|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
08-05-2015, 20:57 | #1 |
Reputacja: 1 | [WARHAMMER] "Między wódkę a zakąskę" 4 Sigmarzeit, 2468 K.I., Bezahltag, ranek Averland, trakt na północ od Grenzstadt
Minęła godzina może drogi. Do traktu zbliżył się strumień, płynąc równolegle wobec szlaku i wcale ładnie wyglądając. Promyki słońca odbijały się od krystalicznie czystej wody, zmuszając patrzących, by zmrużyli powieki. Szum wody towarzyszył bohaterom cały czas, stając się jak gdyby muzyką dziczy, dzwoniącą podróżnym w uszach. Lenz wytężył wzrok. Coś spływało w dół rzeki, na północ. Machnął ręką i kompani zbliżyli się do ruczaju. Strumieniem spływały dziesiątki kwietnych wianków. Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 09-05-2015 o 13:51. Powód: czas potrzebny do dotarcia do lasu (do wieczora -> przed południem) |
10-05-2015, 23:14 | #2 |
Administrator Reputacja: 1 | Wiosna była bardziej letnia, niż wiosenna. Słońce przypiekało całkiem nieźle, ale Jekil nie narzekał. Ciepło w niczym mu nie przeszkadzało. Podobnie jak nie przeszkadzały mu wynurzenia Skali'ego, poddające pod wątpliwość zarówno jego wiedzę, jak i doświadczenie czy znajomość świata. Bez wątpienia świata to Jekil za dużo nie zwiedził, ale parę setek mil przewędrował, nie tylko głównymi drogami, i nie stracił głowy ani sakiewki. Ba, nawet zdobył kilka głów i nagród za owe głowy. Wiedział też, że dumne Imperium to w znacznej mierze błoto i ścieki. Od tygodnia niemal, gdy w zasadzie przypadkiem sformowana kompania rozpoczęła wędrówkę, Skali powtarzał tę samą mniej więcej śpiewkę, zmieniając tylko czasami melodię. Odsunął się na bok, posłaniec uniósł róg do ust. W gruncie rzeczy miał w dużym poważaniu przyodzianych w liberie fagasów, ale póki nie było potrzeby, wolał się nikomu nie narażać. Za duże ryzyko, za mało zysku. - Posłaniec, herold - powiedział, gdy nieco opadł kurz - to może oznaczać jakieś ciekawe nowiny. A ciekawe nowiny oznaczały niekiedy kłopoty. A niekiedy możliwość zrobienia interesów. |
11-05-2015, 21:45 | #3 |
Reputacja: 1 | Elgast nie cierpiał takiej pogody. Gorąco było strasznie. Może lepiej niósłby taką aurę, gdyby nie fakt, że czuł się lekko skacowany. Niby cały czas byli w podróży, ale jednak Reuter posiadał trochę swoich zapasów alkoholu. Zeszłej nocy, gdy rozbili obóz, wypił wszystko co miał i poszedł spać z uśmiechem na twarzy. Niestety, powoli wychodził z formy i na drugi dzień czuł się strasznie, ale cóż, starość nie radość. Woda w strumieniu musi być bardzo przyjemnie chłodna, wiele by dał, żeby zanurzyć się w niej po czubek głowy, ale niestety nie mieli teraz w planach zatrzymywania się na postój, więc kąpiel w zimnej wodzie będzie musiał odłożyć na kiedy indziej. Poziom jego frustracji rósł razem z poziomem, na którym znajdowało się słońce na nieboskłonie. Nagle poczuł, że na jego karku formuje się duża kropla potu, która zaczyna powoli spływać w dół po kręgosłupie. Nie było to miłe doświadczenie, a gdy kropla dotarła w końcu do miejsca, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, Elgast poczuł, że ma tego wszystkiego serdecznie dość. Już miał zaczął krzyczeć na wszystkich ze złości, gdy nagle