Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-05-2015, 20:57   #1
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
[WARHAMMER] "Między wódkę a zakąskę"



4 Sigmarzeit, 2468 K.I., Bezahltag, ranek

Averland, trakt na północ od Grenzstadt

Piękną była wiosna tegoż roku, Anno Sigmari 2468. W perpektywie najbliższych tygodni zbliżało się lato, gorące i słoneczne. I dziś słońce ogrzewało grzbiety podróżujących, ogrzewało tak, że spoceni byli jak muły, a tobołki przylepiały się im do grzbietów. Ale nie narzekali.

No dobra, trochę narzekali. Skali w rozbrajającą szczerością wyjaśniał młodemu Jekilowi na czym ten świat stoi. Szczególnie dużo miejsca w swych wywodach poświęcał Imperium, wyjaśniając dobitnie gładkolicemu nagród łowcy, że tutaj to tylko syf, malaria, rozpusta i franca, wszędzie franca, że on świat zjechał cały, że on woźnica, że widział, że wie. A potem dodał jeszcze, że jak nie franca, to okradną i zapytywał, czy jakowegoś złodzieja ostatnimi czasy Hoffert uchwycił. Jekil, z rozbrajająco miłym i spokojnym uśmiechem, wyjaśnił, że niejedno już złapał, że tym się przecie zajmuje, ale to już czas jaki mija, od kiedy razem podróżują i - jak dobrze syn Narina wie - złodzieja ostatnio nie łapali.

Dodał też, żeby - miast szukać złodziei w dziupli tego, o tam, drzewa, niech rękę na sakiewce ułoży, bo Elgast jakoś tak koso na ten mieszek patrzy. Reuter tylko się uśmiechnął, również szczerze i nie mniej rozbrajająco. Skali coś tam sarknął, ale i jego oblicze rozjaśnił uśmieszek, ironiczny raczej. Tymczasem Lenz zerknął na bok, czy aby jakiejś jałówki zgrabnej nie ma, pasa się może jakaś. Nie pasała się, trudno bowiem by o to było w owej okolicy. Łatwiej znacznie było o drzewa, im bardziej na północ od Grenzstadt parli, tym bardziej lesiście się robiło. Kawałek jeszcze, przed południem wkroczą do Lasu Waldbach. A dalej pogórze Gór Krańca Świata. Durak tęsknie nieco zerknął ku plasującym się na horyzoncie szczytom. Niby nie Szare Góry, a jednak, prawie jak dom.

Bity trakt był wcale szeroki, jak na drogę na uboczu, acz nieco zaniedbany. Kmieć z wioski Graukuhdorf objaśnił im dobitnie, że tam dalej to tylko karczma "Kubek Taala", przydrożny zajazd znaczy się, rogatki, a na rogatkach mytnik, kurwa jego mać, a dalej to będą wioski dwie, wpierw Hühnerkot, potem zaś Knöpperdorf. I tyle. No, szlak potem w dół znów idzie, do Averu Błękitnego prowadzi, a tam panie, cywilizacja. Lenz za wskazówki grzecznie podziękował, Skali grzecznie pierdnął i ruszyli.

Tak więc, wkoło coraz więcej drzew było, pola uprawne ustąpiły miejsca dzikim łąkom. Wkoło parowy, pagórki. I tak, traktem na północ od Grenzstadt, podróżowała kompania.



Minęła godzina może drogi. Do traktu zbliżył się strumień, płynąc równolegle wobec szlaku i wcale ładnie wyglądając. Promyki słońca odbijały się od krystalicznie czystej wody, zmuszając patrzących, by zmrużyli powieki. Szum wody towarzyszył bohaterom cały czas, stając się jak gdyby muzyką dziczy, dzwoniącą podróżnym w uszach. Lenz wytężył wzrok. Coś spływało w dół rzeki, na północ. Machnął ręką i kompani zbliżyli się do ruczaju. Strumieniem spływały dziesiątki kwietnych wianków.

