|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-01-2015, 20:30 | #1 |
Reputacja: 1 | Księstwa Graniczne: Miecze i Ciemne Siły
__________________ [D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Mi Raaz [Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Lord Melkor, Stalowy, WOLOLOKIWOLO Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 25-01-2015 o 15:22. |
17-01-2015, 21:59 | #2 |
Reputacja: 1 | -Też diabli nadali. Jest inne wyjście? Powiedział i przywarł plecami do muru ładując kuszę i patrząc na leżący obok skórzany kaftan. -Panie inkwizytorze!-zawołał nie wychylając się-My jesteśmy po tej samej stronie! W lesie czarnoksiężnik zbiera armię mutantów a my pomocy szukamy. Na Sigmara po tej samej stronie jesteśmy! Porozmawiajmy pozabijać się zawsze jest czas! Ściszył głos. -Mamy coś łatwopalnego żeby zablokować wejście do kotliny? Głęboko westchnął i przygotował się na najgorsze i konieczność ponownego zmierzenia się z magią, czego wcale nie chciał znowu zrobić. Ostatnio edytowane przez Matyjasz : 17-01-2015 o 22:04. |
18-01-2015, 00:09 | #3 |
Reputacja: 1 | Czemuż to los nie jest dla nas bardziej łaskaw? - Zastanowił się Iwan ściskając w rękach dwa ostrza - rapier, który był pamiątką jeszcze z czasów służby w Górskiej Straży i pałasz, własność pewnego skróconego o głowę hobgoblina. Te kilka dni spokoju, które spędzili w tej jaskini, były marną rekompensatą trudów i cierpień z jakimi musieli się zmagać w tym przeklętym lesie, do którego miał nadzieje już nie zbliżyć się nigdy więcej. Och, ile by dał teraz by poczuć smak piwa w ustach, zobaczyć zdumione miny biesiadników, którzy ze zgrozą ale i niemałym podziwem wysłuchiwaliby jego opowieści, bądź dotyku kobiety, którego nie czuł od tak dawna. A teraz znów czekała go walka. Bądź co bądź bardzo lubił uczucie adrenaliny, krążącej mu w żyłach przy każdym świście przeszywanego ostrzem powietrza. Widoku zdeterminowanych oczu przeciwnika, który gasnął w momencie śmiertelnie wymierzonego ciosu rapierem. Pochłaniający go wir bitwy, który sprawiał, że podczas walki czuł się jak widz oglądający przedstawienie, nie z pierwszego rzędu ale ze środka sceny. Wszystko to uwielbiał, jednak wiedział, że pewnego dnia radość i podniecenie płynące z walki przerodzą się w ból i niezachwiane pragnienie życia. Tylko, któż go wtedy ocali? Gorączkowy śmiech zabrzmiał w jego myślach słysząc wypowiedzi Felixa. Uwe Schmitz z pewnością nie odstąpiłby swego celu, nawet gdyby armia demonów przechadzała się tuż obok. Niegdyś, kiedykolwiek usłyszał plotki, że ów mężczyzna pojawił się w okolicy, brał nogi za pas, modląc się w duchu, by to nie on był jego celem. A czemuż by miał być? W tak niebezpiecznej chwili nie miał czasu na rozwodzenie się na ten temat. Nie minęło kilka chwil, a uzbrojony w ciężką, mogącą wywołać ciarki na plecach niejednego maga zbroję, Iwan rzucił się naprzód. Przywarł bokiem do ściany obok wejścia do przedsionka jaskini, z którego powinni wyłonić się przeciwnik. Przygotowane na przeciwnika ostrza, utrzymywał w odpowiedniej odległości, by nie były widoczne z głębi tunelu. Czekał, aż pierwszy wróg wyłoni się z głębi, by chwilę później mógł paść Iwanowi do stup, skąpany we krwi. Mimo przyjemnego uczucie jakie towarzyszyło mu podczas otwartej walki, nie miał żadnych oporów by ranić kogoś w plecy. Zwłaszcza kogoś, kto chwile wcześniej chciał odstrzelić go z ukrycia. |
18-01-2015, 13:19 | #4 |
Reputacja: 1 | Wolfgang westchnął ciężko, gdy Ivan wparował do środka. Mogli opuścić las, ale zły los dalej za nimi podążał. W dodatku w formie, która uderzała w sumienie landsknechta. Bo jakże to, ze świętym inkwizytorem Sigmara, bojownikiem bożym mieli wojować? Ze złością spojrzał na staruszkę. Bez wątpienia była wiedźmą, być może w istocie spółkowała z diabłami, czy innym plugastwem. Ale z drugiej strony, uleczyła ich, dała im miejsce do odpoczynku, pomagała jak mogła. Nie mogliby się przeciw niej teraz zwrócić, to byłoby nie do pomyślenia. W dodatku, z tego co słyszał o Schmitzu, to raczej nie był znany rozważnego podejścia do sprawy. Raczej wysiecze ich wszystkich, nie pytając kto swój. Wolf nie zamierzał umrzeć w tej jaskini, wliczony w poczet demonich sług. Nawet jeśli oznaczało to, że trzeba zakończyć karierę łowcy czarownic. Dlatego, choć miał nadzieję, że okrzyki Feliksa przemówią do rozsądku inkwizytora, wyciągnął prędko swój muszkiet i przyszykowawszy go, klęknął na wybranym przez siebie stanowisku i czekał, celując w tunel obok którego czaił się Ivan. Rzucił jeszcze tylko do Burkharda, by schował się w kącie. To nie było dobre miejsce dla dzieci. |
18-01-2015, 14:08 | #5 |
Reputacja: 1 | Zaiste wielkiego trzeba zadufania i wielkiego zaślepienia, by posokę lejącą się z szafotu nazywać sprawiedliwością.
