeł, klnąc pod nosem niczym szewc. Podobny los spotkał końce nogawek.
-Nic nie może się zmarnować-burczała cicho, rozcinając ostrożnie szew w kroku. Z mieszanymi uczuciami spojrzała na swoje dzieło. Prowizoryczna torba nie prezentowała się okazale, ale przynajmniej była.
Gdyby jeszcze miała co do niej włożyć…
- Nie czekaj na mnie - rzuciła do trupa i ruszyła ku drzwiom, oraz dziczy czającej się tuż za progiem. Potrzebowała pożywienia, a jezioro wyglądało obiecująco.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 11-05-2014, 10:35   #5
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kierunek, który sobie obrała był banalnie prosty z pozoru. Cóż to za problem idąc ciągle na południe. Tak też zrobiła. Wieża, w której rozpoczęła swoje nowe, owiane ogromem tajemnic życie - znajdowała się na sporym wzgórzu, być może bliźniaczym do tego, które wznosiło się po drugiej stronie jeziora. Podłoże było sypkie i kamieniste i nie trudno było o skręcenie kostki schodząc w dół doliny. Mróz już tak Zoji nie doskwierał jak wtedy gdy pierwszy raz wyszła z wieży na zewnątrz. Przygotowania, które poczyniła dały efekt i to na tyle skuteczny, że odetchnęła z ulgą. Zbroja nieco uwierała kobietę w okolicach pach, lecz nie było co marudzić i tak leżała na niej całkiem dobrze. Zoja schodziła w dół urwiska momentami tak stromego, że musiała łapać się mniejszych czy większych drzew. Momentami natrafiała na niewielkie półki skalne, z których musiała zeskakiwać w dół z wysokości około metra, może odrobinę więcej.

Gęsty las przez który musiała przebrnąć zdawał się nie mieć końca. Dopiero teraz burczenie w brzuchu dało jej do zrozumienia, że od jakiegoś czasu nie miała nic do jedzenia w ustach i trzeba będzie zmienić ten stan rzeczy. Zoja stanęła jak wryta słysząc z oddali gdzieś wycie wilka. Nie musiała być znawczynią przyrody by wiedzieć, że wilki poruszały się sforą a to oznaczało, że słaba, głodna i niemal bezbronna kobieta stawała się łatwym celem dla watahy. Na szczęście wyjący czworonóg był oddalony o dobrą milę, jeśli nie więcej od miejsca w którym znajdowała się kobieta. Trudno było jej stwierdzić gdyż w dolinie, w dodatku nad jeziorem echo mogło nieść się z znacznie większej odległości. Wzięła głęboki wdech, po czym podpierając się o kolejne drzewo ruszyła dalej. Teren zaczynał robić się powoli równiejszy a coraz bardziej namolne insekty były znakiem iż jezioro było tuż tuż.


Zoja czuła dziwny, charakterystyczny dla wody zapach. Nie mogła tego opisać nawet gdyby chciała. Już z oddali zza drzew widziała piękną, lecz chłodną w swym klimacie dla przybyszów plażę. Biały piasek zmieszany z drobnymi kamieniami sprawiał, że chodziło się po nim dość nieprzyjemnie. Nad głową latało jej różne ptactwo. Od skrzeczących białych przypominających mewy, po unoszące się znacznie wyżej ptaki przypominające myszołowy lub inne skrzydlate drapieżniki. Widok pewnie zaparł by jej dech w piersi, gdyby nie znalazła się tu w celu walki o przetrwanie. Nagle zamarła po raz kolejny. Na skraju lasu, może pół mili od miejsca gdzie się znajdowała, Zoja dostrzegła niedźwiedzia, który kompletnie nie zwracając na nią uwagi posilał się rozszarpanym zwierzem. Ważący pewnikiem grubo ponad pół tony futrzasty morderca nawet nie zwracał na nią uwagi, lecz gdzieś w duchu czuła, że jeśli wiatr skieruje się w jego kierunku może ją wyczuć a tego by nie chciała. Mogła próbować minąć niedźwiedzia lasem, nadrabiając sporo drogi, bądź ruszyć na wschód wzdłuż brzegu jeziora licząc, że tam los okaże się łaskawszy i odnajdzie coś do jedzenia...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 14-05-2014, 10:35   #6
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Skoro obrała już jakiś cel musiała się go trzymać. Mdlące ssanie w żołądku dało się zatuszować, wypijając odpowiednio dużo wody. Rozwiązanie było oczywiście tylko tymczasowe, ale podnosiło na duchu w sytuacji, gdy na kolację nie miała co liczyć. Cofnęła się ostrożnie do tyłu, nie chcąc informować drapieżnika o swojej obecności. Zoja została zwierzyną i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Samotna, wyczerpana i bez broni stanowiła doskonały łup dla potencjalnego przeciwnika. Nie miała zamiaru jednak ułatwiać nikomu zadania.

