Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-02-2015, 23:55   #101
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację
Roran nie widział że kto żyw biegł mu pomóc.
w tej chwili liczył się tylko on i jego przeciwnicy.
Z każdą chwilą mieli co raz większą przewagę nad nim.

Wiedział że z dwoma sobie nie poradzi więc skupił się na tym bardziej rannym. Chciał go dobić a dopiero potem grając na czas i licząc na swoją regenerację zmierzyć się z kolejnym przeciwnikiem.

Plan nie był zły Ale najpierw trzeba było się obronić.
Dokładnie przyglądając się przeciwnikom i temu jak układają stopy delikatnie się cofal by nie pozwolić im się otoczyć. Wyczekiwał który pierwszy uderzy by następnie skontrować tego bardziej rannego.

Po udanej obronie jednym toporem zamarkował uderzenie z boku a następnie drugim planował sieknąć najemnika na odlew.
 
Dnc jest offline  
Stary 19-02-2015, 11:46   #102
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Elf w pełnym biegu ruszył w kierunku walczącej grupy. Ryzyko strzelania mimo, że czuł się pewny swoich umiejętności jednak istniało. Rozpoczęcie znajomości od zabicia choćby i przypadkiem kogoś z grupy nie było najlepszym pomysłem.

Przybliżając się dawał sobie wybór, jeśli któryś z najemników spanikuje nadal może strzelić. Jeśli będą walczyć do końca o co ich podejrzewał odrzuci łuk i ruszy na nich z mieczem.
 
Icarius jest offline  
Stary 22-02-2015, 20:36   #103
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
12 Kaldezeita 2514 KI, chłodne i szare popołudnie

Gdzieś nieopodal Nonnweiler

Walczących ubywało, a furkot stali załamywał się niczym niknąca mgła. Jochen poczuł wstrząsającą falę zawrotów głowy tak, że wiedział, iż to, co ma zamiar zrobić, uczynić musi szybko bądź wcale. Wziął długi, głęboki wdech niczym mocny pływak przed skokiem w morze i otrząsnął się z napierającego oszołomienia. Miecz, którym posługiwał się od dziesiątek lat, błysnął zimno zespolony z każdą cząstką ciała, z każdym nerwem i wyszedł między łopatkami przeciwnika. Nie minęło jednak bicie serca, gdy opuszczone na niego ostrze śmiałek w desperacji sparował w taki sposób, że jego klinga opadła płasko na jego głowie - zobaczył gwiazdy przed oczami i padł bez zmysłów.

Najemnik nie nacieszył się swym zwycięstwem na długo. Topór Rorana rozszczepił zbira po mostek.

Krasnolud stanął wraz z nadbiegającymi awanturnikami nad rozrzuconą masą szkarłatnych postaci, jakie zaległy nieruchomo na ziemi. Bohaterowie odetchnęli głęboko zapachem budzącego się wiatru, jaki wkradł się na równinę ze Steigerwaldu. Nie było to lekkie powietrze, jakie znali i jakim upajali się mieszkańcy dolin, lecz podmuch niczym szept z przeszłości, nasycony piżmem, wonią rzeczy zapomnianych, tchnący sekretami, które były wiekowe już wówczas, kiedy świat był młody. Podróżnicy zabijali i najemnicy zabijali, zaspokajając pragnienie mieczów i toporów, lecz kiedy gromy walki ucichły, tylko ich czterech - Iwan, Roran, Mały Wulf i Erillan - stało na nogach. Zjednoczeni przeciw podstępnym i pazernym łotrom, odczuli ciepłe poczucie rodzącego się braterstwa…

Pierwszy odezwał się Erillan:

- Kogo to widzę na szlaku Iwan i Roran jak żywi. Czyżby praca na własny rachunek? Mamy jakieś bandaże, ktoś potrafi leczyć? - dodał, rozglądając się po pobojowisku.

Dysząc ciężko, Iwan stanął jak wryty, gapiąc się na elfa. Przetarł oczy ze zdumienia, a po chwili rzekł:

- Albo za mocno oberwałem w głowę, albo stoi przede mną nie kto inny jak stary poczciwy Erillan! - żołnierz podszedł do dawnego towarzysza i uścisnął mu prawę przedramię na powitanie. - Spadłeś nam jak z nieba! Przez chwilę myślałem, że rzeczywiście ci pieprzeni najemnicy wybiją nas co do nogi. Wszyscy z naszych chyba żyją, ale zapewne nie prędko zachce się im ponownie walczyć.

