Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-09-2014, 10:20   #11
 
SyskaXIII's Avatar
 
Reputacja: 1 SyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnie
Poszukiwania informacji w świątynnych księgozbiorach to była istna katorga dla kapłana. Dieter mimo swej determinacji nie zdołał znaleźć żadnej wzmianki o artefakcie ani czymkolwiek z nim związanym. Podświadomie jednak tego się spodziewał. Zanim jednak wyszedł ze świątyni, do głowy przyszła mu jeszcze jedna rzecz. Jeżeli uda im się odnaleźć artefakt to co z nim zrobią, żaden z nich nie potrafi przecież zniszczyć demonicznego artefaktu a ostatnia próba przeniesienia pierwszego z nich do miasta skończyła się śmiercią towarzysza. Kapłan będzie musiał omówić to z resztą jak już się spotkają w karczmie.

Po wyjściu ze świątyni swoje kroki skierował do przeróżnych sklepów oraz zakładów cyrulików. Może i nie udało się skompletować pełnego zestawu jaki by wymarzył sobie Markus ale tyle co zebrał to zawsze lepsze niż nic.

Kapłan wyruszył z miasta nad ranem w umówionym kierunku. Pożegnał stolicę oraz najokazalszą świątynię jaką w swoim życiu widział jednak poprzysiągł sobie, że jeszcze do niej wróci. Kiedyś.

Podróż pustą drogą wśród pól i wsi była nudna, zwłaszcza bez dowcipów młodego cyrulika oraz wzajemnych docinek Wolmara i Engelberta. Niech Sigmar ma w opiece tego wróżbitę, miejmy nadzieję, że udała się jemu wywróżyć drogę do wolności. Dieter wielce się uradował gdy ujrzał gospodę "Pod ogarem i Lisem". Bez wahania wszedł do środka i zaczął się rozglądać po sali w poszukiwaniu pozostałych towarzyszy.
 
SyskaXIII jest offline  
Stary 02-09-2014, 15:49   #12
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Do krawca poszedł wraz z Markusem. Bakałarz miał niemiłe wspomnienia i jeszcze mniej przyjemną dziurę w sakiewce po gościnnym przyjęciu u nawiedzonego krasnoluda. Wbrew swoim zwyczajowym postanowieniom, a może odurzony damskimi perfumami i oczarowany perspektywą spędzenia wspaniałego wieczoru z piękną damą Klein wspaniałomyślnie zgodził się pożyczyć Oppelowi nieco pieniędzy. W tym wypadku "nieco" oznaczało aż pięć złotych karli, jednak zakup odzienia w imperialnej stolicy był co prawda prosty, jednak wcale nie tani.

Sam kazał sobie uszykować to, co najlepsze. Właściciel pracowni krawieckiej z nieukrywanym, choć pewnie wyuczonym żalem poinformował Wolmara, że koszuli na miarę, ani płaszcza i kamizelki mu nie uszyje na poczekaniu (wzbudzając tym zdumienie czarodzieja, który był przekonany, że taka koszulina to chwilę jedną i gotowa jest), jednak dwoił się i troił, by niezbyt korzystnie wyglądający, acz obiecujący klient pozbył się nadmiaru gotowizny.

W ten oto sposób poprzecierane i połatane lniane portki, postrzępiona koszula, której kolor już dawno przestał przypominać szarą świeżość lnianego materiału, wołająca o pomstę do bogów bielizna, a także niemożebnie znoszone i dziurawe w wielu miejscach buty ustąpiły (nie bez walki) miejsca nowej, a co ważniejsze - czystej bieliźnie, na którą składały się wygodne galoty i pachnące świeżością onuce, czarnej koszuli zdobionej haftem, spodniom z miękko wyprawionej skóry, których nogawki wchodziły w nowe, jeszcze nie znoszone buty z cholewami. Na to wszystko przywdział ciemnobrązową pelerynę z głębokim kapturem, która nie dość, że gustowna, to jeszcze solidnie wykonana i według zapewnień krawca przed deszczem i zimnem chronić miała.