usłyszał odgłos rogu. Odwrócił się i zobaczył gońca, który mknął gdzieś na złamanie karku. Reuterowi w ostatniej chwili udało się zejść mu z drogi. Ani się obejrzał, a po posłańcu pozostała chmura kurzu. Elgast zaczął głośno kaszleć, piach był wszędzie. Po chwili jednak wszystko znów wróciło do normy i mogli kontynuować swą podróż. Nad drzewami zobaczyli smugę dymu, którego źródłem mogłaby karczma. Reuter od razu pomyślał o chłodnym piwie i porządnym kawale mięsiwa do zjedzenia. |
12-05-2015, 00:01 | #4 |
Reputacja: 1 | Skalli mimo że nie stary jak na krasnoluda, czuł się ostatnio przytłoczony życiem. Dawno nie przeżył nic ciekawego, a wszystkie jego stare przygody zaczynały się od zaznaczenia ilości dekad które przeminęły. Jasne że raz na jakiś czas coś napadło na wozy które prowadził, ale to dość powszechne więc nie ma co snuć z tego opowieści. Na dodatek od kilku dni puszczał siarczyste pierdy, a przypadłość ta była częsta u starszych w jego rodzinie. Na szczęście ciekawszy rozwój zdarzeń i uroki córki karczmarza zdawały się pomagać, dobrze zwłaszcza że w tak upalny dzień taki pierd mógł się unosić dużo dłużej. Skalli był ciekaw czy goniec poczuł co ten miał do przekazania, a co ważniejsze gdzie ten pośpiech. Posłaniec, herold - powiedział Jekil, gdy nieco opadł kurz - to może oznaczać jakieś ciekawe nowiny. -O i tu masz racje młody, trza by się zorientować na miejscu. -Odpowiedział Skalli, kwitując pierdnięciem którym próbował wydudnić rytm zasłyszanej w karczmie melodii.
__________________ It's only after we've lost everything that we're free to do anything. On a long enough time line, the survival rate for everyone drops to zero. |
12-05-2015, 00:44 | #5 |
Reputacja: 1 | - Musi być gdzieś w tym Huhnerkot, o którym kmieć gadał, Marenę topili - stwierdził Brahman patrząc na spływające z nurtem wianki, po czym westchnął głęboko - Biba pewnie była na całego… Szkoda, że się spóźniliśmy.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy" Benjamin Franklin |
12-05-2015, 15:08 | #6 |
Reputacja: 1 | Durak spokojnie transportował swój brzuch na grzbiecie Kazula, górskiego kuca. Był on potomkiem wierzchowca o tym samym imieniu, na którym lata temu szarżował na zielonoskórych w walce, która przyniosła mu uznanie i złoto...Ale w tej chwili, pomiędzy tymi wszystkimi drzewami, ludźmi, pośpiechem, prawie żałował swojej decyzji o powrocie na trakt. Prawie - bo, co tu kryć, chętniej unosił w swej prawicy topór niż kilof. Każdy lubi co innego. Na dźwięk rogu kuc zwinnie uskoczył przed kurierem. Wychowanie na górskich ścieżkach nauczyło go refleksu i równowagi. Durak pogłaskał go i wymruczał w Khazalid jego imię - to była pochwała. Kazul lubił być rozpieszczany, ale w trudnych chwilach pokazywał, że jest tego wart. Wraz z kompanami zbliżali się do miejsca, gdzie tych przeklętych drzew było mniej, no i było to, co ludzie nazywali piwem. Kazul zwęszył zapach świeżej wody, zapewne z poidła lub studni w zabudowaniach, i nieco przyspieszył kroku. |
12-05-2015, 20:50 | #7 |
