lastinn

lastinn (http://lastinn.info/)
-   Archiwum sesji z działu Warhammer (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/)
-   -   [WH II ed] Kuźnie Nuln (http://lastinn.info/archiwum-sesji-z-dzialu-warhammer/14517-wh-ii-ed-kuznie-nuln.html)

Kerm 30-04-2016 22:11

Czy inżynier miał rację, i chodziło tylko o kompromitację, czy też mogło ktoś miał jakieś bardziej mroczne plany - tego Gotfryd nie wiedział. Ale cokolwiek ktokolwiek knuł, warto było temu komuś przeszkodzić. No i dowiedzieć się, kto za tym stoi.
Nie mówiąc o tym, że sto sztuk złota piechotą nie chodziło.

- Zgoda - powiedział, wyciągając rękę, by potwierdzić umowę. - Zjawimy się przy tej kuźni, odpowiednio wyposażeni w różne pomoce.
- Jeszcze jedno pytanie... Czy można te zmiany usunąć? Zrobić wszystko tak, jak było na początku?

xeper 01-05-2016 14:11

- Zmiany nie są duże - bez zastanowienia odpowiedział inżynier. - Ich usunięcie nie stanowi najmniejszego problemu. Trzeba tylko dysponować odrobiną czasu i oryginalnymi częściami. A tych raczej w magazynie nie brakuje. Sam mam zamiar zająć się naprawą, jak tylko sprawa z tajemniczymi gośćmi zostanie załatwiona. Nie chciałbym naprawić wszystkiego, tylko po to, żeby następnej nocy ktoś coś znowu popsuł.

Gob1in 01-05-2016 20:00

- Jeszcze jedno. - Klein wtrącił się do rozmowy. - Dobrze znacie Herr Vogta, inżyniera, którego odsunięto od pracy przy armacie? Czy sądzicie, że mógłby mieć coś wspólnego z tym, żeby celowo uszkodzić działo i wykazać w ten sposób rzekomy błąd, czyli odsunięcie jego osoby od prac przy projekcie?

- I przy tej okazji pozwolę sobie spytać co też sądzicie na temat nowego inżyniera odpowiedzialnego za projekt, czyli Herr Gauspara-Liebowitza? Musi być trudno kontynuować prace przy tak skomplikowanym projekcie... - celowo nie dokończył czekając, aby to ich rozmówca pociągnął temat dalej.

Komtur 01-05-2016 22:55

Gaston nie odzywał się za wiele, ciągle miał wrażenie, że wróg kimkolwiek jest, ma przewagę kilku ruchów nad nimi. Szczęściem inżynier przyniósł te rewelacje z działem prosto do nich. Był to jakiś konkretny trop i należało go dokładnie zbadać. Łowca nagród zastanawiał się teraz czy przyjdzie im się zmoczyć w kanałach. W świetle tego co działo się w dzielnicy portowej, wycieczka w takie miejsce nie wróżyła nic dobrego, no chyba że uda się dopaść któregoś ze złoczyńców i ten wyśpiewa dokładnie kryjówkę reszty. Trzeba się będzie zaopatrzyć w sidła, a nóż któryś z domorosłych inżynierów się złapie. Trudno jest uciekać człowiekowi gdy żelazne zęby wbiją mu się w nogę.

xeper 03-05-2016 14:05

- Vogt był jednym z współtwórców projektu Magnusa. Miałem zaszczyt bezpośrednio mu podlegać - z dumą odpowiedział Franz. - Uważał armatę za dzieło swojego życia, nie sądzicie chyba, że mógłby coś takiego zniszczyć? Nie! To niemożliwe. Nie posunąłby się do takiego kroku!

- A wiecie, że Fredericka von Gauspar-Liebowitza nazywają Gogusiem? - zaśmiał się z pogardą. Już było wiadomo co o nim sądzi. - Jest nadzorcą projektu, ale nie ma o nim pojęcia. Dyplom Akademii sobie kupił albo załatwiła mu go Elektorka. No ale dość o tym... - inżynier szybko uciął temat, uznając że chyba powiedział zbyt wiele. - Jesteśmy umówieni. Bywajcie.

xeper 04-05-2016 21:23

Nie minęło wiele czasu, a awanturnicy musieli ruszyć na umówione z inżynierem spotkanie. Zaopatrzyli się po drodze w kilka drewnianych skrzyń i wytargowany za niecałą koronę od jakiegoś parobka dwukołowy wózek. Przy dobrych chęciach można by ich wziąć za najemnych tragarzy lub bardziej za grupkę przemytników...