Wtem usłyszeli tętent kopyt. Odwrócili się napięcie, w sam raz by ujrzeć galopującego gońca konnego. Koń toczył pianę z pyska. Młody chłopak, w liberii czerwonej, odpiął od siodła róg, zadął weń, by bohaterowie ustąpili mu z drogi po czym przejechał obok i poszedł dalej w Averland, pozostawiając za sobą tylko tumany kurzu. Kompani zerknęli za nim. Przed nimi rysował się trakt, równo przecinający krajobraz, dalej zaś widać było już las. Znad drzew unosiła się smuga dyma, zapewne karczma. Na tę myśl Durakowi aż w brzuchu zaburczało. Tak się bowiem złożyło, że śniadania zjeść jeszcze okazji nie mieli. Gdzieś tam, coraz mniejszy, galopował goniec. Kuc Duraka zarżał i pokręcił grzbietem, na którym leżała część dobytku kompanii. Pachniało wiosną, gazami jelitowymi Skaliego i kupą nawozu, jaką spod ogona wyrzucił parskający koń posłańca.
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 09-05-2015 o 13:51. Powód: czas potrzebny do dotarcia do lasu (do wieczora -> przed południem)
Fyrskar jest offline  
Stary 10-05-2015, 23:14   #2
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wiosna była bardziej letnia, niż wiosenna. Słońce przypiekało całkiem nieźle, ale Jekil nie narzekał. Ciepło w niczym mu nie przeszkadzało. Podobnie jak nie przeszkadzały mu wynurzenia Skali'ego, poddające pod wątpliwość zarówno jego wiedzę, jak i doświadczenie czy znajomość świata.
Bez wątpienia świata to Jekil za dużo nie zwiedził, ale parę setek mil przewędrował, nie tylko głównymi drogami, i nie stracił głowy ani sakiewki. Ba, nawet zdobył kilka głów i nagród za owe głowy. Wiedział też, że dumne Imperium to w znacznej mierze błoto i ścieki.
Od tygodnia niemal, gdy w zasadzie przypadkiem sformowana kompania rozpoczęła wędrówkę, Skali powtarzał tę samą mniej więcej śpiewkę, zmieniając tylko czasami melodię.


Odsunął się na bok, posłaniec uniósł róg do ust.
W gruncie rzeczy miał w dużym poważaniu przyodzianych w liberie fagasów, ale póki nie było potrzeby, wolał się nikomu nie narażać. Za duże ryzyko, za mało zysku.

- Posłaniec, herold - powiedział, gdy nieco opadł kurz - to może oznaczać jakieś ciekawe nowiny.

A ciekawe nowiny oznaczały niekiedy kłopoty. A niekiedy możliwość zrobienia interesów.
 
Kerm jest offline  
Stary 11-05-2015, 21:45   #3
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Elgast nie cierpiał takiej pogody. Gorąco było strasznie. Może lepiej niósłby taką aurę, gdyby nie fakt, że czuł się lekko skacowany. Niby cały czas byli w podróży, ale jednak Reuter posiadał trochę swoich zapasów alkoholu. Zeszłej nocy, gdy rozbili obóz, wypił wszystko co miał i poszedł spać z uśmiechem na twarzy. Niestety, powoli wychodził z formy i na drugi dzień czuł się strasznie, ale cóż, starość nie radość.

Woda w strumieniu musi być bardzo przyjemnie chłodna, wiele by dał, żeby zanurzyć się w niej po czubek głowy, ale niestety nie mieli teraz w planach zatrzymywania się na postój, więc kąpiel w zimnej wodzie będzie musiał odłożyć na kiedy indziej. Poziom jego frustracji rósł razem z poziomem, na którym znajdowało się słońce na nieboskłonie.

Nagle poczuł, że na jego karku formuje się duża kropla potu, która zaczyna powoli spływać w dół po kręgosłupie. Nie było to miłe doświadczenie, a gdy kropla dotarła w końcu do miejsca, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, Elgast poczuł, że ma tego wszystkiego serdecznie dość.

Już miał zaczął krzyczeć na wszystkich ze złości, gdy nagle usłyszał odgłos rogu. Odwrócił się i zobaczył gońca, który mknął gdzieś na złamanie karku. Reuterowi w ostatniej chwili udało się zejść mu z drogi. Ani się obejrzał, a po posłańcu pozostała chmura kurzu. Elgast zaczął głośno kaszleć, piach był wszędzie.

Po chwili jednak wszystko znów wróciło do normy i mogli kontynuować swą podróż. Nad drzewami zobaczyli smugę dymu, którego źródłem mogłaby karczma. Reuter od razu pomyślał o chłodnym piwie i porządnym kawale mięsiwa do zjedzenia.
 
