02-11-2015, 18:51
|
#171 |
| Kocur podrapał się po potarganej, zlepionej błotem czuprynie.
- Aaaaa chrzanić to - rzucił wesoło, po czym przełamał kierujące nim do tej opory wgryzł się w soczyste jabłko. Było mu trochę wstyd, że depcze zabłoconymi buciorami niechybnie świętą ziemię. Dawnowiercy? Do dziś obchodzili go tyle, co zeszłoroczny śnieg. Teraz z każdą chwilą nabierał zrozumienia i szacunku. Jak dziecko dotykał pni jabłoni. Swoją drogą - czy to aby pora dojrzewania ich owoców? Nie miało to znaczenia. W radosnej beztrosce zerwał naręcze jabłek, po czym poklepał istotę po jakimś fragmencie niezdeformowanego ciała.
- Dzięki. Chociaż pewnie jesteś pomiotem chaosu, nie pozostaje mi nic innego jak tobie zaufać. Ktoś zły chyba nie mógłby zamieszkać w tak świętym miejscu, co? Miejmy nadzieje, że nie wyprujesz mi flaków przez sen. - Kocurowi zupełnie nie przeszkadzał fakt, iż prawdopodobnie w ogóle go nie rozumiał. Prawdę mówiąc - odpowiadało mu to. Miał tylko nadzieję, że jego mowa ciała nie wyślę sprzecznych ze słowami komunikatów.
- Słuchaj... - wskazał na wyglądającą na NIEZIEMSKO wygodną, kępę mchu. - Nie będzie ci przeszkadzało jeśli się tu prześpię? Czeka mnie długa droga powrotna i muszę zregenerować siły.
Przysiadł na próbę i obserwując reakcję. |
| |