Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-08-2014, 22:50   #1
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Księstwa Graniczne: Steigerwald

It began as a mistake.

Plan był prosty – karawana z towarami i świeżo schwytanymi niewolnikami miała odbyć sprawdzoną trasę do państewka pod jurysdykcją byłego imperialnego oficera (albo – dobitniej rzecz ujmując – imperialnego zbiega) - do Kirchheimbolanden.

Okazało się jednak, że z handlu nici. Poddani samozwańczego Grafa - Daniela Rappa - zbuntowali się i zajęli stolicę księstwa (legendarną twierdzę tutejszych ziem zarazem – „Gród Olbrzymów”), przez ludzi nazywany Riesenburgiem, a przez krasnoludy twierdzą Karak Gulm. Przewrót, a raczej krwawa rewolucja, wybuchła zaraz po zrównaniu z ziemią trzech wiosek przez groźne plemię zielonoskórych zwane Yaadbam Kharz. Nie spłonęłyby, gdyby Graf Daniel Rapp zapewnił im jakąkolwiek ochronę... Obalony władca i garstka jeszcze lojalnych żołnierzy prawdopodobnie skryli się w leżącej blisko bagien wiosce Hassloch - albo już dawno nie żyją.

Riesenburg, z wypisanymi na wrotach hasłami obiecującymi nowy porządek, to ostatnie miejsce, które byłoby zainteresowane niewolnictwem (chyba że mówimy o jego obalaniu). Z kolei wrócenie z pustymi rękoma do księstwa Wallerfangen poskutkowałoby śmiercią ekonomiczną (i pewnie polityczną) dla Guentera Zahna, władcy owych ziem.

Jedynym rozwiązaniem była dalsza podróż przez tereny, które dla ludności Kirchheimbolanden są końcem znanego świata. Steigerwald – „Las Górników”, ochrzczony tą nazwą z powodu zdradzieckiego, górzystego terenu, oddziela ziemię Kirchheimbolanden od terenów małych, wyizolowanych i w dużej mierze samowystarczalnych gospodarczo księstewek, leżących tuż pod szczytami Gór Krańca Świata i – co gorsza – nieopodal Pustkowii.

Przystanek w Nonnweiler pozwolił karawanie odpocząć i uzupełnić zapasy, co mogło napełnić jej uczestników wiarą w powodzenie ryzykownego przedsięwzięcia, jednak nadal nie rozwiązywało problemów związanych z brakami w ludziach. Skąd wziąć doświadczonych przewodników, zwiadowców i zbrojnych w zabitej dechami Nonnweiler? Karawana była przygotowana na krótką podróż – wszyscy starzy wyjadacze podróżujący do Gór Krańca Świata i z powrotem zostali w Wallerfangen.

Pierwszy dzień ekspedycji upłynął bez poważniejszych problemów, przynajmniej jeśli chodzi o czysto przyziemną, techniczną stronę wyprawy. Bo kto z obecnych nie miał chwili zwątpienia? Począwszy od przywódcy karawany z fałszywym Dem Mutigen gehrt die Welt wymalowanym na czole, do korowodu skutych niewolników, którzy pewnie woleliby godną współczucia, ale chociaż przewidywalną dolę niewolnika w kopalniach Riesenburga niż niekończącą się tułaczkę w kajdanach, bez jakiejkolwiek możliwości obrony przed Nieznanym, przypominającym o swojej obecności przez cieniste sylwetki na horyzoncie i dziesiątki obserwujących par oczu.

Steigerwald od pierwszych drzew hojnie otaczał karawanę gęstą mgłą, tylko utrudniającą nawigację po zróżnicowanych terenach wielkiego lasu. Wąskie szlaki zmuszały nieraz do podróżowania muł za mułem, co tylko mogło ułatwić wszędobylskiemu zagrożeniu odłączenie kilku owieczek od stada. Warunki pogodowe ulegały zmianom w najmniej spodziewanych momentach, a jedynym nieodłącznym towarzyszem podróżników była mgła.

I wtedy, po trzech dniach, pozwoliliście sobie na tę szczyptę nieostrożności, która w innych sytuacjach przesądza o wynikach wielkich bitew, czy to zbrojnych, czy szachowych, czy też słownych...