W tym czasie Roran podbiegł do leżących towarzyszy i sprawdził czy żyją. Nie było z nimi aż tak źle jak sądził. To dobrze, miał dość żegnania towarzyszy…

- Co za bezmózgi wywołały tą krwawą sieczkę… - rzucił nie wiadomo do kogo.

Zebrawszy się w sobie zauwazył, że oprócz niego przeżył Ivan, który uciekł z pola walki i jeszcze dwóch nieznajomych. Nie walczyli między sobą, ale nie był pewien, czy aby ci nieznajomi nie mają złych zamiarów. Dopiero po chwili, gdy usłyszał jeszcze raz ten delikatny elfi głos, coś zaczęło mu świtać. Przetarł ręką zmęczone oczy i wytarł krew z twarzy. Gdy zbliżyli się, poznał jednego z nieznajomych. To był Ellian czy jakoś tak się zwał… Już dokładnie nie pamiętał, ale sam fakt, że służył w górskiej straży wiele zmieniał w odczuciach krasnoluda.

Uśmiechnał się i rzucił - Hej, trochę daleko od domu, co? Na opowiadanie jeszcze przyjdzie czas. Póki co pomóż nam zająć się towarzyszami, bo jak widzisz krucho z nimi.

Następnie zwrócił uwagę na wielkiego towarzysza i zapytał Iwana:

- A ten to kto?

Dopiero ostatnie słowa Rorana przypomniały Iwanowi o stojącym obok człowieku. Spojrzał na niego z początku niepewnie - ostatnie dni nauczyły go zachowywać ostrożność w stosunku do nieznajomych - jednak po krótkiej chwili i jemu posłał przyjazny uśmiech.

- Nie mam pojęcia, ale zasłużył sobie na baryłkę porządnego piwa od nas - rzekł do Rorana, po czym zbliżył się do nieznajomego i uścisnął mu dłoń. - Iwan Bramin. Nie wiem kim jesteś, ale jestem ci niezmiernie wdzięczny za pomoc.

Po tych słowach cofnął się o krok i przeleciał wzrokiem po obojgu wybawców.

- Dobra, jak reszta się obudzi, liczę, że opowiecie nam, skąd się tu wzięliście - następnie odwrócił się w stronę krzaków, z których wcześniej prowadził ostrzał i zawołał - Burkhard! Już po wszystkim, chodź tu!

- Jak ci pomógł w walce, to napić się z nim mogę. Zwłaszcza że tyle tu umierających, że we trzech z długouchym ich nie dźwigniemy. Bierzcie kto tam żyw na koń i ruszajmy do jakiegoś medyka czy uzdrowiciela. Gdzie jest najblizsza osada? Wie ktoś? - zwrócił się do dwóch nowych towarzyszy.

- Poza tym jak umiecie to opatrzcie ich jakos, prowizorycznie czy coś. Co by się nam nie wykrwawili jak świnie...

Roran podszedł do Thurina, a następnie do Johena i obandażował ich najlepiej jak potrafił. Miał nadzieję, żę jeszcze pamięta, jak to się robi. Sam sobie od dłuższego czasu nie musiał udzielać pierwszej pomocy. Krasnolud starał się zatamować krew tak, by przeżyli do spotkania z kimś bardziej kumatym w tych sprawach. Po tych wszystkich czynnościach, zarzucił rannych na konie i był gotów do dalszej drogi.

- Przyjaciele porozmawiamy potem - uśmiechnął się elf. - Pomogę z rannymi - staranie zajął się Felixem dokładnie bandażując jego rany, następnie to samo zrobił z Wolfgangiem. Udzielił każdemu pomocy medycznej jak umiał najlepiej. Co zasadzniczo ograniczało się do zatamowania krwawienia i owinięcia prowizorycznymi bandażami. Następnie sprawdził wszystkich najemników, przeszukał każdego z nich, a łupy zniósł na stertę.

Iwan oczywiście również nie zamierzał próżnować i ruszył pomóc reszcie towarzyszy. A gdy z nimi się już uporali, jeszcze raz spojrzał na pobojowisko. Wzdrygnął się nieco na widok sterty trupów, którą wyprodukowali. Nigdy nie przejmował się zabiciem kilku gnoblarów, hobgoblinów czy nieumarłych, jednak widok rzezi, jakiej dokonali na zwykłych ludziach - nieważne jak bardo nikczemnych i skorumpowanych - przyprawił go o mdłości...