11 Kaldezeit 2514 KI, chłodny jesienny wieczór Granica Steigerwaldu i Księstwa Wallerfangen, kryjówka guślarki Karli - Zaiste - mruknął zmęczony Thurin. - wielkim zadufkiem trza być, by trudnić się paleniem, zabijaniem i na pal wbijaniem ludzi, co to zawinili słowem nie takim, w miejscu nie tym znalezieniem się, bądź trudnieniem się zawodem niecodziennym. A trzeba rzec, że Sigmaryccy Łowcy w zachowaniach takich przodują właśnie. - I dlatego właśnie - perorował Rozcięta Gęba, drapiąc się po bliźnie. - w racji jesteśmy, a za grzech stanięcia naprzeciw Łowcy tego brać nie można. Bo dziad taki przebrzydły zabić nas się nie zawaha, a w momencie kluczowym my wahać też się nie możemy. Bo woj, co to waha się, dupa jest, nie wojownik. Et sic me Grimnir adiuvet, psiamać. Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 18-01-2015 o 17:12. |
18-01-2015, 19:21 | #6 |
Administrator Reputacja: 1 | Jochena niezbyt interesowało, kim był przybysz. Choćby to był sam Imperator czy wielki mistrz Zakonu Panter - skoro zaczął wizytę od strzelania, nie zasługiwał na powitanie chlebem i solą, a najwyżej bełtem czy ostrzem miecza. Ewentualnie grotem strzały. Sądząc po barwnej wypowiedzi Thurina tamten również miał podobne zdanie. Z tym tylko, że Jochen nie bardzo rozumiał, co krasnolud ma na myśli o zmęczeniu, będąc po dwóch dniach odpoczywania. Czyżby krasnoludy były mniej twardą rasą, niż powszechnie sądzono? A może u Thurina nagle to, co na języku od czynów zaczęło się różnić? To jednak należało ostawić na później, a teraz brać się za ratowanie życia. A że z tego powodu kto inny odda swoje? Tak już urządzony był ten świat. Jochen przyszykował łuk, a potem tak się ustawił, by padające od ognia światło nie oświetlało jego sylwetki, ale by on sam mógł widzieć sylwetkę nadchodzącego przeciwnika. |
20-01-2015, 10:34 | #7 |
Reputacja: 1 | - Zgaś ogień! - podrzucił Moritz Thurinowi, który ze zrozumiałych względów wyjątkowo nie pchał się do bitki. Góral też nie był w pełni sił, więc miał zamiar unikać zwarcia, jak długo się da. Rutynowym ruchem naciągnął cięciwę na łuk i skoczył ku wylotowi jednego z korytarzy, który mimo krętości pozwalał dostrzec wroga już na wejściu do jaskini. Zajął bezpieczną, względnie wygodną pozycję i nałożywszy strzałę na cięciwę szykował się do naciągnięcia, przymierzenia i strzału, kiedy tylko wróg wkroczy do groty. Miał oczywiście nadzieję, że nie będzie to potrzebne, Felix słusznie próbował załagodzić sprawę. Niestety realnie patrząc szanse uniknięcia rozlewu krwi były znikome. Bardziej zastanawiał się nad tym, czy przed wypuszczeniem strzały ostrzec przeciwnika, żeby ów miał szansę wycofać się i powstała okazja do pertraktacji. |
20-01-2015, 22:56 | #8 |
Reputacja: 1 | - Wiedźma musi spłonąć na stosie. Tylko to jest w stanie ją ocalić - po jaskini rozległ się ledwie słyszalny, apatyczny, lecz znudzony i zmęczony życiem głos. - Za pomyślną współpracę przysługuje wam prawo do sprawiedliwego procesu - Uwe Schmitz zaproponował to w tak niezwykle opanowany sposób, że dla osób niezaznajomionych z modus operandi łowców czarownic łamanie kołem mogło brzmieć wręcz jak zaproszenie na herbatkę. - A jeśli nie - zaczął ze znawstwem - ból przywróci wam rozsądek.