Pogoda dopisywała. Jako oddział zwiadowczy (zorganizowany impromptu) wysunęliście się za daleko, lekceważąc mgłę, która ni stąd ni zowąd zgęstniała, jak śmietana. Błądząc po omacku zlokalizowaliście zgubę.

Po drugiej stronie lustra.

Nieznane wita w Steigerwaldzie.



Muzyka: Mussorgsky - Pictures at an Exhibition - XII. Catacombs - YouTube

A może to tylko zły sen?

Ukryta na niewielkim, zarośniętym wzniesieniu zbieranina lunatyków śledziła rozgrywającą się makabrę niczym widownia jednego z tych legendarnych, zakazanych teatrów, odbywających się w Mordheim, jeszcze przed uderzeniem komety.

Po drugiej stronie krzywego zwierciadła świat zamieszkały był przez odlane z nieziemskich pierwiastków dziwadła. Mgła, z której owe stworzenia wypływały i ponownie się w niej zatapiały - jak ryby w wodzie – potęgowała uczucie błądzenia po labiryncie zrodzonym w snach szaleńca.

Pozbawione wyrazu, jajowate ślepia kontrastowały z kolorowymi, końsko-jaszczurzymi łbami. W powietrzu falowały ogony skorpionów, gotowe do zadawania śmiercionośnych ukłuć. Kojący śpiew i słodkich zapach perfum ogłupiały niczym dzbany czarciego wina. Stukot krabich szczypiec i końskich kopyt tworzył złowieszczą polirytmię, do której tańczył korowód niewolników, cofający się - krok po kroku, takt po takcie – do krawędzi przepaści.

Krąg się zacieśniał. Grunt pod nogami kończył. Jedna z kobiet zachwiała się i osunęła z półki skalnej, wywołując efekt domina – cały szereg bezradnych kukiełek zsunął się w przepaść. Krzyk roznosił się jeszcze chwilę po zniknięciu nieszczęśników we mgle.

Na scenie pojawił się widocznie niezadowolony z obrotu spraw młody dandys, wycięty wprost z altdorfskiego balu Dorian Starego Świata. Przystąpił na białym rumaku, pstryknął palcami i w ułamku sekundy abominacje zniknęły, a piekielny kapellmeister zawrócił w głąb terenu.

Drugiemu łańcuchowi niewolników, stojącemu nieco dalej, Ranald sprzyjał jeszcze mniej. Karłowaty satyr z tysiącem wystających z całego ciała języków lustrował każdego niewolnika z osobna, jak zwierzę na handel. Na widok co bardziej dorodnych okazów cały pokrywał się glutowatą śliną. Najbardziej zainteresował go młody góral, jeszcze do niedawna dzielny rozbójnik. Upatrzonego nieszczęśnika poklepywał w umięśniony tyłek, pewnie fantazjując i snując przyszłe zamiary co do jego ciała.

Jednemu z niewolników poderżnięto gardło. Katem była zupełnie naga kobieta o białej jak śmietana skórze, pokrytej gęstą siecią niezidentyfikowanych wzorów, które emanowały pastelowo-fioletowym światłem. Zanim nastąpiła egzekucja, usta oprawczyni i skazańca złączyły się w pocałunku. Uginające się pod ciężarem zdobionych branzolet wątłe ramię zadało śmiertelny cios. Krew trysnęła na osiem modelowych piersi. Okrutnica pociągnęła palcem po jędrnym ciele, smakując szkarłatnego płynu. Odeszła, uciekając od nasilającej się aury strachu i podniecenia. Przechadzała się między trupami i żywymi z elegancją dworskiej damy i marzycielskością małej dziewczynki.

Błogość malująca się na posągowej twarzy kontrastowała z przerażonymi grymasami jeńców, których w nieznane zaczęły prowadzić potwory trudne do opisania i sklasyfikowania. Pozbawione jakiejkolwiek logiki, wszelkie możliwe kombinacje ludzi i zwierząt były tylko przedsionkiem piekła. Połączenie metalowych kończyn, śluzowatej konsystencji i skrzydeł motyla czy też pozbawiona korpusu głowa wykonana z przezroczystego kryształu, w której przy każdym ruchu przelewała się niezidentyfikowana, różnobarwna ciecz, zmuszały do zadawania sobie pytań, na które nikt nie znał odpowiedzi.