Kontynuowała wędrówkę, kierując się zapachem jeziora i krążącymi nad jej głową ptakami. Przystanęła nagle, a pochmurne dotąd oblicze rozjaśnił uśmiech. Z większą uwagą poczęła rozglądać się po koronach mijanych drzew, przystając co kilka metrów. Skoro okolicę zamieszkiwała dość pokaźna populacja tych pierzastych stworzeń, musiały mieć tu również swoje gniazda. Rudowłosa nie pogardziłaby kilkoma jajami, a nawet pisklakami, gdyby okazało się że pora roku sprzyjająca wylęgowi minęła. Choć obrzydliwa, ta opcja była o niebo bezpieczniejsza niż próba posilenia się resztkami po niedźwiedziu. W dziczy panowała ścisła hierarchia, segregująca kolejność żeru dla padlinożerców. Ona znajdowała się aktualnie na samym dole tego łańcucha, więc nie zamierzała ryzykować bez potrzeby.

Wyczerpanie doskwierało jej coraz intensywniej, zmuszając do robienia krótkich postojów praktycznie co pół kilometra. Na jednym z nich ułamała gałąź i, korzystając z chwili oddechu, wystrugała z niej prowizoryczną laskę. Podpierając się kijem mogła dojść o te parę kroków dalej.
Byle dojść do jeziora, ugasić pragnienie i poszukać czegoś, czym da się zapchać żołądek. Na myśl o zagrzebanych w przybrzeżnym mule małżach poczuła kolejny silny skurcz wewnątrz brzucha.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 15-05-2014, 16:30   #7
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Poszukiwania spełzły na niczym. Szukała póki starczało jej sił, lecz doskwierający głód, przeszywający mimo dodatkowej warstwy ubrań mróz sprawił że cała zesztywniała, jej twarz posiniała a ręce mimo prowizorycznych rękawic niemal nie nadawały się do chwytania czegokolwiek. Jakby tego było mało natura z niej zakpiła kompletnie, gdyż przez długi czas poszukiwań nie znalazła nic, co mogłoby się nadawać na posiłek. Mało tego, słońce nieubłaganie zbliżało się do horyzontu. Było już za późno by cokolwiek zdziałać. Kobieta musiała wracać do wieży. Dobrze wiedziała, że kiedy zastanie ją zmierzch po za wieżą może już nie odnaleźć drogi powrotnej, zaś morderczy mróz okaże się być katem ostatecznym. Zoja wzdrygnęła się mimowolnie gdy gdzieś w oddali znów usłyszała wycie wilków. Zwierzęta czyhały gdzieś na jeden niewłaściwy ruch potencjalnej ofiary kimkolwiek by nie była. Wieża majaczyła na wzgórzu i z odnalezieniem drogi nie miała szczególnych problemów.