Morfik jest offline  
Stary 12-05-2015, 00:01   #4
 
Spaiker's Avatar
 
Reputacja: 1 Spaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwu
Skalli mimo że nie stary jak na krasnoluda, czuł się ostatnio przytłoczony życiem. Dawno nie przeżył nic ciekawego, a wszystkie jego stare przygody zaczynały się od zaznaczenia ilości dekad które przeminęły. Jasne że raz na jakiś czas coś napadło na wozy które prowadził, ale to dość powszechne więc nie ma co snuć z tego opowieści. Na dodatek od kilku dni puszczał siarczyste pierdy, a przypadłość ta była częsta u starszych w jego rodzinie.

Na szczęście ciekawszy rozwój zdarzeń i uroki córki karczmarza zdawały się pomagać, dobrze zwłaszcza że w tak upalny dzień taki pierd mógł się unosić dużo dłużej. Skalli był ciekaw czy goniec poczuł co ten miał do przekazania, a co ważniejsze gdzie ten pośpiech.

Posłaniec, herold - powiedział Jekil, gdy nieco opadł kurz - to może oznaczać jakieś ciekawe nowiny.
-O i tu masz racje młody, trza by się zorientować na miejscu. -Odpowiedział Skalli, kwitując pierdnięciem którym próbował wydudnić rytm zasłyszanej w karczmie melodii.
 
__________________
It's only after we've lost everything that we're free to do anything.
On a long enough time line, the survival rate for everyone drops to zero.
Spaiker jest offline  
Stary 12-05-2015, 00:44   #5
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Musi być gdzieś w tym Huhnerkot, o którym kmieć gadał, Marenę topili - stwierdził Brahman patrząc na spływające z nurtem wianki, po czym westchnął głęboko - Biba pewnie była na całego… Szkoda, że się spóźniliśmy.
Lenz dał się już poznać kompanom jako człek raczej skory do nawiązywania kontaktów z pospólstwem, bo i o drogę nie miał nijakich oporów zapytać nawet gdy znaną była i pogwarzyć na trakcie nie omieszkiwał, o plotki wypytać, pozdrowić nieznajomego, przekazać pozdrowienia rodzinie, czy choćby prowadzoną na łańcuchy krasulę pochwalić, że dorodna i niechybnie mleczna. Gorzej się miała sprawa gdy trzeba było coś pracą rąk zrobić, jak choćby nieść jakieś ciężkie dobro wspólne, czy chrustu nazbierać. Tu na ogół przepadał na siku, rozejrzeć się, zabezpieczyć perdymetr, czy jakoś tak i wracał na gotowe. Co nie znaczyło, że wkładu swojego w dobro kompanii nie wprowadzał. We wsi zawsze z jakim podpłomykiem, garnkiem smalcu, czy antałkiem napitku wracał i dzielić się zdobyczami nie zapominał. Ani swoimi, ani cudzymi jak na przykład wczoraj gdy Elgastowi dobrym sercem kierowany nie pozwolił by stary chłopina tak sam do siebie pił. Zresztą lenistwo i zamiłowanie do trunków i jadła miał poniekąd na sylwetce wymalowane, która choć szczupłą kiedyś była i młodą nadal pozostawała, teraz dochowała się takiego brzucha, że w kompanii ino Durak go mógł zawstydzić.

Nim jednak na dobre pogrążył się myślami w ludowej zabawie z dziewuchami, drogą przejechał…
- Posłaniec, herold - powiedział Jekil.
Iście tak to wyglądało. I takie jak orzekł łowca nagród, widoki za sobą niosło. Wieści. A wieści to zawsze rzecz ważna i ciekawa.
Przeciągnął się, odszedł na skraj traktu by odlać się, bo szum strumienia już zbyt długo mu w uszach pobrzmiewał, po czym ustawiwszy od nawietrznej strony Skaliego, spojrzał na kompanów.
- No? To w drogę!
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 12-05-2015, 15:08   #6
 