__________________ [D&D 5E | Zapomniane Krainy] Megaloszek Szalonego Clutterbane’a - czekam na: Mi Raaz [Adventurer Conqueror King System] Saga Utraconego Królestwa - czekam na: Lord Melkor, Stalowy, WOLOLOKIWOLO Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 06-02-2015 o 22:47. |
20-01-2015, 23:42 | #9 |
Reputacja: 1 | Moritz czuł, że to koniec. Godził się z tym. Człowiek, człowiekowi wilkiem, stara prawda na szlaku. Góral uniknął zemsty czarnoksiężnika chaosu, maczug ogrów, mieczy hobgoblinów, pnączy rośliny władającej umysłami, zombiaczych zębów i wielu innych niebezpieczeństw po to, żeby zginąć z ręki człowieka. Wiedział to. Zawsze wiedział, że tak będzie. Przeczuwał to w najgłębszych pokładach jaźni. Dlatego nieustannie śmiało stawał naprzeciw najstraszliwszym nawet niebezpieczeństwom. Póki nie pochodziły z ręki człowieka. Jednocześnie nie mógł tak po prostu umrzeć. Miał sprawę do dokończenia, listy do oddania. Diabli nadali! Przecież żaden z towarzyszy o tym nie wie. Nie zdążył powiedzieć Thurinowi a było tak blisko. - Czas, płynie dla was inaczej ... po dwóch dekadach na szlaku ... czuję się zmęczony ... z każdą kolejną nocą spędzoną na twardej, zimnej ziemi ... echa starych ran pohukują w kościach ... kostura użyję, jako podpałki ... sprawa... ważna dla mnie... niedokończona. Ludzie ... ktoś ich skupuje... - Nie tak dawno wypowiedziane słowa dryfowały na wierzchu odmętów pamięci. Vogendorfczyk wiedział, co musi zrobić. Wyczołgać z wody na brzeg, zanim straci przytomność. Po tym wszystkim, co przeżył, jednak głupio byłoby się tak po prostu utopić. Potem odłamać koniec drzewca z piórami i wtedy wyciągnąć resztę, która ani chybi wystaje z pleców. Oby tylko inkwizytor go nie dobił. I jego przyjaciół. |
21-01-2015, 14:55 | #10 |
Reputacja: 1 | -Chaos musi zginąć w oczyszczającym ogniu.-przytaknął słowa łowcy-tak długo jak będziemy stosować się do procedury procesu. Są świadkowie przeczący faktowi, zgodnie z wolą wielkiego Teogonisty należy przeprowadzić postępowanie dowodowe w pełni... Usłyszał świst i głuche uderzenie z okolicy łowcy. Ktoś strzelił. Cała możliwość negocjacji szlag trafił, był tak blisko. Gdyby inkwizytor się zgodził stosować prawo Sigmara mógł rozegrać całość po ich myśli, znał prawo o magii i wiedział jakie sztuczki mógłby zastosować. -Kurwa, nie! W tej chwili zadziałał instynktownie i strzelił, niecelnie. Zabrał swoje rzeczy i z tarczą na plecach pobiegł w dół korytarza przy jego prawej ścianie by dołączyć do reszty. Samotna obrona w tym miejscu nie miała szans uzyskania niczego poza chwalebną śmiercią. Ojciec zabiłby go drugi raz za chwalebną śmierć, śmierć jak już było trzeba ginąć miała być przydatna. -Swój! Krzyknął zanim wyskoczył zza rogu tunelu i dostał się do rzeki. Wypatrzył duży głaz, za którym przykucnął wystającą część siebie schował za tarczą a na głowę założył wiszący na sznurku hełm i ponownie załadował broń, oparł łokieć na kamieniu dla stabilizacji i czekał. Mapa |