|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
01-11-2014, 12:32 | #21 |
Reputacja: 1 | Adrenalina w końcu zaczęła wypierać tępy ból. Werner wstał z ziemi i podbiegł do pierwszego szerszego drzewa za którym przykucnął.Dobył miecza zakładając, że jeśli zaatakował ich goblin to musi mieć w okolicy towarzyszy w znacznej liczbie, zresztą ślady przy płaszczu wskazywały na znacznie większą liczbę napastników. Przywykł do nagłych potyczek , wielokrotnie był napadany przez bandytów , gobliny czy inne istoty na szlaku. Powoli lustrował od lewej do prawej przedpole szukając zamaskowanych przeciwników. |
01-11-2014, 13:02 | #22 |
Reputacja: 1 | Gobliny. Szkodniki lasów, utrapienie gajowych. Przed pojedynczym goblinem córka karczmarza nie umykałaby - każdy mieszkaniec imperium wiedział, że są słabe, głupie i tchórzliwe, nie groźniejsze niż dwunastolatek z nożem. Ale gobliny zawsze były w grupie, Gdy zebrały się bandę - ze szkodników stawały się zagrożeniem, odpowiedzialne za niejedną spaloną farmę lub zaginiony patrol. I co gorsza, często stanowiły forpocztę (i przekąskę) dużo groźniejszych braci w zieleni - orków. Goblin umknął skrzecząc, a las wokół na wasze oczekiwanie odpowiedział leśną ciszą - delikatnym szumem drzew i powoli znów odzywającym się ćwierkaniem ptaków. Poszedł na mokradła, uświadomił sobie drwal, przypominając sobie o niebezpiecznym skrócie do "Leśnych Ludzi". Ale niekoniecznie niebezpiecznym dla zielonego pętaka ważącego trzecią część człowieka.
__________________ Bez podpisu. |
01-11-2014, 21:01 | #23 |
Reputacja: 1 | - Jakub, na ziemię! Padnij bydlaku! Zdechł niedźwiedź! - Witalis dość szybko zareagował na strzałę. Kiedy już udało mu się obalić niedźwiedzia na ziemię, schował się za nim i nerwowo rozglądał. Zielone kurduple zawsze budziły jego obrzydzenie a fakt, że do niego strzelano sprawił, że urażona duma krwią zasnuła oczy, w kamień zwarła dłoń. -Jak to tak, strzelać do artysty?! |
02-11-2014, 00:59 | #24 |
Reputacja: 1 | - Dobra, chyba zwiał. - powiedział Sven wstając. - Mam nadzieję że nie musimy za nim iść? Gdzie ta droga do tych zielonych ludków prowadzi? zapytał Siegfrieda Sven wyciągnął swój buzdygan zza pasa i postanowił iść teraz nie tylko wraz z długim drewnianym kijem ale również z ciężką bronią w drugiej ręce. |
02-11-2014, 12:36 | #25 |
Reputacja: 1 | Werner zdecydował wykorzystać chwile spokoju aby wyciągnąć strzale z obojczyka, po wyjęciu natychmiast poczuł piorunujący ból. Przeczyścił ranę wodą z manierki a następnie porwał koc , aby zrobić improwizowany opatrunek. Po opatrzeniu rany wrócił do reszty drużyny. |
03-11-2014, 21:41 | #26 |
Reputacja: 1 | Siegried był w szoku. Nigdy nie widział żadnej walki, poza kilkoma karczemnymi burdami od których wola się trzymać z daleka i doszedł do wniosku, że noże to się krwawo skończyć, więc na pytanie odpowiedział: -Przez bagna moglibyśmy dojść najszybciej, ale nawet gdyby nie było goblinów mielibyśmy ciężko z niedźwiedziem, wiec mogę was poprowadzić dookoła.
__________________ Przemierzcie góry Irrana i malownicze wzgórza Glanborielle jako Pasterze z Carcassonne. |
04-11-2014, 23:32 | #27 |
Reputacja: 1 | - Gdybym tylko miał go w zasięgu! - Francksen odłożył kuszę. - Wystarczy, że na chwilę spuści się was z oczu i od razu pakujecie się w pułapki jak króliki.