Jakby tego nie było mało, to pochłonięty wydawaniem ciężko zarobionych złociszy Wolmar zażyczył sobie kolejnej koszuli i pary spodni, obu bliźniaczo podobnych do tych, które miał na sobie, a które dodawały mu niewątpliwego uroku. Gdy opuszczał zakład krawiecki był uboższy o kilka złotych monet, jednak nowe odzienie dodawało mu nie tyle wytworności, co powagi magistra kolegium, której zaś czarodziej obdartus nie miał za grosz.

Nadszedł czas na zadbanie o ciało Kleina, by stało się jeszcze bardziej powabne, niż było. W tym celu skierował swe kroki do balwierza poleconego przez krawca. Cyrulik, najwyraźniej uprzedzony o majętnym gościu, przyjął go niemalże z honorami i bez zwłoki zabrał się do dzieła. Na początek kąpiel w gorącej wodzie z dodatkiem wonnych olejków, płatków kwiatów i innego zielska, którego Wolmar nie rozpoznawał. Musiał jednak przyznać, że cała kompozycja była niezwykle odprężająca, a jednocześnie pobudzająca, chociaż na ten drugi stan mogła mieć wpływ przydzielona mu do kąpieli służka - istnie anielskie stworzenie w mokrym i doskonale podkreślającym kształty gieźle pod którym nie miała nic, o czym Wolmar przekonał się nie raz, a dwa razy. Widać służka znała się na swym fachu i potrafiła wykrzesać z mężczyzn więcej, niż sami się spodziewali, pozostawiając przy tym błogość i chęć powtórnych odwiedzin.

Po kąpieli przyszła kolej na zmierzenie się z burzą włosów i zarostem czarodzieja. Klein nie chciał ulegać najnowszym trendom i golić swego lica niczym nadobnej niewiasty, dlatego polecił włosy nieco przyciąć, brodę skrócić, a po wszystkim wmasować jakieś balsamy, które miały sprawić, że włos będzie błyszczący, mocny i sprężysty, podkreślając zdrowie i urodę właściciela.
Po wszystkim się okazało, że o ile okiełznanie włosów spełzło na niczym, o tyle dobroczynne działanie balsamu zachwalanego przez balwierza było prawdą - dawny Wolmar rzekłby, co prawda, że świeci się teraz jak psu jajka, ale dawny Wolmar to przeszłość. Teraźniejszość i przyszłość należała do Wolmara Kleina, obiecującego i zdolnego magistra sztuk magicznych, członka Bursztynowego Kolegium i cholernie przystojnego mężczyzny w zadbanym stroju. Po prostu klękajcie narody!

* * *

Zmiana stroju i zabiegi, jakim poddał się Wolmar znacznie poprawiły jego samoocenę, jednak i tak był onieśmielony wkraczając w progi urządzonego z przepychem lokalu. Zaproszenie otworzyło mu drogę i bez zbędnych pytań został poprowadzony do loży zajmowanej przez młodą i całkiem atrakcyjną Katarinę Braun.

Przytaknął, gdy wymieniła jego imię, a po chwili zajął miejsce po drugiej stronie stołu. Kobieta przyglądała mu się badawczo, rozsiewając przy tym tyle wdzięku i czaru, że mogłaby zawrócić w głowie batalionowi mężczyzn.

W czasie posiłku rozmawiali o wszystkim i niczym. Frau Braun opowiadała anegdoty o odległych miastach i ludziach tam żyjących, narzekała na mało łaskawą ostanio pogodę, dzieliła się wrażeniami z degustacji nalepszych bretońskich win, na której miała okazję być przed kilkoma dniami, a także pytała Wolmara o studia w kolegium, o kolory magii i zdanie na temat pochodzenia magicznej energii, z której czerpali czarodzieje. Rozmówczyni była na tyle zajmująca, że Klein nawet nie byłby w stanie przypomnieć sobie, co w ogóle jadł w tym czasie. A może lepiej, że nie wiedział? Domyślał się, że żądna wciąż nowych wrażeń arystokracja gotowa była spożyć najdziwniejsze nawet stworzenie lub potrawę w imię rozrywki.

