05-09-2015, 13:08
|
#103 |
| Ostatnim co zapamiętał, były falbanki splamionych juchą Rorana bandaży, przepływające pomiędzy palcami, zwijające się w wężowych splotach, tańczące do widmowej muzyki. Nie poczuł nawet wbijających się w niego szypów, jedynie wilgotniejącą od posoki koszule, ciepły, tulący się do ciała materiał. Nie pamiętał, jak upadł, ale poczuł pod policzkiem sypiące się garście sosnowych igieł. A ponad wszystko, nie pamiętał, kiedy utracił przytomność. Pamiętał jedynie swoje sny - krwistoczerwone, sugestywne i pełne zła, śmierci i zapowiedzi najgorszego.
Kuc kołysał się na boki, sunąc w cieniu wielkich drzew, pamiętających dawno zapomniane czasy, gdy światem władały okrutne i krwiożercze bestie, a natura nie była niepokojona przez ludzkie ręce. Duszący dym i odległy swąd spalenizny dostawał się do nozdrzy, drażnił je bezdusznym smrodem. Thurin nie był w stanie odnaleźć w sobie źródła bólu, nie był w stanie go stłumić. Przyciskając do siebie pusty bukłak, wodził w koło nieprzytomnym wzrokiem, wyszukując... Czego? Przecież przez mgiełkę bólu nie dawało się dostrzec niczego rzeczywistego. odległe głosy przeistoczyły się w otrzeźwiające wycie wilków i pogardliwe okrzyki. Chciał uciekać, ale nie mógł. Po prostu wodził pustym wzrokiem po inferno, jakie rozgorzało w winy i polecenia magów. Krew i ogień.
Obudził się. I wiedział, że nigdy już nie zaufa w pełni nikomu, kto w stanie jest przywołać przed jego oblicze prawdziwe, skryte pod maską nauki, oblicze magii. Magia była Chaosem i była zła. Służyła po to, by niszczyć życie, by odrzucać najsłodsze owoce, jakie wydawał świat.
Była najdoskonalszym obrazem, jaki mógł ukazać całe zło tego świata.
- Niech szlag trafi wszystko, co cenię. - wydyszał głucho, układając się na śmierdzącym dymem kocu. Z oczu ciekły mu łzy, wymywające pył, dym i smutek. - Pierdolę życie.
Niewyraźny zarys zrujnowanych, zmurszałych ścian zamigotał, zadrżał. Zwiewna jak poranne mgły zjawa nie zdała się mniej realna od szaleńczych majaków rannego krasnoluda. Jęknął żałośnie, przyciskając się do ściany i łapczywie wciągnął haust powietrza.
- Czy zdaje ci się - zawołał. - [i]że banda wycieńczonych wyrzutków zburzy mury zrujnowanej twierdzy? Nawet nie mamy czym tego zrobić! Jeśli rzeczywiście tego pragniesz, jeśli chcesz przy naszej pomocy rozbić okowy, który cię tu trzymają, daj nam odejść i znaleźć krzepkich ludzi, którzy to mogą uczynić! Zdobyć narzędzia, które będą dzierżyli w dłoniach. Monetę, która przymusi ich do uczynienia tego! |
| |