Przez całą drogę błagała aby to wszystko okazało się tylko złym snem. Wiedziała, że jej koniec jest bliski i wszelkie próby zrobienia czegokolwiek spełzły na niczym. Gdzieś w jej świadomości siedziała myśl, że jeśli nie zabije jej głód to pewnie zrobią to ostre jak stal szpony mrozu a nocą miało być jeszcze gorzej niż za dnia. Pozbawiona nadziei wspinała się chwiejnym krokiem w stronę szczytu wzgórza, kiedy nagle dostrzegła zza gęstych krzaków dzikich jeżyn wystającą nogę człowieka. Zoja rozejrzała się dookoła bo gdzieś w środku tkwiła obawa iż może to być pułapka, lecz koniec końców nie miała wyjścia i podeszła bliżej starając się być najciszej jak się da. Kolejny trup. Ten nie miał sztyletu w plecach jak poprzedni. Jego pierś szpeciła olbrzymia rana po dwuręcznym toporze, odsłaniająca wnętrzności i potrzaskane na drzazgi kości. Ten osobnik miał jednak przy sobie znacznie więcej ciekawych rzeczy. Choć jego pancerz czy nawet sama koszula nie nadawały się do niczego Zoja z radością, lecz niemałym trudem powodowanym skostniałymi dłońmi odpięła pas, do którego przytwierdzona była pochwa z długim mieczem.

Choć złoto nie było jej teraz do niczego potrzebne, podświadomie złapała w garść mieszek z brzęczącą zawartością pod pazuchę. Zoja trzęsła się coraz bardziej. Zmierzch miał nadejść lada moment, a ona jeszcze nie była pod wieżą. Nagle usłyszała szczekanie gdzieś w okolicy. Wilki, złapały trop i ruszyły za swoją zwierzyną. Już miała porwać się do ucieczki, gdy dostrzegła w krzakach, nieopodal trupa plecak. W sercu pojawiła jej się nadzieja. Błyskawicznie złapała plecak za uchwyt i puściła się do ucieczki. Szczekanie było coraz głośniejsze i dała sobie rękę uciąć, że wataha jest gdzieś w pobliżu. Zoja wykrzesała z siebie resztki sił by walczyć o swe życie. Udało jej się. Wieża była na wyciągnięcie ręki. Gdy dotarła do drzwi dostrzegła kilka szarych wilków, które wyskoczyły za kobietą z skraju lasku. Zatrzasnęła za sobą drzwi. Opierając się plecami o drzwi. Osunęła się na ziemię, próbując złapać oddech. Na szczęście udało jej się złapać znacznie więcej. Plecak który krył sporo ciekawych fantów i z całą pewnością mógł zapewnić jej przetrwanie...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 19-05-2014, 19:17   #8
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Są sytuacje, w których strach jest błogosławieństwem. Stanowi siłę napędową dla skostniałego ciała, zalewa adrenaliną wymordowane członki dając ciału możliwość na podjęcie ostatniego, szaleńczego zrywu. Ludzie mogli chełpić się swoją wyższością i inteligencją, lecz jako gatunek nie stanowili tu wyjątku. Podobny mechanizm obronny posiadała każda żywa istota mądra na tyle, by móc odróżnić wroga od przyjaciela. W opuszczonej przez bogów i dobrych ludzi wieży pośrodku niczego, Zoja nie miała żadnych przyjaciół, nie licząc martwego lokatora wspomnianego budynku. Może kiedyś nie był do niej życzliwie nastawiony, lecz teraz podzielił się z nią tym co miał i w milczeniu przypatrywał się jej nerwowej szamotaninie przy drzwiach.
Jakim cudem dotarła na czas do schronienia? Nie miała bladego pojęcia, ale dała radę.Ciągnąć resztkami sił, powłócząc nogami i potykając się na prostej drodze dotarła do celu, pułapki, swojego przyszłego grobu - czas miał pokazać.