To był jednak tylko wstęp - zaraz po jedzeniu, kiedy służba uprzątnęła talerze i półmiski, w zamian przynosząc owoce, śmierdzące onucami ogra sery i wino w każdym kolorze, jaki Klein mógł sobie wyobrazić, Katarina zdradziła, że spotkanie z magistrem Bursztynowego Kolegium nie było spowodowane jedynie zachwytem, jaki niewątpliwie wzbudzał w przedstawicielkach płci niewieściej. Frau Braun była zainteresowana przygodami Wolmara i jego towarzyszy, od wydarzeń w Middenheim do ostatnich dni w Altdorfie.

Trzeba było przyznać, że misternie budowana wokół własnej osoby otoczka wspaniałego magistra sztuk magicznych prysła, wraz z pojawieniem się na gębie Wolmara nieudawanego zdumienia.
- Skąd o tym wszystkim wiesz? - wygęgał wreszcie, gdy tylko skołowaciały język mu na to pozwolił. Wymijające wzruszenie ramion i kilka znaczących spojrzeń nie podbudowały zaufania Wolmara wobec szlachcianki. Nie ulegało wątpliwości, że wie zdecydowanie za dużo. Przecież nikomu o tym nie rozpowiadali, a wysoko sytuowane osoby w Mieście Wilka i w stolicy z pewnością wolałyby, aby sprawa nie ujrzała światła dziennego. Zdrada arcykapłana Urlyka i wydarzenia związane z rytuałem zniszczenia sztyletu w Altdorfie z pewnością nie były czymś, czym decydenci mieliby ochotę się chwalić.

Być może sprawiła to gorąca kąpiel w towarzystwie nadobnej dziewki, na wspomnienie wdzięków której nowe spodnie w kroku jakoś przyciasne były, a powab rozmówczyni był jakby mniej nęcący. Może to zwalista sylwetka babo-chłopa, która to persona tak bardzo dała się we znaki w czasie podróży do Altdorfu, na koniec nasyłając nawet demona w liście. Dość, że w głowie czarodzieja rozbrzmiały alarmujące dzwonki. Czy była to kolejna kobieta, która zgubę chciała im naszykować? Czy może, tak jak czarodziej ognia Frugel, dla własnych korzyści i potęgi ręce na ostatnim artefakcie związanym z demonem położyć chciała?

Niedoczekanie twoje... - pomyślał czujny czarodziej i począł wylewać z siebie potok nic nie znaczących słów. Opowiadał o napaści zwierzoludzi na wiejskie sioło, o trudnym eksodusie zakończonym w pokrzepiającym cieniu murów Middenheim, o zamieszkach i zarazie, o zasadzkach stronników Chaosu na karawanę w drodze do stolicy i o ogromie kaiserowego miasta. Gdy przeszedł do utyskiwania na zapełniającą ulice ciżbę, złodziejstwo i nieustanny hałas... zamilkł, zauważając uważne spojrzenie, jakim mierzyła go Katarina Braun.

- Najwyraźniej pewne sprawy muszą pozostać okryte tajemnicą... - westchnęła teatralnie.

Klein podejrzewał, że czeka go chłodne pożegnanie, gdy tymczasem rozmówczyni zaproponowała jemu i jego towarzyszom wspólną podróż do Nuln.
- W tych niebezpiecznych czasach dama nie powinna podróżowac sama, czyż nie? - zapytała, na nowo próbując kusić spod woala długich rzęs. Dwadzieścia złotych monet i pokrycie kosztów podróży stanowiło dobrą podporę dla jej oferty.

Mimo wszystko Wolmar odmówił grzecznie twierdząc, że nigdzie się z Altorfu nie wybiera, gdyż ma kilka niedokończonych i przy tym nie cierpiących zwłoki spraw w Kolegium. Błysk rozbawienia w oczach Katariny nie pozwolił mu jednak sądzić, że uwierzyła w wymówkę.