__________________ [D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: wolny czas [Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: wolny czas Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 29-12-2014 o 12:42. |
06-11-2014, 08:56 | #28 |
Reputacja: 1 | 16 Czasu zbiorów, dziesiąty rok panowania cesarza Luitpolda, wczesne popołudnie. Ruiny Leśnych Ludzi, Obóz "Obgryzaczy Rutgiera" Sceneria: Ruiny na leśnej polanie. Bogata, pachnąca trawa podeptana nogami, gałęzie oparte o kamienne ściany tworzą improwizowane szałasy. Jeden połatany namiot, najpewniej ukradziony jakiemuś rycerzowi stoi w środku. Na środku obozu stoi ognisko, nad którym opieka się sztuka mięsa. Dwa doły z trudem wykopane w ziemi, przykryte kratą. Wszechobecny zapach kału i uryny. Osoby: Półork Rutgier, Jego gobliny: Stefan, Pablo, Hans, Milos i Teofil, głosy z więziennych jam. Rutgier wyszedł z namiotu i wciągnął w nozdrza zapach pieczystego. No i kto powiedział, że jak się jest półkrwi zielonym, to nie może sobie życia ułożyć? Ha! Rutgier teraz już wiedział, że ucieczka za gówniarza z rodzinnej wsi, gdzie był wyszydzany, bity i pewnie nie dożyłby wieku dojrzałego. A to że porwały go gobliny? Szybko dostrzegły że on swój, mową ojca-gwałciciela mówił od urodzenia, wrodzoną miał. Dogadali się raz-dwa. Sprytny po ludzkiej matce Rutgier zaraz skaptował sobie pomocników. Trzymając się z dala od brutalnych i nieobliczalnych orków, Szef Rutgier i banda jego zielonych gobasów, którym nadał ludzkie imiona łupiły mądrze i chodzili syci. Ba - goblinom nawet urosły brzuchy! Nic dziwnego że czciły szefa jak Boga. A teraz było ku jeszcze lepszemu. Jamy z jeńcami dawały możliwości o jakich się nie śniło! Rutgier przerwał rozmyślania i zobaczył jak Milos wpada do obozu, wrzeszcząc - Człowieki! Człowieki iść tu! Z szałasów wyszli pozostali Obdzieracze. Rutgier zaś spytał zielonego, który pospiesznie wkładał spodnie i kamizelkę, wcześniej zrobioną pewnie dla jakiegoś dzieciaka. - Ilu? - Wieladużo! - goblin Milos wyciągnął rękę i odgiął sześć palców - tyla! Rutgier lubił cywilizowane otoczenie, a to oznaczało ubrania, tak też wytresował swoje gobliny. Nie raz i nie dwa to się przydało, bo przekonał przypadkowo napotkanych strażników dróg, że to cyrkowe... tym razem chyba to nie przejdzie. - No nic, to chyba ich przywitamy. - Ja nie dzielić mięsa! I nie chcieć człowiek w szałas! Miejsce człowiek - w nora! - oburzył się goblin Stefan. - Zabijemy ich, idioto! - Aaaa chyba że tak - odparował zielony kłótnik, a pozostali mądrze pokiwali głowami. Milę dalej, droga naookoło bagien Sceneria: Las bukowy, poszycie gęstsze niż w poprzedniej scenie - zwykle paprocie i inne zarośla po kolana, czasem i po pierś. Odległy szum wody, czasami czuć zapach pobliskiego trzęsawiska. Potem - dość rwący leśny potok ze śliską kłodą przerzuconą przez niego i polana z drugiej strony potoku. Osoby: Bohaterowie, odległe głosy łosia, echo, potem niebezpieczeństwo wiszące w powietrzu i odległy krzyk. Drużyna szła gęsiego, gdyż tu ścieżka była wąska i mocno zakrzaczona. opatrzone prowizorycznie ramię Wernera powoli przestawało krwawić, a ból zmienił się z ostrego w tępy. Prowadzący Siegfried ostrożnie stawiał stopy, mimo że latem ścieżka nie była podmokła. Za nim szedł "Baryła" Franksen, z naładowaną kuszą. Potem Werner, Sven z buzdyganem w ręku, rozglądający się po krzakach, pochód zaś zamykał Witalis ze swoim miśkiem. Las gęstniał z każdym krokiem, robił się coraz ciemniejszy i bardziej groźny. Dróżka skończyła się, a właściwie zaraz miała się skończyć - trzeba było jeszcze przejść powalonym pniem nad strumieniem i wyjść na polanę Leśnych ludzi... tyle że Arno złapał Siegfrieda za kark, gdy ten stawiał nogę na prowizorycznym moście. - Stój - rzekł mu krótko. - Zgadzam się. Czuję niebezpieczeństwo. A nauczyłem się ufać tym odczuciom - zgodził się niedoszły alchemik - czekaj drwalu... Z drugiej strony strumienia na zboczu pagórka stały posągi, dziesiątki posągów. Były nieruchome, nie zwiastowały niebezpieczeństwa. Leśni ludzie... Rzeczywiście dziwne były te posągi, ale z drugiej strony... to tylko posągi. Zagrożenie, które dla Svena i Arno wisiało w powietrzu było bliskie, realne. Stanęli wszyscy, przycupnęli, a powiew wiatru z daleka przywiał zapach pieczystego i gówna, a miś stanął na obu łapach. Nagle z daleka usłyszeliście krzyk! Ludzki krzyk!
__________________ Bez podpisu. |
10-11-2014, 22:06 | #29 |
Reputacja: 1 | Witalis z niedźwiedziem szli na końcu. Od pewnego czasu z ich brzuchów zaczęły wydobywać się niepokojące dźwięki. Trochę jakby wilcze wycie, ale tak, jakby ten wilk był pod wodą? Teraz, kiedy dotarł do nich zapach pieczystego, wilki z głębi ich trzewi zawyły zgodnym chórem. Nawet, ta wyraźna nuta gówna, nie zniechęciła ich. Witalis już tyle podróżował z miśkiem, że się przyzwyczaił, a Jakubowi było wszystko jedno. - No, pany, co jest? - Powiedział po tym jak prawie wpadł na idącego przed nim Arno. - Czemu stoimy? Czujecie to, co my? Tam musi być jakaś cywilizacja! Co, strach was obleciał? Nie bójcie się, my artyści wszędzie jesteśmy mile widziani. Damy jedno, czy dwa przedstawienia i zarobimy na żarcie dla wszystkich. - Jakby na potwierdzenie tych słów Jakub głośno zawarczał zadem. - Dalej, kto pierwszy? |
11-11-2014, 13:11 | #30 |
Reputacja: 1 | - Gówno jest, nie pchaj się tam z tyłu- rzekł Sven, po czym rozglądnął się spokojnie po okolicy i spojrzał na Arno: - Też to czujesz? Coś mi się tutaj nie podoba.... - rozmyślania Bauera przerwał ludzki krzyk - O w mordę... coś mi mówi że nie powinniśmy tam iść. To wyglądało bardziej na męski krzyk a nie tej panienki co jej szukamy. - Sigfried, gdzie dalej? |