Teraz liczyło się co innego. Drżącymi palcami sięgnęła po znalezioną sakwę i rozsupłała zamykający go węzeł. Jej oczom ukazał się prawdziwy skarb, dar od losu. Spoglądając na drobne przedmioty w worze nie potrafiła powstrzymać szerokiego, pełnego nadziei uśmiechu.
- Ogień…jedzenie - wyszeptała, poruszając niemrawo sinymi wargami. Musiała działać, jeśli chciała przeżyć. Skoro teraz ledwo poruszała się z zimna, co będzie nad ranem? Dołączy do bezimiennego trupa, a słońce powita tym razem jej zamarznięte zwłoki. Tak nie mogło być…

Na szczęście szaleńczy bieg rozgrzał ją trochę, odganiając choć na chwilę widmo śmierci z wychłodzenia. Podniosła się na równe nogi, łapiąc za wystające ze ściany kamienie. W głowie czuła coraz silniejsze zawroty, wywoływane przez głód i mróz. Najchętniej położyłaby się tam gdzie stała i zamknęła oczy, pozwalając wymęczonemu organizmowi zapaść w letarg, sen z którego już nigdy by się nei wybudziła. Kolejny bezimienny trup, po którym nikt by nie zapłakał, którego nikt nie zapamięta. Kobieta miała ochotę dołączyć swój skowyt do wilczej skargi, niosącej się echem po dolinie. Pozostała jednak cicho, nie chcąc podjudzać szalejących na zewnątrz bestii. Sprawdziła, czy drzwi są zamknięte na wszelkie możliwe skoble i zasuwy, po czym chwiejnym krokiem podeszła do porozbijanych, zbutwiałych mebli. Zgarnęła co większe kawałki i zaniosła je do dawno nieużywanego kominka, układając w kulawy stos. Pod spód wpakowała mniejsze fragmenty drewna, na spółkę z resztkami słomy i naniesionych przez wiatr liści. Parę minut biedziła się z krzesiwem aż wreszcie nikły płomyk zadomowił się na przygotowanym materiale. Ostrożnie, wręcz czule, osłoniła go od podmuchów powietrza i karmiła drobnymi szczapkami, by rósł coraz większy i cieplejszy. Dopiero czując na twarzy błogosławiony żar pozwoliła sobie na głębszy oddech. Sięgnęła do sakwy po kawałek suszonego mięsa i z lubością wpakowała go sobie do ust. Żując delektowała się jego smakiem, z każdym kęsem nabierając sił do dalszej egzystencji. Już nie zdychała z głodu i zimna, otoczona przez wilki. Miała przynajmniej coś do jedzenia i ogień, by odgonić wszelkie koszmary, a kamienne mury uniemożliwiały watasze wdarcie się do środka.

Zabiwszy głód Zoja trwała w apatii, gapiąc się w tańczące płomienie i nie myśląc kompletnie o niczym. Pierwszy raz od przebudzenia wyciszyła się, czerpiąc radość z prostych przyjemności. Jedzenie, bezpieczeństwo, ogień - udało się jej przeżyć jeden dzień z nowego życia, zapisać pierwsze słowa na swojej czystej karcie i, choć nie były to czyny spektakularne, dawały nadzieję na poprawę losu w przyszłości. Nic na siłę, nic na szybko. Wszystko toczyć się winno swoim ustalonym torem.
- Przydałoby ci się jakieś imię - mruknęła pod adresem gołego nieboszczyka i parsknęła pod nosem. Imię...żadne nie budziło w niej pozytywnych uczuć, ani negatywnych. Zamknęła oczy, z całych sił próbując przypomnieć sobie coś o właścicielu głosu, który wewnątrz jej głowy nazwał ją Zoją. Miała dużo czasu, cały czas świata...przynajmniej do rana.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
Stary 26-05-2014, 11:12   #9
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Przyjemne ciepło powoli rozlewało się po jej ciele. Czuła to dosłownie jak od stóp i dłoni, które miała najbardziej zbliżone do paleniska z krwią rozchodzi się po całym ciele kojący gorąc wraz z krwią. Po chwili rażące całe ciało płomyki musnęły jej twarz i przez to powieki Zoji stały się jeszcze cięższe. Zrobiło jej się aż tak bardzo błogo, że znów poczuła w sobie wolę walki i chęć do życia. Coraz to większy płomień powoli rozświetlał wnętrze ponurej wieży. Siedziała tam przy tej oazie spokoju dając sobie ogrom czasu na refleksje i przemyślenia. Tylko o czym? Ile można zastanawiać się nad tym, kim się jest? Ileż można szperać w zakamarkach pamięci aby dowiedzieć się czegoś o samym sobie? Zoja raz po raz zerkała na bezimiennego trupa przerywając próby przypomnienia sobie własnej historii na rzecz tożsamości umrzyka. Suszone mięso rozpływało się w ustach. Zoja kojarzyła smak wołowiny, smak kaszy, oraz drób. Coś jej podpowiadało, jak te konkretne potrawy mogą smakować, lecz dlaczego do kurwy nędzy nie mogła sobie przypomnieć skąd jest i co robi w tej przeklętej wieży?!
Skupienie na tym czego nie wie, dobiło ją fizycznie. Ogromne zmęczenie, ucieczka przed wilkami i wcześniej długi marsz w poszukiwaniu pożywienia. Nawet nie poczuła momentu gdy sen zmorzył ją tak bardzo, że nawet nie pomyślała o podłożeniu sobie plecaka pod głowę.