- Kim była ta kobieta i skąd miała tyle informacji o ich poczynaniach? - zastanawiał się w drodze powrotnej ze spotkania, które zakończyło się chwilę później. Skrywane niezadowolenie Frau Braun powodowało niepokój u Wolmara - z drugiej strony cieszył się rychłym opuszczeniem śmierdzącego, pełnego ludzi i różnych odpadków miasta. Miał dosyć cywilizacji i tęsknił za sielanką pól i kojącym szumem lasów. Zdecydowanie tutaj nie pasował.

Po powrocie do gospody odmówił kolacji - jego żołądek wciąż był zajęty niedawnym posiłkiem - i położył się spać. Jego rzeczy były uszykowane do drogi, więc zamierzał ruszyć niezwłocznie po wczesnym śniadaniu, jak tylko otworzą miejskie bramy.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 04-09-2014, 23:35   #13
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Noc w gospodzie „Pod Ogarem i Lisem”, należała do tych, które Markus i Gaston mieli długo pamiętać. Nie skończyło się na jednym mocniejszym. Nie skończyło się na dwóch. Skończyło się, gdy Dieter i Gotfryd musieli zabrać nieprzytomnych towarzyszy i zawlec ich do izby, którą wynajęli. Wolmar zjawił się w zajeździe, gdy bibanci odsypiali w najlepsze ciężką noc...

Skacowani musieli wyruszyć w dalszą drogę, jak się okazało wcale nie daleką. Opactwo świętego Abelarda, według tego co mówił karczmarz, znajdowało się nie dalej jak siedem mil od gospody. Wystarczyło skręcić z głównego, carroburskiego traktu na zachód i podążać za drogą przez wzgórza. Opactwo zlokalizowane było na szczycie jednego z nich. Szynkarz potwierdził też informację, że klasztor został złupiony i zniszczony podczas Burzy Chaosu przez jakąś pomniejszą bandę zwierzoludzi. Ponoć niewiele tam zostało.


Zgodnie z tym, co powiedział karczmarz podążali drogą przez wzgórza. Wciąż padało i wiało, przez co podróż nie mogła zostać zaliczona do przyjemnych. W końcu zza wierzchołka kolejnego mijanego pagórka, wyłoniło się opactwo, a raczej jego ruiny otoczone rozwalonym murem. Ocalała tylko jedna z czterech wież, lecz i ona nosiła czarne ślady pożaru. Z głównego budynku ostała się jedna ściana. Do ruin prowadził łagodny, wijący się po zarośniętym brzozowym młodniakiem zboczu wzgórza podjazd. Kiedyś dostępu do środka broniła brama, ale teraz odrzwia leżały w błocie, a w jej miejscu ziała szeroka wyrwa.

Komitet powitalny składał się z kilkunastu czarnych ptaszysk, które zupełnie ignorując intruzów, dziobały w stercie kości zalegających w bramie.
 
xeper jest offline  
Stary 05-09-2014, 20:46   #14
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Popijawa z Gastonem w zajeździe udała się nad wyraz. Jak to zwykle bywa, do czasu.

- Na rany Sigmara. Ależ mnie sponiewierało. Niczym po zaliczonej sesji w Collegium Theologica w szlachetnym Midenheim - wystękał nad ranem biały jak duch Oppel, gdy kompani go wreszcie docucili.
- Wszystko mnie rwie, jakbym w nocy zabalował. A jestem prawie pewien, że skończyło się na jednym głębszym. Nie, Czarny? Byłeś przecie cały czas ze mną - Markus zerknął niepewnie na blade oblicze Zwarta.

Nie doczekawszy się odpowiedzi, chwiejnym krokiem dotarł do otwartego okna i zwymiotował wczorajszą wieczerzę.
Trwało to kapkę, ale gdy cyrulik skończył jego twarz nabrała błogiego wyrazu.

