Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-04-2015, 20:10   #101
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Wysłuchując wywodów wygadanej dzi*ki, Emilia miała mieszane uczucia. Podobał jej się fakt, że dziewczyna miała jaja i nie bała się bandy pospolitych zbirów, którzy równie dobrze mogliby sobie na niej w tej chwili ulżyć. Natomiast wygadany język nie zmieniał faktu, że panna wciąż zasłaniała się swym kasiastym tatuśkiem. Emilia wiedziała, że mają ze sobą wiele wspólnego, a ten fakt stanowił jedyną istotną różnice między nimi. Kiedy Keterlind z chęcią schowałaby się pod grube poły, kosztownej peleryny tatuśka, Emilia z chęcią splamiłaby je jego krwią…

Z tego to powodu, w czasie drogi do Talabheim, trzymała się od niej z daleka. Wolała nie mieć z nią nic wspólnego. Emilia chciała by wiadomości o jej powrocie w rodzinne strony pozostały w dalszym ciągu tajemnicą, a dziewczyna widocznie lubiła sobie popalać. Bez względu na wszystko nie miała zamiaru odprowadzać jej na dwór barona, co bez ogródek oznajmiła kapitanowi.

- Jak chcesz ją odstawiać pod stopy tatusia, to nie licz na mnie. Nie lubię dworów i miejsc gdzie przesiaduje pie*dolona arystokracja, i nie zmusisz mnie bym tam z wami poszła – powiedziała stanowczo, lecz bez większej wrogości. - Ale i tak chce swoją działkę z nagrody…


* ~ ~ ~ * ~ ~ ~ *



- Kolejni… – powiedziała z irytacją. Wciągu dwudziestu czterech godzin, spotyka już trzecią grupę pewnych siebie, obdartych, obwiesiów… przynajmniej tym razem nie jeb*ło gównem.

Emilia bez większego pośpiechu sięgnęła po kusze i naładowała nań bełt. Jak również zaczęła rozglądać się uważnie po okolicy, czy aby więcej podobnych hien nie czai się gdzieś w krzakach. Ostatnio zmysły jej nie zawiodły, a więc może i tym razem tak będzie. Oparła się o wóz i niby przypadkiem skierowała kuszę w stronę krocza jednego ze strażników.

- Niech któryś z was chociaż spróbuje się do mnie zbliżyć, a zaraz dowie się, jak to jest mieć własnego, zakrwawionego kutasa w gębie – warknęła.
 
Hazard jest offline  
Stary 17-04-2015, 00:20   #102
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
- Seniore kapitane. Toć to nie słychane by zwykła straż miejska chciała kontrolować mnie. Mnie!! Wiecie kim jestem? - Z każdym słowem handlarz podnosił głos. - Nie wiecie!!! Bo inaczej byście nie zatrzymywali mnie, Vizconde Ruy Amado Tacitez Agueda - na chwilę zrobił melodramatyczną pauzę - to wasz odpowiednik wicehrabiego… a ja i moi compañeros z ważną misją tutaj przybywamy. Macie - rzucił niedbałym ruchem złotą koronę pod nogi strażnika - byście mogli nas odeskortować pod mury zamku. Mnie i tę o tą damę, którą wyratowaliśmy z opresji - rzucił podnosząc podbródek do góry.

Młody strażnik spojrzał na leżącą między jego butami złotą koronę, a później przeniósł swe ponure spojrzenie na stojącego przed nim Estalijczyka.
- Zwykły kanciarz z ciebie, nikt więcej - odparł wnikliwie, po czym ominął jeźdźca i skierował się w stronę wozu, przy którym stał Rolf Eisenberg, lecz w połowie drogi zatrzymał się i rzucił za siebie - Ktoś pokroju wicehrabiego nawet nie rozmawiałby ze mną, co najwyżej wysłałby swego pazia. To tak na przyszłość, Amigo…
- Wiem czego chcecie i uprzejmie informuję was, że drugi raz nie pozwolę siebie ograbić - po raz pierwszy odezwał się kapitan, który stał oparty o koło wozu.
- Nie zapłacę wam z własnej kieszeni, ale jeśli moi ludzie mają dobre serce i postanowią zlitować się nad waszym losem, to być może podzielą się z wami swym złotem. Na mnie jednak nie licz, ty szelmowska gnido.
- I oto rozmawiam z przywódcą tej cuchnącej rumem zbieraniny - powiedział z drwiącym uśmiechem na twarzy młodzieniec, wznosząc do góry palec i wykonując nim dziwny gest, coś jakby sygnał. - Niestety, łamanie rozkazów przełożonych według prawa obowiązującego w Imperium oznacza śmierć, a ja nie mam zamiaru położyć łba na katowskim pieńku. Albo pozwolicie nam przeszukać wasz wóz, albo komuś stanie się tu krzywda. Istnieje też oczywiście trzecie rozwiązanie, o którym przed chwilą łaskawie wspomniałeś - dodał z wyrafinowanym uśmiechem na twarzy.