~***~

Długi podziemny korytarz ciągnął się dobry kilometr. Wszedzie dookoła panowała blado błękitna poświata nienaturalnego światła. Krok po kroku zbliżała się do swego celu, choć nie wiedziała co tak na prawdę nim jest. Koniec końców dotarła do krańca posępnej jaskini. Zamiast szumu wyjącego wiatru wszedzie roznosił się dziwaczny, budzacy dreszcze na całym ciele szept w nieznanym języku. Kraniec jaskini przypominał owal. Na ścianach były wymalowane dziwne symbole, zaś na ziemi leżała masa świec niwelując bladą poświatę. Na środku tego przerażającego miejsca stała postać. Dluga szata opadała tak nisko, że jej kraniec leżał na wilgotnym podłożu. Na krwawo czerwonym materiale obszyte były dziwaczne runy złotą nicią. Osobnik stał plecami do Zoji.
-W końcu jesteś. Uciołem łeb twojemu druhowi a ścierwem nakarmiłem świnie. Teraz czas na Ciebie... Ha ha ha ha!-

~***~

Zoja zbudziła się w niemałym szoku, a pierwszą rzeczą ktorą zrobiła po odzyskaniu świadomości było złapanie za rękojeść miecza, który spoczywał tóż obok. Dyszała ciężko, z czoła spływały jej krople potu.
-To tylko sen... To tylko sen...- powtarzała sobie pod nosem. Trup wciąż leżał tam gdzie leżał nim kobieta usnęła. Niestety jeden sen się skończył, ale inny koszmar nadal trwał. Sięgnęła ręką do plecaka. Suszonego mięsa ciągle ubywało, lecz nie mogła sobie żałować. Aby znaleźć pożywienie, musiała mieć siły. Nie mogła teraz oszczędzać sobie jedzenia. Przez strzeliste okienko wpadały promienie słońca. Kobieta rozprostowała obolałe od spania na ziemi kości i podeszła do drzwi uchylając je odrobinę. Po wilkach nie było śladu. Otworzyła drzwi bardziej. Chłodny wiatr ocucił ją nieco, zaś słońce lekko oślepiło. Zaczął się nowy dzień. Musiała znów myśleć nad tym jak przeżyć kolejny dzień...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 16-06-2014, 18:17   #10
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację

Wilki nie sforsowały drzwi, pozwalając kobiecie dotrwać do rana w jednym, nieposzarpanym kawałku. Nie zabiły jej też głód i chłód, ba! Poszła spać z pełnym żołądkiem i obudziła się wręcz wypoczęta. Siedząc na progu wieży zastanawiała się czym był dziwny sen - zwykłym koszmarem, a może zawierał w sobie coś więcej? Jakieś wspomnienia, próbujące przebić się przez zasłonę amnezji. Poszczególne detale wizji blakły, gdy tylko starała się przywołać ich dokładniejszy obraz. Były tam jakieś podziemia i mężczyzna w szacie ozdobionej złotymi symbolami. Czy to przez niego straciła pamięć, stała się ofiarą plugawej magii? A może...
-W co ja się wplątałam? - spytała wiszących nad jej głową chmur, lecz te pozostawały nieme i obojętne na los ludzkiej istoty, zagubionej nie tylko na dzikim odludziu, ale i wewnątrz własnej głowy.