12 Kaldezeita 2514 KI, wieczór

Południowa brama wioski Nonnweiler

Bohaterowie tej opowieści wkrótce dotarli do ostatniego bastionu cywilizowanego świata, do granicznej osady doliny, do Nonnweiler... Kryte strzechą nędzne budy dla strudzonych wędrowców były niczym przytulne białe domy którejś z bogatszych wiosek. Brama była zamknięta, lecz choć noc była zimna, podniecone rozmowy i okrzyki oznajmiały, że mieszkańcom nie spieszyło się do ciepłych pomieszczeń. A przecież wielkie uroczystości, oznaczające zakończenie letnich prac polowych, miały swe miejsce już dawno temu - co więc mogło wprawić ludzi w takie rozradowanie?


- A wy kto...? Hej, przecież ja was znam! Przejeżdżaliście z karawaną, nie dawniej niż dwa tygodnie temu! Mam pamięć do twarzy. Nocowaliście w stodole u starego Jana Erika, pamiętam. Wchodźcie...

Potężne zawiasy jęknęły i brama się uchyliła. Wędrowni awanturnicy ujrzeli niewyraźnie rysujące się w żywym świetle pochodni sylwetki świętujących wieśniaków. Przed domy wyniesiono stoły, ławy i beczki piwa, a tłum kłębił się i jazgotał, skupiony wokół prowizorycznej szubienicy, uginającej się pod ciężarem wisielca. Zanim zdążyli się przyjrzeć bliżej przyczynie spontanicznego festynu, Heiner - odźwierny bramy - powiedział coś, co sprawiło, że herosi w jednej chwili stali się niedowiarkami, którzy zwątpili w siłę stalowej klingi przystającej do ręki:

- Przecież karawana zdążyła już wrócić. I to niemal nienaruszona! Wasz przywódca, Eugen chyba się nazywał, mówił jak tu był przejazdem, że stracił tylko kilku ludzi. Co się stało? Gdzie się podziewaliście tyle czasu?


 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 22-02-2015 o 21:15.
Lord Cluttermonkey jest offline  
Stary 22-02-2015, 22:08   #104
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Cywilizacja! Na jej widok pojedyncza łza pociekła po policzku strudzonego Iwana. Spoglądał na nędzną wioskę z czcią, jaką najpobożniejszy kapłan rezerwuje dla świętych relikwii. Nagle rany zupełnie przestały mu przeszkadzać, a na twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Natarczywie zaczął popędzać ledwo żywych towarzyszy, by nieco popędzili konie.

Dotarłszy na miejsce, omal nie rzucił się na Heinera, by uściskać i wycałować go. Dobry humor dopisywał mu niezmiernie... Do czasu aż Heiner otworzył usta, przekazując im ciekawą nowinę o byłym pracodawcy. Iwan z początku oniemiał na tą wieść, jednak otrząsnął się zaraz. Nie miał ochoty psuć sobie ponownie humoru, rozmową o Eugenie i wydarzeniach minionych dni.

-[i]Wiesz co Heiner. Moglibyśmy najpierw gdzieś usiąść i napić się jakiegoś dobrego piwa? Jak widzisz większość z nas ledwo trzyma się na nogach. W dodatku mamy wcześniej jeszcze coś do zrobienia - wskazał na Burkharda. - Znaleźliśmy go w Steigerwaldzie. Podobno jest stąd.

Gdy skończył mówić, spojrzał dokładnie na świętujących wieśniaków i wisielca. Widok ten wywoła u niego mieszane uczucia.
-Cóż to za święto? Festiwal Wisielca?