- Dosyć tego! - Odezwał się kobiecy głos dochodzący z wnętrza krytego wozu i chwilę później z plandeki wyłoniła się najpierw głowa Keterlind, a następnie reszta ciała. Dziewczyna o własnych siłach zeszła z wozu, przy okazji rzucając szeregiem wyzwisk pod adresem Szramy i Bazraka, którzy zbyt pochłonięci wypatrywaniem zagrożenia, nie pomogli damie zejść.
- Jestem córką barona Kratenborg, pana Missen i Gostahof, właściciela rozległych ziem na zachód od Talabheim i rozkazuję wam wszystkim, abyście natychmiast dostarczyli mnie do domu mego ojca!
- A ja jestem synem Imperatora - zakpił młodzieniec, po czym zwrócił się do kapitana - Skądś żeście wytrzasnęli tę narwaną kokocicę? Ciuszki ładne, albo raczej kiedyś były, bo ostatnią noc to musiała spędzić w korycie, u boku tego brodatego wieprza - wskazał głową siedzącego na wozie krasnoluda, dając upust swym uprzedzeniom względem nieludzi.

Keterlind najpierw zrobiła się cała czerwona ze złości i aż zgrzytnęła zębami, po czym podniosła dłoń by uderzyć w twarz strażnika, lecz powstrzymała swój ruch, gdy tylko zauważyła wycelowaną w siebie kuszę. - Daruj sobie te numery, złotko…
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 13-04-2016 o 23:30.
Warlock jest offline  
Stary 17-04-2015, 01:24   #103
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Sytuacja z każdą chwilą stawała się coraz bardziej napięta, a kusza trzymana przez Emilie zaczęła podnosić się w stronę głowy jednego ze „strażników”, kiedy nagle zamarła w bezruchu, kierując swe spojrzenie w stronę znajdującego się w pobliżu drogi gaju, gdzie kontem oka spostrzegła jakiś ruch. Zamrugała kilkukrotnie, by upewnić się, że nie było to tylko przywidzenie. Kusza znów skierowała się w stronę ziemi, a następnie dziewczyna zrobiła kilka kroków w stronę znajdującego się na wozie krasnoluda. Po drodze, spojrzała wymownie na znajdujących się obok towarzyszy i ruchem oczu wskazała na zarośla. „Ci idioci najwyraźniej nie zauważyliby nawet krowy, przechodzącej obok” – pomyślała z irytacją.

- W tamtych krzakach ktoś się czai. Nie wiem kto, ani ilu ich jest, ale nie wydaje mi się, by ta trójka stałaby tu bez obstawy – szepnęła do krasnoluda, subtelnie kiwając głową w stronę zarośli. - Chyba czas wykurzyć szczury z nory... Masz przy sobie te bomby? Może uda Ci się dorzucić do nich.

Po tych słowach, znów odwróciła się w stronę stojącego na drodze utrapienia, starając się tym samym subtelnie zasłonić krasnoluda, dając mu w ten sposób szanse na podpalenie bomb. O ile ten oczywiście postanowi się tego podjąć.
 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 17-04-2015 o 01:39.
Hazard jest offline  
Stary 17-04-2015, 11:04   #104
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
A ja jestem synem Imperatora - zakpił młodzieniec, i wtedy w młodym Estalijczyku krew zawrzała. Ten głupiec nie wiedział do kogo mówił i nie chybnie straci głowę. A do tego jeszcze kusza wymierzona w nią tylko pogarszała sytuację. Jeśli Baron się dowie, to nie chybnie krew poleje się, i zapewne będzie to także ich krew. Ojciec, tym bardziej tak potężny władyka, nie puści tej obrazy płazem. Trzeba było działać.