Kuźnia Eiselmanna dymiła pełną mocą swoich sześciu mechanicznych palenisk. Od budynku rozchodził się wyraźnie wyczuwalny żar, a powietrze aż drgało od gorąca. Okolica rozbrzmiewała ogłuszającym hukiem parowych młotów nieustannie kujących żelazo. Franz już czekał. Otulony w szary płaszcz wyglądał jak konspirator z teatralnych przedstawień Kurta Wittgensteina, czyli doskonale wpasowywał się do reszty kompanii.

- Chodźmy – dramatycznym gestem nakazał podążanie za sobą i skręcił z głównej ulicy w jakąś boczną alejkę. – Pewnie dziwicie się, że nie idziemy do hal produkcyjnych Wyższej Szkoły Inżynierii. Spokojnie, Magnusa składamy gdzie indziej. Zaraz będziemy na miejscu.

Magazyn okazał się być ogromnym budynkiem, rozciągającym się na kilka przecznic. Zbudowano go z drewna i kamiennych bloków, które tworzyły lite ściany. Jedyne okna znajdowały się w lekko spadzistym dachu. Franz porozmawiał z dozorcą pilnującym niewielkiej furty, znajdującej się z boku budynku. Cieć podejrzliwym okiem spojrzał na nowo przybyłych, ale po zapewnieniach inżyniera co do ich intencji w końcu umożliwił wejście.

Na środku magazynu stało olbrzymie, długolufowe działo. Poza gigantycznymi rozmiarami nie różniło się szczególnie od typowych imperialnych armat. Jak wyjaśnił Franz, geniusz tego projektu tkwił w nowym typie amunicji. Sylwetę armaty spowijała plątanina sznurów, lin i łańcuchów poprzypinanych do dźwigów i kratownic. Wokół działa uwijało się kilku pracowników, którzy pieczołowicie polerowali zdobienia i misterne frezy na lufie.

- To tutaj – Gibrecke poprowadził bohaterów wzdłuż ściany do bocznego korytarza, wiodącego do fabrycznych latryn. Mniej więcej w połowie długości korytarza znajdował się właz studzienki, obecnie uchylony. – Nikt niczego nie ruszał. Tak to znalazłem.

Zasuwa zabezpieczająca właz została wyłamana. Na drugim szczeblu drabinki wiodącej wgłąb cuchnącego, czarnego szybu zawieszony był kawałek czerwonawego materiału.

Kerm 07-05-2016 11:30

Jeśli wszystko idzie, jak po maśle, to wniosek jest tylko jeden - należy zacząć się dokładnie rozglądać na wszystkie strony, bo rzeczą jest jasną, że za chwilę coś pójdzie źle.

- Dlaczego Magnus jest składany właśnie tutaj? - spytał Gotfryd, z podziwem spoglądając na wielkie działo. - Gdzie indziej się nie mieści? Czy nie prościej byłoby go montować w Wyższej Szkole Inżynierii?

Potem podszedł do miejsca, gdzie znajdowało się przejście wiodące z magazynu do kanałów i spróbował ocenić, czy zasuwę wyłamano idąc z kanałów, czy też zrobił to ktoś, kto znajdował się w magazynie.
Pochylił się i wyciągnął kawałek materiału, pozostawiony tam - zapewne - przez jednego z uciekających sprawców. Rodzaj i jakość materiału mogłyby może coś komuś powiedzieć. A gdyby znaleziono ubranie, do którego ten strzęp by pasował - to już by był pełen sukces.
Schowawszy materiał odwrócił się do Franza.

- Czy można ustawić, niedaleko tego wejścia, jakąś ciężką skrzynię? - zaproponował. - Może by się dało w ten sposób uniemożliwić intruzom szybką ucieczkę?

Gob1in 12-05-2016 01:21

Wyglądało na to, że inżynier dobrze wspominał prowadzącego projekt Vogta, a niezbyt przepadał za aktualnym przełożonym. Czy Vogt mógł być zamieszany w sabotaż prac w zemście za odsunięcie od projektu? Niewykluczone, bo motyw miał przedni, aczkolwiek jego były podwładny nie wierzył w taką możliwość. Tym bardziej, że Gibrecke oceniał, że wprowadzone zmiany nie powinny spowodować wypadku, a raczej ośmieszyć i skompromitować hrabinę oraz konstruktorów.

A może to poszukiwany przez nich syn Vogta majstruje przy Magnusie chcąc zemścić się za poniżenie ojca, a przy okazji realizuje jakiś niecny plan demona, który go opętał po odnalezieniu kielicha? To również było całkiem prawdopodobne.

Wolmar był przekonany co do związku młodszego Vogta ze sprawą działa - nie wierzył, że to przypadek sprawił, że wokół projektu jego ojca zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Jeśli z armaty zamierzano strzelać na wiwat, to zmiany w konstrukcji działa mogły zagrażać życiu postronnych osób, a najpewniej uczestników balu wydawanego przez hrabinę. Pasowało to do służącego Khorneowi demona jak ulał, a przeczucia inżyniera co do nieszkodliwości działa w obecnej postaci mogły być błędne albo, co gorsza, świadomie wprowadzał ich w błąd.