Wszelki opór musiał zostać już dawno stłumiony. Zwłoki poległych strażników pewnie ukryła mgła. Dobra dziesiątka - jak nie więcej - złożyła broń. Reszta pewnie wolała wybrać samobójczą śmierć, rzucając się w przepaść. A może komuś udało się uciec?

Z karawany również mało co zostało. Towary porabowane. Muły, które nie spadły w przepaść ani nie zdążyły uciec w las, stały się pożywieniem dla wygłodniałych plugastw.

Błądząc wzrokiem po groteskowym cyrku zwiadowcy (przymusowo zwolnieni ze służby) zlokalizowali coś, co wprawiło w osłupienie bardziej niż kreatury, których widok ich świadomość zaczęła powoli akceptować. Przywódca karawany – Eugen Holdinghausen – stał, rozmawiając z pięknisiem, a wraz z nim jego nieodłączna sześciosobowa świta. Cała grupka zdawała się zachowywać stoicki spokój. Mowa ciał wskazywała, że czują się w swoim towarzystwie zupełnie swobodnie, jak paczka starych kumpli przy knajpianym stole. Pojawiła się kobieta – ta sama, która poderżnęła gardło niewolnikowi – tuląc się do strojnisia. Ktoś musiał opowiedzieć żart - scenę zapełnił gromki śmiech grupy.

Aktorzy Steigerwald Theater – bezczelnie, bo bez pokłonu w stronę publiczności - wymaszerowali na południe.

Kurtyna opadła.

Sam środek Steigerwaldu. Zarówno do Nonnweiler jak i do wchodnich księstw, zbiorowo zwanych Gorączką Złota, trzy dni drogi, przy założeniu dobrej pogody i nie zgubieniu się. W takiej sytuacji brak mapy trudniej przeżyć niż brak zapłaty... Na północy podobno leżą góry, w które mało kto z Kirchheimbolanden czy Wallerfangen się zapuszcza. Na południowym wschodzie rozciąga się daleki las, a południowy zachód to teren niemal mityczny, zwany przez miejscowych Geheultfang. Nie widzieliście osoby, która nie wypowiadałaby tej nazwy z nabożnym lękiem.

Mimo nienaturalnej ciszy dookoła, w głowach kołatały się myśli głośniejsze niż wyjące wiatry południowych Pustkowii.

Stanąć do walki ze złem?

Cieszyć się ocalonym życiem i uciekać?

Kim tak naprawdę jest Eugen Holdinghausen?

Jakie tajemnice skrywa umysł Doriana?

Jak daleko sięgają szpony mrocznych sił?

Lecz jedno jest pewne.

Gdzieś w tych lasach bije serce ciemności, które już wkrótce będzie pompować krew niewinnych w obce, demoniczne światy...


1 PO. Jesteś trochę roztargniony. Nie wiesz, co dalej robić. Najchętniej byś się napił.




1 PO. Wszystkie wydarzenia w Twoim życiu, zarówno pozytywne jak i negatywne wydają się tworzyć logiczny ciąg. Coraz bardziej zaczynasz zastanawiać się nad swoją przeszłością.




1 PO. Kim był Eugen? Co tam Eugen... Kim są osoby, z którymi podróżujesz? Może też skrywają jakieś mroczne sekrety?




Chaotyczna tęcza kolorów Dhar niemalże Cię oślepiła. Emanację magii odbierasz jako pozornie nieskładną, ale wewnętrznie skomplikowaną harmonicznie, wielogłosową muzykę mikrotonalną. Zupełnie tak, jakby wokół głowy Doriana unosił się chór improwizujących muezinów. Ponadto, zaciekawia Cię fakt, że emanacja magii nie skupia się wokół czarnoksiężnika, tylko tworzy ścieżkę (którą siły Chaosu teraz podążają). Spotkałeś się z czymś takim tylko w wypadku co bardziej obeznanych w arkanach magii czarodziejów Tradycji Cienia, którzy potrafili tworzyć swoje iluzje i sterować nimi z dużych odległości. Jesteś jednak pewien, że czarnoksiężnik to najprawdziwsza osoba, a nie złudzenie.

 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 22-09-2014 o 09:00.
Lord Cluttermonkey jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172