Ruy podjechał do młodzieńca i wbił się dosłownie ze swoim koniem między jego, a dziewczynę. Spojrzał na młodzieńca i rzekł słowami pewnego Estalijskiego poety:

Aleją Śmierć kroczy.
Zwiędłymi kwiatami pomarańczy
głowa jej koronowana.
Śpiewa i śpiewa
pieśń,
zawodzi jej gitara biała

Zamilkł na chwilę wpatrując się cały czas w oko dowódcy mówiąc poważnym już tonem;
-Ta dama seniore mówi prawdę. Banita Ortega dybał na życie tej niewiasty i uprowadził ją. Przypadek i zrządzenie losu sprawiło, że mogliśmy uratować tą niewiastę. Zadaj sobie teraz ważne pytanie: co będzie jeśli ona mówi prawdę, i jest faktycznie córką barona Kratenborg, pana Missen i Gostahof ? Co zrobi jej ojciec gdy dowie się żeście lżyli jego pierworodną i mierzyli do niej z kuszy? - lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Nie był jednak to przyjacielski uśmiech, tylko jak do kogoś kto właśnie podpisał na siebie wyrok, nawet o tym nie wiedząc.

Po chwili zastanowienia się wyjął z kieszeni jeden z naszyjników, który znalazł w karocy. Zawiesił go na dłoni, tak by ten swodobnie zwisał i rzekł:
-Myślicie Panie, że naprawdę było by mnie stać na coś takiego. To należało do ludzi Barona, którzy zostali wybici przez bandytów Ortegi..Decydujcie sami. Jeśli się nie zgodzicie na przepuszczenie nas wycofamy się. Oczywiście wyślemy gońca do Barona z opisem całej sytuacji. Komu uwierzy i kto na tym straci Panie.. - zrobił przerwę -Jak wasze imię brzmi, bo nie dosłyszałem.. - rzekł chłodno, wręcz zimno.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 17-04-2015, 14:01   #105
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Trójka zatrzymujących ich obwiesi była nieco zbyt pewna siebie, jak na to, ilu ich było. Albo więc byli tak głupi i zarozumiali, albo też mieli w zanadrzu jakąś paskudną niespodziankę.

Gunter rozejrzał się dokoła, w miarę dyskretnie. No i faktycznie - w krzakach ktoś się czaił. Albo i paru ktosiów, bo liczby owych osób z samego poruszania się gałęzi trudno było wywnioskować, ilu ich tam siedzi.


Wymiana poglądów trwała, i nie zanosiło się na to, iż miałaby do czegokolwiek doproradzić. Nawet interwencja jaśnie panienki na nic się zdała. najwyraźniej pyskata i zarozumiała panna Keterlind niezbyt była znana wśród niższych warstw społecznych.



Może i racji nieco było w pomyśle, by kogoś wysłać, do barona, ale Gunterze najwyraźniej przeważyła piracka natura, dla której byle strażnik autorytetem żadnym nie był. A gdy tamten na dodatek kuszą zaczął grozić panience, za którą złota górę mieli dostać, Gunter nie wytrzymał.

Wystarczył jeden strzał, by dureń, co ich usiłował na trakcie obrabować, zwalił się w pył owego traktu, z wyrazem niebotycznego zdumienia na twarzy i torsem krwią zalanym.
Nim jednak do końca znieruchomiał, Gunter już się znalazł na ziemi, wierzchowcem się odgradzając od tych, co w lasku siedzieli.


____________________
Atak: k100 = 33
Obrażenia: k10+4=9+4=13
 
Kerm jest offline  
Stary 17-04-2015, 15:23   #106
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Frieda skrzywiła się, kiedy po raz pierwszy jej uszu dotarł piskliwy, dziewczęcy głos należący do baronowej córki. Ton, a także słowa wypowiadane przez Keterlind od razu zdradzały, w jaki sposób została wychowana i co sobą reprezentowała – a przedstawiała wszystkie najgorsze cechy ówczesnej arystokracji.
Jeśli zaraz ta mała dziwka się nie zamknie, to skończy gorzej, niż rzeczny troll! Frieda przymknęła na moment powieki, próbując się wyciszyć, ogrzewając się przy kominku znachorki. Ledwo powstrzymywała się od sięgnięcia po sztylet, a wizja rozprucia gardła arystokratki zaczynała jej się coraz bardziej podobać.