Był to właśnie ten jeden szkopuł, jaki martwił Kleina. Złoto. Sto karli w złocie było poważną sumą, za którą wielu mniej uczciwych mieszkańców tego miasta zabiłoby bez wahania. Skąd u jednego z inżynierów biorących udział w pracach przy dziale takie bogactwo, co więcej - bogactwo, z którym bez większych skrupułów chciał się podzielić z nieznanymi sobie osobami. Żadnego targowania, ani próby załatwienia sprawy niższym kosztem.

To nie było coś, czego mógłby się spodziewać po kimś takim jak Herr Gibrecke i dlatego podzielił się swoimi podejrzeniami z Gastonem i Gotfrydem.
- Spodziewajmy się kłopotów - tak na wszelki wypadek. - Ostrzegł towarzyszy.

Na miejscu mieli okazję zerknąć na kolubrynę nazwaną, dla krotochwili najpewniej, Magnusem. Robiło toto wrażenie choćby i obserwator nie miał pojęcia, po co te wszystkie łańcuchy, liny, kółka zębate i inny złom. W miejscu, gdzie mieli czmychnąć rzekomi sabotażyści ziała ciemna dziura, cuchnąca nie lepiej, niż pobliskie latryny dla pracowników, aczkolwiek był tam również strzęp materiału, który mógł pochodzić z ubrania jednego ze wspomnianych spiskowców.

Gaston z Gotfrydem zaczęli snuć plany zasadzenia się przy włazie do kanałów, ale Wolmar nie był przekonany, że spiskowcy w ogóle wrócą.
- Równie dobrze możemy tu czekać w nieskończoność. - Powiedział. - Zróbmy tak, aby się przekonać, ale jeśli nikt się nie pojawi to trzeba będzie ich poszukać... - tu wymownie, choć z widoczną odrazą wskazał na cuchnący otwór.

Oczekiwanie na konspiratorów spędził powtarzając w myślach słowa zaklęć, które mogły okazać się przydatne przy próbie ich ujęcia. Słowa mocy i splecione wiatry magii pozwalały kogoś uśpić na kilka chwil, spowodować, żeby ofiara wypuściła broń z ręki, wytworzyć nagły hałas, czy nawet ukierunkować moc w formę pocisku mknącego niechybnie do celu. Kto wie, co mogło okazać się przydatne?

Komtur 14-05-2016 18:53

- Porozkładam sidła wokół działa i przykryję je jakimiś szmatami, więc uważajcie - ostrzegł towarzyszy Gaston i zabrał się za robotę. Potem pomógł Gotfrydowi przesunąć odpowiedni pakunek w pobliżu wylotu kanału i dalej nie pozostało nic i innego jak tylko czekać. Łowca nagród napiął kuszę i schował się tak by mieć w zasięgu ukradkowe wejście bandziorów i kolubrynę.

xeper 23-05-2016 22:57

- Magnusa składamy tutaj, bo ta lokalizacja umożliwia szybkie i bezproblemowe załadowanie go na specjalnie przygotowaną do transportu barkę. W przypadku Akademii byłoby to nieco uciążliwe – wyjaśnił Gibrecke, oglądając przygotowania awanturników. – Czy może być tamta skrzynia narzędziowa? – spytał, wskazując na okuty masywny kufer zaopatrzony w niewielkie kółka i dźwignię hamulca.

Pęknięta zasuwa znajdowała się na powierzchni włazu, a więc siłą rzeczy klapę musiano otworzyć z magazynu. Skrzynia stanęła na ustalonym miejscu, blokując możliwość swobodnego przejścia korytarzem. W newralgicznych punktach magazynu Gaston porozstawiał zdobyte wcześniej wnyki. Chcąc, nie chcąc musiał o ich lokalizacji poinformować wciąż pracujących robotników – cały czas wokół działa kręciło się kilku z nich.

A potem nie pozostało nic więcej jak czekać. Mijały kolejne godziny, odliczane przez regularne bicie mechanicznego dzwonu na jednej z wież Akademii, a w magazynie nic się nie działo. Ostatni robotnicy zostawili narzędzia i poszli do domów. Franz Gibrecke drzemał pod ścianą. Gdy się obudził, przetarł rękami oczy i powiódł nieprzytomnym wzrokiem dookoła.

- Uch – ziewnął i wymownie wskazał na dziurę w podłodze. – Zdrzemnąłem się... Wygląda na to, że nie przyjdą tej nocy. Nie pozostaje wam nic innego, jak samemu ich poszukać...


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:12.

Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172