Reinhard's Avatar
 
Reputacja: 1 Reinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputacjęReinhard ma wspaniałą reputację
Durak spokojnie transportował swój brzuch na grzbiecie Kazula, górskiego kuca. Był on potomkiem wierzchowca o tym samym imieniu, na którym lata temu szarżował na zielonoskórych w walce, która przyniosła mu uznanie i złoto...Ale w tej chwili, pomiędzy tymi wszystkimi drzewami, ludźmi, pośpiechem, prawie żałował swojej decyzji o powrocie na trakt. Prawie - bo, co tu kryć, chętniej unosił w swej prawicy topór niż kilof. Każdy lubi co innego.
Na dźwięk rogu kuc zwinnie uskoczył przed kurierem. Wychowanie na górskich ścieżkach nauczyło go refleksu i równowagi. Durak pogłaskał go i wymruczał w Khazalid jego imię - to była pochwała. Kazul lubił być rozpieszczany, ale w trudnych chwilach pokazywał, że jest tego wart.
Wraz z kompanami zbliżali się do miejsca, gdzie tych przeklętych drzew było mniej, no i było to, co ludzie nazywali piwem. Kazul zwęszył zapach świeżej wody, zapewne z poidła lub studni w zabudowaniach, i nieco przyspieszył kroku.
 
Reinhard jest offline  
Stary 12-05-2015, 20:50   #7
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
4 Sigmarzeit, 2468 K.I., Bezahltag, ranek

Averland, karczma "Kubek Taala"

Twardo ubitą ziemię traktu zastąpiły kocie łby, na których krzesały iskry stalowe podkowy koni prowadzonych przez stajennych. Z pyska konia, na którym jechał goniec, toczyła piana, podczas gdy wlókł nogę za nogą, prowadzony do stojącej na boku stajni. Sam goniec zniknął w drzwiach przybytku. Prócz stajennych i kompanii na dziedzińcu nie było nikogo. Bosy wyrostek podbiegł do Duraka, proponując mu, że zajmie się jego kucem.

W uchwytach umocowanych bo bokach podwoi oberży tkwiły pochodnie, zgaszone teraz; przed wejściem był próg, płaski kamień, pozwalający przybyszom wkroczyć do przybytku nie wpadając po kostki w kałuże pomyj i resztek trunków. Obsługa karczmy raczej nie trudziła się z wylewaniem tego wszystkiego kawałek dalej. Na drewnianej ścianie i kamiennym fundamencie widać było plamę - zapewne ktoś się na ową karczmę wyrzygał.

Weszli do środka. Tłumów we wnętrzu nie było, ot, dwóch parobków sączyło cienkie piwo, pod ścianą zasiadł brodaty waligóra - czyżby drwal? - z żoną i dwojgiem dzieci. Goniec zasiadł przy barze i wcinał śniadanie, aż mu się uszy trzęsły. Chłopak miał odstające uszy i rumiane policzki, był szczupły, jakby od miesiąca był w trasie i nic nie jadł. Siedział tak, jakby na zydelku leżały żarzące się węgle - znak, że dupa od siodła bolała. Sprawiał raczej sympatyczne wrażenie.

Karczmarz był krępym, starszym mężczyzną. Nie miał lewej ręki, została odcięta w łokciu, pozostawiając po sobie kikut. Rękaw miał przypięty do ramienia, by nie zwisał luźno. Na widok Bractwa Pierdnięcia uniósł posiwiałą głowę.

- Śniadanie? - właściciel przybytku nie był raczej człowiekiem lubującym się w długich przemowach. - Piwo? Hę?

Posłaniec uniósł płową łepetynę i uśmiechnął się, ukazując przerwę między jedynkami i niepołknięte jeszcze jedzenie. Skali przyjaźnie pierdnął. Oberżysta udał, że nie dosłyszał. I że wraz z ręką zatracił też zmysł węchu.
 

Ostatnio edytowane przez Fyrskar : 12-05-2015 o 20:52.
Fyrskar jest offline  
Stary 13-05-2015, 11:42   #8
 
Spaiker's Avatar
 
Reputacja: 1 Spaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwuSpaiker jest godny podziwu
Gdy przejechali wyboisty odcinek drogi, dupa Skalliego stwierdziła że dalej nie jedzie. Długi pierd oznajmił wszystkim koniec drogi, a śmierdział tak że nawet Skalli czmychał do budynku co sił w nogach.
-Dobra, tylko tu postarajmy się zachować. -Pouczył towarzyszy, pędząc do drzwi. - Co by chociaż zdążyć coś zjeść.