Reputacja: 1 | 4 Sigmarzeit, 2468 K.I., Bezahltag, ranek Averland, karczma "Kubek Taala" Twardo ubitą ziemię traktu zastąpiły kocie łby, na których krzesały iskry stalowe podkowy koni prowadzonych przez stajennych. Z pyska konia, na którym jechał goniec, toczyła piana, podczas gdy wlókł nogę za nogą, prowadzony do stojącej na boku stajni. Sam goniec zniknął w drzwiach przybytku. Prócz stajennych i kompanii na dziedzińcu nie było nikogo. Bosy wyrostek podbiegł do Duraka, proponując mu, że zajmie się jego kucem. Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 12-05-2015 o 20:52. |
13-05-2015, 11:42 | #8 |
Reputacja: 1 | Gdy przejechali wyboisty odcinek drogi, dupa Skalliego stwierdziła że dalej nie jedzie. Długi pierd oznajmił wszystkim koniec drogi, a śmierdział tak że nawet Skalli czmychał do budynku co sił w nogach. -Dobra, tylko tu postarajmy się zachować. -Pouczył towarzyszy, pędząc do drzwi. - Co by chociaż zdążyć coś zjeść. Przy progu krasnolud uciekając przed własną dupą, wpadł po kostkę w błoto z pomyj. -Kubek Taala psia mać, raczej nocnik! -Stwierdził stojąc już na kamiennym progu, wycierając nogę. Gdy już weszli, okazało się że raczej nie będą mieli co tu rozrabiać. Skalliemu wystarczyła jedna córka karczmarza na tydzień, czyli teraz mają trochę spokoju w tym temacie. Przy kontuarze siedział chudy jak szczapa goniec, ten sam który mijał ich na gościńcu. -Śniadanie? - właściciel przybytku nie był raczej człowiekiem lubującym się w długich przemowach. - Piwo? Hę? -Otóż to, oba! -Odparł krasnolud, po czym zasiadł blisko gońca. -Dla młodziana też, niech przepije bo się zakrztusi. -Dodał wskazując na kręcącego się na krześle chłopaka, miał nadzieje że alkohol pomoże w rozwiązaniu języka.
__________________ It's only after we've lost everything that we're free to do anything. On a long enough time line, the survival rate for everyone drops to zero. |
13-05-2015, 13:36 | #9 |
Administrator Reputacja: 1 | Czy im się uda coś zjeść, tego Jekil nie był pewien. Niektórzy osobnicy (palcem nie pokazując) mieli dziwne skłonności do wywoływania awantur w chwilach niezbyt odpowiednich, na przykład dla żołądka. No a potem trzeba się salwować ucieczką, by za niewinność nie oberwać. Ato ostatnie było najgorsze. Trzymając się po nawietrznej w stosunku do Skaliego Jekil ruszył do karczmy. Ostrzeżony chlupotem i komentarzem krasnoluda ominął błotnistą pułapkę i wszedł do wnętrza. Altdorfski przybytek dla wyższych sfer to nie był, ale w tamtych Jekil i tak nigdy nie bywał, więc wymagań zbytnich co do lokalu nie miał. Byle karmili w miarę dobrze. - Śniadanie i piwo - poparł Skaliego. Stanął przy kontuarze. - Jakieś wieści ciekawe? - spytał. Pytanie skierowane było do karczmarza, ale przy odrobinie szczęścia i poczęstowany piwem młodzian mógłby coś powiedzieć bez dodatkowej zachęty. |
13-05-2015, 18:46 | #10 |
Reputacja: 1 | Karczmarz machnął jedną ręką na dziewkę służebną, drugą zaś nie machnął, bo jej nie miał. Sama dziewka miała ramię jak udo Duraka, z twarzy zaś przypominała muła, któremu ktoś do koryta wlał przepalankę miast wody pitnej. Skali z Jekilem jako pierwsi usadzili się na chybotliwych krzesłach. Krasnolud upił łyk trunku. Ale było niezłe, choć niewątpliwie odbyło niedawno schadzkę z kwaterką krystalicznie czystej wody; brodacz wykrzywił twarz, upodabniając się do dziewki. |