- No dobra, teraz jestem gotów do życia. Do klasztoru.


***

W drodze do spalonego monastyru Markus nabrał apetytu i humoru. Dobrał się do zakupionego w zajeździe prowiantu. Po chwili zakąszał czarną jak Negr z Arabii kaszanką i zagryzał chlebem. Z drewnianego skopka zapijał zaś sokiem z kapusty.

- Znacie to? - zabawiał żartami kamratów po drodze. - Kiedy pomidor traci cnotę?
- Kiedy się go pieprzy, ha, ha! Przedni dowcip, nie? Ha, ha


Dotarli wreszcie na miejsce, które nie napawało optymizmem. Kruki wysiadujące na bramie wyglądały jakby miały zamiar wykuć im oczy.
Oppel splunął odganiając złe moce. - Wiecie, co? - spytał wycierając usta rękawem użyczonego przez Kleina płaszcza . - Klasztor jest spalony, to skąd myśl, że coś znajdziemy? Tak tylko pytam. Bez defetyzmu. Ja się na pożarach nie znam, grotołazem nie jestem, ale macie jakiś plan, hę?
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 05-09-2014 o 21:00.
kymil jest offline  
Stary 05-09-2014, 22:05   #15
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wyjazd nieco się opóźnił.
Konieczność docucenia kompanów należało przedłożyć nad potrzebę w miarę szybkiego wyruszenia w drogę. A nie można ich było po prostu rzucić na wóz, by po drodze doszli do siebie, bowiem mogło się okazać, że po drodze ich pomoc mogła się przydać.
Na szczęście jednak żadne nieprzyjemne niespodzianki nie spotkały ich podczas podróży do opactwa.

Do tego, co z opactwa zostało.
Spalone zabudowania, osmalone resztki ścian, stos kości, przeszkadzający we wkroczeniu do środka. Jedynymi żywymi stworzeniami zdawały się być czarne kruki (czy inne skrzydlate paskudztwo), usiłujące - przynajmniej tak się zdawało Gotfrydowi - wyszukać wśród owych kości choćby kawałek czegoś zjadliwego.

- Każdy klasztor czy opactwo ma swoje podziemia, krypty - powiedział tonem znawcy, który zwiedził co najmniej setkę klasztorów.
 
Kerm jest offline  
Stary 07-09-2014, 08:56   #16
 
SyskaXIII's Avatar
 
Reputacja: 1 SyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnieSyskaXIII jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Idealne wyczucie czasu, nawet nie musiałem się dużo naszukać tej trójki. - Dieter powiedział pod nosem patrząc i widząc totalnie pijanych i hałaśliwych Markusa z Gastonem.

Gdy następnego dnia dotarli do opactwa, jego widok zasmucił jednak nie zdziwił kapłana. Był przygotowany na coś takiego. - Gotfryd ma rację, zazwyczaj zejścia są w okolicy ołtarza aby kapłan mógł się szybko ewakuować. rozejrzyjcie się dokładnie, tutaj musi coś być
 
__________________
"Widzieliście go ? Rycerz chędożony! Herbowy! trzy lwy w tarczy! Dwa srają, a trzeci warczy!"
SyskaXIII jest offline  
Stary 07-09-2014, 09:38   #17
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Nikt nie pytał Kleina o wczorajsze spotkanie, a on sam również nie wracał do tego tematu. Rad był, że wreszcie opuścili miasto i znów mogli cieszyć się wiejskim krajobrazem.

Wóz zatrzymał się nieopodal wyłamanej bramy. Wolmar zeskoczył na ziemię i poprzeciągał się nieco, by rozprostować kości. Rozejrzał się wokoło - wyglądało na to, że brama była jedyną drogą do środka.

Krytycznie przyjrzał się ptaszydłom - od czasu odwiedzin kurhanu, w którym znaleźli przeklęty czerep wszystko, co miało związek z demonem było dla niego co najmniej podejrzane. Chociażby te ptaszyska. Kto wie, co za plugastwo zrodziło te smoliście czarne paskudy?