Rozpuszczoną jak dziadowski bicz Keterlind uratowało przybycie kapitana Eisenberga wraz z resztą drużyny.
Niestety, humoru wcale jej to nie poprawiło, a wręcz przeciwnie. Przysłuchując się całej rozmowie Rolfa z Keterlind, coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że nie był on najlepszym kandydatem na kapitana. Zaczęła żałować, że nie ma z nimi Dashauera, choć nie ona była odpowiedzialna za jego śmierć. Niestety, nie zrobiła też nic, by temu zapobiec. On przynajmniej nie dałby się omamić jakiejś dziewczynce, a tym bardziej nie sprzedałby siebie i swojej załogi na usługi barona. Pewna jednak była, że jeżeli Eisenberg zamierzał wynająć swoją załogę jakiemuś wymuskanemu baronowi z rozkapryszoną córunią, będzie musiała odłączyć się od tej grupy. Za żadne skarby nie zamierzała pracować dla arystokracji.

Całą drogę do Talabheim, Frieda siedziała na swoim koniu i rozmyślała. Dumała nad żałosnym zachowaniem kapitana, nad przywiązaniem głupiej dziewki za ręce do wozu i ciągnięciu po kamienistym podłożu. Trochę pozastanawiała się nad tym, gdzie mogłaby się udać, a także zrobiło jej się odrobinę żal, że miałaby opuścić pozostałych. Jednak żadne relacje czy więzi nie mogły jej zatrzymać, jeśli mieliby być na każde zawołanie barona.
Chciała podzielić się z kimś swoimi przemyśleniami dotyczącymi kapitana i jego decyzji, jednak nie bardzo wiedziała z kim. Obawiała się także, że reszcie było to zupełnie obojętne, że mieliby być na usługach jakiegoś jaśniepana, póki dostawaliby za to sowitą zapłatę. Jej natomiast nie było to obojętne.
Nie będę, jak jakaś pierdolona służąca. Nie dla osób pokroju tej małej dziwki... Frieda nie była w najlepszym nastroju.

Z trapiących ją myśli wyrwały ją męskie głosy. Strażnicy zatrzymali ich niedaleko od wjazdu do ich celu. To nie mogło skończyć się dobrze, Frieda doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Szczególnie, gdy w towarzystwie znajdowało się więcej, niż jedna osoba, która miała wrażenie, że potrafi załatwić coś siłą perswazji.
Przewróciła tylko oczami i ostentacyjnie westchnęła, kiedy z szeregu wybił się Estalijczyk, robiąc małe przedstawienie.
Spojrzała po reszcie, szukając pokrewnej duszy, która tak samo myślała o tym wszystkim. Musiała też znaleźć osobę, z którą mogłaby się podzielić swoimi troskami, jednak wciąż nie mogła zdecydować.

Frieda nie zdziwiła się zbytnio, kiedy do rozmów dołączyła się Keterlind. Prawie parsknęła śmiechem, kiedy strażnik nic nie zrobił sobie z jej słów. Żałowała jednak, że nie był na tyle porywczy, by wystrzelić ze swojej kuszy prosto między oczy dziewczyny.

Co innego Gunter, który dla Friedy wciąż był zagadką. Nie miała do tej pory okazji z nim porozmawiać, acz wydawał jej się intrygującą postacią. Postanowiła, że jeśli będzie im dane, to nadrobi zaległości w tej relacji. Kto wie, jak ciekawą osobą mógł się okazać? Jednak tymczasem pozbył się jednego ze strażników, więc nie było czasu na dalsze dumanie.

Z nadzieją, że podczas walki najbardziej ucierpi, o ile nie zginie, Keterlind, Frieda z kocią gracją zsunęła się z siodła.
Stanęła przy wozie, zasłaniając się w razie czego swoim koniem, nie puszczając lejców. Musiała mieć jakąś ewentualną formę ucieczki, a taką było energiczne wskoczenie na zwierzę i odjechanie.
Jednak w tamtej chwili przywarła plecami do wozu, jedną ręką trzymając lejce, drugą kładąc na rękojeści sztyletu.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 17-04-2015, 17:51   #107
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
Ponieważ wiedźma nie miała żadnych innych rzeczy do zrobienia mogli w spokoju czekać na resztę kompanii. Jeśli spokojem można nazwać siedzenie w towarzystwie rozwydrzonej, skrzeczącej pannicy miało cokolwiek wspólnego ze spokojem. Z pewnością, gdyby nie deszcz, teraz kręciłby się przy wozie, szukając odpowiedniego sznura do związania rudej dziewki. Jednak jakoś nie chciało mu się jeszcze bardziej moczyć siebie i swojego ubrania, więc starał się zająć myśli wszystkim tylko nie Keterlind. Wybór był dość oczywisty. Frieda. Wspomagając się zarówno wzrokiem, jak i wyobraźnią, Mathias z lekko głupkowatą miną wpatrywał się w dziewczynę z załogi.