 
Hazard jest offline  
Stary 22-02-2015, 22:35   #105
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-A mnie brzuch napierdala.
Skomentował swój stan po odzyskaniu świadomości i rozeznał się w sytuacji.
-Wygraliśmy? Z bólu albo braku krwi musiałem panów na chwilę opuścić.
Spróbował w jakiś lepszy sposób usadowić się na koniu. Z każdym krokiem konia czuł mniej lub bardziej silny ból.
-Przydałby się wygodny wóz i łóżko i ciepła kąpiel i medyk co się fachowo zna.
Zobaczył nowo przybyłych.
-Panów nie znam. Pozwólcie, że się przedstawię, Felix von Welf imperialny czarodziej bitewny i absolwent akademii oficerskiej w Altdorfie, dziękuję za pomoc udzieloną na trakcie. Może ktoś zrelacjonować co się stało odkąd tak niefortunnie oberwałem aż do teraz. Z perspektywy czasu było trzeba im dać te durne bełty.
-I jeszcze jedno, Burkhard, dobra robota z tym koniem. Możesz nam coś więcej powiedzieć o wiosce zanim tam dotrzemy? Cieszysz się właściwie, że do domu wracasz?


Widok domów był ukojeniem dla zmęczonego wędrowca. Po tym wszystkim teraz może wreszcie odpocznie pod solidnym dachem i na czymś innym niż kamień. W dodatku festiwal dzień radosny to lżej będzie śmierć towarzyszy wspominać.
Odźwierny też ich pamiętał i wpuścił nie robiąc problemów. Miło było wiedzieć, że ktoś ich pamiętał i jak ostatnio mieli w zwyczaju do dobrych rzeczy przypałętały się złe, Eugen. Szczęściem Ivan zaczął szybko coś paplać.
-Racja, racja. Ledwo się trzymam usiąść, odpocząć zregenerować siły a potem można myśleć o opowieści. Dość powiedzieć las dał nam w kość. Co dzisiaj świętujecie? Jakieś lokalne święto? I tak chłopca w lesie znaleźliśmy i szukamy jego rodziców.
Teraz znów zaczął nad wyraz się niepokoić. Co jeżeli radość mieszkańców to wynik jakiejś czarnoksięskiej sztuczki lub to jakaś iluzja, której nie potrafi rozszyfrować tak jak i nie potrafił rozszyfrować przekleństwa pierścienia? Nawet jeżeli to i tak nie ucieknie, musi wejść w pułapkę i udawać, że jej nie ma. Pytająco spojrzał na chłopca i Thurina. Jeden jak on potrafił czuć magię a drugi czuł ją w odwrotny sposób.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 23-02-2015, 11:32   #106
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
-Jestem Wulf, zwany Małym - rzekł lekko zdyszany olbrzym. - Szedłem z transportem futer, kiedy ci pseudopoborcy zabrali mi prawie wszystko. Szedłem za nimi w nadziei, że znajdę sposób, by odzyskać swoje rzeczy i odpowiednio potraktować bandyckie nasienie. W pobliskiej wiosce zostawiłem muły, ze sobą wziąłem tylko jednego...teraz może posłużyć, jak ktoś nie może ustać na nogach. Cichy jest bardzo spokojny i wolno zniechęca się do ludzi. Pójdę po niego.

Po opatrzeniu rannych, w czym Wulf starał się jak najlepiej pomóc, poszukiwaniach bolas i pomocy z transportem rannych i rzeczy, ruszono do wioski.


-Tu opuszczę was na chwilę - rzekł Wulf, gdy byli już w siole - spojrzę, co u moich bydlątek. A później, mam nadzieję, wychylimy kufelek za zwycięstwo - uśmiechnął się do nowych znajomych.
 

Ostatnio edytowane przez Reinhard : 23-02-2015 o 11:40.
Reinhard jest offline  
Stary 23-02-2015, 17:46   #107
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Thurin, by nie wyrazić się poetycko, napierdalały bebechy. I to jak! Jakby młotem o kowadło walnąć. Raz za razem. Ale tak to zazwyczaj jest, jak ma się dziurę w brzuchu. Podobno. Skręcił się w spazmie bólu i pokręcił kudłatym łbem.

- Zwę się - rzekł do waligóry, a nawet - niepodobna! - elfa. - Thurin, syn Thurina, z racji pokiereszowanej mordy zwany Rozciętą Gębą. Jestem kowalem, run i nie tylko, a także płatnerzem. A to jest mój topór, rzecz cenna i unikalna, broń runiczna, a zwie się on Urzhad. Miło mi was poznać, boście niezgorsi wojownicy, nawet jeśli, hm... nie widać. Względm zaś muła, dobry Wulfie, to... pozwolisz, że się na niego wdrapię? Bo w tym stanie, to do Nonnweiler dojdę na wiosnę...