Podniósł kamień i ważąc go chwilę w dłoni spoglądał na ptaki. Rzucił, nie celując w żadnego konkretnie - chciał je po prostu spłoszyć.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 08-09-2014, 23:02   #18
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Gorzałka była trunkiem w rzeczy samej, ulubionym przez samego boga Ranalda. Pierwsze ryzyko popełniał delikwent próbując trunku, gdyż wykrzywić go mogło tak że stawał się pośmiewiskiem wszystkich dookoła. Kolejny hazard czynił pijąc dalej, gdyż z łatwością mógł się zatracić w nie-umiarze i pamięć a także kontrolę nad ciałem utracić. Trzecim ryzykiem będącym niejako wynikiem dwóch poprzednich był kac prze-okrutny lub jego brak gdy łaska Ranalda spłynęła na wybrańca.

Gaston i Markus rzucili wyzwanie boskiemu trunkowi i sromotnie przegrali, wszystkie złe objawy na swe barki, a raczej głowy, przyjmując. Zwart po popijawie ledwie co słowo potrafił wymówić i często wtórował cyrulikowi w zwracaniu wieczornego posiłku. Dopiero szklanica wody ogórkowej wstrzymała żołądkowe rewolucje, jednak ogólne osłabienie i ból głowy utrzymał się jeszcze długo.

Podróż do ruin monastyru przebiegła spokojnie ale pogoda nie służyła kompanii.

- Piękna pogoda na zwiedzanie - Gaston gorzko skomentował padający deszcz - Załatwmy sprawę szybko i wracajmy do zajazdu.
 
Komtur jest offline  
Stary 09-09-2014, 00:01   #19
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Czarne ptaki z krakaniem i łoskotem skrzydeł zerwały się do lotu, spłoszone kamieniem ciśniętym przez Wolmara. Przez chwilę krążyły nad resztkami bramy, po czym jeden po drugim usiadły na zwieńczeniu zrujnowanego muru i z zaciekawieniem spoglądały w stronę wkraczających do opactwa intruzów.

Wewnątrz murów w bohaterów uderzył słodki odór rozkładających się ciał, zmieszany z smrodem spalenizny. Dziedziniec opactwa, kiedyś brukowany i płaski, był zryty kopytami, poplamiony ciemnymi, zaschniętymi śladami krwi. Wszędzie wokoło leżały ciała ludzi, zwierzoludzi oraz innych stworzeń, nierozpoznawalnych ze względu na zaawansowany rozkład i chmary much, żerujących na zwłokach. W ziemi dziedzińca wykopano też doły, w których żarzyły się resztki ognisk, cuchnące spalonym mięsem i tłuszczem.

Z całego opactwa ostały się tylko dwa budynki. Jednym z nich była poważnie uszkodzona kaplica Sigmara, w której zawaliła się część dachu. Drugim budynkiem, jaki oparł się zwierzoludziom była jedna z czterech wież. Na jej murze wymalowano krwią rysunki przedstawiające Sigmara w prześmiewczych pozach. Przez wyrwę w murze widać było zlokalizowaną na stoku nieco poniżej opactwa, drewnianą kostnicę i otaczający ją niewielki cmentarz.

Ruiny spowijała cisza, przerywana jedynie krakaniem ptaków, które znów zabrały się za dziobanie leżących w bramie trupów.
 
xeper jest offline  
Stary 09-09-2014, 10:21   #20
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W środku wszystko wyglądało równie mało optymistycznie, jak zewnątrz. Ruiny i tyle.

- Niewiele mamy do przeszukania - podsumował Gotfryd. - I proponowałbym zacząć od kaplicy. Może dach się zawalił, zanim wszystko zostało splądrowane. A nawet jeśli nie, to i tak jest pewna szansa, że do krypty nikt się nie dostał. Mogę się tam rozejrzeć - zaproponował. - Kto pójdzie ze mną, a kto zostanie tutaj, na straży? - spytał.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172