Kapitan Rolf udowodnił, że wtedy na bagnach wybór był dobry tylko na krótką metę. Chociaż większość pewnie wtedy rozpatrywali to w kategorii „umrzeć teraz czy później”. Widać to „później” nadejdzie w momencie dotarcia do Talebheim. Z drugiej strony zawsze można było temu zapobiec. Pytanie tylko czy załoga zmieni swój skład po dobroci, czy po wcześniejszym rozlewie krwi.
Szrama bacznie obserwował piratów. Frieda i Bazrak dowiedli już, że są rozsądni. Gunter był trudny do wybadania. A nowi... ci go niespecjalnie interesowali. Pirat jednak nie miał zapędów buntowniczych – a może raczej znał ich konsekwencje – także na razie postanowił czekać na rozwój wypadków.

Podróż mijała w miarę w dobrej atmosferze. Keterlind obrażona o to, że nikt nie raczył jaśnie panience pomóc przy wejściu na wóz, siedziała cicho. Deszcz w końcu przestał padać, konie ciągnące wóz nie sprawiały większych problemów. Krajobraz co prawda nie był zbyt sielankowy, ale przynajmniej kłopoty trzymały się od podróżnych z daleka...
Do czasu pojawienia się trzech typków podających się za strażników dróg – co Mathias przetłumaczył sobie jako lądowych piratów. Chociaż oni chyba działali w imię jakiegoś tam prawa. Shiffmann miał już się pytać, czy czasem to tamta trójka nie jest od Ortegii i w przebraniu nie łupi podróżnych, ale Gunter wszedł mu w słowo ze swoją kuszą. W sumie tak było lepiej. Po co strzępić niepotrzebnie język skoro i tak zakończyłoby się to w ten sam sposób.

Sytuacja Mathiasa nie była zbyt ciekawa. Mógł zeskoczyć z wozu i w razie poważniejszych kłopotów zostać bez środka ucieczki. Mógł też zostać tam, gdzie był, czyli praktycznie jako wystawiony cel. I tak źle i tak niedobrze. Dlatego też postanowił przeskoczyć na tył wozu i tam ukryty wystrzelić w stronę jednego z przeciwników. Problem mógł się pojawić, gdyby tamci postanowili zabić konie. Jednak Szrama wierzył w instynkt zwierząt i to że w chwili zagrożenia zwyczajnie ruszą przed siebie.
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline  
Stary 17-04-2015, 20:14   #108
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Bazrak zaklął szpetnie i praśnie, nie przejmując się ni w ząb pochodzeniem tej rudej, małej kurwy. Ta chudzinka waży się wyzywać jego, kurwa, jego. A niech w rzyć go pocałuje, ladacznica niedorobiona. Trzymał nerwy na wodzy i dał mówić kapitanowi... ale do cholery, co ten Rolf wygadywał. I jeszcze te parobki narwane, estalijczyk, cholera by to wzięła i zabrała za Wrota Gazula. Miał dość. Został napojony gównianą miksturą, telepał się na wozie, natrafili na tych półmózgów... dość.

A na koniec ta mała pinda ma do niego pretensje. No kurwa! Khazadzi szanowali trzy rzeczy - wiek, bogactwo i rzemiosło. Szmata bogata była, ale wśród Długobrodych cenione było tylko to, co samemu zarobiono, a on...

A on miał 64 cztery lata, do kurwy nędzy!

I jeszcze ten strażnik.

- Ja ci, ty... - rozległ się huk wystrzału. - Gunter! On był mój! Jaja ci urwę i do gardzieli wtłoczę, cholera! Ja mu łeb rozwalić miałem!

Krasnolud zeskoczył z wozu i pognał do przodu, kryjąc się za tarczą.



 
Fyrskar jest offline  
Stary 20-04-2015, 18:00   #109
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
- Idiota! – wrzasnęła Emilia zaraz po wstrzale. „I to ja jestem ta narwana?!”.

Widząc jak krasnal olewa jej ostrzeżenia i rzuca się tępo na strażników, omal nie wybuchnęła kolejną salwą przekleństw. Świadoma jednak faktu, że najprawdopodobniej za kilka sekund z lasu posypie się na nich salwa bełtów, postanowiła odłożyć tą sprawę na później i zająć się ratowaniem życia. Później będzie miała dużo czasu na „rozmowę” z krasnalem… o ile oczywiście dożyje do końca walki.