Przy progu krasnolud uciekając przed własną dupą, wpadł po kostkę w błoto z pomyj.
-Kubek Taala psia mać, raczej nocnik! -Stwierdził stojąc już na kamiennym progu, wycierając nogę.
Gdy już weszli, okazało się że raczej nie będą mieli co tu rozrabiać. Skalliemu wystarczyła jedna córka karczmarza na tydzień, czyli teraz mają trochę spokoju w tym temacie.

Przy kontuarze siedział chudy jak szczapa goniec, ten sam który mijał ich na gościńcu.
-Śniadanie? - właściciel przybytku nie był raczej człowiekiem lubującym się w długich przemowach. - Piwo? Hę?
-Otóż to, oba! -Odparł krasnolud, po czym zasiadł blisko gońca. -Dla młodziana też, niech przepije bo się zakrztusi. -Dodał wskazując na kręcącego się na krześle chłopaka, miał nadzieje że alkohol pomoże w rozwiązaniu języka.
 
__________________
It's only after we've lost everything that we're free to do anything.
On a long enough time line, the survival rate for everyone drops to zero.
Spaiker jest offline  
Stary 13-05-2015, 13:36   #9
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czy im się uda coś zjeść, tego Jekil nie był pewien. Niektórzy osobnicy (palcem nie pokazując) mieli dziwne skłonności do wywoływania awantur w chwilach niezbyt odpowiednich, na przykład dla żołądka. No a potem trzeba się salwować ucieczką, by za niewinność nie oberwać. Ato ostatnie było najgorsze.
Trzymając się po nawietrznej w stosunku do Skaliego Jekil ruszył do karczmy.
Ostrzeżony chlupotem i komentarzem krasnoluda ominął błotnistą pułapkę i wszedł do wnętrza.
Altdorfski przybytek dla wyższych sfer to nie był, ale w tamtych Jekil i tak nigdy nie bywał, więc wymagań zbytnich co do lokalu nie miał. Byle karmili w miarę dobrze.

- Śniadanie i piwo - poparł Skaliego. Stanął przy kontuarze. - Jakieś wieści ciekawe? - spytał.

Pytanie skierowane było do karczmarza, ale przy odrobinie szczęścia i poczęstowany piwem młodzian mógłby coś powiedzieć bez dodatkowej zachęty.
 
Kerm jest offline  
Stary 13-05-2015, 18:46   #10
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Karczmarz machnął jedną ręką na dziewkę służebną, drugą zaś nie machnął, bo jej nie miał. Sama dziewka miała ramię jak udo Duraka, z twarzy zaś przypominała muła, któremu ktoś do koryta wlał przepalankę miast wody pitnej. Skali z Jekilem jako pierwsi usadzili się na chybotliwych krzesłach. Krasnolud upił łyk trunku. Ale było niezłe, choć niewątpliwie odbyło niedawno schadzkę z kwaterką krystalicznie czystej wody; brodacz wykrzywił twarz, upodabniając się do dziewki.

- Wełna podrożała. - karczmarz splunął do kubka i z niemałym trudem zaczął go przecierać. - Znowu się pasterze wzbogacą, nieroby jedne chędożone. Bodajby zdechli, pchlarze jedni. Ćwierć tego, co tu zarabiam, na wełnę wydaję, psiamać. A krowa tego końskiego półdupka, Meintza... - wyraźnie się rozgadał. Na koniec dodał jeszcze. - Za rzeką, za rogatkami na moście, podobno rabusie grasują. Ale o tym mi Rappe druciarz opowiadał, a on ma kozie łajno miast rozumu.

Tymczasem goniec konny uraczył Narinsona wieściami z szerokiego świata, jednocześnie popijając piwo z wdzięcznym uśmiechem.

- Jestem Millo Heuschrecke. - młodzian przepłukał usta. - Z Bieswang pochodzę i do Sigmaringen w Stirlandzie wschodnim jadę, to za Averem błękitnym, niedaleko już. No więc... nad górami widziano podobno wielkiego, czerwonego smoka. A wicehrabia Werner się podobno się w gigantycznego węża zmieniać umie. Pewnie bujdy. Ale cesarz zachorował, zmożony chorobą nie opuszcza łoża. Na dworze rządzi teraz stary marszałek Von Blutdorf. A łowcy czarownic spalili wieś Strohdach. Ale nie wiadomo, czemu. Mówią, że miejscowi chowali czarownicę podłą, co na przejezdnych klątwy rzucała. A wy skąd i dokąd, mości panie?
 
Fyrskar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172