Do działania zmusiła Zoję kolejna pilna potrzeba. Coraz trudniej przychodziło jej przełknięcie śliny, a gardło nieprzyjemnie piekło...podobnie jak spierzchnięte usta. Dałaby uciąć sobie rękę, że część zawrotów głowy również miało swoją przyczynę w postępującym odwodnieniu organizmu. Sięgnęła więc po nóż i, pochylając się w bok, przejechała nim na płasko po pokrytej rosą trawie. Czasochłonność metody nawet Zoi odpowiadała. Dzięki niej zyskała pretekst, by posiedzieć i pomyśleć przed dłuższą chwilę, ułożyć kolejny plan.

Pozostanie w ruinach równało się samobójstwu - to ustaliła już na samym początku. Nie pamiętała, czy przypadkiem ktoś jej nie ściga i, dopóki wspomnienia nie powrócą na swoje miejsce, życie w drodze pozostawało najrozsądniejszym rozwiązaniem.
-Rusz się, trzeba coś zjeść i rozejrzeć dookoła wieży - warknęła zlizując ostatnie krople wilgoci z noża. Do tej pory skupiła się na wnętrzu, ignorując teren otaczający bezpośrednio przeklętą budowlę. Bez tego obraz nie był kompletny, a ona nie znosiła gdy czegoś brakowało.
Przed wyruszeniem w dalszą drogę należało sprawdzić wszystkie opcje, mogące przechylić szalę na korzyść człowieka. Jeśli zaś los postanowi być okrutny i nie znajdzie nic pożytecznego - odejdzie na południe, tam gdzie cieplej. Liche zapasy topniały w zastraszającym tempie. Jeśli miała mieć choć cień szansy na wydostanie się z doliny, musiała porządnie ograniczyć zużycie suchych racji. Tylko jak to zrobić? Nie mogła żreć piachu i kamieni. Potrzebowała porządnego posiłku, by utrzymać ciało we względnie dobrej formie. Swoją pulę szczęścia na ten tydzień wykorzystała znajdując worek cudów w przydrożnych krzakach. Gdzieś wewnątrz jej serca tliła się jednak nadzieja na znalezienie choć pojedynczej wskazówki, odnośnie przeszłości.
Nadzieja jest matką głupich,a każda matka kocha swoje dzieci.

Wiarą i marzeniami nie dało się napchać brzucha, kobieta zeszła więc na ziemię. Jedzenie w dużej ilości i pożywne...naraz zamarła w pół kroku. Ruda głowa samoistnie obróciła się w kierunku leżącego na podłodze bezimiennego trupa. To co zamierzała robić przeczyło wszelkim prawom ludzkim i boskim, lecz kto ją z tego rozliczy? Liczyło się tylko życie i to by podtrzymać je jak najdłużej.

Miecz wylądował w jej dłoni i nim wątpliwości oraz moralność zdołały ją powstrzymać, doskoczyła do ciała i odrąbała mu lewe ramię. Następnie nożem oskórowała je, wycinając kawałki nie objęte zgnilizną.
Nie myśl o tym, po prostu nie myśl...


Kucnęła przy kominku, zbierając wcześniej resztki mebli wciąż nadające się do spalenia. Ułożyła je w pedantyczny stosik i skrzesała ogień, uważając by nie zniszczyć misternej konstrukcji. Pocięte w kostkę surowe mięso nadziała na drobniejsze patyczki, a ich wolne końce wetknęła między kamienie paleniska, dla pewności dociskając glinianymi skorupami.
-...byle się nie porzygać, byle się nie porzygać, byle się nie porzygać - mamrotała pod nosem, zerkając z nienawiścią na przyszły posiłek. Żołądek protestował, rozsądek darł się wniebogłosy, lecz Zoja wiedziała swoje. Mięso to mięso - było jadalne, o ile nie zaczynało gnić.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:43.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172