Dziewczyna nie namyślając się długo wrzuciła kusze na wóz, a następnie idąc jej śladem, wskoczyła na niego. Przyklękła za osłoną i wymierzyła w pierwszą żywą strażniczą łajzę, która jej się napatoczy. Po wystrzale miała zamiar odnaleźć gdzieś jedną z bomb krasnala i trzymać ją pod ręką na wypadek gdyby z lasu wyleciało coś więcej niż tylko strzały.
 
Hazard jest offline  
Stary 20-04-2015, 18:43   #110
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Tura 1

Wschodzące słońce, jarzące się niczym szkarłatny płomień na horyzoncie, przywodziło na myśl kałużę krwi. Tego dnia piraci poczuli na własnej skórze konsekwencje swych czynów.

- Kurwa! Gunter, osobiście zabiję cię, kiedy tylko będzie po wszystkim! Nawet nie wiemy ilu ich tu je… - reszta słów kapitana Eisenberga utonęła w głośnym bulgocie, gdy wystrzelony z zarośli bełt zatopił się w jego gardle.
Rolf upadł na kolana, chwytając drżącymi rękoma obficie krwawiącą ranę. Spojrzał z niemym przerażeniem na swe pokryte szkarłatną posoką dłonie, po czym zupełnie niespodziewanie podniósł się z ziemi, wydał z siebie nieartykułowany okrzyk i rzucił się do przodu.
Chwiejnym krokiem popędził w stronę stojących przed karawaną strażników, którzy uzbrojeni byli w długie miecze i kolczugi. Trzymał w mocno zaciśniętej dłoni złocony rapier, który wcześniej zdobył na poprzednim kapitanie Portowej Nierządnicy, lecz nim w ogóle zdążył zbliżyć się do wrogów, trafiły go dwa kolejne bełty wystrzelone z zarośli po obu stronach drogi. Rolf raz jeszcze upadł na oczach jego załogi, brodząc w kałuży własnej krwi, ostatnim przypływem sił zdążył unieść na krótką chwilę swą broń, po czym padł martwy.


Ta niezwykle brutalna i surrealistyczna scena zmroziła krew w żyłach obserwującym śmierć swego kapitana piratom. Dała też im sygnał, że jeśli chcą przeżyć to muszą zacząć działać, i to szybko.

Pierwszy do akcji wkroczył Bazrak, który zasłaniając się tarczą minął truchło swego przełożonego, po czym popędził w stronę stojących na drodze strażników. Ciężki młot poszedł w ruch, zatoczył szeroki łuk w powietrzu i trafił przeciwnika w nogę. Ten odpowiedział cięciem znad głowy, lecz krasnolud był przygotowany na ten cios i bez trudu przyjął go na tarczę. Cięciwa znowu zabrzęczała, lecz tym razem dźwięk dochodził zza pleców Bazraka. To Szrama wypalił z kuszy, trafiając i zabijając strażnika, z którym właśnie walczył jego długobrody towarzysz.

Reszta piratów poszła w jego ślady - w pierwszej kolejności próbowali znaleźć schronienie przy wozie, lecz na niewiele się to zdało, gdyż obstrzał prowadzony był równolegle z obu stron drogi. Nie widząc innego wyjścia złapali za kusze i zaczęli strzelać do ostatniego stojącego na drodze strażnika, z którym walczył krasnolud. Kobieca część załogi nie wykazała się na tym polu celnością i dopiero Walbrecht przy dokładniejszym wycelowaniu zdążył ugodzić wroga w odsłonięte ramię, lecz nawet to nie wystarczyło, aby pokonać odzianego w kolczugę strażnika.


Stojący najbliżej Keterlind, Ruy, złapał ją za ramię i wciągnął na konia, po czym pogalopował w przeciwnym do piratów kierunku - byle jak najdalej od bitewnego zgiełku. Uciekając brukowaną drogą, Estalijczyk usłyszał przeciągły świst koło ucha i poczuł na swej skórze pęd powietrze, który spowodował przelatujący ledwie kilka cali od jego głowy pocisk. O mały włos, a spotkałby go ten sam los, co kapitana Eisenberga…

Po pierwszej salwie, strażnicy dróg wyszli z ukrycia i z mieczami w dłoni natarli na zgromadzonych przy wozie piratów.
 

Ostatnio edytowane przez Warlock : 13-04-2016 o 23:26.
Warlock jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172