***

Thurin rozejrzał się wkoło: - Ha! Nonnweiler podobne nawet do... Nonweiler. Czuję się prawie jak w domu, choć w moich skromnych progach gównem śmierdziało jedynie od święta. Ale gówna, jak to mówią się, hm... nie wybiera.

- Co się tak patrzysz? - zerknął na Felixa. - W sensie... nic nie czuję. Poza własnym smrodem, bo od dawien dawna się nie myłem, wszystko mnie boli, no i srać mi się nieco chcę, ale to chyba nie jest efekt magii... a jak jest, to broń Valayu, przed taką magią potężną, co to sprawia, że srać się chce, każde mocarstwo ugnie się.

Wzdrygnął się na samą myśl.
 
Fyrskar jest offline  
Stary 23-02-2015, 19:27   #108
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Żył, a to było dość optymistyczne.
Tamci nie żyli - to było jeszcze lepsze.
Gdyby tak go nie bolała ręka, to by było całkiem dobrze. Ale to, miał nadzieję, minie. Nie ucięli, to była szansa, że minie.

- Jochen. Jochen Leonhardt - przedstawił się. - Miło poznać - dodał idąc w ślady Thurina. - I dziękuję za wsparcie.

Na ile egoistyczne były motywy tego wsparcia, to go nie obchodziło. Najważniejsze było to, że w sumie odsiecz zjawiła się w porę.
Mniej więcej.

***

Po przybyciu do Nonnweiler Jochen nie zamierzał się zbytnio odzywać. Ani komentować różnych zdarzeń.
Chciał odpocząć i tyle.
I wykurować się.
Posłanie i dobry medyk - to były jego priorytety.
Eugen i jego karawana musieli poczekać.
 
Kerm jest offline  
Stary 23-02-2015, 23:46   #109
 
Earendil's Avatar
 
Reputacja: 1 Earendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemuEarendil to imię znane każdemu
Potężny landsknecht, mimo iż nie wyglądał i nie czuł teraz najlepiej, nowych towarzyszy powitał z radością.

- Witajcie, przyjaciele! - zawołał wesoło, choć ledwo stał na nogach i czuł przemożny ból po ranie. - Sam Sigmar chyba was tu przywiódł w tę godzinę, niechybnie to znak jego opatrzności. Jak tylko zasiądziemy w karczmie przy piwie, będę musiał wznieść toast, za wasze męstwo i sprawiedliwość.

Ani trochę nie czuł się źle z wybiciem najemników. To źli ludzie byli, a oni, jako osoby prawe, nie mogli się ugiąć przed ich tyranią. Wolf wciąż wierzył w swoją szczęśliwą gwiazdę, gwiazdę, która przecięła niebo przy jego narodzinach. Ludzie się przecież mogą mylić, ale bóg- nigdy.
 
Earendil jest offline  
Stary 24-02-2015, 14:54   #110
Dnc
 
Dnc's Avatar
 
Reputacja: 1 Dnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputacjęDnc ma wspaniałą reputację
Roranowi gdy rzucił okiem na sprzęt poległych wpadł w oko bolas.
Dobrze pamiętał jak używać tej broni. W laickich rękach była tylko sznurkiem z dwoma obciążnikami jednak w gdy używał tego profesjonalista mogła nie raz nie dwa przeważyć szalę zwycięstwa na jego korzyść.
Przypominajć sobie jak tej broni używały bandy tubylczych-bandytów gdy jeszcze służył w Górksiej Straży. W ich rękach była to mordercza broń, sam nawet dwa czy trzy razy jej używał.
Mając w głowie jeszcze raz moment w którym Uwe mu uciekł, postanowił że nie pozwoli by się to powtórzyło.
Bolas miał mu w tym pomóc. Wsadził go więc za pazuchę i ruszył wraz z towarzyszami w kierunku cywylizacji.

Cieszył się, że nikomu nic nie jest i że udało im się wyjśc z tej walki jednak bez kolejnych trupów. Miał trochę za złe tym, którzy wywołali tą krwawą łaźnię a nie powiedzieli nawet "dziękuję za uratowanie mi życia" albo "przepraszam puściły mi nerwy". Nic. Jemu pewnie by się dostało.


Z tych rozważań wyrwał go widok osady. Kojarzył ją, byli tutaj z Edmundem.
Wysłuchał na spokojnie wartownika i razem ze wszystkimi dołączył do biesiadujących
 
Dnc jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172